niedziela, 10 lutego 2008

Rzecz o miłości rodzicielskiej

Zawsze byłam pod wrażeniem miłości rodzicielskiej. Jej potęga i siła to dla mnie coś fascynującego, coś co nigdy nie wyczerpuje się, nie słabnie i trwa. Mimo że uczucie takie nieraz jest wystawione na próby, ono świetnie je znosi i wychodzi zwycięsko z każdego pojedynku. Miłość, jaka istnieje między rodzicem a dzieckiem, to dla mnie przykład najwspanialszego, najczystszego uczucia. Uczucia, które nigdy nie jest zmącone interesownością, zawiścią, czy innymi niecnymi pobudkami. Uważam je za najsilniejsze uczucie z wszystkich możliwych. Ono w przeciwieństwie do różnych miłostek nie kończy się w pewnym momencie naszego życia. Ono nie jest typowym uczuciem, jakie istnieje między kobietą a mężczyzną. Taki stan zwykle charakteryzuje się tym, że przechodzi przez różne fazy. Na początku występuje silna fascynacja naszą drugą połówką, robimy wszystko, by poznać naszego partnera, a jego odkrywanie sprawia nam ogromną radość. To swoisty rodzaj zauroczenia, w czasie którego nie dostrzegamy tysiąca wad tej drugiej osoby. Zakładamy różowe okulary, one czynią świat pięknym, a u nas wywołują wrażenie, iż stan ten będzie wiecznie trwał. I faktycznie, w wielu wypadkach tak jest. Ludzie kochają się i szanują do śmierci. To piękne przykłady, ale niestety w dzisiejszym świecie coraz więcej związków rozpada się po pewnym czasie. Przyczyny są różne, nie będę się w nie zagłębiać. Ile ludzi – tyle powodów. Generalnie rzecz ujmując, stan zauroczenia mija po pewnym czasie. Uczucie, jakie przeżywaliśmy na początku już nie jest takie intensywne. I tu czasem pojawia się problem. Ludzie najczęściej rozchodzą się, bo po pewnym czasie  zrzucają różowe okulary. Zatem bajkowy świat znika, a nasz wyśniony książe okazuje się zwykłym, przeciętnym człowiekiem. W wielu przypadkach rutyna i zwykła szara codzienność biorą górę. Zakochani zdają sobie sprawę, że ta ich połówka nie jest taka, za jaką ją mieli. I tutaj zaczynamy dostrzegać partnera takim, jakim jest – bez żadnego wybielania i koloryzowania: z wieloma wadami i denerwującymi nas nawykami. Jest to etap ciężki do przebycia. Przetrwają ci, którzy potrafią zaakceptować partnera z wszystkimi jego wadami i złymi nawykami. Ci, którzy nie są w stanie tego zrobić najczęściej rozchodzą się. Ta jeszcze wielka do niedawna miłość odchodzi w zapomnienie. To samo dzieje się z obietnicami, pięknymi i słodkimi słówkami. Urocze i wspólne chwile są już tylko częścią przeszłości. W efekcie, po paru miesiącach lub latach już nie pamiętamy, kim był ten amant, który deklarował nam miłość aż po grób. Związek mężczyzny i kobiety ma to do siebie, że naturalną koleją rzeczy jest często jego rozpad. Dziś jest, a jutro już może go nie być.

Z miłością rodzicielską jest inaczej. Ona nie wybiera sobie obiektu. Nie zniechęca się jego wadami i nawykami. Ona nie przechodzi kryzysu, kiedy jej obiekt rani ją na każdym kroku. Ona po prostu jest i trwa. TRWA niezależnie na wszystkie okoliczności. Nie słabnie z każdym upływającym rokiem, czy każdą pojawiająca się zmarszczką na twarzy ukochanej osoby. To jedyny rodzaj tak wielkiej, naturalnej i czystej miłości. Ci, którzy mieli okazję jej skosztować, wiedzą jakim jest skarbem. Bezcennym darem jest posiadanie osoby na którą zawsze można liczyć. Osoby, która będzie Cię kochać pomimo wszystkich wad i wszelkich występków.  Która wybaczy Ci każdą niegodziwość i każdą ranę. To wspaniale mieć osobę, do której zawsze można wrócić, dla której zawsze jesteś myślą przewodnią i która zawsze czeka na Ciebie z otwartymi ramionami, jak ten ojciec na marnotrawnego syna. Miłość rodzicielska wybaczy WSZYSTKO, ta łącząca kobietę i mężczyznę – nie. I tu m.in. objawia się wyższość uczucia rodzicielskiego na tym „zwykłym”.

Tak sobie często obserwuję zatroskane matki, drżące o bezpieczeństwo swoich dzieci. Obserwuję czułych ojców i mam wielką nadzieję, że kiedyś i we mnie zrodzi się tak potężne uczucie. Z tego, co widzę to niestety nie każdy może dostąpić tego zaszczytu i cieszyć się jego zaletami…

 

PS. Moje słowa, rzecz jasna, nie odnoszą się do KAŻDEGO przypadku. Nie obejmują one rodzin dysfunkcyjnych, gdzie dzieci nie miały okazji zaznać miłości rodzicielskiej, a rodzice chyba nie dorośli do tej odpowiedzialnej i ważnej roli, jaką jest rola rodziców. Zdaję sobie sprawę, że nie każdy jest w stanie pojąć moje słowa. Nie dotrą one na pewno do tych osób, które nie miały okazji przekonać się o potędze rodzicielskiego uczucia. Tak, czy inaczej, zamieszczam je, bo takie są moje odczucia i obserwacje. Bo taką mam potrzebę…

29 komentarzy:

  1. ~Zgryźliwy ;)10 lutego 2008 22:48

    Piękny tekst Taito. Taki ciepły i nostalgiczny. I bardzo prawdziwy. Mnóstwo w nim uczuc i ciepłej energii.Czyżby Twój zegar biologiczny zaczynał się dopominac?.... ;)pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. aga.stankiewicz@onet.eu10 lutego 2008 23:50

    Pięknie napisane :) Masz absolutną rację... :) Jeśli się kocha naprawdę to jest to cudowne... Pozdrawiam :*P.S. U mnie w końcu notka :)))

    OdpowiedzUsuń
  3. Zawsze podziwialam rodzicow za to, ze potrafia kochac tak silnie mimo wielu porazek i zawodow ze strony dzieci...zycze sobie, abym umiala tak kochac jak oni:)

    OdpowiedzUsuń
  4. promyczek83@op.pl11 lutego 2008 14:10

    Taitko mnie też zawsze to zadziwia, jak silna jest miłość rodzicielska a szczególnie matczyna, to niesamowite, matka kocha swoje dzieci nawet gdy są złe i schodzą na złą drogę, i nawet gdy ja ranią, matka kocha swe dzieci bezwarunkowo, i tylko ona na świecie daje nam taką miłość, bo miłość to męża i od męża już taka nie jest.Ja myślę, że taka miłość jest w każdej z nas w matkach i w większości ojcach:) Buziaki:*

    OdpowiedzUsuń
  5. ''Miłość to lingwistyczne wynaturzenie struktur białkowych'' - tak powiedział pewien psychiatra. I z lekarskiego punktu widzenia moze mial rację :o)To, co dla mnie najważniejsze jest w Miłości, to szacunek i odpowiedzialność. I nieważne, czy osoba, która kochasz ma 3 latka, czy 73... Nauczyłem się kochać bezwarunkowo, za to, że ktoś istnieje, tylko za to... Ale też nauczyłem się kochac siebie... inaczej nie mógłbym dzielic sie z nikim... a to jest najpiekniejsze...

    OdpowiedzUsuń
  6. Moim zdaniem te relacje czasem bywają znacznie bardziej skomplikowane, ale ideałem jest aby wyglądały tak jak je opisałaś...

    OdpowiedzUsuń
  7. masz absolutna rację . a ja juz nie mogę sie doczekać by poczuć co to jest miłość matki do dziecka.

    OdpowiedzUsuń
  8. Fajnie to napisałaś! W zasadzie napisałaś o dwóch miłościach, bo o tej między kobietą a mężczyzną też sporo i jak zwykle mądrze:) (czy zdarzało Ci się inaczej?:)). Milość rodzicielska, to przede wszystkim matczyna, biorąca swój początek w macierzyństwie, w którym udział mężczzny - nie łuźmy się - niewielki. Dlatego mężczyźnie jakoś trudniej zatrybić tę miłość rodzicielską, ale z czasem jej znaczenie rośnie. W zasadzie jeżeli mamy problem z miłością rodzicielską, to najczęściej dotyczy to mężczyzny - bo nawet jeżeli ona jest to zwykle niedostatecznie wyrażana. Ale masz rację - to miłość od samego początku, aż do końca i nie wyobrażam sobie aby o dziecku można było zapomnieć jak o kolejnym partnerze życiowym. Nie wiem tylko dlaczego w Bibli tak dużo o milości pomiędzy kobietą a mężczyzna a tak mało o rodzicielskiej. Chyba dlatego, że Chrystus jako oblubieniec tę miłość przyrównał do miłości z jaką nas (kościół - oblubienicę) umiłował. Pozdrawiam i życzę spełnienia tego o czym napisałaś:)

    OdpowiedzUsuń
  9. moniast@onet.eu12 lutego 2008 11:21

    To wielkie uczucie które powoli do mnie dociera. Jestem dopiero w 7 miesiącu ciąży a już wiem, że zrobiłabym wszystko dla tej maleńkiej kruszynki pod moim sercem. Podobno takie prawdziwe, ogromne uczucie rodzi się wraz z dzieckiem. To cudowne kochać kogoś tak poprostu za nic, nie zważać na wady, na nic. Masz rację, najczystszy ridzaj miłości! Pozdrawiam Cię serdecznie. Nika

    OdpowiedzUsuń
  10. Miłość mojej mamy jest ogromna, ale cholernie wymagająca. Pewnie w pełni ją docenię, kiedy sama będę miała dzieci

    OdpowiedzUsuń
  11. A ja mam okazje tej miłości doświadczać i wdzięczna jestem że mam takich rodziców jakich mam :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Piękne słowa Taito, słowa prawdy o miłości rodzicielskiej. Bo rzeczywiście nie ma większej, piękniejszej, bezinteresownej i wiecznej miłości... jak właśnie rodzicielska :)Buziaki I miłego wieczoru :)))

    OdpowiedzUsuń
  13. Bardzo wazny temat poruszyłaś. Miłość rodzicielka własnie wynika chyba stąd, że dziecko powstaje w drodze miłości dwojga ludzi - przynajmniej zazwyczaj... i z miłości się rodzi :) Chociaż jest też wiele przypadków, gdzie tej miłości rodzicielskiej ze świeczką szukać.Moja koleżanka niestety nie jest szczęsliwą mężatką w wyniku czego nie pottrafi cieszyć się dzieckiem i nie daje jej ono pełnego szczęścia. Może gdyby relacje z mezem miała lepsze ta miłość rodzicelka obudziła by w niej większy instynkt macierzyński.Pozdrawiam serdecznie i informuję, że zmieniłam adres na promienie-slonca.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  14. Uczciwie przyznaję, że zaczynam przechodzić transformację pod tym względem ;) Nie sądziłam, że to nastąpi tak szybko ;) Może to wina kolejnego roku na karku? ;) W każdym razie, cieszę się, że zaczynam budzić się we mnie instynkt macierzyński :)Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Co to dużo pisać: życie bez miłości jest puste, szare i pozbawione sensu. Człowiek powinien kochać i uszczęśliwiać innych - tak ja to widzę :) Pozdrawiam serdecznie, Słoneczko :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Ja również, zawsze byłam pełna podziwu dla tego rodzaju miłości. Czasem nawet nie byłam w stanie jej pojąć, a już szczególnie wtedy, kiedy matka bezgranicznie kochała dziecko, które delikatnie mówiąc było jej kulą u nogi i powodem wiecznym zmartwień i płaczu... Myślę, że ten rodzaj miłości potrafi zrozumieć tylko drugi rodzic (z prawdziwego zdarzenia, nie zaś ten, który rozminął się z powołaniem).Jestem pewna, że będziesz świetną mamusią :)Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  17. To prawda, Promyczku. Ten rodzaj miłości chyba już zawsze będzie budził mój podziw :) Pewnie jak zostanę matką, to pojmę, o co w tym wszystkim chodzi ;) Póki co, jeszcze nie zagłębiłam się w jej tajniki :)Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Dobrze powiedziane, Robalu :) Bez szacunku i odpowiedzialności nie można mówić o prawdziwej miłości :)Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Oczywiście, że te relacje bywają niekiedy bardziej skomplikowane, całkowicie zdaję sobie z tego sprawę, Aniu. To, co napisałam nie odnosi się do każdego przypadku.Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  20. A ja już nie mogę doczekać się twojego porodu i potomka :) Mam nadzieję, że wszystko przebiegnie bez powikłań :) Trzymam kciuki za Was i pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  21. Masz rację, Jurku. Tytuł nie jest w zupełności adekwatny, bo się rozpisałam o miłości łączącej kobietę i mężczyznę, ale generalnie nie odbiega on od tematu posta ;) Nie miałam zamiaru rozpisywać się na jej temat, ale tak wyszło ;) Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  22. Myślę, że w Twoim przypadku ta miłość już dawno się narodziła, a jeszcze bardziej się zwiększy w momencie przyjścia na świat maluszka :) Będziecie wspaniałymi rodzicami, wiem to :) Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  23. Pewnie tak :) Myślę, że miłość matczyną może zrozumie tylko druga matka :) Pozdrawiam serdecznie i ściskam :)

    OdpowiedzUsuń
  24. Cieszę się, że należysz do grona tych szczęśliwców, którzy mają dobrych i kochających rodziców :) Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  25. Potwierdzam, Danusiu :) Dla mnie to najczystszy rodzaj miłości :) Pozdrawiam Cię serdecznie i ściskam mocno :)

    OdpowiedzUsuń
  26. Witaj Słonko :) Cieszę się, że wreszcie do nas powróciłaś :) Bardzo prawdopodobne, że gdyby Twoja koleżanka miała ustabilizowane życie i ukochanego u boku, wtedy zachowywałaby się inaczej. Ludzie często są przytłoczeni codziennością i niekiedy nie dostrzegają skarbów, które posiadają. Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  27. nie dziekuję. to miłe ze ktoś ze mną niecierpliwe czeka :)

    OdpowiedzUsuń
  28. Myślę, że sporo w niej miłości do własnego dziecka, ale nie potrafi się nim cieszyć tak jak większość matek ciwesZy się ze swojego potomstwa...

    OdpowiedzUsuń
  29. Niestety czasami tego nie doceniam... tak do końca. Ale oni i tak wiedzą że ich kocham :) Pozdrawiam również

    OdpowiedzUsuń