Trzy małe, kruche istoty stoją sobie pod jednym z drzew na rozległym skwerku w niewielkiej mieścinie Tyrrellspass w hrabstwie Westmeath. Nieopodal nich przebiega dość ruchliwa droga. I choć codziennie – pieszo lub w samochodach – mija je mnóstwo osób, prawdopodobnie wiele z nich ich nie zauważa. Bo te postacie niezbyt się wyróżniają. Są nieruchome, kamienne i, w przeciwieństwie do wielu innych rzeźb, nie krzyczą całą swoją formą, którą im nadano. Wręcz przeciwnie – można nawet odnieść wrażenie, że te trzy drobne figurki nieświadomie, zupełnie przypadkowo chowają się w otaczającym je środowisku. Stają się mało widocznym elementem krajobrazu Tyrrellspass.
Odziane w proste szaty, łudząco do siebie podobne figury dwóch dziewczynek i chłopca (rodzeństwo?) niewiele zdradzają na swój temat. Wystarczy jednak szybki rzut okiem na plecak i torbę à la neseser, by zorientować się, że grupka zmierza do szkoły. Od docelowego miejsca dzieci dzieli niewielki dystans. Budynek znajduje się po przeciwnej stronie drogi.
Domyślam się, że rzeźbę można było bardziej wyeksponować. Rzecz jasna, z racji swojej specyfiki nie można było zbytnio powiększyć figur. Mamy przecież do czynienia z dziećmi w wieku szkolnym. Ale gdyby tak umieścić je w mniej więcej centralnym punkcie zielonego placu? Byłoby to zbyt banalne? Doszukiwać się tu ukrytego znaczenia takiego a nie innego położenia, czy zwyczajnie przyjąć, że dzieci umiejscowiono pod drzewem, bo środek placu był już zajęty? Co było najpierw: wzniesiona w 1970 roku rzeźba grupki dzieci, czy niezbyt urodziwa pompa w centrum placu i otaczające ją ławki?
Monument niewiele mówi na swój temat, a ręka twórcy uczyniła go wyjątkowo prostym i surowym: całkowity brak dekoracyjnych elementów ubioru, prostota i umiar w każdym calu. Miałam wiele pytań na temat tej intrygującej mnie rzeźby, ale wokół nie było nikogo, kto mógłby mi na nie odpowiedzieć. Mojej ciekawości nie zaspokoiła sama rzeźba, bo choć obok dzieci znajdują się w ziemi dwie kamienne tablice, wyryte na nich napisy są bardzo mało czytelne. Odszyfrować można pojedyncze słowa, nie całość zapisu.
Odpowiedzi na moje pytanie nie udzieliła mi nawet moja ulubiona książka poświęcona setkom rzeźb usytuowanych przy drogach Irlandii. Jest fantastyczna pod względem ilości zamieszczonych fotografii, jednak od strony merytorycznej sporo brakuje jej do ideału. Odpowiedź nadeszła w najmniej oczekiwanym przeze mnie momencie. W Wigilię - wtedy, kiedy niemalże wyparłam już z pamięci tajemniczą trójkę dzieci z Westmeath. Może nie powinno mnie to zbytnio dziwić, przecież Wigilia uchodzi za noc cudów.
Siedziałam na pasterce w jednej z wielu, pełnych kościelnych ławek i prawdę powiedziawszy nie poświęcałam słowom księdza 100% mojej uwagi. Aż do momentu, kiedy dotarły do mnie magiczne słowa klucze wypowiedziane na początku homilii: rzeźba, Tyrrellspass, dzieci. I w tym momencie duchowny miał już całą moją uwagę.
Pomnik dzieci jest symbolem nadziei i wolności Irlandczyków. Tej wolności, którą naród cieszy się stosunkowo od niedawna. Wzniesiono je tam ku pamięci wszystkich poległych bojowników IRA z Westmeath i sąsiedniego hrabstwa Offaly walczących o niepodległość swego kraju. I tylko dzięki Imogen Stuart, Niemce żyjącej na wyspie, pomysłodawczyni projektu, stoi w tym miejscu grupka dzieci, a nie kolejny pomnik poległego żołnierza. Wydawać, by się mogło, że z irlandzkiej wojny o niepodległość najbardziej skorzystały dzieci. Dzięki odwadze, waleczności i patriotyzmowi żołnierzy mogą rodzić się, żyć i umierać w wolnym kraju. I nie muszą przechodzić przez horror okupacji.
no proszę mnie się bardzo takie proste rzeźby podobają. W ogóle te które pokazujesz przy okazji swoich podróży zawsze mają coś w sobie :)
OdpowiedzUsuńNajciemniej pod latarnią, jak to mawiają. Dzieci w obliczu nieszczęść najbardziej uderzają w sumienie człowieka, do tego najbardziej cierpią i są niczego nieświadome.
OdpowiedzUsuńPomysł z pewnością oryginalny, żeby pamięć o bojownikach o wolność, uczcić pomnikiem dyrdających do szkoły dzieci. Fajnie, zamiast przygnębiającego przekazu, pokazać co taki żołnierz wywalczył. Tyle, że ile ludzi minie ten pomnik i nigdy się nie dowie, co autor miał na myśli...
OdpowiedzUsuńByć może te dzieci nie wzięły się z kosmosu. Spotkałam się z wersją, że pomnik upamiętnia też dzieci zabite przez Brytyjczyków, a dokładniej mówiąc przez Czarno-Brunatnych słynących przecież z brutalności i ataków na ludność cywilną.
OdpowiedzUsuńW tym właśnie tkwi problem - wiele tu tajemniczych rzeźb, mało tablic informacyjnych. Lubię znać ich genezę, stąd moje zainteresowanie tematyką.
Cieszę się, że tak uważasz :) Fotografuję mnóstwo rzeźb, ale staram się przedstawiać właśnie te, które mają to 'coś' i jakąś ciekawą historię do opowiedzenia.
OdpowiedzUsuńZgadzam się z pierwszą połową zdania, z drugą już niekoniecznie :)
OdpowiedzUsuńA ja się jak zwykle ostatnio pogubiłam:)
OdpowiedzUsuńjak zwykle potrafisz stopniować napięcie :)))
OdpowiedzUsuńbardzo interesujący post, a rzeźby intrygujące. Nie dziwię się, ze tak zapadły Ci w pamięć
Lejesz miód na moje serce, Ewo :)
OdpowiedzUsuńPS. Wysłałam Ci zaproszenie na wp.pl, mam nadzieję, że dotarło.
Zauważyłam, żeś jakaś niedzisiejsza ;)
OdpowiedzUsuńYyy, nic nie piłam. Taito, proszę odpisz mi na e mail, to pilne;)
OdpowiedzUsuńNapisałam taki wypasany komentarz i mi go zeżarł :(((
OdpowiedzUsuńP. Imogen miała genialny pomysł! Założę się, że dzieciaki idą właśnie na lekcję irlandzkiego :)))
Bardzo podoba mi się Twój pomysł! :)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że nie skopiowałaś. Z wielką chęcią, bym poczytała, co też mi naskrobałaś w "komciu" :) Na pohybel z żarłocznym onetem!
Mówisz - masz.
OdpowiedzUsuńJak zwykle Twoje posty są bardzo interesujące, zawsze czytam z zapartym tchem i cieszę się że dowiaduję się tak ciekawych rzeczy o Irlandii.
OdpowiedzUsuńCieszę się że dodajesz ciągle nowe posty, może nie tak często jak ja bym chciała, ale przecież każdy ma swoje życie :)
P.S. Możesz podać tytuł tej książki z pomnikami, chętnie poczytam ;)
Weroniko, nawet nie wiesz, jak mnie ucieszyłaś tym komentarzem! Dziękuję Ci bardzo, że się odezwałaś. Cieszę się ogromnie, że mam w Tobie stałą czytelniczkę.
OdpowiedzUsuńMówisz, że chciałabyś częściej? Jak często? Dwa, trzy razy na tydzień na przykład? A masz ulubioną tematykę? Wszystko Ci jedno o czym piszę? A może czekasz tylko na posty podróżnicze? Wybacz, że zasypałam Cię tyloma pytaniami, ale interesuje mnie zdanie Czytelników i ich preferencje. W końcu nie piszę tego bloga tylko i wyłącznie dla siebie, prawda?
Książka to: "By the way: a selection of public art in Ireland", jej autorką jest Ann Lane. Ma miękką oprawę, 358 stron wypełnionych pięknymi i ciekawymi fotkami, a na okładce ma jedną z moich ukochanych rzeźb :) Kupiłam ją w mojej lokalnej księgarni za 29.50 euro.
Pozdrawiam serdecznie! :)
Lubię tego typu rzeźby, trochę smutne, nie monumentalne, z historią do opowiedzenia. Te 3 maluchy intrygują i jestem pewien, że gdy znajdę się kiedyś w Tyrrellpass (cóż za fajny przypadek: trzy podwójne literki w jednym słowie :)) to przystanę na momencik i się zadumam.
OdpowiedzUsuńPochwalę się, choć nie posiadam żadnej fotografii, ale u nas w mieście, w samiutkim centrum na przeciwko poczty, stoi nowy pomnik traktujący o emigracji. Jesteś łowcą pomników, więc musisz go zobaczyć! :)
pozdrowionka! ;)
Łowca pomników, I like it! Jeszcze nikt mnie tak nie nazwał :)
OdpowiedzUsuńMówisz o tej parze młodych ludzi z biletami w ręku: ona siedzi na walizce i patrzy na wschód, on stoi i spogląda na zachód? :)
Dokładnie, to tam sama para :) Czy przeczytałeś o tym pomniku na Longford Leader? Tam, w jednym z artykułów jest wzmianka o tym, że Ona patrzy na wschód a On na zachód :) Jest on o emigracji Irlandczyków za Ocean ale z drugiej strony jakby nie patrzeć, to można tę historię podpiąć również pod nas - Polaków emigrantów :) Którzy też idą podobną, emigracyjną drogą.
OdpowiedzUsuńPotwierdzam :) Poszukałam tej rzeźby zaraz po tym, jak się o niej dowiedziałam od Ciebie :) Zdjęcie nie wygląda zbyt dobrze, na pewno nie oddaje całego uroku. Chciałabym kiedyś zobaczyć ją na żywo. Kto wie, może kiedyś zaliczy nawet gościnny występ u mnie na blogu? :)
OdpowiedzUsuńZaraz mnie coś trafi jak mi się to boczne, reklamowe okienko nie zamknie! :) Nie widzę pełnych komentarzy powyżej :)
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że zdjęcie tej rzeźby to jest fotomontaż, bo zdaje się, że artykuł w LL pisany był jeszcze w 2012 roku a sama rzeźba powstała dopiero w grudniu, styczniu (?) - nie pamiętam :) Na żywo robi o wiele lepsze wrażenie, no może oprócz momentów, w których kładą wokół niej mnóstwo pustych kartonów i pudeł do wywiezienia przez śmieciarę.
Uroki Onetu. Też mnie ono irytuje.
OdpowiedzUsuńZ pewnością jest to tylko wizja przyszłej [wtedy] rzeźby. Szkoda, że za sąsiedztwo miewa śmieci. Byłabym niepocieszona, gdybym chciała ją sfotografować w takim otoczeniu. Ciężko byłoby z ładną kompozycją obrazu.