Nowy 2011 rok nadszedł tak szybko, jak poprzedni szybko się skończył. Znów z niedowierzaniem potrząsam głową i powtarzam ze zdziwieniem: To już? Tak, to już. Znów zastanawiam się, jak to się stało, że minęło już 12 miesięcy, a ja mam wrażenie, że zaledwie połowa roku. Ulotność czasu i kruchość życia chyba zawsze pozostaną dla mnie fenomenalnymi zjawiskami. Zjawiskami, które trudno ogarnąć swoim rozumowaniem i tak po prostu pojąć, jak to się dzieje, że jednego dnia rozmawiamy z kimś,a drugiego dowiadujemy się, że tego kogoś już nie ma. I nigdy już nie będzie.
I to właśnie od tego smutnego, egzystencjalnego aspektu życia chciałabym zacząć moje małe podsumowanie minionego roku. To nie był dla mnie zły rok. Dla świata tak, bo za dużo katastrof miało w nim miejsce. Zakończony rok zasmucił mnie parokrotnie, w tym naprawdę głęboko chyba tylko jeden raz. Wtedy, gdy dowiedziałam się, że mój przyszywany dziadek, osoba, którą polubiłam od pierwszego spotkania, odszedł, a ja już nigdy nie zdążę się z nim pożegnać i podziękować mu za jego dobroć - za to, że przygarnął mnie jako swoją nową wnuczkę i zawsze miał dla mnie dobre słowo. Żal, po prostu żal, że już nigdy więcej nie znajdę się w jego objęciach i że nigdy już ze sobą nie porozmawiamy. Nie tak powinno to wyglądać. Ludzie nie powinni znikać z naszego życia ot tak sobie, jakby byli tylko nic nieznaczącym pyłem zdmuchniętym przez wiatr.
To przykre wydarzenie uświadomiło mi, że muszę częściej odwiedzać moich bliskich w kraju, że nie mogę pozwolić na to, by dystans dzielący Irlandię i Polskę wpłynął na osłabienie moich relacji z tymi, na których mi zależy. Dlatego w ten nowy rok wkraczam przede wszystkim z postanowieniem częstszych wizyt w ojczyźnie. Nie pozwolę, by tym razem odeszła kolejna z bliskich mi osób nie widziawszy mnie od dobrych kilkunastu miesięcy. Dlatego właśnie zarezerwowałam lot do kraju, aby m.in. spotkać się z moją ukochaną babcią. Czas już od dawna nie działa na jej korzyść. Liczę, że los okaże się dla mnie łaskawy. Że uda nam się spędzić ze sobą choć kilka dni.
Rok temu pisałam, że chciałabym, aby ten nowy rok upłynął pod znakiem miłości, dobra i podróży. Moje życzenia się spełniły. W nowe dziesięciolecie znów wkraczam u boku tego samego mężczyzny, mocno przekonana o prawdziwości twierdzenia, iż możliwe jest, by z roku na rok kochać kogoś bardziej i bardziej. Kiedyś wydawało mi się to absurdem. Po siedmiu latach bycia w bardzo harmonijnym i szczęśliwym związku wiem, że to prawda.
Rok 2010 przyniósł mi też wiele pozytywnych, podróżniczych wrażeń. Zwiedziłam te strony Irlandii, do których wcześniej nie udało mi się dotrzeć, poznałam kilku fajnych tubylców, odwiedziłam ciekawe, zagraniczne miejsca, które tylko i wyłącznie wzbogaciły mnie kulturalnie i turystycznie. Niestety nie udało mi się dotrzeć do wszystkich atrakcji, które chciałam zobaczyć, ale od czego mamy nadchodzące cieplejsze pory roku i cały 2011 rok?
Płaszczyzna zawodowa nie dostarczyła nam zbyt wielu rozczarowań. Zachowaliśmy pracę i to chyba największy sukces w tej recesyjnej, nieciekawej irlandzkiej rzeczywistości. Jesteśmy doceniani i szanowani i to cieszy. Cieszy mnie także fakt, że w tym minionym roku udało mi się nabyć nowe zdolności i kwalifikacje. Moja teczka z certyfikatami stała się grubsza, a znajomość języka angielskiego jeszcze lepsza. Smuci fakt, że odwołano seminarium i warsztaty, na których bardzo mi zależało. Bo po co komu na przykład wiedza na temat partnerstwa z rodzicami? Niestety nie każdemu zależy na rozwoju intelektualnym...
Moje życzenia na ten nowy rok nie są chyba zbytnio wygórowane. Chciałabym przede wszystkim, aby nikogo nie ubyło z grona bliskich mi osób. Chciałabym też, aby w tym 2011 roku nie zabrakło nam zdrowia i wiary, że pokonamy wszystkie przeszkody na naszej drodze. Chciałabym, aby ten rok upłynął w radości i szczęściu. Niestety żadnej z wyżej wymienionych rzeczy nie można kupić, zatem pozostaje mi nadzieja, że los przyniesie mi je w prezencie.
Wszystkiego Dobrego w Nowym Roku! Niech bedzie dla Was obfity w milosc, szczescie, pokoj, sukcesy i spełniające sie marzenia.Dziękuję bardzo za świąteczną karteczkę.pozdrawiam noworocznie
OdpowiedzUsuńSzczęśliwego Nowego Roku :*Ech przykre to co piszesz Taitko, ale na pewne zdarzenia nie mamy wpływu , doroślejemy i pochłania nas własne życie, może czasem za bardzo. Jak to mówią spieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą - dopiero uświadamiamy to wszystko sobie po fakcie, ale może dobrze, że w ogóle? A może czasem za późno?Ale kochana lot zarezerwowany :) A kiedy lecisz do naszej ojczyzny? :) Buziak :*
OdpowiedzUsuńJa Ci Taitko życzę, żeby Nowy Rok obfitował w cudowne podróże, żeby Twoje i Połówka szczęście i miłość rozkwitały z dnia na dzień i żebyś za rok mogła powiedzieć, że 2011 to był wspaniały rok ! Ściskam noworocznie !
OdpowiedzUsuńSiedem lat z jednym chłopem!? Bój się Boga Taito ;). Spełnienia noworocznych życzeń...
OdpowiedzUsuńno to ja Wam Taitko tego życzę właśnie no i udanego spotkania z babcią :))
OdpowiedzUsuńZycze Ci Taito przynajmniej tak dobrego roku, jak poprzedni, albo jeszcze lepszego :) I jeszcze wiecej milosci :*
OdpowiedzUsuńdobrego nowego roku zycze;) oby w zdrowiu doskonalym dobiegl konca. tego Tobie zycze.
OdpowiedzUsuńTaito, dobrego roku dla Ciebie! :)O.
OdpowiedzUsuńTaitko, spełnienia marzeń w 2011 r., przede wszystkim kolejnych pasjonujących podróży, z których relacjami nas zadziwisz i zachwycisz. Oczywiście dużo miłości i zdrowia również. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńWszystkiego najlepszego w Nowym Roku Taitko. Życzę miłego spotkania z Babcią i częstych pobytów wśród Rodziny. Niech się spełnią wszystkie Twoje życzenia i marzenia :))Buziaki.
OdpowiedzUsuńKolejny rok to tylko oznaczenie czasu, ktory uplywa ale nie ogranicza nas. Ja nie wyznaczam sobie szczegolnie duzych i waznych zadan na Nowy Rok. Staram sie isc malymi krokami do realizacji jakiegos planu. Takimi w granicach rozsadku, do spelnienia. Aby nie kusic losu postanawiam, ze bede cos robila czesciej niz w poprzednim roku zamiast okreslenia, ze zrobie to dziesiec razy. Gdy uda mi sie dziewiec to kleska a jezeli jest to wiecej jak rok temu to juz plus na moje konto. Tak troche oszukuje ale sadze, ze pomaga. Widze, ze ty tez taka masza wizje lepszego, nastepnego roku piszac, ze bedziesz czesciej podrozowala do Polski.Niech sie spelnia Twoje marzenia i 2011 bedzie lepszym rokiem niz poprzedni.
OdpowiedzUsuńW takim razie życzę otrzymania od rzeczonego losu wymarzonych prezentów okraszonych ciekawymi przeżyciami n.p. odkrywaniem nowych miejsc i ich historii, jak to masz w zwyczaju. Pozdrawiam,dr Woland.
OdpowiedzUsuńPięknie napisane Taito, życzę Ci, aby ten nowy rok był dla Ciebie taki jak sobie życzysz. Mi osobiście mieszkając teoretycznie w dwóch miejscach na raz również ciężko rozgraniczyć czas na bycie tu, gdzie żyję i pracuję i czas dla bliskich. Jeżdżę raz na kilka miesięcy i wtedy przeżywam nalot i nigdy nie starcza czasu dla wszystkich, a co dopiero będąc tak daleko.
OdpowiedzUsuńDzięki. Cieszę się, że kartka dotarła.
OdpowiedzUsuńRacja, Promyczku. Na pewne zjawiska nie mamy żadnego wpływu, zatem nie pozostaje nam nic innego, jak zaakceptowania ich. Bo użalanie się nic tu nie pomoże. Nikt nie mówił, że życie to bajka i że zawsze będzie z górki. Trzeba sobie radzić. I robić wszystko, co w naszej mocy, by jak najlepiej wykorzystać czas dany nam tu na ziemi :) A do Polski wybieram się na wiosnę :) Już nie mogę się doczekać :)
OdpowiedzUsuńElso, serdeczne dzięki! :) Co do podróży, to już ja się postaram, by ten rok był wyjątkowo owocny pod względem turystycznym :) Zresztą nie potrafiłabym żyć siedząc cały czas w domu. Obumarłabym niczym roślina pozbawiona wody ;) Ja już teraz źle znoszę zimę i nie mogę się doczekać sezonu turystycznego...Elso, wiesz czego Ci życzę. I mam nadzieję, że pewnego dnia dowiem się, że to Twoje marzenie się spełniło! Trzymaj się ciepło :)
OdpowiedzUsuńTak jakoś wyszło ;) A tak w ogóle to chyba przemawia to na moją korzyść? :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że pod tym względem życie nie spłata mi figla. Wszystkiego naj dla Was, Polly! :)
OdpowiedzUsuńMiłości nigdy za dużo, a lepszy rok byłby oczywiście mile widziany :) Dzięki za życzenia, Lauro. Odpoczynku, spokojnego snu i mało stresu dla Ciebie - tego właśnie Ci życzę :)
OdpowiedzUsuńA ja Tobie, Una. No i czekam na ten wiekopomny dzień, kiedy moja poczta wreszcie dotrze do Ciebie. Mam nadzieję, że w ogóle dotrze, bo powoli zaczynam tracić nadzieję...
OdpowiedzUsuńWzajemnie, Obiezy_swiatko! Wielu wspaniałych i niezapomnianych przygód Ci życzę, a do tego oczywiście mnóstwo zdrowia i radości :) Przesyłam ciepłe pozdrowienia z zimnej i deszczowej Irlandii.
OdpowiedzUsuńKamila, rok bez podróży byłby dla mnie rokiem straconym. Dlatego za jakiś czas inauguruję go wylotem do Polski ;) A póki co siedzę sobie w domu i już nie mogę doczekać się nadejścia lata. Albo chociażby wiosny. W sumie "przedwiośnie" niedawno mieliśmy - ptaki pięknie śpiewały, a temperatury dochodziły do 15 stopni! Czuć było wiosnę. Niestety w tym tygodniu znów ma sypnąć śniegiem i zmrozić wyspę. Spełnienia Waszych najskrytszych marzeń i wielu sukcesów w życiu prywatnym i zawodowym :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie nad tymi częstymi pobytami z rodziną w Polsce mam zamiar popracować w tym roku :) Dzięki, Miledo. Dla Ciebie również najserdeczniejsze życzenia :)
OdpowiedzUsuńDzięki, Wolandzie. Nie wiem, o czym marzysz, ale życzę Ci, aby pewnego dnia Twoje plany zostały wcielone w życie. By Twoje wszystkie marzenia i postanowienia na ten rok spełniły się. A tymczasem pozdrawiam z zimnego i deszczowego hrabstwa.
OdpowiedzUsuńBezimienna, czy nie uważasz, że mega fajnie byłoby posiadać dar bilokacji? :) Ja już od dobrych kilku lat przebywam z dala od rodzinnego domu. Przedsmak miałam na studiach - to wtedy zaczęłam być gościem we własnym, rodzinnym domu. Dużo czasu spędzałam w mieście, w którym studiowałam. Potem przyszedł czas na zagraniczne wyjazdy - praktyki, potem znów zaczęłam krążyć pomiędzy północą a południem Polski, no a potem zaczęła się era Irlandii. I od tego momentu nic już nie było takie same...Pozdrawiam serdecznie z deszczowej i zimnej krainy :)
OdpowiedzUsuńDobrą metodę sobie wypracowałaś, Ataner :)A każdy nowy rok wkurza mnie :) Bo zawsze się zaczyna od moich urodzin, wrr! ;) Dlatego m.in bojkotuję Sylwestra. Najchętniej zatrzymałabym każdy stary rok. Ale się nie da. Trzeba iść do przodu. Kiedyś nie mogłam się doczekać moich kolejnych urodzin, ale kiedy przekroczyłam magiczną granicę coraz bardziej oddzielającą mnie od "nastu" lat, przestałam się z nich cieszyć. Chciałabym być wiecznie młoda i piękna ;)
OdpowiedzUsuńDo wiosny już blisko :):)
OdpowiedzUsuńTo czego sobie wymarzysz :) Żeby ten rok był w takim samym stopniu udany jak 2010. Patrząc na Twoje podsumowanie to rzeczywiście nie był zły rok- spokojny, radosny i przynoszący spełnienie planów. Osobiście, zazdroszczę bo dla mnie te ostatnie 12-cie miesięcy było bardzo trudnych. Mam nadzieję, że teraz tylko czeka samo dobro :)Buziaczki
OdpowiedzUsuńKiedyś miałam z tym problem, ale odkryłam, że im częściej nie rozpakowuję walizki tym lepiej się z tym czuję. Bilokacja przydałaby się tylko po to, żeby nie tracić kontaktu, bo trudno mieć kontakt nie będąc na miejscu, szczególnie jeśli ktoś potrzebuje, a nie można być obok.
OdpowiedzUsuńVerito, oby wszystko Ci się ułożyło w tym nowym roku! Dziękuję za życzenia.
OdpowiedzUsuńHa, dokładnie! O ten kontakt właśnie chodzi. Nie żałuję, że wyjechałam do Irlandii, jednak nie ukrywam, że czasami żal mi, że przez te lata życia tutaj nie miałam takiego kontaktu z rodziną, jaki chciałabym mieć. To znaczy mam dobre relacja z bliskimi, chodzi mi głównie o częstotliwość spotkań. O zwykłe "pobycie" razem. Takie jak kiedyś, zanim wyjechałam. Pozdrawiam serdecznie i życzę miłego weekendu :)
OdpowiedzUsuńDokładnie, żadne telefony, komunikatory czy inne takie nie zastąpią niby zwyczajnej ludzkiej obecności. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńI z mojej strony wszystkiego co najlepsze:))Rodzina jest ważna, dlatego życzę Ci, byś spełniła swoje oczekiwania:).Ostatnio mniej mnie w sieci, ale co jakiś czas się pojawiam... Sesja się zaczyna i wirtualny świat trochę oklapł...Dobrego dnia!Gusiook:)
OdpowiedzUsuń