poniedziałek, 15 września 2008

Zakupy z piekła rodem!

Jako typowa kobieta, jestem maniaczką zakupów – niestety!Nie jest mi z tym dobrze. I nie jestem absolutnie zadowolona z tego faktu. Mamsłabość do działów odzieżowych i obuwniczych. Mogłabym w takich sklepach rozbićnamiot i spędzać tam całe dnie, przechadzając się od jednego stoiska dodrugiego, przymierzając i oglądając. Taka już moja ułomność ;) To, co zaraznapiszę, zabrzmi więc dziwnie (sama nie mogę uwierzyć, że to piszę!), alewygląda na to, iż wreszcie wyleczyłam się z mojej manii. Całkiem przypadkowooczywiście – nie zapominajmy przecież, że każdy niewolnik jakiegoś nałogu rzadkokiedy chce się dobrowolnie poddać kuracji odwykowej.

Wybraliśmy się wczoraj na zakupy. W zasadzie to powinnamuściślić, że to ja się wybrałam. Rola mojego faceta ograniczyła się tylko iwyłącznie do podrzucenia mnie do sklepu i do odebrania z niego. Po wykonaniupierwszej czynności Mój Połówek ulotnił się w błyskawicznym tempie. Wszelkiecentra handlowe są dla niego salami tortur. Do niedawna były one nimi także dlamnie – gdy wybieraliśmy się razem na zakupy. Każdorazowe przekroczeniesklepowych drzwi zaczynało się tak samo – mojemu narzeczonemu natychmiastwłączała się opcja MARUDA. Mając takiego partnera u boku, mogłam oczywiściezapomnieć o czerpaniu przyjemności z przebywania w świecie ciuchów i butów.Zamiast skupiać się na oglądaniu rzeczy, zastanawiałam się, jak wyłączyć tęjego upierdliwą opcję. Zazwyczaj pomagało dopiero zresetowanie ;) Toteż pewnegodnia, wysłuchawszy milion jęków i narzekań mojego Połówka, ku jego ucieszepowiedziałam „Dość! Dopiąłeś swego! Koniec wspólnych zakupów!” I tym otosposobem pozbyłam się uciążliwego towarzysza zakupowego. Od tej pory Pan Marudaspędzał czas w domu, podczas gdy ja oddawałam się szaleństwom zakupowym. Takteż było wczoraj. Po odwiezieniu mnie do sklepu ucieszony Pan Maruda udał siędo domu w celu oglądania meczu. Uzgodniliśmy, iż jak już będę miała dośćzakupów, zadzwonię do niego, aby po mnie przyjechał. Oczywiście wiadomo było,iż chwila ta nie nastąpi przed upływem 2 godzin i zakończeniem meczu.

W ten oto sposób i wilk był syty i owca cała ;) Kiedysamotna i zadowolona owca buszowała w odzieżowym dziale, wrzucając do wózkanowe zdobycze, wilk z zapartym tchem oglądał zmagania naszej ulubionej drużynypiłkarskiej nerwowo przygryzając paznokcie i wyrywając sobie włosy z głowy.

I wszystko byłoby pięknie gdyby nie jeden mały szczegół.Otóż, po ponad dwóch godzinach penetrowania zasobów sklepu, mając już pełnywózek rzeczy, zdecydowałam, iż mam już dość i chcę wracać do domu. W związku zczym sięgam do torebki po telefon i ku mojemu przerażeniu stwierdzam, iż go tamnie ma! Shit, zostawiłam go w domu! I teraz zaczyna się jazda:

- nie mogę tak po prostu pójść do kasy i zapłacić, gdyżnie mam wystarczająco dużo kasy w portfelu. Zapłacić miał mój Połówek za pomocąkarty.

- pomysł rozpakowania wypchanego wózka mało mnie pociąga,więc zostaje mi tylko jedna opcja polegająca na przymusowym spacerowaniu po sklepiei oczekiwaniu na cud  w postaci mojegofaceta.

Pchając wózek, modlę się więc, aby Pan Marudny domyśliłsię, że zostawiłam telefon w domu i przyjechał po mnie w ciągu najbliższegokwadransu. Modlitwy jednak nie skutkują, a czas upływa. Po godzinie oczekiwaniajestem już u kresu wytrzymałości. Znam już plan sklepu na pamięć i umieram znudów. Snuję się po sklepie niczym zombie i tylko z czystej nudy sięgam pokolejne ciuchy, aby udać się z nimi do przymierzalni. Kiepska to rozrywka, alezawsze coś. W końcu po trzech godzinach przychodzi wybawienie! Kiedy dostrzegamznajomą mi sylwetkę Pana Marudy, mam ochotę rzucić mu się w ramiona! Chybajeszcze nigdy tak się nie cieszyłam, widząc go w sklepie! Z ulgą udaję się więcdo kasy, pospieszając go przy tym na każdym kroku, by czym prędzej opuścić tenprzybytek mojego nieszczęścia.

Po takiej bolesnej lekcji, niezbyt szybko zawitam wsklepie! Mam już dość zakupów na najbliższy miesiąc! Widząc sklep mam odruch wymiotny!

30 komentarzy:

  1. Mój Połówek jest dzielny przy pierwszych kilku sklepach, ale bardzo szybko mu przechodzi :-) Nie znoszę, gdy swoim marudzeniem psuje mi zabawę z zakupów. Szczerze mówiąc, to najlepiej buszuje mi się po sklepach w towarzystwie koleżanek :-) Niemniej przyjemnym jest fakt, gdy taki pan Maruda wyciąga kartę kredytową i płaci za wszystko, byle tylko wyjść ze sklepu :-)Uściski!

    OdpowiedzUsuń
  2. To ja nie jestem typową kobietą. Mnie zakupy przyprawiają o ból glowy. Musze mieć naprawdę dobry dzień, zeby zaszaleć. Ja wchodzę do sklepu i widze masę rzeczy poupychanych na wieszakach i półkach to źle mi sie robi. No cóż taka moja przpadłość :(((

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale sie usmialam ! :))) Jestesmy podobne do siebie pod tym wzgledem, uwielbiam zakupy i tez zostawiam mojego M. bo nie znosze jego miny podczas mojego buszowania. I tez zdarza mi sie zapomniec portfela :)))) Od tego miesiaca niestety zarabiac bede tylko 30%mojej pensji (100% macierzynski sie juz mi skonczyl) i chyba nie starczy mi na wielkie buszowanie :((

    OdpowiedzUsuń
  4. To ja jestem w posiadaniu jeszcze bardziej upierdliwego egzemplarza - mój facet zaczyna marudzić już po wejściu do sklepu! I jak w takich warunkach można robić zakupy? No nie da się! Mimo że to świetny facet i ze wszystko można z nim robić, to jednak zabranie go na zakupy wygląda mi na sadomasochizm! Dlatego też powiedziałam "nie" wspólnym zakupom :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja z tam generalnie nie mam takich problemów, choć muszę przyznać, że dużo zależy od charakteru sklepu i jego klimatu. Nie lubię zakupów w zatłoczonych centrach handlowych, gdzie człowiek wprost unoszony jest przez tłum innych maniaków sklepowych.

    OdpowiedzUsuń
  6. Zakupy w towarzystwie marudnych facetów są prawdziwą katorgą. Z moim facetem po prostu nie da się spokojnie pochodzić po działach odzieżowych - jest chyba gorszy niż dziecko ;)Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Troszkę śmieszna przygoda, ale zdarza się każdej kobiecie. Jestem jednak pewna, że mój P* nie domyśliłby się, gdzie mnie szukać, więc pewnie skazana bym była na komunikację miejską. Ciesz się, więc, że masz tak domyślnego mężczyznę ;). Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  8. Cieszę się, że mam to już za sobą! Pomijając ten nieprzyjemny akcent, zakupy były bardzo udane i wzbogaciłam się o kolejne fatałaszki, śliczną torebkę i biżuterię ;) Wyciągnęłam wnioski z zaistniałej sytuacji i teraz zanim wyjdę do sklepu, dziesięć razy sprawdzę zawartość mojej torebki i portfela :) Pozdrowienia z Irlandii :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Na przyszlosc pamietaj zawsze o telefonie!!! Ja natomiast uwielbiam chodzic z facetem na zakupy, jestem bardzo zmienna i niezdecydowana, a ufam facetowi, ze wybierze dla mnie zawsze cos najlepszego, poniewaz chce, aby jego kobieta dobrze sie prezentowala... ale zawsze mamy tylko jednen problem, bo gdy chce kupic buty to kazdy facet wybieral dla mnie szpilki oczywiscie z najwyzszym osiagalnym w sklepie obcasem! ja natomiast podchodze praktycznie do zakupow i preferuje wygodniejsze buty i czasem bywa spiecie ;-)

    OdpowiedzUsuń
  10. Chyba zostawilabym ten wozek gdzies w sklapie i niepostrzezenie sie wyslizgnela... Ha, ja mam znow takiego faceta, ktory lubi chodzic ze mna na zakupy ciuchowe, wybiera mi fantastyczne rzeczy i ma w dodatku czasami o wiele lepszy gust odemnie... Kocham go za to, jak czasami przewija sie kolo stoiska z bielizna i szuka fajnych majteczek dla mnie ;) Ale wiesz, zawsze to fajniej, pobuszowac samej po sklepach :)

    OdpowiedzUsuń
  11. promyczek83@op.pl16 września 2008 19:20

    Hehehe Taitko wybacz ale uśmiałam się po pachy:) I tak można wyleczyć kobiete z zakupów choć na jakiś czas:)Kiedyś lubiłam zakupy...teraz kupuję gdy potrzebuję, ale do działu kosmetycznego mnie nie wpuszczaj, to moja jedyna słabość:)

    OdpowiedzUsuń
  12. aga.stankiewicz@onet.eu16 września 2008 20:13

    Oj biedna ale miałaś przygodę, to Ci się zbrzydną na pewno zakupy na pewien czas... Ja nie lubię się tak pętać po sklepie bez celu, to musiało być okropne, dobrze że ukochany cię uratował :)) Pozdrawiam :)))

    OdpowiedzUsuń
  13. Cześć Taitko. Coś to ostatnio byłam u Ciebie tylko bezszelestną czytaczką.Czas to zmienić.UUUU 3 h to rzeczywiście mozna się było wyleczyć.Ale cos mi sie wydaje, ze to jak z alkoholizmem jest się alkoholikiem przez całe życie :-))))Więc i Tobie pewnie wróci za jakiś czas

    OdpowiedzUsuń
  14. To jest właśnie to niestety, my faceci przeważnie idziemy na zakupy wtedy, gdy nam coś już naprawdę trzeba a szaleństwo zakupów opiera się na zasadzie jak mi się coś podoba to OK, bez zbędnego zwiedzania całej garderoby, ewentualnie kilku pobliskich sklepów bo a nóż łyżeczka będzie tam coś podobnego, tylko w lepszym fasonie. Z jednym wszakże wyjątkiem- salony samochodowe. Choć na drugie- twój Połówek ma teraz przez dłuższy czas święty spokój -do czasu Twoich następnych odwiedzin w markecie. Ale akurat męskie zachowanie w temacie zakupów jest bardzo zbieżne w różnych kulturach. Gdy obserwuję zachowanie moich znajomych Anglików w sklepach w ich oczach da się wyczytać jedną błagalną prośbę "no kiedyż ona wreszcie skończy wybierać- ja chcę do domu!".

    OdpowiedzUsuń
  15. bardzofajnakasia@autograf.pl17 września 2008 14:39

    Ha ha ha! Troche chamsko z mojej strony ale opisalas to w tak zabawny sposob ze umarlam ze smiechu. Jestem pewna ze zakupowa mania jeszcze powroci i to ze zdwojona sila :) Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  16. W końcu nie od dziś wiadomo, że faceci lubią zawiesić oko na zgrabnych nogach dodatkowo wydłużonych przez mega obcasy ;) Szpilki są fajne, ale niezbyt praktyczne. Mam kilka par butów na wysokim obcasie, ale rzadko je noszę. Zakładam je tylko na specjalne okazje: do teatru, na elegancką kolację, etc. :) Poza tym nie lubię się wyróżniać wzrostem z tłumu ;) Ściskam i pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Gdzie Ty takiego faceta znalazłaś, Pełnoletnia? To chyba jeden z egzemplarzy z limitowanej serii ;) Ja już przyzwyczaiłam się do samotnych zakupów i szczerze mówiąc wolę je robić sama niż w towarzystwie :) Zwłaszcza w takim marudnym ;)Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  18. No ja też kupuję tylko wtedy, gdy potrzebuję ;) A że często potrzebuję, to już inna sprawa. Mam niestety słabość do ciuchów, więc ciężko jest mi obojętnie przejść obok działów odzieżowych. Kupuję nie tylko dla siebie, ale także dla całej mojej rodziny :) Znam ich gust, więc zakupy zawsze są udane, a rodzina szczęśliwa :) No i ja też :) A kosmetyki fajne są :) Ale nie tak fajne jak ciuchy ;)

    OdpowiedzUsuń
  19. Boże, to było tragicznie nudne zajęcie! Nawet nie wiesz, jak się wynudziłam! Na razie mam dość zakupów. Ale jak znam siebie za jakiś czas przejdzie mi ta niechęć ;) W tym tygodniu chyba całkowicie sobie odpuścimy zakupy, bo lecimy do Francji i nie ma sensu wypełniać lodówki. Wolę te kasę wydać zwiedzając i smakując francuskie przysmaki :) Już się stęskniłam za francuską kuchnią :) Nawet nie wiesz, jak się ekscytuję tym wyjazdem. To będzie też taka konfrontacja rzeczywistości z moimi marzeniami i wspomnieniami Francji widzianej oczami kilka lat temu. Mamy już wszystko gotowe: zarezerwowany lot, parking w Dublinie, gdzie zostawiamy samochód, hotel w centrum Paryża....Będę też mieć okazję przetestować mój francuski. Z rodowitymi Francuzami nie gadałam już ze dwa lata! Oby tylko pogoda dopisała! :)

    OdpowiedzUsuń
  20. aga.stankiewicz@onet.eu18 września 2008 10:35

    Och, super :)) To życzę Wam jak najlepszej pogody we Francji :))) I czekam na fotki :))) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  21. Fotek na pewno zrobimy mnóstwo - z każdego dłuższego wyjazdu przywozimy nie tylko pamiątki lecz także kilkaset zdjęć :) Zawsze wyrywaliśmy sobie aparat z rąk - każde z nas miało jakąś koncepcję i chciało ją wprowadzić w życie :) Teraz już nie powinniśmy mieć takiego problemu, bo kupiliśmy drugi, dużo lepszy aparat, koniecznie więc trzeba będzie go przetestować :) Lubię uwieczniać piękne miejsca, ludzi, zwierzęta i magiczne chwile. Pamięć ludzka jest zawodna - po jakimś czasie zamazują się zapisane w niej obrazy. Przeglądając fotki z przyjemnością wracam pamięcią do przeszłości, której cząstkę uchwyciliśmy poprzez fotki.Mam nadzieję, że u Ciebie wszystko w porządku i że teściowa niezbyt daje Ci się znaki :) Trzymaj się cieplutko :)

    OdpowiedzUsuń
  22. Hehe, dokładnie tak :) Tego się właśnie obawiam :) Jestem jak najbardziej za Twoją propozycją zmiany :) Pozdrawiam serdecznie ze słonecznej Irlandii :)

    OdpowiedzUsuń
  23. I to jest właśnie genetyczną wadą większości facetów ;) Rzadko kiedy można spotkać takiego, który wiernie dotrzymywałby towarzystwa swojej wybrance. A ja nie wymagam wiele - nie proszę o rady i nie każę ze 1275 bluzek wybrać tę najładniejszą :) Oczekuję tylko spokoju, nie marudzenia ;) No, ale problem rozwiązany - od jakiegoś czasu robię zakupy sama i bardzo sobie to chwalę :)

    OdpowiedzUsuń
  24. Cieszę się, że Cię rozbawiłam, Kasiu :) Obawiam się, że Twoje słowa wkrótce się sprawdzą ;) Jednak na razie mam dość zakupów :) I niech tak zostanie :) Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  25. Sama nie wiem, jak mysmy sie znalezli :) Ale ciesze sie ,ze mam wlasnie Jego :) Z drugiej strony, nie wychwalaj go tak pod niebiosa, bo pewnie ma wady, ktorych Twoj Polowek nie ma. Rownowaga w przyrodzie musi byc !!! Pozdrawiam serdecznie!Fajnie jest tak powymieniac sie myslami, naprawde fantastyczne te blogi! Zaluje tylko,ze u mnie nie ma takiego systemu komentowania, jak na onecie, ze mozna odpowiedziec na czyjs komentarz :(

    OdpowiedzUsuń
  26. Grunt to uczyć się na błędach! Za kilka dni będziesz się śmiała z całej tej sytuacji, za kilka lat opowiesz ją dzieciom, a potem wnukom i wszyscy będą mieć taki sam ubaw :). A i komórka stanie się twoim najlepszym przyjacielem, hehehe.

    OdpowiedzUsuń
  27. Wyobraź sobie, że masz rację :) Już się z tego śmieję :) Takie przygody są naprawdę zabawne - po czasie ;) A komórka, cóż - człowiek uczy się na własnych błędach. Teraz wychodząc, muszę mieć pewność, że ona na pewno jest w mojej torebce :) Bo bez niej jak bez ręki ;) Lub innego członka ;)

    OdpowiedzUsuń
  28. Cóż, równowaga w przyrodzie musi być ;) Ty masz fajnie, bo nie musisz rozwijać komentarzy, a ja mam fajnie, bo mam opcję "odpowiedz" ;) A blogi to faktycznie fajna sprawa. Polubiłam ten wirtualny świat i moich blogowych znajomych :)

    OdpowiedzUsuń
  29. ~Ola - Mama Adasia20 września 2008 06:28

    Haha, przeszlam z mezem dokladnie te same etapy i teraz robie zakupy sama.... Moj maz jest o tyle jeszcze dobry, ze jak juz zupelnym przypadkiem sie ze mna wybierze, to zeby spowodowac nasze najszybsze wyjscie, doradza mi zebym kupila wszystko co ja mu pokazuje: tak, tak, sliczne, bierzemy i idzemy :)Co do Twojego posta, to zauwazylam, ze jednak do kasy doszlas (myslalam, ze moze porzucilas wszystko jak Polowke zobaczylas :) i piszesz, ze na miesiac Ci wystarczy - widze, ze (tak jak ja) jestes juz uzalezniona - bo miesiac bez zakupow dla normalnych ludzi to zadna sprawa....Jak terapia zadziala, to moze tez sie na nia zapisze.... :))

    OdpowiedzUsuń
  30. Hehe, mój przedstawiciel płci męskiej stosuje te samy chwyty, co Twój mąż ;) Gotów jest nawet wykupić połowę sklepu, abym tylko, jak najszybciej skończyła zakupy :) Oni już chyba tak mają :) Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń