Dawno, dawno temu hrabstwo Fermanagh było suchą równiną. Woda była, ale zamknięta w zaczarowanej studni położonej w środku hrabstwa. Nie była to zwyczajna studnia - wiązała się z nią pewna klątwa. Aby nie dopuścić do jej ziszczenia się, miejscowa ludność dbała o to, by wieko studni zawsze było szczelnie domknięte. Pomimo ich troski nie udało się zapobiec nieszczęściu. Pewnego dnia do miejsca, w którym znajdowała się zaczarowana studnia, przybyła para zakochanych. Młodzi bez oporów ugasili swoje pragnienie zaczerpniętą ze studni wodą, ale zupełnie zapomnieli ją zamknąć. Gdy pierwsze promienie słoneczne padły na zaczarowaną studnię, z jej wnętrza zaczęła wypływać woda, której żadnym sposobem nie można było zatamować. Zdecydowana część równiny została zalana i tak właśnie powstało Lough Erne, jezioro w hrabstwie Fermanagh. Tak rzecze miejscowa legenda.
Nawet jeśli odsuniemy na bok wszystkie podania i legendy, fakt pozostanie ten sam - Fermanagh jest hrabstwem w 1/3 pokrytym wodą, której źródłem jest głównie wspomniane powyżej Lough Erne dzielące się na Lower (Dolne) i Upper (Górne). Lough Erne jest uważane przez niektórych za najpiękniejsze jezioro wyspy. Jego wody obfitują w ryby, a niezliczone wysepki, półwyspy i cyple w usytuowane na nich zabytki, które przyciągają nie tylko amatorów wędkowania, lecz także miłośników przyrody, spacerów i zwiedzania. Jeśli przyjąć, że legenda jest prawdą, to wylanie wody ze studni nie było klątwą, a błogosławieństwem. Lough Erne to zdecydowanie skarb tego hrabstwa.
To nie była miłość od pierwszego wejrzenia. Moje pierwsze wrażenia związane z tym hrabstwem były raczej zwyczajne. Fermanagh wspominałam bardzo miło, ale głównie ze względu na sympatycznych właścicieli B&B, w którym dawno temu zakotwiczyliśmy zastani przez zmrok. To była zwyczajna rodzina: sympatyczni ludzie prowadzący swój interes, a w wolnych chwilach wtajemniczający nas w arkany ich rzeczywistości - świata, który w jakimś tam sensie rozdarty jest przez podział polityczny kraju. Bo Fermanagh nie należy do Republiki, ale do Irlandii Północnej. To jedno z jej sześciu hrabstw. Tego jednak w ogóle nie czuć. Nie ma się wrażenia, że jest się "za granicą". Bo powiedzmy sobie szczerze, jaka to zagranica?
Przeskok pomiędzy Irlandią a UK odbywa się tak płynnie i gładko, że gdyby nie to, iż w Fermanagh płaci się już funtami, można byłoby pomyśleć, że nadal jest się w Republice. Właściciele tego B&B podkreślali swoje korzenie, swoją przynależność do Irlandii, nie zaś do UK. Takich ludzi jest tam zdecydowanie więcej, bo ludność county Fermanagh ma głównie katolickie korzenie. Dla nich i dla mnie Fermanagh jest i zawsze będzie częścią Irlandii. Tej Irlandii, która pierwotnie składała się z 32 hrabstw. Tej obecnej wydarto Antrim, Down, Armagh, Tyrone, Fermanagh i Derry.
Im dłużej zagłębiałam się w tajniki tego hrabstwa, tym większą sympatię ono we mnie wzbudzało. I nie dajcie sobie wmówić, że w Fermanagh nie ma co robić. Nawet jeśli przewodniki serwują Wam tylko trzy czy cztery jej atrakcje. Wierzcie mi, jest ich zdecydowanie więcej, a ja w najbliższym czasie zabiorę Was na wirtualną podróż wokół Lower i Upper Lough Erne i postaram się udowodnić Wam, że warto tu przyjechać. Jeśli nie dla jezior i przyrody, to dla zamkowych śladów po kolonizacji Ulsteru. Jeśli nie dla zamkowych ruin, to dla tajemniczego, pogańskiego i wczesnochrześcijańskiego akcentu Fermanagh. Enigmatyczne figury z White Island, tajemniczy Kamień Biskupa i nietypowa owca to tylko mały zwiastun atrakcji tego hrabstwa.
lubię takie stare podania i legendy :))) mają coś w sobie ....A propos owcy to widziałam, że Cię polecili wczoraj na onecie i miałaś nalot. Nawet żeśmy z Lu poczytali parę komentarzy ale jak się już zaczęły durnowate i niemiłe to przestaliśmy ...
