środa, 13 stycznia 2016

Obrazkowe podsumowanie 2015 roku

Zgodnie z obietnicą, a także z nie tak dawno zapoczątkowaną tradycją, zamieszczam dziś wybrane zdjęcia z 2015 roku. Jedne lepsze, inne gorsze. Jak widać po niektórych z nich - mojej lampy w aparacie nadal nie udało się wskrzesić. Wycieczka do stolicy, odbyta specjalnie dla polecanego sklepu fotograficznego, nie przyniosła pomyślnego rozwiązania i aparat nie poszedł pod nóż. Pech chciał, że ich specjalista od Nikonów zmarł, więc nie mieli nikogo, kto mógłby zająć się sprzętem na miejscu. Wysyłanie aparatu do UK w celu wyceny ewentualnej naprawy mnie nie bawi, podobnie zresztą jak kupno lampy błyskowej, która swoją drogą wcale taka tania nie jest. Zamiast reanimować gruchota, chyba jednak wolę trochę dołożyć i nabyć nowy aparat. Nie popisały się Japońcyki w przypadku mojego aparatu, nie popisały ;) Nikon trochę mnie rozczarował. Nie wiem, czy nie czas powrócić do Canona - mam nadal dwa aparaty tej marki i ciągle działają, mimo że jeden z nich pamięta czasy, kiedy po Ziemi chodziły dinozaury.


W 2015 roku znacznie powiększyła się nam kolekcja planszówek. Do "7 cudów świata" nadal nie mogę się przekonać, ale za to "Osadnicy z Catanu" wymiatają. "Carcassonne" daje radę, choć to dość krótka gra i wielkich emocji nie gwarantuje.


A tu "Scrabble". Wielkanoc upłynęła pod ich znakiem.


Gdyby szukali ochotników do jedzenia, to ja już się zgłaszam ;)


To był jeden z tych zwyczajnych, leniwych niedzielnych poranków. Książka super, ale jako że ma rozmiary cegły i naszpikowana jest mnóstwem ciekawych informacji, to jej czytanie idzie mi dość powoli.


Bo życie to nie tylko słońce. Czasami mam wrażenie, że tęcza to irlandzki wynalazek. Nie zliczę, ile razy widziałam ją w tym roku.


Kocia mama dorobiła się spersonalizowanej poduszki :) W rzeczywistości jest dużo ładniejsza niż na zdjęciu, snieżnobiała. PS. Dobra rada na przyszłość: nazywajcie swoje koty tak, żeby nie trzeba było cenzurować ich imienia przed publikacją ;)


Jeśli nie chcesz mojej zguby, kwiaty kup mi, luby ;) Hiacynty i tulipany to jedne z moich ulubionych kwiatków. Ale tak naprawdę należę do tych osób, którym można dać jakikolwiek bukiet, nawet ostów, a one i tak będą się cieszyć ;)


Tęsknię za latem i możliwością czytania na świeżym powietrzu w ogródku.


Jej wysokość hortensja. Piękna i dostojna. Na nowo odkryłam urok tych krzewów. Przypominają mi mój pobyt we Francji sprzed ponad 10 lat. Swoją drogą, brakuje mi w mojej mieścinie jakiejś giełdy kwiatowej.


1000 kawałków, 2-3 wieczory pracy w tandemie. Satysfakcja nie do opisania.


W żadnym innym roku nie odwiedziłam tylu plaż, ile w 2015. Ktoś Ci opowiadał, że w Irlandii nie ma piaszczystych plaż? Wybacz mu, bo nie wiedział, co czynił.


Nie ma lata bez plażowania!


Stary człowiek i morze ;)



Beztroskie chwile na plaży. Jedne z moich ulubionych wspomnień z minionego roku :) Kilkaset przejechanych kilometrów i piknik na plaży... w deszczu. Tego się nie zapomina :) Prawie jak Słoneczny Patrol ;)


Wreszcie nauczyłam się pozbywać książek, których już nie potrzebuję. Te akurat powędrowały do miejscowej biblioteki. Pani bibliotekarka oniemiała z wrażenia: "wyglądają jak nowe!"


W 2015 nie tylko docierałam do nowych miejsc, odwiedzałam też te stare. Były leśne wędrówki...... a także ruiny. Dużo ruin.



Okrągłe wieże - nieoficjalny symbol Irlandii. Na całej wyspie jest ich kilkadziesiąt. Przypuszcza się, że oprócz pełnienia roli dzwonnic, służyły także jako skarbiec oraz schronienie w przypadku najazdów.


Jak miło, że na wyspie są jeszcze darmowe zamki do zwiedzania.


Kto chce (w) dynię? ;) Halloween nie do końca do mnie przemawia, ale zwyczajowi rzeźbienia dyni zdecydowanie mówię TAK.


Boże Narodzenie było wyjątkowo bezstresowe w tym roku. Nie bez znaczenia pozostał tu fakt, że wszystkie prezenty zgromadziłam na długo przed nim. Dzięki tegorocznym wyprzedażom udało mi się kupić kilka prezentów dla bliskich. Tylko najchętniej już teraz bym je rozdała, a nie czekała na specjalną okazję...


22 komentarze:

  1. Cudnie :) Mam nadzieję, że ten rok będzie dla Ciebie równie owocny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Tęcza wynalazkiem Irlandii :) - toż to jak strzał w dziesiątkę! Ja też widziałam ich bez liku i tych pojedynczych i podwójnych...
    Nasi znajomi pewnie pojechali do PL i stwierdzili, że jednak słabo mamy z plażami, bo oni zaliczyli dwie, w większosci kamienisto-skaliste, niestety; ale masz rację, tych piaszczystych, przepięknych jest całe mnóstwo.
    Trudno było rozstawać się z książkami?

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie wierze ze ktos moglby powiedziec ze w Irlandii nie ma piaszczystych plaz :) Owszem, jest zatrzesienie, sa piekne i przewaznie puste. Ja to mam w ogole swoja prywatna mini plaze ktora odkrylam gleboko schowana w gorach Wicklow, przy rzeczce.

    OdpowiedzUsuń
  4. fajne takie podsumowanie obrazkowe tym bardziej, że większość zdjęć nie publikowana (chyba ?)

    Osadnikom z Catanu muszę się przyjrzeć jako fan planszówek,
    Zgłaszający się kot bezkonkurencyjnie jak dla mnie wygrał konkurs na foto roku,
    Ksywka też mnie kusi żeby dopytać no ale jak zamazałaś pewnie nie zdradzisz jak go przezywacie :D
    Stulecie detektywów - co to za napój ????
    Puzzle też kiedyś namiętnie układałam ale jakoś teraz nie mam wolnego stolika ;D

    OdpowiedzUsuń
  5. Ha! I znowu potwierdzasz, żeś słusznie została nazwana Sokole Oko :) Praktycznie wszystkie fotki są nowe, tzn. jeszcze ich tu nie publikowałam. Ideą tego wpisu było pokazanie Wam zdjęć, których jeszcze nie widzieliście.

    Polecam Ci tą grę i mam nadzieję, że przypadnie Wam do gustu, jeśli się na nią zdecydujecie. Ta, którą widzisz na zdjęciu to wersja podstawowa/główna. Można do niej dokupić rozszerzenia. My mamy jeszcze dwa dodatki "Żeglarze": http://galakta.pl/gry/gry-planszowe/osadnicy-z-catanu/osadnicy-z-catanu-zeglarze/ i "Miasta i rycerze": http://galakta.pl/gry/gry-planszowe/osadnicy-z-catanu/osadnicy-z-catanu-miasta-i-rycerze/ To jest chyba nasza najczęściej używana gra. Podoba się zarówno dorosłym jak i dzieciom, a dokładniej mówiąc - nastolatkom.

    Tak naprawdę imię kotki nie jest wielką tajemnicą - napiszę Ci o nim i jego genezie w mailu. Daj mi tylko trochę czasu. Prawdopodobnie dopiero w weekend się za niego zabiorę, zatem uzbrój się w cierpliwość :)

    Zdjęcie robiłam kilka miesięcy temu, więc mogę się mylić co do napoju, ale prawie na 100% jestem pewna, że to smoothie domowej roboty: banan, kiwi + maślanka ewentualnie kefir.

    A żebyś wiedziała, że do takich puzzli trzeba mieć dużo miejsca.

    OdpowiedzUsuń
  6. Uwierz, że niektórzy rozpowiadają takie głupoty. Wiesz, jak to działa: przyleci taka osoba do Irlandii, zobaczy ze dwie kamieniste plaże, a potem wraca do Polski i rozpowiada wszystkim, że u nas to tylko kamień na kamieniu. Ja osobiście nigdzie nie widziałam tak pięknych [i jak słusznie zauważyłaś: pustych] plaż.

    Inchavore beach - jeśli to o niej piszesz - jest osobliwością samą w sobie i faktycznie ciężko tam o tłumy. Zupełnie inaczej jest z Brittas Bay [skoro mowa o Wicklow].

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie ma innej możliwości - tęcza jest irlandzkim wynalazkiem, tak samo zresztą jak Leprechaun ;) A przecież wiadomo, że jego skarb leży na drugim krańcu tęczy ;) Udało mi się kiedyś sfotografować podwójną tęczę nad naszym osiedlem. Urocze zjawisko :)

    Ja się cieszę, że irlandzki klimat nie przypomina śródziemnomorskiego, bo te tutejsze złociste plaże byłyby oblegane przez turystów z wszystkich stron świata, a wybrzeże przypominałoby obsadzone hotelami Costa Brava albo Costa del Sol.

    Kiedyś nie wyobrażałam sobie pozbycia się książek. Dotarłam jednak do takiego momentu, kiedy zwyczajnie zaczęło mi na nie brakować miejsca. Mam w domu trzy regały zapełnione książkami, a oprócz tego sporo z nich poupychałam do pudeł pod łóżkiem. Ponieważ jednak nadal nie mogę sobie odmówić przyjemności kupowania nowych książek [czasami też je dostajemy], to musiałam pozbyć się części starych. Część z nich w ogóle mi się nie podobała [np. "All He Ever Wanted" Shreve, "It Means Mischief" Thompson, "The Snapper" Doyle'a...], część była fajna ["The Da Vinci Code", "The Shadow of the Wind"], ale domyślałam się, że pewnie już do nich nie wrócę, dlatego zdecydowałam się je oddać. Generalnie nie było tak źle. Nie żałuję, że się ich pozbyłam.

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja mam nadzieję, że będzie jednak lepszy niż poprzedni. Albo co najmniej tak dobry jak 2015 :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Nozka wystajaca z drapaka the best!
    Piekne zdjecia,miejsca i wspomnienia,tez uwielbiam spedzac tak czas,mam nadzieje ze w tym roku czesciej bede ruszac d...z domu;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Fota kociej łapy genialna! XD
    Wszystkie zamki fantastyczne, generalnie jara mnie ten temat ;)
    Jestem zwolenniczką Canona zdecydowanie. Mając styczność z dwoma aparatami Nikona, poszłam w ślady marki, która obecnie wprawia mnie w mega zadowolenie z jakości zdjęć. :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Oj nie, pisze o takiej 2 metry na dwa o ktorej nikt nie wie :) Moj chlopak odkryl lazac po polu bez celu ;) trzeba isc przez chaszcze i pola i nagle pojawia sie rzeczka i mini plaza. I wydry sie tam bawia.

    OdpowiedzUsuń
  12. To już nie wiem, o jakiej mowa. Jak udowodnił Twój C: bezcelowe robienie czegoś czasami się na coś przydaje :)

    OdpowiedzUsuń
  13. A ja nawet nie wiem, który to był kot i nie mogę mu pogratulować furory, jaką zrobił ;)

    A mnie diabeł chyba podkusił, żeby kupić lustrzankę Nikona, tym bardziej, że wcześniej korzystałam z kompaktowych aparatów Canona i nigdy nie miałam żadnych problemów. No cóż. Jak to mówią: nie miała baba kłopotu, kupiła sobie prosię Nikona ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Nie spodziewałabym się innego komentarza od takiej kociary jak Ty ;) To tak a propos pierwszego zdania :)

    Ja mam identyczną nadzieję. Z tym ruszaniem to jednak trochę jeszcze poczekam, bo póki co, warunki atmosferyczne nie sprzyjają. A dziś po raz pierwszy spadł u nas śnieg :) To znaczy w nocy musiał spaść, bo jak rano wstałam do pracy, to trzeba było odśnieżyć auto [już zapomniałam, jak tego nie lubię] i włączyć podgrzewanie foteli.

    OdpowiedzUsuń
  15. Ano do zdjęć mam oko :) ale poza tym Twój styl blogowy raczej rzadko pozwala na wrzucanie prywatnych domowych zdjęć. Najczęściej to są zdjęcia z podróży więc nie bardzo miałaś jak je wcześniej pokazać :)

    Super te linki co podałaś. Już sobie zobaczyłam co i jak. Tylko nie wiem czy Ci Osadnicy nie są zbyt skomplikowaną grą ... hmmm. I widzę, że są dwie wersje z drewnianymi i plastikowymi domami. Pomyślę.

    Ja mam ciągle tyły, dziś muszę przysiąść nad angielskim bo jutro kartkówka ... ehhhh te weekendy tak prędko przelatują.

    Połączenie owoców z maślanką mnie lekko przeraża. Nie znam takiego napoju ... :D

    U mnie puzzle to tylko na podłodze jak coś

    OdpowiedzUsuń
  16. No co Ty, Osadnicy skomplikowani? W życiu! Prościzna ;) Przynajmniej ta podstawowa wersja i dodatek "Żeglarze". W "Miasta i rycerzy" jeszcze nie mieliśmy okazji zagrać. Nawet dzieci szybko łapią zasady. Być może opis lub zasady gry wydają się skomplikowane, ale jestem PEWNA, że po pierwszej próbnej partyjce grałabyś jak stary wyga ;) My mamy plastikowe figurki do Osadników - dobrze się sprawują. Nie mieliśmy żadnych problemów z nimi.

    A co teraz przerabiacie z angielskiego? Fajnie, że masz pod ręką darmowego korepetytora w domu w postaci małża ;)

    Dla mnie nie ma w nim nic przerażającego :) Koktajl był super i lubiłam sobie go robić na śniadanie.

    Na podłodze? O jeżu! Ja chyba bym nie dała rady w ten sposób układać. My zawsze robimy je na stole. Mamy taki specjalny pokrowiec na tysiąc puzzli i on znacznie ułatwia pracę - puzzle można w każdym momencie ściągnąć ze stołu, a nawet schować do pokrowca, jeśli znudziło się nam układanie. A potem powrócić do nich za jakiś czas bez potrzeby zaczynania od nowa. Dokładnie tak wygląda: http://www.simplepastimes.com/pd-ravensburger-puzzle-store.cfm https://www.ravensburger.com/us/shop/2d-puzzles/puzzle-accessories/puzzle-store-17948/index.html
    A tu filmik: https://www.youtube.com/watch?v=IuYI3aBy878

    O, jeszcze coś takiego znalazłam. Też całkiem ciekawe rozwiązanie: https://www.youtube.com/watch?v=ajCBZ0ZM-XQ

    OdpowiedzUsuń
  17. Tej książki Shreve jeszcze nie dopadłam, mówisz, że ci się nie podobała? A czytałaś jej inne powieści? Niekórzy opiniują, że nie są warte dotknięcia okładki, ale przeczytałam kilka i autorka jakoś urzekłą mnie klimatem, i tym, że zakończenia są otwarte, pełne domysłów. I choć czasem mnie to irytuje, bo wolałabym znać taki ostateczny koniec(nawet niekoniecznie po mojej myśli), to wciąż poszukuję kolejnych tomów.
    Ja mam wielki problem z rozstawaniem się z książkami, bo w głowie jest jeszcze myśl - dziewczyny - i to dla nich trzymam niektóre serie, ale będę musiała gdzieś je upchać, bo u nas też już deficyt miejsca!

    OdpowiedzUsuń
  18. Nie czytałam innych i prawdę powiedziawszy nie mam w planie na najbliższą przyszłość. Przeważnie jest tak, że jak mnie zniechęci jakiś autor, to się trzymam od niego z daleka. Tak było np. ze "Złą godziną" G.G. Marqueza, z "Cesarzem" Kapuścińskiego... Być może inne książki przypadłyby mi do gustu, ale mam tyle różnych sprawdzonych autorów i tematyk do czytania, że boję się sprawdzać ;)

    OdpowiedzUsuń
  19. Super blog, widzę, że nawet centrum handlowe mamy wspólne :D A co do piaszczystych plaż.. to jest ich tu multum, chociaż póki co staram się każdą zwiedzić w Galway i okolicach :)

    OdpowiedzUsuń
  20. Witaj, Orchid :) Dzięki za miłe słowa.

    Generalnie nie przepadam za centrami handlowymi, te dublińskie za bardzo mnie męczą, ale to nawet lubię. Cieszy mnie pojawienie się w nim TK Maxx i Starbucks.

    Kocham irlandzkie plaże. Żałuję tylko, że moje ulubione znajdują się tak daleko ode mnie.

    Trzymaj się ciepło :)

    OdpowiedzUsuń
  21. Cześć!

    Kończy nas się już pierwszy miesiąc nowego roku, więc pora najwyższa aby się pod tym fajnym wpisem odezwać :) Od początku:

    Gry Planszowe. Zaciekawiłaś mnie tymi grami. 3 ,,podróżnicze''? Z dziećmi (7 lat) któraś by się nadawała? Również sprawiliśmy sobie ciekawą grę, która u mojego szwagra w domu (tego od podróży wspólnych) robi od jakiegoś czasu furorę. SABOTAŻYSTA nie jest grą planszową a karcianą. Wciągająca, z różnymi zwrotami akcji, najlepiej dla 3 lub więcej osób, choć we 2 też można. Wygugluj sobie, myślę, że by Was zainteresowała :)

    Zauważyłem też Scrabble? Super gra, ale to nie trzeba nikomu mówić. W Polsce, te ponad 10 lat temu grałem często, później umarło niestety. Mamy teraz takie małe, kieszonkowe, podróżnicze Scrabble, ale wstyd przyznać, od kupienia (ponad 2 lata temu) jeszcze nie zagraliśmy...

    To jak kotka się nazywa, skoro trzeba był aż zamazać? Nasz pies wabi się Sam Mostown (arystokrata :))), w skrócie Sami. Ma też drugie imię wymyślone przez naszego małego synka – Ła Ła (od szczekania). Reaguje na oba :)

    Mówisz, że lubisz kwiaty? Wszelkiego rodzaju? A jak się zapatrujesz na bukiety z chryzantem, które można czasem/regularnie spotkać w Tesco? :)

    Ha! Puzzle x 1000 :) Męczyła się z tym swego czasu moja żonka. Nie dla mnie takie atrakcje, chyba nie mam odpowiedniej cierpliwości. Ja bym mógł takie dla dzieci – max. 100 :) Oprawiliście sobie te puzzle w jakąś ramkę?

    Plaże w 2015? Ja byłem na aż 4 :) Wy pewnie 4 za jednym zamachem zrobiliście? :)

    Pozbyłaś się aż tylu książek?? Kurcze, ja bym nie potrafił. Żal mi oddawać. Chyba jestem zbieraczem :)) Wydaje mi się, że zawsze może mi się w przyszłości przydać, że do książek wrócę, że może którąś powtórnie przeczytam? W tym momencie swojego życia nie ciągnie mnie do czytania raz jeszcze tych samych książek ale kto wie co się wydarzy? Ty czytasz te same książki?

    Darmowych zamków Ci pod dostatkiem! Zapewne z 80% jest darmowych, tylko pewnie w mniejszym lub większym stopniu zdezelowania. Takie i takie są fajne, prawie wszystkie mają klimat, każdy ma coś fajnego w sobie.

    pozdrowionka!

    OdpowiedzUsuń
  22. Witaj, Ćwirku :) Wielkie dzięki za długaśny komentarz :) Wybacz, że odpowiadam z opóźnieniem. Wczoraj wieczorem, po opublikowaniu nowego wpisu, już nie miałam siły tego zrobić.

    Z tych trzech gier, to jedynie Carcasonne mogłaby się nadawać, bo przeznaczona jest dla dzieci w wieku 8+. Wydaje mi się, że "7 cudów świata" mogłoby przerosnąć Victorię, trochę skomplikowana gra dla takiego dziecka. Sama za nią nie przepadam. Może jak pogram w nią dłużej, to zmienię zdanie. Uczciwie jednak przyznaję, że baaardzo rzadko z niej korzystamy. Chyba tylko dwa razy zagraliśmy w nią, odkąd ją mamy.

    Dzięki za polecenie. Ten Sabotażysta chyba już obił mi się o uszy, zainteresuję się nim :) Dużo dobrego słyszałam też o Szeryfie z Nottingham, nawet ją sprawdzałam w zeszłym tygodniu. Zapowiada się ciekawie.

    Fajnie nazwaliście Waszego psiaka. Nasza kicia ma bardzo oryginalne imię, napiszę Ci kiedyś o nim w mailu. Wolałabym nie robić tego w publicznym wątku.

    Co do kwiatów - TAK. Bardzo je lubię, praktycznie wszystkie i nie wyobrażam sobie nie mieć żądnego w domu albo w ogrodzie. Jeden flakon potrafi dodać domowemu wnętrzu ciepła i urody.

    Kiedyś, za czasów Polski, chryzantemy kojarzyły mi się tylko i wyłącznie jako kwiaty cmentarne, kupowane z okazji Dnia Wszystkich Świętych. Dziś już nie mam takich skojarzeń. Zdarzało się, że same chryzantemy, albo jako część składowa bukietu różnych kwiatów, lądowały u mnie w domu we flakonie. Oczywiście są kwiaty, które lubię bardziej, ale generalnie cieszą mnie wszystkie bukiety.

    Układanie takich puzzli zajmuje sporo czasu. Muszę mieć do tego natchnienie. W ostatnich latach ułożyliśmy tylko trzy obrazy. Takie dla dzieci, po 100 kawałków, układam znacznie częściej. Nie oprawialiśmy ich w ramki, wylądowały w specjalnym pokrowcu na puzzle [jako ułożona całość, bo jakoś nie mogłam zaprzepaścić tyle godzin wysiłku i zburzyć tę mizerną konstrukcję] ;)

    O, tak, prawda. Tylko w czasie jednego wyjazdu do Mayo odwiedziliśmy ponad pięć plaż :) Takie już moje zboczenie ;) Nigdy nie miałam morza ani oceanu na wyciągnięcie ręki, więc teraz nadrabiam zaległości.

    Może i Ty kiedyś "dorośniesz" do pozbywania się książek. Kiedyś wydawało mi się, że żadnej bym nie oddała, a teraz robię to bez większego problemu. Rzecz jasna, część sobie zatrzymuję, ale to głównie takie pozycje, do których wiem, że będę jeszcze wracać [rzadko to robię, głównie dlatego, że przeważnie mam stos innych książek, które dopominają się o moją uwagę]. Całą resztę oceniam bardzo surowo i realistycznie. Wydaje mi się, że więcej pożytku zrobię oddając je na dobry cel np. do charity shopu, SPCA, czy biblioteki, niż trzymając je w domu.

    OdpowiedzUsuń