niedziela, 14 października 2012

Here We Go Again

Jesień przyszła. Tak tylko piszę, jakby ktoś nie zauważył.


W ostatnim czasie doszłam do wniosku, że na starość moje potrzeby zrobiły się naprawdę minimalistyczne.Taki na przykład kalendarz zdaje się być mi już zupełnie niepotrzebny. Nie muszę zaglądać do niego, by wiedzieć, że jesień pogroziła pięścią, wykopała lato i kazała mu nie wracać przez najbliższe kilka miesięcy. A teraz wszyscy śpiewają chórkiem za Zdzisławą Sośnicką: Żegnaj lato na rok, stoi jesień za mgłą, czekamy wszyscy tu, pamiętaj, żeby wrócić znów. Żegnaj lato na rok....


Organizm ludzki zaiste jest wspaniałym fenomenem. W moim przypadku jest też doskonałym substytutem kalendarza. Co więcej, niewiele gorzej spisuje się w roli szpiega. Kalendarzowa jesień jeszcze nie nastała, a ja dawno dostałam cynk, że to już. Zmasowana ilość objawów jesiennych – i nie mówię tu o gilach wiszących u nosa – mogła oznaczać tylko jedno.


Zaczęło się leniwie. O tak, to dobre słowo. Porzuciłam postać nocnego marka, którym byłam do tej pory i powróciłam do błogich lat dzieciństwa. A objawiało się to tym, że zaczęłam chodzić spać z kurami. Dobranocka, mleko, śpioszki i sen. Całe szczęście zasypiam bez smoczka. Jeszcze.


Jakiekolwiek próby przechytrzenia organizmu spalały na panewce. Mogłam wrzeszczeć do woli i wydzierać się, że nie chcę jeszcze iść do łóżka, a odpowiedź mojego bezlitosnego organizmu i tak była jedna – spać i to już! Zatem pierwsze dni jesieni były okresem niezwykle bezpłodnym. Wieczorne wykrzesanie z siebie weny na zrobienie czegoś konstruktywnego było przeszkodą nie do przeskoczenia.


Potem zmiany objęły także moje kubki smakowe. Nagle zmieniły mi się upodobania kulinarne. Latem najchętniej zajadałam się zimnymi sałatkami i surowymi warzywami. Herbaty praktycznie nie dotykałam, tak jakby choć jeden jej łyk mógł wywołać u mnie trąd. Rzadko robiłam zupy. Teraz szafka ledwo domyka mi się po ostatnim najeździe na sklepowy dział z herbatami [nie, nie spodziewam się inwazji Anglików na filiżankę afternoon tea], a od dobrych paru dni nałogowo robię zupę… dla co najmniej dwóch kontyngentów wojskowych. Warzywa? Owszem, ale już najczęściej w postaci gotowanej albo... przetworzonej na zupę.


Ale są też plusy dodatnie mojego odmiennego, jesiennego stanu. W ostatnich dwóch miesiącach przeczytałam prawie dwa razy tyle książek co w czterech minionych. Z kuchennej szafki wyciągnęłam i odkurzyłam imbryczek, w ruch poszły także świeczki zapachowe. Blask płomienia i ciepło od niego bijące jakoś jednoznacznie kojarzy mi się z okresem jesienno-zimowym. Niedługo pewnie uruchomię kominek i zacznę karczować lasy, by na najbliższe pięć lat przygotować sobie podpałkę. Faszeruję się romantyzmem w postaci tańczących płomyków świeczek i zapewne przestanę wtedy, kiedy osiągnę stan przedwymiotny. A jest w ogóle coś takiego?


Ja rozumiem, że w przyrodzie wszystko odbywa się cyklicznie. Może nawet fajna byłaby ta jesień, może nawet podałybyśmy sobie rękę na zgodę, gdyby nie jeden występek, którego tej wstrętnej zołzie nie jestem w stanie wybaczyć. No way, José! Otóż zaczęłam nadmiernie linieć, a z moimi włosami, proszę państwa, się nie pogrywa. Do każdego jestem równie mocno przywiązana i każdego z nich opłakuję równie intensywnie. Całe dwa dni.


Wspomniane linienie mocno mnie skonfundowało, no bo, kurna, każdemu normalnemu, zdrowemu zwierzęciu gęstnieje sierść na zimę, czyż nie? Z moich najnowszych kalkulacji wynika, że jeśli proces łysienia nadal będzie odbywał się z taką intensywnością jak dotychczas, to równo za cztery tygodnie, dwie godziny i piętnaście minut możecie zacząć mówić do mnie Kojak.


Z innych, nie do końca sklasyfikowanych jeszcze objawów, odnotowałam zwiększoną ochotę na blogowanie. So here I am.Tylko nie do końca jestem pewna, czy to dobrze, czy też źle.


Proszę Państwa, oto Jej Kure...Królewska Mać Jesień!

36 komentarzy:

  1. Bardzo dobrze że jesteś :) Wpadałam regularnie i wypatrywałam nowej notki :) Chyba każdy zareagował na jesień... Szkoda, że przyszła, ja tam bym wolała lato na okrągło :) Pozdrowienia z polskich gór - Aga i chłopaki :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja przerzuciłam sie na herbatę zieloną z różnymi dodatkami :))Ale najchętniej, to jednak przespałabym te zimę.

    OdpowiedzUsuń
  3. Kogo ja tu widzę? :) A ja myślałam, że już dawno przestałaś zaglądać na mojego bloga. Miło Cię tu widzieć.A jesień każdego roku daje mi w kość. Jak nastąpi zmiana czasu, to już w ogóle będzie hard core ;) Pozdrowienia dla Ciebie i łobuziaków.

    OdpowiedzUsuń
  4. U mnie kawa nadal zajmuje pierwsze miejsce, ale zieloną herbatę też lubię. Ostatnio trafiłam w sklepie na nową linię naparów ziołowych, więc jestem w trakcie ich testowania. W herbacie fajne jest to, że można ją pić w dowolnej ilości, czego niestety o kawie nie mogę powiedzieć.A co do hibernacji, to zapomniałam dodać, że odkąd pojawiła się jesień, to u mnie pojawiły się problemy ze wstawaniem - a z tym akurat nie miałam żadnych problemów latem.

    OdpowiedzUsuń
  5. A ja myslalam, ze siedzisz sobie w cieplych krajach bez dostepu do internetu, na jakies samotnej i przecudownej wyspie. I zapewne tak bylo bo jak widze naladowalas swe baterie sloneczne i wracasz do blogowania. A teraz powaznie; mnie udalo sie wyskoczyc w sloneczne okolice i bardziej optymistycznie patrze na spadajace liscie i pluche za oknem. Wiem, ze mnie rowniez dopadnie melancholia jesienno-zimowa ale przedluzylam sobie lato.Popijajac kawe (a jakze) zycze ci dobrego humoru.

    OdpowiedzUsuń
  6. Witam Szanowną Taitę!W końcu jakiś znak życia! Jakże się raduję! Cykliczność w przyrodzie jest potrzebna. I ja się ratuję płomieniem świec, herbatą, kocem od jakiegoś już czasu ciągle mi się chce spać...Choć kusi mnie niezmiernie, aby zapytać czy ten odmienny stan to tylko jesień?Mogłabyś kobieto odpisywać na e maile jak ludzie się o Ciebie martwią:) Pozdrawiam!Wierna Rose:D

    OdpowiedzUsuń
  7. no koleżanko ja już się zaczynałam poważnie martwić co się z Tobą dzieje ! ale widzę, że jest w porządku no to można się przestać martwić ;DTrza było dać znać, że masz lenia i jesienną deprechę. Wszyscy ją mamy i byśmy zrozumieli ;))

    OdpowiedzUsuń
  8. Eeee..., spoko, już się bałem, że zaginęłaś gdzieś w mrokach sieci, zawinęłaś zabawki na inny portal i nie zostawiłaś namiarów dla zatarcia śladów. Włosy to nie problem, trzykrotnie traciłem wszystkie i trzykrotnie powracały, a Kojac, to ja mogłem być, Ty to raczej Sinead O'Connor (i to za najlepszych czasów). Z tą herbatą, to masz rację, ja też żłopię, niczym oszalały, wszelkie smaki, byle gorące. Od tygodnia z rana mam szyby zamarznięte w samochodzie, cholera, przywiało coś z Arktyki chyba.-Woland.

    OdpowiedzUsuń
  9. Cyklicznie zaglądałem, bo może mi mój czytnik się popsuł, żadnego znaku życia, już się zastanawiałem że chyba list napiszę gdzie to się podziewasz. Bez Ciebie jakaś pustka powstała, więc cieszę się z powrotu.

    OdpowiedzUsuń
  10. No właśnie zdziwiłam się, kiedy zobaczyłam Twojego komcia ;) Wiedziałam, że masz urlop, ale nie sądziłam, że masz dostęp do sieci. A tu taka niespodzianka. Wielki Brat nie śpi ;) Zazdroszczę Wam tej wyprawy. Ja mam co prawda jeszcze jakiś tydzień urlopu do wykorzystania, ale już chyba nie pojadę na żaden dłuższy wyjazd. Nie lubię ciepłych krajów. A co do tej samotnej i cudownej wyspy, to można by tak powiedzieć o Irlandii :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Niedziela to dobry dzień na dobrą nowinę ;) Ja już chyba się uporałam z tą nadmierną sennością. Wczoraj poszłam spać dopiero po drugiej w nocy, dziś też jeszcze trochę posiedzę, choć rano muszę wstać po 6:30. Będziesz bardzo rozczarowana, jeśli napiszę Ci, że przyczyna mojego odmiennego stanu jest naprawdę prozaiczna? ;) Wybacz, ale naprawdę nie czułam chęci do pisania maili. Kilku innym osobom też jeszcze nie odpisałam. Postaram się to wkrótce zmienić. PS. Dziękuję za pamięć i za kartkę! :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Prawdę powiedziawszy trochę się bałam Twojej reakcji, bo wiem, że nie lubisz takiego zachowania, ale mimo to milczałam. Cieszę się, że odpuściłaś mi grzechy, choć chyba nie do końca mogę obiecać poprawę. Czasami robię to, co mi podpowiada impuls - a wtedy kazał mi odpocząć od blogowego świata. Dopiero teraz się odzywam, bo znów wróciła mi chęć blogowania. Jestem jednak na bieżąco z wszystkim, co się u Ciebie dzieje :) Nie nazwałabym tego jesienną depresją. Po prostu jeszcze nie oswoiłam się z nowymi, jesiennymi realiami.

    OdpowiedzUsuń
  13. Ach, chciałabym mieć Twoje lekkie podejście do sprawy. Jest jednak zasadniczy problem. Łysina nie dodaje kobietom seksapilu, za to mężczyznom dość często [Mark Strong - j'adore!]. Oczy i włosy to moje największe atuty i po prostu nie wyobrażam sobie bycia łysą. Wygląda na to, że jestem szczęściarą, bo do mnie arktyczny podmuch jeszcze nie dotarł. Pomyśleć, że narzekałam na cztery stopnie o poranku, kiedy inni borykają się z oszronionymi szybami.

    OdpowiedzUsuń
  14. Warto było zniknąć, by poczytać teraz takie słowa ;) Musiałam sobie zrobić przerwę w blogowaniu, bo zwyczajnie nie czułam potrzeby pisania czegokolwiek.

    OdpowiedzUsuń
  15. Taita!Już Ty wiesz co... ;)

    OdpowiedzUsuń
  16. Tak, wiem, miałam skończyć z blogowaniem ;)

    OdpowiedzUsuń
  17. Jak sobie poradziłaś z sennością? Ja nadal mam ciągłe niedobory snu. Ty to potrafisz sprowadzić człowieka na ziemię, w przenośni i dosłownie;)Cóż, jakoś będę musiała przeżyć fakt, że nie byłam godna odpisania mi na e mail :D Nie znikaj już dobrze? Są ludzie, którzy oprócz tego, że Cię czytają i służysz im za narzędzie poznawcze Szmaragdowej Wyspy po ludzku martwią się o Ciebie. Odruchy ludzkie są dziś w cenie. Proszę bardzo, jakże śmiałabym o Tobie zapomnieć?;)

    OdpowiedzUsuń
  18. Niestety nie posłużę żadnymi radami na wagę złota, bo po prostu sobie nie poradziłam. W pewnym momencie samo przeszło. Tak jak pisałam w poście - próbowałam walczyć, ale efekt był opłakany, więc się poddałam. Uznałam, że mój organizm wie lepiej, czego potrzebuje. To był właśnie ten najgorszy 'okres adaptacyjny'. Potem samo przeszło i zaczęłam normalnie funkcjonować. Teraz znów uskuteczniam "nocne posiedzenia", co zresztą widać po godzinie publikacji tego komentarza. Może Twój organizm potrzebuje więcej czasu, aby przystosować się do nowych warunków? Z kartkami bywa różnie. Czasami - choć może ciężko w to uwierzyć - po prostu nie ma możliwości wysłania. Zdarzało mi się mieć trudności z kupieniem znaczków albo nawet z wybraniem jakichś w miarę ładnych kartekA co do maila, to odpiszę, naprawdę, tylko potrzebuję czasu [może w weekend się uda?] i natchnienia. No i przecież nie zniknęłam - poinformowałam Cię, że porzucam swoją "blogową twórczość".

    OdpowiedzUsuń
  19. To po prostu jakieś zmęczenie. A więc odpoczywaj i zażywaj jakieś witaminki na włosy:-)

    OdpowiedzUsuń
  20. Tak też czynię, od kilku dni łykam specjalne suplementy. Będę walczyć do ostatniego włosa ;)

    OdpowiedzUsuń
  21. Wiem, wiem. Na Bornholmie jak byłam spotkałam tylko jedną jedyną pocztę i to już przed samym wyjazdem. Byłam tak zdesperowana, że myślałam o wysłaniu kartek z napisem Bornholm z Kołobrzegu;)To prawda, trzeba Ci to poczytać jako zaletę. Tylko czy porzucenie świata blogowego równa się porzuceniu blogowiczów?:) Zastanawiałam się w ogóle czemu tak rezygnujesz, ale zrzuciłam to na kark onetowych błędów i problemów.Najważniejsze, że żyjesz, wróciłaś i poza jesiennymi nostalgiami wydaje się być wszystko ok:)

    OdpowiedzUsuń
  22. Cześć Taito!Wreszcie powróciłaś do blogowego świata! :) Tak czytałem tę powyższą historię i wywnioskowałem, że bije od Ciebie jakaś taka buntowniczość - powrót masz z przytupem ;-) Jesień? Jakoś tak nawet nie wpadłem w jesienna depresję, przechodzę to łagodnie, choć dni są już zimnawe a za zimnem przepadam średnio... Z pozytywów tej pory roku to drzewa się niesamowicie ozłociły - pięknie to wygląda w niektórych miejscach i aż by się chciało wyskoczyć gdzieś z aparatem :). Zanim się człowiek pewnie obejrzy to już będzie śmigał w czapce i grubej kurtce, 0 16-17 będzie noc a lato zostanie już tylko dalekim wspomnieniem. pozdrawiam ciepło!

    OdpowiedzUsuń
  23. Witamy ponownie w blogosferze. Czułem, że prędzej czy później paluszki Cię zaswędzą :). Spróbuj zamienić zupy, na grzane wino, a do herbaty dolej rumu. Na włosy i jesienne temperatury może to nie pomoże, ale lepiej sie poczujesz

    OdpowiedzUsuń
  24. Coś mi się zdaje, że właśnie podsunąłeś mi receptę na... wpadnięcie w alkoholowy nałóg ;) Przy ilości herbaty, którą ostatnio wypijam [w samej pracy są to co najmniej 3 kubki, w domu ta ilość zostaje kilkukrotnie pomnożona], wkrótce zasiliłabym grono AA. A co do mojego comebacku, to wygląda na to, że znasz mnie lepiej niż ja samą siebie. Bo jeszcze do niedawna blogowi mówiłam kategoryczne NIE i wcale nie byłam pewna swego powrotu. Co ciekawe, wcale mnie nie "ciągnęło" do blogowania, bo to absolutnie nie jest moje uzależnienie. I nawet teraz nie jestem pewna, czy za parę tygodni znów nie zniknę z sieci.

    OdpowiedzUsuń
  25. Być może masz rację, Ćwirku, bo buntowniczka to moje drugie imię :) Jesień ma swoje plusy i minusy, a co się tyczy pogody, to jeszcze nie jest tak źle. Mam na swoim koncie dwa wypady jesienne i muszę przyznać, że były bardzo udane. Z jednego z nich wróciłam do domu z pękiem złotych liści, bo tych - jak słusznie zauważyłeś - nie brakuje. Powoli jednak oswajam się z myślą o kończącym się sezonie turystycznym, liczę jednak na to, że do końca roku uda mi się jeszcze gdzieś wyskoczyć. A Ty planujesz jeszcze jakieś wyjazdy? Przepraszam za mailową zwłokę, odpiszę na pewno, obiecuję!

    OdpowiedzUsuń
  26. To nie do końca tak wyglądało, ale długo by o tym pisać. Po prostu chciałam mieć przerwę od blogowania. Gdybym chciała pisać, robiłabym to nadal - mam też bloga na sprawnej platformie. A za troskę dziękuję!

    OdpowiedzUsuń
  27. Co do włosów proponuje szczotkę z miękkim włosiem. Taka okrągłą jakby się chciało loki zawijało. Nie wyrywa włosów, a super czesze.

    OdpowiedzUsuń
  28. Chyba coś jest na rzeczy bo i ja chętniej odwiedzam inne blogi i sama odżyłam po wielkim uśpieniu na swoim blogu! Pozdrawiam Serdecznie z Tyrolu gdzie jesień daje we znaki bo jest coraz zimniej a parę dni temu spadł nawet pierwszy śnieg!

    OdpowiedzUsuń
  29. Bywam, bywam :) Może nie codziennie, przyznaję :) Napisałam komentarz dwa dni temu i nie wszedł :( Nie wiem czemu. No ja Ciebie tez u mnie nie widzę ;)) Ale pisz więcej, 5 dni od ostatniej notki to długo ;) U nas akurat trzeci dzień piękna słoneczna jesień, mam nadzieję że i do Was doszła :) Miłego weekendu :)

    OdpowiedzUsuń
  30. Może mój problem bierze się z tego, że najczęściej używam grzebienia? Mam dwie szczotki. Jedną jonizującą (fajną) i drugą okrągłą, drewnianą - chyba z sierści dzika, bo twarda z niej cholera i nie lubię się nią czesać. Zresztą mój instynkt podpowiada mi, że jej głównym przeznaczeniem nie jest czesanie ;) Dzięki za radę, nie zaszkodzi spróbować.

    OdpowiedzUsuń
  31. No właśnie, z przyjemnością odnotowałam Twój powrót. Tylko prawdę powiedziawszy nie połapałam się jeszcze w tym wszystkim, bo miałaś spooorą przerwę w blogowaniu. Nie wiem, gdzie byłaś i co robiłaś, kiedy Cię nie było ;)

    OdpowiedzUsuń
  32. Problem polega na tym, że ja nie mogę sobie pozwolić na pisanie - dajmy na to - co drugi dzień, bo zwyczajnie nie mam na to czasu. Fakt, kiedyś częściej się odzywałam u Ciebie, potem coraz rzadziej, ale to między innymi dlatego, że z reguły nie komentuję u osób, które nie odpowiadają na komentarze, a u Ciebie z tym różnie bywa ;) Ostatnio miałam przerwę w blogowaniu, więc rzadko który blog odwiedzałam. Jednak wszystko już nadrobiłam i wiem, co się u Ciebie dzieje :) Z pogodą bywa różnie. Poranki są chłodne (4-7 stopni), popołudnia z reguły cieplejsze - ostatnio jakieś 10-12 stopni. Choć fajnie jest schować się pod kołdrą z ciekawą książką, to ja i tak chcę już lato :)Nie mam pojęcia, dlaczego niektóre komentarze nie chcą się opublikować.

    OdpowiedzUsuń
  33. ~Wróżenie Online28 października 2012 14:27

    Hej, co prawda włosy mi nie wypadają;), ale nastroje mam podobne , herbatka , świeczuszki , ciepły kocyk..., wychodzic wcale mi sie nie chce , a jak juz muszę to zaczyna sie masakra pt ubieranie..rajstopki , koszulki , sweterki , kurteczka szalik i rekawiczki zanim się człowiek ubierze już zdązy się spocić, fuuuuWięc oby do wiosny:))

    OdpowiedzUsuń
  34. Jesień ma swoje uroki, ale mimo to, ja już odliczam dni do lata. U nas na szczęście jeszcze nie było śniegu. Przedwczoraj po raz pierwszy mieliśmy zerową temperaturę.

    OdpowiedzUsuń
  35. A ja tam się ciesze że przyszła jesień ale wole zimę.Zapraszam do siebie http://smiesznefilmiki.hekko.pl.

    OdpowiedzUsuń
  36. Krem do rąk Ziaja (Kozie mleko)- POLECAM!!! Jest rewelacyjny, niezawodny oraz dostępny w przystępnej cenie.

    OdpowiedzUsuń