OdpowiedzUsuńJa również uwielbiam legendy. Od dzieciństwa. Zawsze czytałam je z wielkim zainteresowaniem. Jeśli odwiedzam jakieś miejsce, to zawsze staram się dowiedzieć, czy wiąże się z nim jakaś legenda, albo chociaż "pikantna" opowieść :) A jakże, nalot był :) Ale jak na tyle ludu, to nie było jakiegoś wielkiego "bombardowania" spamem czy wulgarnymi komentarzami. Nie musiałam nic kasować - no dobra nic, oprócz kilku zdublowanych "komci" :) Ruch na blogu był taki, że sporo komentarzy zostało opublikowanych podwójnie. A nalot potwierdził tylko moje przypuszczenia - mało kto potrafi czytać ze zrozumieniem. Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńmnie się najbardziej podobał komentarz, żre nie trzeba jechać do Hiszpanii żeby taką owcę zobaczyć podczas gdy w tytule bloga "moje życie w Irlandii" .... o czym to świadczy ????? o tym, że nawet tytułu pajac nie przeczytał ...Bardzo mnie takie naloty wkurzały i dlatego zastrzegłam u onetu żeby mnie nie polecali. Miałam szczęście bo posłuchali :)
OdpowiedzUsuńI ja lubię legendy, bo wydaje mi sie, że ziarnko prawdy w nich jest :)A wodę lubię bardzo , więc myślę, że podobałoby mi sie tam :)
OdpowiedzUsuńPal licho granice wymyslone przez starych krolow dla korzysci materialnych. Jak jest tak ladnie to nie ma roznicy czy to Irlandia czy UK. Ja przekraczam rownie bezbolesnie granice idac slad w slad za Toba. Przewodnik warto zawsze przegladnac aby miec ogolne pojecie co cie czeka w nieznanym miejscu ale dopiero gdy tam docierasz stajesz sie przewodnikiem dla samej siebie. Od ciebie zalezy co zobaczysz i w jaki sposob. Jadac do Irlandii najlepiej wziac laptopa pod pache i zamiast drukowanymi przewodnikami poslugiwac sie blogiem "Moje zycie w Irlandii".Kolejne ciekawe miejsce i moze wlasnie zwiazana z nim legenda nadaje mu dodatkowego uroku.
OdpowiedzUsuńNajlepsi byli ci, którzy twierdzili, że przecież nie ma rogatych owiec :) Później już nawet nie chciało mi się każdemu z osobna tłumaczyć co i jak. Generalnie mówiąc śmieszne są takie przypadkowe typki, które wpadają na bloga, nie doczytają czegoś, ale zabierają głos. W przeszłości zdarzało się nawet, że niektórzy brali mnie za faceta - bo przecież pseudonim "Taita" brzmi faktycznie "męsko" :) Chyba kojarzyło im się z "Tatą" ;) Co tu dużo mówić - ludzie mają problemy z czytaniem ze zrozumieniem. I taka jest smutna prawda. Prawdę powiedziawszy polecenia Onetu mi nie przeszkadzają - zazwyczaj skutkuje to tym, że jest duży ruch na blogu, a i tak mało kto komentuje. Owca wyjątkowo rozwiązała ludziom języki. Co więcej, często zdarzało się, że po poleceniu Onetu ktoś do mnie pisał - na blogu albo w mailu - i wyrażał radość, że udało mu się trafić na moją stronę. Czasami zdarza się, że po takim poleceniu zyskuje się nową publikę, a to jest niewątpliwie plus.
OdpowiedzUsuńFermanagh akurat obfituje w zamkowe ruiny i w wodę, więc pewnie bylibyście zadowoleni. A jeśli dodać do tego fakt, że tutejsi kierowcy są bardziej uprzejmi, a TIRowcy nie robią wspomnianych przez Ciebie numerów, to już w ogóle sielanka :)
OdpowiedzUsuńBedekery są dobre - sama się nimi posługuję, prawda jest jednak taka, że zawartość większości z nich pozostawia wiele do życzenia. Najczęściej opisują tylko najpopularniejsze i najbardziej komercyjne atrakcje, a ja szukam w Irlandii autentyczności - miejsc mało znanych, w których turyści nie wydeptali jeszcze wszystkich ścieżek. Wiesz, to ma znaczenie - widać to szczególnie w rozmowach z ludnością zamieszkałą w Irlandii Północnej. To są w większości katolicy [ z sześciu hrabstw Irlandii Północnej tylko w dwóch dominują protestanci ] - oni chcieliby jednego państwa, jednej Irlandii złożonej z 32 hrabstw, a nie z 26.
OdpowiedzUsuńO przekroczeniu granicy zawsze poinformują znaki drogowe. Swego czasu zastanawiałem się, czemu nagle ograniczono prędkość na prostym odcinku autostrady do sześćdziesiątki...
OdpowiedzUsuńciekawe bo ja jakoś nie pomyślałam, że Taitę można kojarzyć męsko. Mnie się to raczej kojarzy jako "Ta i ta" :))) a co do nowej publiki to ja jakoś nie przepadam za nowymi gośćmi. Już polubiłam tych co mam bo ich znam i nie wpuszczam nowych od ho ho ho ho ....
OdpowiedzUsuńO widzę, że znalazłaś też ten kamień z dziurą :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńpiekne widoki !!!!bardzo fajny i interesujący wpis !zapraszam do sb : http://anonimowa-grace.blog.onet.pl/
OdpowiedzUsuńWniskujac z Twoich opisow, Irlandia jest pelna legend, czesto dosc mrocznych. Przez wydaje sie byc bardzo tajemnicza :)
OdpowiedzUsuńZgadza się, ale pod warunkiem, że jest się kierowcą :) Ja natomiast jestem asystentką kierowcy, więc w zakresie moich obowiązków leży podziwianie widoków, podawanie kawy i sporadyczne trzymanie kierownicy ;)
OdpowiedzUsuńTak, raz udało mu się przede mną schować, za drugim razem ten numer już mu nie wyszedł.
OdpowiedzUsuńZgadza się, Lauro. Irlandzki folklor jest bardzo bogaty w legendy, a sam kraj obfituje w miejsca zagadkowe i tajemnicze. To jest urok Irlandii.
OdpowiedzUsuńTo zapewne wynika z nieuważnego czytania tekstu. Łatwo wtedy przeoczyć rodzaj żeński czasownika.Co do nowej publiki, to charakter Twojego bloga jest zdecydowanie odmienny od mojego, bardziej osobisty, zatem nie dziwię się, że przeprowadzasz selekcję czytelników. Ja nie poruszam tutaj osobistych tematów, piszę o podróżach i promuję Irlandię, więc nowi czytelnicy są u mnie mile widziani.
OdpowiedzUsuńGrace, można zaprosić do siebie w mniej spamerski i banalny sposób.
OdpowiedzUsuńUwielbiam legendy ! Choć zdecydowanie wolę te o duchach. I ten lekki dreszczyk na plecach kiedy się je opowiada, lub ich słucha. Alee. Zaczarowana studnia też pasuje ;DŚwietne są te zdjęcia, zastanawiam się tylko czy to, te kamienie-bożki są autentyczne. Zawsze się nad tym zastanawiam, choć to wątpliwe, czy przetrwałyby do dziś tak po prostu zostawione na pastwę ludzi.Skąd właściwie Twoje zainteresowanie Irlandią?Jakiś tam blog mam, ale nic dotyczącego podróży konkretnie ;)
OdpowiedzUsuńWitaj, Lady Freak, jak tam wrażenia po pobycie w Szkocji? Legendy o duchach rządzą. Każdy szanujący się zamek powinien posiadać swojego ducha i swoją mroczną legendę ;)Nie jestem żadną specjalistką, ale jak na mój gust te kamienie są autentyczne. Czasami w oczach starszych ludzi można zobaczyć pokaźny bagaż doświadczeń i ich mądrość życiową. Janus - ten sfotografowany bożek - jest już mocno zniszczony. Kiedy się na niego patrzy, czuć tę jego długowieczność. Jego kamienne oczy wiele widziały, takie jest moje skromne zdanie. Takie są moje odczucia. A moje zainteresowanie Irlandią? No cóż, zrodziło się całkiem niespodziewanie, kiedy tutaj zamieszkałam. Zauważyłam, że Zielona Wyspa to bardzo ciekawy kraj pełen tajemniczych miejsc i mistycznych obiektów. To mnie zaintrygowało i wciągnęło. Tak mi już zostało :) Jeśli nie masz nic przeciwko nowym czytelnikom, to ja chętnie zapoznam się z Twoją stroną. Świeża blogowa krew zawsze mile widziana :)Trzymaj się ciepło!
OdpowiedzUsuń[SPAM] Przepraszam, że spamuję ale jest to jak na razie jedyny sposób by rozreklamować bloga. Jeśli nie lubisz takich wiadomości to po prostu je usuń..Otthonom Kozmetikai jest blogiem powstałym 26 lipca. Znajdziesz na nim recenzje kosmetyków, książek, płyt, filmów, przepisy kulinarne oraz zestawy.Serdecznie zapraszam i jeszcze raz przepraszam za spam.
OdpowiedzUsuńCiekawa legenda, dobrze, że nie mam w pobliżu studni. Wakacyjny, deszczowy nadmiar wody wystarczy. A może jednak zapomniałam coś domknąć czy dokręcić?;) Napisałaś o zabytkach umieszczonych na wysepkach (o ile dobrze przeczytałam). Dopływa się do nich?
OdpowiedzUsuńZ atrakcji, do których płynie się łódką opisałam do tej pory tylko figury z White Island. Reszta zabytków ze zdjęć znajduje się głównie wokół jeziora. Płynąć trzeba także do wysepki Devenish - ale o tym dopiero za jakiś czas będzie :)
OdpowiedzUsuńCzekam cierpliwie (na tyle na ile potrafię):)
OdpowiedzUsuń