sobota, 30 czerwca 2012

Śladami Ojca Teda - Plebania, czyli Craggy Island Parochial House

Dzień był ciągle słoneczny, słońce oświecało nam drogę, a plan zwiedzania, który mieliśmy opracowany na ten dzień, został już zrealizowany. Było jednak nieco za wcześnie, by wyruszyć w drogę powrotną. Byliśmy w hrabstwie Clare i mieliśmy doskonałą okazję zobaczyć na własne oczy dom, który do tej pory oglądaliśmy tylko na szklanym ekranie. Mowa oczywiście o domu parafialnym Ojca Teda, jego dwóch kompanów po fachu i ich gospodyni, Pani Doyle.


 


Serialowy dom parafialny na Craggy Island w rzeczywistości zwie się Glanquin House i znajduje się niedaleko Parku Narodowego Burren. Od jakichś trzydziestu lat zamieszkiwany jest przez Patricka i Cheryl McCormack. Pat jest miejscowym człowiekiem, farmerem, Irlandczykiem z krwi i kości, a Cheryl urodziła się w Nowym Jorku. Para wraz z pięciorgiem dzieci mieszka w szarym georgiańskim domu wybudowanym w XIX wieku przez szkockich osadników.


 


Dom niczym by się nie wyróżniał i zapewne pozostałby zwykłą, niezbyt urodziwą rezydencją wiejską, gdyby w połowie lat 90. ktoś nie zapukał do drzwi McCormacków i nie zaproponował wykorzystania wizerunku ich posiadłości w serialu komediowym zatytułowanym „Father Ted”. Potem wszystko potoczyło się szybko: ekipa filmowa pojawiła się na miejscu, tymczasowo stała się częścią rodziny, a McCormackowie częścią ekipy filmowej. Serial odniósł wielki sukces, zgromadził wielkie grono swoich miłośników, a hrabstwo Clare zaczęło przyciągać coraz więcej zwolenników nieśmiertelnego Ojca Teda. 


 


Sceny wewnątrz serialowego domu parafialnego kręcono w londyńskim studio. Wnętrze domu rodziny McCormack absolutnie nie odzwierciedla tego, co możemy zobaczyć w środku domu trójki księży. A mimo to nie brakuje chętnych, którzy nie tylko chcą się sfotografować przed bramą posiadłości, lecz także zajrzeć do środka domu – jakby w nadziei, że zobaczą tam to, co wiele razy widzieli w telewizji: fotel Ojca Jacka, kanapę, na której przesiadywał Ted i Dougal, stolik przy, którym toczyły się rozmowy i gry. 


 


Wobec nieustającego napływu ciekawskich i niesłabnącego zainteresowania ze strony miłośników tego kultowego serialu Cheryl postanowiła skorzystać z okazji i wcielić się w rolę Pani Doyle, którą fani serialu zapamiętali jako będącą zawsze w gotowości do zaserwowania filiżanki herbaty. Domową atmosferę, wypieki własnej roboty i wspomnianą herbatę Cheryl oferuje za 10 euro od osoby. Koniecznie trzeba się jednak wcześniej umówić, bo niespodziewani goście potrafią ponoć spotkać się z zachowaniem, które niekoniecznie mieści się w ramach słynnej irlandzkiej gościnności. McCormackowie oferują również odpłatne oprowadzanie po farmie i okolicy. A ta jest dość przyjemna. Choć księżycowa i na pozór mało ciekawa oferuje różne, mniejsze bądź większe, atrakcje.


 


Zmierzając wąską dróżką do domu Ojca Teda odczuwałam swego rodzaju ekscytację. Z jakiegoś powodu lubię odwiedzać miejsca, które wcześniej widziałam w lubianych przeze mnie produkcjach filmowych i serialowych. Jest w tym czymś coś interesującego i ekscytującego – może poczucie, że telewizja nie kłamie? Że to, co widzieliśmy na szklanym ekranie, faktycznie istnieje w rzeczywistym świecie – że można to dotknąć,  zobaczyć na własne oczy, poczuć atmosferę tego miejsca.


 


To, co zobaczyłam, wyglądało niemalże tak, jak doskonale mi znany kadr z „Father Teda” – ten sam nieco zrujnowany już dom, te same obszerne połacie zieleni wokół, ta sama uchylona biała brama. Można też było niemalże usłyszeć zachęcający i nieco ponaglający głos Pani Doyle – go on, go on, go on! – by wejść na teren posiadłości. To była jednak niedziela, a my nie mieliśmy wcześniejszej rezerwacji. Nie wypadało burzyć weekendowego spokoju rodziny. Należy im się szacunek. Ich dom już praktycznie dawno temu przestał być prywatny, bo powiedzmy sobie szczerze – kto przyjeżdżając tutaj nie ma wrażenia, że przyjechał odwiedzić starych znajomych? Myślę, że wiele osób w pewnym sensie „uzurpuje” sobie prawo do wkroczenia na teren posiadłości. Nie ma przecież odstraszającej tabliczki z dala wrzeszczącej PRIVATE i NO TRESPASSING, nie ma drutu kolczastego, a zamiast rottweilerów natrafimy co najwyżej na grupkę psów, znających  lepsze zastosowanie dla swoich zębów niż szarpanie nimi ludzkiej odzieży i kończyn.


 


Brak przed bramą charakterystycznej figurki Matki Boskiej w połączeniu z kilkoma pojazdami zaparkowanymi przed domem udowadniało, że czasy się zmieniły, a z domu nie wyjdzie beztroski Dougal „wyprowadzający” ojca Jacka na spacer. Tymczasowej rozrywki mogły mi dostarczyć tylko pasące się nieopodal domu źrebaki, a także spacer wzdłuż drogi z malowniczymi widokami.


 


Co mnie zaskoczyło? Nieustannie przybywający turyści. W momencie naszego przyjazdu teren rezydencji opuścił jeden samochód, żaden z tych, które pojawiły się później nie wjechał na teren posiadłości. Ale ludzie cały czas przybywali – zatrzymywali się przy drodze, wyciągali aparaty i robili zdjęcia. Jedni odjeżdżali, inni przyjeżdżali. I to był doskonały dowód na to, że wraz z przedwczesną śmiercią tytułowego Ojca Teda, absolutnie nie umarła pamięć ani o nim, ani o tym kultowym serialu.

30 komentarzy:

  1. Pięknie pokazujesz Irlandię, to moje klimaty, szkoda, że tam nie mieszkam :)Z tym uzurpowaniem sobie praw do przebywania w miejscach wcześniej filmowanych, to coś w tym jest. Wchodzimy tam jak do swojego, w końcu znamy to doskonale z filmu. Właściciele użyczający domu, muszą zdawać sobie sprawę z tego, że automatycznie kończy się ich prywatność. Ale i sposób na zarabianie pieniędzy im się znalazł :))

    OdpowiedzUsuń
  2. Jakie dziwne miejsce na dom, bez drzew i ogrodka. Tak jakby spadl z nieba przed chwila na gole pole i jeszcze nic wokol niego nie wyroslo. Okolica zachwycajaca ale dom malo przytulny i dla mnie zupelnie nie do zamieszkania. Odwiedzilas to miejsce z ciekawosci i wcale sie nie dziwie, ze mialas wrazenie, ze to prawie twoje bo znalas je z TV.Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. To jest serial o tym księdzu, który został wysłany na prowincję za defraudację kasy na wycieczkę dzieciaków? :-) Podobno niezły, z przymrużeniem oka traktujący o sprawach wiary. A miejsce kręcenia prześliczne :-)Dziękuję bardzo za piękną kartkę. Szwajcaria dotąd kojarzyła mi się z Alpami i jeziorami, a tu proszę zamki. Ciągnie Cię w te klimaty :-) Czy Ty w poprzednim życiu nie byłaś jakąś właścicielką włości? :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. a ja oczywiście nie znam tego serialu i nawet o nim nie słyszałam :)))

    OdpowiedzUsuń
  5. Czułem, że jako oddana fanka Ojca Teda wcześniej czy później pojawisz się przy tym domu. Czy na murze przy bramie stoi jeszcze puszka na dobrowolne datki ozdobiona wyrazami "arse", "girls", "drink" i "feck off"? A może nowa pani Doyle lepiej zarabia teraz na herbatkach... Czy Plassey też już zdobyty?

    OdpowiedzUsuń
  6. ~kasia.eire (Z babskiej perspektywy)1 lipca 2012 03:23

    Kocham Father Teda, mam na dvd i wciąż oglądamy ten czy inny epizod. Nigdy mi nie przyszlo do głowy szukać tego domu, fajnie, że o tym napisałaś

    OdpowiedzUsuń
  7. To jedyny serial, który oglądam z taką częstotliwością. Ostatnio widziałam odcinek o Chrisie "the burping sheep" i mleczarzu - po raz kolejny o mało co nie popłakałam się ze śmiechu :) Świetny poprawiacz humoru! Szkoda tylko, że "Father Ted" nie ma więcej serii. Ja jakoś specjalnie nie szukałam tego domu. Trafiłam kiedyś na informację, że jest w hrabstwie Clare i pomyślałam sobie, że jak kiedyś będę w tamtych stronach, to go zobaczę. Statek z czołówki serialu też widziałam, podobnie jak "Very Dark Caves", czyli w rzeczywistości Aillwee Cave.

    OdpowiedzUsuń
  8. Uwielbiam ich wszystkich: niesfornego i "małomównego" Jacka, sarkastycznego Teda i rozbrajająco dziecinnego Dougala. No i Panią Doyle, rzecz jasna!Widziałeś puszkę, czy tylko o niej czytałeś w sieci? Bo ja to drugie. Plassey oczywiście zaliczony, za jakiś czas o nim napiszę. Fajnie, że nie pozbyli się wraku. Czasami mam wrażenie, że to największa atrakcja wyspy.

    OdpowiedzUsuń
  9. To może chociaż czytałaś na moim blogu w notce z 20 maja 2012? ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Jaką tam znowu defraudację? ;) Jestem pewna, że Father Ted wyprowadziłby Cię z błędu mówiąc: "the money was just resting in my account!!"Serial jest kapitalny. Mogę oglądać kilkanaście razy ten sam odcinek. Fajne poczucie humoru i świetne dialogi.

    OdpowiedzUsuń
  11. Podoba mi się Twoje porównanie :) Dziwna okolica, bo park narodowy, w którym znajduje się dom, to bardzo dziwne i oryginalne miejsce. Trzeba to zobaczyć na własne oczy.Zgadzam się - dom nie wydaje się być zachęcający. Nie byłam w środku, ale jakoś nie spodziewam się tam eleganckich i nowoczesnych wnętrz pełnych przepychu. Nie chciałabym tam mieszkać, zdecydowanie bardziej podoba mi się mój dom.

    OdpowiedzUsuń
  12. Ewo, dziękuję za dobre słowo na niedzielę :) Tłumy fanów Teda mogą być męczące - szczególni dla kogoś, kto lubi prywatność - ale w tym wypadku Cheryl i Pat chyba wiedzieli, na co się decydują. Właściciele znaleźli doskonałe źródło dochodu na tym odludziu.

    OdpowiedzUsuń
  13. Mi się ten księżycowy krajobraz bardzo podoba, podobnie jak fakt uszanowania właścicieli domu. A ja nadal jeszcze nie zapoznałam się z serialem. Mam nadzieję, że w końcu to nastąpi:)

    OdpowiedzUsuń
  14. Mnie też, drugiego takiego nie znajdziesz na wyspie, ale nie chciałabym, aby cała Irlandia wyglądała właśnie w taki sposób. Spokojnie, może jeszcze kiedyś uda Ci się zapoznać z Ojcem Tedem & Co. Tak porządnie: od A do Z.

    OdpowiedzUsuń
  15. Tak się zastanawiam czy w ogóle gdziekolwiek istnieje taki krajobraz jeszcze. Szczęśliwie wyspa ma sporo do zaoferowania pod względem krajobrazu.Pewnie przyjdzie czas na zapoznanie się:)

    OdpowiedzUsuń
  16. tak widziałam tamtą notkę ale i tak nie znam więc nie mogę się wypowiedzieć jak to jest zobaczyć na żywo ten dom z serialu :))

    OdpowiedzUsuń
  17. O puszce czytałem w książce "Irlandia Jones poszukiwany", którą reklamowałem w czerwcu. Jeśli nie czytałaś to polecam, bardzo dobra lektura w przeciwieństwie do tytułu.

    OdpowiedzUsuń
  18. ~titania yng nghymru3 lipca 2012 00:46

    zazdroszcze mozliwosci widzenia "parafii" na własne oczy :) rzeczywiscie aż chciałoby sie zobaczyc jak father ted stoi w oknie albo father jack wybiega z flaszka.troche rozczarowała mnie informacja, o tym, ze sceny z wnętrza kręcono gdzies w londynie :-/ chyba wszyscy chcemy wierzyc, że to odbywało sie na craggy island a nie gdzie setki mil poza.

    OdpowiedzUsuń
  19. Za najlepsze wrażenia i zabawę i tak odpowiedzialny jest serial :) Dom to był tylko taki dodatek.

    OdpowiedzUsuń
  20. O książce dowiedziałam się już dawno temu, ale niezbyt mnie zainteresowała między innymi przez ten nieciekawy tytuł. Streszczenie też nie wydało mi się szczególnie godne uwagi. No, ale jak kiedyś na nią trafię, to przeczytam. Niedawno nabyłam kilka książek o irlandzkiej tematyce, więc mam lekturę zapewnioną na najbliższe parę miesięcy.

    OdpowiedzUsuń
  21. Jak Ted stoi w oknie i przemawia do Chińczyków? ;) Nie wiedziałam, że i Ty jesteś zwolenniczką tego serialu, witaj w klubie! No i miło mi Cię tutaj znowu widzieć i czytać. Szkoda, to prawda, ale mnie i tak najbardziej żal tego, że filmowy ojciec Ted nie żyje i że są tylko 24 odcinki tego kapitalnego serialu.

    OdpowiedzUsuń
  22. Nie takie cuda istnieją na świecie. A słyszałaś kiedykolwiek o chińskim Stone Forest, kamiennym lesie? Też bardzo ciekawe dzieło natury.

    OdpowiedzUsuń
  23. Nie słyszałam. Cuda na świecie istnieją i to ile!

    OdpowiedzUsuń
  24. "The money was JUST (???) resting in my account!!" Jasne, już czuję się przekonana ;-)Serialu nie oglądałam, moja była współlokatorka go oglądała namiętnie, stąd kojarzę tytuł. Ciekawie mnie jak się w ogóle skończyły przygody Ojca Teda? Bo serial już jest chyba nie emitowany?Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  25. Dokładnie tak! To nie była żadna defraudacja, pieniądze tylko tymczasowo leżały na jego koncie, a to proszę Pani, jest duża różnica! :) Hmm, współlokatorka oglądała - jak to się stało, że nie zaraziła Cię swoją pasją do tego serialu? Szkoda, że nie oglądałyście razem. Powiedziałabym, że serial zakończył się zwyczajnie - bez cliff hangera i dramatycznych zmian. Una wspominała mi kiedyś, że u nich w Szkocji emitują ten serial.

    OdpowiedzUsuń
  26. To pooglądaj sobie chociaż fotki w sieci - ten las wydaje się być fajnym miejscem.

    OdpowiedzUsuń
  27. Taito, pooglądałam jak tylko o nim napisałaś:) P.S. Wybacz, ale na temat Spidermana się nie wypowiem bo to zupełnie nie moja bajka.

    OdpowiedzUsuń
  28. A ja przekornie stwierdzę, że gdybyś poszła do kina na Spider-Mana, to wyszłabyś z niego zadowolona. Uwierz, mnie też nie pociąga science-fiction, ale w tym filmie jest ono serwowane w zdrowych porcjach - jak najbardziej do zaakceptowania. To jest po prostu sympatyczny film, dobry na relaks,

    OdpowiedzUsuń
  29. Tam jest naprawdę cudownie Taito!!Przepraszam za tyle nieobecności... Napiszę Ci wszystko na gg :)A tak wg to u mnie pojawiło się coś nowego w końcu..Pozdrowienia z gorącego, kwitnącego lecz troszkę smutnego Beskidu Niskiego :*

    OdpowiedzUsuń
  30. Wiedźmo, sprawdzałam gadu-gadu i jak do tej pory nic nie dostałam. Nie wiem zatem, czy zapomniałaś się odezwać, czy po prostu wiadomość przepadła. Trzymaj się ciepło, cieszę się, że ciągle tu zaglądasz, nawet jeśli nie są to regularne wizyty.

    OdpowiedzUsuń