piątek, 28 sierpnia 2009

Tam, gdzie Ben Bulben łysy łeb obnażył…

Pomysł wybraniasię do hrabstwa Sligo narodził się w moim umyśle już jakiś czas temu, przyokazji wyjazdu do uroczego i smaganego wiatrem Donegalu. Wstępnie mieliśmy tamzawitać już w czasie naszej czerwcowej przerwy urlopowej.

  

Donegal okazałsię jednak na tyle absorbujący, iż nie wystarczyło nam czasu na zwiedzenieSligo. Kilkudniowy urlop minął zdecydowanie za szybko, a szara rzeczywistośćupomniała się o nas. Plan zwiedzania Sligo został troskliwie wciśnięty pomiędzykartki przewodnika, aby kilka tygodni później doczekać się wielkiego comebacku.

  

Sligo jeststosunkowo niewielkim hrabstwem leżącym na północnym-zachodzie SzmaragdowejWyspy. Często nazywane jest krainą Yeatsów, bo tam znaczną część swego życiaspędzili dwaj wielcy irlandzcy artyści. Pierwszym z nich był William ButlerYeats, ceniony poeta, dramaturg i filozof, laureat nagrody Nobla. Drugi, tojego młodszy brat Jack, nieco mniej znany, lecz równie utalentowany. Sligo dośćmocno zapisało się w pamięci i sercu Yeatsów – łatwo jest więc odnaleźć w ichtwórczości związki z tą właśnie częścią Irlandii.

  

Jadąc do Sligo,bardzo chciałam poznać krainę, która wywarła na tę znaną dwójkę tak duży wpływ.Przyjechałam tu i nie rozczarowałam się. Znalazłam tu to, co zawsze pozwala misię doskonale zrelaksować. Krystalicznie czyste powietrze, wspaniałe góry onietypowej formie, rozległe połacie trawy w przeróżnych odcieniach zieleni, ado tego wszechobecna cisza, piaszczyste wybrzeża i małe natężenie ruchuturystycznego. Sligo z pewnością docenią ci, którzy uwielbiają kontakt znaturą, a także miłośnicy megalitycznej Irlandii.

  

Praktycznie nakażdym kroku spotkać można jakiś ślad po odległej przeszłości. Wyniosłe szczytypagórków często kryją tajemnicze cmentarzyska, megalityczne kopce i dolmeny.Niejednokrotnie oferują również wspaniały widok na okolicę.

  

Do dziś zsentymentem wspominam panoramę ze szczytu neolitycznego cmentarza Carrowkeel iwarunki tam panujące. Nasza dwójka, porośnięte wrzosem wzgórza, zero śladucywilizacji w promieniu kilkuset metrów, spokojna tafla jeziora w oddali i...liczne stadko pasących się nieopodal pięknych wierzchowców. Widok rodem zmagicznej francuskiej Camargue.

  

Im bliżejmiasta Sligo, tym bardziej da się odczuć związek z wyżej wspomnianymiirlandzkimi artystami. Bracia Yeats bez wątpienia unieśmiertelnili Sligopędzlem i piórem, a Sligo odwdzięczyło się im tym samym.

  

Mimo że odśmierci starszego Williama upłynęło już 70 lat, jego duch ciągle tutaj żyje.Corocznie organizuje się tu imprezy i festyny podtrzymujące przy życiu pamięć oYeatsach, a turyści chyba nigdy nie przestają napływać na maleńki i zacisznycmentarz w Drumcliff, gdzie w pobliżu uwielbianego Ben Bulbena spoczął W.BYeats.

  

Było tak, jaksobie zażyczył poeta: zwłoki przetransportowano z Francji, pochowano wIrlandii, a na jego pomniku widnieje doskonale znane niektórym epitafium:                      

 

                                       „Taksamo chłodno spójrz

                                      Na życie i na śmierć,

                                      Niewstrzymuj konia, jedź!”

 

  

Mały, skromnykościółek otacza kurtyna z drzew. Za nią przebija się masywna sylwetka BenBulbena, który w momencie naszego przyjazdu do Drumcliff, kryje się we mgle inie pozwala sfotografować się w całej okazałości. Deszcz pada z różnymnatężeniem, a mimo to na parkingu panuje ruch. Turyści podziwiają pobliski wysokikrzyż, jeden z najpiękniejszych w Irlandii, oraz uszkodzoną przez błyskawicęokrągłą wieżę, której pozostałość według legendy ma runąć na najmądrzejszegoczłowieka, który będzie koło niej przechodził.

  

Grób Yeatsajest wyjątkowo łatwy do zlokalizowania. Znajduje się tuż przy wejściu po lewejstronie cmentarza. Zdecydowanie wyróżnia się wśród pozostałych nagrobków.

  

Mogiłairlandzkiego poety jest wykonana z solidnego materiału i przede wszystkim zadbana,podczas gdy groby pozostałych śmiertelników są takie, jaka była ich pozycjaspołeczna. Niczym się nie wyróżniają, są łudząco do siebie podobne i przedewszystkim mocno nadgryzione zębem czasu.

  

Pamięć o Yeatsieciągle żyje, co wykorzystują przeróżni ludzie. Mam wrażenie, że w Sligo codrugi pensjonat, hotel, restauracja, czy pub mają w nazwie coś, co dotyczyYeatsa.  Przycmentarne centrumturystyczne wprost pęka w szwach. W ciasnym pomieszczeniu pomiędzy stolikaminiczym derwisz śmigają szczuplutkie kelnerki, podając turystom wzmacniającenapoje i posiłki.

  

W sklepiku niebrakuje przeróżnych gadżetów mających na celu odchudzenie portfeli turystów. Nasamym końcu pomieszczenia ulokowany jest sporej wielkości regał z wieloma mniejlub bardziej pozycjami. Ostrożnie przeciskam się do jego półek, a czynność tagraniczy niemalże z przedzieraniem się przez gęstą dżunglę. Tu zamiast drzew ibuszu mamy las ludzi.

  

Wzrokiemogarniam wszystkie dobrodziejstwa znajdujące się na kilku półkach, nigdziejednak nie znajduję tomiku wierszy Yeatsa. Zamiast tego natrafiam na chybasetną z rzędu biografię poety. Z braku pożądanych przeze mnie pozycji wybieramdwie książki, dorzucam kilka widokówek, płacę i z ulgą wychodzę na dwór, gdzieorzeźwiające powietrze przywraca mnie do równowagi.

  

Tutejszecentrum, to chyba jeden z najbardziej komercyjnych punktów w Sligo. A przecieżcałe hrabstwo wcale takie nie jest. Wystarczy wyjechać poza Sligo, by przekonaćsię, że jest to kraina niezwykle emanująca spokojem.

  

A tam spotkamywidoki typowe praktycznie dla całej Irlandii. Są owce błąkające się po niesamowiciesoczystych wzgórzach i śpiące tuż przy drodze, rozległe połacie ofantastycznych ciepłych barwach ziemi: brązu i zieleni, a tu i ówdzie nawetmałe stadka zadziornych i przemiłych osiołków, które oczywiście nie pozwalająmi przejść obojętnie koło nich.

  

I te wąskie,niejednokrotnie wyboiste dróżki, narażające nasz samochód na przeróżne usterki…A do tego jak gdyby uśpione wsie, miasta i miasteczka. Tylko gdzieniegdziepoboczem przewinie się pieszy, a ciszę rozedrze na skrawki donośne szczekaniapsa. O tak, Sligo to kwintesencja Irlandii.

  

Doskonalepamiętam to uczucie, kiedy przekroczywszy granice hrabstwa, wyjechaliśmy naautostradę, a przed nami pojawiła się cywilizacja. Zagęszczenie domów znówwróciło do normy, krajobraz się zmienił, a ja poczułam się dziwnie. Zupełnietak, jakbym właśnie przed chwilą wróciła z innego wymiaru świata...


  

                                                   

50 komentarzy:

  1. Cudne te Twoje podróże Taitko :)) A osiołki wręcz BOSKIE !!! Buziaki

    OdpowiedzUsuń
  2. ~www.kotwbutach.blox.pl28 sierpnia 2009 11:16

    Witam:-)Osiołki wyglądają jak ze Shreka co nie?? ;-) O poecie aż wstyd się przyznać nigdy nie słyszałam. Pagórki podobają mi się bardzo, uwielbiam pustkowia! A nie wiesz może co to za skały je budują? ;-)Pozdrawiam i życzę miłego weekendu! Jak plany?Ciumki

    OdpowiedzUsuń
  3. o bo zdechne :))) standardowe pytanie kota, co nie znaczy, ze tendencyjne :), ale ja juz tez przez to przeszlam:). bo o skalach nic nie wiem wlasciwie, wiec na szybko musialam sie doksztalcic.ja z innej beczki. kiedys jezdzac po Szkocji, natknelam sie przypadkiem na schronisko dla osiolkow. slodko to wygladalo. ale fajne jest przede wszystkim to, ze ktos chcial sie nimi zajac.pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. ~www.kotwbutach.blox.pl28 sierpnia 2009 13:37

    hahaha no co ja poradzę że mnie skrzywdzili na studiach i mi tą geologię wpakowali go głowy Pozdrawiam obie Panie:-))

    OdpowiedzUsuń
  5. wow! kolejna super relacja z podrozy. i widzę w nowej foto-formie - zdjęcia przeplatane tekstem, super! :)piekne widoki, cudny krajobraz, nie ma co! zdjecia z owcami bardzo przypominaja mi moje z walii :P tyle, ze "nasze owce jakies takie bardziej niesmiale i uciekaja jak się im robi zdjęcia z bliska :-( ale to ta sama trawa, to same wrzosowisko, te same kamienie, pod tym wzgledem walia i irlandia to jak dwie siostry.zazdroszcze wam mozliwosci ogladania tych kamiennych megalitow, tu w brytanii sa one rowniez, ale wydaje mi się, ze w irlandii jest ich wiecej, podobnie jak krzyzy celtykich, ktore uwielbiam (choruje na zloty krzyzyk celtycki na łańcuszku z pieknym celtyckim węzłem)ciekawie opisujesz miejscowosc yeatsa, od razu przypomialy mi sie zajecia z literatury brytyjskiej :) wyglada na to, ze kazde miejsce, kazdy hotel, sklep chce miec jakis zwiazek z WBY po to aby przyciagnac do siebie turystow.a co do okragłej wieży, to znając moje szczęscie to pewnie by się zwaliła na mnie! LOL :DDDD

    OdpowiedzUsuń
  6. lauretta2@amorki.pl28 sierpnia 2009 17:33

    Taita, ja mam pytanie - kiedy Ty masz czas na te wszystkie wypady? Ja mam tyle pieknych miejsc do zwiedzenia i sfotografowania, a do ch...ry nie mam na to nigdy czasu! Czyzbym byla zle zorganizowana? Nie moge sie wybrac nawet, aby pozwiedzac okolice. Czy do emerytury mam czekac? Przepiekne miejsca :)laura

    OdpowiedzUsuń
  7. Lauro, to nie jest wina złej organizacji, a m.in zbyt wielu obowiązków zawodowych i rodzicielskich. Ja jestem wolna, nie mam dzieci, więc na podróże poświęcam niemalże wszystkie wolne chwile. Inna sprawa, że to moja pasja. A robienie tego, co się kocha, to sama przyjemność. A na przyjemności zawsze znajdzie się czas ;) Pozdrawiam zapracowaną Laurę :) Trzymaj się! :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie sposób ich nie lubić :) Przesympatyczne zwierzaki, a ja mam wyjątkową słabość do czworonogów - szczególnie tak włochatych i milutkich. Ta dwójka chyba była nieco rozpuszczona przez turystów. Nie miałam nic, czym mogłabym je nakarmić, więc zaczęły skubać moją bluzkę i spodnie, a na koniec chciały zeżreć pasek od aparatu :) Uszłam cało :) Ale żal mi było je opuszczać.Pozdrowienia, Elso :) Czekam na relację z urlopu :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Zdjęć mam strasznie dużo, a że jestem przy tym dość niezdecydowana, to nie potrafiłam wybrać tylko kilku. Żal było mi ich nie opublikować, więc przyznam się, że trochę na chama powciskałam je między tekst ;)Nasze owce mają przeróżne charakterki :) Są owce leniwe, zwane też kamikadze, które śpią na środku drogi i nie mają zamiaru usunąć się z niej, są wstydliwe, jak i te bardzo ciekawskie ;) Pełna gama owczych charakterków. Bo z kolorem ich "maści" już nie jest tak.... kolorowo :) Są najczęściej całe białe, bądź z czarnymi łbami :) Choć widziałam też całe czarne i... łaciate ;) Megalitów w Irlandii pod ostatkiem. Zwłaszcza w hrabstwie Sligo. Mówi się, że nie ma tam pola, na którym by nie było jakiegoś prehistorycznego kamienia ;) Ps. A ja nawet nie ryzykowałam i nie przechodziłam koło niej ;) Chociaż z drugiej strony... na blondynkę chyba by nie runęła ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie ma się czego wstydzić :) Literatura irlandzka nie jest zbyt popularna w Polsce, a jeśli już w czasie edukacji przerabia się jakieś irlandzkie dzieło, to jest ono najczęściej autorstwa Becketta, Joyce'a albo Wilde'a. Tak naprawdę, to literaturą irlandzką zainteresowałam się dopiero tutaj. Na miejscu. Plany są, a jakże. Tylko, że do ich realizacji potrzebuję słonecznej niedzieli, a o to ostatnio trudno. Taka złośliwość losu: słońce świeci w środku tygodnia, kiedy jestem w pracy, a w niedzielę oczywiście pada...Pozdrowienia zasyłam :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Kolejna wycieczka :-) Mogę ci tylko pozazdrościć, bo mnie deszcz skutecznie trzyma w domu. Figura kobiety z wyciągniętymi rękoma jest prześliczna. Buziaki!

    OdpowiedzUsuń
  12. Witaj, Maro :) Rzeźba jest dość wymowna. Nazywa się "Waiting on shore" i została wzniesiona dla uczczenia pamięci o mieszkańcach Rosses Point, których pochłonęło morze. Postać tej kobiety ma oddawać cierpienie i tęsknotę miejscowej ludności za tymi, którzy na morzu stracili swe życie. Pozdrawiam serdecznie i mam nadzieję, że norweska aura będzie dla Ciebie wyrozumiała ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Uwielbiam naturę i jeśli mam okazję gdzieś pojechać, to właśnie ona najbardziej mnie zchwyca. Twoje zdjęcia sa piękne, widoki zachwycające - takie właśnie uwielbiam, i jakbym "słyszała" tą ciszę. Tylko żal, że tam nas nie ma. Ale, może, kiedyś... Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  14. Witaj Taito, wlasciwie chcialam Cie powitac I-HAA ale nie wiem czy osiolek wydaje podobne dzwieki do konia? Nie wiem. Osiolki sa przemile, sama uwielbiam je glaskac, ich futerko jest takie geste. Juz sie pytalam chyba Invitady co to za odmiana baranow? Nie, nie mam fiola na punkcie zoologii;-), po prostu lubie bardzo zwierzaki. Zdjecia przepiekne, faktycznie te konie jak w Camargue. Zapomnialas tylko o jedenym, hehe, u nas nie ma takiego pochmurnego nieba, u nas soleil i bleu sky ! ;-) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  15. Ja bardzo lubie te owce z czarnymi łebkami :) sa takie inne, ale te zwykłe tez lubie a zwłaszcza wiosna kiedy jest sezon na młode puchate, bielutkie jagnięta! tak cudnie wygladaja na halach posrod kamieni, jak stoja albo leża obok matek. od razu nachodzi mnie wielkanocny nastroj, szkoda tylko, ze wiele owiec kończy w rzeźni... przeklęte lamb chops! idzie jesien. niedlugo zrobi sie kolorowo. musze wyciągnąć tżta na jakaś wycieczke co by pofotgrafował drzewa, liscie i okoliczne kamienne murki. mam ochote na jakies nowe fajne zdjęcia :)

    OdpowiedzUsuń
  16. To ja już znam historię zakupów mojej widokówki ze Sligo :) Donegal to nie jest co prawda, ale też ładne :DKrzyż piękny, słowa na epitafium również a Ben Bulben... no cóż, jak na stół przystało płaska ;pAaaa i jeszcze jedno- co to jest za pomnik na zdjęciu nr 13? Ta dziewczynka czy kobieta wyciągająca ręce?

    OdpowiedzUsuń
  17. Historię pomnika "Czekając na nabrzeżu" wyjaśniałam już Marze, parę komentarzy wyżej :) To postać młodej kobiety - ma upamiętnić śmierć wszystkich mieszkańców Rosses Point, którzy zaginęli na morzu.

    OdpowiedzUsuń
  18. Ma cherie :) Quand meme il pleut de temps en temps en France ;) Le ciel n'est pas toujours bleu et ca c'est normal ;) Bisous et a bientot ;)

    OdpowiedzUsuń
  19. Pioanko, ja również uwielbiam naturę. I zdecydowanie preferuję wypoczynek na jej łonie niż w zatłoczonym mieście. Pozdrowienia z kapryśnej Irlandii :)

    OdpowiedzUsuń
  20. Tatito, ale super! Mozemy pisac po francusku i i gadac sobie o roznych sprawach i niewiele kto nas zrozumie! Hura! Zaraz do Ciebie pisze maila, gros bisous et bonne soirée!

    OdpowiedzUsuń
  21. Są urocze, to fakt. Ja mam słabość do zwierząt, więc dlatego tak często przeróżne zwierzaki przewijają się na moim blogu.Kiedyś widziałam czarną owieczkę w białe łatki - niecodzienny widok, w dodatku wyjątkowo miły dla oka :) Koniecznie wybierzcie się gdzieś w teren :) Przy okazji ja skorzystam i nacieszę wzrok pięknem Walii :) Pozdrowienia i uściski :)

    OdpowiedzUsuń
  22. Haha :) No nie ma sprawy :) Już zacieram ręce na wieść o nadchodzącym mailu :) [ps. już kiedyś prosiłam Cię o namiary na Ciebie, bo chciałam Ci napisać parę słów]. Ach, stęskniłam się za Francją, za moją Normandią, za Rouen, Cabourg... A Ty w Reims siedzisz? ;)

    OdpowiedzUsuń
  23. Chciałam powiedzieć, że ja tu ciągle jestem i zawsze czytam i oglądam i podziwiam cudne zdjęcia :*

    OdpowiedzUsuń
  24. musze ci powiedziec, ze bardzo podoba mi sie to powyzsze zdjecie z baranem :) jest swietne, takie wyraziste i szczegółowe a baran jeszcze na dodatek smialo pozuje he he :)fajny jest

    OdpowiedzUsuń
  25. Pomnik jest prześliczny, strasznie dramatyczny i baaaardzo mi się podoba :) Na ogół nie czytam komentarzy innych, więc nie wiedziałam :D A czy ja mogę mieć mała prośbę - mogłabyś przesłać mi zdjęcie tego pomnika na maila? I jeżeli masz go na innych to też :) Zrobię sobie tapetkę na komputer.

    OdpowiedzUsuń
  26. Dla Ciebie wszystko ;) Mam chyba około dziesięciu różnych ujęć, więc oczekuj maila ;)Ps. Muszę się przyznać, że i ja nie zawsze czytam komentarze innych ;)

    OdpowiedzUsuń
  27. Mnie też się ono bardzo podoba. Jest tak rzeczywiste, że aż chciałoby się wyciągnąć rękę, by dotknąć baranka ;) A co do fotek, to jedne są bardziej ostre, inne mniej - pochodzą z dwóch aparatów. Inna sprawa, że czasem ciężko jest zrobić dobre zdjęcie, bo zwyczajnie warunki nie sprzyjają ;)

    OdpowiedzUsuń
  28. Dobrze, że nie zatrzymałem się w Drumcliff. Nie miałabyś okazji podziwiać resztek okrągłej wieży;).

    OdpowiedzUsuń
  29. I znowu wspaniała wycieczka Taitko. Czuję się tutaj tak jakbym z Tobą podróżowała po Zielonej Wyspie. Niezwykłe miejsca pokazujesz. Dziękuję Ci za to.A osiołki powalają na kolana. Są prześliczne :))Pozdrawiam ciepło :))

    OdpowiedzUsuń
  30. witam!miałem okazję byc na szczycie Benbulbena,wspaniałe uczucie...ach.Napisałaś o Drumcliff,o małej knajpce przy grobie Yeatsa-pracuje tam mój brat z żoną,lecz mają urlop-chętnie porozmawialiby z Tobą ,gdyż niewielu Polaków tam gości.Pozdrawiam-też fan Zielonej Wyspy.

    OdpowiedzUsuń
  31. ~www.kotwbutach.blox.pl2 września 2009 09:58

    A co z moją geologią?? ;-)))) Przypominam pytankoCiumki i miłego dzionka!

    OdpowiedzUsuń
  32. Szkoda ze nie trafilas do Kesh Caves. Ciekawie i tajemniczo. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  33. Zdjęcia dotarły :) Pomnik obfotografowany ze wszystkim stron, łącznie z tablicą. Dziękuję! :) Wybrałam sobie jedną fotkę i już widnieje na moim kompie. Przypomina mi to o moich kolegach- marynarzach, który aktualnie są na morzu...

    OdpowiedzUsuń
  34. Hmm, jakoś mi umknęły te jaskinie. Postaram się nadrobić zaległości w czasie następnej wizyty w hrabstwie Sligo. Pozdrawiam słonecznie, mimo że na dworze leje ;)

    OdpowiedzUsuń
  35. Haha :) Zabawny i... skromny jak zawsze :)

    OdpowiedzUsuń
  36. Ciumki odsyłam i dołączam do nich informację, że najbardziej malowniczą górę Sligo, czyli Ben Bulbena, tworzą wapienie i iłołupki [cokolwiek, by to nie było] ;) Usatysfakcjonowana? Geologia to nie jest mój konik, więc więcej się ode mnie nie dowiesz, hie, hie ;)

    OdpowiedzUsuń
  37. Chciałam powiedzieć, że ja to wiem, Promyczku :) Spokojna głowa :)

    OdpowiedzUsuń
  38. O proszę, jaki świat mały :) Nie wiem, czy znaleźliby chociaż minutę na rozmowę ze mną, bo jak tam byłam, to mieli nieziemski ruch ;) Nie pokusiłam się na wdrapanie się na majestatycznego Ben Bulbena, bo nie miałam na to wystarczająco dużo czasu, ani chyba siły ;) Pozdrawiam serdecznie miłośnika (i mieszkańca?) Szmaragdowej Wyspy :)

    OdpowiedzUsuń
  39. I o to chodzi, Miledo :) A czarny osiołek był wyjątkowym miłośnikiem obiektywu - udało mi się go uwiecznić w bardzo wielu zabawnych pozach, a raczej minach ;) Pozdrowienia z deszczowej krainy :)

    OdpowiedzUsuń
  40. Veritko, cieszę się, że dotarły i mam nadzieję, że nie zapchały Ci całej skrzynki :)

    OdpowiedzUsuń
  41. Droga Capucine, chciałam tylko powiedzieć, że maile dotarły i że już niedługo postaram się odpisać na nie. Obiecuję :) Będzie długo ;) Za zwłokę przepraszam, ale mam dość ciężki i pracowity tydzień. Bisous :)

    OdpowiedzUsuń
  42. ~www.kotwbutach.blox.pl2 września 2009 23:18

    Jest git:-) Dziękuję!!Dobrej nocy!

    OdpowiedzUsuń
  43. taito, ja musialam Szkotow pytac, z czego Pentlandy zbudowane :)))

    OdpowiedzUsuń
  44. I kolejny dolmen zaliczony, kolejny megalityczny cmentarz... :) A osiołki cudne :) Dzięki, że jesteś i odiwedzasz, choć z tematyką "dzieciową niewiele masz jeszcze wspólnego... Doceniam to! A ja znalazłam nowe zastosowanie dla Goodkinga, ale o tym napiszę w nastepnej notce ;)

    OdpowiedzUsuń
  45. Goodkinda, miało być, oczywiście ;)

    OdpowiedzUsuń
  46. Dolmenów było nawet kilka i to dość fajnych :) Może kiedyś zrobię fotostory, to zobaczysz, na co natrafiłam na moich irlandzkich ścieżkach :) A co do zastosowania Goodkinda, to już się domyślam ;) A wiesz, że LoTS będzie niedługo emitowany w polskiej tv? Ps. Nadal będę odwiedzać. Bo nie liczy się tematyka, a Twoja osoba! [bez kitu i wazeliny] ;)

    OdpowiedzUsuń
  47. Rozumiem, że to dopiero próba możliwości Kota i mam przygotować się na najgorsze? ;) Już drżę ;)

    OdpowiedzUsuń
  48. ~www.kotwbutach.blox.pl4 września 2009 00:30

    hahaha ;-) Una robi mi antyreklamę!!! ;>Kot po prostu lubi wiedzieć po czym chodzi, a że w planach ma zdobycie wszystkich gór Europy to trzeba gromadzić wiedzę ;-)) Dobrej nocy!!Późno już jak fiks i spać trzeba iść. Ale wreszcie zaczęłam się uczyć więc wolałam wykorzystać okazję na maxa.Kolorowych snów!!!ciumki

    OdpowiedzUsuń
  49. Całej nie :) Ale po zapisaniu na komputer musiałam szybko maila kasować, bo się poczta upierała, że więcej ni da rady :D

    OdpowiedzUsuń
  50. 4 lata w Sligo. Aż miło powspominać. Z okna miałem widok na Knocknarea (taka góra z usypanym kopcem z kamieni) a nazywałem tę górę " Góra Cyc", zgadnijcie dlaczego ;). Generalnie naprawdę piękne miejsce do popatrzenia, do powłóczenia się po górach a jak ktoś lubi to i do poserfowania (Strandhill). Polecam!!!

    OdpowiedzUsuń