czwartek, 12 lutego 2015

Size does matter. O "Szwecji" Kraśki.

Było już o Islandii, teraz będzie o Szwecji. Bo nie wiem, czy wiecie, moi drodzy, ale Szwecja to kolejny kraj, który wysoko znajduje się w moim prywatnym rankingu podróżniczych kierunków. Cóż ja na to poradzę, że fascynuje mnie Skandynawia i jej specyficzne klimaty? Czym tłumaczyć to moje zainteresowanie chłodniejszymi stronami Europy? Może tym, że jestem dzieckiem zimy i choć uwielbiam wybujałą zieleń lata, to jednak bardziej ciągnie mnie do chłodniejszych krajów, niż do państw o gorącym klimacie.



Panie Kraśko, nie wie pan, że rozmiar ma znaczenie? Tak chciało mi się powiedzieć, kiedy dotarłam do ostatniej strony jego „Szwecji”. Z czym do ludu, panie? Z taką malizną?! Toż to wstyd i obciach. Obawiam się jednak, że taka była koncepcja, taki był zamysł. „Szwecja” Kraśki jest bowiem jedną z wielu jego publikacji z serii „Świat według reportera”.


„Szwecja” jest malutką książeczką, i jak wszystko co małe, jest ładniutka i przyciągająca oko. Nazywam ją „książeczką” nie z zamiłowania do zdrabniania nazw wszystkiego wokół, lecz raczej z chęci nazywania rzeczy po imieniu i zadośćuczynieniu prawdzie. „Szwecja” ma rozmiary modlitewnika. I co tu więcej mówić - to ja już dłuższe maile piszę. Ale może taki już jej urok? Pakujemy ją do kieszeni, a potem, w dogodnej chwili, wyciągamy stojąc w kolejce, siedząc „na tronie”, lub przebywając w pracy, kiedy szef nie łypie na nas okiem. Może to o to chodzi.


Jak łatwo się domyślić - z takim rozmiarem to nie ma co liczyć na głębokie wgryzanie się w temat. Kraśko liznął tylko tematykę, ale zrobił to całkiem umiejętnie. Czyta się chętnie i przyjemnie, tylko że głód wiedzy doskwiera w czasie tego czytania. Bo chce się więcej i więcej, a tu strony umykają w tempie pędzącego pociągu TGV. I dlatego ta wycieczka po Szwecji, w którą zabiera nas autor, jest zdecydowanie za krótka. No nie jest to zdecydowanie kompendium wiedzy, tylko raczej skromny zapis pewnych szwedzkich ciekawostek. Sporo informacji o szwedzkiej monarchii, trochę historii, garstka interesujących faktów z życia Szwedów, szczypta zdjęć.


Duży plus dla autora za język. Jest on poprawny, ładny i przyzwoity. Taki, jakim wypadałoby się posługiwać w książce. Kolejny punkcik przyznaję Kraśce za namalowanie pozytywnego obrazu Szwedów i przedstawienie tego kraju w korzystnym świetle. Dość już mam marudzenia i narzekania na to, co jest obce i inne. A Szwedzi Kraśki to naród Eco-friendly, praktyczny, przyjemny, zaradny i życzliwy.


Dlaczego nie wypada pytać Lapończyka, ile posiada reniferów? Komu tak naprawdę zespół ABBA zadedykował piosenkę „Dancing Queen”? Czy szwedzki śledź może być bronią biologiczną i dlaczego zakazano wnoszenia go na pokład samolotów wielu linii lotniczych? Kto i dlaczego dobrowolnie godzi się na spanie w pomieszczeniach, w których jest kilka stopni na minusie? Jeśli interesują Was odpowiedzi na te pytania, to już wiecie, gdzie ich szukać.


Chętnie bym przeczytała pozostałe książeczki z tej serii, bo Kraśko opisuje wiele ciekawych krajów, ale prawdę powiedziawszy nie planuję wydawania na nie pieniędzy. Cena jest nawet przyzwoita [9.99 zł], ale preferuję jednak bardziej solidne publikacje.


___


Fotka jaka jest, każdy widzi. Lampa odmówiła współpracy. Można to jakoś samemu naprawić, czy trzeba lecieć po pomoc do specjalistów? [PS. Nie, nie wyłączyłam jej ;) Niby jest włączona, a nie działa. Gwarancja nie obowiązuje].

14 komentarzy:

  1. Taita chce zobaczyć Szwecję, Szwecję chcę zobaczyć i ja. Tymczasem zadowalam się szwedzkim kinem. Uwielbiam ich krasnale Tomte. Mam jedną pozycję Kraśki, ale jakoś nigdy się za nią nie zabrałam. Co jest na rzeczy z tymi śledziami?

    Pozdrawiam z nad kubeczka gorącej czekolady z ekstraktem migdałowym.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bo Szwecja fajna jest :) Może w tym roku wreszcie uda mi się tam polecieć.

    Moja droga, kiedy napisałam: "Jeśli interesują Was odpowiedzi na te pytania, to już wiecie, gdzie ich szukać.", miałam na myśli wspomnianą książkę, a nie mnie ;) Jak możesz wymagać ode mnie spoilerów? ;) Namawiasz mnie do grzechu.

    A co to za pozycja? Któraś z serii "Świat według reportera"?

    Gorąca czekolada o zapachu migdałów? Rozpieszczasz się, koleżanko.

    PS. Ale się zsynchronizowałyśmy. Ty buszowałaś u mnie na blogu, a ja u Ciebie :) Postanowiłam Cię odwiedzić przed snem. A tak w ogóle, to dziś wyjątkowo szybko zaktualizowały Ci się linki na blogu. Wiem, że nie zawsze się nimi sugerujesz, ale tak tylko wspominam na marginesie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja myślałam o tym, żeby polecieć w minionym grudniu. Nie poleciałam, gdzie chciałam. Kto wie, może do Szwecji nie miałabym złych przeczuć. Tymczasem planuję napad na inny, skandynawski kraj. Sa, sa, sa.

    Dobre grzeszenie nie jest złe;) No nie?;)

    Nie pamiętam, dostałam ją podczas wizyty biskupa, jak jeszcze uczyłam w szkole. Dawno to było, a ja już stara jestem;]

    Uhm, i to jak. Trzeba sobie osłodzić wieczór po pracy.

    P.S. Wierzysz w telepatię?;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja o grudniu nigdy nie myślałam, bo to taki miesiąc, w którym wolałabym zobaczyć jakąś górską miejscowość i bardzo wysokie góry, a nie Szwecję. Ją wolałabym zostawić sobie na lato. A skoro mowa o górach, to ostatnio strasznie mnie do nich ciągnie. Zaczytuję się więc odpowiednią literaturą, licząc że to uśmierzy moją tęsknotę. Na domiar złego Matka Przełożona leci w sobotę na tydzień na narty w cudne francuskie Alpy, a ja będę siedzieć w robocie. To nie fair. A tak obiecywała, że za rok zabierze mnie ze sobą. Myślisz, że powinnam jej życzyć połamania nóg? ;)

    Dobry plan z tym napadem na skandynawski kraj. Taka nieco opóźniona zemsta za najazdy wikingów ;) Zazdroszczę. I już teraz życzę Ci przystojnych Ragnarów na Twojej drodze ;)

    I kto to mówi? Masz szczęście, że biskup Cię nie słyszy :)

    Ale wstyd ;) Taki prezent i tyle lat leży nieprzeczytany [tak, próbuję Cię zawstydzić i "wjechać Ci na ambicję"]. Ja zawsze czytałam książki, które dostawałam.

    Każdy orze, jak może ;) Ja już nie potrzebuję osłodzenia, bo Połówek zaskoczył mnie po pracy taką ucztą dla podniebienia, że lepszej nie mogłabym sobie wymarzyć. A na deser dwa piękne bukiety tulipanów :) [do podziwiania, nie do jedzenia] ;)

    PS. Myślę, że jest możliwa. Nie raz i nie dwa miałam świetne jej przykłady.

    OdpowiedzUsuń
  5. Zależy o jakiej Szwecji piszemy. Miasta są dobre na zimną porę. W lato lepiej gdzieś pojechać na łono przyrody. Myślę, że powinnaś;)

    Czekaj, czekaj. Czy Ty pracujesz w zakonie?:D Wybacz moją niedyskrecję;)

    Muszą być przystojni. Nie ma innej mowy. Zamierzamy skorzystać z couchsurfingu, do tego powinni być dowcipni i mieć całe mnóstwo uroku osobistego;)

    Oj tam, teraz nie zagrozi mojej karierze;) U mnie na każdą książkę musi przyjść czas. Ja i wstyd? Chyba mnie jeszcze nie znasz:P

    Nie powiem jak mi się skojarzyła uczta dla podniebienia. Z jakiej okazji te tulipany? Co znowu ukryłaś? Wstydź się!

    OdpowiedzUsuń
  6. Szwecja jest ponoć fajna i przyjazna - moi znajomi byli kilka razy i sobie chwalą :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Tak też słyszałam. Nie omieszkam Was o tym poinformować, kiedy zrobię na nią nalot ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ojejku, ale żeś mnie rozbawiła tym komentarzem :) Wyobrażasz mnie sobie w zakonie? W ciągu tygodnia wszystkie zakonnice przeszłyby na Ciemną Stronę Mocy :)

    Uuu, "zamierzamy" :) Duet Rose i T. znów w akcji? :) Nigdy nie korzystałam z couchsurfingu, więc jak już trafisz na jakiegoś przystojnego i fajnego Ragnara, to daj namiary, to może i ja się skuszę ;)

    Prawdę powiedziawszy to też tak mam z tymi książkami. Czasami jakąś kupuję/dostaję i zanim się za nią zabiorę, upływa kilka(naście) miesięcy. A niekiedy czytam jakąś przez... cały rok. Tak na przykład było z "Grą o tron". Tyle pozytywnych recenzji dostała, a jakoś mnie nie zafascynowała. Skończyłam ją, choć zajęło mi to całą wieczność. Jakiś czas temu rozpoczęłam drugi tom, ale strasznie mnie znużył. Chyba nawet trzydziestu stron nie przeczytałam.

    No nie mów, że skojarzyła Ci się aż TAK!? Zniszczyłaś mi cały światopogląd. Teraz już nie będę mogła używać tego sformułowania. Kiedyś niewinne, od dziś będzie mi się kojarzyło tylko z Twoim skojarzeniem ;) Shame on you!

    Węszysz jak pies Pluto ;) Moja droga, nie zawsze wszystko ma drugie dno :) Z jakiej okazji tulipany? Z takiej, że bardzo lubię kwiaty, a one akurat pojawiły się w Lidlu i to tanio ;) Widzisz tu jakieś drugie dno? :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ciebie? Nie wiem, nie widziałam Cię, nie wiem czy nie gustujesz w sukienkach pensjonarki:D

    Czepiasz się strasznie koleżanko i widzisz coś czego nie ma. Zamierzamy ja i moja koleżanka i być może jej koleżanka Niemka. Jeju muszę Ci się tu publicznie tłumaczyć jak mała dziewuszka. Między mną i T. nigdy nic nie było i nie będzie. My zamierzamy skorzystać, myślałam o tej opcji w Irlandii, ale ze względu na różne zawirowania wyjazd nie dojdzie do skutku.

    Widzisz, widzisz. A mi się kazałaś wstydzić Ty bezwstydnico;) A u Ciebie też książki łapią kurz na półkach. No, no, no. Teraz powinnam Cię przełożyć przez kolano;)

    Aż tak:D Nie potrafię się wstydzić, w sensie raczej nigdy nie mam rumieńców, chociaż pewien czas temu udało się komuś zrobić na mnie takie wrażenie, że się zawstydziłam;)

    Ja też lubię kwiaty. Na pewno była jakaś okazja. Choćby ta niewinna rocznica. Przez cały czas bywania tutaj polubiłam Połówka i mam o nim coraz lepsze zdanie:D

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie gustuję. Nie mam w szafie żadnych sukienek. A nie, jednak mam. Jedną. Plażową.

    Czepiam się strasznie? Skoro tak to postrzegasz, niech Ci będzie. Napisałam w żartobliwym tonie: "Uuu, zamierzamy :) Duet Rose i T. znów w akcji? :)", nie zmuszałam Cię do pisania o czymś, o czym nie chcesz. Obiecuję jednak, że od dziś nie będę poruszać tego tematu. Tak tylko dla zamknięcia tematu, jako że nie zamierzam go już poruszać: nie możesz wypowiadać się w czymś imieniu. To, że Ty nic do niego nie czujesz, nie oznacza, że jego sympatia do Ciebie również ma charakter platoniczny.

    Tak, była okazja: tanie i ładne tulipany w sklepie. Chciałam je mieć, więc je dostałam. To wszystko. Rozwiązanie zagadki okazało się strasznie rozczarowujące.

    OdpowiedzUsuń
  11. Do zeszłego roku też nie miałam, ale jakoś tak jedna z moich koleżanek nosiła ciągle spódniczki i stwierdziłam, że to takie kobiece, więc ja też spróbuję.

    Wypowiadam się w swoim imieniu. Ja o czepianiu się też napisałam w żartobliwym tonie i sprostowałam, ale chyba miał zbyt pejoratywny wydźwięk.

    A tam rozczarowujące. Brak okazji też jest dobrą okazją, żeby komuś podarować kwiaty:)

    OdpowiedzUsuń
  12. Bo to jest kobiece, ale trzeba to lubić, dobrze się z tym czuć no i mieć ładne nogi, choć tym ostatnim nie każda z nas zawraca sobie głowę. Moja mama na przykład nosi tylko i wyłącznie spódnice.

    Uwielbiam kwiaty, więc to jeden z lepszych prezentów dla mnie. A z tym kupnem tulipanów, to miałam nosa - tamtego wieczoru mieliśmy niespodziewaną wizytę klientki Połówka. Jednymi z pierwszych słów, które wypowiedziała, gdy weszła do kuchni były: "Gorgeous flowers!". Przy okazji dostałam komplementy za ładnie urządzoną kuchnię. Może dla niektórych osób kupno kwiatów ciętych, to wyrzucanie pieniędzy w błoto, ale ja uważam, że kwiaty są wspaniałym elementem dekoracji. Wydawanie pieniędzy na wszelkiego rodzaju używki - to jest dla mnie marnotrawstwo.

    OdpowiedzUsuń
  13. Droga Taita, mam nadzieje ze wybierzesz się do Szwecji i ładnie nam ją opiszesz i tym samym zachęcisz i nas do odwiedzenia tego kraju. Na marginesie wspomnę ze dzięki Tobie już odwiedziliśmy Brukselską MiniEurope którą mój syn jest do tej pory zachwycony. Ostatnio sporo pisałaś o Szwajcarii to teraz pora na Szwecji, tylko trzeba będzie troszkę zmienić Tytuł Twojego Bloga ;) Pozdrawiam gorąco Joanna

    OdpowiedzUsuń
  14. Joanno! Ale się cieszę, że się odezwałaś :) Fajnie, że nadal tu zaglądasz.

    Szwajcarii poświęciłam sporo miejsca na blogu, bo spędziłam tam najlepsze wakacje w swoim życiu i ten kraj ma dla mnie ogromną wartość sentymentalną. Chciałam spisać jak najwięcej swoich wspomnień, by po kilku latach, kiedy już pamięć mi się nieco zatrze, z przyjemnością do nich powracać. Wszystko wskazuje, że będzie jeszcze jeden wpis o boskiej Szwajcarii, a potem przejdę do innych wyjazdów. Mam ogromne zaległości, a z biegiem czasu coraz trudniej je nadrobić.

    Szwecję odwiedzę z wielką radością. Mam nadzieję, że jeszcze w tym roku, najpóźniej w przyszłym.

    Jak miło czytać, że dotarliście do Mini Europy :) Czyżby to była wyprawa z okazji szóstych urodzin syna? Masz już pomysł na kolejną stolicę? Ja mam lata dziecięce już dawno za sobą, ale też mi się podobało w Mini Europie :) Zwłaszcza Wezuwiusz :) Mogłabym godzinami poddawać się jego wibracjom ;)

    A co do tytułu bloga, to głupi jest. Muszę chyba ogłosić jakiś przetarg wśród czytelników na nową, fajną nazwę ;)

    Trzymajcie się ciepło :)

    OdpowiedzUsuń