wtorek, 11 czerwca 2024

Back To Bedlam

Za mną jedenaście wspaniałych dni, ponad 1500 przejechanych kilometrów i grubo ponad 2200 nowych zdjęć na dysku (mogłabym przysiąc, że błagał o litość w czasie zgrywania zdjęć z aparatu na komputer, ale nie miałam dla drania litości...)

Parafrazując słowa piosenki Beaty Kozidrak: urlop był jak ze snu. Było tak, jak to sobie wymarzyłam, a może nawet lepiej. Już dawno nie czułam się tak blisko natury. Codziennie rano wychodziłam na balkon na skraju klifu i nie mogłam nadziwić się własnemu szczęściu. A także przestać zachwycać widokami.


Karmiłam konie, mewy, podziwiałam dzieła matki natury, a pod nosem cichutko nuciłam sobie hity sprzed 20 lat (głośno nie ośmieliłam się tego zrobić, bo jestem upośledzona muzycznie) ‒ "Chcę tu zostać" Farby i "Chcę zatrzymać ten czas" Kasi Kowalskiej. Doskonale oddawały moje odczucia, zostały więc oficjalnie okrzyknięte przeze mnie ścieżką dźwiękową tego boskiego urlopu.


Przyznam, że trochę obawiałam się powrotu do domu. Nade wszystko bałam się bolesnego zderzenia z rzeczywistością, bo po tak długim czasie spędzonym w ziemskim raju, byłam niemal przekonana, że to będzie jak kolizja ciężarówki z maluchem, ale ‒ o dziwo! ‒ gładko weszłam w swoją codzienność niczym nóż w masło. Generalnie to zamiast smutku wynikającego z końca leniuchowania i urlopu, odczuwam... wdzięczność. Chyba po prostu potwierdza się stare porzekadło, że wszędzie dobrze, ale jednak w domu najlepiej. Bo choć zaznałam trochę luksusów na tym wyjeździe, to jednak swoje łóżko przywitałam niemal z takim wzruszeniem, z jakim ojciec święty witał swoją ojczystą ziemię.

Pozachwycałam się też bujnymi petuniami, które pod moją nieobecność wystrzeliły w górę niczym magiczna fasola. A także ‒ tego to już w ogóle się nie spodziewałam ‒ doskonale znaną mi alejką, którą tysiące razy pokonywałam do pracy. Widząc ją po raz pierwszy w czerwcu, taką zieloną, bujną, soczystą, pomyślałam sobie, że morskie widoki są cudne, to nie ulega wątpliwości, ale moje hrabstwo i miasto też nie jest takie najgorsze.


Wybaczcie, że nie zdążyłam Wam jeszcze odpowiedzieć na komentarze pozostawione pod moim ostatnim wpisem (za które serdecznie dziękuję), ani skomentować Waszych postów. To nie brak szacunku, to proza życia mnie pokonała. Przed urlopem nie znalazłam na to czasu, a w czasie jego trwania nie korzystałam z komputera (choć naiwnie zabrałam laptop, łudząc się, że może uda mi się na gorąco sklecić jakieś relacje), z telefonu zaś nie cierpię komentować. To nie na moje nerwy ani palce ;)


Cieszę się swoją codziennością i bukietami moich ukochanych piwonii, które przyjechały ze mną z innego kraju. Najpierw kilka godzin płynęły statkiem, potem kilka następnych spędziły w samochodzie, a nadal cudnie wyglądają ‒ to się nazywa wola życia! Kiedy natrafiłam na nie w sklepie, nie zastanawiałam się dwa razy ‒ u siebie jakoś nigdy nie mogłam ich kupić, a tam było ich całkiem sporo. Cieszą też rezultaty wyborów do PE ‒ nie mogłam oddać swojego głosu, na szczęście Dominik Tarczyński poradził sobie beze mnie.


Life is good!

12 komentarzy:

  1. Zdjęcia pokazują pogodę jak z innego świata. Cieszę się, że miałaś tak bardzo udany urlop. A krowa z pierwszego zdjęcia pierwsza klasa. Trochę śniegu w tle i mogłaby prawie zagrać jaka z Himalajów. ;)
    I te widoki...
    To byłem ja, JJ.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "To byłem ja, JJ" brzmi prawie tak samo jak "Tu byłem. Tony Halik" ;) Witaj, DżejDżeju :)) Miło mi Cię widzieć w sekcji komentarzy i to jeszcze na tak zaszczytnym miejscu :)
      Nie wiem dokładnie, jaka była w tym czasie pogoda w Irlandii, bo nie śledziłam tego na bieżąco (sam wiesz, miałam ważniejsze rzeczy na głowie), ale z relacji opiekunki wiem, że parę razy koty miały w ogródku Costa del Sol, z czego oczywiście skwapliwie korzystały. Absolutnie nie mogę narzekać na pogodę na wyjeździe - przeszła moje najśmielsze oczekiwania! Niemal codziennie po przebudzeniu witał mnie taki widok, jak ten na trzecim zdjęciu. Raz czy dwa razy przeszły bokiem małe showersy, a ostatniej nocy rozpadało się całkiem porządnie, ale to mi nawet pasowało, bo byłam w tym czasie w łóżku w świetnej latarni, więc deszcz tylko potęgował wrażenia i robił za bardzo nastrojowe tło. Za to Irlandia przywitała nas rzęsistym deszczem! Trzy godziny jazdy w ulewie!

      Krowa cudna, jeszcze będzie mieć swoje pięć minut na blogu, bo jak najbardziej na to zasługuje :)

      Pozdrawiam serdecznie i ściskam :)

      Usuń
  2. Jakie wspaniałe zdjęcia! Cieszę się, że urlop się udał i czekam na kolejne opowieści. Dobrego weekendu! 😘

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wielkie dzięki, MaB, za wizytę i miłe słowa :) Urlop był super, w dużej mierze dlatego, że pogoda dopisała, udało się więc spędzić sporo czasu poza domem i porobić "parę" zdjęć ;)

      Usuń
  3. Na początku się trochę pogubiłam, dopiero co zaczęłaś relację, a tu już powrót? Dopiero czytając uświadomiłam sobie, że tamto był poprzedni urlop, a to zajawka tegorocznego ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, pięknie to rozpracowałaś :) A teraz mam problem, bo nie wiem, w jakiej kolejności opisywać te atrakcje! Zeszłoroczny urlop wydaje mi się być przeżytkiem, teraz bardziej emocjonuję się tym tegorocznym. Chyba po prostu będę trzymać się chronologii - najpierw Wyspa Man, potem Szkocja. A jeśli odstąpię od tej reguły, to najwyżej zrobię dopisek, żeby była jasność.

      Usuń
  4. Coraz więcej podobieństw- 1) upośledzenie muzyczne, 2) komentowanie z telefonu, albo co gorsza robienie wpisów z telefonu, 3) upodobanie i ukochanie własnego łóżka, 4) piwonie- ukochane piwonie. Jutro lecę na halę, może jeszcze je dostanę. Szacun za przywiezienie ich z wakacji

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kariery w show-biznesie to ja na pewno nie zrobię: nie dość, że nie umiem śpiewać, to jeszcze mam radiową urodę ;) No ale pozostaje nadzieja, że nadrabiam pod innymi względami ;)

      Naprawdę nie wiem, jak niektórzy mogą tworzyć całe posty za pomocą telefonu!

      Co do piwonii, to nie mogłam się im oprzeć. Obydwa bukiety zakupione w szkockim Lidlu. Raz były tylko takie po 10 sztuk, innym razem można było nabyć mniejszy, z pięcioma łodyżkami. Miałam je w swojej noclegowni i nawet zastanawiałam, czy ich tam nie zostawić, ale ostatecznie doszłam do wniosku, że spróbuję je "przemycić" do Irlandii. Rezultat przeszedł moje najśmielsze oczekiwania - mogłam się nimi cieszyć jeszcze prawie tydzień po powrocie!

      Usuń
  5. Gratuluję udanego urlopu, to świetnie, że się zrelaksowałaś i mogłaś wrócić do codziennych obowiązków :) Pięknie zdjęcia, czekam na więcej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Było pięknie, ale mimo wszystko dobrze jest być w swoich ukochanych czterech kątach :) Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej!
      Dzięki za komentarz i wizytę - gładkiego wejścia w nowy tydzień życzę ;)

      Usuń
  6. Cieszę się, że urlop Ci się udał i jesteś tak pozytywnie naładowana emocjami.
    To super... bo ja pamiętam swoje ciężkie powroty z urlopu do pracy, to były zawsze najgorsze chwile :(
    Ale na szczęście mam to już za sobą :)
    Cudowne zdjęcia... ten bukiet piwonii jest po prostu widowiskowy, to przecież moje najukochańsze kwiaty :) No i uwielbiam czytać Twoje opisy i relacje, są tak plastyczne, że mam wrażenie, jakbym była tam obok Ciebie :)
    Poza tym, wiesz już, że jesteś usprawiedliwiona, bo ja pisania na komórce również nie znoszę, głównie za słownik, który potrafi w ostatniej chwili przed publikacją wyczyniać cuda :)
    I nie byłabym sobą, gdybym nie napisała... Twoje przedostatnie zdanie z lekka mnie zmroziło, jakoś tak tutaj, u nas, spojrzenie na te kwestie wygląda zupełnie odwrotnie. Ale to każdego indywidualna sprawa :)
    Buziaki słodkie przesyłam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, kochana, znam to doskonale, bo do tej pory zawsze było tak, że każdy mój powrót do pracy był okupiony jedno- albo nawet dwutygodniowym szokiem, by nie powiedzieć dołem głębokim jak Rów Mariański! Nie chcę, żeby zabrzmiało to źle, ale cieszę się, że nie tylko ja tak miałam. Zawsze wydawało mi się, że to ja niepotrzebnie robię z tego dramę, a pozostali doskonale odnajdują się w pourlopowej rzeczywistości. Teraz już wiem, że nie byłam osamotniona w swoich odczuciach.

      Szkoda, że tak rzadko można się nimi cieszyć - bardzo szybko przekwitają. Trzeba chyba napisać jakieś zażalenie w tej sprawie, zdecydowanie powinny cieszyć nasze oczy przynajmniej przez 4-5 miesięcy w roku! ;) Jeszcze sobie siedzą we flakonach, jak na tym zdjęciu, ale już coraz gorzej wyglądają, więc pewnie na dniach wylądują w kompostowniku :(

      Słownik doprowadzał mnie do szewskiej pasji, więc któregoś pięknego dnia po prostu się go pozbyłam :) Polecam :)

      Daleka jestem od hołubienia polityków, każdy ma swoje za uszami, żaden nie jest moim idolem, lubię jednak jego angielskie wystąpienia w PE - broni polskiego interesu i nie boi się mówić prawdy o tym, jak wygląda sytuacja w zachodnich krajach zalewanych przez nielegalnych imigrantów. Mam dość politycznej poprawności, zresztą nie ja jedna, bo po zagranicznych wpisach na jego IG widać, że ludzie z innych krajów też mają już jej dość. Kobiety chcą bezpiecznie żyć w swoich krajach, bez obaw, że jakiś "inżynier z Afryki" zgwałci je po wyjściu na ulicę. Mieliśmy tu (na Zachodzie) setki takich przypadków. Obyśmy nie mieli ich w Polsce.

      Pozdrawiam Cię serdecznie, Iwonko, i życzę ładnego i słonecznego tygodnia :)

      Usuń