wtorek, 10 marca 2009

Dunluce Castle

 

Zamek Dunluce zauroczył mnie od pierwszego wejrzenia. Dawno temu, wertując kolorowe kartki przewodnika, natrafiłam na fotki tego malowniczego zamku. To właśnie wtedy podjęłam decyzję, że muszę go zobaczyć na własne oczy.

  

Teraz, kiedy zrealizowałam to marzenie, mogę stwierdzić, że Dunluce to jedna z najbardziej spektakularnych twierdz, jakimi może się poszczycić Irlandia. Moje wyobrażenia o niej w zupełności pokryły się ze stanem rzeczywistym. Zatem bez cienia wątpliwości ulokowałabym Dunluce Castle na czołowym miejscu na liście najbardziej atrakcyjnych irlandzkich zamków.

  

Jest tak, jak sobie wymarzyłam. A może nawet jeszcze lepiej. Kluczową rolę w czasie zwiedzania zamku odgrywa pogoda. My zdecydowanie mamy powody do radości. Niebo odziane jest dzisiaj w jedną ze swych szat o niezwykle intensywnym błękitnym zabarwieniu. Całości dopełniają ciepłe promienie słoneczne i rześkie, morskie powietrze przyjemnie przenikające nasze drogi oddechowe. To niezwykle sympatyczny moment, staram się więc maksymalnie go wykorzystać. Wiem, że niezbyt szybko tu powrócę. Z lubością przenoszę wzrok ze skalnych urwisk na spokojną taflę morza i na pobliskie zielone wzgórza.

  

Mimo że lata świetności zamku rozpłynęły się już dawno temu we mgle przeszłości, jego ruiny ciągle zachwycają. Umiejscowione na stromym, okazałym klifie, są właśnie takie, jak w opisie angielskiego pisarza i satyryka, Williama Makepeace Thackeraya: „szare wieże Dunluce, stoją na ołowianej skale i wyglądają, jakby żyła tu, strzeżona przez smoka, jakaś stara, stara księżniczka ze starych, starych baśniowych czasów.”

  

Na próżno zdadzą się jednak poszukiwania smoka i księżniczki. Ostatnia żyjąca tu księżna postanowiła opuścić zamek niedługo po tym jak w czasie wystawnej uczty i gwałtownej burzy część kuchenna zamku runęła do morza. Zginęło wielu ludzi. Wzburzone i lodowate wody groźnie uderzające o klify, po raz kolejny stały się morskim grobem dla wielu ludzkich istnień. Żarłoczne głębiny morskie już wcześniej przypomniały o potędze żywiołów, pochłaniając hiszpański galeon „Girona” wraz z 1300 żeglarzami na jego pokładzie.

  


Skalna ściana klifowa zamku do dziś systematycznie niszczona jest w procesie erozji. Nie brakuje w niej wyżłobień i jaskiń. W czasie gwałtownych sztormów są one bezlitośnie chłostane przez potężne fale morskie. Odgłosy, które się z nich wówczas wydobywają, mogą niekiedy do złudzenia przypominać krzyki i jęki. Nic więc dziwnego, że przyczyniły się one do powstania legendy o zjawie sprzątającej zamkowe komnaty. A może są to duchy pochłoniętej przez morze służby, która niczym zombie opuściła świat umarłych i powróciła do dawnego miejsca życia? Tego nie wie nikt. My na szczęście nie natrafiamy na duchy. Po ruinach zamku snują się jedynie nieliczni turyści. Każdy z nich zgodnie ze swoim tempem zwiedza pozostałości po zamku Dunluce.

  

My absolutnie nie spieszymy się. Wykorzystujemy każdą minutę naszej obecności. Cierpliwie przemierzamy kolejne komnaty [a raczej marne pozostałości po nich], przystając tu i ówdzie, jeśli rozpościerający się przed nami widok jest wyjątkowo interesujący. Uwielbiam takie chwile, jak ta, kiedy zanurzona w tym nierealistycznym świecie, zapominam o tym prawdziwym. Kiedy zapominam o prozie codziennego życia, o swoich obowiązkach i problemach. Liczy się tylko teraźniejszość. Nie chcę jej psuć myślami zbyt wybiegającymi w przeszłość.

  

Żałuję, że nie mamy możliwości spędzenia tutaj całego dnia. Słoneczna pogoda zachęca do pozostania w zamkowych murach. Zachęca też do jego dokładnej eksploracji. Uczyniłabym to z wielką przyjemnością, jednak musimy wracać do domu. Ostatnie godziny beztroski są więc skrupulatnie przez nas wyliczone i zaplanowane. Perspektywa kilku godzin poświęconych na powrót do domu zmusza nas do wejścia do samochodu i odjechania. Odjeżdżam jednak w pełni usatysfakcjonowana. Mam powody. Właśnie udało mi się zrealizować kolejne moje marzenie.

  

37 komentarzy:

  1. ~una invitada11 marca 2009 16:56

    Oj ladnie,moze jakos w wakacje na trzy dni bym do Ire wyskoczyla,kto wie:)Pozdrawiam z Hiszpanii tymczasowo

    OdpowiedzUsuń
  2. Niebrzydki zameczek. Okolica też niczego sobie. A ja się właśnie zastanawiałem, gdzie wyruszyć na coroczną wyprawę wielkanocną...

    OdpowiedzUsuń
  3. Powiedzmy, że Dunluce to taki odpowiednik szkockiego zamku Dunnottar. Są niesamowicie malowniczo ulokowane. Post nie jest tym obiecanym. Dla Ciebie przewidziałam coś innego, ale ostatnio nie mam ani czasu ani weny, więc publikuję starocie - relacje, które napisałam daaawno temu.Miłej zabawy życzę na hiszpańskiej ziemi. Nie mogę się doczekać Twojej relacji! Załączam pozdrowienia z kapryśnej irlandzkiej krainy!

    OdpowiedzUsuń
  4. To żeś mnie zaskoczył, kolego. Myślałam, że Dunluce zaliczyłeś już daawno temu, zwiedzając Irlandię Północną.

    OdpowiedzUsuń
  5. Spełnianie marzeń to na prawdę fajna rzecz :-) Buziaki!

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo fajny zamek i super lokalizacja na tym urwisku, jak widzę pogoda też dopisała :) Chętnie się tam wybiorę kiedyś. P.S. ostrości na fotach trochę by się zdało, bo opis jest jak najbardziej. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. Taitko stwierdzam, że powinnaś napisać przewodnik po Irlandii - te opisy są fantastyczne, czyta się je z wielkim zaciekawieniem. Jeśli się zdecydujesz to ja się piszę na co najmniej jeden egzemplarz :-)

    OdpowiedzUsuń
  8. Faktycznie, wygląda na to, że nieco brzegu ubyło. "Żarłoczne głębiny morskie" pożarły nieco skał - ciekawe ile? :) Zazdroszczę zielonej trawy jak zwykle. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  9. ~melania94.blog.onet.pl13 marca 2009 16:42

    Jest piękny :P

    OdpowiedzUsuń
  10. zamki zawsze , wszedzie i o kazdej porze :-)

    OdpowiedzUsuń
  11. A moze bys tak napisala gdzie dokladnie jest ten zamek,bo nie wiemy

    OdpowiedzUsuń
  12. Zamek pięknieje z roku na rok, z powodu remontu. Okolica super, a wkoło wiele atrakcji które trzeba zobaczyć będąc w Irlandii Północnej. Polecam!!

    OdpowiedzUsuń
  13. To tam moj chlopak poprosil mnie o reke, w Walentynki 2 lata temu. pieknie i malownicze miejsce. Warte zobaczenia. Mieszkam w Irlandii od 5 lat, 31 marca wracam do Polski. Kiedys na pewno yu wroce, do wspomnien i marzen

    OdpowiedzUsuń
  14. piekny cukiereczek ma dusze musze go zobaczyc koniecznie,,, nie mam daleko

    OdpowiedzUsuń
  15. ~una invitada14 marca 2009 20:18

    Taito,dwa dni temu wyslalam Ci mini mail z innego mojego konta,to mialo byc wklejone na Twoim blogu,ale komp wariuje i skopiowalam na maila.Wiecej napisze jak wroce do Ediego.Tak kolo przyszlego weekendu.Pozdrawiam baaaaaaardzo goraco,uff za goraco.

    OdpowiedzUsuń
  16. JEDNYM SLOWEM FANTASTYCZNA BUDOWLA I SUPER WIDOKI

    OdpowiedzUsuń
  17. Maila otrzymałam i z wielkim zainteresowaniem przeczytałam Twoje spostrzeżenia. Liczę, że po powrocie do Szkocji podzielisz się ze mną resztą wrażeń, bo zapowiada się naprawdę ciekawie!

    OdpowiedzUsuń
  18. Zgadza się, Maro! Jedno już zrealizowane, ale ciągle pozostało mnóstwo innych :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Dunluce to jeden z moich ulubionych irlandzkich zamków - jest niesamowicie nastrojowy. A co do fotek, to doskonale zdaję sobie sprawę z ich niedoskonałości - jestem tylko amatorką.

    OdpowiedzUsuń
  20. Aga, wierz mi, jeśli kiedyś przyjdzie mi do głowy tak hardcorowy pomysł, jak napisanie przewodnika, to Ty dostaniesz go ode mnie w prezencie za to, że mnie zawsze dzielnie wspierałaś! :)Pozdrawiam Cię gorąco!

    OdpowiedzUsuń
  21. Cały czas coś pożerają ;) A ja jak zwykle pozdrawiam serdecznie i dziękuję za miłe słowa!

    OdpowiedzUsuń
  22. W rzeczy samej! :)

    OdpowiedzUsuń
  23. Widzę, że podzielasz moje pasje, Promyczku :)

    OdpowiedzUsuń
  24. Z reguły nie podaję lokalizacji opisywanych przeze mnie miejsc, bo wychodzę z założenia, że zainteresowane osoby wyszperają dojazd w wyszukiwarce... A Dunluce znajduje się w hrabstwie Antrim w Irlandii Północnej, w niedalekiej odległości od destylarni Bushmills i Giant's Causeway. Jakieś 4,8 km na wschód od Portrush.

    OdpowiedzUsuń
  25. Dobrze prawisz, Kasiu. Z chęcią tam powrócę pewnego dnia. Jest co zwiedzać. Wybrzeże Antrim jest niesamowicie malownicze. Pozdrawiam ciepło!

    OdpowiedzUsuń
  26. Pogratulować pomysłowego i romantycznego mężczyzny :) W takiej scenerii nie można nie przyjąć oświadczyn ;) Powodzenia w Polsce życzę!

    OdpowiedzUsuń
  27. Jak nie masz daleko, to koniecznie musisz tam podjechać. Warto - szczególnie latem.

    OdpowiedzUsuń
  28. Krótko i na temat! :) Nic dodać, nic ująć. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  29. ~wienew.bloog.onet.pl15 marca 2009 20:07

    Jestem pod wrażeniem!!! Rewelacyjne miejsce. Pokazałaś mi o czym warto marzyć. Ależ to byłaby przygoda! Marzenia po to są by pielęgnować je w sercu i dąrzyć do realizacji. Dzięki

    OdpowiedzUsuń
  30. Piękna prezentacja,miejsce marzeń, które miałem okazję zobaczyć miesięc temu.Zamek nie marzenie bo wczesniej o nim nie słyszałem ale dzięki super koledze Marcinowi, który zaprosił mnie do Eire i poswięcił swój czas na pokazanie kawałka tego pieknego kraju mogę dziś powiedzieć -marzenie,marzenie by pojechać tam jeszcze raz.

    OdpowiedzUsuń
  31. Niestety, Irlandię Północną zdołałem tylko liznąć... ale wszystko jeszcze przede mną

    OdpowiedzUsuń
  32. WOW co za miejsce, nawet nei wiedzialem tutaj takze jest sporo takich turystycznych "rodzynkow" polecam http://www.80miejsc.pl/pl/coraz-blizej

    OdpowiedzUsuń
  33. Bardzo fajna strona, dzięki za namiary. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  34. Dokładnie tak! Świat stoi przed nami otworem - może pewnego dnia tutaj zawitasz? Kto wie?

    OdpowiedzUsuń
  35. Pozdrowienia dla kolegi Marcina za ukazanie Ci piękna Irlandii i dla Ciebie samego:) Cieszę się ogromnie, że ten kraj przypadł Ci do gustu :)

    OdpowiedzUsuń
  36. byłam tam zamek jest piękny okolica także w rzeczywistosci robi wieksze wrażenie niz na fotce :) jest co zobaczyć SERDECZNie POLECAM I ZAPRASZAM

    OdpowiedzUsuń
  37. Podziwiam szczerze za tak udaną realizację marzeń i powiem równie szczerze, że zazdroszczę tego. Ja nigdy nie mogę zrealizować swoich, a tyle już ich się uzbierało. Zawsze pojawia się coś innego, a jak zawsze największym ogranicznikiem wszystkich moich planów są fundusze i sytuacje pojawiające się niespodzianie, a zmuszające do wykorzystania tego co przeznaczone było właśnie na realizację marzeń. Może i mnie kiedyś uda się dopiąć swego...

    OdpowiedzUsuń