niedziela, 28 września 2008

Paris, Paris...

Dzięki Boże -znów jestem w Irlandii! Wróciłam z krótkiego pobytu we Francji. Przywiozłam zesobą mnóstwo fotek, kilka pamiątek i wiele wspaniałych wspomnień. Chciałabym tojakoś pogrupować, ale będzie ciężko. Nie ma najmniejszych szans na to bymopisała wszystko, co robiliśmy. Nie jestem sado-maso i nawet nie zamierzamsilić się na szczegółowe narracje. Nasze dni były zbyt aktywne, by teraz jeodtwarzać. Pochłonęłoby to zdecydowanie za dużo czasu i mojej energii. Zpewnością najlepiej dla wszystkich będzie, jeśli skupię się na wrażeniachogólnych. Postaram się skoncentrować na plusach i minusach naszej wycieczki.


 


Zacznę może odtak prozaicznego czynnika jakim jest pogoda. Z pozoru rzecz błaha, ale tylko zpozoru. Ładna pogoda to w moim odczuciu połowa sukcesu – podstawa udanejwycieczki. Nie bawi mnie zwiedzanie w strugach deszczu w przemoczonym ubraniu iw towarzystwie huraganu rozwiewającego moje włosy we wszystkie strony świata.Francuska aura okazała się dla nas niezwykle przychylna. Przez wszystkie dnipogoda była iście letnia – piękna i słoneczna, toteż zobaczyliśmy Paryż wnajlepszej oprawie. Spowity w lekkiej porannej mgiełce z upływem godzinprzeistaczał się w urocze miasto skąpane w promieniach słonecznych.


  


Fantastycznychbodźców wizualnych dostarczał mi widok paryskich zabytków skąpanych promykamisłońca i otulonych drzewami o ciepłej pomarańczowej barwie liści. Jesiennaszata stolicy Francji jest cudowna! Zdarzało się, że natrafiając na wyżejopisane obrazki, przystawałam w zachwycie, fotografując i wyobrażając sobie,jak pięknie musi wyglądać to miejsce w samym sercu jesieni, kiedy to barwyliści przybierają jeszcze bardziej fantastyczne odcienie. W takich momentachżałowałam, że nie będę mogła podziwiać tego widoku na żywo i że muszę zadowolićsię jego namiastką. 


  


Po stronieplusów z przyjemnością odnotowuję też trafny wybór hotelu. Cena jak na paryskiewarunki była znośna, obsługa bardzo sympatyczna, a pokój czysty z wygodnymłóżkiem, dużą łazienką i oknami. Z przyjemnością odkryliśmy, iż nasz mini-barekjest na bieżąco uzupełniany, a pokój codziennie sprzątany. Serwowane śniadaniebyło bardzo smaczne, a jego wybór szeroki. Co więcej obsługa dbała, by dlawszystkich gości wystarczyło produktów, więc nie musieliśmy się obawiać, iż namprzypadną resztki (jak to miało miejsce w czasie innego zagranicznego pobytu wpewnym hotelu). Dodatkowym atutem naszego hotelu była dogodna lokalizacja.Mieszkaliśmy w cichej dzielnicy, gdzie praktycznie na wyciągnięcie rękimieliśmy restauracje, ciekawe sklepy i metro.


 


Co mniepozytywnie zaskoczyło, to ceny. Nie spodziewałam się, że są one w niektórychprzypadkach dużo niższe od tych irlandzkich! Paryż kojarzył mi się zawsze zdrożyzną, jak to zresztą bywa w stolicach o światowej sławie. Kiedy całkiemprzypadkowo weszliśmy do napotkanego supermarketu, doznałam tymczasowegoparaliżu spowodowanego widokiem cen. Taaak niskich! Za zaledwie kilka eurozaopatrzyliśmy się w kilka butelek napoju i wody mineralnej. I nie były toprodukty jakiejś tam paryskiej Biedronki, a dobrych i sprawdzonych firm! Zezdziwieniem obserwowałam, jak kupujący wyciągają kilkanaście euro, by zapłacićkasjerce za produkty w swoich koszykach. Miałam ochotę zawyć „woooow! WIrlandii taki numer by nie przeszedł. Za te same rzeczy zapłaciłabym dużowięcej w moim lokalnym sklepie [w małym miasteczku notabene!] Po raz kolejnyprzekonałam się, że Irlandia powinna nazywać się Krainą Kosmicznych Cen! WIrlandii za kanapkę z tostowego chleba  płaciliśmy zazwyczaj ponad 4 euro(w porywach nawet 5!). We Francji przepyszna, świeża i duża bagietka z bogatymnadzieniem kosztowała nas ponad 3 euro. Za jakieś dwa euro więcej można byłonabyć cały zestaw składający się ze wspomnianej bagietki, napoju w puszce ipysznego deseru w postaci ciasta – mini wersji tarty owocowej. Nie dopomyślenia w Irlandii!

Fajnie mają ciFrancuzi. Też tak chcę!


  


Dośćrozpływania się w zachwycie. Pora przejść do minusów, bo i te były. Mimo żewyprawa była jak najbardziej udana, nie obyło się bez takich momentów, kiedy z sentymentemwzdychaliśmy „chciał(a)bym być już w Irlandii”. Paryż to ogromne miasto,niezwykle męczące. Tłumy są wszędzie, praktycznie o każdej porze dnia. Naulicach spoooora mieszanka różnorakich ras i nachalnych sprzedawców, w roliktórej bezkonkurencyjny prym wiodą Senegalczycy. Wybitne natrętni, mistrzowskoopanowali wszelkie triki mające na celu wciśnięcie przechodniom jakiegoś bubla.Nie rozumieją znaczenia słowa „nie, dziękuję”. Nalegają, zaczepiają, prawiątanie komplementy. Męczą. Okropnie męczą. Doprowadzili do tego, że na ich widokuciekaliśmy na drugą stronę ulicy. Byle by tylko być jak najdalej od nich.


   

Jeszcze większamieszanka podejrzanych typów występuje w metrze. Paryskie metro to w ogóleosobny temat – koszmar. Mimo że jest świetnym udogodnieniem i najlepszymśrodkiem szybkiej komunikacji, pozostawia wiele do życzenia. Za każdym razem,kiedy do niego wchodziłam, miałam wrażenie, iż wkraczam w piekielne czeluście.Dosłownie i w przenośni. Było w nim strasznie gorąco i duszno, więc za każdymrazem przeżywałam katusze, gdy musiałam nim jechać. Metalowe poręcze i uchwytywewnątrz wagonów były tak potwornie lepkie, że wprost napawały mnieobrzydzeniem. Na zakończenie każdego dnia szybko biegłam do łazienki, by czymprędzej zmyć z siebie brudy całego dnia. Życie w tak ogromnym mieście nie jestabsolutnie dla mnie – miłośniczki zieleni i natury. Nie potrafiłabym tunormalnie egzystować. Miasto choć bardzo ładne szybko mnie męczyło. Do dziś zrozbawieniem wspominamy pewną scenę, kiedy po niezwykle męczącym dniu, skonanisiedzieliśmy na naszym hotelowym łóżku, z bezwiednie zwisającymi kończynami,nie mogąc uwierzyć, że wreszcie mamy chwilę odpoczynku:

-  (ja)Wiesz, że zwiedzaliśmy miasto 8 godzin??

- (Połówek) O jaaa… 8h? Prawie jak w pracy…

-  Nooo…Tylko, że w pracy tak nie zapierdzielasz…


 


Pozwolę sobiezakończyć tym oto krótkim dialogiem, który doskonale podsumowuje nasz pobyt weFrancji. Jakkolwiek przyjemnie było w Paryżu, obydwoje czekaliśmy na powrótdo Irlandii. Zgodnie stwierdziliśmy, iż Paryż dobry jest na krótki wypad, aleabsolutnie nie chcielibyśmy w nim żyć. Mimo że przeżyłam tam bardzo miłechwile, naprawdę szczęśliwa poczułam się dopiero po wylądowaniu na ZielonejWyspie – wreszcie byliśmy u siebie. W końcu wszędzie dobrze, ale w domunajlepiej.

51 komentarzy:

  1. Męża szwagier jak nas odbierał z lotniska po czterodniowej wycieczce z Paryża, zapytał nas skąd my wracamy, bo chyba nie z Paryża. Miasto jest piękne i zamierzamy jeszcze tam wrócić.

    OdpowiedzUsuń
  2. linkaaa23@onet.eu28 września 2008 22:01

    Aaaaa, Paryz , Francja moje marzenie. A Twoj post Taitko i zdjecia naroobily mi jeszcze wiekszej ochoty na wybranie sie tam.Jestem w szoku z tymi cenami o ktorych napisalas.Aj... rozmarzylam sie........ :)Ewelina.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ha, a ten dialog jest niezły :-))))Paryż. Ciekawe miasto, byłam tam na kolonii jako nastolatka .... czyli naście lat temu :-)))

    OdpowiedzUsuń
  4. Zawsze chiałam zobaczyć Paryż i po mału dojrzewamy do tej decyzji :) Na razie wspieliśmy sie na małą wieże Eiffla w Pradze. Buziaki

    OdpowiedzUsuń
  5. Poprosze o namiary na hotel, bo do Paryza sie wybieramy jak maluch troche podrosnie :) Pozdrawiam goraco :9

    OdpowiedzUsuń
  6. aga.stankiewicz@onet.eu29 września 2008 15:48

    :))) Widzę że wycieczka się udała i to jeszcze jak :))) Dziękuję Ci pięknie za karteczkę, dziś przyszła :))) Jesteś Kochana :*:*:* Zdjęcia też są super, z wielką przyjemnością je oglądałam :))) Masz rację - takie duże miasto jest dobre tylko na kilka dni, góra dwa tygodnie, by pozwiedzać :))) Ale jakie wspomnienia :)))))) Pozdrawiam ciepło :))) Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  7. promyczek83@op.pl29 września 2008 19:42

    A ja kocham ten zgiełk, ten pośpiech, tą różnorodność ras, kocham po prostu, nie męczy mnie, nie denerwuje, za każdym razem chłonę Tam wszystko i chcę jeszcze!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  8. Francja, Paryż to moje marzenie. Zawsze chciałam tam pojechać na kilka dni i zakochać się na zabój w tej krainie miłości!!!!!!!!!!!!Obym mogła spełnić to marzenie :). Cieszę się, że tam byłaś i znów tak pięknie zrelacjonowałaś wyjazd. Buziaki.

    OdpowiedzUsuń
  9. Zauwazylam roznice pomiedzy tymi wycieczkami. Gdy opisujesz Irlandie to milosc widac w kazdym slowie.... Paryz zawsze mi sie bardzo podobal, jesli nie stanowiloby to dla ciebie problemu to mozesz podac namiary na hotel - jesli rzeczywiscie bylby warty polecenia. Planuje wycieczke do Paryza juz od dluzszego czasu! Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  10. Tez tak uwazam. A my z kolei przylecielismy z Kolumbii na absolutny koniec swiata. Po przeleceniu polowy kuli ziemskiej i krotkim pobycie w Chinach, jestesmy w Mongolii. Tutaj to jest dopiero odjazd... :) Serdeczne pozdrowienia,

    OdpowiedzUsuń
  11. Zaszalałaś, moja droga, zaszalałaś ;) Mam nadzieję, że doczekam się relacji i fotek :) Do Mongolii jeszcze mnie nie wywiało :) Trzymajcie się ciepło :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Słuszne spostrzeżenia, Paulinko :) Francja jeszcze parę lat temu zajmowała u mnie pierwsze miejsce, ale już dawno temu została wyparta przez Irlandię :) To właśnie w niej się zakochałam.Jak tylko ShitBroadband okaże się dla mnie łaskawy i choć przez jeden dzień będę miała normalny dostęp do internetu, to wyślę Ci maila. Wtedy wszystko Ci opiszę, a tymczasem pozdrawiam serdecznie ze słonecznej Irlandii :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Paryż to takie miasto, które każdy powinien zobaczyć. Oprócz wersji nieciekawej ma przede wszystkim romantyczne i piękne oblicze - zwłaszcza w słoneczną pogodę, jesienią bądź latem :) Jeszcze tam wrócimy - to pewne :)

    OdpowiedzUsuń
  14. No ja nie bardzo kocham, ale to inna sprawa ;) Myślę, że o Twojej miłości do Francji zadecydowały wspomnienia i sentymenty. W końcu to tam przeżyłaś jedne z najwspanialszych chwil. I chyba dlatego tam Cię ciągnie :) Może kiedyś tam zamieszkasz, kto wie?

    OdpowiedzUsuń
  15. Udała się, udała :) I to bardzo :) Od początku do końca było podejrzanie super, więc dla równowagi ostatniego dnia wydarzyło się coś, co nas nieźle podminowało. Postaram się coś więcej napisać na temat naszego wyjazdu i zamieścić więcej fotek.Super, że kartka dotarła - późno, bo późno, ale jest :) Pomyślałam, że kto jak kto, ale Ty na pewno się z niej ucieszysz :) Zresztą obiecałam Ci coś :)Ściskam mocno :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Lauro, w wolnej chwili napiszę do Ciebie maila ze szczegółami, to się wszystkiego dowiesz :) Pozdrawiam gorąco :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Czytałam, czytałam o tym Waszym wyczynie :) Jak już zaliczyłaś miniaturę, to teraz koniecznie trzeba zmierzyć się z oryginałem :) Powiem Ci, że warto - byliśmy na jej szczycie i to było niesamowite uczucie :) Oczywiście wjechaliśmy windą ;)

    OdpowiedzUsuń
  18. Zgadza się, nie można zaprzeczyć :) Ja w Paryżu byłam kilka razy, ale tylko ten ostatni wyjazd pozwolił mi go lepiej poznać i ukazać wszystkiego jego atuty :) jeszcze tam wrócimy, mamy do zwiedzenia kilka zabytków, do których z braku czasu nie dotarliśmy.

    OdpowiedzUsuń
  19. No, ja też byłam :) Gdyby nie ta miażdżąca odległość Paryża od Dublina, to pewnie wykupiłabym pół sklepu ;) Wystarczy że wykupiłam pół księgarni - książki też jakby tańsze no i francuskich autorów, których nie zawsze można dostać w Irlandii :)

    OdpowiedzUsuń
  20. Podzielam opinię i przyznaję, że my również zamierzamy tam wrócić. Chcielibyśmy dogłębnie poznać to miasto, a niestety nie mogliśmy tego ostatnio zrobić, bo zwyczajnie zabrakło nam czasu.Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  21. Te ostatnie zdania pasuja jak ulal do podsumowania mojej wizyty w Rzymie. Co do cen - i te w Rzymie zdecydowanie nizsze, to niestety prawda ze Dublin i Londyn to najdrozsze stolice europejskie. W PAryzu bylam jako 10cio letnie dzieckie a potem okolo 11 lat pozniej przejazdem, niedaleko mieszka moja rodzinka ale jakos mnie nie ciagnie... pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  22. promyczek83@op.pl30 września 2008 13:44

    Nie...wspomnienia to inna sprawa:)Po prostu kocham to miasto jak swoje :) od pierwszego wejrzenia, gdy pojechałam tam zaraz po maturze:)

    OdpowiedzUsuń
  23. Witaj Taitko po długiej mojej nieobecności. A i teraz jestem prawie przelotem. Za kilka dni lecę na afrykański kontynent, szukać słońca :)))W zeszłym roku prawie o tej samej porze byłam w Paryżu. I też odczułam tak jak Ty ten straszny gwar, ruch i tłumy. Ale miasto jest cudownie romantyczne....mimo wszystko :))Pozdrawiam Cię cieplutko :)))

    OdpowiedzUsuń
  24. Hej :) To dlatego Cie nie bylo!Przypomina mi sie nasza wyprawa do Pryza wiosna 2007. Bylo zimno i troszke padalo ;( Ale bylo cudownie! Do dzis pamietam wieze Eiffla oswietlona nocna pora, slimaki w restauracyjce pod wieza, nasz Hotel de Paris, Luk Triumfalny, Pola Elizajskie, Katedre Notre-Dame i Montmartre... ... Bylo bosko!

    OdpowiedzUsuń
  25. No rzeczywiście Paryż jest bardzo ładny. Ja wolę jednak moje stare, dobre Katowice

    OdpowiedzUsuń
  26. Bo Paryż ma swój urok... Mimo że nie przepadam za metropoliami, mam sentyment do tego miasta i z chęcią tam powrócę.

    OdpowiedzUsuń
  27. Doskonale rozumiem, bo mnie również się on podoba, ale i tak preferuję moje irlandzkie miasteczko ;)

    OdpowiedzUsuń
  28. Pełnoletnia, zdemaskowałaś mnie ;) Dokładnie dlatego mnie nie było :) Pamiętam ten Wasz wyjazd, całkiem niedawno o nim czytałam :) Warto odwiedzić Paryż - chociażby po to, by zobaczyć jego piękne zabytki. Kiedyś tam wrócimy - zostało nam jeszcze trochę rzeczy do zwiedzenia :)

    OdpowiedzUsuń
  29. Oj jest niesamowicie romantyczne :) Nie da się ukryć :) Te kafejki i wydobywające się z nich zapachy, muzyka grajków ulicznych, niepowtarzalne zabytki, Sekwana... mmm, ale się rozmarzyłam ;) Chętnie poczytam o tych afrykańskich klimatach - tamte strony pozostają dla mnie ciągle nieodkrytymi kartami. Baw się dobrze i wracaj szczęśliwie do domu!

    OdpowiedzUsuń
  30. Zauważyłam, że miałyśmy podobne odczucia dotyczące Paryża i Rzymu. Ach, ta Irlandia, ma to coś w sobie co powoduje, że zawsze radośnie do niej wracamy :)

    OdpowiedzUsuń
  31. Prowadzisz bardzo ciekawego bloga. :-)) W Twoim krótkim opisie zauważyłam, że mamy ze sobą trochę wspólnego. ;) Również lubię podróże i języki obce, francuską muzykę itp. Mam pytanie: jakie znasz języki? :) Pozdrawiam serdecznie. :)

    OdpowiedzUsuń
  32. Hej, Judith. Lubię ludzi z którymi łączą mnie podobne pasje - z nimi zawsze mam najlepszy kontakt :) Co do języków - to były moje ulubione przedmioty w szkole. Uczyłam się kilku języków obcych, ale nie każdy z nich mi odpowiadał, toteż po jakimś czasie zaprzestałam ich nauki. Preferuję angielski, włoski i francuski i to nimi się posługuję. No i oczywiście polski - to mój ulubiony język (nie obcy ;)

    OdpowiedzUsuń
  33. Miałam podobne perypetie związane z niektórymi językami obcymi. ;) Np. kiedyś chciałam uczyć się francuskiego i fińskiego. ;) Po krótkim czasie porzuciłam je, gdyż brakowało mi motywacji. Nauczyłam się za to angielskiego, hiszpańskiego, niemieckiego i rosyjskiego. Od dwóch lat uczę się chorwackiego. :) Szybko nie zrezygnuję, bo ten język bardzo przypadł mi do gustu i moim zdaniem jest niezwykle łatwy.

    OdpowiedzUsuń
  34. Szacun, koleżanko poliglotko ;) Powiadasz, że chorwacki jest łatwy? Może kiedyś się o tym przekonam, aczkolwiek uczciwie przyznaję, że nic mnie nie ciągnie do tego języka. Lubię uczyć się języków tych krajów, które mnie interesują i do których mam sentyment. Wtedy nauka nie jest dla mnie przykrym obowiązkiem, a przyjemnością. Niemieckiego nie znoszę - nie wiem, jak to możliwe, że nie odziedziczyłam miłości do niego po mojej mamie. Rosyjskiego uczyłam się i coś tam ciągle pamiętam, ale nie mogę powiedzieć, bym znała ten język ;) Choć czytać po rosyjsku potrafię. A hiszpański? Kiedyś chciałam się nauczyć tego języka, to w końcu ta sama rodzina romańska, co w przypadku francuskiego. Zakupiłam nawet materiały do jego nauki, ale.. jakoś czasu i chęci brak ;)

    OdpowiedzUsuń
  35. Gorąco polecami naukę hiszpańskiego, bo to przepiękny język. Napisałaś, że znasz m.in. włoski, więc z hiszpańskim nie powinno być problemów. :) Pewnie masz na to czas. Wybacz za niedyskretne pytanie: ile masz lat?;)

    OdpowiedzUsuń
  36. No właśnie nie za bardzo mam czas - przynajmniej do niedawna go nie miałam. Niestety praca pochłaniała większość mojej energii, więc wieczorami nie mogłam raczej wykrzesać z moich szarych komórek genialnych działań ;) Teraz mam co prawda większy luz, ale i tak nie narzekam na brak zajęć. Wiek? Nie chcę się zbyt odsłaniać, ale powiedzmy, że nie można mnie zaliczyć do kobiet w średnim wieku. Mieszczę się w dziale 20-30. Wybacz, nic więcej nie mogę powiedzieć. I tak za dużo zdradziłam.

    OdpowiedzUsuń
  37. No to masz jeszcze sporo czasu, żeby nauczyć się hiszpańskiego. :) Rozumiem, że ludzie uczą się języków w różnym wieku. Niekażdy musi zaczynać tak wcześniej jak np. ja. ;)

    OdpowiedzUsuń
  38. Tak wcześnie, czyli? Języków można uczyć się w każdym wieku, ale ponoć tylko w młodzieńczym wieku najszybciej się je chłonie. Coś w tym jest. Nikt nie ma takiej zdolności jak małe dzieci - one momentalnie łapią język.

    OdpowiedzUsuń
  39. Z tym się zgadzam. :) Ja zaczęłam uczyć się języków obcych w wieku sześciu lat. Dzisiaj mam 18 i mogę się pochwalić znajomością kilku. Cóż, języki są moją największą pasją i to z nimi wiążę swoją przyszłość - chciałabym zostać tłumaczką. :)

    OdpowiedzUsuń
  40. Ja tez sie przylacze do prosby o namiar na hotel. Wybieramy sie w listopadzie na dluzszy weekend i szukamy sprawdzonych lokalizacjipozdrawiamja

    OdpowiedzUsuń
  41. Prosiłbym o namiar na hotel jeśli jest taka możliwość...będę usatysfakcjonowany chodź nazwą. Z góry Dziękuje za odpowiedź. POZDRAWIAM

    OdpowiedzUsuń
  42. Bardzo ladny i tani hotel Formula1,na saint-denis. Strona int. www.hotelformule1.com

    OdpowiedzUsuń
  43. Mieszkaliśmy w hotelu "Pavillon Villiers Etoile" i bardzo nam się tam podobało. Podaję linka: ttp://www.leshotelsdeparis.com/hotel-paris-pavillon-villiers-etoile-19.html?l=ENPod tym adresem znajdziesz adres, trochę informacji i cenę.Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  44. Hotel nazywa się "Pavillon Villiers Etoile", a oto jeden z linków do niego: http://pl.4hotele.com/hotel_pavillon_villiers_etoile-paryzW czasie mojej następnej wizyty w Paryżu z pewnością jeszcze raz go wybiorę. Polecam z czystym sumieniem :) Życzę miłego urlopu w stolicy Francji :)

    OdpowiedzUsuń
  45. Ja już nawet nie pamiętam, kiedy po raz pierwszy zaczęłam się uczyć języków ;) Warto inwestować w znajomość języków obcych - to się z pewnością kiedyś opłaci. A zawód tłumacza to ciężki kawałek chleba, ale to dobra praca :) Powodzenia w dążeniu do obranych celów.

    OdpowiedzUsuń
  46. Paryż ach ten Paris ... W przyszłe wakacje mam zamiar wybrać się do tego najpiękniejszego miasta na świecie (wedłyg mnie).Tylko nie wiem czy wybrać wycieczkę z biura podruży czy tak samemu.Doradzcie plis:)

    OdpowiedzUsuń
  47. Ciężko jest mi coś Ci doradzić. Ja na przykład nigdy nie wykupuję wycieczek w biurze podróży. Lubię sama ustalać sobie plan i czas zwiedzania, lubię poruszać się w swoim rytmie. Zawsze sami wyszukujemy sobie noclegi, restauracje i atrakcje turystyczne. Nie przepadam też za wycieczkami z przewodnikiem. Zdaję sobie jednak sprawę, że tego typu wycieczki zorganizowane są doskonałą opcją dla osób, które nie mają chęci czy czasu do samodzielnego organizowania sobie wycieczki. Ps. A Paryż jest uroczy. Każdy powinien wybrać się tam chociaż raz w swoim życiu. Powodzenia.

    OdpowiedzUsuń
  48. Słusznie w tydzień trudno jest zwiedzić Paryż, ale mnie się to udało. Faktem jest że plan miałam na długo przed wyjazdem. Szkoda, bo mam zdjęcia, ale tradycyjne.

    OdpowiedzUsuń
  49. Zatem gratulacje, Zofio! Paryż to ciekawe miasto - byłam tam kilkakrotnie, ale za każdym razem były to krótkie pobyty, dlatego nie udało mi się zwiedzić całego miasta. Będzie tam po co wrócić, ale póki co nie czuję takiej potrzeby. Męczy mnie życie w metropoliach. Wolę swoją małą, irlandzką "wieś" :) Pozdrawiam serdecznie i dzięki za odwiedziny :)

    OdpowiedzUsuń
  50. Radze wykupic wycieczke gdyz grupy maja swoje wejscia i godziny i nie czekaja wiekami n'a zwiedzanie! Mieszkam we Francji prawie 30 lat. I moge duzo pomoc. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń