sobota, 18 lutego 2017

Connemara Waiting


Większego znaku zapytania doprawdy nie można było postawić przy tym wyjeździe.



Mój wymarzony, wyczekiwany, wytęskniony weekend zbliżał się wielkimi krokami, a wraz z jego nadejściem proporcjonalnie rosła moja ekscytacja, by tuż przed "godziną zero" osiągnąć punkt kulminacyjny. To jest do momentu, kiedy z mojego telefonu wydobył się doskonale mi znany dźwięk przeboju Foo Fighters, mojego odwiecznego dzwonka.


czy tylko mnie ten widok rozczula?


Jeszcze zanim przyłożyłam wskazujący palec prawej ręki do zielonej słuchawki na wyświetlaczu telefonu, wiedziałam, że jest źle. Bardzo źle. Nie zadziałał tu żaden szósty zmysł, żaden nadprzyrodzony dar. To była zwykła znajomość życia. Połówek nie dzwoni do mnie z pracy, a jeśli już, to oznacza to tylko jedno: kłopoty. Zanim więc zdążył wyartykułować pierwsze zdanie, wiedziałam już, że nici z naszego wyjazdu, bo oto właśnie w pracy znów pojawiło się "emergency". Bóg jeden wie, ile razy w ciągu minionych miesięcy przeklinałam w duchu nową pracę Połówka, moją najpoważniejszą konkurentkę, z którą już nie raz i nie dwa musiałam się nim dzielić w weekendy.




Nie myliłam się. Mimo że Połówek miał mieć wolny weekend, w czwartkowe popołudnie okazało się, że jednak będzie potrzebny w jeden dzień. Tylko co z tego, skoro ten jeden dzień okazał się jednym dniem za dużo. Jakkolwiek by kombinować, naszych planów nie dało się dopasować do nowej sytuacji. Bo mój wymarzony, wyczekiwany i wytęskniony wyjazd miał zacząć się w sobotę rano, a skończyć najwcześniej niedzielnym popołudniem. Nawet gdyby Połówek wybrał na swój roboczy dzień niedzielę, nie było sensu jechać tylko na jeden dzień. Za dużo kilometrów i za dużo zachodu. Nocleg też nie bardzo wchodził w grę, bo chcący zameldować się w niedzielny poranek w pracy, musielibyśmy wyjechać z Connemary nieprzyzwoicie wczesną porą.




Westchnęłam, zacisnęłam zęby ze złości i zgodziłam się na to, co dyktował mi rozsądek, uciszając przy tym rwące się do głosu serce. W domu zaś, zaraz po powrocie z pracy, usiadłam przed komputerem, by anulować rezerwację noclegu. Kliknięcie przyciskiem myszy jeszcze nigdy nie było takie trudne. Chodziło o zwyczajny wyjazd, a mimo to czułam się tak, jakbym miała przed sobą nuklearny przycisk. Tak jakby od tego jednego ruchu zależały losy całego świata. Na szczęście tak nie było. Od tego kliknięcia uzależnione było tylko moje zdrowie psychiczne. Potrzebowałam tego wyjazdu. Tak po prostu. Tak po ludzku, tak do bólu egoistycznie, by wyrwać się z rutyny i odpocząć od wszystkiego, co mnie otaczało.




Los lubi jednak płatać figle. Kiedy zatem już pogodziłam się z tym, że weekend znów spędzę w domu, życie ponownie szykowało dla mnie niespodziankę. W piątkowe popołudnie odwołano u Połówka alarm związany z weekendową pracą. "Super wieść, tylko co z tego, skoro już anulowaliśmy nocleg" - pomyślałam. "Nie wierzę, by jeszcze był dostępny". Kiedy jednak weszłam na booking.com, nie dowierzałam własnym oczom. "Mój" pokój w "moim" ukochanym B&B nadal był dostępny! Mimo że dostanie w nim pokoju na weekend, z krótkim wyprzedzeniem, graniczy z cudem. Ale tym razem był! Widziałam go na własne oczy! Czekał na mnie! Poczułam się tak, jak musiał poczuć się Abraham, kiedy już okazało się, że Bóg tylko wystawił go na próbę, domagając się ofiary z jego jedynego syna Izaaka. Ja też przeszłam moją próbę -  w imię "wyższego dobra" zgodziłam się poświęcić siebie i swoje szczęście, a teraz zostałam za to wynagrodzona.




Nie zdziwię Cię zatem, kiedy napiszę, że w dniu wyjazdu obudziłam się rześka jak szczypiorek na wiosnę. Połówek zaś... Połówek to inna historia. Jak w każdy inny poranek wyglądał, jakby go właśnie zdjęto z krzyża, lub przynajmniej wypuszczono do domu po dwudziestu godzinach katorżniczej pracy w kamieniołomach. Całej sytuacji nie polepszał fakt, że za oknem było szaro, buro i ponuro. O szyby miarowo uderzał deszcz, czego oczywiście największy śpioch na Ziemi nie omieszkał skomentować z przekąsem: "Słyszę, jak słońce skwierczy za oknem..."


38 komentarzy:

  1. Miejsce, w którym chciałabym umrzeć. Jakby to było mieć Connemarę jedyne cztery godziny drogi od siebie. Dzicz, gdzie prawie nie ma ludzi. Ten krajobraz niezmiennie mi się podoba.

    Jeśli mowa o Połówku to ja go doskonale rozumiem. Sama jestem śpiochem i nawet jeśli mam weekendowe plany wstawanie rano przychodzi mi z trudem. Wyglądam wtedy mniej więcej tak samo.

    Jeśli chodzi o nocleg to lucky you :) Mi w tym roku udało się dostać ulubiony nocleg nad naszym morzem. Przez ostatnie lata ciągle był wyprzedany, a zaczęłam tam jeździć jak dopiero obiekt raczkował i był jeszcze w remoncie.

    Weekend Taito! Odpoczywajmy;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale to nie Neapol, żeby trzeba było to miejsce zobaczyć i umrzeć ;) A tak całkiem serio, to w pełni rozumiem, bo Connemara to taka kraina, w której można z łatwością zapomnieć o całym świecie i wszystkich problemach z nim związanych. Dlatego właśnie tak bardzo lubię tam wracać. I tu są turyści, ale z powodzeniem można znaleźć swoją samotnię, ustronne miejsce do kontemplowania tego całego piękna.

    A ja nie rozumiem go wcale, bo on gdyby mógł, przespałby pół dnia, co mnie z kolei strasznie irytuje. Dla mnie to strata czasu jest. Leżenie w łóżku jest super, ale od spania jest noc. Oczywiście nie mówię tu o osobach pracujących w trybie nocnych zmian. Zdecydowanie bliżej mi do osób, które wcześnie wstają, zaparzają kawę i podziwiają poranek, niż do tych, które budzą się w południe i nadal są nieprzytomne. Nie lubię w innych tej porannej rozlazłości, bo sama taka nie jestem.

    Zgadza się. Szczęście miałam niebywałe. Właściciel noclegu musiał być zdziwiony, kiedy zauważył, że nocleg anulowano w czwartek, a w piątek ponownie go zarezerwowano. A może jego już nic nie dziwi, skoro taka masa turystów przewija się przez jego progi. Booking.com jest super, ale niestety za jego sprawą wiele obiektów jest wyprzedawanych z OGROMNYM wyprzedzeniem.

    Oj, odpoczywam. Dziś to nic innego nie robię, tylko odpoczywam ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jejku! Zabrzmiało jakbyś to właśnie dzisiaj wyjechała na wymarzony weekend. I jeszcze to zakończenie, zupełnie jakbyśmy mieli na ciąg dalszy. A może coś się kroi? Zdjęcia tylko zaostrzają apetyt, aby samemu udać się w tamte rejony. Ale o tym moim marzeniu wiesz już od jakiegoś czasu.
    Być może po zapoznaniu się z Connemarą też będę chciał tam złożyć stare kości, podobnie jak Rose. Czas pokaże.
    Też nie jestem z tych co to lubią wylegiwać się do południa, ale powiedzenie Połówka ubawiło mnie do łez. Kupuję je. Na irlandzkie poranki jak znalazł. :)
    Chciałoby się rzec, że wiosna za progiem, ale biorąc pod uwagę ostatnie tygodnie, to ONA chyba cały czas trzymała stopę między drzwiami a futryną. A dziś nawet zaświeciło słońce poprzez ciężkie, siwe chmury. Za oknem żółcą się i fiolecą (?) krokusy, temperatura też wiosenna. Aż chce się żyć. Przynajmniej niektórym człowiekom się chce. ;)
    To czekam na ciąg dalszy weekendu w Connemarze.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Gdzie Ty mi tu Connemarę do Neapolu..Gardzę Neapolem;) Connemara jest wyjątkowa. Musimy mieć w sobie dużą dozę skłonności masochistycznych, skoro obie lubimy kiedy Atlantyk odmraża nam uszy. Przynajmniej takie odniosłam wrażenie. Jeśli się mylę wyprowadź mnie z błędu. Narodowy Park Killarney też może z Connemarą konkurować. Spędziłam tam więcej dobrych, zamyślonych chwil niż na Connemarze. W Killarney jednak brakuje Atlantyku. Są spokojne jeziora przypominające, że chociaż coś w przyrodzie jest stabilne.

    Moja droga. Ja gdybym mogła też bym przespała pół dnia. Dziś dopiero po 12.00 wyskoczyłam z piżamy. Mogłabym tak chodzić dalej, ale stęskniłam się za basenem. Poza tym w tygodniu wstaję o nieludzkiej porze, więc w weekend lubię wstawać jak się wyśpię. Bez budzika. W tym tygodniu po długim czasie udało mi się spać codziennie siedem godzin. Siedem i pół to już było totalne szaleństwo;] Muszę kontynuować ten zwyczaj.

    To prawda. Ja jestem wielką fanką booking.com. Udostępnia noclegi w mniejszych miejscowościach i wioskach, w miejscach mało dostępnych.

    Mam nadzieję, że skończę dziś książkę. Czytam Dziewczynę z portretu. Mam dylemat-co lepsze-książka czy film, a rzadko mi się zdarza taki dylemat mieć.

    OdpowiedzUsuń
  5. no proszę i niby TYLKO weekend a opisałaś go tak jakby to były miesięczne wakacje po 15 latach katorżniczej pracy dla korporacji :) fajnie się czytało szczególnie o słońcu skwierczącym za oknem co w odniesieniu do Waszej pogody jeszcze bardziej śmieszy.

    Cieszę się, że odpoczęłaś i że jednak pojechaliście no i, że booking takie szykuje czasem niespodzianki!

    OdpowiedzUsuń
  6. To dobrze, że się udało, że odpoczęliście!
    nie ma to jak taaaaakie wielkie rozczarowaniew ostatniej chwili. Moja dusza wtedy wyje, a mózg nieracjonalnie zabija wszystkich odpowiedzialnych za katastrofę.

    Na Connemarę ostrzę sobie zęby i planuję, planuję. Kiedyś pewnie się uda.

    OdpowiedzUsuń
  7. Zdecydowanie się udało. Było lepiej, niż sobie zaplanowałam.

    Prawa Murphy'ego wszystkiemu winne ;) Niedawno było podobnie. Poczyniłam plany na ostatni weekend lutego, Połówek je zaakceptował, po czym rozpoczął się luty i w pracy okazało się, że będzie potrzebny właśnie w TEN ostatni weekend. I znów miałam od niego telefon z pracy: czy kombinować z grafikiem, czy zostawić tak, jak jest? Machnęłam ręką, bo można było ten wyjazd przesunąć na inny dzień... Ale nie powiem, zaczyna mnie to wkurzać ;)

    Latem tam najpiękniej, polecam! A jak pogoda wyjątkowo Wam dopisze, to będziecie mogli przy okazji skorzystać z przepięknych plaż [oczywiście jeśli w wodach akurat nie zagości bełtwa festonowa, albo nie będzie wysypu chełbi]. Connemara, podobnie jak np. Donegal, ma cudowne plaże, a do tego z reguły opustoszałe.

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja przed tym wyjazdem czułam się tak, jakbym tyrała przez te wspomniane 15 lat. Byłam już naprawdę umęczona psychicznie, a gdzie lepiej wypocząć, jeśli nie na łonie natury? Wiedziałam, że tylko wypad nad ocean, miękki piasek pod stopami i kojący szum wody mogą mnie szybko i skutecznie postawić na nogi. W moim przypadku to działa na każdą bolączkę.

    Co się zaś tyczy korporacji, to czasami potrafi ona wyssać z człowieka wszystkie życiowe soki w znacznie krótszym okresie niż te 15 lat. Z upływem czasu zauważam coraz więcej negatywnych stron takiej pracy. Tylko, jak tu żyć, panie premierze, skoro robota całkiem fajna, a ludzie jeszcze lepsi...

    OdpowiedzUsuń
  9. Naprawdę takie wrażenie odniosłeś? Czyżby zmylił Cię tytuł wpisu? To tylko parafraza piosenki moich ulubieńców, których słuchałam pisząc tę relację. Niektórzy tworzą, sącząc drinki, ja piszę, słuchając ulubionej muzyki.

    Zakończenie nie jest typowe, bo - jak to zwykle bywa - teoria rozminęła się z praktyką. Zaczęłam pisać i post zaczął żyć swoim życiem ;) W efekcie, żeby wyrobić się z całą relacją tego wyjazdu, musiałabym zapisać kilka stron A4, a tego nie zniósłbyś nawet Ty, Zielaku :) Zrobiłam więc efektowną pauzę i mam nadzieję, że powstanie ciąg dalszy, aczkolwiek nie wiem jeszcze, czy kolejny post będzie kontynuacją akcji, czy też może przybierze nieco inną formę.

    To był zeszłoroczny wyjazd. Mam to szczęście, że zazwyczaj wracam do Connemary kilka razy na rok, ale w tym roku jeszcze tam nie byłam. Plany oczywiście już mam, daty wybrałam dawno temu. Teraz pozostaje jedynie dożyć do nich i nie dać się zwariować pracy ;) [Mówiłam, że uwielbiam planować?]

    Bo to cały Połówek jest: niby śpi, niby nieprzytomny, ale jego mózg działa na pełnych obrotach i tylko czyha na okazję, by człowiekowi [czytaj: mnie] dogryźć ;) Nie ukrywam, mnie też to rozbawiło, choć samemu Połówkowi zabawnie na pewno nie było: leży w ciepłym i wygodnym łóżku, za oknem ulewa, a tu jakaś wredna baba budzi go o nieprzyzwoitej porze, pospiesza i każe wstawać, bo przecież musimy już jechać.

    Z mojej perspektywy mogę powiedzieć, że stopa Pani Wiosny już w 3/4 znajduje się za progiem :) Zaraz będzie zdejmować okrycie, wieszać je na wieszaku [albo rzuci w kąt, jeśli bałaganiara...] i rozsiadać się wygodnie :) Jest dobrze! :)

    Masz absolutnie rację. U mnie też zaświeciło. Na minutę. Akurat wtedy, kiedy leżałam na łóżku i czytałam książkę. To było naprawdę przyjemne 60 sekund! Jednak mam coś z jaszczurki i lubię leżeć w nasłonecznionych miejscach :)

    Mam nadzieję, że Ty jesteś akurat tym człowiekiem, któremu chce się żyć :)

    OdpowiedzUsuń
  10. W Neapolu jeszcze nie byłam, ale nasłuchałam się o nim tyle złego, że w najbliższym stuleciu się tam nie wybieram. A potem się zobaczy ;) Może, ale to MOŻE, jak już zrealizuję wszystkie punkty z mojej turystycznej "listy bucketa".

    Racja, jest wyjątkowa i bardzo bym pragnęła, aby nigdy nie zamieniła się w Neapol, bo chyba by mi serce pękło.

    Smaganie zdecydowanie podchodzi pod masochizm. Normalnie to nie przepadam za wiatrem urywającym mi głowę, ale nad morzem może ze mną robić, co tylko chce. I ja się w pełni na to zgadzam!

    Prawdę powiadasz. NPK jak i całe Kerry są piękne [kolejne moje ukochane strony Irlandii] i miejscami z powodzeniem można by było pomylić je z Connemarą. W samym parku jednak brakuje mi szumu morza, a niekiedy prywatności. Turyści kochają Killarney i okolice. Nie żebym im się dziwiła.

    Ja chyba wyrosłam z domowego "pyjama party". Albo możliwe, że po prostu mam kij w tyłku ;) Plątanie się po domu w szlafrokach i piżamach kojarzy mi się z pozbawionymi życia i zaniedbanymi gospodyniami domowymi, które mimo tego, że cały dzień siedzą w domu, "nie mają" czasu się ogarnąć. Nie, to nie dla mnie ;)

    Ja przeważnie śpię po siedem, czasami nawet mniej. Nie zauważyłam, żeby to miało zły wpływ na moją wydajność czy samopoczucie. Jedynie pobudka boli, ale po umyciu twarzy lodowatą wodą świat od razu robi się piękniejszy ;)

    Ja Ci niestety nie pomogę w rozwiązaniu tego dylematu, bo zarówno jedno, jak i drugie jest mi nieznane. Właśnie widzę, że w filmie występuje Eddie Redmayne [bardzo mi się podobał w oglądanej niedawno "Teorii wszystkiego"] i Ben Whishaw, który także przypadł mi do gustu jako łebski Q w "Skyfall" i "Spectre". Fajna obsada!

    OdpowiedzUsuń
  11. Włochy mnie nie kręcą. W ogóle. Alaska, fiordy jedzące mi z ręki jak najbardziej.

    "Normalnie to nie przepadam za wiatrem urywającym mi głowę, ale nad morzem może ze mną robić co tylko chce." Pięknie to napisałaś. Dobrze czytać blogi, można odnaleźć siebie w słowach innych. Bo ja to zawsze mam problem z ujmowaniem rzeczywistości w słowa.

    Byłam w Killarney w marcu. Nie było turystów. Całą drogę z centrum miasta szłam sama, w parku bardzo sporadycznie spotykałam ludzi. Do serca wzięłam też sobie ostrzeżenia o zapasie jedzenia, naładowanym telefonie i wodzie.

    Zastanów się. Może zapomniałaś, że kij połknęłaś:P Pamiętam, że nie darzysz sympatią piżam. Wiesz co? Muszę zrobić sobie selfie w piżamie. Specjalnie dla Ciebie. Może uda mi się Ciebie wyprowadzić z błędu o tym całym zaniedbaniu i workowatych piżamach. Czuję się w koszulce w leśne wzory i bieliźnie seksownie. Z kubkiem w dłoni. Serio. Ty masz jakąś piżamową traumę dziewczyno;) Dla mnie bycie w piżamie do 12.00 to luksus, informacja, że kocham siebie i daję sobie odpocząć. Nie jestem stworzona tylko do tyrania jak koń. Lubię weekendy wyjazdowe, ale lubię też te leniwe, kiedy z herbatą leżę w łóżku i czytam gazetę.

    Lodowata woda na twarz? Nigdy w życiu. Ja chyba jednak bardzo kocham siebie;) Nie robię sobie takiej krzywdy rano, choć w czasach liceum myłam głowę w zimnej wodzie, gdy się uczyłam do późna w nocy. Wyrosłam z takiego masochizmu;]

    Dziewczyna z portretu to w mojej subiektywnej opinii dobry, ale bardzo trudny film. Pięknie nakręcony. Książka nie kończy się wyraźnie źle, choć zakończenia można się domyślać. Historia dotyczy pierwszego mężczyzny, który zmienił się w kobietę.

    OdpowiedzUsuń
  12. Wprowadziłaś moderację czy mi komentarz wywaliło? :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Już spieszę z wyjaśnieniami. Najpierw zdziwiłam się, kiedy zobaczyłam, że Twój komentarz oczekuje na moderację, tym bardziej, że drugi przeszedł bez problemu, ale teraz, po przeczytaniu ich, wszystko nabiera sensu. Wszystkiemu winne słówko "seksownie". Umieściłam je na zakazanej liście. Nie żebym miała coś przeciwko niemu ;) Osobiście znam wiele osób, które uważam za seksowne :) Jednak jakiś czas temu miałam wysyp "seksownych" komentarzy, dlatego po 150. spamerskim komciu postanowiłam wprowadzić moderację - "żeby komentarz pojawił się na blogu, inny komentarz tego samego autora musi być wcześniej zatwierdzony". Krótko mówiąc, odcięłam drogę spamerom. Przedtem ich wpisy automatycznie pojawiały się na blogu, teraz już nie, bo ich nie przepuszczam.

    OdpowiedzUsuń
  14. Cała historia o tym jak Rose zaczęła na blogu Taity stosować ocenzurowane słowa;) Napisałam długi wywód i pomyślałam, że szlak go trafił;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Mnie tak średnio, zależy od regionu. Nie do końca przemawia do mnie ten śródziemnomorski, głośny styl bycia. Pogoda też nie.

    Okej, przestałam się śmiać, znów mogę swobodnie pisać - Ty masz problemy z ujmowaniem rzeczywistości w słowa, Ty?! Czy ja wyglądam na osobę, która wierzy w świętego Mikołaja i zębową wróżkę? ;)

    Jakbyś przyjechała tam latem, to wtedy byś się dowiedziała, co znaczy zwrot "stonka turystyczna" ;) Marzec to w wielu miejscach okres posuchy, co mnie akurat nie dziwi. Wyspa niekoniecznie jest wtedy najprzyjemniejszym miejscem do życia. Być może sama się jutro o tym przekonam, bo wybieram się do Mayo, a met.ie pokazuje, że mają być opady. Fantastycznie! A jeszcze parę godzin temu zapowiadali przyzwoitą pogodę. Met.ie ma jednak to do siebie, że średnio im się sprawdza ta prognoza ;)

    Kurczę, też nie masz czym zaśmiecać sobie pamięci, tylko takimi informacjami ;) W takim układzie czuję się zobowiązana poinformować Cię, że Twoja wiedza nieco się już zdezaktualizowała. Tak, tak. Nadal nie jestem wielką fanką szlafroków i piżam, ale coraz częściej zdarza mi się zakładać te ostatnie. A w poście, w którym o tym wspominałam, i z którego prawdopodobnie masz tę wiedzę, chodziło mi o to, że od babcinych piżam wolę powabne koszule nocne. Ale to już chyba ten wiek mnie dopadł, kiedy zamiast seksownych koszul nocnych zakładam piżamy w koty ;) Jestem jednak jak najbardziej za za Twoim selfie piżamowym! Kto wie, może odczarujesz dla mnie te wszystkie piżamy?

    Raz na jakiś czas spokojnie można sobie pozwolić na leniwy relaks w łóżku do południa. Szczególnie po ciężkim i męczącym tygodniu pracy. Kiedy jednak ktoś robi sobie z tego cotygodniowy rytuał, albo każdy wolny dzień najchętniej spędzałby w taki sposób, to dla mnie robi się to nie na rękę. Też mam takie dni, kiedy wolę posiedzieć w domu, który swoją rzeczą uwielbiam i uważam za swoją ostoję i azyl. Generalnie jednak jestem za tym, by w weekendy robić coś ciekawego, a nie siedzieć non-stop w czterech ścianach i spać nie wiadomo jak długo. Wszystko dla ludzi, ale z umiarem.

    A ja uwielbiam przemywać twarz zimną wodą. Robię tak przez większość życia. Odkąd pamiętam. Nauczyła mnie tego mama, kiedy byłam dzieckiem. Mówiła do mnie zaraz po przebudzeniu: idź, przemyj twarz zimną wodą, to od razu ci przejdzie senność. I wiesz co? Miała rację! :) To mój poranny rytuał. Pierwsza rzecz, którą robię po tym jak wyłączam budzik i wychodzę z łóżka.

    Obejrzę, jak tylko będę mieć okazję.

    OdpowiedzUsuń
  16. Nie, nie, na szczęście tak się nie stało. Nic nie przepada, ale jak następnym razem wspomnisz coś o seks telefonie, to pewnie znów będziesz musiała czekać na moderację, bo mam parę takich słów umieszczonych na czarnej liście.

    OdpowiedzUsuń
  17. Śródziemnomorski styl życia nie przemawia do mnie w ogóle. Nie lubię upałów,a manana i siesta przy moich skłonnościach do perfekcjonizmu wypadają słabo. Morze Śródziemne nie zachwyciło mnie jak Irlandzkie czy nawet Bałtyckie o Norweskim i Atlantyku nie wspominając.

    Oczywiście, że tak. Mój styl można porównać do stylu pisania Pawlikowskiej. Nie mam ładnego języka, nie potrafię ubierać rzeczywistości w ładne słowa. Nie wiem jak wyglądasz i co ma z tym wspólnego Św. Mikołaj;) Jeśli wierzyć, że lubi niegrzeczne dziewczynki..;) To może coś ma.

    Byłam w Irlandii dwa razy w lipcu. Za drugim razem było pomiędzy 8 a 12 stopni. W marcu temperatura nie schodziła poniżej 15, a w ciągu dnia śmiało bym rzekła było 20. Stonki turystycznej pełno na klifach niezależnie od pory roku. Gdybym teraz miała odwiedzić Irlandię wybrałabym Dingle albo Donegal. Wiesz jak to z tą pogodą w Irlandii-czasem słońce, czasem deszcz;) Nie ma złej pogody. Jest tylko złe ubranie.

    Rozumiem. Ja bym za bardzo biczowała się w myślach, gdybym nie obudziła się na sobotnią Markomanię o 10.00. Już od pewnego czasu jestem zakochana bez pamięci w Panu Marku Niedźwieckim. Do tego stopnia, że jak go słyszę w poniedziałkowy poranek w pracy to wiem, że ten tydzień będzie piękny.

    Wiesz. To nawet ja nie mam piżamy w koty;) Mam za to w sowy. Mam za to dużo piżam haftowanych i z koronkowymi dodatkami.

    Domyślam się, że nie jesteś osobą z nadmiarem sebum po nocy :-) Moja twarz nie jest tak doskonała i zimną wodą jej nie umyję.

    Dziś obejrzałam Lion droga do domu. Ależ się popłakałam!

    OdpowiedzUsuń
  18. Jesli mozna cos dodac o booking.com. Jesli tak lubicie te B&B czy hotele, po znalezieniu ich na b.com odnajdzie ich strony internetowe albo numry telefonu i zrobcie bezposrednia rezerwacje. Booking.com pobiera miedzy 15-20 procent prowizji od ogolnej ceny, wiec lepiej jest rezerwowac bezposrednio zeby wlasciciele dostali cala kase.

    OdpowiedzUsuń
  19. Takie puste plaże to najpiękniejsze, co mnie możw spotkać :) ale z kolei nie jest to raczej wyjazd na jeden dzień, a na dwa dni, 5 osób, to już wypaga przemyślenia i środków oczywiście. ale myślę, że connemara poczeka na nas, a my kiedyś ja odwiedzimy.
    u mojego męża już od 3 lat nie ma na ogół nagłych tel. że potrzebny... on odmawiał wiele razy(bo nadgodziny nie zawsze się opłacają) a oni muszą mu płacić zdecydowanie większe pieniądze(bo kontrakt sprzed 1ponad 10 lat :)) Tak więc raczej to nas nie zaskakuje, ale za to dzieci potrafią wymyśleć rzeczy, które skutecznie blokują wyjazdy, niestety... a co 3 głowy, to nie jedna ;)

    OdpowiedzUsuń
  20. Można jechać na jeden dzień, tylko właściwie po co? Tam jest tyle pięknych zakątków, tyle rzeczy do robienia [rejs na którąś z sąsiednich wysp, pluskanie się w oceanie, wizyta w Connemara National Park, zwiedzanie Kylemore Abbey, zamku Clifden, rejs po Killary Fjord...], że dwa dni to minimum. Ja w tym roku wybieram się tam na cztery dni, mimo że byłam w Connemarze kilkanaście razy. Ciągle wszystkiego nie odkryłam. Tęsknię za ludźmi, za znajomymi widokami, za ulubioną restauracją, za znajomymi czworonogami...

    Wiesz, Połówek pracuje w nowej firmie dopiero kilka miesięcy, więc powiedzmy sobie szczerze, nie bardzo może kręcić noskiem i wybrzydzać, zwłaszcza jeśli zbliża się koniec kontraktu ;) Poza tym na interview uczciwie uprzedzali go, że praca niekiedy będzie wiązała się także z nadgodzinami i weekendami. Są takie okresy, kiedy mają nawał projektów i wtedy zwyczajnie głupio jest się wypiąć na swój zespół, "bo mi się nie chce". To by było nie fair. Powiedzmy, że to jest tymczasowe [12-18 miesięcy] poświęcanie się w imię konkretnej sprawy - chodzi o nabycie większego doświadczenia w firmie, która super wygląda w CV i otwiera wiele drzwi. Na dłuższą metę to nie jest praca dla Połówka, za dużo czasu traci na dojazdy. A do Dublina nie mam zamiaru się przeprowadzać.

    OdpowiedzUsuń
  21. Jasne, że można. Każdy komentarz mile widziany. No może poza tymi spamerskimi.

    Tak, wiem o tym, ale nie zawszę się do tego stosuję. Pewna właścicielka B&B w Connemarze sama nam zaproponowała, by następny pobyt u niej załatwić telefonicznie, nie zaś za pomocą bookingu. Booking jest jednak o tyle wygodny dla mnie, że w przypadku anulowania rezerwacji [co niestety czasami się mi zdarza, bo np. praca krzyżuje plany] nie muszę do nikogo dzwonić i tłumaczyć się. Kliknięcie załatwia sprawę. Jest zwyczajnie wygodniejsze. No i wiadomo, w przypadku jakichś zastrzeżeń/problemów, możesz wszystko opisać w komentarzu. Załatwiając nocleg bez udziału tego portalu, tak naprawdę zostajesz ze swoimi zażaleniami sam na sam. Hipotetyczna sytuacja, nie miałam takiego przypadku. Poza tym, ja zwyczajnie lubię mieć "dziennik" swoich podróży, a booking mi to umożliwia. Wszystkie daty, noclegownie, które odwiedziłam i wystawione im noty/komentarze mam w jednym miejscu.

    Sytuacja wygląda więc tak: jeśli właściciel B&B prosi o bezpośredni kontakt w przyszłości, to się dostosowuję, bo dlaczego by nie iść mu na rękę? Jeśli jednak nie prosi, to sama nie wychodzę z taką propozycją.

    OdpowiedzUsuń
  22. Gdzie Ty te wszystkie filmy oglądasz? Masz gdzieś w sieci jakieś tajemne źródło, o którym ja nie wiem?

    No co Ty, 8-12 stopni? Nie do wiary. Nie pamiętam tak zimnego lipca. Jest luty, a my od kilku dni mamy po 10 stopni rano. Mnie to pasuje! Wiosna naprawdę coraz bardziej rzuca się w oczy. Zauważyłam nawet pierwsze pąki na drzewach! Już nie mogę się doczekać kwitnących magnolii w Howth. Bardzo lubię to miasto w wiosenno-letniej odsłonie.

    Pogoda na wyspie bywa nieprzewidywalna, ale to już zapewne wiesz. Czasami już w kwietniu zdarzają się gorące dni. I nie, nie mówię tu o 18 stopniach :)

    Klify to najpopularniejsza atrakcja Irlandii, ale w tych mniej znanych i obleganych poza sezonem zazwyczaj panuje cisza. Wczoraj w czasie zwiedzania widziałam tylko garstkę innych osób. I nawet miasto Westport, które latem oblegane jest przez turystów, było dziwnie puste.

    Nie przypominam sobie, bym miała okazję posłuchać Niedźwieckiego. Całe wieki nie słuchałam polskiego radia. W ostatnim czasie słucham głównie płyt, bo po Bożym Narodzeniu wzbogaciłam się o kilka egzemplarzy. A radio jeśli już, to oczywiście irlandzkie.

    Ja tu mówię o zmywaniu senności zimną wodą, a nie sebum :) Do pielęgnacji skóry stosuję kosmetyki. Moja cera też nie jest doskonała, ale mam wrażenie, że odkąd odstawiłam cukier i słodycze, to znacznie się poprawiła.
    I gdzie to moje selfie? Hmm?

    OdpowiedzUsuń
  23. Witaj droga Taito,

    Po pierwsze - slicznie dziekuje za odpowiedz na mailam czytalo sie ja z wcale nie mniejsza przyjemnoscia niz czyta sie Twoje wpisy. Wspominam o tym by usprawiedliwic sie i uprzedzic iz z odpisywaniem nieco mi sie zejsc moze, a tez nie chce bys sie poczula niedoceniona brakiem reakcji ;)
    Po drugie - Connemara. Chyba nie trzeba tej nazwy uzupelniac o zadne okreslenia, bo dla wielu osob mowi sama za siebie. Obecnie, po zmianach o ktorych Ci wspominalem, tu wlasnie mieszkam - miejsce niebywale nawiedzane przez turystow latem i uroczo opustoszale zima, w ktorym w sklepie, pubie, na stacji czy ulicy ludzie naturalnie dosc i czesto (czyt. wciaz) rozmawiaja w Gaelic. Jedyna wada jest to, ze nieomal kazdy przychodzacy huragan to wlasnie miejsce wybiera sobie by sie nieco rozladowac w swojej drodze poprzez Ire, ale z drugiej strony i to ma swoj urok (zwlaszcza przez okno z tarasu mozna w takim momencie na ocean zerkac).
    Nie doczytalem kiedyz to sie tu wybralas i czy byl to ktorys z ostatnich weekendow czy tez zalegly opis z jakiegos wczesniejszego? Nie pytam czy wyjazd sie udal, bo i jak moglby nie :) Swoja droga musze sie do Ciebie odezwac nim na kolejne ruszycie (hm, co oznacza ze musialbym przysiac i rownie dlugasnie Ci odpisac...).

    Pozdrawiajac cieplo!
    P.

    OdpowiedzUsuń
  24. Tajemne źródło może i mam;) Nazywa się portal cda. Idę do wujka google wpisuję mu tytuł filmu plus cda i mam;) Czasami, bo nie zawsze.

    A wiesz co mi się zamarzyło dziś. Czytałam nawet całkiem niedawno reportaż o tym miejscu. Duszę bym zaprzedała za Spitsbergen. I co Ty na to?;)

    Słyszałam, że okolice Westport są ładne.

    Mi też się zdarza słuchać irlandzkiego radia, ale słucham głównie Trójki lub Rmf Classic.

    No ja używam żelu do mycia twarzy i wody konkretnie;) Musi być ciepła, żebym dobrze umyła twarz.

    Kobito! W tygodniu to ja seksownie nie wyglądam. Uwierz. Jak selfie to tylko weekendowe! :D

    OdpowiedzUsuń
  25. Nie słyszałam o tym portalu, ale jak przed chwilą na niego weszłam, to powitał mnie komunikatem, że jest chwilowe przeciążenie serwerów. Czyli ta sama sztuczka, co na zalukaj.com. Jak nie wykupisz konta VIP [premium na cda], to raczej nie możesz liczyć na oglądanie filmów. Bo tak się składa, że zawsze wtedy, kiedy ja chcę oglądać, milion innych użytkowników też wpadło na ten sam pomysł. Mimo wszystko, dzięki za namiary.

    A jak myślisz, co ja mogę odpowiedzieć? Cudnie tam! Bosko! Za mną chodzi m.in. Bergen, ale tak realistycznie oceniając sytuację, mam znikome szanse na to, by pojawić się tam jeszcze w tym roku. Urlop mam już w dużej mierze zaplanowany, już niewiele wolnych dni mi zostało, a chciałabym jeszcze wcisnąć w niego wylot do Polski. Mam tyle pomysłów na wakacje i tak mało wolnego. Mawiają, że od przybytku głowa nie boli. A ja mówię: bullshit ;)

    Kiedyś używałam mleczka do demakijażu, ale od dłuższego czasu tylko płynu micelarnego.

    Niech Ci będzie, wszak weekend coraz bliżej! Szykuj się!

    OdpowiedzUsuń
  26. Peadairs! :) Witam w ten okropnie deszczowy dzień, a skoro już jestem w temacie pogody, to mam nadzieję, że storm Doris nie bardzo da Ci się we znaki. Strasznie deszczowa ta końcówka lutego. Pojechałam w niedzielę do Mayo, ale deszcz nie bardzo pozwolił mi na podziwianie uroków hrabstwa.

    Spokojna głowa, nie spieszy się. Na szczęście nie jesteśmy w szkole, a maile nie są zadaniami domowymi, które trzeba napisać przed upływem danego terminu. Wiem, że masz na głowie ważniejsze sprawy.

    Dokładnie tak - ma to swój urok. Szczególnie wtedy, kiedy patrzy się na sztorm przez okno domu, ogrzewając się przy kominku.

    Nie, nie, to nie był tegoroczny wyjazd. Ciągle jestem w lesie, jeśli chodzi o relacje z odbytych wycieczek. Wyjazd związany był z nerwami, ale muszę przyznać, że był fantastyczny! Było lepiej, niż sobie zaplanowałam :)

    Ja również pozdrawiam serdecznie. Trzymaj się ciepło i nie daj się Doris ;)

    OdpowiedzUsuń
  27. Bardzo lubię takie nieoczekiwane zwroty wydarzeń :)
    Eh, przypomniało mi się, jak my jeździliśmy po Irlandii - jak ja to uwielbiałam!!! I ten dreszczyk niepewności, czy się uda, jak będzie ;) Na jakie megality trafimy ;))) I czy uda się je odszukać :)
    Brak mi tych pastwisk, nieskończonych przestrzeni, wielkiego nieba i bezludzi. Wyjechałabym znów tak w nieznane... zostawiajac wszystko co za soba,zamknięte mieszkanie, prace, zmartwienia i troski. Ale na razie aż tak mnie nie ciągnie, wystarcza mi kawa na tarasie... Polska nie jest dla mnei aż tak atrakcyjna turystycznie. Wolałabym bilet na samolot kupić ;) Oj, żeby już można tą kawę na tarasie wypić, bo jak na razie wiosna nie chce jeszcze przyjść. A w Irlandii kwitną już chyba żonkile. Zawsze w lutym kwitły.

    Biedny ten Połówek, pospałby jeszcze, a Ty go po Conemarach ciągasz, niedobra kobieto Ty ;) Nigdy ne zapomnę jak Połówek pisał komentarze na moim starym blogu :) O "Miecz Prawdy" się wtedy bodajże rozchodziło. A wiesz, że kompletuję od nowa serię, po polsku :)

    Taito a czy można wiedzieć jaki masz naturalny kolor włosów? :)

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  28. Witaj, Pełnoletnia! Wreszcie dotarłaś! :)

    Doskonale Cię rozumiem, bo i ja uwielbiam być w drodze! Między innymi właśnie ze względu na ten dreszczyk i towarzyszącą mu ekscytację. Ja co prawda wolę plaże, ocean i zamki od megalitów, ale znam uczucie, o którym piszesz :)

    Nie wierzę w to, co czytam! Ty chyba też nie ;) Jak mogłabyś opuścić swoje ukochane cztery kąty, w które włożyłaś tyle serca, i i które tak bardzo Cię przyciągały, kiedy jeszcze mieszkałaś na Zielonej Wyspie? Polska też jest atrakcyjna, ale jednak zupełnie inna od Irlandii.

    Oczywiście masz rację. Kwitną żonkile, krokusy, i przebiśniegi i pierwiosnki... I pąki na niektórych drzewach już się pojawiły. Generalnie, to jest już wiosennie, ale w nocy ze środy na czwartek nawiedził nas sztorm Doris - nie pamiętam, żeby te poprzednie były u nas tak uciążliwe jak ten ostatni! Było jak zwykle: anulowane loty, rejsy, powalone drzewa, brak elektryczności i osiedle w śmieciach, bo ludzie kubłów nie zabezpieczyli...

    Z Połówkiem tak już jest, że on gdyby mógł, to najchętniej pominąłby cały etap podróży do celu. Niestety jeszcze nie posiadł zdolności teleportacji. Nie był zachwycony wczesną pobudką, ale dobrze wiem, że kiedy już dotarliśmy na miejsce, to był zadowolony.

    Haha, pamiętam! Jakże mogłabym zapomnieć te elaboraty, które wypisywał na temat Miecza Prawdy :) Połówek, jako wielki wielbiciel twórczości Goodkinda, ma wszystkie jego książki. Cały cykl po polsku, jak również po angielsku. Goodkind niedawno wydał dwie nowe książki.
    No właśnie widziałam u Ciebie fotki książek, i jedna z nich wyjątkowo rzuciła mi się w oczy :)


    Trzymaj się ciepło :)

    OdpowiedzUsuń
  29. trudne wybory ale muszę przyznać, że spośród moich znajomych ostatnio jest tendencja odchodzenia z korpo ... jakoś przed 40-tką większość zauważyła, że zarzyna się bez sensu i, że rodzina na tym cierpi a i nabawić się można szybko chorób ze stresu i nerwów.

    OdpowiedzUsuń
  30. no więc właśnie, wyjazd na 1 dzień nie ma sensu, a na kilka... to już musimy wybrać: albo PL, albo tutaj i zawsze wygrywa PL, bo dzieci chcą się spotkać z dziadkami. dla niech to zacieśnianie więzów rodzinnych, nadrabianie zaległości uczuciowych i kurs polskiego:) ale najważniejsze - według mnie - to te więzi emocjonalne, które powstają. od 3 lat dzieci płaczą podczas rozstań, z żalem opuszczaja Polskę i niemalże os naszego powrotu na Wyspę, zaczynają odliczanie do kolejnego wyjazdu. stąd nie mam serca kazać im wybierać, moje chcenia moga poczekać...
    oczywiście, że praca w nowym miejscu ma swoje wymagania i wcale się nie dziwię, że nie może odmówić. Jak już się jest zasiedziałym pracownikiem, to co innego; oczywiście pozostaja takie sprawy jak lojalność wobec kolegów, o czym wspominasz i tu też czasem trzeba wybierać. Cóż, pozostaje liczyć, na to, ze takich pracowitych weekendów duzo nie bedzie.

    OdpowiedzUsuń
  31. Spróbuj po gali oscarowej :) Ja tam zwykle oglądam filmy i jest ok. Ostatnio faktycznie jest fatalnie, ale...patrz punkt pierwszy.

    Bergen mi się bardzo spodobało. Cudowna, drewniana zabudowa, są też miejsca przyrodnicze, w które można zajrzeć. No i super lotnisko :) Nie jakieś tam zamknięte w nocy Oslo:P

    Ja też mam dużo pomysłów, za dużo;) Jestem jednak bardzo zdeterminowana, żeby w końcu zobaczyć miejsca, które już od dawna miałam w planach. Jeśli uda mi się w tym roku pojechać tam, gdzie chcę to w przyszłym chciałabym się wybrać na inny kontynent.

    Też do demakijażu używam mleczka, ale potem myję twarz:P

    Weekend przyszedł. Jak z tym żyć?:P Zombie napadnie na Twoją skrzynkę mailową. Strzeż się.

    OdpowiedzUsuń
  32. Zgadza się, wybór bardzo trudny, bo jednak atmosfera w pracy, jest bardzo ważna. Kiedy masz super zespół, to żal odchodzić z pracy. Kolega Połówka z tej samej firmy trafił do innej i już po niecałych dwóch tygodniach miał dość. Zajęcie podobne, ta sama branża, ale niesamowicie dziwna atmosfera: ludzie siedzą przy komputerach niczym robociki, prawie nikt się do nikogo nie odzywa, w kantynie prawie nikt nie jada razem... Każdy sobie rzepkę skrobie - zupełne przeciwieństwo tego, co dzieje się w ich firmie.

    OdpowiedzUsuń
  33. Wow, Hrabino, jestem pod wrażeniem więzi, którą udało się Waszym dzieciom wytworzyć z rodziną w Polsce! Stosunkowo rzadko się widujecie, a mimo to dzieci tak emocjonalnie podchodzą do rozstań i wyjazdów. Mam okazję obserwować, jak wygląda to w przypadku znajomych z mojego otoczenia, i muszę powiedzieć, że dzieci nie bardzo związane są z rodzinnym krajem swoich rodziców [szczególnie jeśli wyjechały z niego w bardzo młodym wieku, lub urodziły się w Irlandii]. Owszem, z reguły chętnie jadą na wakacje, ale żeby wykazywały jakieś większe uczucia do dziadków, czy innych członków rodziny, to nie ten przypadek. Często słyszę, że nie mogą doczekać się wizyt nad morzem, lodów, parku zabaw, ale żeby którekolwiek wspomniało o babci, czy przejęło się śmiercią dziadka... nie, nie.

    OdpowiedzUsuń
  34. Możesz się zatem uważać za szczęściarę. Mnie nie zawodzi tylko Netflix, ale niestety nie ma na nim wielu, wielu filmów, które by mnie interesowały. Zalukaj działa głównie tylko rano i w południe.

    Nie dziwię Ci się, jest piękne!

    A wiesz, że ja chyba wiem, gdzie lecisz w tym roku? Tam, gdzie i ja się wybieram, ale chyba jednak nie dam rady w 2017. Twoje destynacja turystyczna zaczyna się na samogłoskę i kończy samogłoską ;)

    Ja mam boski weekend: dom lśni, na stole świeże róże, a przede mną perspektywa totalnego relaksu.

    Już nie mogę się doczekać tego zombiaka! Coś mi mówi, że wcale nie jest taki straszny, jak go malują!

    OdpowiedzUsuń
  35. Ja bym się tym absolutnie nie przejmowała. Nie daj się ograniczać nieswoja pracą. Nawet gdyby mój Połówek powiedział mi dziś, że jutro musi iść do firmy, to realizowałabym nasz plan sama, bądź wymyśliłabym sobie plan awaryjny. Nie potrafię oprzeć się uczuciu chęci wyjścia z domu. Z resztą po co?

    OdpowiedzUsuń
  36. Kiedy się nie da nie przejmować ;) Nie przejmowałabym się, gdybym mieszkała niedaleko Connemary, która swoją drogą, jest uroczym wygwizdowem na krańcu Irlandii, gdzie nie docierają ode mnie [w miarę szybko] żadne środki komunikacji miejskiej. Bez samochodu wcale nie jest tak łatwo dostać się do tych moich ukochanych, zapyziałych wiosek. Podróż autem jest przyjemna, bez własnego pojazdu trasa wydłuża się nawet do 6h w jedną stronę. Nie stać mnie na taki luksus. Poza tym zazwyczaj lubię mieć towarzysza w podróży, któremu mogłabym jęczeć do ucha z zachwytów nad przyrodą :)

    Plan awaryjny zawsze można wymyślić, tylko, że jak ja się napalę na piękną Connemarę, to nie chcę już nic innego w ramach pocieszenia. Taka już jestem. Nie lubię półśrodków. Wszystko albo nic ;)

    OdpowiedzUsuń
  37. Właśnie obchodzę system. Przekroczyłam dozwoloną liczbę komentarzy na Twoim blogu. Po raz kolejny. Netflix nie raduje mnie. Zarejestrowałam się na miesiąc i nie obejrzałam ani jednego filmu z Netflixa. Stwierdziłam, że nie ma sensu kontynuować płatnej rejestracji. Jest jeszcze taki portal solar movie, tam można oglądać flmy po angielsku, ale nowości, szczególnie te oscarowe też są oblegane. Jak La La land się pojawił to strona ledwie śmigała.

    Nie zgadłaś Kochana;) Zaczyna się spółgłoską, a kończy samogłoską. W obu przypadkach;) Bo musisz wiedzieć, że u mnie nie ma lekko i lecę do jednego miasta, a wracam z innego, w innym zakątku kraju. Lot będzie dłuższy niż do Eire. Dowiesz się w maju lub w czerwcu;) Poczekasz? :D

    Ja też mam róże na stoliku. Byłam dziś nieogarem , więc tego relaksu to nie czuję, ale od czego jest niedziela?

    Popełniłam wiadomość bez retuszu;) Zrobiłam coming out :D

    OdpowiedzUsuń
  38. Ja na Netflixie oglądam głównie seriale, gdyby nie one, to nie wiem, czy bym z niego korzystała. Tak się bowiem składa, że filmy, które mnie interesują, są na nim niedostępne. Co ciekawe, często są za to np. na wspomnianym wcześniej zalukaj.

    Ożeż Ty! Nieźle wyprowadziłaś mnie w pole, myślałam, że to kraj na samogłoskę.

    Mówiłam już, że kocham kwiaty? Nie tylko we wnętrzach, ale także na zewnątrz. Dzięki nim wszystko staje się piękniejsze! Jak zrobi się nieco cieplej, to wyruszę do ogródka, bo czeka mnie w nim trochę prac z kwiatami doniczkowymi. I trawa prosi się o koszenie...

    Dzięki Ci za nią! Nie taki diabeł straszny ;)

    OdpowiedzUsuń