poniedziałek, 25 marca 2024

Muszę to z siebie wyrzucić!

Gdyby się ktoś zastanawiał, co robiłam w piątkowy wieczór, to już spieszę z odpowiedzią.

Byłam przybita do fotela!

Zakotwiczyłam w salonie przed szklanym ekranem, i nic, ani nikt, nie było mnie w stanie stamtąd ruszyć. Aktywiści z Just Stop Oil z powodzeniem mogliby się ode mnie uczyć uporu i determinacji w blokowaniu newralgicznych miejsc.

Ale zacznijmy od początku, jak Bozia przykazała.

Ledwo Połówek przekroczył próg domu, już go ochoczo wołałam: Siadaj, siadaj, tu masz gorący chowder, tam masz kocyk, OGLĄDAJMY! 


Doczekałam się bowiem tego pamiętnego dnia, kiedy na irlandzkim Netfliksie pojawił się "Top Gun: Maverick". Powiadam Wam, to był piękny dzień!

Tak, wiem. Normalni ludzie obejrzeli go już ponad dwa lata temu, a nawet zdążyli o nim zapomnieć. Ja tymczasem po raz kolejny udowodniłam, że mam wybitnie opóźniony zapłon.

Takie filmy to ja rozumiem, proszę państwa! Ile było w tym emocji, dramaturgii, pięknych i dynamicznych ujęć, ile sentymentu, ile dobrej zabawy i rozrywki! Za to zero dłużyzn - zadyszki można było dostać od wartkiej fabuły i goniącej akcji!

Normalnie to jesteśmy chyba najgorszym koszmarem każdego twórcy kinematografii. Publiką z piekła rodu.

On: nie potrafi zwyczajnie siedzieć na dupsku i gapić się w telewizor. Za trudne. Musi coś robić z rękami. I nie, niestety, nie jest to szydełkowanie, tylko granie na komórce. Na tym pierwszym można by było jeszcze zarabiać, drugie zaś jest zwyczajną stratą czasu.

Ona: nie lepsza. Bezwzględnie uważa, że film powinien zgrabnie zamknąć się w 90 minutach. Koniec i kropka. Te ponad dwugodzinne już zaczynają budzić u niej konwulsje. Tych trzygodzinnych nie tyka nawet dwumetrowym kijem.

Reasumując: tak, jak pisałam powyżej - duo z piekła rodem. Z nadpobudliwością ruchową i problemami w koncentracji (niezdiagnozowane ADHD?). Od takiej widowni uchowaj nas Panie.

Tymczasem stał się drugi cud nad Wisłą (a raczej nad rzeką Shannon). W piątkowy wieczór obydwoje grzecznie siedzieliśmy i z zapartym tchem wpatrywaliśmy się w Mavericka niczym cielę w malowane wrota.

On nawet nie dotknął swojego telefonu, ona nawet nie zauważyła, kiedy minęły te dwie godziny. Wspólnie za to orzekli, że już dawno nie widzieli tak angażującego emocjonalnie i dobrego filmu.

Ja tam jak na typową niewiastę przystało, jestem dość sentymentalna, więc "Top Gun 2" już na samym wstępie miał ode mnie plusa tak wielkiego jak krzyż na Giewoncie. Jako że uwielbiam lata 80. w muzyce i kinematografii, nie jestem absolutnie obiektywna. Połówek jednak znaczne bardziej twardo stąpa po ziemi, więc w jego przypadku raczej nie można było mówić o żadnej taryfie ulgowej. Film startował u niego z pozycji czystej karty, nie zaś tej uprzywilejowanej.

Oryginalny "Top Gun" zawsze wywołuje u mnie przyjemne ciepło na duszy, i - co ciekawe - z tym najnowszym było podobnie. W zasadzie już od sceny otwierającej. To było jak przyjemne spotkanie po latach. Otulające nostalgią i zalewające sentymentem.

Z niejakim podziwem spostrzegłam, że starzy "znajomi" niewiele się zmienili. Tom Cruise chyba karmi się boską ambrozją i popiją ją eliksirem młodości. A może po prostu kąpie się w oślim mleku niczym Kleopatra. Nie bardzo wierzę w jego krótki, cztero- i sześciogodzinny sen, a także dietę 1200 kalorii, jestem chyba za to w stanie uwierzyć, że mężczyźni z lat 60. są faktycznie jak wino: im starsi, tym lepsi.

Tom to też po części doskonały przykład na to, że nie ma brzydkich ludzi, są tylko biedni. Tom biedny był przez krótki czas, brzydki - raczej nigdy, ale to i owo sobie poprawił, dzięki czemu dziś można uwierzyć, że nie tylko odnalazł fontannę młodości, ale nawet się w niej wykąpał (i to niejednokrotnie!).

Jennifer Connelly, która jest jedną z moich ulubionych aktorek, również świetnie się tu prezentowała: wiek nie odebrał jej błysku w oku, ani nienagannej figury. Do twarzy jej było z tymi jaśniejszymi pasemkami. I tylko na Kilmera, wcielającego się w rolę chorego Icemana, przykro było patrzeć. Aktor zmagał się z rakiem przełyku, choroba nie była tylko i wyłącznie wytworem wyobraźni twórców tego kinowego hitu.

(Potencjalny spoiler poniżej)

Na zakończenie dodam jeszcze tylko, że film był naprawdę dobrym widowiskiem o wysokich walorach rozrywkowych. Finał zaś był wisienką na torcie. Miło było się mylić! Bo widzicie, myślałam, że jestem taka mądra i że przewidziałam zakończenie. W głowie miałam już gotowy scenariusz: heroiczną śmierć Mavericka będącą jednocześnie aktem poświęcenia i zadośćuczynienia za wyrządzone krzywdy Roosterowi. Jak ja się cieszę, że on przeżył! Że oni przeżyli!

(koniec spoilera)

To miało prawo się nie udać, wszak obydwa filmy dzielą grube dekady, a sequele już mają to do siebie, że wypadają gorzej na tle pierwowzoru (choć oczywiście bywają chlubne wyjątki, tak na szybko przychodzi mi tu do głowy "Dexter", a także "Love Story" - w moim odczuciu obydwie te produkcje są znacznie lepsze niż ich książkowe odpowiedniki). A jednak się udało! Co niektórzy nawet z pełnym przekonaniem twierdzą, że "Top Gun" z 2022 roku przebił tego pierwszego.

A skoro już jestem w temacie filmów, to wczoraj skończyliśmy oglądać serial "Dżentelmeni", i już niestety nie było takiego szału jak w przypadku Mavericka. Może to świeży efekt wysoko zawieszonej poprzeczki, a może zwyczajnie serial nie jest tak dobry, jak film o tym samym tytule z 2019 roku? Czegoś mi w nim zabrakło. To niby ten sam Guy Ritchie, ale jednak inny. Oglądałam go głównie z uwagi na świetną kreację Susie Glass - w moim odczuciu Kaya Scodelario (serialowa Susie) zmiotła z planszy pozostałych aktorów.  

44 komentarze:

  1. Na diecie 1200 przeżyje jedynie wątła kobiecina pracująca przy komputerze i przemieszczająca się do domu samochodem. W taki czas snu też nie wierzę. Ale wierzę, że ten idiota takim gadaniem pociągnął za sobą tłumy, które wyniszczają w ten sposób swój organizm.
    Nie wiem co on sobie poprawiał, ale jego uroda nie leży w moim guście. Podobał mi się tylko jeden raz w życiu, w roli Lestat'a.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, tak gwoli ścisłości, to ja nigdy nie słyszałam, by te słowa padły z jego ust, po prostu natrafiłam na takie informacje w sieci. Ile w tym prawdy? Tego nie wiem. Nie sądzę jednak, by cały czas spał tylko 4-6 godzin na dobę i jadł 1200 kalorii. Przez krótki okres - owszem, można tak, ale nie na dłuższą metę. Nawet jeśli jest na IF, to nadal pozostaje bardzo aktywny fizycznie, co widać po jego figurze. Logicznie rzecz biorąc, powinien mieć większe zapotrzebowanie kaloryczne.

      Zęby na pewno sobie naprawił (i dobrze, bo ma piękny uśmiech), zapewne też od dawna korzysta z botoksu, jak większość sław Hollywoodu. Na szczęście nie zrobił sobie pontonowych ust ;)) A młodość być może zawdzięcza krwi dziewic, więc jakoś szczególnie nie musiał wcielać się w wampira, po prostu był sobą ;)

      Co do urody, to nigdy do niego nie wzdychałam, ale rozumiem, dlaczego może się innym podobać i dlaczego okrzyknięto go jednym z najseksowniejszych mężczyzn. Ma w sobie dużo uroku, szczególnie kiedy się uśmiecha, i kurwiki w oczach,a to zawsze bardzo działa na przeciwną płeć ;) Poza tym wiadomo, że na ogólną atrakcyjność składa się mnóstwo czynników, nie tylko wygląd. Dla mnie np. ogromne znaczenie ma sposób bycia. Żaden, nawet największy przystojniak, nie zawróci mi w głowie, jeśli jest zwykłym, wulgarnych chamem i prostakiem. Musi sobą coś reprezentować.

      W ogóle to zauważyłam, że od jakiegoś czasu panuje moda na bardzo wczesne wstawanie. Na IG naoglądałam się wielu rolek ludzi, którzy idą do pracy na - dajmy na to - 9:00, ale wstają o 3:00, żeby pojechać na siłownię. Obłęd ;) Takie treści są popularne i dobrze się sprzedają, więc jest wysyp tego typu rolek. Myślę jednak, że - jak to już bywa w social mediach - w wielu przypadkach jest to zwykłe kłamstwo i pozerstwo.

      Usuń
    2. IF nie wyklucza dużej podaży kalorii. Ja jestem na IF od wielu lat.
      Jedyna recepta na zdrowy wygląd moim zdaniem to: ćwiczyć dużo, żreć więcej.
      Od deficytów, od wiecznego odchudzania, to ja jeszcze nie widziałam, żeby ktoś zładniał. Raczej odwrotnie, bo przez ograniczenia są nieszczęśliwi, tyją, bo jest efekt jojo i łatwiej zachorowują.
      Dlatego uważam, że to niemożliwe, a skoro Tomek tego sam nie mówił, to znaczy, że to plotki i już. :)

      Zęby to nic, też bym sobie zrobiła ładne jakbym miała za co.
      Botoks to inna sprawa, na to bym się nie zdecydowała. Ogólnie jestem pro natura, ale z pewnymi wyjątkami, krwi dziewic nie zamierzam stosować. ^_^

      Tak, ten temat mamy już przerobiony w szczegółach. ;)

      Jak pracowałam na 10, to wstawałam o 5 rano, żeby nie musieć się spieszyć, a też planowałam trening przed pracą, więc mnie to nie dziwi.
      Teraz chodzę na 8, więc odpuszczam poranny trening i robię go sobie wieczorem, a jak mam popołudniową zmianę, to tak samo - żeby mieć więcej czasu na wszystko, wstaję o 5 i trening mam od rana.
      O 3 to dla mnie byłaby przesada, pamiętam jak się czułam, kiedy musiałam wstawać o 3:30, żeby zdążyć dojechać do pracy na 6. Makabra to była i oczywiście zwolniłam się, ale pół roku wytrzymałam.

      Usuń
    3. Na pewno chciałaś napisać "żreć więcej" zamiast mniej? ;) Też mam wrażenie, że kluczem do sukcesu jest dobre odżywianie, aktywność, a nade wszystko rozsądny tryb życia, czyli żadne papierochy, wóda, narkotyki. Nie znam nikogo, kto wyglądałby dobrze i jednocześnie byłby alkoholikiem/palaczem. Ach, no i ważne jest też unikanie słońca. Opalenizna jest ładna, ale wpływ promieni UV na skórę jest naprawdę zgubny, widzę to głównie na przykładzie miłośniczek solarium/opalania. Często wyglądają na znacznie starsze, niż są, właśnie przez tę zniszczoną skórę. Wiadomo też, że bycie zamożnym człowiekiem pomaga - mniej trosk finansowych, mniej stresu, większy dostęp do pożywienia dobrej jakości, nieinwazyjnych zabiegów estetycznych, etc.

      Zęby są ogromnie ważne - wiadomo, że najpierw z medycznego/zdrowotnego punktu widzenia, ale i ten estetyczny odgrywa ogromną rolę, nie oszukujmy się. Piękny (i szczery!) uśmiech sprawia, że jesteśmy lepiej postrzegani, a lepszy PR sprawia, że ludzie lepiej nas traktują ;) To są jednak spore wydatki, które ubodzy ludzie często też spostrzegają jako zbędne - i trudno się im dziwić.

      No ja też bym się nie zdecydowała na botoks (chociaż kto wie, może jak zacznę się mocno starzeć, to wtedy będę koniecznie chciała te resztki młodości utrzymać...), ale ani Ty, ani ja nie jesteśmy gwiazdami Hollywood. Tom, jak i wielu jemu podobnych, zarabia dobrym wyglądem. Utrzymując zgrabną sylwetkę, dobrą kondycję i atrakcyjną twarz, inwestuje w siebie. Jakoś mnie nie dziwi, dlaczego twórcy "Top Gun 2" nie zaprosili do filmu Kelly McGillis (jego filmowej miłości, Charlie), tylko zamiast niej wprowadzili Jennifer Connelly.

      Też lubię wstać odpowiednio wcześnie, żeby nie musieć pędzić do pracy z językiem na brodzie, ale mimo wszystko z wielkim sceptycyzmem odnoszę się do tego, co pokazują media społecznościowe. Bo tak na chłopski rozum: pobudka o 3:00, praca od 9:00-18:00 (albo i później, jeśli dojazd zabiera sporo czasu), to ile ta osoba ma wieczorem czasu dla siebie i rodziny? Żeby zapewnić sobie choćby 6h snu, musiałaby chodzić spać najpóźniej o 21:00.

      Wcale się nie dziwię, że to była makabra. Tak nie da się żyć. Organizm z czasem upomni się o swoje.

      Usuń
    4. Tak, chciałam napisać "żreć więcej". Aktywna osoba przyjmuje dużo kalorii, bo musi mieć siłę i należy odżywić ten organizm, a nie osłabić deficytem. No chyba, że mamy ogromną nadwagę, to nie polecałabym żadnych ćwiczeń, tylko właśnie wtedy żreć mniej.

      Słońce jest wrogiem naszego organizmu, wbrew obiegowej opinii.
      W dawnych czasach za objaw zdrowia i piękna uważano jasną cerę. I to się im chwaliło.

      Nie jesteśmy bogaci, ale nie mamy trosk finansowych. Właściwie to salony kosmetyczne omijam z daleka. Stać mnie na zabiegi estetyczne, ale nie chcę żadnych ingerencji.

      Gdybym była bogata, zrobiłabym na pewno porządek z zębami, ale nie jestem, więc mój uśmiech pozostawia wiele do życzenia, niemniej dbam i nie hoduję próchnicy. To w kwestii zdrowia najważniejsze.

      Miedzy aktorkami jest różnica wieku, to zrozumiałe. A mężczyzna jak jest trochę starszy, nic mu nie ubędzie z atrakcyjności, dlatego może grać swoją rolę wiecznie w kolejnych częściach. Tak jak Daniel Craig. ;)

      W filmach zarabiają nie tylko piękni, ale też brzydcy, otyli, albo zupełnie zwyczajni aktorzy. Kino wymaga różnych twarzy i różnych sylwetek.
      Mój znajomy jest aktorem, ma dobrą sylwetkę, bo kiedyś był kulturystą i gra role dopasowane do siebie. Ale ostatnio przyszła mu propozycja, żeby zrzucił trochę masy. Rola jest ciekawa, wszedł w to.
      Aktor musi być bardzo elastyczny, jeśli chce się utrzymać w tym biznesie.

      Ja chodzę spać o 21, żeby się dobrze czuć. Tak naprawdę, jeśli jestem na popołudnie, wracam z pracy po 20, zjadam kolację, biorę prysznic i idę spać. Nie mam czasu wieczorem. Inaczej jest jak kończę o 16, ale trybu wtedy nie zmieniam. Kładę się o 21, wstaję o 5.

      Usuń
    5. Ogólnie rzecz biorąc jestem za tym, żeby jeść mniej, a już na pewno rozważniej - mówię tu oczywiście o "normalnych" osobach, a przez normalne rozumiem te, które spędzają większość dnia w pracy (siedzący tryb życia) i nie uprawiają sportów. Sama już weszłam w ten wiek, kiedy trzeba uważniej przyglądać się spożywanym pokarmom, bo nie ma się metabolizmu dwudziestolatki. Dlatego powiedziałam do widzenia słodyczom i pieczywku :( Strach pomyśleć, co będzie jak wejdę w menopauzę! ;)

      Nie potrzebujesz żadnych ingerencji - zapewne sama doskonale to wiesz :) Na ulicach mamy już wystarczająco dużo kopii - kobiet, które wyglądają, jakby wyszły z tej samej matrycy ;) Masz młody wygląd i nic nie musisz sobie poprawiać :) A co do zębów, to wiem, że koszty przerażają, ale skoro piszesz, że nie macie trosk finansowych, to może jednak powinnaś rozważyć tę sprawę. Jeśli oczywiście chodzi Ci o usługi ortodontyczne. Koszt leczenia jest ogromny, ale nie pokrywa się go od razu, za jednym zamachem. Dziś chyba każdy szanujący się gabinet ortodontyczny daje możliwość spłat w ratach. Nie są one znów takie odczuwalne. Ja żałuję jedynie, że zajęłam się tym tak późno. Zapłaciłam za to chyba 4 500 euro, ale uważam, że warto było. To inwestycja w siebie.

      To fakt, jest między aktorkami dość znacząca różnica wieku, ale w oryginalnym "Top Gun" te pięć lat różnicy między nią a Tomem było niemal niedostrzegalne. Teraz dzieli ich przepaść.

      Oczywiście, że tak - byłoby niesłychanie nudno, gdybyśmy oglądali np. tylko i wyłącznie młodych i szczupłych, jednak pisząc o tym, że Tom zarabia na siebie wyglądem, miałam na myśli to, że gdyby znacząco utył, to raczej nie dostałby angażu w "Mission Impossible" :)) Właśnie wyobraziłam sobie grubego Toma w tym filmie, haha :))

      W takim układzie pozostaje mi jedynie napisać: PODZIWIAM za dyscyplinę! Bo ja bym nie dała rady funkcjonować w taki sposób. Uwielbiam "nocne siedzenie", lubię się ze zmrokiem, i nie wyobrażam sobie przyjść z pracy i godzinę później iść spać. Nawet pewnie bym nie zasnęła o tej 21:00. Kiedyś próbowałam regularnie chodzić spać o 22:00 i poległam w bojach ;) Mój organizm kategorycznie odmówił tej tresury :)

      Usuń
    6. Siedzący tryb życia wymaga troszkę bardziej rygorystycznego podejścia. Nie może zdarzać się podjadanie i faktycznie dobrze zrezygnować z pewnych rzeczy całkowicie.
      Teraz na zwolnieniu lekarskim siedząc w domu i nic kompletnie nie robiąc, nie zmieniłam swojego sposobu odżywiania. Przytyłam, brzuch mi się zalał. U mnie każdy nadprogramowy gram widać.

      Teraz nie mam co poprawiać, owszem, ale myślę też o przyszłości. Nie przeszkadza mi obecnie żadna zmarszczka, ani wyraźnie starzejąca się skóra. Nie przeszkadza mi wygląd dłoni. I tak uważam, że wyglądam dużo lepiej niż rówieśnice.
      W planach mam żyć tak jak żyję - do (przynajmniej) emerytury. To taki mój test. Chcę zachować sprawność fizyczną i intelektualną. Obserwuję dwie babki 60+ i 70+. Widzę po nich, że da się.

      Dla mnie najważniejsze jest zdrowe uzębienie. Na wyglądzie dużo mniej mi zależy, więc nie chcę tworzyć dołka finansowego w budżecie, wyłącznie dla estetyki. Mam inne podejście do tego. Natomiast gdyby zachorowała, to zupełnie inna sprawa.

      Nie jestem "sową", skłaniam się raczej ku terminowi "skowronek", dlatego nie widzę problemu. :) To żadna dyscyplina dla mnie, ale normalny tryb dnia.
      Za to mój mąż jest "sową" i on przed północą nie zaśnie. Nawet jeśli jest bardzo zmęczony, po prostu przychodzi wieczór i się nagle rozbudza.

      Usuń
    7. No właśnie o tym mówię. Nie znam zbyt wielu aktywnych sportowo osób, za to niemal każdy po czterdziestce narzeka na zwolniony metabolizm, więc w tym przypadku "żryj więcej" nie ma racji bytu. Jestem niesamowicie zaskoczona, że tak szybko zauważyłaś te negatywne zmiany! Myślałam, że osoby takie jak Ty, za pan brat ze sportem, w dodatku na IF, praktycznie nie tyją! Zawaliłaś mi światopogląd ;)

      Zgadzam się, też mi się wydaje, że wyglądasz od nich młodziej.
      Jasne, że się da, trzeba tylko mądrze i zdrowo się odżywiać, a do tego uprawiać jakiś sport.

      Jeśli estetyka nie ma dla Ciebie dużego znaczenia, to faktycznie nie ma się nad czym zastanawiać. Dla mnie miała, nadal ma, i nie jestem w 100% zadowolona ze swoich zębów, no ale pewnych przeszkód nie da się przeskoczyć. Nie każdy może mieć szeroki uśmiech Julii Roberts.

      Ach, rozumiem, przychodzi Ci to naturalnie. Ja jestem mieszanką (bo lubię poranki), ale jednak w przeważającym stopniu sową, więc tak wczesne pobudki i chodzenie spać z kurami byłyby dla mnie czystą katorgą. Z czego jak czego, ale z późnych wieczorów nie mam zamiaru rezygnować :)

      Usuń
    8. Tak, ale jeśli zostaję zamknięta w domu bez minimalnego nawet ruchu i tylko jem, to należałoby zmienić podaż kalorii, a nie żreć tyle ile zazwyczaj gdy mogłam to spalać.
      Ale spoko, to się szybko zrzuci. ;) Niestety zrzuca się wolniej niż przybiera. Brzuch mi zalało w niecałe dwa tygodnie, a mięśnie znów zobaczę pewnie dopiero za trzy / cztery. To trudny obszar.

      Tak po prawdzie, żeby całkiem rzetelnie zrobić porządek w zębach, musiałabym sprzedać samochód. Nie chodzi o samo czyszczenie, bo zęby mam białe. Ale w młodości miałam wyrywane z tyłu zęby i nikt mi wtedy nie powiedział (czy raczej rodzicom), że trzeba je zastąpić implantami.
      Do tego ja mam dwa mleczaki z przodu. W młodości powinni mi je wyrwać i zsunąć aparatem ortodontycznym. Teraz nie godzę się takie coś, dziecku byłoby to obojętne.
      Albo też implanty, ale miejsca jest na nie za mało, więc cuda wianki by były z piłowaniem. Ogólnie remont całej paszczy kosztowałby mnie grubo ponad 10 tysięcy zł.
      Dlatego odpuściłam. NFZ mi to zrobił. Teraz chodzę prywatnie.

      Dorzucę jeszcze chrustu do ognia, ja fatalnie znoszę zarywanie nocy, nawet połowy nocy. Wczoraj szef zaprosił wszystkich po 20 na symboliczne jajeczko. Przesiedzieliśmy przy stole do późna, w sumie położyłam się o północy (nie piłam, bo samochodem), a rano czułam się po prostu fatalnie, łącznie z zawrotami głowy i leżałam w łóżku do jedenastej półprzytomna. Wstałam, patrzę w lustro, a tam napuchnięte oczy. Już mi zeszło, ale bolą mnie, takie suche są...
      Odkryłam, że lubię się kłaść z kurami, kiedy pierwszy raz w życiu pojechałam sama na wczasy. Miałam dwadzieścia parę lat. Wyszło mi to naturalnie. Wstawałam około świtu, szłam na pomost i gapiłam się we wschód słońca, w te mgiełki na powierzchni jeziora. Nigdy tych wakacji nie zapomnę, najlepsze w życiu pod względem świętego spokoju i nicniemuszenia. Jak z kimś jadę, niestety nie da się tak na luzie żyć wedle własnego zegara biologicznego, bo każdy te wieczory przesiaduje do późna. A ja się wtedy niestety męczę.

      Usuń
    9. Oj tak, żeby tak łatwo, przyjemnie i bezboleśnie spadało, jak się przybiera na wadze, to byłoby piękne :) Nie wątpię, że się rozprawisz z dodatkowymi gramami tłuszczu ;P

      Rozumiem, to nie kwestia jednej rzeczy, ale tak naprawdę - solidny remont całej paszczy. Ja też miałam w młodości wyrwane zęby trzonowe (szóstki zdaje się), ale nie wpłynęło to negatywnie na układ pozostałych. Dziś w zasadzie nie ma większego śladu po nich. Nadal mam 28 swoich zębów. Myślę, że koszty mogłyby nawet znacznie przerosnąć te 10 tysięcy. Dobrzy dentyści dobrze się cenią.

      To faktycznie zapłaciłaś wysoką cenę za chwilę przyjemności (bo mam nadzieję, że spotkanie mimo wszystko takie właśnie było). Dlatego właśnie każdy powinien żyć w zgodzie ze swoim organizmem. Ty wiesz, co dla Ciebie jest najlepsze.

      Piękne wspomnienia z wczasów nad wodą :)

      Usuń
    10. Dodam a propos spotkania w pracy, że to pierwsza praca, gdzie nie opuszczam imprez. Są za każdym razem epickie. :D
      I dodam, że osoba, która (uważam, że) nie pasuje do paczki, jakoś tak dziwnie się złożyło, że nie przyszła. Druga przyszła spóźniona ponad godzinę, tylko po to, żeby tamtej wszystko zrelacjonować...

      Dzisiaj już czułam się dobrze, ale wczoraj wieczorem jeszcze dodatkowo mnie głowa rozbolała na wieczór. Masakra jakaś...
      Cały dzień byliśmy na rybach, więc i słońce (rzeczywiście było 20 stopni) i trochę wiatru. Gdyby nie impreza Ukraińców na drugim brzegu, byłoby idealnie.

      Tamtych wakacji nie powtórzę, ale na Mazury jak chociaż raz w roku nie pojadę, to jestem chora.
      W czerwcu na tydzień jedziemy. :) I to nad to właśnie jezioro, co Ci teraz opowiedziałam o nim! Tylko że na przeciwległy brzeg.

      Usuń
    11. Już samo to jest bardzo wymowne. Widać, że czujesz się tam jak ryba w wodzie, choć to może za dużo powiedziane. W każdym razie nie przypominam sobie, byś o poprzedniej pracy tak dobrze i entuzjastycznie się wypowiadała.

      Skoro nie pasuje, to mnie akurat nie dziwi, że nie przyszła. Pewnie ma tego świadomość.

      No tak. Zawsze znajdą się jacyś rozrywkowi imprezowicze, którzy popsują innym zabawę. Jakoś nigdy nie przyjdzie im do głowy, że może inni przyjechali w to miejsce odpocząć w ciszy, bo na co dzień mają aż za dużo bodźców, w tym także tych słuchowych...

      Ach, to tam jedziecie na ten czerwcowy urlop! :) Zrozumiałe!

      Usuń
  2. Zgadzam się z Tobą, że film jest wyjątkowy i wybitnie wciągający.
    Natomiast Twojego zachwytu Tomem nie podzielę, bo od zawsze za nim nie przepadam.
    I żeby tak być już do końca szczerą, to chodzi mi wyłącznie o jego urodę, zupełnie nie w moim guście i może też troszkę dlatego, że lekko mi przypomina pewną męską osobę, która jakieś tam krzywdy kiedyś mi poczyniła i stąd może moja niechęć do tego pana :)
    A tak w ogóle to serdecznie Cię pozdrawiam...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem Ci, że nawet jestem mocno zdziwiona faktem, że film tak bardzo Ci się podobał, skoro nie bardzo trawisz Toma - znam bowiem takie osoby, które do tego stopnia nie znoszą pewnych osobowości telewizyjnych, że za żadne skarby nie będą oglądać niczego, w czym taka osoba występuje :)

      Nie powiedziałabym, że Tom mnie zachwyca - mogę go oceniać jedynie jako aktora (zna się na rzeczy), myślę jednak, że prywatnie pozostawia wiele do życzenia. Tu mam na myśli jego brak zaangażowania w życie córki (alimenty się nie liczą) i przynależność do sekty scjentologów.

      Ja również pozdrawiam Cię serdecznie i na przekór zimnej, irlandzkiej aurze ślę Ci gorące uściski :)

      Usuń
    2. Film jest wciągający, z wartką akcją, świetnymi efektami i rzeczywiście trudno oderwać oczy od ekranu. Nie ma wątpliwości, że z reguły filmy w których gra Tom, to dobre firmy... jest aktorem, który gra raczej w wysokopółkowych produkcjach. Dlatego oglądam go, próbując pominąć wzrokiem jego facjatę, jeśli wiesz, co mam na myśli :)
      I naprawdę chodzi mi tylko o jego twarz... nie w moim guście i zbyt podobną do pewnego typa, którego gdybym dziś spotkała na swojej drodze, na pewno nie pogłaskałabym po główce :)
      Buziaki, kochana... przesyłam Ci wiosenne myśli.

      Usuń
    3. Oj, kochana, u mnie dziś wiosna była pełną gębą! Aż sama się zdziwiłam, bo w ostatnim czasie tylko zasnute niebo i lekki deszczyk, a dziś intensywne słońce od samego rana, niebieściutkie niebo, a na nim białe "baranki" :) Koty wypełzły do ogródka poopalać się trochę, a ja skuszona piękną pogodą zrobiłam dwa prania i rozwiesiłam w ogródku. Po paru godzinach było w 3/4 wysuszone :) Ale noce lekko zimnawe. Ogrzewanie nadal pracuje od czasu do czasu.

      Usuń
  3. oooooo jaka radość !!! możemy pogadać bom w temacie. I co ciekawe mamy odmienne zdanie ha !

    Otóż ja ten film obejrzałam też niedawno bo w grudniu. Jakoś Mężowski któregoś świątecznego wieczora zapuścił bo też pierwszy Top Gun nadal nam w głowach siedział.

    Niestety muszę przyznać, że nas ta kontynuacja jednak rozczarowała. Dla nas okazała się zbyt wymuskana i bajkowa (w tym zakończeniu między innymi). Jakieś takie to nam się już wydało naciągane i przewidywalne. Tak więc sorka ale pierwszą część mogę oglądać non stop a tą tylko raz i dajcie spokój pozwólcie spać :D

    A co do tych Waszych podejść do oglądania to wyobraź sobie, że u mnie jak zasiadamy do filmu razem to muszę wyciszyć dzwięki w komórce, wibracje i jeszcze najlepiej położyć telefon szkłem na dół. Lu się mega wkurza jak mi coś się zaświeca albo pipczy albo ktoś tam konwersuje na grupach i mi pika. U nas musi być cisza jak makiem. A co do długich filmów ponad 2h to ja nawet lubię takie z cyklu tych gdzie siadasz i nagle pół nocy zleciało i nie wiesz kiedy tak leciała fabuła. No teraz nie umiem przykładu podać ale są takie i takie lubie. Gdzie się nie czuje że tyle minęło. Ooooooooo mam na pewno takim filmem był dla mnie Gladiator.

    No i co Ty na to ?? :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz już możemy, ale jakiś czas temu miałam ochotę pogonić Was miotłą (Ciebie i Zielaka) z bloga, kiedy pod któryś - zupełnie niezwiązanym tematycznie postem - zaczęliście wymieniać się spostrzeżeniami na temat "Top Gun 2" :) Chyba właśnie wtedy ubzdurało mi się, że Maverick ginie na koniec filmu, byłam więc przeszczęśliwa, kiedy okazało się, że nie miałam racji, i jednak był happy end :)

      W takim układzie należycie do mniejszości, bo po seansie zaczęłam szukać opinii innych, i dowiedziałam się, że film okazał się wielkim kasowym sukcesem, a ponadto miał bardzo wysokie noty, nawet wśród krytyków, a tym ostatnim przecież mało kto jest w stanie dogodzić :)

      Wow, ale prowadzisz bujne życie towarzyskie ;) Ja z telefonu rzadko korzystam (mój rekord to jakieś 28 minut dziennie wg raportu tygodniowego), przeważnie nawet nie mam go przy sobie (jak jestem w domu), więc nie muszę wyłączać dźwięku i ograniczać powiadomień.
      Trochę go rozumiem, bo chce się chłop w całości skupić i poświęcić oglądaniu, a Ty go wybijasz z rytmu i rozpraszasz - po co Ci w ogóle ten telefon w czasie seansu? :)) Nie mów, że do obiadu też przynosisz, albo korzystasz z niego w czasie rozmowy z kimś!

      Takie filmy to ja też lubię, to musi być jednak naprawdę dobra i wciągająca produkcja. Generalnie to jednak nie lubię siedzieć w fotelu przez 3h i gapić się w telewizor. Dlatego 90 minut to dla mnie idealny czas.

      Usuń
    2. aaaa no tak wiedziałam że już żeśmy o tym pisały. Czyli z Zielakiem. No może narzekaliśmy właśnie, że on nie ginie a Tobie się to inaczej zapamiętało.

      Ja jestem teraz na FB w wielu grupach i mam na messenger też kilka grup w których muszę uczestniczyć bo pomagam prowadzić fanpage jednej strony i dlatego pipczą mi powiadomienia jak tam ktoś się odzywa a że jest nas tam kilka osób to ciągle ktoś pisze swoje uwagi. No wiec to miga albo wibruje. Nie moge tego wyłączyć bo wtedy inne dźwięki też wyciszam które są ważne. No i jak siedzę w salonie i oglądam to telefon też gdzieś obok leży gdzie mam go do szafy schować ? :P

      Mam też na whattsapp grupe rodzinną gdzie mama pisze i siostra więc też tam coś sie dzieje. I jeszcze mam z koleżankami także dzieje się oj dzieje.

      Usuń
    3. Nie pamiętam, kiedy dokładnie to było, ale wywiązała się tu między Wami taka dyskusja (choć to chyba za dużo powiedziane) - nie czytałam jej za bardzo, bo nie chciałam natrafić na żadne spoilery. A kysz, złośliwa kobieto, żeby życzyć Maverickowi śmierci! Ja to chętnie bym jeszcze trzecią część obejrzała, choć nie wiem, czy to już nie będzie za wiele.

      To by wiele wyjaśniało, bo mnie nie ma w żadnych grupach ani na FB, ani na WhatsAppie.
      Ha, ha, no nie, nie musi być szafa - do sejfu najlepiej ;) Żartuję :) Możesz go zostawić w innym pokoju, żeby nie wyzwalać w małżonku rozjuszonego byka ;)

      Usuń
    4. no nieeee nie dosyć, że Twoje komentarze wciąż wpadają mi do spamu i nie wiem jak temu zaradzić to teraz już 3x tu zahaczałam żeby mnie informowało o nowych komentarzach a co wejdę to mam odznaczone i nie informuje wrrrrrrr

      A była faktycznie też sobie przypominam. Nieeee jak nakręcą trzecią to ja już odpadam.

      Jak tak można no .... :D żartuje też nie bywałam ale potem jakieś koleżanki zaczęły robić grupki żeby nie powielać w kółko tego samego w wiadomościach do każdej no i się narobiło. A szef fanpage który współprowadze to już w ogóle nawiedzony bo pozakładał jedną grupe wspólną 10 osób a potem jakieś mniejsze ja, on i koleżanka, ja i on, ja, on koleżanka i kolega i nie wiem na cholere tyle tego. Potem mam grupe co sie spotykamy z innymi chorującymi raz na jakiś czas no i trochę tego jednak jest ...

      Usuń
    5. Prawdziwa złośliwość losu, nasze kontakty są komuś ewidentnie nie na rękę! ;) No i żeby była jasność: ja nie mam z tym nic wspólnego :)

      Fajnie to sobie wymyślił, w ten sposób może obgadywać koleżankę z Tobą, a z nią Ciebie ;P Żartuję :) Ja właśnie unikam wszelkich grup, bo nie chcę być uwiązana do telefonu. Drażni mnie, kiedy ludzie go nadużywają w relacjach międzyludzkich, i chyba sama nie chcę stać się jedną z takich osób "wiecznie na telefonie". Czasem jednak ktoś nie ma zbyt dużego wyboru, np. ze względu na pracę. Wtedy mam łaskawie więcej zrozumienia :))

      Usuń
    6. cały czas tak mam. Ale nie tylko u Ciebie coś się w takim razie spierniczyło.

      No tak sie domyślam, że na tym te mini grupki polegają niestety.

      Ja to teraz mam na to czas ale pewnie niebawem nie będę miała więc i tak będą ludzie czekać na mój odzew pół dnia :D

      Usuń
    7. Tak, zauważyłam, że mnie też nie działają te opcje, a szkoda, bo była wygoda!

      Usuń
    8. ooo czyli też masz ten problem ? no mnie nie działa cały czas i nie tylko u Ciebie wrrrr bardzo nie fajnie bo nie wiem czy odpisałaś mi na komentarz i muszę sprawdzać i się cofać.

      Usuń
    9. Niedawno mi się tak zrobiło. Wcześniej działało bez zarzutów. Teraz przynajmniej znów zaczęłam dostawać powiadomienia o pozostawionych u mnie komentarzach. Rosyjska ruletka z tym Bloggerem ;)

      Usuń
  4. Mój mąż się zachwycał nowym Maverick, a ja jeszcze nie widziałam i trochę się zastanawiam czy oglądać. Nie jestem fanką pierwszej wersji, więc może się nie rozczaruję, a nawet może spodoba mi się bardziej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piąteczka dla męża, już go lubię ;) Nie namawiam, bo skoro pierwsza część nie zrobiła na Tobie wrażenia, to nie wiem, czy jest seans oglądać dwójkę.
      Ślę ciepłe pozdrowienia ze słonecznej (tak, tak!) dziś wyspy :)

      Usuń
  5. Zastanawiam się w takim razie, jaki jest mój zapłon, skoro nie widziałam żadnej części Top Gun, mimo, że jeszcze nie tak dawno temu ten tytuł był dosłownie wszędzie :D Ha ha ha, ciężko mi opisać słowami, dlaczego nie widziałam, skoro lubię filmy. Po takim wprowadzeniu jednak, ciężko byłoby nie zdecydować się na seans. Razem z mężem bardzo lubimy różnego rodzaju filmy z różnego rodzaju gatunków filmowych (nie mamy ulubionych, oglądamy jak leci). Nie jestem do końca pewna, czy syn pozwoli nam na wieczór filmowy, ale dlaczego by nie spróbować :D
    Ciekawe, czy da się to zrealizować nie mając netflixa :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi tu Panią ponownie widzieć, mam nadzieję, że masz się dobrze - zarówno psychicznie jak i fizycznie :)

      Nie widziałaś ani jedynki, ani dwójki?! Wow, no to faktycznie, chyba możemy już to oficjalnie ogłosić - mamy rekordzistkę i zwyciężczynię :))

      To mamy podobnie, ja jednak z wiekiem ograniczyłam filmy wojenne i horrory. Dość mam tego na co dzień (na szczęście z drugiej ręki, nie z pierwszej). Nawet Twój synek kiedyś musi spać, więc wtedy możecie coś obejrzeć ;)
      Pewnie dałoby radę obejrzeć gdzieś indziej - jakiś czas temu zastanawiałam się nad wypożyczeniem go (bodajże na YouTube), ale kosztował ponad 10 euro i doszłam do wniosku, że zaczekam, aż zrobi się darmowy :))

      Usuń
  6. No ładnie! Po takiej recenzji aż głupio będzie nie obejrzeć tego filmu - tak, nie oglądałam! :D Zachęciłaś mnie totalnie, aż nie wiem czy dziś sobie nie obejrzę. Ja akurat jestem dosyć cierpliwym oglądającym, nie straszne mi nawet ponad 3 godzinne seanse, aczkolwiek ciężko mnie zaskoczyć. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to szybciutko, kochana, czas nadrobić zaległości! Aż Ci zazdroszczę tej przyjemności ;)
      Podziwiam Cię za anielską cierpliwość - święta Dollka, patronka cierpliwych ;)

      Usuń
  7. No to pewnie będzie dla Ciebie hitem to, że ja tego filmu nie oglądałam i nie wiem, czy obejrzę, bo u mnie startuje z pozycji minusowej. Ciężko będzie mu chociażby dorównać pierwszej części. I nie chodzi tu o Toma, który jest amerykańskim Ibiszem. Chodzi mi o Jima Morrisona, bo nie potrafię się pogodzić, że już nie ma tamtego Vala. "The Doors" to był pierwszy film, na który poszłam bez rodziców do kina. Zaczęłam wtedy LO i byłam zafascynowana tym zespołem, no i Valem też, dlatego tak bardzo żal mi patrzeć jak czas nieubłagalnie ucieka (chociaż jak wspomniałam wyżej po Tomku tego nie widać hahaha) .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tom Ibisz :))

      Ja tam nigdy nie pałałam jakąś wielką sympatią do Vala Kilmera, masz jednak rację, fajnie wypadł jako Jim Morrison - bardzo dobrze go dobrali do tej roli! A wiesz, że ja też przeżywałam w liceum swoją fascynację The Doors? To chyba bardzo powszechne.

      To prawda - bardzo przykro patrzy się, jak nasi bliscy się starzeją :(

      Usuń
  8. Witaj Taito :) jestem kolejna która ogląda Top Gun jednym okiem ;) u mnie w domu takie filmy szybko są oglądane , a ja nke koniecznie lubie...a tak apropo, porównując adaptacje filmowe do ich książkowych odpowiedników, często widzimy różnice w podejściu i interpretacji. Warto czasem spojrzeć na produkcje niezależnie od oryginalnego materiału i docenić je za to, co same w sobie oferują :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wygląda na to, że teraz będę szybciej oglądać kinowe produkcje, bo odkryłam super kanał - Sky Cinema. Wczoraj dzięki niemu obejrzałam "Barbie", teraz ostrzę pazurki na "Oppenheimera", na szczęście "leci na okrągło", z łatwością można wybrać dogodną porę na oglądanie.

      Usuń
  9. Na Mavericka czekałem długo. Po szumnych zapowiedziach i trailerach przyszło szaleństwo, powiedzmy farmaceutyczne, a film jak za czasów PRL trafił na półkę. Ale ostatecznie doczekałem się. Uwielbieniem do samolotów zaraził mnie przyjaciel z czasów studiów na politechnice, ale już wcześniej lubiłem lotnicze ujęcia w filmach. A to "Tora, Tora, Tora" a to "Bitwa o Anglię" czy "Jeszcze raz Pearl Harbour" albo "Imperium Słońca". W akademiku oglądaliśmy pierwszy "Top Gun" wielokrotnie. Wtedy Polsat puszczał ten film tak często, że nie byłbym zdziwiony gdyby można było zobaczyć go na ekranie dwa, trzy razy w miesiącu.
    Tak więc doczekałem się i... Pierwszy raz obejrzałem w kinie, na dużym ekranie. Cóż, nie twierdzę, że wystarczyło obejrzeć trailery, ale jednak warstwa wizualna znacząco wyprzedziła fabułę. Czas w kinie zleciał błyskawicznie, oczy i uszy dostały wszystko co było w cenie biletu. Brakło mi jednak wyrazistości zapamiętanej z pierwowzoru i zabrakło mi realizmu. Nie mi jednemu, jak się później okazało czytając recenzje. Ale jestem w stanie zrozumieć zachwyty. Przedwczoraj także obejrzałem ponownie na Netflixie. Fajnie było jeszcze raz popatrzeć na ujęcia lotnicze i na Jennifer, nawet jeśli część lotniczych była zrobiona cyfrowo. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, kiedyś te amerykańskie hity były non stop emitowane w polskiej telewizji. Tak było między innymi z "Polowaniem na Czerwony Październik", nie zliczę, ile razy widziałam jego fragmenty w TV, choć chyba nigdy do końca. Jako dziecko nie byłam nim za bardzo zainteresowana, nie ma się co dziwić :) W obszarze moich zainteresowań bardziej leżał "Herkules" albo "Wojownicza księżniczka Xena" :))

      Nie lubię oglądać trailerów, mam wrażenie, że częściowo psują przyjemność z oglądania, często też za dużo zdradzają. Z reguły nie oglądam ich, tak samo zresztą mam z recenzjami filmowymi - zdaję sobie jednak sprawę, że jestem tu w mniejszości.

      Wielkie dzięki za komentarz, Zielaku :) Miłego tygodnia życzę!
      Filmy tego typu postrzegam w kategorii rozrywki, więc kwestie realizmu schodzą dla mnie na dalszy plan. Film angażował, nie nudził, skutecznie odrywał od rzeczywistości i to mi się w nim podobało. A że nie miałam specjalnych oczekiwań, to też nie poczułam się rozczarowana :)

      Usuń
    2. Recenzje czytuję bądź oglądam już po seansie. Nie lubię być uprzedzony do filmu cudzym zdaniem. Owszem, czasem po kilku recenzjach decyduję się obejrzeć ponownie, bo jednak w większych dziełach nie na wszystko zwrócę uwagę za pierwszym razem.
      Najbardziej z całej kinematografii nie lubię ekranizacji książek. Nawet bardziej niż filmów klasy B. W całym życiu widziałem jeden film, o którym mógłbym powiedzieć "kropka w kropkę", choć aż tak dokładnie nie było. Widziałem też film trzyczęściowy, zrobiony na PODSTAWIE powieści i uznałem, że wizja scenarzysty i reżysera podobała mi się bardziej od literackiego pierwowzoru. Widziałem też kilka filmów, które w mojej ocenie bardzo mocno trzymały się fabuły książek ale jednak ZDECYDOWANA większość nie przypadła mi do gustu. A im większe dzieło literackie, tym bardziej jest okrojone na ekranie. Dlatego staram się, choć nie zawsze się udaje bo sporo już przeczytałem, najpierw obejrzeć a dopiero potem przeczytać.
      I nie przeszkadzają mi tworzone komputerowo lokacje i aktorstwo (oczywiście dobre) w green boxie. Bo w końcu faceci to wzrokowcy. ;) Jednak tęsknię za kinem, w którym bohater wychodził z domu i potrzebował ujęcia czy dwóch z podróży, aby znaleźć się na drugim końcu świata, bez tego dzisiejszego pośpiechu i skrótów myślowych czy raczej wizualnych.

      Usuń
    3. Po seansie jak najbardziej tak :) Lubię zestawić swoje spostrzeżenia z cudzymi, a czasami - tak jak piszesz - można przy okazji dowiedzieć się czegoś nowego, odkryć, co przegapiliśmy, etc. Nie bardzo jednak rozumiem po co ludzie to sobie robią, i przed premierą oglądają/czytają recenzje, emocjonują się nimi, zwiększając tym samym swoje oczekiwania, i zmniejszając szanse na to, że film im się spodoba. Kluczem jest podchodzenie do filmu (i do życia chyba też) bez specjalnych oczekiwań. Na pewno można dzięki temu uniknąć przykrych rozczarowań. Wiem jednak, że nie zawsze się tak da, nie jest też to wcale takie łatwe.

      A co Ty taki tajemniczy i zachowawczy dzisiaj, Zielaku? Lepiej by było, żebyś otwarcie pisał o tytułach :) Zaintrygowałeś mnie tą produkcją, która bardziej przypadła Ci do gustu niż książkowe źródło.

      Wielkie dzięki za hurtową liczbę komentarzy ;)

      Usuń
    4. To w takim razie, tylko do Twojej wiadomości, napiszę ów tajemniczy tytuł. Tylko nikomu go nie zdradź. ;)
      To trylogia "Jak rozpętałem Drugą Wojnę Światową" a nie sławna ekranizacja Tolkiena. Przeczytałem "Przygody kanoniera Dolasa" i wierz mi, choć nie najgorsza, to jednak książka Sławińskiego nie umywa się do humoru filmów. Natomiast "Kariera Nikodema Dyzmy" Dołęgi-Mostowicza o niebo lepsza od serialu (świetnego) czy innych ekranizacji.
      I pewnie na podstawie powyższych słów możesz sobie wyrobić zdanie o jakości mego gustu. Tak, żebyśmy o nim nie dyskutowali. ;)

      Usuń
    5. Masz to jak w banku, Twoja słodka tajemnica pozostanie tylko między nami, zabiorę ją do grobu ;)
      To, co ja mam powiedzieć, skoro nie czytałam żadnej z wymienionych książek? Ich filmowych odpowiedników też nie widziałam. Wszystko w porządku z Twoim gustem, Zielaku :))

      Usuń
  10. Przypomniałaś mi o tym filmie i do tego porządnie zachęciłaś, żeby wreszcie go obejrzeć. Bo choć jestem fanką Top Gun i mogłabym ten film oglądać ciągle w kółko, najnowszej produkcji jeszcze nie widziałam. Szczerze mówiąc trochę się bałam, że nie będzie tam już tej magii i generalnie będzie to jakiś taki gniot zrobiony tylko dla pieniędzy. Ale Twoja recenzja przeczy moim obawom. Może nawet w ten weekend uda się go obejrzeć...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie nie będzie, tym bardziej, że żywisz taką sympatię do oryginału, nadal jednak uważam, że film wart jest obejrzenia. Przede wszystkim nie nudzi, czas mija bardzo szybko, zdecydowanie polecam. Mam jednak nadzieję, że przypadnie Ci do gustu :)

      Usuń