Zwróciliście kiedyś uwagę na to, co najczęściej można spotkać przy drogach? Moje wspomnienia z Polski podsuwają mi głównie obrazy kapliczek, często spotykanych na wsiach. Z ostatniej wizyty w ojczyźnie i pokonaniu 150 km trasy łączącej moje rodzinne strony z lotniskiem pamiętam głównie przerażającą liczbę krzyżyków. Krzyżyków ustawionych tam ku przestrodze innym i ku pamięci tragicznie zmarłych użytkowników dróg.
Zaryzykowałabym stwierdzenie, że w Irlandii przy drogach najczęściej można spotkać owce. Te sympatyczne stworzenia są ruchomym, a jednocześnie stałym elementem tutejszego pejzażu. Oprócz owiec zobaczyć można także różnego rodzaju rzeźby. Irlandzkie przydrożne monumenty podziwiałam już wcześniej, ale dopiero po swojej ostatniej podróży wpadłam na pomysł zgrupowania ich i przedstawienia ich na blogu. Dziś pierwsza z serii przydrożnych rzeźb. Czasem po prostu nie sposób przejechać koło nich obojętnie.
W Belturbet w hrabstwie Cavan, leżącym praktycznie na granicy dzielącej Republikę od Irlandii Północnej, natrafiłam na niepozorny monument. Posąg, który na pierwszy rzut oka wydaje się być sceną ilustrującą zwyczajne pożegnanie. Wyryty na nim napis mówi jednak co innego: PEACE FOR ALL. Pokój dla wszystkich - tu nie może być mowy o jakimś tam pożegnaniu pary kochanków. Tu chodzi o głębszy sens.
Bliższe oględziny monumentu ukazują jego przejmujący charakter. W lewej ręce nagiego mężczyzny tkwi tarcza, z prawej zwisa miecz. Waleczny wojownik, ma się rozumieć. Jednak patrząc na tę rzeźbę mam wątpliwości dotyczące tego kto spośród tej dwójki jest opoką - tą silną płcią. To kobieta z twarzą zwróconą ku niebu wydaje się podtrzymywać mężczyznę. Postać kobiety reprezentuje Matkę Irlandię i pokój. Mężczyzna jest umęczonym walką bojownikiem o pokój. Jego nagość jest tutaj celowa. Obrazuje równość wszystkich ludzi: katolików jak i protestantów, rasy białej i czarnej. Przekaz rzeźby sprowadza się do podstawowego pytania: "Do we want to continue the way we are going or look at ourselves and try to resolve the situation?" - czy nadal chcemy podążać tą drogą (czyli kontynuować walkę między protestantami i katolikami), czy też może spojrzymy na siebie i znajdziemy jakieś sensowne wyjście z tej sytuacji?
Rzeźbę, której autorem jest Derek A Fitzsimons z Newbridge, zaprezentowano 1 kwietnia 1999 roku z okazji ponownego otwarcia Enniskillen Bridge, mostu łączącego hrabstwo Cavan (Republika) z Fermanagh (Irlandia Północna), wysadzonego kilka lat wcześniej.
"Peace For All" jest monumentem z brązu wzniesionym na granitowym, wyszlifowanym cokole. Artysta celowo nadał mu formę przywodzącą na myśl nagrobek i wcale bym się nie zdziwiła, gdyby sugerowała ona pogrzebanie w nim topora wojennego.
Dziwna sprawa. Kamienie nie potrafią mówić, a mimo to często umieją przemówić do człowieka. W moim przypadku temu monumentowi udało się tego dokonać.
Rzeczywiście wymowna rzeźba, ładnie ją rozpracowałaś. Widziałem podobne na różnych drogach pomiędzy Republiką a Północną, ustawione są tak jakby zamiast granicy i zazwyczaj nawiązują do konfliktu i pojednania. Podoba mi się, że zaczęłaś nowy cykl.
OdpowiedzUsuńPowiedzmy, że jestem osobą dość wrażliwą na sztukę [choć skomplikowany surrealizm czasem do mnie nie przemawia], więc nietuzinkowe rzeźby zazwyczaj mnie intrygują i budzą we mnie nieodpartą chęć poznania ich historii i intencji artysty. Ostatnio coraz częściej natrafiam na ciekawe monumenty stojące przy drogach i to właśnie stąd - nieoczekiwanie dla mnie samej :) - zrodził się pomysł stworzenia takiego cyklu. Jeśli przypadł Ci do gustu, to jest mi miło.
OdpowiedzUsuńPiękna, uwielbiam rzeźby, obrazy z przesłaniem, które potrafi trafić do ludzi. Poza tym mam wielki szacunek do sztuki. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńŁadna, to prawda. Taka dająca do myślenia. Irlandia to mały kraj, ale rzeźb tutaj nie brakuje. Często jestem w drodze, więc fotki nowych "nabytków" będą się co jakiś czas pojawiać na blogu.
OdpowiedzUsuńCiekawie to opisałaś. Faktycznie kamienie mogą być niesamowicie wymowne. Tutaj w Irlandii jest sporo takich rzeżb. W Sligo, przy rzece jest rzeźba przedstawiająca rodzinę tuż przed opuszczeniem Irlandii w poszukiwaniu godnego życia za oceanem. Ten pomnik jest strasznie smutny, zresztą jak każdy upamiętniający wydarzenia związane z okresem Wielkiego Głodu. Na Rosses Point (kawałek dalej) jest z kolei rzeźba kobiety z rękami wyciągniętymi przed siebie w geście rozpaczy, "Waiting on shore" i tablica ku czci tym, których pochłonął ocean. Ale jest też całe mnóstwo takich zabawnych rzeźb, a to dzieci trzymające się za rękę, a to panowie przy swoim piwie, albo chłopiec z rowerem itd. Ale faktycznie przy drogach królują owce ;)
OdpowiedzUsuńO, dobrze, że mi przypomniałaś o rzeźbie "Waiting On Shore" :) Podoba mi się, może ją kiedyś opiszę. Zdjęcia mam raczej kiepskie, bo jak byłam w Rosses Point to pogoda była brzydka. Zresztą muszę kiedyś wrócić do Sligo, bo odczuwam pewien niedosyt tamtych okolic. Jest jeszcze urocza "panienka" Black Pig :) Zabawną rzeźbę widziałam w Connemarze. Po przeczytaniu tabliczki informacyjnej po prostu się roześmiałam. Przydrożnych monumentów tutaj dostatek. Niektóre naprawdę warto przybliżyć innym.
OdpowiedzUsuńNo właśnie, coś znikasz ostatnio;) Czekam cały czas z niecierpliwością na nowe, ciekawe opisy:)
OdpowiedzUsuńja akurat całe Sligo i okolice mam poznane dogłębnie:)lubię ten region:)Mam nadzieje, że uda się Ci sie tam powrócić:)Czarną świnię widzę niemalże co dzień, jak mogłam o niej nie wspomnieć;)))
OdpowiedzUsuńwow !!! przepiękny, bardzo mi się podoba ta rzeźba, niezwykle wymowna. Czekam na kolejne :))
OdpowiedzUsuńOj, raz mi się zdarzyło ;) Piszę mniej więcej z taką samą częstotliwością jak zawsze. Tylko czas tak szybko leci...
OdpowiedzUsuńBo to jest tak, że jak widzisz coś codziennie, to przestajesz to dostrzegać :)Jasne, że kiedyś tam wrócę. Potrzeba mi przynajmniej dwóch wolnych dni, bo jeden dzień jest trochę za krótki na zobaczenie wszystkiego, co chciałabym zobaczyć i na powrót do domu.
OdpowiedzUsuńJaka entuzjastyczna reakcja :) Podoba mi się :) Kolejne rzeźby będą za jakiś czas, spokojna głowa :)
OdpowiedzUsuńNie żebym Cię rozliczała;) Niestety czas sunie do przodu i nie da się go zatrzymać, nawet gdybyśmy bardzo chciały...
OdpowiedzUsuńJa bym to zinterpretował inaczej. Nagość oznacza bezbronność, wojownik, choć uzbrojony po zęby (ofensywny miecz i defensywna tarcza), okazuje się bezbronny, broń nie skutkuje...Ten podest, który Ci przywodzi na myśl nagrobek..., nie lubię patetycznych haseł na pomnikach, trochę mnie rażą te wielkie litery.Pomnik niewątpliwie robi wrażenie.dr Woland
OdpowiedzUsuńWolandzie, ciekawa i moim zdaniem poprawna interpretacja. Nagość przecież od zawsze kojarzy się z bezbronnością. Napis mnie nie razi. Hasło tym bardziej. Jak dla mnie całość dobrze harmonizuje ze sobą. Nie widzę tu na przykład zachwiania proporcji ani patosu.
OdpowiedzUsuńTo jest właśnie ten ból. Czasami wydaje się, że byłoby lepiej gdyby płynął wolniej, gdyby można było wydłużyć sobie dobę. Ale czy to naprawdę by nas uszczęśliwiło? Ciekawy punkt widzenia prezentuje na ten temat Tomasz Jachimek w swojej książce "Handlarze czasem". Czytałam ją niedawno.
OdpowiedzUsuńFajnie wyrażone przesłanie. U nas też takie rzeźby mogliby postawić. Z twarza polskich polityków...
OdpowiedzUsuńNagość wojownika może mieć także inne znaczenie. W czasach celtyckiej Irlandii najwaleczniejsi wojownicy, berserkowie, przystępowali do bitwy nago. Strój kobiety sugeruje, że mogłoby to się odnosić właśnie do tego okresu historii.Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMaro, dzięki za podzielenie się swoimi spostrzeżeniami. Widzę, że jesteś nieźle obeznana w temacie skoro ta skromna szata kobiety coś Ci mówi.
OdpowiedzUsuńHasło już mamy: PiS for all ;)
OdpowiedzUsuńNie znam zdania autora, o którym piszesz, ale jest taka bajka Bruna Ferrera mówiąca o tym jak to ludzie poprosili Boga, aby przedłużył im dobę i i tak to nic nie dało. Robili wszystko jak zawsze, czasu też nie mieli. Może przedstawisz mi punkt widzenia pana Jachimka?
OdpowiedzUsuńJa z kolei nie znam bajki, o której piszesz. Książka Jachimka jest satyrą. To trzeba samemu przeczytać :) Sens generalnie pokrywa się z morałem wspomnianej przez Ciebie bajki. Wydłużenie / skrócenie doby wedle cudzego życzenia nie tylko zaburza stary porządek rzeczy, ale prowadzi do poważnych komplikacji. Tak bym to ujęła.
OdpowiedzUsuńSkoro zmiany klimatyczne są skomplikowane to i zmiana czasu nikomu nie dałaby noc dobrego. Kto chce to znajdzie tą chwilę na refleksję, zatrzymanie się. Czasami pędząc do pracy miałam same czerwone światła-traktowałam to jak takie odgórne: stop, zatrzymaj się, bo za bardzo pędzisz. Pozdrawiam słonecznie.
OdpowiedzUsuńMam ponad 10 lat stażu w produkcji strojów historycznych z różnych epok i niezliczoną liczbę godzin spędzoną nad materiałami źródłowymi dotyczącymi między innymi tychże strojów ;-)
OdpowiedzUsuńOczywiście, że tak. Ps. A u mnie wreszcie lato :) Wygląda na to, że lipiec będzie dużo ładniejszy niż czerwiec :)
OdpowiedzUsuńRespect!
OdpowiedzUsuńHej! Niesamowicie przejmująca rzeźba. Uwielbiam kamień, który mimo iż martwy ma w sobie więcej życia i przesłania niż niejeden człowiek.Szkoda, że tak mało się mówi o takich pomnikach i jeszcze mniej o prawdziwości ich przesłania.Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńKorzystaj zatem z pięknej pogody. Tak przy okazji to ile wynosi najwyższa temp. latem na zielonej wyspie?;)
OdpowiedzUsuńKorzystam. Wczoraj spędziłam kolejny intensywny dzień w Irlandii Północnej. Super było, tym bardziej, że niespodziewanie zmodyfikowaliśmy plan i wyszło lepiej niż planowaliśmy. Boskie krajobrazy widziałam. Co do najwyższej temperatury w lecie, to różnie z tym bywa. Dużo zależy od regionu. U mnie w zeszłym roku najwyższa zanotowana temperatura wynosiła 26 stopni. Gorąco było.
OdpowiedzUsuńDlatego właśnie postanowiłam wziąć pod lupę co ciekawsze przydrożne monumenty. Jest ich tu naprawdę dużo. Wczoraj pokonując jakieś 500 kilometrów widziałam kilka ciekawych rzeźb. Niektóre z nich wprost zachęcają do zapoznania się z ich genezą.
OdpowiedzUsuńKamienie też mają duszę, Taito, i czasem potrafią powiedzieć więcej, nużbyśmy chcieli usłyszeć. Ludzie, których los obdarzył wyjątkową wrażliwością, potrafią to odkryć i nadać bardziej wymowny, przystępny kształt, by inni też mogli poczuć tę wyjątkowość.
OdpowiedzUsuńHej, Kama, ładnie to ujęłaś. A pamiętasz, że swego czasu obiecałaś mi przedstawić historię pewnego kamienia? Wiem, że ostatnio miałaś ważniejsze rzeczy na głowie, ale jak kiedyś znajdziesz czas, to ja bardzo chętnie poczytam. Trzymaj się ciepło!
OdpowiedzUsuńDokładnie, jak wyżej zauważyliście, kamienie i kamienne rzeźby mają w sobie coś na prawdę niezwykłego. Na pewno wprawiają w zadumę a takie rzeźby jak na powyższych zdjęciach powodują, że nie sposób przejść obok nich obojętnie, trzeba przystanąć i pomyśleć. Niestety nie udało mi się jeszcze, a przynajmniej świadomie nie widziałem rzeźb na granicy Północy z Południem ale miałem okazję uświadczyć parę innych, między innymi rzeźby głodu w Dublinie (niezwykle przejmujące), rzeźbę kobiety żegnającej/witającej marynarzy w Rosses Point (Sligo) czy rzeźba Mari Edgeworth tuż przy drodze, z książką w dłoni w małym miasteczku Edgeworthstown, paręnaście kilometrów od mojego miasteczka :-) Reasumując: rzeźby są fajne.ps. dzisiaj koleżanka przysłała mi parę fotek, na których również są bardzo interesujące rzeźby. Podeśle na maila. Made in Cannes ;-)
OdpowiedzUsuńWitaj, Ćwirku :) Jakoś mało Cię ostatnio w internetowym świecie. Zaglądam na Twojego bloga, a tam ciągle "przeterminowane" posty. Szkoda, bo jestem pewna, że masz mnóstwo ciekawego materiału tylko pewnie brak Ci czasu na publikacje. Ostatnio zaczęłam zwracać większą uwagę na tutejsze rzeźby. Niektóre są naprawdę piękne i dające do myślenia. Wiele z nich nawiązuje do bolesnej przeszłości wyspy: walk o zjednoczenie kraju, czy na przykład klęski głodu. Znam wszystkie wspomniane przez Ciebie monumenty i lubię je. A Marię to nawet ostatnio fotografowałam. Może ją opiszę za jakiś czas. Dziękuję bardzo za maila - rzeźby rzeczywiście intrygujące. I ogromne. Chciałabym je zobaczyć na żywo.
OdpowiedzUsuńHejka!Meil spontaniczny, nie ma problemu :-) Co do pisania to normalnie aż sam się dziwię a jednocześnie mnie to trochę stresuje, że nie potrafię się wziąć za siebie i przelewać do kompa moich wypraw. Obiecuję jednak, że to się zmieni, aktualnie jestem w momencie tworzenia historii z pewnego bardzo popularnego opactwa w cudownej krainie na zachód od Galway :) Najważniejsze, że Ty jesteś w formie i możemy się wszyscy cieszyć interesującymi opowiadaniami!pozdrówka! ;-)
OdpowiedzUsuńZ własnego doświadczenia wiem, że nic na siłę. Chyba każdemu blogerowi zdarza się czasami zatwardzenie intelektualne ;) Trzeba to po prostu przeczekać. Pewnego dnia poczujesz wenę i znów będziesz pisał :) Niedawno przez to przechodziłam. Zresztą dzisiaj też miałam w planach napisać coś, ale przy takiej melancholijnej pogodzie mam tylko ochotę na relaks przy książce lub filmie. Jutro zapowiada mi się spokojna i leniwa niedziela. Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuń