czwartek, 11 sierpnia 2022

Baby, it's HOT outside!

Kiedy tak czytam mój ostatni wpis na blogu, mam wrażenie, że upłynęła od niego cała wieczność - że sytuacja, którą opisywałam, miała miejsce w zupełnie innej rzeczywistości. W zupełnie innych latach.

Czuję się przez to nieco zobowiązana do sprostowania moich zapisków, bo można by odnieść wrażenie, że ze wspomnianego wpisu wyłania się obraz nędzy i rozpaczy: listopadowy ziąb, melancholijna szaruga i strugi rzęsistego deszczu. A prawda jest zupełnie inna.

Jest jedenasty dzień sierpnia, a ja nie widziałam deszczu od dobrych dziesięciu dni.

Wszystko wskazuje na to, że lato nie powiedziało jeszcze ostatniego słowa i nie ma zamiaru dać się zdetronizować jesieni. Wygląda to trochę tak, jakby honor lata został niebezpiecznie naruszony. Te wszystkie utyskiwania na to jakie brzydkie, jakie kiepskie, jakie chłodne zaowocowały butnym: "co, że niby ja nie potrafię?! Potrzymajcie mi tylko piwo!"

A zatem, jako Wasza osobista pogodynka, donoszę Wam, że irlandzkie lato też POTRAFI.

(czy ktoś tu coś mówił o jakimś zimnym piwie, które trzeba "potrzymać"? Jakby co - zgłaszam się na ochotnika!)

A jak się to objawia? Następująco: termometr wskazuje 29 stopni na zewnątrz i tylko niewiele mniej wewnątrz. To jeden z tych dni pod tytułem "quiet day at the office", więc korzystając z tego, że Boss kazał mi się oszczędzać, kończę pracę jakieś pół godziny wcześniej i z ulgą wracam do domu.

Idę pod prysznic. Maksymalnie odkręcam kurek z ZIMNĄ wodą i myślę sobie: "dlaczego ta woda jest taka CIEPŁA?!". Dopiero po kilku dobrych minutach udaje mi się odpowiednio schłodzić.

Jako samozwańcza księżniczka (a raczej dzidzia-piernik) zakładam na siebie pudroworóżową falbaniastą sukienkę, darując sobie jakąkolwiek bieliznę, a niedługo później i tak mam wrażenie, że mam na sobie o jedną warstwę za dużo. Mokre włosy spływające mi po plecach przynoszą tylko chwilową ulgę. Wkrótce i one przybierają temperaturę rozgrzanych pleców i bardziej grzeją, niż schładzają.

Do łóżka kładę się nago, a w nocy i tak wiję się jak piskorz. Śpię, jakbym miała ciężkie grzechy na sumieniu i śmierć miliona niewiniątek.

W czasie snu przemierzam długie kilometry w nadziei znalezienia chłodnego skrawka materiału. Rano zaś - tu nie ma żadnego zaskoczenia - czuję się, jakbym właśnie wróciła z pracy w kamieniołomach, a nie wybudziła się z siedmiogodzinnego snu. Nawet dziwne, że nie dokuczają mi zakwasy i nie bolą łydki.

W ciągu dnia przemykam zaciemnionymi alejkami i zaułkami niczym parszywy oprych, a kiedy nadchodzi wieczór, wypełzam ze swojej nory pod jego błogą osłoną.

Gdzieś tam z tyłu głowy ciągle mam optymistyczne "no feeling is final", nic nie trwa wiecznie, z lubością korzystam więc z przyjemnych i ciepłych wieczorów. Słońce już wtedy nie dokucza, a ciepłe powietrze zamiast parzyć, miło otula. Jeszcze zatęsknię za kolacjami al fresco.

I tylko malowanie płotu musi jeszcze troszeczkę poczekać na swój finał. I na nieco niższe temperatury. Jedno jest jednak pewne - mój niespokojny duch, tak bardzo pragnący zmian, ma już dość tego czyszczenia desek i ich malowania. Na kilka kolejnych lat już mu wystarczy. Namachałam się pędzlem więcej niż Picasso przez całe swoje życie!

No cóż, cierp ciało, jakżeś chciało!

W ten bardzo ciepły sierpniowy wieczór żegnam się z Wami - jakże adekwatnymi! - słowami Lany Del Ray: "Take off, take off all your clothes, take off..."

36 komentarzy:

  1. Uff, jak gorąco... Nie mogło tak być, kiedy miałem urlop? Ale już słyszałem zapowiedzi, że najbliższy dzień wolny od pracy, czyli niedziela, będzie ponownie deszczowy. To ja chciałbym wiedzieć, czy Murphy stworzył swoje prawa czy jednak tylko je odkrył? Tak czy tak uprzykrzył życie wielu ludziom. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiadają, że w życiu można mieć wszystko, ale nie wszystko w tym samym czasie ;) Nie możesz więc za dużo wymagać: albo urlop, albo upały ;) Poza tym i tak miałeś fajny urlop!

      W południe żar leje się z nieba, ale za to jakie wieczory przyjemne :) Chyba zaczynam się przyzwyczajać do tych wysokich temperatur, bo dziś w czasie wieczornego relaksu w ogrodzie (ponownie odziana tylko w cienką sukienkę) stwierdziłam, że... mogłoby nawet być ciut cieplej! ;)

      A co do weekendu, to u mnie w sobotę ma być 30 stopni, w niedzielę 27, a do tego burza! Trochę deszczu na pewno nie zaszkodzi, bo już są gadki o wyczerpujących się zapasach wody (nic dziwnego, kiedy co drugi sąsiad ma wielki basen w ogrodzie). Nie miałabym nic przeciwko, by deszcz nieco mnie wyręczył w podlewaniu roślin, bo już nie nadążam :)

      Usuń
  2. nooooo proszę ponarzekała i od razu się poprawiła pogoda :D

    Znowu bez zdjęć. Składam zażalenie.

    Ja będę mieć cycki do pasa bo odkąd siedzę w domu wypuszczam je na wolność i zapewne mi opadną :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A mówią, że narzekanie to zło :)

      Dostaniesz zdjęcia na maila, nie marudź ;) Już nawet kilka zrobiłam z myślą o Tobie :) Muszę jeszcze tylko dokończyć ten cholerny płot, nanieść gdzieniegdzie poprawki i będę najszczęśliwszą osobą na świecie. Nie miała baba problemu, to sobie wymyśliła malowanie ogrodzenia!

      Grawitacji nie oszukasz, wszystko kiedyś opada ;) A chodzenie bez stanika jest takie przyjemne :) Najchętniej w ogóle bym go nie zakładała, ale do pracy jednak muszę, bo tam pełnokrwisty chłop jest, więc tak jakby nie wypada ;) Gdybym miała w niej tylko koleżanki o takich samych jak nasze poglądy, to bym się pewnie nie krępowała ;)

      Usuń
    2. od każdej reguły są wyjątki :D

      Nooooo to mnie być może usatysfakcjonuje :D

      Nie no do pracy bez uprzęży nie da rady :)

      Usuń
    3. No ja liczę właśnie na to, że Cię usatysfakcjonuję i że przy okazji zostanę rozgrzeszona ze swojej nieobecności/lenistwa blogowego. A także z uśmiercenia wrzosów :)

      Poćwicz cnotę cierpliwości - jeśli wszystko pójdzie dobrze, to następny wpis będzie podróżniczy i tam będziesz miała te swoje zdjęcia :) Jak być może pamiętasz, jeszcze nie pokazałam Wam tutaj tej wyspy, do której płynęliśmy promem i po której biegaliśmy jak stado zagubionych owiec bez swojego pasterza (mapy, którą Połówek wytrzepał z tylnej kieszeni!) Jednak przez ten upał i malowanie nie miałam czasu i weny, żeby usiąść nad tą relacją.

      Usuń
  3. Ja tam z samymi chłopami pracuję (wcześniej z kobietami) i jak żyję stanika nie włożyłem. Więc to żaden argument. I przyznaję, chodzenie bez stanika jest przyjemne. ;)

    Polly, do pasa?! Nie może być. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zielaku z chłopami czy z babami jakbyś nosił stanik byłbyś dziwolągiem :D

      Może, może ... w pewnym wieku stanik działa jak niezbędne rusztowanie :D

      Usuń
    2. I z kim Ci się lepiej współpracowało, Zielaku? :) A teraz się uczciwie przyznaj, gdybyś pracował również (albo tylko) z kobietami bez biustonoszy, to... nie uciekałoby Ci czasem oko? :) Nie śniłbyś o "niebieskich migdałach" zamiast skupiać się na pracy? ;)

      Do pasa to pół biedy, ważne, żeby o kolana się nie obijały, albo żeby się o nie nie potykać ;)

      Usuń
    3. do pasa mają bliżej ale potem kto wie ;) chociaż nieeee no nie mam aż takich ogromnych do kolan się nie naciągną :D

      Usuń
    4. coś mnie nie zalogowało może przez te cycki :D

      Usuń
  4. Pracowałem w różnorodnych konfiguracjach. W finansach z samymi kobietami, w rozlewni płynów i w kuchniach w obsadzie mieszanej, na statku tylko męska obsada i obecnie też sami faceci. Hmmm... Nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Raz, że każda praca była w innym czasie i inaczej pracowało się mając lat szesnaście czy osiemnaście a inaczej mając trzydzieści czy obecnie pięćdziesiąt plus. Jak to zauważył klasyk, w każdej opcji były plusy dodatnie i plusy ujemne.
    Uciekałoby. Oj, tak. Toż i teraz, kiedy klientka w mocno letnim stroju stoi za plecami kiedy naprawiam oponę, praca staje się niebezpieczna i o wypadek łatwo. ;)
    Ale tak sobie właśnie pomyślałem, że uwarunkowania kulturowe w naszej części świata pozwalają mężczyznom obnażać tors, natomiast kobietom narzucają skromność. A jak człowiek spojrzy na prawo i lewo, to powinno być tutaj jakieś równouprawnienie. I może zakrywanie piersi należy uzależnić od rozmiaru lub wieku a nie od płci bo widuję czasem przedstawicieli płci brzydszej z rozmiarem sięgającym miseczki C.
    Ha, ha, ha!!! Polly, nic się nie martw. Jak osiągną odpowiednią długość, będziesz na plecy zarzucać jak plecaczek. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Praca na statku! Właśnie przypomniałeś mi, że chciałabym kiedyś w życiu popracować dla Boyana Slata! Widzę, że z niejednego pieca chleb jadłeś :) Masz rację, kiedy jest się nastolatkiem zupełnie inaczej spogląda się na pewne sprawy.

      Dziękuje za szczerość :)) Ależ to wspaniały znak - znak, że nie cierpisz na uwiąd starczy ;) Tylko się cieszyć, Zielaku :) Cieszę się, że należysz do prawdomównych osób, a nie do tych, które intensywnie próbują przekonać innych, że odkąd są ze swoim "misiem" albo swoją "myszką" (jak ja nie cierpię tego określenia, dobrze, że nikt mnie tak nie nazywa!), to nie dostrzegają już walorów płci przeciwnej. Moim skromnym zdaniem ludzką rzeczą jest sobie popatrzeć i popodziwiać, ale to przecież nie musi prowadzić od razu do zdrady.

      Pewnie nie pisałeś tego serio, ale skoro poruszyłeś już ten temat, to zdecydowanie nie jestem za takim rodzajem uprawnienia - co więcej, uważam je za totalnie absurdalne. Kobiecie piersi są typowo seksualnymi częściami ciała, dla wielu mężczyzn najbardziej powabnymi, jeśli chodzi o aparycję, i nie wyobrażam sobie, by kobiety miały chodzić z odkrytą klatką piersiową po ulicy. Takie coś może przejść w dzikim "afrykańskim buszu", ale nie w cywilizowanej Europie.

      Gdybyś miał córkę, nie przeszkadzałoby Ci, że chodzi z odkrytymi piersiami i eksponuje je na widok publiczny? Widok mężczyzn z odkrytymi torsami to inna sprawa - nie czuję się poszkodowana, że oni mogą tak paradować, a ja nie. Wręcz przeciwnie :)) Cieszę się, że mam na czym oko zawiesić ;) Męskie torsy, jakkolwiek atrakcyjne, nie są same w sobie stymulujące seksualnie, kobiece - wprost przeciwnie. Biorąc pod uwagę realia, w jakich żyjemy, to już widzę te tłumaczenia predatorów seksualnych - "no ale przecież szła ulicą z odkrytymi cyckami, prosiła się o to!, skoro już teraz krótsza spódniczka, szpilki i głębszy dekolt są zaproszeniem do gwałtu.

      Ciekawa dyskusja nam tu wyszła :))

      Usuń
    2. Córka? Widok publiczny? Jeśli tak na to spojrzeć to... Masz rację. Na ulicy, w terenie zabudowanym zdecydowanie nie popieram. Choć Twój pomysł w ogólnych zarysach mógłby spodobać się znacznej części męskiej połowy świata.
      Ja jednak miałem na myśli, że nawet na plaży, męskie torsy z biustem w rozmiarze B i więcej, powinny być zakryte. Tak jak kobiece. Bo jeśli plaża nie dopuszcza obecności kobiet bez górnej części bikini, to nie widzę powodu dla którego mężczyźni z "obfitym" biustem mieliby być uprzywilejowani. :D
      Popatrzeć... Popodziwiać... Tak, uważam, że to zdrowe. Nawet trochę pozazdrościć innym urody, kształtów, zdrowych włosów i skóry. Bo jeśli ktoś ma z tym problem, to niech nie wychodzi z domu w przestrzeń publiczną lub ubiera się w burki czy inne burkini na basen czy plażę. Wychodząc z domu, zgadzamy się na to żeby nas zauważano, oglądano a nawet oceniano. Choć głośne wyrażanie ocen negatywnych uważam za co najmniej nieuprzejme.
      "Jeśli nie możesz powiedzieć czegoś pozytywnego, nie odzywaj się w ogóle." powinien powiedzieć ktoś mądry abym mógł go/ją zacytować.
      Owszem, ciekawa. Jak niegdysiejsza dotycząca członków Połówka. :D

      Usuń
    3. Haha, no nie wątpię, że ten pomysł mógłby przypaść do gustu sporej części przedstawicieli płci męskiej :)) Ale czy to by faktycznie było takie dobre? Nie do końca jestem przekonana, wszak ile przyjemności jest w wyobrażaniu sobie, co się skrywa pod ubraniem obiektu naszych westchnień i zainteresowania :) Gdybyśmy biegali po świecie jak Adam i Ewa, zakryci jeno skąpym listkiem, w dużej mierze pozbawilibyśmy się przyjemności fantazjowania :)

      To ja chyba jestem bardziej tolerancyjna, bo nie przeszkadza mi widok roznegliżowanego faceta z piersiami większych od moich :) Jeśli on nie ma z tym problemu, to czemu ja mam mieć? (pamiętasz naszą rozmowę o paniach w joga pants? Tu zachodzą te same mechanizmy) Ja mogę jedynie pozazdrościć mu "tumiwisizmu" i pewności siebie, bo ja należę raczej do tych osób, którym mało co się w sobie podoba. Irlandia nauczyła mnie tolerancji - bo tu jest ona jednak większa niż w Polsce. O! I to też jest dobry temat na osobnego posta, do którego przymierzam się od jakiegoś czasu, jako że jakiś miesiąc temu obchodziłam szesnastą (!) rocznicę przylotu na wyspę.

      Och, świat byłby taki piękny, gdyby ludzie stosowali się do tej zasady. Mam jednak wrażenie, że wielu z nich czerpie ogromną satysfakcję z tego, kiedy mogą komuś dogryźć. Najczęściej anonimowo. Jak na "keyboard warriors" przystało. Zdemotywować, zniszczyć, dokuczyć... Po co ktoś ma mieć lepiej ode mnie?

      Haha, widzę, że członki Połówka głęboko wyryły Ci się w pamięci ;) To chyba było w poście pod Altamont Gardens :)

      Usuń
    4. no proszę jaka się wywiązała cyckowa dyskusja wow ! ja bym tam z gołymi latać nie chciała. Nawet żadne tam dozwolone toples plaże mnie nie kręcą. I w zasadzie oglądać cudzych też nie lubię. A męskie otłuszczone klaty jakie się u nas widuje np. nad Bałtykiem (poza plażą na mieście mam na myśli) te wszystkie Janusze to powinno być zakazane jak pokazanie się na obiedzie w hotelu za granicą w stroju plażowym.

      Usuń
    5. Bo to jest tak, proszę Pani: żeby skutecznie przykuć czyjąś uwagę i/lub wzbudzić zainteresowanie, to trzeba się odwołać do cycków, seksu i pieniędzy ;) To zawsze działa. Nawet pisząc maile do szefa wymyślam jakichś chwytliwy tytuł, który na bank przykuje jego uwagę ("Zaginiona kasa", "Houston, mamy problem..."), bo jak zatytułuję go w nudny sposób ("papierkowa robota"), to się nie doczekam odpowiedzi przez kilka najbliższych dni! :)

      Fajnie, że bierzecie aktywny udział i dyskutujecie, dzięki temu blog żyje i jest ciekawiej.

      Kurczę, czytałam kiedyś wpis pewnej blogerki, która chciała równouprawnienia kobiet w tej kwestii, ale jak na złość nie mogę go teraz odszukać. Tu się z Tobą zgadzam, Polly - nawet gdyby było to dozwolone, to i tak nie korzystałabym z takiej możliwości. Tak jak nie korzystam z plaż dla nudystów.

      Natomiast nie zgadzam się z tym, że otłuszczeni Janusze powinni mieć zakaz demonstrowania swojego torsu :) Bez przesady, żyjmy i dajmy żyć innym. Nie wprowadzajmy jakichś absurdalnych praw szariatu. Niby jak miałoby to być regulowane? Ci ponad (przykładowo) 120 kg mieliby mieć zakaz, a ci o wadze 110 kg już nie? Czy może miałoby to zależeć od wielkości "miseczki"? A skoro tak, to wówczas wypadałoby też zakazać grubym kobietom noszenia krótkich spodenek/topów/legginsów, a tym z koślawymi nogami - krótkich spódnic :) A i wtedy zawsze ktoś by się czuł pokrzywdzony. To powinna być indywidualna sprawa ludzi i ich (braku) klasy oraz taktu.

      Moim skromnym zdaniem - jeśli coś/ktoś się nam nie podoba, to... nie patrzmy. Proste. Odwróćmy wzrok po prostu. Przecież tak świetnie nam to wychodzi, kiedy komuś dzieje się krzywda. Dlaczego więc nie zastosować tej metody w przypadku starcia z brzydotą? :)

      Usuń
    6. z Januszami to mam na myśli chodzenie na pół goło po mieście. Nad takim naszym Bałtykiem to na molo i na deptakach i w sklepach na zakupach tacy półgoli chadzają. Nie mówię o gołych na plaży tam to wiadomo nie każdy jest Hasselhoffem :D

      Usuń
    7. Moja Młoda wiecznie się piekli o to, że chłopy chodzą w samych spodenkach, co - tak samo jak ja - uważa za obrzydliwe (stare tłuste włochate chłopy fuuu) i niesprawiedliwe, bo niby czemu oni mogą wystawiać swoje nie rzadko obleśne torsy, a do kobiety mają ludzie pretensje, że jej sutki przez koszulkę widać (Młoda jak i ja nie uznaje i nie toleruje staników)…? Czy nie przeszkadzało by mi, że Młoda chodzi bez koszulki? Nie, jeśli to było by powszechne. Podoba mi się, że u nas w Be w niektórych nadmorskich miastach już wprowadzili zakaz chodzenia po miescie w strojach kąpielowych dla kobiet i zakaz odsłoniętych torsów u mężczyzn. Czekam na zakaz ogólnokrajowy! Jak wszyscy to wszyscy mają być przyodziani.

      Usuń
    8. Wiesz, Polly, ja tutaj niezbyt często jestem narażona na taki widok, więc może dlatego mam bardziej liberalną postawę :) Może gdyby to zjawisko przybrało tu na sile, byłabym bardziej anty? A może zwyczajnie dlatego, że nie lubię, gdy ktoś mi coś narzuca i wtedy zawsze się buntuję. Kiedy byłam mała, to moim koszmarem było wprowadzenie mundurków w szkole - na szczęście ostatecznie się na nie załapałam :) Teraz jednak, z punktu widzenia dorosłej osoby, a nie dziecka, uważam, że mundurki to bardzo dobre rozwiązanie. Tak dla uczniów (eliminuje szpan markami i droższymi ubraniami/obuwiem) jak i nauczycieli (nie muszą patrzeć na pstrokaciznę, jednolicie przyodziana klasa jest znacznie bardziej miła w odbiorze).

      Nawet w sklepach takich golasów macie? Nie no, w takim układzie chyba faktycznie powinni tego zakazać.

      Usuń
    9. Magdaleno, witaj w klubie przeciwniczek staników! Nie wiem, może to coś ze mną nie tak, ale w każdym coś mi nie pasuje. Niedawno zamówiłam sobie taki piękny, fikuśny i różowy, przymierzyłam i przyklasnęłam: nie dość, że ładniutki, to jeszcze fajnie leży. Niestety niedługo później okazało się, że nie jest wcale taki fajny, mocno odznacza się pod bluzką, właśnie przez to, że jest taki ozdobny, a ja nie zakładam na siebie zbyt wiele warstw. Poza tym mam nieodparte wrażenie, że jakość tych staników jest wprost koszmarna - dbam o nie, zawsze piorę w specjalnej siatce do prania bielizny na delikatnym trybie, a i tak niedługo później wychodzą z nich fiszbiny i wbijają mi się w ciało! Albo stalki po prostu pękają na pół.

      Hmm, tu przydałyby się jakieś nasutniki, żeby zatkać gęby tym, którzy prują się o widok odstających brodawek ;)

      Kto wie - biorąc pod uwagę zachodzące zmiany społeczno-kulturowe, to może doczekamy czasów, kiedy kobiety będą mogły "na legalu" paradować ulicami topless :)

      Usuń
    10. „Nasutniki” można kupić bez problemu. Są takie specjalne naklejki w cielistym kolorze, ale jeszcze nie testowałam osobiscie, bo dośc drogie mi się wydają. W Be całkiem sporo kobiet, szczególnie młodych, chodzi bez stanika (nie w sensie że topless oczywiście). No albo w samym staniku… :-) W tym sezonie wśród młodzieży modne są takie krótkie koszulki, jak biustonosze sportowe, tylko zwykle oczobolne czy fikuśnie wyozdabiane. Nawet moja Nastocórka była w szoku widząc w autobusie swoje rówiesniczki wracające ze szköł w takim stroju. We wszystkich szkołach, które zaliczyła, nawet wielce tolerancyjnym Mechelen, takie ubranie by nie przeszło, że cały brzuch na wierzchu, a regulamin jasno i precyzyjnie określa, co wolno. Oczywiscie, że są miejsca i okolicznosci, gdzie nawet moja zbuntowana Młoda dobrowolnie i z chęcią zaloży stosowne ubranie, jak choćby ww szkoła. No, cyckonosza na rozmowę o pracę mimo wszystko nie zakłada, bo nigdy nie zakłada (nie tylko z powodu przekonań, ale i zdrowotnych), ale też nie idzie w rozwleczonym półprzezroczystym podkoszulku jak do sklepu. Jednak ja mówię o stroju codziennym, ulicy, zakupach, czasie wolnym. Co do tego, co będzie wyglądało profesjonalnie , a co nie i jak będzie interpretowane, moim zdaniem, zależy jakie są obecne trendy. Przykład z innej beczki. Kiedyś byłam na imprezie pożegnalnej (emerytura) naszej dyrektorki szkoły i wielce zostałam zadziwiona, jak tu się ludzie na taką okolicznosc ubierają. W Polsce wszyscy garniaki, , garsonki, stroje wieczorowe, czy przynajmniej koszule i bluzki, a w Belgii? Jak kto chce! Jeden w garniaku, drugi w spodenkach i sandałach, kobiety w zwykłych kwiecistych sukienkach i adidasach czy trampkach, albo jeansach i zwykłym choć ładnym t-shircie. To samo dotyczy egzaminów w szkole średniej - mundurki, które są nie czym innym jak t-shit i/lub bluza dresowa z nazwą szkoły i które przez cały rok używane są na w-f. A w Polsce wciąż wszyscy się stroją na biało-czarno! U nas dużo więcej jest dozwolone w kwestii stroju niż np w Polsce. Nikogo nie dziwi też 80-latka w miniówie i pięciocentymetrowych szpilach. Laski w moim wieku (40+) noszą na ulicy sukienki, spod których wystają majtki i które mają dekolt do pępka i do których biustonosza się nie nosi. Dodam, że w poprzednich latach tego jeszcze nie było. No a koło nich maszerują kumpele w hidżabach okutane od stóp do głów w kilka warstw ubrań…

      Usuń
    11. Ja również nie testowałam ani na sobie ani na innych ;) Zwyczajnie nie miałam takiej potrzeby, jako że bez stanika chodzę głównie po domu, a tu mi wszystko wolno :) Z ciekawości jednak sprawdziłam w sieci, no i tak jak myślałam - Internet to studnia bez dna, jeśli chodzi o tego typu osłonki.

      Tak, tak, doskonale wiem, o czym mowa, bo u nas też jest obecny trend na "crop topy". Z tym że co bardziej restrykcyjni rodzice nie pozwalają córkom na paradowanie w nich po ulicy. Często za to podlotki noszą je pod koszulkami, jako że mają jeszcze rozmiar zerowy miseczek.

      Etykieta stroju zależy tutaj od szkoły - uczniowie przeważnie mają strój sportowy (t-shirt, dresy, bluza) na dni, w których mają wychowanie fizyczne, i bardziej elegancką wersję na pozostałe dni: koszule z długimi/krótkimi rękawami, spodnie w kancik, spódnice do kolan lub za kolano, sweter w serek albo kardigan, do tego dodatki typu krawat, rajstopy lub podkolanówki. Za niestosowanie się do wyznaczonych reguł (i np. ciągłe noszenie stroku sportowego) są "punkty karne".

      Szkoły prywatne są z reguły bardziej restrykcyjne - żadnych (widocznych) piercingów, wulgarnego makijażu, kolorowych paznokci, ani sztucznej opalenizny.

      Mnie tam absolutnie nie przeszkadzają kobiety bez staników - skoro tego nie robią, ewidentnie mają ku temu powody. Ja staram się jednak tego nie praktykować publicznie, bo nigdy nie ubieram się na cebulkę (nie cierpię mieć na sobie zbyt wielu ubrań), zazwyczaj ograniczam się tylko do jednej warstwy (i to w dodatku cienkiej).

      W Irlandii również panuje większa swoboda - ja na wszystkie swoje polskie egzaminy miałam biało-czarny/granatowy strój, a na studniówce klasyczną i elegancką sukienkę. Wtedy jeszcze nie było mody na kolorowe wyzywające i kuse suknie. Ba! - my nawet nie mieliśmy osób towarzyszących! W teatrach widownia również często prezentuje styl "casual", czyli swobodnie, "bez spięcia" się ubiera. Eleganckie stroje wieczorowe zdarzają się, są jednak rzadkością.

      Wielkie dzięki, Magdaleno, za podzielenie się z nami wszystkimi swoimi obserwacjami i przemyśleniami - bardzo je doceniam :)

      Usuń
    12. w mieście u mnie zdarza się w mega upały ale to raczej Ci z nizin więc widok normalny tak samo jak bezdomni kąpiący się w fontannie. Ale nad morzem to jest częsty widok w sklepach bo wracają z plaży i tak sobie właśnie suną bez koszulki przy okazji na zakupy.

      Usuń
    13. Ja ostatnio widziałam jedynie (pół)golasa pedałującego na rowerku wzdłuż mojej trasy praca-dom, ale, że był urodziwy, to nie miałam nic przeciwko ;)

      Usuń
    14. Skoro temat tak się rozwinął, to dodam coś co mi się w oczy rzuciło przeszukując internety. Oczywiście, "męskie, szowinistyczne świnie" napisały to w odniesieniu do kobiet, ale według mnie pasuje jak ulał do każdego człowieka, niezależnie od płci (ile by ich nie było wg nowej nomenklatury). Mianowicie - Spotyka się osoby (tu oczywiście było "kobiety") dobrze ubrane, dobrze, że ubrane i aż szkoda, że ubrane.
      I mnie taka klasyfikacja jak najbardziej do wyobraźni przemawia. ;)

      Usuń
    15. Haha, I like it! :)
      Nie czarujmy się, w życiu spotykamy przeróżnych ludzi i nie każdy przypada nam do gustu - zarówno pod względem charakteru jak i wyglądu. I nie ma w tym nic złego. Jesteśmy ponoć unikalni, nic zatem dziwnego, że mamy przeróżne preferencje :) Poza tym, niech pierwszy rzuci kamieniem ten, kto nigdy nie pomyślał sobie "co on/ona w niej/nim widzi?!"

      Usuń
  5. Polly, jeśli nie masz ochoty latać toples, to ja to szanuję. Też nie chciałbym być zmuszany do tańca, skoro nie potrafię tańczyć i nie lubię. ;)
    Członki rzeczywiście oglądaliśmy i komentowaliśmy w tym poście. :)
    A odznaczające się na bluzce sutki są seksi i chyba tylko zdewociałym staruchom przeszkadza ich widok. No i może trochę w rozmowie trudno skupić wzrok na oczach interlokutorki. :D
    I zgodzę się z Magdaleną (ależ ja dzisiaj zgodny jestem ;) ). Są miejsca gdzie głupio pokazać się nago i takie, w których głupio będziemy wyglądać ubrani. A większość normalnych ludzi ma opory przed wyglądaniem głupio. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z moich obserwacji wynika, że jesteś bardzo ugodowym człowiekiem, Zielaku, niewiele mającym wspólnego z kłótnikami z zacietrzewieniem broniących swoich racji - i chwała Ci za to, bo nie cierpię kłótliwych ludzi, którzy nie wiedzą, kiedy odpuścić.

      Jednak tych miejsc, gdzie głupio pokazać się (pół)nago jest więcej. I pomimo tego, że mam w sobie sporo z nonkonformisty, sama muszę przyznać, że w pewnych oficjalnych sytuacjach zwyczajnie nie wypada epatować cycem (tym bardziej, jeśli chce się być traktowaną poważnie) - szczególnie jeśli ma się "suty jak wentyle od kamaza" ;) W swoim otoczeniu - proszę bardzo, w końcu wolnoć, Tomku, w swoim domku, ale nie wyobrażam sobie iść bez stanika (kiedy jest to ewidentne) na rozmowę z szefem i prosić go o podwyżkę albo awans. Raz - to w cholerę nieprofesjonalne, dwa - co gorsza, mogłoby zostać zupełnie źle zinterpretowane.

      Domyślam się, że dla Was to (najczęściej) miły widok, równocześnie jest jednak nieelegancki i jako społeczeństwo nie dojrzeliśmy do niego.

      Usuń
  6. W sumie post krótki, ale za to komentarze, hohoho :)
    Jeśli chodzi o mnie to uwielbiam upały, jak również chodzenie bez bielizny, a odkąd biuro mam w domu, to stosuję nagminnie ;) Staników nie lubię i jak nie muszę to nie zakładam, choć szerze mówiąc odkąd zgubiłam moje nadprogramowe kilogramy to już nie bardzo mam na co ten stanik nakładać :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi Cię tutaj widzieć, Elso - to znak, że wróciłaś cała i zdrowa z urlopu :) Mam nadzieję, że wyprawa była udana i że niedługo o niej poczytam :)

      Komentarze dłuższe niż sam post, a przy okazji ciekawsze :) Nie wiedziałam, że tyle nas jest, w sensie: przeciwniczek staników. Ja generalnie bardzo lubię ładną bieliznę, a dobrze dobrany biustonosz ładnie eksponuje piersi, ale niestety mało który leży jak druga skóra i nie jest odczuwalny. Dlatego robię to samo co Ty.

      Ach, no i gratuluję zgubionego balastu :) Szkoda jedynie, że piersi jako pierwsze padają ofiarami odchudzania!

      Usuń
    2. ha ha ha tu się wydarza cyckowa rewolucja ... lecimy z transparentami "uwolnić cycki" ....

      Usuń
    3. Taito - o tak, jak przybywa to gdzie indziej, ale jak się chudnie to najpierw od cycków :( Relacja z wyjazdu już się pisze, myślę, że w tym tygodniu pierwszy post się pojawi ;)
      Polly - czemu nie ? Skoro już dziesiątki lat temu biustonosze płonęły ?

      Usuń
    4. I to jest jedna z największych niesprawiedliwości na tym świecie ;)

      Lejesz miód na me serce, Elso :) Będę zatem cierpliwie czekać.

      Usuń
  7. Dziwne rzeczy się dzieją z tą pogoda. Czytając Twoj wpis przypominało mi się że u nas na początku kwietnia ogłosili susze... Tak susze w Norwegii.. Nie pamiętam czy padało w grudniu, ale śniegu nie było napewno, bo to juz któraś zima bez śniegu... No i w moim regionie na południowym wschodzie ogłosili susze... dzień kiedy padało to dzień naszego wyjazdy na Majorkę, trzy dni prze Wielkanocą, a potem to juz nke wiem kiedy padało, ale ja nke pamiętam.. całe lato u nas były upały... Pada teraz od kilku dni i dobrze... w końcu...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojejku, umknął mi Twój komentarz, Aniu, za co przepraszam :)

      Susza w kwietniu? W Norwegii?! Niebywałe! Tego śniegu to jednak żal, bo co by nie mówić - ma ogromny urok w okresie Bożego Narodzenia :)

      Usuń