środa, 12 października 2011

Sesja poprawkowa w Zamku Portora

 

To naprawdę niesamowite,jak warunki atmosferyczne potrafią wpłynąć na postrzeganie danego obiektu. Dwieróżne aury, ta sama atrakcja turystyczna i dwie jakże przeróżne percepcje.

  

Mój pierwszy kontakt zzamkiem Portora określiłabym jako niezbyt interesujący. Dwa lata musiałamczekać, by łaskawszym okiem spojrzeć na te ruiny. Moje entuzjastycznenastawienie do zamków nie uległo zmianie od tamtego czasu. Jedyna zmianadotyczyła pogody. Za pierwszym razem było szaro i buro, przez co ruiny zlały misię w jedną całość z ponurym niebem. To z kolei zaowocowało zaszufladkowaniemzamku pod hasłem "nieciekawy". Za drugim razem pogoda była boska, amoje wrażenia dużo lepsze.

  

Urocza pogoda na pewnoodjęła ruinom sporo z wyżej wspomnianego "nieciekawego" charakteru,jednak nie przemieniła zamku w pierwszej klasy zabytek. Mimo to przyglądałam musię z przyjemnością. Widziałam go już wcześniej, ale dopiero za drugim razemdostrzegłam jego potencjał i malownicze położenie.

  

Niewiele pozostało poPortora Castle, jeszcze jednym z serii zamków wybudowanych wokół jeziora Lough Ernew latach 1610-19 w okresie kolonizacji Ulsteru. Z zapisków sporządzonych wtamtym okresie wiemy, że w latach świetności zamek miał trzy kondygnacje iotaczał go gruby kwadratowy mur obronny złożony także z czterech wieżnarożnych.

  

W 1710 roku na skutekpożaru w zamku Enniskillen - o którym napiszę już wkrótce - Sir Michael Cole z rodziną musiał tymczasowo zmienićmiejsce swego przebywania. Padło na Portora Castle. Wyżej wspomniana rodzinaprzebywała w twierdzy aż do 1764 roku, po czym przeniosła się do swojej nowej,zapewne bardziej odpowiadającej im rezydencji, Florence Court.


  


Ruiny leżą w hrabstwieFermanagh, niedaleko Enniskillen, na terenie Portora Royal School. Nazwa zamku pochodziprawdopodobnie od słów "port" i "ora". Znaczenia tegopierwszego nie trzeba nikomu tłumaczyć. Port to port. "Ora" oznaczamodlić się. To właśnie stąd spławiano ciała mające zostać pochowane napobliskiej wysepce Devenish.

  

Strategiczna lokalizacja tegomiejsca nie przez przypadek została wybrana przez Williama Cole'a, angielskiegoosadnika z Devon, który w XVII wieku w ramach swoich kolonizacyjnych zobowiązańmusiał wybudować zamek na tutejszych ziemiach. Twierdzy jednak nie do końcaudało się pomyślnie przejść przez próbę czasu. Przyczyniła się do tego międzyinnymi grupka niepokornych uczniów, która w 1859 roku postanowiła tutaj pobawićsię w żołnierzy. Młodzi wandale dokonali nie tylko niekorzystnych dla budowlipodkopów, lecz przede wszystkim niebezpiecznego eksperymentu z wybuchem. To wpołączeniu z silnymi burzami w 1894 roku znacznie wpłynęło na stopieńzniszczenia ruin.

  

27 komentarzy:

  1. No często tak jest, że jedno miejsce przy różnej pogodzie wygląda zupełnie inaczej. Na tych zdjęciach to niebieskie niebo bardzo dużo daje :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Droga Taito, Pogoda zawsze wpływa na odbiór miejsca, a na jakość zdjęć jeszcze bardziej. Gdzieś wcześniej wyczytałam, że lubisz jak są chmury na niebie i ja lubię, a do tego słońce. Wtedy jest idealnie:) I najlepiej jak nie jest gorąco;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ruiny zawsze wprowadzaja mnie w "zly" humor. Szczegolnie te ktore kiedys byly jakims ladnym zamkiem a przedstawiaja soba jakas kupke kamieni. Tak jest i w tym przypadku i ponura pogoda moze jeszcze tylko poglebic to odczucie. Pomijajac pogode to ruiny zamku Portora nie naleza do tych ktore siedza w pamieci latami.

    OdpowiedzUsuń
  4. Zgadza się - nie ma tam zbyt wiele rzeczy do zwiedzania, niemniej będąc w okolicy można zatrzymać się tam na krótki postój. Mnie zamkowe ruiny przede wszystkim intrygują. Mam już na koncie około 140 sfotografowanych ruin i jakoś ciągle odczuwam niedosyt. Całe szczęście, że Połówek podziela moje zamiłowanie do zamków. Ps. Ataner, cieszę się, że powróciłaś na blogowe łono. I nadal trzymam za Was kciuki.

    OdpowiedzUsuń
  5. O tak: błękitne niebo, dobre światło i mnóstwo chmur kłębiastych - właśnie tego potrzeba mi do szczęścia. Lato nie było rewelacyjne, ale na szczęście udało mi się w tym roku dotrzeć praktycznie do wszystkich miejsc, które chciałam odwiedzić. I co najważniejsze - pogoda też była udana. Teraz znów jest szaro i deszczowo, a w dodatku dość ciemno w domu...Miłego weekendu, Rose.

    OdpowiedzUsuń
  6. W pochmurny dzień zamek przedstawiał się wyjątkowo nieciekawie. Wtedy nie zabawiłam tam długo. Za drugim razem było zdecydowanie lepiej, poza tym byliśmy tam w większym gronie. Sesja była udana i nie obeszło się bez wygłupów :)

    OdpowiedzUsuń
  7. faktycznie ja też zaobserwowałam, że pogoda ma wpływ na postrzeganie. Nam się to samo przytrafiło we Florencji. Pierwszy raz jak tam zajechaliśmy lał deszcz i było bardzo nieciekawie stąd też Florencja wydała nam się wyjątkowo brzydka i ponura. Kolejnym razem było piękne słońce i choć Florencja nas nie powaliła to wydała nam się już nie aż tak tragiczna jak wcześniej :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Nareszcie wróciłaś! :) Poleciałam do Ciebie, by popatrzeć sobie na słoneczne fotki, bo u mnie szaro, buro i ciemno jak w... kopalni, a tu takie rozczarowanie. Coś mi się wydaje, że następny urlop zorganizuję sobie w październiku albo listopadzie - i to koniecznie tam, gdzie jest ciepło i nie brakuje światła. Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  9. fotki już się przerabiają z raw-ów na jpg-i i niebawem będą :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Czyli lato można zaliczyć do udanych:) Troszkę Ci zazdroszczę, ponieważ ja pierwszy raz miałam tak koszmarną pogodę na wakacjach, ale następne z pewnością będą lepsze. Miłego Taito.

    OdpowiedzUsuń
  11. I tak i nie. Tak: zobaczyłam wiele nowych i ciekawych miejsc, nie: wycieczek mogłoby być więcej, gdyby weekendy zawsze były słoneczne. Szkoda tylko, że jesień jest taka brzydka i nie zachęca do wypraw w teren. Hmm, nie jestem tego taka pewna - mam wrażenie, że z roku na rok pogoda jest u nas gorsza ;) Mówisz o wakacjach w Polsce?

    OdpowiedzUsuń
  12. O, to są dobre wiadomości :) Czekam cierpliwie.

    OdpowiedzUsuń
  13. Witaj!Zgadzam sie absolutnie!! Pogoda potrafi wszystko zmienic! Ja mialam tak na przyklad z zamkiem Parka w Sligo :) ale juz Downpatrick head, ktory widzialam pierwszy raz w czasie wichury i ulewy, i tak zrobil na mnie swietne wrazenie. Mysle, ze postrzeganie architektury i dziel czlowieka, zalezy od pogody, natura sie obroni nawet jak aura nie sprzyja, przynajmniej wybrzeza i klify ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. A ja świetnie się bawiłam w Parke's Castle. Poznaliśmy tam super panią przewodnik, mieliśmy ją praktycznie na wyłączność, a to sprzyjało długim i ciekawych rozmowom. Bardzo miło wspominam tę wycieczkę. Pogoda była świetna, lokalizacja zamku bardzo ładna, czego chcieć więcej? Trochę tylko żałuję, że nie wybraliśmy się na rejs po jeziorze. Mam napisaną relację z tej wyprawy, kiedyś ją wrzucę na bloga. Downpatrick Head widziałam właśnie w niesprzyjających warunkach atmosferycznych. Po nudnej do bólu wizycie na Ceide Fields Downpatrick Head wydawało się być rewelacją. Trochę wytchnienia życzę - to w nawiązaniu do Twojej notki na blogu. A tak na marginesie, to mi też czas strasznie szybko ucieka. Ta druga połowa roku szczególnie...

    OdpowiedzUsuń
  15. Jak zwykle niesamowita historia i urocze fotografie. Ja rano zaczynam nową ścieżkę turystyczną. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  16. Kama, to jeden z moich słabszych postów, ale mniejsza z tym :) Mam nadzieję, że na Twoim blogu będzie jakaś wzmianka :) Powodzenia życzę!

    OdpowiedzUsuń
  17. Czytam od dawna Pengragona i Ciebie.On to perfekcja i dokument ale Ty..... to urok, finezja i wielki, wielki profesjonalizm.Pozdrawiam, zakochany w Irlandii, Zdzisław :)

    OdpowiedzUsuń
  18. O kurczę, Zdzisławie, nie wiem, co powiedzieć... Dziękuję! Naprawdę dziękuję za tak miłe słowa :)

    OdpowiedzUsuń
  19. ja tez sie dobrze tam bawilam, ale wlasnie za drugim razem dopiero, potem tam jeszcze nawet wracalam. W sumie bylam chyba z 5 razy :) Zamek polozony w pieknym miejscu, ale za pierwszym razem, w zimny listopadowy dzien, bylo mgliscie, dzdzyscie i marzylam tylko zeby do samochodu sie schowac ;) potem kotregos razu bylam w czasie idealnej pogody, slonecznie, bezchmurne niebo, a jezioro wygladalo jak tafla lustra! Ani jednej faldki na nim :) Moje jedne z najbardziej ulubionych zdjec Irlandii pochodza z tego dnia, zamek odbija sie w wodzie w sposob idealny, wyglada to nierealnie! :)Dzieki za dobre zyczenia :) nastroj u mnie juz ok, wrocil do normy :) Ja jestem miastowa totalnie, brakuje mi troche ruchu i ludzi, glownej ulicy itd ;) mamy miasteczko blisko nas, ale to nie to samo co w nim mieszkac i moc pospacerowac po ulicach, wejsc do sklepu i robic zakupy kiedy tylko mi czegos zabraknie. Jeszcze sie nie nauczylam robic wiekszych zakupow na kilka dni, zawsze kupowalam na bierzaco ;)

    OdpowiedzUsuń
  20. Oj tam, teraz udziela się Ci się narodowe malkontenctwo;))Jak tak czytam o tej pogodzie w Irlandii to stwierdzam, że ja miałam idealną podczas mojego pobytu. Cały czas świeciło słońce, a deszcz padał chwilami....Tak, o wakacjach w Polsce. Lało bity tydzień i cały czas był sztorm;)Pod koniec to już nie miałam co na siebie wkładać bo nie nadążało schnąć.Udanego tygodnia.

    OdpowiedzUsuń
  21. Za podziękowanie wystarczą następne zdjęcia i komentarze.Pozdrowienia z coraz chłodniejszej Polski, Zdzisław

    OdpowiedzUsuń
  22. Może odrobinkę ;) Jakiś tam niedosyt jest, ale większych powodów do narzekania faktycznie nie powinnam mieć. Pogodę na wyjazdach mamy zazwyczaj ładną. W ciągu ponad 5 lat życia tutaj tylko dwa razy dopadł mnie deszcz - za drugim razem mogłam spokojnie brać udział w konkursie na miss mokrego podkoszulka. Nastąpiło oberwanie chmury, a ja przebywałam wtedy na zupełnie odsłoniętym terenie. Efekt: w ciągu 30 sekund WSZYSTKO mokre, ani jednej suchej nitki. Podobne atrakcje mieliśmy dzisiaj - straszna ulewa, dobrze, że w tym czasie byłam w pracy.Szczęściara - jak mamy gości, to najczęściej pada przez 3/4 ich pobytu ;)

    OdpowiedzUsuń
  23. To akurat da się bez problemu załatwić :) U mnie też coraz chłodniej, a co najgorsze ogrzewanie w naszym domu nadal nie działa prawidłowo. Tylko termofor ratuje mi życie ;)

    OdpowiedzUsuń
  24. Wiedziałam, że długo nie posiedzisz w tym "dołku" - to do Ciebie nie podobne :) Lokalizacja faktycznie bardzo ładna. Jeśli jeszcze kiedyś tam będę, to koniecznie wybiorę się na rejs i posłucham jak recytują Yeatsa :) Leitrim w ogóle mnie zaskoczyło - małe, ale urocze hrabstwo. Z chęcią tam powrócę. Oprowadzała Cię może Anna May - drobna Irlandka o ciemnych i krótkich włosach?

    OdpowiedzUsuń
  25. No widzisz, wiedziałam po zdjęciach że trafiasz na ładną pogodę;D Fakt, pogoda w Irlandii mi dopisała:)

    OdpowiedzUsuń
  26. Witaj Taitko po długiej mojej nieobecności. Z przyjemnością zajrzałam dzisiaj do Ciebie. Opisujesz ciekawe i niezwykłe miejsce. Lubię takie klimaty. Dziękuję za wspaniałą wycieczkę :)Pozdrawiam ciepło :)

    OdpowiedzUsuń
  27. Miledo, Ty zawsze masz dla mnie miłe słowo. Dziękuję! Dobrze, że wróciłaś - mam nadzieję, że dłużej zabawisz na blogowisku i opiszesz przynajmniej część tego, co udało Ci się zobaczyć w wakacje. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń