czwartek, 11 września 2008

Z dziennika frustratki

MoiDrodzy Parafianie, dziś będzie krótkie kazanie ;)

Po kilku dniach przymusowej abstynencji internetowej,wracam do blogowego świata. Wracam sfrustrowana i zła. Bez kija do mnie proszęnie podchodzić.

Niestety, nie tylko irlandzka pogoda pogrywa sobie zmieszkańcami wyspy. Podobne zachowanie prezentuje mój dostawca Internetu, którywprost prosi się o wykonanie na nim fatality! Mam dość tej internetowej rosyjskiejruletki. Wszelkie protesty i skargi są przez nas systematycznie zgłaszane, mimoto nie przynoszą rezultatów. Już na pamięć znamy formułki gorących przeprosin,którymi jesteśmy karmieni! Czuje, że jak je usłyszymy jeszcze raz, to kogoś trafiszlag! Albo mnie albo ich. Zapewnienia, że niedługo nadajnik znów zaczniedziałać nie przynoszą żadnych rezultatów! Przyprawiają mnie jedynie o niepohamowanążądzę krwi dostawców naszego ShitBroadbandu. Już sobie obiecałam, że jak ichkiedyś spotkam na ulicy, to w przypływie wściekłości nakarmię nimi pierwszegonapotkanego ścierwojada!

Błędne koło normalnie! Błędne, bo nie mamy innej, lepszejopcji. To znaczy mamy – możemy w ogóle zrezygnować z Internetu. No ale niejesteśmy na tyle upośledzeni, by dobrowolnie odciąć się od kontaktu ze światem!Siłą rzeczy więc jesteśmy skazani na bycie sfrustrowanymi klientamiShitBroadbandu. Kiedy widzę ich reklamy: „We offer a full range of broadbandand phone packages for home users” mam ochotę przekreślić to zdanie i grubymczerwonym flamastrem napisać drukowanymi literami: „Wybierz nas! Tylko myzapewnimy Ci szeroką gamę negatywnych uczuć. Frustracja i maksymalny wkurw gwarantowany!”.

Bastards!

Tak w ogóle, to już wiem, jak czuje się ofiara przemocydomowej. Źle – nie wiem, jak się czuje, ale jestem w stanie wyobrazić to sobie.Wiem natomiast jak się taka ofiara zachowuje. Od kiedy stałam się wnerwionąwłaścicielką dwudziestocentymetrowego siniaka na ręce (swoją drogą nabytegoprzez totalną głupotę autorki tego bloga) zmuszona jestem skrywać kończyny górnepod bluzkami z długimi rękawami. Nie mogę tak po prostu wyeksponować tego fioletowo-zielono-żółto-brązowegopaskudztwa na światło dzienne. Pół biedy gdyby ktoś pomyślał, że dostałam angażw najnowszej części „Wściekłych pięści VII” bądź w „Wejściu smoka XXII”. Gorzejgdyby przyszło mu do głowy, że to mój Połówek ćwiczy na mnie karate czy inneKung-Fu!

 

Gosh, zwariować normalnie można!

14 komentarzy:

  1. Ha :) a ja mam olbrzymiego siniaka na kolanie...i musze nosić spodnie za kolano i spódniczki tez....co za męczarnia :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Siniak zejdzie nie martw się, z broadbandem też wygrać można., kobiece humory miną- rzecz w przyrodzie normalna, ale do repertuaru czułych słówek będziesz mogła dopisać " moja droga smoczyco" jakby nie było i ciekawie i egzotycznie. Zawszeć to urozmaicenie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozumiem doskonale twoja zlosc gdy nie ma internetu, duzo moich znajomych chwali internet bezprzewodowy z komorki...A siniakiem sie nie przejmuj w koncu zejdzie ;-)

    OdpowiedzUsuń
  4. No..No...teraz dobrze byś zagrała scenę awantury w filmie...Proponuję porobić kilka fotek aby utrwalić minę wkurzonej Taity:) Najważniejsze, że ręka cała, a dostawcę internetu proponuję zmienić (chyba, że nie ma takiej opcji) Ja właśnie od września przechodzę z neostrady na Tele2. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Znam ten ból :) Mój wstrętny siniak powoli się eksmituje :) Za parę dni nie powinno być po nim śladu, więc spokojnie będę mogła nosić bluzki z krótkim rękawem :)Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. To absolutnie nie są kobiece humory :) Gdyby tak było tylko ja byłabym nimi dotknięta, a tymczasem i mój Połówek jest mocno podminowany opisaną sytuacją :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Paulinko, wierz mi, że gdybyś miała siniaka na pół ręki, to też byś się przejmowała ;) Co do internetu bezprzewodowego, to już taki mieliśmy i niestety nie działał. To znaczy działał świetnie - u każdego tylko nie u nas! Coś mi się wydaje, że osiedle na którym mieszkamy, to taki swoisty trójkąt bermudzki ;)Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie da rady, Jurku. Jak już pisałam w komentarzu wyżej - nasze osiedle to jakiś przeklęty trójkąt bermudzki - nadajnik obejmuje zasięgiem całe miasto, ale u nas on zanika! ;) Z kolei na sąsiednich osiedlach działa świetnie! Ironia losu, nie? Pozdrawiam ze słonecznej Irlandii :)

    OdpowiedzUsuń
  9. ~bardzofajnakasia13 września 2008 23:05

    Taitka jest juz uzalezniona od internetu hehe:D. a serio to naprawde macie tylko 1 dostawce internetu? u nas mozna przebierac i wybierac. dziwne...

    OdpowiedzUsuń
  10. Z internetem bezprzewodowym jest jeden maly problem- nie dziala tak dobrze jak powinien w malych miejscowosciach!! A jak wizyta u fryzjera?? zadowolona jestes??

    OdpowiedzUsuń
  11. Spokojnie powolutku powolutku i wszystko minie ale z wyspiarską flegmatycznością nie wygramy niestety- do tego musisz sie przyzwyczaić

    OdpowiedzUsuń
  12. Nie nazwałabym tego uzależnieniem, ale nie ukrywam, że lubię sobie poprzeglądać blogi, czy porobić coś innego w necie ;) A dostawców oczywiście mamy więcej. Problem polega na tym, że w zasadzie żadna opcja nas do końca nie satysfakcjonuje, bo po prostu internet u nas nie działa tak jak powinien! Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  13. No właśnie o tym pisałam. Słyszeliśmy, że jest dobry, więc się na niego zdecydowaliśmy. Ponadto mieli korzystną ofertę, więc wszystko wydawało się być ok. Niestety, nie było tak, więc powróciliśmy do poprzedniego dostawcy, czyli do ShitBroadbandu ;)Ech, fryzjer.... Nie jestem zadowolona - chciałam zmiany, a mam praktycznie to samo, co miałam na głowie. Jak widać, Ty miałaś więcej szczęścia.

    OdpowiedzUsuń
  14. Już się przyzwyczailiśmy do tej sytuacji. Nie pamiętam, kiedy ostatnio internet działał nam tak jak należy. A dostawca nie przejmuje się zażaleniami, bo po prostu zdaje sobie sprawę, że nie ma zbyt dużej konkurencji na rynku i że mało kto może nam zaoferować lepszą opcję.

    OdpowiedzUsuń