wtorek, 16 listopada 2010

W twierdzy Akershus

Być w Oslo i nie zwiedzić twierdzyAkershus, to trochę tak, jakby wygrać milion złotych i oddać wszystko na celecharytatywne. Akershus Festning jest majestatycznym symbolem miasta. Doskonałąwizytówką Oslo i popularnym celem wycieczek.


  


Ten zamek był żelaznym punktem naszejwyprawy i po przeczytaniu tej relacji nie powinniście mieć żadnych wątpliwości,dlaczego właśnie tam się udaliśmy.


  


Twierdza prezentuje się naprawdę okazale –szczególnie jeśli spogląda się na nią, będąc w porcie, u jej podnóża. Jak każdyzamek, Akershus jest doskonałym świadectwem przeszłości. Pierwsze prace nadjego budową rozpoczęły się ponad 700 lat temu. Spoglądano wówczas na niego zwielkim respektem. Wybaczcie niezbyt trafne porównanie – to był taki Titanicwśród skandynawskich zamków. Bastion ciężki do zdobycia i unicestwienia. I choćwiele razy szturmowano Akershus, twierdza przetrwała, aby ostatecznie zaznaćspokoju w pozbawionej zatargów i wojen współczesnej norweskiej rzeczywistości.


  


Lata niepokoju i niestabilności, jakchociażby te, kiedy to w czasie II wojny światowej twierdzą dowodzili naziści,już dawno minęły. Zamek przestał pełnić funkcje obronne w XIX wieku. Pozostałjednak siedzibą administracji wojskowej, co absolutnie nie przeszkodziło wudostępnieniu go zwiedzającym.


  


Generalnie nie bawi mnie zwiedzanie wtowarzystwie przewodników, więc zamkowe zakamarki eksplorowaliśmy na własnąrękę, we własnym tempie i w towarzystwie audio-przewodników, w które zaopatrzononas w recepcji. Świetna rzecz. W przeciwieństwie do tradycyjnego przewodnikamożna go zresetować w dowolnym momencie, lub nastawić na powtórzenie wybranychwiadomości. I tak właśnie wałęsaliśmy się po zamku: ze słuchawkami na uszach, zzamyśloną miną i rękami na przemian naciskającymi spust migawki aparatu i przyciski naszychaudio-pilotów.


  


Teren twierdzy zamykają pokaźnych rozmiarówmury. Wewnątrz znajduje się nie tylko sam zamek, lecz także Muzeum NorweskiegoRuchu Oporu, jak również Muzeum Sił Zbrojnych.


  


Zamkowe wały są idealnym punktem widokowym– rozciągająca się z nich panorama Oslo obnaża wszystkie wady i zalety miasta.Doskonale widać stąd malowniczą scenerię w jakiej usytuowana jest stolicaNorwegii. Z jednej strony fiord, z drugiej zielone wzgórza i majacząca w oddaliskocznia Holmenkollen. U podnóża twierdzy gwarny port. Cumujące małe statki iogromne promy.


  


Wewnątrz swoich murów Akershus skrywamniejsze i większe perełki. Jest tu szesnastowieczny kościół niegdyś pełniącyrolę spichlerza i kwater dla wojska, obecnie zaś służący jako miejscekrólewskich ceremonii pogrzebowych.


  


Są tu bogato zdobione sale, gdzie odbywająsię bankiety, bo historia twierdzy Akershus nie zatrzymała się w miejscu.Powtarzając słowa naszego audio-przewodnika: zamek jest ciągle żywy. Salabankietowa nieustannie wykorzystywana jest przy okazji różnych uroczystościpaństwowych.   


  


Jest tu także królewskie mauzoleum, gdziezłożono zwłoki miedzy innymi Haakona VII i jego żony, a także Olafa V wraz zmałżonką. Są ponure piwnice służące niegdyś jako lochy, a wśród nich jeden oniezbyt zachęcającej nazwie „Dziura Czarownic”.


  


Przed zamkową bramą można z kolei spotkaćmłodego, wyprostowanego jak struna żołnierza pełniącego wartę, z pobłażaniemuśmiechającego się do żądnych fotek turystów i rzucającego im na odchodnestwierdzenie godne Terminatora: „I’ll be back!”. On tu jeszcze wróci, jak tylkoskończy swój obchód. I znów będzie dzielnie pozował do wielu, wielu zdjęć. Dlaniego życie toczy się dość monotonnie. Kolejne godziny są dość przewidywalne.Dla nas nie, więc kiedy on odchodzi, odchodzimy także my. Bo pozostałe atrakcjeOslo czekają. Bo trzeba wyruszyć na spotkanie przygodzie.


  

29 komentarzy:

  1. Ech! Taitko, nawet nie wiesz jaką mi sprawiłaś przyjemność spacerkiem po zamku. Wczoraj wieczorkiem myślałam, że trzeba by się wybrać na poszukiwanie jakiegoś zamczyska :))Dzisiaj odwiedziłam dzięki Tobie Akershus, wprawdzie wirtualnie, ale Twoja opowieść i fotki sprawiły, że byłam tam :)A z przewodnikiem i ja nie lubię zwiedzać. Pozdrawiam cieplutko i buziaki przesyłam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. No! W końcu coś mi się spodobało w Twoich postach w Norwegii;)) Uwielbiam zamki, szczególnie te stare, mają w sobie nieopisaną magię. I też nie lubię zwiedzać z przewodnikiem. Pozdrawiam ciepło z szarej Polandii.

    OdpowiedzUsuń
  3. Pięknie, pięknie... A niebo w Norwegii zupełnie jak w Toskanii. Tylko temperatury jednak nie te, prawda? Choć te włoskie w listopadzie też mogą rozczarować:)

    OdpowiedzUsuń
  4. To niesamowite jak wiele jest pieknych miejsc. Bardzo chcialabym zobaczyc przynajmniej polowe z tego co ty tutaj opisujesz! ;))

    OdpowiedzUsuń
  5. Hello koleżanko!Powyższy zameczek aka zamczysko skojarzyło mi się z pewną okazałą twierdzą w Polsce. Nigdy tam co prawda nie byłem ale wspomnieć warto. Po pierwsze piszesz, że Akershus nigdy nie został zdobyty. Warownia we Fromborku, wydaje mi się, że również nie została przez nikogo zdobyta. Podczas 2 Wojny Światowej i w jednym i w drugim urzędowali Naziści, co być może uratowało obydwie budowle przed zagładą? (Frombork raczej na pewno)Akershus ładny, fajnie ze tak zadbany, i że dzieje się w nim dużo. Fotki, które zaprezentowałaś, z obrazami i całym tym wystrojem wnętrz kojarzą mi się troszeczkę z podobnymi salami Królewskiego Zamku w Madrycie lub też z Zamkiem ...w Pszczynie :-)Co do zwiedzania to również jestem zwolennikiem indywidualnych wędrówek, tak aby mnie żadne ramy czasowe nie wiązały.Pozdrawiam serdecznie!ps. szybkie zaproszonko na wrobelsów ---> http://www.wrobels.pl/?p=2346Nauczyłem się wstawiać filmiki na youtube, tak więc będą one teraz sukcesywnie się pojawiały w kolejnych wpisach. ;-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Zamek zachowany jest w bardzo dobrym stanie. Tym bardziej milo jest ogladac go w taki zimny i ponury wieczor jak dzis.Chyba masz jakis specjanly aparat fotograficzny ktory tak piekne uchwyca niebo ktorego wszyscy Ci zazdroszcza i ja tez:)Zazdrosnica Ataner.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ma się to wyczucie czasu :) Miledo, jak tylko skończę tematykę norweską [ to już niedługo, hip, hip, hurra! ], to wrzucę na bloga kilka relacji ze zwiedzania irlandzkich zamków. Mam nadzieję, że Twoja reakcja na nie będzie równie entuzjastyczna ;) Tymczasem zaś przesyłam pozdrowienia ze słonecznej Irlandii :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ufff, wreszcie Cię zadowoliłam ;) O zamkach irlandzkich i jednym leżącym poza Irlandią jeszcze będzie :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Oliwko, temperatury norweskie były jak najbardziej w porządku. To było ponad dwa miesiące temu - słońce świeciło każdego dnia i nie spadła ani jedna kropla deszczu :) Ps. Jeszcze nie byłam w Toskanii, więc nie wiem ;) Ale za jakiś czas, być może już w przyszłym roku, mam zamiar się tam pojawić :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Zaiste masz rację :) I niech tak pozostanie - dzięki temu możemy marzyć, snuć plany i podróżować :) Szkoda tylko, że nie można zobaczyć wszystkich cudów świata. Chyba życia by na to zabrakło ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Proszę, proszę, kolega idzie z duchem czasu i zamieszcza filmiki na blogu :) Mi to odpowiada :) A Twój tekst "Opactwo Bective z trzynastego wieku.... dwunastego!!" - bezcenny ;) Włączyłam sobie wczoraj ten filmik i wybuchnęłam śmiechem :) I nadal się uśmiecham, jak go sobie przypomnę :) Ach, Frombork. Póki co to moje dawne i niespełnione marzenie. Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Zazdrośnico Ataner :) Moja odpowiedź to: nah :) Kiedy jest słonecznie, a światło dopisuje, to żadną sztuką jest zrobienie dobrego zdjęcia nieba :) A kiedy tego nie ma, to... zawsze można pokombinować z obróbką cyfrową ;) W Norwegii mieliśmy praktycznie idealne warunki do robienia zdjęć. No i absolutnie nie jestem żadną profesjonalistką, lecz zwykłą amatorką. Zdjęcia, które publikuję prezentują nierówny poziom: jedne są lepsze, drugie gorsze. A u mnie dzisiaj wypłowiałe niebo. Nie pada i to jest najważniejsze :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Koleżanko, a mi się zachciało zwiedzać zamki, twierdze, co więcej - przeczytać jakąś powieść historyczną albo "Polskę Piastów: Jasienicy, tak zawiało powiewem historii :) Pięknie :) Szkoda tylko, że Jasienica leży u mnie na półce w Krakowie :(

    OdpowiedzUsuń
  14. Nie wiem czy dobrze zrozumiałem porównanie otwierające notkę. Chcesz powiedzieć, że lekkomyślnym, ale bardzo szlachetnym, szczodrym i altruistycznym pomysłem jest pominięcie twierdzy Arkhus w programie zwiedzania Oslo? ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Ups, jak Ty masz takie zachcianki po przeczytaniu tego, co napisałam, to dla mnie jest to znak, że przesadziłam ;) A Goodkinda, Moja Droga, skończyłaś? No! Czekaj, niech się Połówek o tym dowie - możesz się spodziewać reprymendy na całą długość i szerokość arkusza A4 ;) A od powieści historycznych zachowaj mnie Panie ;)

    OdpowiedzUsuń
  16. Haha :) Niezupełnie :) Chcę powiedzieć, że pozbawisz się całej przyjemności ;)

    OdpowiedzUsuń
  17. Jak to wreszcie?!! Jeśli chodzi o Norwegię, spacer jesienny był wyśmienity, a i zanim napisałam w końcu to Cię podglądałam sobie i "zadowalałam się".;)

    OdpowiedzUsuń
  18. A, no chyba, że tak :)

    OdpowiedzUsuń
  19. arrasy jak na Wawelu :)))

    OdpowiedzUsuń
  20. Czyżbyś uciekła od irlandzkiej jesieni do Norwegii? Pomysł godny przemyślenia, chociaż na kilka dni schować się przed wiatrem wśród lasów i wzgórz. Chociaż Twoja twierdza wieje chłodem, przynajmniej optycznie.dr Woland.

    OdpowiedzUsuń
  21. Twierdze już chyba to do siebie mają, że są z reguły chłodne. Ale ja to lubię :) Uciekłam jakiś czas temu na kilka dni i była to świetna decyzja, bo norweska jesień okazała się urocza :)

    OdpowiedzUsuń
  22. Wierzę na słowo :)

    OdpowiedzUsuń
  23. O, to musisz przyjechać! Toskanię trzeba koniecznie zobaczyć :)

    OdpowiedzUsuń
  24. Tak właśnie sobie planuję :) Grzechem byłoby jej nie zobaczyć. Myślę, że w przyszłym roku uda mi się tego dokonać :)

    OdpowiedzUsuń
  25. Ostro ;) Nie dość, że się "zadowalała", to jeszcze mnie podglądała ;)

    OdpowiedzUsuń
  26. To wszystko tylko i wyłącznie Twoja wina!!! A Goodkinda czytam, i owszem, ostatnio troszkę odpuściłam i czytam tylko w toalecie (ups), a że moje posiedzenia nie są długie (hihi) to powoli idzie ;) Muszę goprzynieść z kibla do salony, to się moze będzie bardziej rzucał w oczy ;) Poza tym nie mam kiedy czytać, bo muszę odpisywać na komentarze!!!!! To taka mała zgryźliwa, uwaga ;)A tak na serio, to czytam teraz "Soul of the Fire" i całkiem niedawno zakupiłam byłam w Chapters w Dublinie CAŁĄ serię - to znaczy brakujace części :) Tylko "Chainfire" mi jeszcze brakuje :) Ciekawa jestem strasznie o czym jest "Reguła dziewiątek" - nowa powieść Goodkinda... Moze Połówek wie coś na ten temat? ;)Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  27. Hahaha, no piękny, kąśliwy cios-ripostę wyprowadziłaś w moim kierunku :) Szacunek :)On by nie wiedział? On tę książkę kupił chyba w dniu premiery ;) Taki to z niego maniak goodkindowy :) Muszę mu co nieco szepnąć na ten temat, to może się do Ciebie odezwie i Cię uświadomi ;)

    OdpowiedzUsuń
  28. I z całkiem zwykłego komentarza zrobił się komentarz niemoralny, nie mogę;) Masz coś przeciwko?;))

    OdpowiedzUsuń
  29. No co Ty :) Uwielbiam grę słów :) Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń