czwartek, 7 stycznia 2010

Clonony Castle - śladami Boleynów


Na zamek Clonony natknąłem się całkiem przypadkowo. Los sprawił, że po prostu przejeżdżałem obok niego. Ta mierząca 50 stóp wieża niemal wyrosła przede mną, gdy bocznymi dróżkami pędziłem do domu. Było już prawie ciemno i lało jak z cebra, a w domu Taita czekała z obiadem, więc nawet się nie zatrzymywałem. To, że tu jeszcze wrócę, nie podlegało wątpliwości. Nastąpiło to wprawdzie dopiero kilka miesięcy później, ale w końcu udało mi się znów zagościć w Clonony. Tym razem pogoda była piękna, a do tego sprzyjało nam szczęście, bo brama zamku była otwarta, co oznaczało, że uda nam się wejść do środka.




Parkujemy po drugiej stronie drogi i ruszamy w stronę zamku. Od razu dostrzega nas jeden z psów, który – jak się później okazało – wspaniale pełni funkcję zamkowego alarmu. W przeciwieństwie do swojego znacznie większego towarzysza, maleńki czworonóg jest całkowicie niegroźny, ale na widok nadchodzących ludzi potrafi postawić wszystkich na nogi. Nic więc dziwnego, że bardzo szybko przy bramie pojawia się też właścicielka, która od razu z uśmiechem na twarzy prowadzi nas ku zamkowej wieży. Okazuje się, że Rebecca nabyła zabytek kilka lat temu z zamiarem przywrócenia mu dawnej chwały. Kiedy wchodzimy do wnętrza budowli, z dumą mówi: „witajcie w jedynym irlandzkim zamku Tudorów”. I zaczyna opowiadać…




Zamek Clonony został zbudowany najprawdopodobniej pod koniec XV wieku przez klan MacCoughlanów i to za jego murami miały miejsca pierwsze w Irlandii ćwiczenia w używaniu muszkietów. Wkrótce jednak zamek zmienił właściciela, bo Jon Og MacCoughlan przekazał go jako dowód swojej wierności Henrykowi VIII, który dar przyjął i nawet obiecał, że w stosownym czasie odda go MacCouglanom. Henryk jednak lubił zmieniać zdanie i w tym przypadku nie było inaczej.


 


Król akurat starał się o rękę Anny Boleyn, która – choć pochodziła z szanowanej rodziny – nie była wystarczająco szlachetnie urodzona. Henryk postanowił temu zaradzić i po prostu nadał Tomaszowi Boleyn, ojcu Anny, odpowiednie tytuły szlacheckie, a wraz z nimi posiadłości, wśród których znalazł się też zamek Clonony. Po takiej operacji już nikt nie mógł narzekać na rodowód Boleynówny: Anna została królową, a Tomasz Lordem Tajnej Pieczęci. Sielanka jednak nie trwała długo i już trzy lata później Henryk wzywał kata. Anna i jej brat Jerzy stracili głowy, a Tomasz został wygnany z dworu. W obawie przed gniewem monarchy spora część rodziny salwowała się ucieczką do Irlandii. Osiedlili się właśnie w Clonony i szybko rozprzestrzenili po całej okolicy. Do dziś w Midlandach żyje wielu potomków Boleynów – na czele z rezydującą na zamku w Birr, Lady Allison Rosse.


 

To właśnie historia rodu Boleynów jest głównym motywem, którego nowi właściciele trzymają się podczas odrestaurowywania zamku. Komnaty są urządzane na wzór tamtej epoki, nie brakuje pamiątek związanych z Boleynami. Całość uzupełniają różne eksponaty, które Rebecca przywozi ze swoich podróży po świecie. Przed Bożym Narodzeniem w zamku odbywasię specjalny jarmark, na którym te niecodzienne pamiątki zostają sprzedane, a uzyskane w ten sposób środki przeznaczane są na dalsze prace renowacyjne.


 


W tej chwili dla zwiedzających dostępny jest tylko parter i znajdująca się na pierwszym piętrze sypialnia, ale Rebecca z entuzjazmem przedstawia plany na przyszłość. Marzy o tym, by za kilka lat goście mogli podziwiać zamek w pełnej krasie. Z zapałem pokazuje zamontowane niedawno metalowe schody, dzięki którym po dziesiątkach lat przerwy znów można wejść na remontowane właśnie drugie piętro. Zwiedzanie nie trwa długo, ale przemiła właścicielka z radością odpowiada na wszelkie pytania.


 


Wychodzimy przed zamek, a nasza gospodyni kontynuuje swoją opowieść. Zaznacza, że głównym celem jest takie odnowienie budowli, by w jej środku znów można było mieszkać, a jednocześnie z zewnątrz wciąż wyglądałaby ona jak prawdziwy zamek. Dlatego właśnie nie ma w planach żadnej ingerencji w elewację. „Bardzo pomaga nam to, że wieża stoi na litej skale” – tłumaczy Rebecca. „Nie mamy problemów z wilgocią i niestabilnym gruntem, co jest zmorą większości tego typu budowli.” Dodaje, że w planach jest również przykrycie zamku dachem, ale w taki sposób, by nie było to widoczne z zewnątrz. „Chcemy, żeby wieża zachowała swój średniowieczny wygląd, a wnętrze zaskakiwało zwiedzających” – wyjaśnia z uśmiechem właścicielka.


 


Nie może zabraknąć również związanych z zamkiem ciekawostek. Rebecca wskazuje na rosnący tuż obok głóg i leżący pod nim głaz. Kryje on pod sobą odkryty w 1803 roku grób Marii i Elżbiety Bullyn (jak wówczas zapisywano to nazwisko). Według niektórych źródeł były to bratanice królowej Anny Boleyn i kuzynki królowej Elżbiety I (która ponoć miała nawet przez jakiś czas gościć w Clonony i nauczyć się tu irlandzkiego!). Z napisu, jaki zdołano odczytać ze zniszczonej przez czas i pogodę płyty, wynikałoby, że Elżbieta I była raczej ciotką lub nawet cioteczną babką owych dam, a nie ich kuzynką. Choć i to jest dość wątpliwe, bo ich dziadkiem miałby być syn Jerzego Boleyna, a według historyków brat królowej Anny męskich potomków się nie doczekał. Faktem jest jednak to, że obie panie były w jakimś stopniu spokrewnione z angielskimi monarchiniami.


 


Obie damy dożyły w Clonony sędziwego wieku i były ze sobą tak bardzo związane, że kiedy jedna z nich zapadła w wieczny sen, druga w rozpaczy rzuciła się z zamkowych murów. Samobójcom nie przysługiwało wówczas prawo do należytego pochówku, więc siostry spoczęły we wspólnym grobie u podnóża zamku. Z biegiem lat mogiła popadła w zapomnienie i odnaleziono ją  dopiero na początku XIX wieku przy okazji budowy Grand Canal. Nie wiedziano wówczas, czyj to jest grób i zdecydowano o przeniesieniu go na pobliski cmentarz przyklasztorny (a to ci paradoks!). Płyta okazała się jednak zbyt ciężka i ostatecznie pozostawiono grób pod zamkowym głogiem.




Opowieść dobiega końca i Rebecca oznajmia nam, że wraca do pielęgnowania zamkowego ogródka. Zachęca nas jednak, byśmy rozejrzeli się wokół wieży i porobili sobie zdjęcia. Podczas gdy Taita pstryka fotki, ja ruszam na rekonesans i wchodzę do przylegającej do północnej strony zamku fosy. W fosie spotykam męża Rebekki, który właśnie zrobił sobie przerwę w koszeniu trawy. Campbell jest niezwykle interesującym rozmówcą. Opowiada mi o pracach renowacyjnych i związanych z nimi przeszkodach. Choć lokalny samorząd jest bardzo pomocny w uzyskiwaniu kolejnych zezwoleń i odbiorów, odbudowa zamku strasznie się ciągnie ze względu na postawę urzędników ze stolicy. „Ludzi w Dublinie nie interesuje jakaś wieżyczka w Offaly. Oni najchętniej zabiliby drzwi i okna dechami, a przy bramie wywiesili tabliczkę zakazującą wstępu” – mówi z rozgoryczeniem. Rozpogadza się znacznie, kiedy wspomina wizytę potomka klanu MacCouglanów. Człowiek ten przyleciał tu specjalnie ze Stanów i płakał ze szczęścia, widząc, że ktoś zaopiekował się zamkiem zbudowanym przez jego przodków.


 


Po kilkunastominutowej pogawędce wychodzimy z fosy i dowiaduję się, że Rebecca zaprezentowała Taicie zaułek zakochanych w zamkowych ogrodach, gdzie często fotografują się młode pary. Właściciele informują nas również, że na terenie zamku organizowane są też bankiety, a chętni mogą tu nawet przenocować. Oczywiście wszystko odbywa się przy blasku świec, a wpływy zasilają fundusz remontowy.


 


Na odchodne pytamy jeszcze, czy w wieży pojawiają się jakieś duchy. Rebecca wyjaśnia: „Zamek jest prezentowany w Internecie jako nawiedzony. Ludzie, którzy przejeżdżają tędy w nocy, zgłaszają często, że widzieli na szczycie wieży wychudzonego mężczyznę w zielonej poświacie. Ale my przez te kilka lat nigdy nie widzieliśmy tu żadnego ducha.” A Campbell dodaje ze śmiechem, że jeśli komuś będzie bardzo zależało, to mogą specjalnie zaaranżować jakieś paranormalne odgłosy.




Opuszczamy zamek Clonony z szerokimi uśmiechami. W drodze powrotnej zgodnie stwierdzamy, że była to jedna z naszych najsympatyczniejszych wycieczek. Wspaniale było przyjechać tu i spotkać tych wyjątkowych ludzi, którzy z pasją odnawiają ten piękny zabytek. „Muszę to koniecznie opisać na blogu” – oznajmia Taita i zaraz dodaje: „ale nie wiem, o czym rozmawiałeś z tym panem w fosie!”. „No dobra, to ja to opiszę” – wyrywa mi się z bliżej nieznanego powodu… I – jak widzicie – Taita dopilnowała, żebym dotrzymał słowa…


 


Połówek

50 komentarzy:

  1. Bardzo interesujaca opowiesc. A na kolacje przy swiecach chetnie bym sie tam wybrala :)pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  2. Kolejne piekne i warte odwiedzenia miejsce! PS: A zdjecia śniegowe będą??? Tylko nie mów, że nie lubisz śniegu!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Witaj, Pełnoletnia :) Ty mi nic nie mów na temat śniegu ;) Dwa razy czytałam Twoją ostatnią notkę, dwa razy zabierałam się do napisania komentarza i dwukrotnie zrezygnowałam z tego pomysłu. Może w mailu. Może kiedyś, bo dziś jestem w wyjątkowo cynicznym nastroju i nie chcę go na nikogo przelewać. Zimowych zdjęć raczej nie będzie. A o śniegu może coś napiszę. Jak znajdę czas i ochotę [a to nie zawsze idzie w parze]. Tymczasem przesyłam serdeczne pozdrowienia :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Przede wszystkim warto odwiedzić to miejsce. Zamek jest niepozorny, ale naprawdę ciekawy. No i właściciele - niesamowicie sympatyczni. Mimo że zamek można zwiedzić w jakieś 20-30 min, spędziliśmy tam grubo ponad godzinę, rozmawiając z właścicielami. Tzn Połówek zajął się Campbellem, a ja Rebekką :) Byli bardzo rozmowni, a co najważniejsze dowiedzieliśmy się wielu ciekawych rzeczy. Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Anna Boleyn nie byla urodziwa i ten zamek na zdjęciach też nie jest, pan z fosy nic tu nie poradzi. I kto te zdjęcia robił, półgłówek jakiś? Kup sobie aparat jak chcesz ludziom zdjęcia pokazywać. Mogło być ciekawie, bywaj.

    OdpowiedzUsuń
  6. Przecudna opowieść. Przenosi w świat Boleynów. To jest bardzo ciekawa opowieść. Zwłaszcza dla mnie, bo od zawsze interesowałam się czasami Boleynów i Henryka VIII.Posąg w ogrodzie powala na kolana :)Dziękuję za wspaniałą wycieczkę. Pozdrawiam Was oboje :))

    OdpowiedzUsuń
  7. Tak podejrzewałam ;) Nie podoba Ci się nasza tegoroczna aura, masz jej po dziurki w nosie i chciałabyś objechać mnie za mój hura-optymizm ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Miledo, jeśli interesuje Cię Henryk VIII i jakże ciekawa familia Boleyn, to bardzo Ci polecam [jeśli jeszcze nie miałaś okazji go obejrzeć] serial "The Tudors" w Polsce znany jako "Dynastia Tudorów". Owszem, są tam pewne historyczne nieścisłości, ale mimo to serial wart obejrzenia. Uczy, intryguje i... pokazuje irlandzkie pejzaże i zamki, jako że kręcono go m.in na Zielonej Wyspie. Naprawdę wart obejrzenia.Pozdrawiam serdecznie z białej i zimnej wyspy :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Haha :) Aż tak hardkorowo to nie ;) Aura mi się jak najbardziej podoba. Nie podoba mi się tylko to, co dzieje się na drogach. No dobra, idę po kawę i zabieram się za maila :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Trzeba przyznać, że jest tych zamków w Irlandii sporo... a wszystkie jakby podobne do siebie...ciekawe jakie jeszcze zdołacie odkryć? Powodzenia :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Rzeczywiście sympatyczna wycieczka i udany opis, widzę że Taita ma swojego Połówka dobrze dobranego zarówno pod względem zwiedzania jak i opisywania, w inne rejony dobrania nie wnikam ;) Zwiedzałem kiedyś zameczek Cloghan ładnie odrestaurowany przez nowych właścicieli, oryginalnie pochodził z XIII wieku, ale popadł w mocną ruinę. Teraz są tam organizowane przyjęcia, śluby, jest kilka pokojów en-suite i wszystko co potrzebne do dobrej zabawy na uboczu we współczesnych warunkach. Takie wykorzystanie zabytków bardzo mi się podoba.

    OdpowiedzUsuń
  12. jak bardzo chce obejrzec dalsze odcinki The Tudors, rety. nawet juz widzialam w sklepie na dvd, ale teraz musze poczekac troszke.pogode faktycznie mieliscie przednia. strasznie chce wiosny i tego swiezego zapachu rodzacej sie przyrody, bo teraz to tylko snieg i mrozy siarczyste. i szczerze to juz dosyc. ale lepsze to niz deszcze i wiatry.pozdrawiam cieplo:)

    OdpowiedzUsuń
  13. Jurku, niewiele ich jest... tylko jakieś 2500 ;) Z czego prawie 90 udało mi się zwiedzić / zobaczyć / sfotografować :) Jak sam widzisz, jeszcze dłuuga droga przed nami. Irlandzkie zamki są specyficzne. Mogą wydawać się nudne i nijakie. Spora ich część to typowe - pozornie nieciekawe - "tower houses", tzw. domy-wieże. Na pewno nie są tak okazałe jak chociażby francuskie perełki architektoniczne: Chambord, Azay-le-Rideau, czy Blois, dla mnie jednak każdy z nich jest niepowtarzalny i wyjątkowy. Pozdrawiam serdecznie z ośnieżonej Irlandii.

    OdpowiedzUsuń
  14. A do jakiego punktu dotarłaś? Zaliczyłaś wszystkie 3 sezony? Czwarty [ostatni zresztą] ponoć ma się ukazać już za kilka miesięcy. Nie mogę się doczekać!Widzisz, wszyscy narzekają na irlandzką pogodę, a to wcale nie jest tak, że tu cały czas pada. Kiedy przeglądam nasze albumy z wiosennych i letnich wycieczek [kiedy podróżowaliśmy naprawdę bardzo często] na wszystkich mamy piękną pogodę. Z wyjątkiem dwóch wypadów. Mnie irlandzkie lata absolutnie nie przeszkadzają - temperatury nie są zbyt wysokie, ale słońce potrafi dać popalić, o czym już kilkakrotnie się przekonaliśmy. Kiedyś wracaliśmy do domu z kilkudniowej wycieczki po Irlandii i po drodze zatrzymaliśmy się na jednej ze stacji paliw. Połówka zaczepił jakiś Irlandczyk, stojący w kolejce do WC i koniecznie chciał wiedzieć, gdzie tak się opalił [a faktycznie pięknie go przypaliło irlandzkie słoneczko]. Gdybyś widziała jego minę, kiedy dowiedział się, że w Irlandii :) U mnie nie ma dużo śniegu, może dwa centymetry, a mimo to wszystko pięknie wygląda. Aż chciałoby się pojechać gdzieś na wycieczkę...

    OdpowiedzUsuń
  15. Bo sekret udanego związku tkwi w odpowiednim dobraniu sobie partnera. A my dobraliśmy się wprost idealnie praktycznie pod każdym względem - także jeśli chodzi o podróże i sposób spędzania wolnego czasu.Ja osobiście nie przepadam za zamkami przeobrażonymi w hotele. Zazwyczaj cały ich urok umiera. Te wszystkie współczesne toalety, meble w murach liczących sobie kilkaset lat... kicz i tandeta. Aczkolwiek czasem zdarzają się perełki pięknie odrestaurowane, którym udało się zachować dawny czar i wygląd.

    OdpowiedzUsuń
  16. Haha! Co za suchar! Moi drodzy, nie przejmujcie się opinią tego pseudoeksperta. Najprawdopodobniej akurat przechodził tędy, robiąc cudne zdjęcia swoją komórką, kiedy nagle postanowił rzygnąć żółcią. To taki skutek uboczny tak typowej dla naszych rodaków zawiści.Gratuluje kolejnej udanej wycieczki i świetnego opisu. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Naszych castels na Ukrainie jest w czambuł, i to lepszych! Cudze chwalicie, a swego nie znacie!

    OdpowiedzUsuń
  18. obejrzalam niestety tylko sezon 1, widzialam dwa kolejne w sklepie. zaczekam chyba na Dzien Kobiet i sobie sprawie:)pada snieg i pada caly czas. a ja jutro za Edynburg w pagory planowalam isc, zobacze ilez tego puchu napada.ale chyba i tak pojde, o ile autobusy tam dojada;)

    OdpowiedzUsuń
  19. My bylismy w Cong zamek tez sliczny chociaz nie udalo nam sie wejsc do srodka bo akurat uroczystosc weselna w nim byla ale plac wokolo przeszlismy fonntanna wiezyczki bardzo nam sie podobalo .Wogole Irlandia piekna jest ,ta zielen

    OdpowiedzUsuń
  20. Ja też wybieram te prawdziwe zamki, które mają w sobie moc przyciągania i potrafią opowiedzieć swoją historię bez renowacji, pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  21. Uhuhu, kogo ja tu widzę? :] Hello buddy, Pogromco Sucharów :) Hie, hie, jak zwykle świetnie sobie poradziłeś z kolesiem, a przy tym nieziemsko mnie rozbawiłeś :)Oczywiście nie przejmuję się takimi złośliwymi typkami, dlatego też postanowiłam zignorować Wielkiego Znawcę Dominika. No, ale oczywiście nie mam nic przeciwko temu, że pokazałeś mu, gdzie jego miejsce :)Mam nadzieję, że Cię nie zasypało ;) Pozdrawiam serdecznie i przesyłam ciepłe uściski :)

    OdpowiedzUsuń
  22. I co? I co? Odbyła się Twoja wyprawa? Ja z wiadomego powodu spędziłam weekend w domu. Ps. Jeśli chcesz mogę Ci pożyczyć 2 i 3 sezon The Tudors. Żaden problem, a serial wart obejrzenia. Ty tu rządzisz, więc zastanów się i daj mi znać, jaka jest Twoja decyzja ;)

    OdpowiedzUsuń
  23. Ach Cong... śliczności! To jest niestety minus wszystkich zamków hoteli. Przeważnie nie można dostać się do środka i swobodnie ich zwiedzić. Szkoda, bo niektóre są po prostu olśniewające. Pozdrawiam serdecznie i cieszę się, że podzielasz moją opinię na temat Irlandii :)

    OdpowiedzUsuń
  24. Jeez, następny... "Cudze chwalicie, a swego nie znacie" - bzdura. Chwalę to, co jest piękne. I nie ma znaczenia, czy jest to zabytek polski, francuski, niemiecki, czy irlandzki. Tyle ode mnie.

    OdpowiedzUsuń
  25. Czemu mnie to nie dziwi? :) Masz jakiś ulubiony?

    OdpowiedzUsuń
  26. Ha, ha suchar z Ukrainy! Czy tam macie również "castles"? To jakieś zapożyczenie z angielskiego? Język ukraiński rozkwita!

    OdpowiedzUsuń
  27. nie odbyla sie, bo zaczelo wiac, jest na plusie i snieg znikl:) i szczerze, to nie chcialo mi sie, nienawidze, kiedy wieje.moze za tydzien.chetnie bym obejrzala, ale boje sie, ze moze zaginac gdzies po drodze. z Irlandii wszystko podochodzilo, ale mimo to troszke strach. zadecyduj sama Taito:)

    OdpowiedzUsuń
  28. Trochę mnie zasypało, a do tego przymroziło, ale jako zwierz polarny niezbyt się tym przejąłem :)Pozdrawiam :)P.S. Widzę, że ktoś się pode mnie podszył wczoraj wieczorem. Chyba czas załatwić sobie stałego nicka...

    OdpowiedzUsuń
  29. Jak na razie faworytem jest Carrickdexter Castle. Niewiele w nim wygód ale mnóstwo tajemnicy. Cenię sobie bardzo jego zdobycie, bo łatwo nie było najpierw musiałem od właściciela posiadłości zdobyć zgodę na zwiedzenie, a on akurat spędzał lato w UK a potem dostać się do samych ruin, do których nie prowadzi żadna droga :) pzdr

    OdpowiedzUsuń
  30. Zatkało mnie. Czyli ten Daft Dave z 22:55 to nie Ty?? Carramba, do czego to doszło na tym blogu ;) Oczywiście jestem jak najbardziej za tym, byś wreszcie sprawił sobie stały nick, a przy okazji ukrócił ten niegodziwy proceder, jakim jest podszywanie się pod kogoś :) Trzymaj się ciepło i pamiętaj, że na mrozy i zimę najlepsza jest łopatka... wieprzowa ;) [To tak w odniesieniu do reklamy Tesco ;)]

    OdpowiedzUsuń
  31. Ha, czyli potwierdza się stara prawda, że najbardziej doceniamy to, co zdobyliśmy z trudem.

    OdpowiedzUsuń
  32. Nie bój żaby ;) Zawsze docierało, więc czemu teraz miałoby zaginąć? :) Będzie dobrze, zobaczysz. Na wszelki wypadek wyślę najpierw drugi sezon, a nie obydwa razem ;) Może przy okazji coś innego Ci podesłać? Jest jakiś irlandzki film, który chciałabyś obejrzeć, a nie masz jak go dostać? Mam sporą filmotekę ;)

    OdpowiedzUsuń
  33. jakos w tej chwili nic mi do glowy nie przychodzi kochana. chetnie cos zwiazanego z historia Irlandii bym obejrzala, obojetnie z jakiego okresu. zdaje sie na specjalistke:) dziekuje bardzo!!!

    OdpowiedzUsuń
  34. Hmm, coś historycznego, powiadasz? No dobra, z filmów nawiązujących do przeszłości Irlandii mogę Ci podesłać "Michaela Collinsa", "Wiatr buszujący w jęczmieniu", "Krwawą niedzielę" czy chociażby "Zamach w Omagh", ale ostrzegam, że są to filmy raczej ciężkie w odbiorze. Dodatkową atrakcją "Krwawej niedzieli" jest typowy, mocny akcent północnoirlandzki. Dla hardcorów ;) Z tej czwórki zdecydowanie najprzyjemniejszy w odbiorze [przynajmniej dla mnie] jest "Michael Collins". Jeśli chcesz coś zabawnego i pogodnego - coś dla Ciebie wybiorę :) Jeśli "Siostry Magdalenki" nie były dla Ciebie zbyt szokujące, mogę Ci wysłać inny film w tym klimacie. Mocny, szokujący, wzruszający i dający do myślenia. Wart obejrzenia nawet jeśli trzeba będzie uronić kilka łez.Nie wiem, może powinnam Ci podesłać listę, a Ty sama sobie coś wybierzesz?

    OdpowiedzUsuń
  35. renatad7@poczta.onet.pl11 stycznia 2010 22:45

    Collinsa i Krwawa niedziele ogladalam. pozostalych tytulow nie kojarze, wiec chyba nie ogladalam. zdaje sie na ciebie szefowo;)))

    OdpowiedzUsuń
  36. Mnie zatkało tym bardziej. Nie wiem, co kierowało podszywaczem, kiedy postanowił pożyczyć sobie mojego nicka. Może myślał, że podpisując się jak ja, stanie się mną? ;-) Pewnie się tego nie dowiemy. A tymczasem zadbałem, żeby nikt już się za mnie nie podawał :-)A co do łopatki wieprzowej, to kiepsko się nią odśnieża ;-)Pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń
  37. Przy okazji przekonałem się, że stały nick lepiej wybrać na końcu, bo dość szybko wylogowuje ;-)Pozdrawiam ponownie :-)

    OdpowiedzUsuń
  38. Aha i jeszcze jedno, Taito ty też lepiej używaj swojego stałego nicka, bo na jakimś blogu czytałem ostatnio niezłą wiązankę podpisaną Twoim nickiem, hie, hie. Puss in Boots :)

    OdpowiedzUsuń
  39. Znowu zamek???? Ileż można??? Hihi, żartowałam, dużo można :) A zamkni, nawet jak są podobne i do tego stanowią ruinę i tak są ciekawe. Bo każdy ma jakąś historię, legendy i dusze poprzednich mieszkańców zaklęte w murach :) A co to stworek na zdjęciu nr 9? Taki mały, przyczajony demonek? :DBuziaki

    OdpowiedzUsuń
  40. Czyżbym znów miała do czynienia z podróbką Dave'a? Na jakim blogu?

    OdpowiedzUsuń
  41. Taiteczko, wysłałam ci maila, dostałaś?

    OdpowiedzUsuń
  42. Tak, tak, wielkie dzięki :) Nie miałam okazji odpowiedzieć, myślę, że w czwartek powinnam znaleźć trochę wolnego czasu. Cierpliwości - na pewno odpiszę :) Obiecuję. Uu, ale mnie zasypało. U Ciebie też tak pada? Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  43. Ok, coś wymyślę :) Mam tylko nadzieję, że Ci się nie spieszy, bo póki co nie będę mieć okazji zawitać na pocztę. Postaram się wysłać w następnym tygodniu :)

    OdpowiedzUsuń
  44. Zgadza się, każda budowla to inna, bardzo często pasjonująca historia. Zamki zawsze i wszędzie! Ciągle nie mam ich dość :)

    OdpowiedzUsuń
  45. koktajlmleczny@op.pl13 stycznia 2010 17:44

    ehhhh... jak ja lubie takie stare kamienie :DA ta kolacja - mmmm szczyt romantyzmu :D

    OdpowiedzUsuń
  46. Widzę, że podróbka znów uderza z nadzieją wywołania zamieszania. Umówmy się, że od teraz wszystkie "moje" wpisy, jakie pojawią się bez stałego nicka, możesz traktować jako działo podszywacza.Pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń
  47. Taitko zmieniłam adres bloga, nie moge u Ciebie znaleźć napisz do mnie :) więc zaryzykuję i tutaj pozostawię nowy adres:) http://zapach-zycia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  48. Nie martw się, nie Ty jedna nie mogłaś zlokalizować "napisz do mnie". A to takie łatwe: zerknij pod banner :) Jest nawet mail podany :) Dzięki za nowe namiary.

    OdpowiedzUsuń
  49. DOMINIK. JESTEŚ OSOBĄ O PŁYTKICH POGLĄDACH,LUDZI TWOJEGO POKROJU ZWYKŁO SIĘ NAZYWAĆ ........... ŻEBY BYĆ SZANOWANYM, TRZEBA SZANOWAĆ TO CO MÓWIĄ INNI.

    OdpowiedzUsuń
  50. Ja rowniez trafilam na ten zamek przypadkiem w czasie ostatniej podrozy po Midlandach:)i podobnie jak Ty i Twoj Polowek musialam sie tam zatrzymac z moim Polowkiem:)niestety musielismy zadowolic sie podziwianiem go z zewnatrz, brama byla zamknieta i w kolo nie bylo zywego ducha:)bardzo ciekawa historia! Mam nadzieje, ze jak nastepnym razem bedziemy w okolicy bedzie nam dane poznac Rebecce i Cambella:)pozdrawiam cieplo!

    OdpowiedzUsuń