wtorek, 26 sierpnia 2008

Szaleństwa w dziedzinie książek, zakupów i marzeń :)

Ostatnio trochę zaniedbujęblogowy świat na rzecz tego książkowego. Czytam przed pracą, w pracy i popowrocie do domu. Pewnie niektórym ciężko w to uwierzyć, ale obcowanie zesłowem pisanym relaksuje mnie – pozwala się odprężyć, zapomnieć o trudach dnia inabrać sił do życia. Jeszcze do niedawna narzekałam na brak książek, teraz zaśmam problem nieco odmiennej natury - wybór mam aż za duży. Na mojej szafcenocnej – tradycyjnie już – piętrzy się stos przeróżnych pozycji. W szufladachzaś leżą te, które zaczęłam daawno temu, utknęłam gdzieś, na jakiejś stronnicyi nie mogę zabrać się do ich ponownego czytania. Wśród nich „Cesarz”Kapuścińskiego i „Upadek” Camusa. Co jakiś czas obiecuję sobie, że tym razemmuszę dokończyć ich czytanie i  - jak tozwykle bywa w takich przypadkach – kończy się na obietnicach. Dochodzę downiosku, iż mam wypaczony gust w przypadku książek. Te, które znawcy i mądregłowy okrzyknęły wspaniałymi i niepowtarzalnymi często po prostu mi nieodpowiadają. Formą, stylem, tematyką – czymkolwiek. Toteż z uwielbieniem icoraz mniejszymi wyrzutami sumienia, zatapiam się w twórczości moich ulubionychautorów i pozycjach niekoniecznie bardzo ambitnych. Wychodzę z założenia, iżczytanie ma sprawiać przyjemność. I w moim przypadku tak właśnie jest.

Przedwczoraj znów dałam się ponieśćmojemu nałogowi. Jak wiadomo w sklepach królują wyprzedaże, a to niesłychanieniebezpieczny okres dla takich maniaków jak ja. Powinnam trzymać się z daleka odwszelkiego typu sklepów obuwniczych i odzieżowych. Obcowanie z nimi kończy sięzazwyczaj tragicznie dla mojego stanu konta. Godziny poświęcone na buszowanie wśródsklepowych stoisk nie poszły na marne - wzbogaciłam się o kolejne fatałaszki, awiadomo, że nic tak nie poprawia kobiecie samopoczucia, jak udane zakupy :]

Z niecierpliwością odliczam dnido naszego wyjazdu do Francji. Zabawimy tam krótko, bo zaledwie trzy dni, alelepszy rydz niż nic :) Lubię Francję, nawet bardzo i mam do niej dużysentyment. Kiedyś marzyłam, by ją zwiedzać i chyba niezbyt wierzyłam, iż wprzyszłości nastąpi taki dzień, kiedy marzenia opuszczą sferę nierealną iwkroczą w rzeczywistość. Teraz zaś realizuję swoje młodzieżowe marzenia. Cudowniejest wprowadzać w życie swoje plany – marzyć, planować i realizować. Bez marzeńżycie byłoby zbyt smutne. Nie wyrzekajcie się swoich pragnień – nawet jeśliwydają się Wam one niemożliwe do zrealizowania. Wszystko jest możliwe – tak długojak tego pragniecie i tak długo jak do tego dążycie!

24 komentarze:

  1. Marzyć to ja uwielbiam :) Szczególnie w pracy, aby nie musieć pracować i tylko zwiedzać, zwiedzać, zwiedzać:D Wypad na 3 dni potrafi oderwać od rzeczywistości i zrelaksować, także na pewno przeżyjecie we Francji niezapomniany czas.

    OdpowiedzUsuń
  2. Tylko kilka dni? To za malo!!!!! Przyjedz na dluzej i to konecznie do Touraine!!! Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. tak ten post jest chyba specjalnie dla mnie!cos o ksiazkach i o podróżach:) fantastcznie...Jeszcze napisałaś o Obcym Camus moja ulubiona ksiązka i wymieniłaś Kapuścińskiego mojego maestro!Bravo:)zapraszam czasem na mojego bloga poświęconego w całości ksiązkom www.przestrzenkultury.blogspot.commozna na niego dostac sie takze przez www.izabellos.blog.onet.plpozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Książki i buty....to znaczy, że jesteś kobietą inteligentną i elegancką. Ponadto masz swoje marzenia, które starasz się realizować. To bardzo piękne mieć marzenia - w miarę rozsądne!. Przyznasz jednak, że niespełnione marzenia powodują ból. Miłej podróży po Francji:) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Mnie uwierzyć bardzo łatwo bo też jestem nałogowym czytaczem. A Cesarza połknęłam bardzo szybko, więc może jednak się skusisz??? Mimo że o gustach się nie dyskutuje, to jednak polecam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. "Cesarza" na pewno wykończę, Kawaiinko ;) Nie lubię rozpoczynać książek i nie kończyć - zazwyczaj mi się to nie zdarza. Na razie "Cesarz" poszedł w odstawkę, bo mam ciekawsze rzeczy do czytania ;) Ta książka jakoś do mnie nie przemawia. Może jeszcze zmienię zdanie :) Jak będę mieć okazję, to sięgnę po inną pozycje z repertuaru Kapuścińskiego. Po jednym przeczytanym dziele czasem ciężko jest wyrobić sobie opinię na temat twórczości autora.Kto jest Twoim ulubionym pisarzem?Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Racja, Jurku, ja jednak generalnie nie mam z tym problemu. Zawsze byłam realistką i nigdy nie żyłam złudzeniami toteż moje marzenia są praktycznie zawsze w zasięgu moich możliwości ;) Skupiam się na tych, które są możliwe do zrealizowania nie tracąc przy tym czasu na marzenia o byciu księżniczką ;)Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Hehe, widzę że stosujemy te same metody mające na celu umilenie czasu w pracy :) Masz rację, trzy dni odpowiednio wykorzystane potrafią dać niezłego powera ;) Jeśli sięgnę pamięcią wstecz, to moje ulubione i niezapomniane wypady zawsze trwały trzy dni :) Pozdrawiam gorąco :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Wiem, że to za mało, Kasiu, już teraz włosy mi siwieją na myśl o tak krótkim pobycie i tych wszystkich wspaniałych miejscach, które chciałabym tam odwiedzić! ;) Nawet nie wiesz, jak Ci zazdroszczę lokacji - masz na wyciągnięcie ręki Azay-le-Rideau, Chenonceaux, Blois, Amboise... Marzę o zwiedzeniu zamków nad Loarą odkąd zagłębiałam się w ich tajniki w czasie zajęć na studiach :) Fantastycznie byłoby wreszcie zobaczyć na własne oczy to, co do tej pory mogłam oglądać sobie jedynie w telewizji czy w przewodnikach. Kiedyś tam pojadę! Może nawet wcześniej niż mi się wydaje :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Słyszałam, że Kapuściński to prawdziwy maestro, więc sięgnęłam po "Cesarza" ale póki co, jakoś jeszcze nie ujawnił mi się jego geniusz ;) A na Twojego drugiego bloga postaram się zaglądać w miarę możliwości :) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja tez czytam bardzo duzo..i tez nie zawsze ambitni :) Ale za to zawsze dziwie sie, ze sa ludzie, ktorzy nie czytaja wcale...To pochwal sie co czytasz Taitko!!

    OdpowiedzUsuń
  12. Polecam do poczytania Zapiski na pudełku od zapałek Umberto Eco. Niby filozoficzne mądrości ale napisane lekko i z oryginalnym poczuciem humoru. Dla mnie genialne. A co do zakupów proponuję wyjście awaryjne tzn wychodzę do sklepu ale kartę zostawiam w domu. Ryzyko wpadnięcia w debet minimalne a poza tym ma to swój plus. Po pierwsze nie powiększamy składu rzeczy niepotrzebnych po drugie jak coś się spodoba trzeba się wrócić do domu po kartę a to daje czas na ochłonięcie i przemyślenie czy aby na pewno to a to jest potrzebne. A przepis na żeberka dotarł?

    OdpowiedzUsuń
  13. Oj, są, Gatto, są... Znam bardzo wielu takich ludzi. Mnie już nawet to nie dziwi. Uwielbiam czytać, więc jak mam wolną chwilę, to sięgam po książkę. W tym roku przeczytałam już 56 pozycji i mam zamiar dobrnąć do setki :) Mam sprawdzonych i ulubionych autorów do których regularnie sięgam, ale co jakiś czas zaopatruję się w dzieła autorów z którymi nie miałam jeszcze do czynienia. A obecnie czytam wspomnianego "Cesarza" Kapuścińskiego, "Upadek" Camusa, "Podręcznik wojownika światła" Coelho, "Hotel Bertram" Christie i "Miecz przeznaczenia" Sapkowskiego. Mogłabyś mi kogoś polecić? :)Pozdrowienia :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Dzięki, Alku - umieszczę tę książkę na mojej liście pozycji oczekujących na przeczytanie ;) W Irlandii strasznie doskwiera mi brak polskiej biblioteki! Zmuszona jestem korzystać z księgarni internetowych, a problem polega na tym, że w domu nie mam już zbytnio miejsca na nowe książki! Czytanie e-booków odpada - nie lubię internetowych książek, poza tym nie chcę być przykuta do kompa i psuć oczy. Przepis dotarł, wielki dzięki :) Jeszcze nie został przetestowany.Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  15. aga.stankiewicz@onet.eu28 sierpnia 2008 14:52

    Też lubię się relaksować czytając, więc doskonale Cię rozumiem :))) Ja okurat tak nie szaleję na zakupach, ale teraz muszę... Nie moge się już powoli zmieścić w spodnie, czekają mnie więc zakupy, bo brzuch mi rośnie :)A kiedy to jedziecie do Francji??? Pięknie... Ach, aż Ci trochę zazdroszczę, sama z chęcią bym skoczyła choćby na 3 dni do Francji, do Paryża... Ach... :))) Pozdrawiam :))))

    OdpowiedzUsuń
  16. Wiem, wiem :) Pod tym względem jesteśmy bratnimi duszami :) Dobra książka to świetny relaks. Zakupy są nieuniknione :) Może zaopatrz się od razu w ubranka dla maluszka. Nie wiem, jak w Polsce, ale tutaj dziecięce ciuszki są urocze. Nigdy nie mogę się im oprzeć i masowo je wykupuję :)Pozdrawiam serdecznie :) PS. Francja prawie za miesiąc ;)

    OdpowiedzUsuń
  17. aga.stankiewicz@onet.eu28 sierpnia 2008 16:16

    Nawet nie wiesz jak mnie kusi coś kupić dla dziecka... Jak przechodzę koło sklepu z odzieżą dziecięcą to skrętu szyi dostaję tak się oglądam za wszystkim, w końcu nie wytrzymam i kupię coś :)))

    OdpowiedzUsuń
  18. Co do tej książki to problem jest taki niewielki, że była wydana jakieś 20 lat temu czyli ciężko ją będzie znaleźć w księgarni. A propos księgarni przypomniała mi się jedna historia. Kiedyś w szkole przerabialiśmy "Ferdydurke" Gombrowicza i z racji że jest to dość trudna książka postanowiliśmy, że poszukamy ekranizacji bo takowa była. Wchodzę więc ci do jednej wypożyczalni video w Polsce! i pytam o Ferdydurke a panienka z rozbrajającą szczerością spytał się "A jaki brzmi po polsku tytuł tego filmu?. Rozbroiło to mnie dokumentnie. A z przepisów znalazłem ciekawy przepis na bigos i żeberka w kapuście ale na razie nie mam czasu wypróbować.

    OdpowiedzUsuń
  19. Hie, hie, tak jakby trochę niedouczona była ;) "Ferdydurke" pamiętam i uczciwie przyznam, że w ogóle mi się nie podobała. Nie wiem, może za młoda byłam, kiedy ją czytałam ;) Z wiekiem zmieniają się gusta i poglądy ;) Może kiedyś zdecyduję się na ponowne sięgnięcie po nią.

    OdpowiedzUsuń
  20. Kochana, wbrew pozorom - domyślam się! Sama mam słabość do dziecięcych ubranek i zawsze jęczę z zachwytu, kiedy trafiam na stoisko z odzieżą dla dzieci. Nie odmawiaj sobie przyjemności i już teraz zaopatrz się w te urocze śpioszki, body, sweterki i spodnie w miniaturowym rozmiarze ;)

    OdpowiedzUsuń
  21. Haarlana Cobena polecam...wciaga jak kon dropsa!!

    OdpowiedzUsuń
  22. Lubię Cobena, dzięki Gatto :)

    OdpowiedzUsuń
  23. A ja uwielbiam fantastyke. Swiat pelen smokow, czarnoksieznikow, walki dobra ze zlem, gdzie zawsze zwycieza dobro. Gdzie mezczyzni sie prawdziwymi mezczyznami, walcza o bezpieczenstwo ukochanej kobiety, a kobiety sa kobiece ale zarazem silne. Teraz czytam Terrego Goodkind'a. Po angielsku :) A do Chapters mnie nie mozna wpuszczac, bo wracam bez pieniedzy...

    OdpowiedzUsuń
  24. Hehe, znam to z autopsji :) Jak już wejdę do jakiejś księgarni, to trzeba mnie z niej siłą wyciągać! Nic jednak na to nie poradzę - kocham książki i mam do nich wielką słabość :)A Terry? Coż, prawdziwa klasa w dziedzinie fantastyki :)Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń