Gdyby ktoś się zastanawiał, co tam ciekawego w Irlandiisłychać, już spieszę z odpowiedzią. „Piękna”, deszczowa jesień w pełni. Każdydzień zaczyna się praktycznie tak samo: kropi rano, pada po południu, leje jakz cebra wieczorem. A do tego potwornie niskie temperatury i niesamowicie silnywiatr dochodzący nawet do 140 km/h. Coraz częściej mam ochotę ewakuować się stąd dojakiegoś ciepłego kraju i wrócić dopiero za parę miesięcy. Tak paskudnejjesieni już dawno nie mieliśmy. A to dopiero przedsionek piekła. Zima jeszczenie przyszła. Drżyjcie mieszkańcy Zielonej Wyspy. Jeśli sprawdzą się prognozy przepowiadająceostrą zimę, to będziemy mieć tu mały Armagedon: zwiększoną liczbę wypadków nadrogach, popękane rury w domach i pozamykane szkoły.
Kiedy wieczorem kładę się do łóżka, mam wrażenie, że bioręudział w jakimś kiepskim horrorze. Za oknem przeraźliwe jęki wiatru, brakujetylko gałęzi złowieszczo uderzających w szyby i podejrzanej gry cienipadających na ścianę w mojej sypialni. Efekty dźwiękowe, mogące przyprawićsłabszych psychicznie o stan przedzawałowy, już są. A wszystko za sprawą podmuchówwiatru wpadających do domu przez… letterboxa, otwór na listy znajdujący się w drzwiach wejściowych na parterze. I wbrewpozorom nie jest to subtelny odgłos, a mocne trzaśnięcia, któreniewtajemniczonemu domownikowi mogłoby się wydać na przykład próbą włamania. Terazjuż się do nich przyzwyczailiśmy, ale na początku reagowaliśmy tak, jakbyśmywłaśnie usiedli na fotelu naszpikowanym igłami.
Kolejna klątwa tej jesieni to popsute ogrzewanie w domu,działające tylko częściowo. Czuję się jak w igloo i wyglądam jak Eskimos.Przewiewne koszule nocne musiałam zamienić na skarpety frotte i ciepły dres. Dołóżka wchodzę tylko w towarzystwie termofora, mając nadzieję, że przez noc niewejdę w stan hibernacji. Pochłaniam hektolitry gorącej herbaty i poważnie myślęo kupnie kombinezonu narciarskiego.
Budzą się we mnie mordercze żądze, kiedy mam do czynieniaz niepunktualnymi i niesłownymi Irlandczykami. Specjalista od naprawy bojlerówokazał się sprośnym gburem i specjalistą tylko z tytułu. Najpierw długo inieruchomo wpatrywał się w bojler, aż można było pomyśleć, że ma we wzrokulaser i właśnie jest w trakcie jakiegoś procesu naprawczego. Więc spokojniegotowałam obiad i bałam się oddychać, aby mu przypadkiem nie zakłócić tegoarcyważnego procesu. Potem poprosił o nóż, na co ja mu pokazałam cały mój zbiórostrego sprzętu, którego nie powstydziłby się nawet Dexter Morgan. Pan pogrzebałnożem przy bojlerze, utłuścił palcami i wsunął go z powrotem do suszarki nasztućce. Jak gdyby nigdy nic. Zarazki gratis. A potem stwierdził, że jakogrzewanie nie będzie działo, to mam trzy razy nacisnąć reset. I tyle. On tutajmusi jeszcze wrócić z częściami do bojlera. Zatem zadałam mu całkiem niewinnepytanie „so, when are you coming??”, a ten mając w głowie jakieś kosmate myśli,sprośnie się roześmiał po raz pierwszy w trakcie całej swojej wizyty inonszalancko stwierdził, że tego to on jeszcze dokładnie nie wie, ale będziejutro. A najpóźniej w poniedziałek. Od „jutra” minął już tydzień. A my powolizamieniamy się w sople lodu i nastawiamy się psychicznie na rozpalenie ogniskaw domu.
Kolejny przykład irlandzkiej niesłowności. Dzwonek dodrzwi. Wychylam się z domu, a tu stoi przede mną elegancik z teczką w ręku,wypisz-wymaluj John Cusack. No to wysuwam pierś do przodu, ręce wsuwam dotylnych kieszeni jeansów i pytam w czym mogę pomóc.
- Strasznie zimno jest dzisiaj…, wydzwonił zębaminieznajomy.
- No niestety. It’s freezing cold, przytaknęłam, ale żeakurat byłam w trakcie przygotowywania obiadu i w ogóle się spieszyłam, bo zanieco ponad godzinę musiałam być już na zajęciach, nie zaproponowałam Cusackowiwejścia do domu.
Blah, blah, blah, on jest z Airtricity [jednego zdostawców energii] i chciałby mi zaproponować korzystne upusty. Czykiedykolwiek słyszałam o tym dostawcy energii?
- Yyy, słyszałam, słyszałam. Tak się składa, żepodpisaliśmy z Wami umowę, ale potem zrezygnowaliśmy, więc szczerze mówiąc niejestem zainteresowana… Teraz jesteśmy w BordGáis i nie planujemy zmiany dostawcy.
- No, ale my tu mamy teraz superzniżki. Blah, blah, blaaaaah. Proszę mi pokazać pani rachunek, ja pani wszystkoobjaśnię i wytłumaczę… A dawno temu zrezygnowaliście?
- Phhh, ze dwa, trzy miesiącetemu??
- Blah, blah, blaaah….
Cusack nie daję za wygraną, dwoisię i troi i patrzy na mnie tymi swoim oczami kota ze Shreka, aż w końcu,zamiast być asertywną, robię coś, co w zasadzie i tak nie ma sensu, bo przecieżnie planujemy zmiany dostawcy energii. Proponuję mu, żeby wpadł za jakieśdziesięć minut, kiedy Połówek wróci z pracy, bo tak naprawdę to on zajmuje sięwszystkimi rachunkami. Twarz Cusacka rozświetla się niczym niebo w sylwestrowąnoc. Ochoczo obiecuje, że z pewnością wpadnie za 10 minut. To się lepiejpospiesz, dodaję w myślach, bo potem nas nie będzie w domu.
Czy muszę dodawać, że minąłkwadrans, potem kolejny i jeszcze kolejny, a Cusack już się nie pojawił?
Jego strata.
A czy mówiłam Wam już, że towielce niesprawiedliwe, iż macie teraz długi weekend? No!
ja nie mam długiego weekendu :0 jutro idę do pracy :)
OdpowiedzUsuńTaita- dolóz jeszcze do tej pogody spacery z psem trzy razy dziennie...Wiatr bardzo lubie wiec to mi nie przeszkadza i spie w nocy jak zabita. Ale zimy tutaj sobie nie wyobrazam i juz teraz ostrzeglam M ze za kierownice nie wsiade... Byle do wiosny:)
OdpowiedzUsuńJa też jutro do pracy maszeruję na godz 6.00 :( a tak swoją drogą to wesoło macie w tej zielonej krainie.... pozdrawiam słonecznie ....:)
OdpowiedzUsuńJednym slowem wpolczuje. Ja to chyba grzesze narzekajac na zimno i niepogode, bo chyba juz zapomnialam co to znaczy paskudna pogoda. U mnie trzy dni padalo, aja juz to pora deszczowa nazwalam ;)zycze szybkiej naprawy sprzetu grzejacego ;)
OdpowiedzUsuńUuuu, zrobiło się pesymistycznie. Pocieszę Cię, że też sypiam ostatnio z termoforem i u nas też jest strasznie zimno, a u mnie to nawet halny da się odczuć. Długi weekend jest, ale chorowity. Lepiej choć trochę? Pooglądaj polską politykę, może Ci ciśnienie skoczy i się rozgrzejesz;)) Tak na poważnie to pewnie byłabym przerażona tymi odgłosami w nocy, na deszcz zaczęłabym klnąć, a Cusackowi złamałabym nos drzwiami.Ściskam ciepło!
OdpowiedzUsuńSzukaj jasnych stron życia np. chyba pięć długich weekendów w roku z okazji bank holiday monday i wiosna już w lutym :) Czemu zrezygnowaliście z Airtricity? Ja własnie mam dostać pierwszy rachunek.
OdpowiedzUsuńwieje i pada. zgadza sie. i to jak wieje. byle przepowiednia dotyczaca zimy sie tutaj nie sprawdzila. ale snieg juz jest. w Inverness. ja nie chce.pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńWitaj! No, ja nie mam długiego weekendu ;) Ha! Strrrrasznie lubię takie twoje notki!!!! :) Takie wypływające z głebi duszy. Nie o zimnych, wiekowych, irlandzkich zabytkach, tylko o Tobie, ciepłej, żywej, prawdziwej Taicie! To fakt, jesień straszliwa. Tylko rano nie leje i ostatnio tylko rano mam okazję wyjść z Liwcią na spacer. Gdyby nie te poranne krótkie spacery, to pewnie dziecko siedziałoby cały czas w domu :( A jak wczoraj wiało!!! Nie mogłam spać całą noc :( Nie dość, że jakoś dziwnie spało się pod nową kołdrą, to jeszcze ten wiatr za oknem... Jak z horroru, conajmniej! Ach, Irole... Jak ja ich kocham... Dziś żalę się na nackerów na blogu :( I na Słowaków też ;) Co do Irish Specialists to sama wiesz, że mam juz od dawna wyrobione zdanie ;) Proponuję Wam wziąść kogoś innego do naprawy tego boilera, bo zostaniecie w tym igloo na zimę i będziemy was oglądać w TV jako jedyne zamieszkane igloo iw Irlandii, a zima ma być mroźna ;) Do -16 zapowiadają! Jeszcze a propos Irish Specialist to ostatnio znów mięliśmy sprawy urzędowe (ciagnące sie jeszcze od maja) i wyobraź sobie, że kiedy wczoraj poszłam zapytać jak sprawa stoi, okazało się, iż nie ma już zadnej sprawy, gdyż panowie urzednicy postanowili załatwić sprawę dokładnie odwrotnie, niż umawialiśmy się z nimi w maju... Dokładnie NA ODWRÓT. Dzięki Bogu, nie ma to już w tej chwili większego znaczenia a nawet wyszło na dobre, ale jednak mimo wszystko - zrobili po swojemu. Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńTaito polecam Ci koc elektryczny pod prześcieradłem. Jesienno - zimowo - wiosenną porą super sprawa! Należy go włączyć 15-20 min. przed wejściem do łóżka, Do tego but grzejący stopy, siedząc przed kompem nóżki są gorące:)
OdpowiedzUsuńWitaj! :) Nie martw się u mnie też deszczowa jesień. Dzisiejsze wyjście w szpilkach mnie przeraża. Na urodziny koleżanki przyjdę razem z prywatnymi kałużami w butach ;) Będę wdzięczna jeśli wpadniesz do mnie i zostawisz w komentarzu swój adres bloga. O ile oczywiście masz chęć i ochotę "poznać się bliżej" ;) Odwiedzić mnie możesz na www.eliot.blog.onet.pl
OdpowiedzUsuńWitaj!No tak, pogoda od pewnego czasu nas tutaj nie rozpieszcza. Niby po tylu latach trzeba być już do tego przyzwyczajonym ale na dłuższą metę takie historie nie są fajne...Co do spania w nocy to nie mam z tym większego problemu, wiatr mi nie przeszkadza i z reguły śpię jak zabity.Co do zimy to była by niespodzianka gdyby się powtórzyło. W tamtym roku był mały horror a tu by miało być jeszcze gorzej? :-/ Klimat się zmienia...A jeśli chodzi o domokrążców to u nas również był koleś od prądu i to parokrotnie chyba ale za każdym razem po paru słowach odchodził z niczym. Generalnie zdarzają się różni, którzy coś tam chcą. Kiedyś przybył jeden, który próbował mnie namówić abym wspomógł jakieś dziecko z Afryki. W pewnym sensie mu się udało. Zaoferowałem jakąś kasę tak do ręki ale on niestety miał inny plan. Chodziło o podanie mu mojego konta z banku i jakoś tam by miały te pieniążki płynąć. Niestety, na takie sprawy jestem nieufny i podziękowałem.Ten czas niekorzystnej aury ma jeszcze jeden minusik, mianowicie ciężko podróżować. Oby do wiosny!pozdrówka! ;-)
OdpowiedzUsuńDobry scenarzysta powinien spotykac sie z toba regularnie na korepetycje. Piekny opis irlandzkiej jesieni byl wspanialym wstepem do rozwijajacej sie akcji w domu straszacym odglosami i nieruchawym podejrzanym typem i do tego zestaw swiezo naostrzonych nozy. Och, pelna emocji i dramaturgii ta Irlandia. Przyznam sie , ze ociagalam sie z przeczytaniem posta zatytulowanego bardzo mylaco. Przewrotna z ciebie istota, zaskoczylas mnie zupelnie i czuje sie winna, ze tak dlugo zwlekalam. Jezeli to sa dla ciebie smety to jak wyglada film akcji?!
OdpowiedzUsuńNie wiem, my chyba w dwoch roznych Irlandiach mieszkamy. Ogrzewania wlaczac jeszcze dlugo nie bedzie u nas trzeba bo jest cieplo, KMZ nawet sypia przy uchylonym oknie, Nie leje wcale caly dzien, rano jest piekne slonce. Wiatr owszem wieje ale w koncu jesien jest pozna, zawsze wialo o tej porze, a jaki pazdziernik boski byl i cieply, i sloneczny!
OdpowiedzUsuńZaczęło się od tego, że choć nie chcieliśmy "budget planu" po dwóch tygodniach dostaliśmy list informujący o tym, iż go jednak mamy. Ok, niech już będzie - w końcu na sześć odczytów w roku cztery mają być rzeczywiste, a tylko dwa szacowane, więc powinniśmy płacić mniej więcej tyle, ile zużywamy. Niestety po pół roku okazało się, że mamy sporą niedopłatę. W sumie nic dziwnego, bo wyszło przy okazji, że wszystkie odczyty były szacowane. Najwyraźniej nie chciało im się pofatygować do nas... Niby jest na to sposób: można samodzielnie spisać licznik i wysłać im odczyt tuż przed wystawieniem rachunku. Kiedy to jest? Nic prostszego - wystarczy aktywować przypomnienie i sami poinformują o terminie! Aktywowałem trzy razy. Bez skutku. Kiedy więc pojawił się pan z Bord Gais, nie miałem wątpliwości i pożegnałem Airtricity. I nie żałuję.
OdpowiedzUsuńJa dałem się skusić w Tesco, gdzie chłopaki z Airtricity łowili rybki, dałem się złapać na ich wędkę. Wiele razy byłem świadkiem przekrętów tych, którzy chcą uchodzić za lepszych i tańszych a tu znowu uwierzyłem. Przysłali mi sms z pytaniem o licznik ale dzień wcześniej przyszedł też gość z ESB z tym samym pytaniem. Tak więc czekam na rachunek i nie wiem czy mam płacić ESB i Airtricity zarazem czy tylko tym nowym.
OdpowiedzUsuńTaaa o ogrzewaniu mógłbym się wypowiedzieć w dwóch różnych wątkach, z jednej strony chodzę po domu boso a z drugiej wypełniam dzieciakom termofory, bo im ZIMNO. Mi to pasuje, bo jak im zimno to niech się gdzieś schowają i wcześniej będę miał wolne :)
OdpowiedzUsuńBo cała sztuczka polega na tym, że cwaniaczków z Airtricity interesuje głównie to, żebyś im zapłacił. A odczyt liczników zlecają... ESB lub Bord Gais!
OdpowiedzUsuńHaha, nie posunęłabym się do tak drastycznych metod :) Szkoda by było jego przystojnej buźki :) Chorowity, powiadasz? Zatem nie zazdroszczę i życzę jak najszybszego powrotu do zdrowia :) A u mnie dzisiaj słońce. Miła odmiana po długich deszczowych dniach. Temperatury jednak nadal stosunkowo niskie. Trzymaj się ciepło!
OdpowiedzUsuńChyba tak, Lauro :) Zapewniam Cię, że po tygodniowym survivalu w irlandzkiej, jesiennej rzeczywistości z radością wracałabyś do siebie :) Od razu inaczej spojrzałabyś na włoski klimat :)
OdpowiedzUsuńNa szóstą? To iście barbarzyńska pora :) O tej godzinie powinno się jeszcze spać :) Miłego weekendu, Iwetko :)
OdpowiedzUsuńChyba po raz pierwszy cieszę się, że nie mam psa :) Często widzę przez okno tych nieszczęśników spacerujących z psami w strugach deszczu. Co niektórzy idą na łatwiznę - wsiadają na rower, a psa przywiązują do roweru. Może za niedługo psy będą biegać przywiązanie do haka holowniczego w samochodzie??
OdpowiedzUsuńWiosna w lutym jest tylko dla wybranych ;) U mnie jeszcze 30/03/2010 spadł śnieg. Pomyślałby kto, że takie atrakcje będą.
OdpowiedzUsuńAle pełno takich, którzy mają ;) O, i to jest nie fair ;)
OdpowiedzUsuńCóż, uroki wyspiarskiej jesieni. Po tylu latach życia na wyspie niby człowiek powinien się już przyzwyczaić do deszczu i wiatru, a ciągle z bólem przychodzi mi pożegnanie lata i oswojenie się z szarugą. I jeszcze ta zmiana czasu... Jak dla mnie to śnieg może spaść - najlepiej na Boże Narodzenie :) Byleby tylko mrozów nie było i gołoledzi, bo wtedy strach będzie wychodzić z domu. I pomyśleć, że kiedyś normą było dla mnie -25 stopni mrozu. Człowiek szybko przyzwyczaja się do dobrego. Miłego weekendu życzę i "szkolnych" sukcesów :)
OdpowiedzUsuńŻe co? Minus 16 stopni mrozu? Bój się Boga, koleżanko! I wypluj te słowa jak najszybciej ;) Bo jak nam nie naprawią tego bojlera, to będziemy mieć w domu klimat subarktyczny :) Jeśli teraz przy pięciu stopniach na zewnątrz w domu jest piekielnie zimno, to jak będzie przy -16? ;) Strrrach o tym myśleć. Wynająć kogoś innego do naprawy bojlera? O nie, znam lepszy pomysł na zagospodarowanie pieniędzy :) To nie mój dom, więc niech landlord płaci :) Ps. Ty masz cały czas długi weekend ;)
OdpowiedzUsuńIgo, i to jest myśl! Już wiem, co chcę dostać pod choinkę :) Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńEliot, bo my kobiety jesteśmy masochistkami przez duże M :) Ja wczoraj wybrałam się na zakupy spożywcze i wróciłam z... botkami na wysokim obcasie - takim, który ma z siedem centymetrów! Nie ma co, to są idealne buty na jesienne deszcze ;) Ale z drugiej strony... takie piękne były, że nie mogłam ich nie kupić ;)
OdpowiedzUsuńAch, panowie od sponsoringu :) Znam ich dobrze. Dosyć często nas nawiedzają. I coraz częściej nie chodzi o jednorazową pomoc finansową, ale właśnie o stały przelew. Wolę wysyłać do drzwi Połówka, bo on im zawsze grzecznie, ale stanowczo odmawia. Ja natomiast czasem nie jestem tak stanowcza, jakbym chciała i sypnę groszem, jeśli chodzi o jednorazową pomoc. No właśnie, to jest ten ból - w taką pogodę się nie podróżuje. To znaczy można, ale lepiej i przyjemniej siedzieć w domu :)Trzymaj się ciepło :) Ps. Dziś nie pada. Ciekawe jak długo utrzyma się taki stan?
OdpowiedzUsuńAle Cię zmyliłam, Renatko :) A Ty jak zwykle znów mnie zawstydzasz. Nie zasłużyłam na tyle komplementów, naprawdę :) Serdeczne pozdrowienia wysyłam do Ciebie :)
OdpowiedzUsuńChyba już Ci kiedyś mówiłam, że jesteś szczęściarą? Co Ty, u nas nie na rady nie włączać ogrzewania. I nie jest to moja fanaberia, bo nie należę do zmarzluchów. Po prostu inaczej się nie da. Wszyscy nasi znajomi już dawno zainaugurowali sezon grzewczy. W ciągu dnia jeszcze czasami można wytrzymać, natomiast wieczorami już nie bardzo - zwłaszcza wtedy, kiedy na zewnątrz jest tylko pięć stopni. Was to pewnie ogrzewają sąsiedzi, bo jeśli się nie mylę, mieszkasz w apartamentowcu. A może po prostu nasz dom nie ma zbyt dobrej izolacji? Ps. Nie wiedziałam, że KTZ jest Robocopem ;) Jak można spać przy uchylonym oknie w połowie listopada? :)
OdpowiedzUsuńDopóki nasze ogrzewanie działało właściwie, to też biegałam w domu na bosaka. Wiem, wiem, to niezdrowe, ale jakie przyjemne :) Teraz bym się nie odważyła, bo cały dom jest jak kostka lodowa.
OdpowiedzUsuńU nas pięknie , ciepło jak na listopad i teraz słonecznie :) jak dla mnie za ciepło na kurtki zimowe no bo jak to przy +15 st. ? :)Chyba chcę typowy listopad a nie takie ciepło...:)Pozdrawiam i buziaka ślę :):*
OdpowiedzUsuńŻartujesz, niesłowni...??? Hehehe...., skąd ja to znam, ktoś, kto nie mieszkał w Irlandii nie zdaje sobie sprawy z tego, jak niewielką wartość ma dla Irlandczyka dane słowo, zwłaszcza jeśli chodzi o umówione spotkanie. Najgorsze, że nie należy wtedy okazywać najmniejszych objawów zniecierpliwienia, ani złości, bo wtedy już NA PEWNO taki boilerman nie zawita do nas wcześniej, jak w maju. Swoją drogą miałem ze swoim boilermanem dość śmieszną przygodę: Zacznę od tego, że facet ma opinię najlepszego w hrabstwie Louth i Meath fachowca i jest rozrywany. Zamówiłem go na sprawdzenie boilera przed zimą, przyszedł i 4 dni po sprawdzeniu, boiler przestał działać. Ale w dniu wizyty boilerman spytał mnie, czy mam wieszak z drutu. Wieszaka z drutu nie miałem, bo normalny wieszak majątku nie kosztuje, a lepiej się z niego korzysta. Pan boilerman dalej robił swoją robotę. Nie zadał żadnych innych pytań. Co się okazało, że izolacja komina boilera była w postaci płytki przyklejonej do ściany. Płytka się odkleiła i boilerman potrzebował DRUTU (nie wieszaka, choć spytał o wieszak), by zrobić haczyk, który będzie trzymał płytkę. Ponieważ nie miałem wieszaka, pan boilerman postawił płytkę przy ściance, licząc na fart, że się nie przewróci i nie zatka wylotu komina, co spowoduje gaszenie płomienia. Oczywiście płytka się przewróciła i fachowiec musial wracać. Lubię Irlandczyków, ale czasem zaskakują mnie swą nieumiejętnością przewidywania konsekwencji swoich zachowań. Hehehe, ładnie potrafię nazwać zwykłą głupotę, jeśli tylko chcę, co???dr Woland.P.S. Pamiętasz, jak zwróciłaś mi uwagę na moim blogu, że przydałyby się zdjęcia? Wrzuciłem serię fotek z Kerry, jest u mnie link na blogu. W planach fotki z innych rejonów :-)))
OdpowiedzUsuńNo niby tak, w domu jest zimniej niz w apartamentowcu ale mieszkamy na parterze. MYsle ze po prostu trafilysmy na porzadnie zrobiony budynek :)
OdpowiedzUsuńNo widzisz, masz w sobie więcej dobroci. Zawsze po deszczu musi wyjść słońce. Kraje, w których mieszkamy chyba się zamieniły, bo jeśli dobrze myślę to w Irlandii powinno być teraz 14, 15 stopni, a tyle jest u nas:)I ja pozdrawiam ciepło. P.S. A propo ciepła, jak tam ogrzewanie i ognisko na środku domu?
OdpowiedzUsuńMam w pracy koleżankę która na poważnie rozważała zakup bieżni dla swojego psa...
OdpowiedzUsuńHahaha, nawet nie wiedziałam, że są takie wynalazki. Poważnie :)
OdpowiedzUsuńObyło się bez rozpalenia ogniska :) Nasze życie koncentruje się w zasadzie w jednej z sypialni, bo tam jest najcieplej :) A teraz dodatkowo słońce wpada do pokoju i jest naprawdę ciepło :) Na parterze jest natomiast okropnie zimno. A dziś -3 stopnie mrozy mieliśmy rano! I dokładnie tak, jak mówisz: powinniśmy mieć teraz jakieś 14 stopni na plus. W poprzednich latach tak bywało. Miłej niedzieli życzę :)
OdpowiedzUsuńAle przynajmniej macie darmowe ogrzewanie z góry :) No i jak tu nie ogrzewać domu, kiedy na zewnątrz - 3 stopnie mrozu? Ostatnio mieliśmy taką wichurę, że później trzeba było stawiać krzesła w ogródku i ponownie zakrywać je ochronną folią...
OdpowiedzUsuńSpokojnie, doczekasz się ;) Podejrzewam, że jeszcze zatęsknisz za ciepłym listopadem :)
OdpowiedzUsuńWszystkie wady można pięknie zawoalować słowami, a nawet przedstawić je tak, że będą uchodzić za zalety ;)Dokładnie tak to wygląda! Na niepunktualność i niesłowność Irlandczyków chyba nie ma sposobu. To jest ich nieodłączna natura - sposób bycia, który trzeba zaakceptować i nauczyć się z tym żyć. Bo tak jak piszesz: nie wypada o tym głośno mówić. Nie wypada narzekać. Kiedyś głośno i otwarcie powiedziałam, że nie cierpię tego irlandzkiego spóźniania się i rzucania słów na wiatr - wszyscy popatrzyli na mnie tak, jakbym właśnie stwierdziła, że jestem nekrofilką. Choć pewnie wtedy co niektórzy wykazaliby więcej zrozumienia dla tego mojego zboczenia niż dla mojej postawy krytykującej niesłowność i niepunktualność ;)Ps. Wiem o tym. Galerię obejrzałam jeszcze tego samego dnia, kiedy zamieściłam komentarz :)
OdpowiedzUsuńU nas prawie 20 stopni, świat zwariował;) Cóż, temperatura mnie nie zniechęci. Życzę poprawy pogody, tak się zastanawiam, że musi być okropnie z tą skłonnością Irlandii do bycia wietrzną i tymi temperaturami. Udanego tygodnia!
OdpowiedzUsuńHa, ha, ha... Ja zwykłem był zaklejać letter boxa srebrną taśmą budowlaną, a pod drzwi wyjściowe upychać zwinięty koc. Wiatr nie szumiał, a i rachunków nie mieli gdzie wrzucać ;-)Rzekłbym, że pogoda wymarzona dla domatora. Zaopatrzyć się tylko w podręczny zestaw rozrywkowy w HMV (+ suplement na stoisku z napojami) i można spędzać całą wieczność (wietrzność?:-) Kilka filmów i hot whiskey (może jeszcze jakaś bliżej nie zidentyfikowana potrawa u pobliskiego Chińczyka -byle paląco pikantna).Och... ulotne chwile szczęśliwości.
OdpowiedzUsuńAaaa... jakże mogłem zapomnieć - KOMINEK! Klasyczny anglosaski kominek, przy którym trzeba spędzić godzinę, by wreszcie torf zaczął się palić słabym, tłusto-dymnym płomieniem. A cały ten czas potrzebny jest, by dojrzeć do wyjścia w szarugę w celu zakupienia polskiego węgla (z czarnym kotkiem na etykiecie).Ha, ale kiedy już ma się polski węgiel... Rozkoszne ciepło rozlewa się po living roomie, jak hot whiskey po gutsach :-))))Bywaj i 3m się ciepło!
OdpowiedzUsuńWspółczuję. Awaria ogrzewania brrr. Kocham ciepełko. I cieszę się, że u nas niezbyt normalna jesień. Dzisiaj cały dzień świeciło słoneczko i było około 19 stopni ciepła:))Przesyłam słoneczko i uśmiech. Ściskam mocno :))
OdpowiedzUsuńAch, no wizja przepiękna, choć ja zamieniłabym whiskey na jakiś lżejszy kaliber, bo potem miałabym problemy z pójściem do pracy ;) Ze mną za dużo nie popijesz ;) Słaba jestem w te klocki ;) A letter boxa spokojnie mogłabym zakleić, taśma by się w domu znalazła :) Problem w tym, że przez większość dnia nikogo nie ma w domu, a mnie się nie za bardzo podoba wizja dreptania na pocztę po nieodebraną korespondencję ;)
OdpowiedzUsuńOj, niebezpiecznie sobie ze mną pogrywasz, roztaczając takie niebiańskie wizje ;) To ja niemalże trzęsę się z zimna, a Ty mi tu takie rzeczy wypisujesz. Drażnisz lwa ;) To tak, jakbyś opowiadał głodnemu o żeberkach, golonce i schabowym :) Zapach torfu to ja mogę jedynie wtedy wdychać, kiedy jestem u znajomych Irlandczyków. A kominek mam gazowy - ma swoje plusy, ale brak mu uroku tradycyjnego kominka, w którym trzeszczy drewno i pali się polski węgiel :)Przesyłam serdeczne pozdrowienia :)
OdpowiedzUsuńNim się obejrzysz, słupek rtęci będzie pewnie pokazywał -20 stopni ;) Uwielbiam ten kraj, ale czasami zbyt długa pora deszczowa działa negatywnie na moją psychikę ;) Dzisiaj dla odmiany było naprawdę pięknie. Rano, kiedy udawaliśmy się do kościoła, były -3 stopnie. Potem z kolei zrobiło się naprawdę przyjemnie i słonecznie. A wieczór znów zimny, ale przynajmniej suchy :)Miłego nowego tygodnia :)
OdpowiedzUsuńJa nie jestem jakoś wyjątkowo ciepłolubna, ale do morsów też nie należę ;) Dzisiaj w ciągu dnia było naprawdę ładnie i słonecznie, a temperatura doszła nawet do 10 stopni. Oby tak dalej :)
OdpowiedzUsuńCzy 'John Cusack' to jest jakieś bardzo pozytywne określenie, że natychmiast pierś wypinałaś w kierunku delikwenta ;).Najgorsze w tym wszystkim jest to, że nawet działające ogrzewanie temperaturę w mieszkaniu czyni tylko bardziej znośną. W zeszłym roku dwie tubki silikonu wpompowałem we wszelkie prawdziwe i urojone szczeliny, bo wciąż czułem powiew od okien. Okna są nowe - szczelne i plastikowe, ale mnie wciąż od nich wieje. Teraz sobie myślę, że to te pie....ne* kartonowe ściany. Przewiewne są jak prześcieradło...*) kropeczki kryją 'przo', nie 'rdolo'. Tak brzydkich słów nie używam :)
OdpowiedzUsuńTell me about it ;) Ja tam mam poważne podejrzenia, że z tym moim domem jest naprawdę coś nie tak. Chyba ma kiepską izolację - wolę się jednak nie zapuszczać na strych, bo chodzenie po nim to dość hardcorowa zabawa - dobra dla komandosa, ale nie dla mnie :) Ewidentnie wieje od okien, ale uszczelnić ich nie można, bo przeciąg ma swoje źródło w szczelinie pomiędzy futryną a skrzydłem okna. Mówiąc prostym językiem: jak okno zostanie uszczelnione, to się go nie otworzy ;) A muszę je otwierać chociażby po to, by kota wpuścić ;) Gdyby to był normalny kot, to dobijałby się do drzwi. Ale on wyskakuje na kubeł na śmieci, potem na murek, a następnie na parapet [na piętrze!] :) Do dzwonka nie sięga, więc widocznie doszedł do wniosku, że największą szansę na bycie zauważonym daje mu właśnie parapet :) Haha. Niekoniecznie bardzo pozytywne określenie ;) Cusack z Airtricity był taką młodą i przystojniejszą wersją prawdziwego Cusacka - stąd to automatyczne eksponowanie pewnych części ciała ;) No i patrzył na mnie taaakim litościwym wzrokiem... Czy oni ich tego uczą na szkoleniu? ;) Na przyszłość nie będę patrzeć w oczy żadnemu domokrążcy, o! Ps. A teraz uniżenie - z głębokim przyklęknięciem - proszę o wybaczenie ;) Bo ja, ahem, ahem, pomyślałam sobie, że kolega chciał zatuszować kropeczkami "rdolo" nie zaś "przo" :) Mea culpa!
OdpowiedzUsuń:) wczoraj było prawie +20 w słońcu :)
OdpowiedzUsuńKochana Taito! Zyczę ci takiego długiego weekendu jak mój! Pobudka w najlepszym wypadku o 5,6 rano (o ile nie o 4)! Czasem "jazda nocna" od 1 do 4. Tylko pozazdrościć ;)
OdpowiedzUsuń