niedziela, 21 czerwca 2009

Opactwo Mellifont: od potęgi do ruiny

Zanimpo raz pierwszy dotarłam do opactwa Mellifont, znałam je już zkolorowych kart przewodników. Doskonale utkwił mi w pamięcijeden obiekt najczęściej przedstawiany na oglądanych przeze mniefotografiach. Było nim wspaniałe, chyba niespotykane nigdzieindziej wśród szczątków irlandzkich klasztorówośmioboczne lavabo, bliżej znane jako starodawna umywalnia mnichów.


  

Pamiętamteż moje zdziwienie, kiedy pewnego przepięknego dnia dotarłamtutaj i zobaczyłam, że tak naprawdę oprócz tej mnisiejumywalni nie ma tu nic ciekawego. Nic, co by mnie wyjątkowozainteresowało. Moje wyobrażenia zdecydowanie przerosłyrzeczywistość.


  


Zwszystkich obiektów znajdujących się na terenie opactwazdecydowanie najbardziej godna uwagi jest wspomniana umywalnia. Nażywo wygląda jeszcze ładniej niż na zdjęciach. Niecodziennabudowla z pięknie zdobionymi portalami stoi tu niezmiennie oddziewięciu już wieków.


  


Coprawda całkowicie nie zachowała swej oryginalnej formy, ale to taknaprawdę nie ma znaczenia. Cztery ocalałe ściany doskonalepozwalają turystom wyobrazić sobie pierwotną i nienaruszonąsylwetkę tej umywalni.


  


Kiedyślicznie gromadzili się tu bracia zakonni, by przed posiłkiemzanurzyć swe ręce w orzeźwiającej wodzie fontanny. Dziś gromadząsię tu głównie turyści. Dotykają starych i umęczonychścian, fotografują portale i arkady.


  


Kiedyznajduję się w jakimś ważnym historycznym miejscu, zazwyczajodczuwam jego rangę. Z reguły nie mam problemów, by wyczućwszechobecny ciężar historii danego obiektu. Tu jest inaczej, bo totylko marne pozostałości tego, co kiedyś było potęgą.


  


Gdybynie lavabo, nie byłoby tu nic, co szczególnie zasługiwałobyna uwagę. Owszem, są tu malownicze ruiny średniowiecznej bramywjazdowej, ale Zielona Wyspa ma mnóstwo takich ruin. Nawzgórzu tuż za centrum turystycznym wznosi się sylwetkaniewielkiej świątyni, ale i ona niczym się nie wyróżnia.


  


Trud,jaki w ciągu piętnastu lat został włożony we wzniesienie tegokompleksu, częściowo poszedł na marne. Pierwsze irlandzkie opactwocystersów już nie zachwyca. Już dawno przestało byćsymbolem średniowiecznej potęgi. W zasadzie stało się to już wXIX wieku, kiedy znajdujące się tu budynki przekształcono wchlewy. Lata świetności Mellifont, kiedy rezydowało tutaj nawet400 mnichów, odeszły w zapomnienie. Opactwu odebrano jegomajestat. Miejsce zakonników zajęła trzoda.


  


OpactwoMellifont powstało w ściśle określonym celu. Oczywiście opróczzbliżania irlandzkiego kościoła do Boga, miało także za zadaniezdyscyplinować i uregulować życie tutejszych mnichów.Jednak bieg czasu zdegradował je do pełnienia zupełnie odmiennychfunkcji.


  


Kompleksufortyfikowano, a w czasie bitwy nad Boyne uczyniono z niego kwateręgłówną. Przetrzymywano i głodzono tu jednego z irlandzkichwodzów, by wreszcie zrobić z tego miejsca chlew. ŚwiętyMalachiasz, założyciel tego kompleksu z pewnością nie wymarzyłsobie takiego zakończenia.

16 komentarzy:

  1. Widzę, że pojawiłaś się w moich okolicach, najpierw Monasteroice, teraz Mellifont... A byłaś w środku tego obiektu przykrytego rusztowaniami? Ja byłem tam dwa razy i zawsze za późno, zamknięte. Na mnie wrażenie wywarły nieme mury o wysokości metra z zachowanymi wgłębieniami na wodę święconą, jak przy wejściu do kościoła, takie nędzne resztki dawnej potęgi... Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie tylko Ty miałeś pecha, my także. Najwyraźniej ten obiekt jest niedostępny dla zwiedzających z powodu prac restauratorskich, bo my byliśmy tam po dwunastej, a i tak jedyne, co mogliśmy zrobić, to zajrzeć przez kratę. A mnie się podobały resztki korytarza prowadzące do refektarza [tzn mniemam, że ten "tunel" to było właśnie to] ;) Miał ciekawy sufit. Btw, Meath i Louth to ciekawe hrabstwa.

    OdpowiedzUsuń
  3. Taita, mieszkając i zwiedzając Irlandię, miałaś okazję widzieć wiele bardziej lub mniej ciekawych obiektów. Jedne robiły na tobie duże wrażenie, inne mniejsze, a jeszcze inne żadne. To całkowicie zrozumiałe. Lubię ruiny, każda ma jakąś historię, która w jakiś sposób jest fascynująca. Czuję w nich dziwnego ducha przeszłości, nawet jeśli to tylko kamień na kamieniu. Mnie podobają się twoje zdjęcia. Myślę, że Mellifont jest ciekawym miejscem, mimo, że z dawnej potęgi nie pozostało już dziś nic. Tak to już jest, że nie tylko fortuna kołem się toczy... Miłego wypoczynku na urlopie. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam kilka fotek tego sufitu :)

    OdpowiedzUsuń
  5. I dobrze im - nigdy nie lubiłem zakonników. Uważam, że są podejrzani... :)

    OdpowiedzUsuń
  6. kiedys w Szkocji dotarlam do Balmerino Abbey,ktory zapowiadal sie calkiem ciekawie,a o zgrozo,byly tam tylko fundamenty opactwa i drewniany krzyz,oraz puszka na datki,ktora tak na marginesie(dowiedzialam sie od mieszkancow wsi),byla co jakis czas rozbijana i drobne ktos tam sobie zabieral.ale okolica jest ladna,wiec wyrownalo sie jakos tam:)pozdrawiam,ja juz za Szkocja tesknie.byle do soboty!!!

    OdpowiedzUsuń
  7. Podobne ruiny w Roscommon i Boyl:)WARTO:)

    OdpowiedzUsuń
  8. przepraszam, że co???? że chlew zrobili z tego pięknego miejsca? No, nie, tylko tak człowiek potrafi z miejsca prawie kultu zrobić miejsce dla... hmm... świniątek...

    OdpowiedzUsuń
  9. Oj rzeczywiście chyba można dokładnie obejrzeć to miejsce w ciągu kilkunastu minut... Nie dziwię się, ze byłaś rozczarowana. Nie lubię takich miejsc, niby nie-wiadomo-co a po przyjeżdzie okazuje się, że ... klapa. Im mniej coś jest opisywane w przewodnikach, tym lepsze. Jak np ten zamek koło Portarlington :)))

    OdpowiedzUsuń
  10. Wiesz, coś w tym jest. W ciągu tych trzech lat życia na Wyspie odkryłam wiele wspaniałych miejsc, o których czasem nie ma nawet słowa w przeróżnych przewodnikach. Mnóstwo tutaj tajemniczych i zapomnianych zabytków, a ja uwielbiam je odkrywać...Zamek opiszę w swoim czasie. W końcu obiecałam! :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Yep, dokładnie tak, Verito :)Ps. Dzięki za maila, wczoraj go odebrałam, niedługo postaram się odpisać :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Wszystkie irlandzkie ruiny opactw są do siebie podobne ;) Boyle jest zdecydowanie lepiej zachowane, bo w Meliffont to w zasadzie tylko umywalnia pozostała... Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  13. Oj, wyobrażam sobie! Czekam z niecierpliwością na Twoją relację po powrocie :) Coś czuję, że będzie ciekawie! :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Oj, powiedz po prostu, że nie lubisz facetów w sukienkach ;) A swoją drogą, coś Ty taki nieczuły, Michałku? ;) Mógłbyś wykrzesać z siebie odrobinę empatii ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Kamilko, zdjęcia są fajne, więc mają prawo się podobać ;) A ruiny... no cóż, oczekiwałam czegoś więcej ;) Jednak nie żałuję, że tam pojechałam.Przesyłam serdeczne pozdrowienia :)

    OdpowiedzUsuń
  16. I ja nie omieszkałam go sfotografować ;)

    OdpowiedzUsuń