Mój wyjazd do Polskiciężko nazwać urlopem. Urlop jest dla mnie pojęciem, pod którym kryją sięprzede wszystkim trzy hasła: relaks, podróże, zwiedzanie. Tego mi brakowało wczasie mojej wizyty w kraju. Relaks owszem był, ale nieco okrojony. Bo prawdajest taka, że te kilka dni, które spędziłam na ojczystej ziemi, strasznie mniezmęczyły. Nie fizycznie, ale mentalnie.
Przybiła mnie polska,wiejska rzeczywistość i to o niej będę pisać. Nic, ale to nic się nie zmieniłow moich rodzinnych stronach. Województwo ciągle ma znaczny procent bezrobocia.Ciągle panuje tu bieda. Zmian na lepsze nie widać, bo te na gorsze są - ajakże. Odczułam je dość szybko w czasie przemieszczania się po drogach w mojejwsi.
Trasa z lotniska do mojegodomu przebiegła bezproblemowo. Uśmiech z twarzy znikał mi tylko wtedy, gdy mójwzrok spoczywał na dziesiątkach [autentycznie dziesiątkach...] pamiątkowychkrzyżyków stojących przy drogach. Boże, ile ludzi zginęło nastukilkudziesięciokilometrowym odcinku drogi. Ile ludzkich tragedii musiało siętam rozegrać...
Droga w mojej wsitragiczna. Nigdy nie była bez zarzutu, ale to, co zobaczyłam i odczułam nawłasnej skórze przypominało jakiś hardcorowy tor przeszkód. Odcinki, które niedało się inaczej przejechać, jak tylko slalomem wcale nie należały dorzadkości. Głębokie dziury, poniszczona i krzywa powierzchnia, osuwiska -gorzej niż w afrykańskim buszu.
Po szoku związanym zestanem dróg przyszła pora na szok cenowy. Weszłam do jednego sklepu, dodrugiego, trzeciego i za każdym razem miałam wysoce zniesmaczoną minę. Do tejpory tylko słyszałam od bliskich w Polsce, że ceny wielu produktów zaczynająsię ocierać o absurd. Ale to, co zobaczyłam przeszło moje najśmielszeoczekiwania. I już nawet nie mówię o tym opłakanym cukrze. Kawa rozpuszczalna -ponad 20 zł. Paczka papierosów - 9 zł. Płyn do płukania jamy ustnej - 15 zł.Pięciokilogramowy worek proszku do prania - 30 zł. Środki do czyszczeniapotwornie drogie. Detergenty znanych firm, które w Irlandii używam w swoimdomu, i które nabywam za naprawdę przyzwoite kwoty, w Polsce mają kolosalneceny. Z niedowierzaniem brałam do ręki kolejne płyny i mleczka do czyszczenia,po czym zapoznawszy się z ceną odkładałam szybko na swoje miejsce, dodając wmyślach, krótki, ale rzeczowy komentarz: what the fuck?! Inaczej nie da siętego podsumować. Naprawdę.
Podziwiam Was.Autentycznie podziwiam Was rodacy żyjący w Polsce za minimalną pensję. Niewiem, jak to robicie, że zarabiając tak marne pieniądze [za nieraz solidną,odpowiedzialną i męczącą pracę], jesteście w stanie związać koniec z końcem.Szacunek ode mnie. Nawet nie chcę wiedzieć, jakim kosztem to się odbywa i najaką wegetację skazuje Was polskie państwo. Jesteście dla mnie bohaterami. Ja,po standardowej wizycie w sklepie [bez szaleństw] po napełnieniu wózka dojakiejś 1/3, zostawiałam przy kasie średnio 150-200 zł. Po pięciu takichnumerach nie miałabym za co opłat zrobić.
Współczuję wszystkim tym,którzy zmagają się z szarą, polską rzeczywistością. Widzę te zmagania przedewszystkim u mojej rodziny. I zawsze wtedy mam w głowie jedną myśl: nie ma tu poco wracać. Bo te realia są jak bagno. A jeszcze dokładniej jak ruchome piaski:pochłaniają, niszczą, zabijają. Polska to nie jest niestety kraj dla biednychludzi. Paradoksalnie jednak tych ludzi jest tam ogrom. I oni muszą jakoś żyć.Wegetują, odmawiają sobie przyjemności, egzystują. Ale co to za życie, kiedy wkwestii finansów muszą dokonywać czegoś, co porównać można do ekwilibrystyki.Jak nie nauczysz się żyć oszczędnie, spadniesz z liny. Prosto w to bagno, októrym pisałam wyżej. A stamtąd już nie ma powrotu.
Polsce świetnie wychodzijedno: wyrównywanie cen z cenami produktów w krajach zachodniej Europy. Szkodatylko, że nie wyrównuje się pensji.
Chciałam coś napisać , ale zabrakło mi słów na wyrażenie swoich myśli.Witamy Cię w blogowisku :):)
OdpowiedzUsuńtaito; prawda jest taka,ze w UK takze wszystko ostatnio strasznie podrozalo. strasznie ! ale faktycznie,pismo literackie o wygladzie zwyklego Przekroju- 10 zl, Tygodnik Powszechny- 7 zl, byle jaka ksiazka powyzej 25 zl. juz nie wspomne,ze za plombe i czyszczenie zebow zaplacilam 300 zl, co mi zwisa i powiewa,ale mieszkajac tutaj, to jest drogo. drogi w mojej czesci Podlasia sa ok, ale juz pocoiag z Wwy stal w polu przez 45 minut. i wtedy ja mialam ochote zapytac, what a f..k? zdewastowane stacje kolejowe,przystanki lawki na trasie,ktora kilka lat temu zostala kompletnie odnowiona. zero poszanowania wspolnej wlasnosci. ruina. nie wiem, co tu do pokazywania na Euro. a ta trasa jest glowna z Wwy na Wschod. ktos to bez urazy niszczy. ciekawa jestem,czy doczekam czasow,kiedy przyjade, a tutaj, zonk,czysto i nic nie jest zdewastowane? czuje ze nie doczekam.
OdpowiedzUsuńMasz racje Taito. Ja bedac w Polsce mam zwyczaj przeliczac na euro i wychodza mi "normalne" ceny, a potem sobie uswiadamiam jakie zarobki ma przecietny Kowalski w zlotych, nie w euro i mi sie wlos jezy na glowie. Ostatnio mailowalam z kolezanka ktora mieszka w Polsce na temat wakacji na Sycylii ktora stwierdzila ze dla niej to marzenie bo drogo. Ja na to - ale jak to drogo, to przeciez wychodzi jakies 700 e tylko na 10 dni z samochodem, pelnym ubezpieczeniem, hotelem i przelotem, a potem sobie uswiadomilam ze dla niej te 700 e to jakies 3000 zl, podczas gdy zarabia - z tego co mowila - jakies 2100 na miesiac. Czasem mi sie trudno przestawic na polskie realia, tym bardziej ze za "moich czasow" wiodlo mi sie dobrze tam, wiec nie wiedzialam co to oszczedzanie :) A np mojej mamy nie stac na wykupienie wszystkich lekow, bo koszt jest kolo 300 zl miesiecznie..zgroza.
OdpowiedzUsuńOch, wiem, o czym mówisz, też to przeszłam. Mój kolega dostał ataku śmiechu, kiedy po przyjeździe poszłam zrobić najpotrzebniejsze zakupy z 50 złotych w ręku. I też się wciąż zastanawiam - jak ludzie potrafią przeżyć za pensje przy takich cenach?
OdpowiedzUsuńano właśnie u nas ceny zachodnie a wypłaty wschodnie .... i cały czas nadal drożeje ....
OdpowiedzUsuńZastanawiasz się Taito, jak ludzie mogą przeżyć za tak małe pieniądze ? Przeżywają i nawet się cieszą, że maja pracę, albo rentę lub emeryturę. Niewielkie to pieniądze, ale na skromne utrzymanie wystarczy, do wszystkiego można się przyzwyczaić. Jak wiesz nie do wszystkich szczęście się uśmiechnęło. Są przecież tacy, którzy pracy nie mają i żyją z zapomóg lub z innej formy upokarzającej pomocy. To jest dopiero tragedia !!! Gorzkie refleksje przywiozłaś z Polski. :(((Pozdrawiam Cię Taito. :)))
OdpowiedzUsuńTo ja może zostawię jedynie ślad i westchnę sobie, bo tymczasowo widmo upragnionej emigracji z powodów zdrowotnych znacznie się ode mnie oddaliło...No flat, bo job, no money, no comments....
OdpowiedzUsuńPowroty do przeszlosci moga byc przyjemne albo czasami pelne rozczarowan.Miejsca pozostaja te same ale nasz stosunek do nich moze byc zupelnie inny. To co kiedys nas zachwycalo dzisiaj wcale nie musi.Smutne jest to, ze duza czesc Polakow zyje na granicy ubostwa a wlodarze naszego panstwa nic sobie z tego nie robia tylko walcza miedzy soba.Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńGorzkie refleksje, bardzo smutne.
OdpowiedzUsuńGorzkie to podsumowanie, ale do dobrego człowiek się szybko przyzwyczaja i potem powrót w dawne realia jest nieciekawy. Oprócz złych warunków finansowych, najbardziej dokuczały mi w Polsce stosunki w pracy, brak poszanowania dla pracowników- w Irlandii to rzadkość, choć również się zdarza.dr Woland.
OdpowiedzUsuńTeż ostatnio będąc w Polsce zwróciłam uwagę na wysokie ceny. Za niewielką siatkę kilku środków czystości zapłaciłam ok 80zł! Niestety wraz z cenami ropy drożeje transport, a co za tym idzie, wszystko inne... tylko tutaj mimo podwyżek, nawet minimalna pensja, powoduje że żyje się bez większego zastanawiania nad tym co do koszyka w tesco wkładamy...
OdpowiedzUsuńTe słowa wyjęłaś mi dosłownie z ust. Polska to niesamowity kraj. Niektórzy Irlandczycy nie są w stanie zrozumieć, że w Polsce mamy te same ceny, co tu a ludzie żyją za przecietną irlandzką tygodniową pensję... Im się wydaje, ze w Polsce wszystko jest 4 razy tańsze... I jakoś nie kapują, że paliwo na całym świecie ma te same ceny... Ja też podziwiam naszych rodaków - cudotwórców i coraz mniejszą mam ochotę wracać...
OdpowiedzUsuńKrótko mówiąc, zatkało Cię ;) Trzymaj się ciepło, Promyczku :)
OdpowiedzUsuńFakt, w UK, a także w Irlandii ceny również poszły w górę, ale mimo wszystko wydaje mi się, że nadal jest tutaj łatwiej żyć niż w Polsce. Jednak te tutejsze zarobki [nawet jeśli ktoś zarabia minimalną pensję] pozwalają na godne życie. Widać to u moich tutejszych znajomych Polaków: albo nie pracują, albo tylko mąż pracuje, a mimo to rodzina żyje na przyzwoitym poziomie. Opieka socjalna jest tutaj zdecydowanie lepsza, dlatego tak wielu ludzi - nawet po stracie pracy - nie ma zamiaru wracać do kraju. Ale Ty to wszystko wiesz :) W Irlandii nie jest już tak tanio, jak było jeszcze, dajmy na to, dwa-trzy lata temu, ale wg mnie te podwyżki cen nie były drastyczne. Pomijam benzynę, bo tu różnica jest dość duża. Jeszcze niedawno [w minione wakacje bodajże, a może to było dwa lata temu?] płaciliśmy za litr paliwa 1 euro, teraz prawie1.50.
OdpowiedzUsuńNo właśnie: wiele cen polskich produktów po przeliczeniu na euro przypomina te irlandzkie. Niby ok, ale jednak nie do końca, bo przecież minimalna pensja w Polsce wynosi nieco ponad 300 euro na miesiąc. Przecież to jest żałosne. A co ciekawe: są takie towary, które w naszej ojczyźnie kosztują więcej niż w Irlandii. Prosty przykład - osławiony polski cukier. Tutaj najtańszy można dostać za około 90 centów. Wczoraj rozmawiałam na ten temat z moją irlandzką znajomą. Pytała, jak tam było na urlopie, etc. Kiedy opowiedziałam jej o swoich spostrzeżeniach odnośnie cen i przede wszystkim zarobków, nie mogła uwierzyć, że w naszej ojczyźnie zarabia się tak śmieszne pieniądze na MIESIĄC. I wcale nie dziwię się, że Twojej mamy nie stać na wykupienie wszystkich leków. Znam więcej takich osób...
OdpowiedzUsuńKasiu, bo to są faktycznie śmieszne pieniądze. Kupisz parę najbardziej potrzebnych produktów i zostaną Ci grosze. Ja za każdym razem szłam do sklepu z wypchanym portfelem - just in case, że tak powiem. I słusznie. Bo potem przy kasie okazywało się, że za "kilka" rzeczy, które na oko oceniłabym na jakieś 100 zł, płaciłam potem drugie tyle.
OdpowiedzUsuńZgadza się, Rozyno. Ludzie przeżywają za takie pieniądze, bo muszą. Dlatego kombinują, główkują i robią wszystko, co w ich mocy, by dociągnąć do następnej wypłaty. Narzekają na zarobki, ale jednocześnie cieszą się, że ta praca jest - właśnie to słyszałam z ust moich bliskich w Polsce.
OdpowiedzUsuńBezimienna, pesymistycznie to wszystko przedstawiłaś, liczę jednak, że wszystko Ci się w swoim czasie ułoży. Będę trzymać za to kciuki. A o jakim kraju myślałaś? :) Czyżby o Zielonej Wyspie?
OdpowiedzUsuńZgadza się. Wiem, że nie wszyscy mają tak złą sytuację, ale niestety sporo, naprawdę sporo jest tych biednych ludzi. To bardzo rzuca się w oczy na wsiach - szczególnie jeśli są to wioski znajdujące się w ubogich regionach Polski. Na drogach widziałam wiele ładnych i w miarę nowych samochodów - można by pomyśleć, że wiele osób ma całkiem przyzwoitą sytuację finansową. Udało mi się dostrzec tylko jednego "legendarnego" malucha - Fiata 126p. To dobry znak :)
OdpowiedzUsuńBo niestety gorzka jest ta polska rzeczywistość. Mam nadzieję, że w innych regionach kraju jest dużo lepiej.
OdpowiedzUsuńDobrze prawisz, Wolandzie. Człowiek bardzo szybko przyzwyczaja się do tego, co jest dobre. A kiedy zmuszony jest wrócić do punktu startowego, do tych "starych śmieci", to jest to dość bolesne. Od bardzo wielu rzeczy, osób i zjawisk odzwyczaiłam się przez te kilka lat mieszkania na wyspie. Może jeszcze o tym napiszę.
OdpowiedzUsuńLusin, z tego, co zauważyłam to tutaj można żyć na przyzwoitym poziomie nawet jak cała rodzina nie pracuje ;) Dom socjalny, benefity i te sprawy ;) Widziałaś te polskie ceny Cifów, Cilitów Bang, etc? STRASZNE! Kogo na to stać? Kto to kupuje? I w ogóle jak długo taki szary pracownik zarabiający minimalną pensję, musi tyrać, by kupić taki środek za dwadzieścia parę złotych? Tutaj wystarczy przepracować niecałe pół godziny, by kupić renomowany środek czystości...
OdpowiedzUsuńI to jest właśnie najgorsze, Polly.
OdpowiedzUsuńNo niestety nie jest cztery razy tańsze. Co więcej, sporo rzeczy jest droższych. Tak, wiem, ciężko w to uwierzyć, ale taka jest prawda. Taka jest polska, dobijająca rzeczywistość. Właśnie wczoraj powiedziałam mojej znajomej Irlandce, że wielu Polaków zarabia jakieś 300 euro na miesiąc i że za tak śmieszne pieniądze muszą jakoś przeżyć. Była autentycznie zszokowana. Na takie oświadczenia tubylcy reagują zazwyczaj identycznie: "300 euro na MIESIĄC???". I do czego wracać w tej Polsce? Jeśli ktoś mieszka w regionie szybko się rozwijającym / mającym dużo perspektyw i małe bezrobocie, to jego wizja powrotu nie jest tak czarna jak moja.
OdpowiedzUsuńCóż, na razie to bardzo pesymistycznie wygląda. Do czerwca mam pracę i planowałam we wakacje lub we wrześniu względnie odrobinkę później wyemigrować. Cóż to za pytanie, oczywiście, że zielona wyspa, moja jak na razie podróż życia udowodniła mi, że to w czym się zakochałam już jako dziecko nie jest takie jak myślałam, a zdecydowanie lepsze.
OdpowiedzUsuńu nas Cameron szaleje.widac taka jest kolej rzeczy, co wcale mnie nie cieszy.o beneficiarzach - Poluchach nie zaczynam tematu, bo to dla mnie czuly punkt. ciesze sie,ze niedlugo w UK premier beneficiarstwo ukroci. nie beda brac zasilkow na dzieciaki,ktore w Pl, bo co to wogole jest, nie bedzie tak latwo z mieszkaniami i dobrze, bo szczerze to flaki wywracaja mi sie na kombinatorstwo i lenistwo. ale rozwijac tematu nie chce, bo cisnienie mi sie juz podnosi.wczoraj bylam w ksiegarni w moim rodzinnym miescie. nie ma nic ciekawego:( a przeciez tyle ciekawych ksiazek w Pl rocznie sie wydaje. widocznie ludzie nie maja pieniedzy,aby kupowac.piesko drogie sa ksiazki.pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńCo i rusz myślę, żeby wracać do Polski, ale raz po raz wypływają jakieś historie, które budzą we mnie taki niesmak odnośnie mojego kraju, że tax za auto opłacam na cały rok. I nawet nie koniecznie o ceny się rozchodzi. Mieszkam w Wawce, gdzie rozrzut między cenami, a zarobkami nie jest taki szeroki (jak zapewniają moi znajomi i rodzina). Niekończąca się historia katastrofy Smoleńskiej, stawianie pomnika kolesiowi, na którego pomstowała większość Polaków, a który zasłynął tym ... że zginął tragicznie. Kolejne nadzieje związane z wyborem nowej partii rządzącej, a potem nieuchronnie kolejne rozczarowania, gdy okazuje się, że jak każdej frakcji i tej zależy tylko na ciepłej posadce. Ostatni hicior to artykuł o PZPNie, gdzie nieudolnie rządzi Grzegorz Lato, ale jest nie do ruszenia, bowiem przewodniczącym związków okręgowych zapewnił dochodowe stanowiska w strukturach, więc czemuż mieliby teraz to wszystko rzucać i zmieniać obiekt poparcia. Jakim cudem urząd finansowany z naszych pieniędzy tak funkcjonuje...Polska to niestety chory kraj i aż niedobrze się robi jak się na patrzy, gdy inni doją nas jak krowy, jak dzicz rzucają się na stołki, diety, pensje, wgryzają się jak nowotwór i nie puszczą bez bolesnej chemioterapii. Ehhh
OdpowiedzUsuńmisza, w rocznice Smolenska byl problem z namiotem na Krakowskim Przedmiesciu dla odmiany. chwilowo jestem w Pl. no i problem pracodawcow,ktorzy w Pl pracownikow traktuja jak rzadkie go.no. chory kraj, z kazdym dniem przekonuje sie,ze bardzo chory.
OdpowiedzUsuńJa niestety właśnie ze względu na te realia stwierdziłam, że ten nasz dom w Polsce bedzie domem na wakacje i na emeryturę, bo ja naprawdę, autentycznie po prostu boje się tam wracać. To byłoby chyba samobójstwo :/ Już nawet nie zważając na sytuację ekonomiczną, powiedz, jak traktowały Cię ekspedientki w sklepach, jak rozmawiało Ci się z urzędnikami, ile razy zamknął Ci drzwi przed nosem albo nawet przyciął drzwiami polski kierowca autobusu??? No i po co tam wracać? :(((
OdpowiedzUsuńzatkać mnie nie zatkało :) bo znam sytuację .Ale brak mi sił i szkoda mych nerwów :):)Buziak:*
OdpowiedzUsuńZ jakim namiotem? Podpisy w środku zbierali pod petycją, by Słowackiego na Bankowym nieco przypiłować i podpisać Lech K.?Z polskimi pracodawcami szczęśliwie niewiele miałem do czynienia, ale już w Irlandii uderzyło mnie, gdy po rozmowie kwalifikacyjnej mój przyszły szef zakomunikował, że odezwie się bez względu na wynik. Miła odmiana.Ja nie chcę psioczyć jak to Polska nie ma mi nic do zaoferowania. Kocham swój kraj i jeszcze niedawno nie wyobrażałem sobie, że mógłbym z Irlandii nie wrócić. Teraz wciąż ten powrót odkładam
OdpowiedzUsuńU nas jest podobnie. Już parę razy słuchałam radiowych dyskusji prowadzonych na temat emigrantów - co tu dużo mówić: głównie Polaków - pobierających zasiłki na dzieci przebywające w ich ojczystych krajach. Krótko mówiąc, nikomu się to nie podobało. I wcale się nie dziwię. Bo mnie jako Polce też nie podoba się taka postawa. Mają położyć temu kres - zobaczymy, jak to się będzie przedstawiało w praktyce. A co sądzę o kombinowaniu i cwaniakach, to chyba doskonale wiesz :)Książki w Polsce są strasznie drogie, co skutecznie zniechęca ludzi do kupna. W Irlandii czasopisma, gazety i książki są w przyzwoitej cenie - taka jest moja opinia. Często kupuję ładnie wydane książki w dużym formacie w promocji "buy two for 8 euro". Tanioszka. I jak tu przejść obojętnie koło takiego stoiska? Ja nie mogę.
OdpowiedzUsuńWcale mnie to nie dziwi.
OdpowiedzUsuńFakt, może nie wygląda to zbyt fajnie, ale nie pozwól, by jedna ciemna chmura przesłoniła Ci błękitne niebo. Bo życie jest jak pogoda w Irlandii: bardzo zmienne :)
OdpowiedzUsuńTak się składa, że nie miałam okazji przetestować środków komunikacji miejskiej i wiejskiej, bo miałam osobistego szofera :) A jeśli chodzi o panie ekspedientki, to raczej nie mam powodów do narzekania. Zachowywały się całkiem przyzwoicie.
OdpowiedzUsuńNo o takich co to zyja bez pracy na przyzwoitym poziomie to ja nie mowie, hehe;))) ja bym tak nigdy nie potrafila! :)))Z mama, bedac na zakupach w PL, czesto przeliczam wszytsko na euro. Wiele produktow ma ceny takie same badz wyzsze! Cany najmu podobne (w moim miescie za szeregowy domek trzeba zaplacic ok 2,5 tys zl), samochody uzywane tutaj duuuuzo tansze, itd...A jak sie porowna sawtki godzinowe to ta przepasc sie powieszka! naprawde trzeba zarabiac ok 4tys miesiecznie zeby zyc z jako takim luzem... Wiem, ze jest sporo takich ludzi, ale zanim sie dojdzie do tego pulapu, np po studiach to mija duuuuzo czasu... a wielu nawet nie ma szans go osiagnac pracujac np w restauracji... Tutaj to przeciez minium, od tego sie wychodzi!
OdpowiedzUsuńWiesz, Taito, byłam ostatnio w Szkocji przez bardzo krótki czas... ale kiedy wróciłam do Polski, przeżyłam szok, jakiego nie doznałam już od wielu lat. I też się zastanawiam, jak nam się udaje tu żyć...
OdpowiedzUsuńHej, Kama, dawno nie miałam z Tobą kontaktu. Fajnie, że już wróciłaś ze Szkocji, z chęcią zapoznam się z Twoimi obserwacjami i relacjami podróżniczymi :)Kiedyś te polskie realia nie były dla mnie takie szokujące. Byłam przyzwyczajona do środowiska, w którym żyję, do ludzi, którzy mnie otaczali, do polskiej mentalności. Po paru latach mieszkania tutaj, patrzę na Polskę z dystansu i widzę tę ogromną przepaść między tymi dwoma państwami.
OdpowiedzUsuńSkoro ciągle odsuwasz myśl o powrocie do kraju, to chyba oznacza to, że dobrze Ci na tej deszczowej wyspie. Irlandia też ma swoje minusy, to zupełnie normalne, bo przecież nie ma ideałów, ale życie tutaj jest naprawdę przyjemniejsze. Takie jest moje zdanie. Człowiek ma zdecydowanie większy komfort psychiczny. A Polskę niestety od dawna trawi choroba. I nic nie wskazuje na to, że w najbliższej przyszłości coś się poprawi. Domyślam się, że w stolicy sytuacja przedstawia się lepiej, że jest więcej perspektyw, ale u mnie jest tragicznie. Naprawdę. Nie chciałabym się przeprowadzać do Warszawy ;) Śmiem twierdzić, że jak wrócisz na rodzinne łono, to jeszcze nie raz i nie dwa uronisz łezkę, wspominając "Emerald Isle" :)
OdpowiedzUsuńNie wiem jak to się stało, ale dopiero po kilkukrotnej lekturze Twojego komentarza, dotarło do mnie, że nie zamieściłem opisu trasy, wrażeń ze szczytu. Pewnie niewiele osób zauważy mój dopisek, gdyż mam już nowy post na temat niezwiązany z turystyką, ale ponieważ wiem, że Ty dużo podróżujesz, zamieściłem w poście o Ben Bulben dopisek, podający dane, których nie podałem wcześniej. To tak na wypadek, gdybyś się tam wybrała. I koniecznie trzeba się zaopatrzeć w mapę Discovery Series nr 16, na tę górę nie można wchodzić bez mapy, jeśli chcemy się uważać za rosądnych. Pozdrawiam.dr Woland.
OdpowiedzUsuńNo właśnie: tego mi zabrakło, stąd taki a nie inny komentarz. Po przeczytaniu pozostał mi mały niedosyt. Po prostu czegoś mi brakowało, mimo że sam post był naprawdę ciekawy i zaopatrzony w cenne wskazówki. Dzięki za dopisek, bardzo praktyczne rady w nim zawarłeś, ale muszę powiedzieć szczerze, że Twój opis mnie wystraszył :) Z moją fatalną orientacją w terenie wolę podziwiać Bena z bezpiecznej odległości :) Na przykład z cmentarza w Drumcliff :) Te przepaści, uskoki, punkty orientacyjne... to wszystko brzmi dla mnie okropnie. Bez nici Ariadny się tam nie wybieram ;) Odpowiedniego sprzętu nie mam i nie chcę podzielić losu tej nieszczęsnej dziewczyny, która tam zginęła. Zabrzmi to jak wyznanie laika, ale nie sądziłam, że ta góra jest TAK niebezpieczna. Ps. A mówiłam Ci, że mam lęk wysokości? :)
OdpowiedzUsuńJa też bym tak nie potrafiła, ale dużo jest takich osób, którym świetnie to wychodzi. I co ciekawe te osoby nie mają zamiaru nic zmieniać w swojej sytuacji. Dobrze im tak. A ja głupia cały czas kombinuję, co by tu zmienić, jaki kurs zrobić, etc :) Wystarczyłoby, gdybym urodziła przynajmniej dwójkę dzieci i przeszła na utrzymanie Połówka ;) To jest właśnie przerażające: kiedy przeliczysz ceny na euro, wiele z nich będzie przypominało te irlandzkie, a przecież polskie zarobki są dużo, dużo mniejsze. Wielu Irlandczyków narzeka teraz na pogorszenie warunków życia, ale moim zdaniem nawet w czasie recesji można było tutaj prowadzić godne życie.
OdpowiedzUsuńmisza; nie wiem o co chodzilo na Krakowskim Przedmiesciu.nie interesuje mnie to, szczerze piszac. lubie polska przyrode, parki narodowe i to chyba byloby na tyle. gdybym Polske kochala, to bylabym tutaj. bo Szkocje kocham nie ze wzgledu na pieniadze, ale inne rzeczy. a niezbyt ciekawe aspekty zycia tez tam sa widoczne jak na dloni. nostalgia jest, bo rodzina,ktora starzeje sie z roku na rok, bo jakies tam wspomnienia,bo miejsca. i nie mysle o powrocie, bo mi jest dobrze tam, gdzie jestem. oczywiscie to co napisalam, nie musi byc wzorcem postepowania innych,wyjasniam,aby nie bylo nieporozumien;)
OdpowiedzUsuńJa wcale nie jestem przeciwnikiem Irlandii. Pewnie, można narzekać na wilgoć i deszczową pogodę, ale w Polsce też nie jest kolorowo. Nie jeden z chęcią uciekłby na wyspy, gdy chwyci mróz 30 stopni. Mnie raczej do rodziny i znajomych ciągnie, do kraju gdzie ludzie mówią moim ojczystym językiem, choćby i ten kraj popieprzony do cna. A wciąż tu siedzę, bo mi wygodnie i możliwości mam znacznie szersze, podczas gdy z Polski wciąż dochodzą wieści, jak trudno tam po ludzku żyć.
OdpowiedzUsuńNo to myślimy i czujemy podobnie - przynajmniej w tym temacie :)A Irlandia - co tu dużo mówić - niejednemu Polakowi "uratowała" życie i dała możliwość godnej egzystencji :)
OdpowiedzUsuńMiałam emigrować ale życie napisało mi taki scenariusz, że nic z tych planów nie wyszło. Nie wiem co będzie jeszcze przede mną ale życie w tym kraju naprawdę jest ciężkie i nie namawiałabym nikogo do powrotu. Doskonale rozumiem decyzje o wyjeździe z Polski, bo tutaj ciągle człowiek nie brzmi dumnie...Między innymi dlatego właśnie nie zrażam się definitywnie tym wszechobecnym naburmuszeniem i brakiem życzliwości u ludzi. Ciężki żywot okupiony nieustannymi wyrzeczeniami nie sprzyja produkcji endorfin.
OdpowiedzUsuńEwo, to Twoje ostatnie zdanie jest świetnym wytłumaczeniem zachowania wielu rodaków. Ja to doskonale rozumiem, bo sama miałam okazję się o tym przekonać.
OdpowiedzUsuńPozostaje nadzieja :)
OdpowiedzUsuń