środa, 6 sierpnia 2008

Malahide Castle

Wyprawa do nadmorskiego miasteczka Malahidenie była przez nas zaplanowana. Wybraliśmy się tam całkiem spontanicznie, bożal nam było spędzić tak piękną niedzielę w domu. Aura w istociesprzyjała:  słońce pięknie ogrzewałoświat, niebo – jak to często bywa w Irlandii – przedstawiało galerięfantastycznych wzorów. Miejscami najeżone było obłokami do złudzeniaprzypominającymi owieczki, w innych miejscach zaś poprzecinane było cienkimibiałymi pasmami – tak jakby malarz niedbale, od niechcenia musnął je śnieżnobiałąfarbą.


  


Nie wiedziałam czego się spodziewać. Nigdywcześniej nie widziałam tego zamku na oczy. Kiedy więc docieramy na miejsce,jestem pod wrażeniem. Zaraz po opuszczeniu parkingu i wyłonieniu się zza drzewdostrzegamy mały zameczek w oddali i ogromne połacie zieleni. Sto hektarówsoczyście zielonego pola tworzy uroczy widok. Malahide Castle świetnieprezentuje się w słonecznym świetle. Wszędzie mnóstwo ludzi. Dobrze się bawią,słychać radosny śmiech dorosłych i dzieci. Jedni zażywają kąpieli słonecznych,inni grają w piłkę nożną, a jeszcze inni urządzają sobie piknik. Zakochanitrzymają się za ręce, wolno przechadzają się po pobliskich ścieżkach leśnych.  Można odnieść wrażenie, iż w tym miejscu czasjakby się zatrzymał. A nawet jeśli nie zatrzymał, to na pewno zwolnił tempo –przystopował. Nie ma tutaj dublińskiego pośpiechu, nie ma też gwaru. Co jakiśczas tylko nad głowami przelatują nam samoloty z pobliskiego lotniska.


 


Przed wejściem do zamku tworzy się dośćduża kolejka. Nasz przyjazd zbiega się z przyjazdem autokarowej grupki włoskichturystów.  Młodzież ze słonecznej Italiiszybko zapełnia małą salę, w której siedzimy oczekując na nasze wejście. ZamekMalahide z pewnością należy do grupy tych najchętniej odwiedzanych. Jedne grupyzwiedzających odjeżdżają, a w ich miejsce pojawiają się następni spragnieniwrażeń turyści. Zatrudniona w zamku obsługa z pewnością nie ma chwiliwytchnienia.


  


Przez długie lata zamek Malahide byłnaocznym świadkiem żywotu jednego z największych i najbardziej zamożnychirlandzkich rodów, Talbotów. W obecnych czasach posiadłość jest własnościąpubliczną. Wnętrze ozdobione antycznymi meblami, jest bardzo ładne i bogate.Można w nim podziwiać liczne portrety z Galerii Narodowej. Teoretyczniepowinnam być usatysfakcjonowana, jednak w rzeczywistości zwiedzanie nie sprawiami przyjemności. Zamkowe sale są małe, a nasza grupa bardzo liczna.


 


Turyści wypełniają praktycznie każe wolnemiejsce. Powietrze jest nieświeże, panuje tłok. Czuję się jak na spędzie bydła.Jestem zła, mam wrażenie, że w tym ścisku zaraz odpłynę. Mam ochotę po prostudarować sobie dalsze zwiedzanie i wyjść. Widzę, że nie tylko ja jestemniezadowolona z panującej sytuacji. Spoglądam ukradkiem na Połówka i widzęgrymas na jego twarzy – wiem, co oznacza. Całą sytuację pogarszają jeszcze małerozwrzeszczane dzieci, które skutecznie zakłócają słowa przewodnika (notabenenagrania, którego słuchamy). W efekcie nie mamy sposobności, aby dokładniezapoznać się z wystrojem wnętrza. Jest zwyczajnie za dużo ludzi. Kiedy naszagrupa opuszcza zwiedzaną salę i przechodzi do drugiej, my postanawiamy chwilkęzostać i przyglądnąć się meblom. Takie rozwiązanie nie jest niestety dobre, bokiedy po paru minutach docieramy do kolejnego pomieszczenia, odtwarzany tekstjuż dawno sobie leci, więc znów nie mamy okazji zapoznać się z historią zamku.


 


Bardzo pobieżnie przeciskamy się przezkolejne sale zamkowe i z wielką ulgą docieramy do ostatniego pomieszczenia.Zwiedzanie zamku jeszcze nigdy nie było dla mnie takie uciążliwe i denerwującezarazem. W ostatnim pomieszczeniu zwanym Grand Hall (Salą Główną) panują lepszewarunki. Tłum, który zostawiliśmy w tyle na szczęście jeszcze tutaj nie dotarł.Z zainteresowaniem więc oglądamy wielkie malowidło Jana Mycka, przedstawiającebitwę nad rzeką Boyne. To właśnie w dniu bitwy (14 VII 1690) w tej właśniesali, przy ogromnym stole zasiadło do śniadania czternastu członków rodzinyTalbotów.  Pewnie nie domyślali się, żeten wspólny posiłek jest ich ostatnim. Zanim ucichły artyleryjskie działa,wszyscy już nie żyli. Oprócz wspomnianego obrazu, w westybulu znajdują siętakże portrety krewnych Talbotów. Jak to często bywa – we wnętrzu zamkuobowiązuje zakaz robienia fotografii. Więc nie robię. Nie mam zatem żadnejfotki przedstawiającej zwiedzane sale. Z upodobaniem natomiast fotografujemyzewnętrzną część Malahide Castle. Tło jest idealne, więc turyści namiętniepstrykają fotki.


 


Mimo iż jest już późne popołudnie, ciąglejest tłoczno. Kiedy kierujemy się w stronę naszego parkingu, spostrzegamy, iżod momentu naszego przybycia, zapełnił się kolejny parking. Widać, żedublińczycy i turyści z przeróżnych zakątków Irlandii upodobali sobie tomiejsce.

 

15 komentarzy:

  1. CzY wam jeszcze cos zostalo do zwiedzania w tej Irlandii ;)) Pieknie opisujesz Wasze wycieczki :)pozdrawiam cieplutko :)

    OdpowiedzUsuń
  2. O zesz to, w takim razie chyba sie tam nie wybiore! Wole cos dzikiego :) Trafilismy na tekie miejsce w zeszly poniedzialek, musze je koniecznie opisac. Ale zamek z zewnatrz wyglada pieknie! Chcialabym go zobaczyc po zmroku :) Sa tam jakies duchy? Z opisanej przez ciebie historii wynika, ze powinny byc, w liczbie 14...

    OdpowiedzUsuń
  3. Ty to pewnie nawet moje osiedle przedstawiałbyś w samych superlatywach. pieknie piszesz pięknie obrazujesz az człowiek załuje ze nie ma szans zobaczy tego na zywo. http://mlode-malzenstwo.blog.onet.pl/

    OdpowiedzUsuń
  4. Lauro droga, wbrew pozorom, zostało nam jeszcze tyyyyyyyle miejsc do zobaczenia... Dla mnie zwiedzanie Irlandii nie sprowadza się do zapoznania się z jej najpopularniejszymi zabytkami i miejscami. To coś więcej. Więc nigdy nie powiem, że zwiedziłam całą Irlandię, bo to po prostu nie jest możliwe... Irlandia to nie tylko sławna Connemara, półwysep Dingle, rejon Kerry czy Killarney, to coś duuuużo więcej. To tysiące zamków i opactw, to znane i mniej znane muzea, rezydencje wiejskie...Pozdrawiam serdecznie i ściskam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie zniechęcaj się moimi doświadczeniami. Może Ty będziesz miała więcej szczęścia i... cierpliwości. Zamek z zewnątrz bardzo ładny - fakt. Wewnątrz też ciekawy, aczkolwiek widziałam lepsze. Wszystko inaczej by się przedstawiało, gdyby nie ten tłum i te dzieciaki, które były zdecydowanie za małe na tego typu wizyty....A duchy? Owszem o jakichś się wspomina. Ja żadnego nie widziałam ;) I jakoś nie żałuje ;) Zresztą, mało brakowało, a sama bym tam wyzionęła ducha. Tłum i ścisk zdecydowanie nie jest dla mnie!Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Hie, hie, niekoniecznie ;) Jak coś jest ładne, to tak to przedstawiam :) jeśli nie jest, nie ukrywam, że mi się nie podoba :) A że Irlandię uwielbiam, to może i moje spojrzenie nie jest do końca obiektywne... Wiadomo: różowe okulary i te sprawy ;)Miło Cię tu widzieć, Paulinko :) Mam nadzieję, że Kacperek super się rozwija :)

    OdpowiedzUsuń
  7. na zdjeciach wyglada iscie bajkowo ;-) i ta soczysta zielen, sama mialabym ochote sie tam polozyc na tej trawce...Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. Musisz koniecznie obejrzec ten opuszczony zamek kolo Portarlington jakies 50km od Dublina :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Też mam takie odczucia. Pewnego słonecznego dnia pewnie wezmę jakiś interesujący kryminał, usiądę na trawce i pogrążę się w wyimaginowanym świecie :) Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Z przyjemnością się tam kiedyś wybiorę. Uwielbiam zamki i ich klimat. A ten przedstawiony przez Ciebie wygląda na dość mroczny. Mogłabyś mi podać jego nazwę? Trzymaj się ciepło :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Jak wszystkie miejsca, które tu pokazujesz, cudne jest i to. Nie będę orginalana :)

    OdpowiedzUsuń
  12. linkaaa23@onet.eu11 sierpnia 2008 00:55

    Zdjecia oraz opis jak zwykle wspaniale :) A do tego w koncu piekna pogoda jest tu bardzo dobrym dodatkiem :)Pozdrawiam serdecznie-slonecznie :)Ewelina.

    OdpowiedzUsuń
  13. Taitko, sama bym chciala wiedziec... Wiem tylko, ze jest on polozony kolo Portarlington, trzeba przejechac przez miasteczko i wypatrywac zamku... A pozniej przez pole pelne krow i dwa druty kolczaste i jest sie na miejscu :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Bardzo ciekawy opis...wpadniemy z pewnoscią.Moze znacie ciekawe miejsca gdzies na pn od Portarlington?

    OdpowiedzUsuń
  15. Dla pełniejszego obrazu dodam tylko ,że do Malahide można bardzo dogodnie dojechać z Dublina kolejką "Dart". Poza tym twój opis pokrywa się z moimi spostrzeżeniami a zieleń jest wręcz bajkowa. Pozdrawiam świątecznie.

    OdpowiedzUsuń