niedziela, 1 marca 2009

Piłat umywa ręce

O tanich liniach lotniczych, a  konkretnie o jednej – bardzo popularnej wśródPolaków na Wyspach – słyszałam bardzo wiele. Oczywiście więcej złego niżdobrego. Śmiem twierdzić, że to jeden z ulubionych tematów internetowejgawiedzi, jako że już wiele razy zdarzyło mi się na niego przypadkiem natrafićw czasie surfowania po Internecie.  Jakłatwo się domyślić – wspomniany przewoźnik posiada tylu zwolenników, co iprzeciwników. Krytykujący najczęściej złorzeczą na brak komfortu,nieprofesjonalne zachowanie załogi, a także na wiek i stan maszyn, opóźnianielotów, okradanie bagaży i olewanie klientów. Zwolennicy zaś akcentują głównie przystępnośćcen i możliwości, jakie zrodziły się wraz z pojawieniem się tego taniegoprzewoźnika na rynku.

 

Jeszcze do niedawna z obojętnością przyglądałam się tegotypu dyskusjom, a zajmowane przeze mnie stanowisko spokojnie można było określićjako neutralne. Moja skromna osoba nie zasiliła szeregów zagorzałychzwolenników Szanownego Przewoźnika ani też jego przeciwników. Nie miałam złychdoświadczeń z tą firmą, nie miałam więc powodów do narzekania. Większośćargumentów wysuwanych przez przeciwników tej „latającej trumny” nie miała dlamnie racji bytu. Zawsze korzystałam z usług tej linii lotniczej, jako żeoferowane przez nią ceny i połączenia były bardzo przystępne. To, że niedostawałam żadnych posiłków na pokładzie samolotu, naprawdę wisiało mikabanosem - nie widziałam takiej potrzeby. Wszystkie moje trasy odbywanepowietrzną drogą były najwyżej trzygodzinne, a ja doskonale funkcjonowałam bezspożytego w tym czasie posiłku. Nie miałam ani omamów, ani skrętu kiszek, anidestrukcyjnych zapędów.

 

Obsługa? Hmm, zazwyczaj była młoda i sympatyczna. Nigdynie zdarzyło mi się trafić na antypatyczną sztukę z przyklejonym i do bólu sztucznymuśmiechem. Zdarzały się młode i smaczne kąski w męskiej postaci, więc rzucałamna nich okiem od czasu do czasu i na tym kończyła się moja rola. Damska częśćpersonelu też z reguły była zadbana i młoda. Zazwyczaj chętna do pomocy. Jużnie wnikam w to, czy ich uśmiechy i pomocna dłoń były szczere, wymuszone, czydo perfekcji opanowane. Dla mnie - jako klientki - ważne jest, bym dobrze czułasię na pokładzie i nie odbierała zachowania personelu jako mdłego i sztucznego.Nie chcę oglądać ostentacyjnego niezadowolenia stewardów i stewardess, to fakt.Wymagam od nich profesjonalizmu, a ten niestety w wielu przypadkach niesie zesobą potrzebę zakładania maski. Maski o uśmiechniętym i zadowolonym obliczu.Nie oszukujmy się – czasem po prostu trzeba ją założyć, jako że jesteśmy tylkozwykłymi śmiertelnikami, mającymi gorsze bądź lepsze dni, nie zaś maszynamipozbawionymi emocji, które codziennie rano budzą się z włączoną opcją „szerokiuśmiech”. Każdy, kto ma w pracy kontakt z ludźmi, wie, jak ważne jest, by prezentowaćim pewnego rodzaju image – w pewnych środowiskach smutne i ponure twarze nie sąpo prostu mile widziane. Ot, smutna i bolesna prawda.

 

Co więcej – opóźnienia lotów? Owszem były – sporadyczne, ana dodatek praktycznie nic nie znaczące. Odwołane loty? Eee, nie. Przecieżtakie rzeczy zdarzają się, ale innym, nie mnie. Myślałam tak, aż do pewnegorazu, kiedy wraz z setkami innych pasażerów ugrzęzłam na podparyskim Beauvais –namiastce prawdziwego lotniska o pokaźnych rozmiarach, gdzie niezliczone korytarzetworzą jeden wielki labirynt. Może dla innych było to zabawne, dla mnie jednakwcale, więc ze zdziwieniem patrzyłam na pasażerów, którzy z wielkim piskiemradości przyjmowali wiadomość o odwołanym locie. A że takich odwołanych lotówzrobiło się nagle kilka, lotnisko przeistoczyło się w klaustrofobicznepomieszczenie do granic możliwości powypychane ludzką masą.

 

Nie będę Wam tu wciskać kitu, jak to bardzo się ucieszyłamz możliwości przedłużenia urlopu, bo takiego ataku wściekłości już dawno niemiałam. Oczywiście w innej sytuacji, na innym lotnisku o NORMALNEJ wielkości, niebyłoby problemu – przenocowałabym gdzieś na mieście. Takiej opcji jednak niebyło, gdyż nasz lot został odwołany blisko północy, więc lotnisko było jużzamykane, a co za tym idzie – stało się przymusowym więzieniem dla pasażerów. Zresztą,nawet gdyby było otwarte, nie znalazłabym nigdzie noclegu – wszystkie wolne pokojew tamtejszym hoteliku zostały zajęte przez pasażerów wcześniejszych odwołanychlotów. Nam pozostał zbiorowy nocleg w iście partyzanckich warunkach.Próbowaliście kiedyś w stanie maksymalnego wkurwu spać na metalowym krześle?Nie? To nie próbujcie. 

 

Dawno nie byłam tak wściekła, jak właśnie wtedy, na tymmałym podparyskim lotnisku. W innych warunkach pewnie przyjęłabym tospokojniej, jednak w Beauvais po prostu nie dałam rady inaczej. Tam byłozdecydowanie za dużo ludu, a za mało wolnej przestrzeni. Kiedy moje złe emocjeniebezpiecznie się skumulowały, nie chcąc skopać komuś tyłka postanowiłam wyjśćna zewnątrz, by zaczerpnąć zimnego powietrza i ochłonąć. Postanowiłam „nachłodno” poszukać rozwiązania, lecz ku mojemu zdziwieniu samo się napatoczyło –w postaci czarnoskórego kierowcy, który wyłowiwszy mnie z mroków nocy, łamanąfrancuszczyzną, prezentując mi całe swoje uzębienie, zaoferował mi nocleg wParyżu. Nie skorzystałam.

 

Wracając do tematu, po godzinnym staniu w kolejce Pani-z-Okienkazapisała nas na drugi w kolejności lot, wręczyła dokumenty i poradziła, bystarać się o odszkodowanie u naszego przewoźnika. Tak też zrobiliśmy.Oczywiście nie nastawiałam się na żadną rekompensatę, jednakże jako uparty typ,który tego typu spraw nie zostawia nie zamkniętych, postanowiłam do końcawalczyć. Poczułam zew krwi ;) Nakręcała mnie złość na mojego przewoźnika, któryzrujnował mi plany, zmusił do wzięcia kolejnego dnia wolnego i kiśnięcia nazapyziałym lotnisku, gdzie dostanie się do kafejki po kubek kawy było wyczynemna miarę zdobycia Mount Everest. Po przylocie do Irlandii złożyliśmy reklamacjęonline i zostaliśmy zapewnieni, iż w ciągu paru dni dowiemy się o werdykcieSzanownego Przewoźnika. Kiedy wskazany termin dawno upłynął, a decyzja ciąglenie przychodziła, postanowiłam się im przypomnieć. Tym razem w nieco inny,bardziej oficjalny sposób, dorzucając przy tym kilka gorzkich słów prawdy,które nie były możliwe do umieszczenia w poprzedniej reklamacji, będącejnotabene formularzem.

 

Wydrukowałam mój pełen goryczy list, zaopatrzyłam wzałączniki, zapakowałam do koperty i wysłałam jako polecony. Po krótkim czasiedostałam odpowiedź – na maila. Oczywiście była odmowna, ale tego akurat sięspodziewałam. Miałam dziką satysfakcję, że dopięłam swego i zmusiłam ich doodpowiedzi. Co więcej, rozbawił mnie sam charakter listu. Dwie linijkizawierały serdeczne przeprosiny, a reszta listu to była swoista autoreklama –zapewnienie o ciągłym byciu numerem jeden wśród europejskich przewoźników onajniższym odsetku odwołanych lotów i byciu na czas. Bla, bla, bla, bla!  Na koniec dowiedziałam się, że SzanownyPrzewoźnik nie ponosi odpowiedzialności za sytuacje, na które nie ma wpływu. Najzabawniejszew tym wszystkim jest to, że lista zawiera praktycznie wszystkie możliwe sytuacje,czyli strajki, złą pogodę, awarie samolotu, itd., itp. Co by się nie stało,zawsze można podciągnąć pod coś niezależnego od nich.

 

I w ten sposób potwierdziła się zła opinia o SzanownymPrzewoźniku. To, co do tej pory słyszałam, nabrało realnego wymiaru i przestałobyć tylko zasłyszanymi plotkami. A ja? No cóż. Na własnej skórze przekonałamsię, jak to jest zostać na lodzie, z dala od domu i na nowo organizować swojeplany. Po tym incydencie, będącym dobitnym dowodem na niepoważne traktowanieklienta, postanowiłam przerzucić się na konkurencję. Niesmak niestety pozostał. 

37 komentarzy:

  1. Nigdy nie mialam okazji latac tanimi liniami lotniczymi. Po tym jak moja kolezanka kila razy spedzila 12 godzin na lotnisku, nie zawracalam sobie glowy tego typu liniami. Raz tylko kupilam bilet na jedna z tanich linii lotniczych, ale tydzien przed planowanym terminem odwolano lot, cale szczescie zwrocono mi pieniadze.pozdrawiam goraco :)

    OdpowiedzUsuń
  2. promyczek83@op.pl1 marca 2009 17:52

    JA też nigdy nie latałam tanimi liniami, jakos nigdy nie mam do nich zaufania....

    OdpowiedzUsuń
  3. Wszyscy wiedzą, że ja się boję latać, bo już tyle zaliczyłam turbulencji..czy huragan Emma...Ale w sumie to ja jestem podobna, bo jesli miałabym taką samą sytuację to nie wsiadłabym już nigdy do tych linii lotniczych!! Dzisiaj powinno się szanować klienta!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Krewni i znajomi czest przylatuja do mnie do Francje tanimi liniami przez Londyn. Powstrzymam sie od komentarza. Jestem zwolenniczka autokarow !!!!

    OdpowiedzUsuń
  5. aga.stankiewicz@onet.eu2 marca 2009 09:06

    Hm, ja się nie znam wogóle, bo jeszcze samolotem nie leciałam ;( Ale teraz strasznie dużo się właśnie mówi o tych tanich przewoźnikach, ale co pasażer to inne zdanie. Mam nadzieję, że nigdy więcej już Wam się tak nie trafi :) Pozdrawiam :)))

    OdpowiedzUsuń
  6. Osobiście też nie mam najlepszych wspomnień odnośnie rzeczonej firmy z irlandzkim zresztą rodowodem. A winna temu jest pewna stewardessa która mnie oskubała. NIe była to duża kwota ale jednakByłem też obserwatorem sytuacji jak to stewardessa ciężko przerażona faktem, że kibice klubu z miasta w którym smok ponoć jeszcze grasuje urządzili sobie w samolocie konkurs piosenki stadionowej . Panna próbowała po angielsku dać im do zrozumienia że ich śpiewy jej przeszkadzają a że oni angielskiego nie znali nic nie robili sobie z tej interwencji W efekcie stewardessa wezwała policję, która po wylądowaniu smaolotów owych panów zwinęła.. Cóż a któż powiedział że tanie jest rzeczywiście tanie? A swoją drogą jak chcesz to poczytaj sobie w internecie jak ta firma traktuje swoich pracowników i na jakich zasadach ich zatrudnia. Uwierz mi lub nie ale nie chciałbnym takiej pracy za takie pieniądze.

    OdpowiedzUsuń
  7. Alku, chyba nikt ich tam łańcuchami nie przykuwa do foteli w samolocie?

    OdpowiedzUsuń
  8. Byłam na lotnisku w Beauvais i skojarzyło mi się ze... stodołą :) Więc współczuję przymusowego przestoju.... Sporo latałam rajanem i największe opóźnienie jakiego doświadczyłam to godzina, tfu odpukać (lecę za 2 tyg znowu :] ), ale dużo historii się słyszy. Gwoli ścisłości - obsługują też bardzo dużo lotów. Co do warunków - za taką cenę nie spodziewam się biznes klasy, ale obsługa powinna być profesjonalna, fakt. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ich to znaczy kogo? Jeśli chodzi o obsługe to nie ich wina, że owa firma ma taką a nie inną procedurę rekrutacyjną. A jak to wygląda to poczytaj sobie. Inna rzecz, że na Wyspach cięzko znaleźć pracę inaczej niż przez agencję i to też obowiązuje w przypadku tego przewoźnika. Z wszystkimi tego skutkami. Nikt nikogo nie przykuwa ale każdy chce pracować a większość z nich liczy, ze po po pewnym gorszym okresie może będzie lepiej. A jak to wygląda dokładnie to sobie poczytaj, policz i wyciągnij wnioski

    OdpowiedzUsuń
  10. ja w sumie nie mam opinii. Mysle, ze rowniez normalne firmy przewozowe nie zawsze sa tak "na czas i cacy". TAP na przyklad spoznia sie caly czas. Ostatnio AlItalia tez nam sie spoznila. Jedyna roznica polega na tym, ze wynajeli dla nas hotel skoro uciekl nam przez nich inny samolot. Ale obsluga byla naprawde beznadziejna

    OdpowiedzUsuń
  11. Ryanair to nie jedyna linia lotnicza na świecie. Ciekawa Świata jako stewardessa linii arabskich zwiedza cały świat i się nie skarży. Nie wiem, jak mam takie podejście że zawsze możesz zmienić pracę (może ostatnio już nie tak zawsze...), a pracy dla agencji sobie nie wyobrażam. Ale wszystko zależy od tego, jaki masz fach w ręku. Pzdr

    OdpowiedzUsuń
  12. A mi dzisiaj odwołał ten Ryan lot z Katowic i nie mogłam sprawdzić, czy już zainstalowali te urządzenia do toalety za 1 euro :))) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  13. ~una invitada4 marca 2009 10:14

    Kilka razy latalam tanimi liniami,ktore tanie z nazwy tylko a nie z ceny-centralwings,ryanair,wizzair,easy jet(oj to w sumie kilka razy kazdymi),i nigdy,przenigdy problemow nie mialam,zadnych.W sobote lece znowu ryanairem,mam nadzieje,ze dolece bez problemow znowu.Za to raz mialam problem opoznienia calodniowego z jedna z drogich linii lotniczych.Ale bede nimi latac mimo to,jesli zajdzie taka potrzeba.Pozdrawiam cieplo;

    OdpowiedzUsuń
  14. Co do WSPOMNIANEGO przewoźnika... Moj przyjaciel pracował tam przez rok - na szczęście znalazł inna firmę. Sposób w jaki traktują pracowników jest żenujący, nie wspomnę już o miesięcznym wynagrodzeniu, które nawet nie przekracza najniższej płacy w Hiszpanii (a praca chyba związana z jakimś niebezpieczeństwem).. nie szanują ani pracowników, ani pasażerów - a Prezes firmy udziela wywiadów, w których mówi, ze jego cabin crew bedla niedługo na pokładzie serwowały blowjob - pozostawiam bez komentarza takie wypowiedzi! Nic dodać nic ująć!

    OdpowiedzUsuń
  15. Ma ten ktoś szczęście, że nie skopałaś mu tyłka:), a korespondencja...podraża koszty przewoźnika, który ma być tani, więc...nie piszcie...pomyślcie, że inni też jeszcze chcą polecieć na tanim bilecie:) Pozdrawiam Taito - podróżniczko...

    OdpowiedzUsuń
  16. Kiedyś nimi podróżowałam do Francji, byłam jednak młoda i miałam mnóstwo cierpliwości ;) Teraz już sobie tego nie wyobrażam, zbyt wygodna się zrobiłam. Stawiam na czas, a samolot zapewnia mi zaoszczędzenie kilku(dziesięciu nawet) godzin.

    OdpowiedzUsuń
  17. Słuszne spostrzeżenie, koleżanko :) Gdyby nie dobrze wyposażona francuska księgarnia pewnie skonałabym tam z nudów. A tak to wróciłam do Irlandii zaopatrzona w książki Marca Levy'ego :) Żeby je nabyć w Irlandii musiałabym się nieźle nagimnastykować!

    OdpowiedzUsuń
  18. Kurde, to Ty jakaś pechowa jesteś. Ja na szczęście nie miałam tak hardcorowych przeżyć. Takie rzeczy tak naprawdę zdarzają się wszędzie, ale w niektórych liniach częściej niż w innych ;) Wolę dmuchać na zimne!

    OdpowiedzUsuń
  19. Ja pierdziu, ich pomysłowość przechodzi moje pojęcie. Zastanawiam się, co wymyślą następnym razem. Ta linia ewidentnie się stacza. No i współczuję odwołanego lotu.

    OdpowiedzUsuń
  20. Zgadza się, to się wszędzie zdarza. Także w tych droższych i bardziej renomowanych liniach.

    OdpowiedzUsuń
  21. Ja też wcześniej nie miałam z nimi problemów [pomijając oczywiście małe opóźnienia i uszkodzenie walizki]. Nigdy nic mi nie zginęło z bagażu, obsługa była miła, a loty bezproblemowe.

    OdpowiedzUsuń
  22. Tego typu doniesienia to niestety żadna nowość. Od dawna docierają do mnie negatywne opinie na temat tego przewoźnika. A wypowiedź pana prezesa? No cóż. Bez względu na to, czy była powiedziana żartem, czy też serio, jest żenująca. I niesmaczna. Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  23. Może za półtora miesiąca będziesz mieć okazję? :) Właśnie, Promyczku, jak Ty tam się dostaniesz? Autokarem czy jakaś wypasioną linia lotniczą?

    OdpowiedzUsuń
  24. W opisanym przez Ciebie przypadku zazwyczaj zwracają kasą. Czasem się z tym nie spieszą, ale zwracają.

    OdpowiedzUsuń
  25. Też mam taką nadzieję. Jeden raz w zupełności mi wystarczy ;)A co do tanich linii, to bez względu na to, co się o nich mówi, one też są potrzebne. Podróż z nimi nie jest jednoznaczna z pojawieniem się problemów. Pozdrawiam cieplutko, jako że u mnie dziś słoneczko pięknie świeci :)

    OdpowiedzUsuń
  26. Heh, Alku, podejrzewam, że te ich kibicowskie śpiewy przeszkadzały nie tylko załodze lecz także pasażerom. Inna sprawa, że ci rozśpiewani kibice mogli najzwyczajniej na świecie udawać, że nie rozumieją angielskiego. To bardzo powszechna taktyka stosowana w kłopotliwych sytuacjach przez pewne grupki Polaków. Wg mnie stewardessa postąpiła słusznie - kultura wymaga odpowiedniego zachowania w miejscach publicznych. Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  27. To zdrowe podejście, człowiek nie powinien dać sobą pomiatać i zgadzać się na wykorzystywanie, aczkolwiek w obecnych czasach niektórzy ludzie kurczowo trzymają się swoich stanowisk. Nie chcą trafić z deszczu pod rynnę i ja ich rozumiem. Obecnie wiele firm wychodzi z założenia "najpierw praca dla swoich, a dopiero potem dla emigrantów". Nastroje społeczne są dość burzliwe, co pewnie już zauważyłaś.

    OdpowiedzUsuń
  28. Wysłanie maila nie jest kosztowne ;) Poza tym, jak inaczej można się z nimi skontaktować, skoro dodzwonienie się na ich infolinię graniczy z cudem? To jak wygrana w Lotto ;)

    OdpowiedzUsuń
  29. ~una invitada5 marca 2009 15:23

    A ja nie na temat.Czekam na cos irlandzkiego,chlip,chlip;)

    OdpowiedzUsuń
  30. Ależ to było coś irlandzkiego ;) Powiem tak: co sobie życzysz, koleżanko Invitado?

    OdpowiedzUsuń
  31. ~una invitada5 marca 2009 15:37

    Zabytkowo bym chciala.Ja wiem,ze to irlandzko takze bylo,tylko mi o kamienie i cegly chodzi:)a z ktorej czesci Irlandii,to bez roznicy:)Dziekuje na zapas.Jako ze w sobote wybywam szlajac sie po Andaluzji,to komentowac pewnie sie nie uda,ale sercem z irish woman zostaje!

    OdpowiedzUsuń
  32. Chcesz cegły i kamienie? Ok, to dostaniesz je (nie nimi) już wkrótce ;) Tak się składa, że byłam niedawno w pewnym miejscu :) Andaluzja? Zaszalałaś, koleżanko, zaszalałaś! :) Miłego pobytu! Szkoda, że nie prowadzisz już bloga, z chęcią pooglądałabym Twoje fotki!

    OdpowiedzUsuń
  33. ~una invitada5 marca 2009 15:48

    O to fajnie.Bede czekac.Andaluzje bardzo lubie,to bedzie druga wizyta,bo pierwsza byla w Sevilli i okolicach.Tym razem Malaga,Granada,Cordoba i jakies mniejsze wioski po drodze.Fotki na priva moge podeslac;)

    OdpowiedzUsuń
  34. Zapowiada się niezwykle ekscytująco. No i te słoneczne, piękne hiszpańskie plenery - dobrze to sobie wykombinowałaś. Naładujesz się energią na następne szare szkockie miesiące ;) U mnie dziś był śnieg, to tak na marginesie. Ja w Hiszpanii jeszcze nie byłam, pewnie tam kiedyś zawitam, ale na najbliższą przyszłość mam inne priorytety. Póki co, bardziej pociągają mnie wyspiarskie krajobrazy, ale Twoje fotki z chęcią oglądnę :) Maila znasz ;)

    OdpowiedzUsuń
  35. Wiem wiem, ale na rajana jako pracodawcę już od dawna ludzie psioczą, zaczęli na długo przed kryzysem...

    OdpowiedzUsuń
  36. A to fakt akurat :)

    OdpowiedzUsuń
  37. Dobrze miec mozliwosc wyboru i zrezygnowac z uslug przewoznika;)ja latam czesto i mialam juz kilkakrotnie odwolywane loty (glownie z powodu mgly), na szczescie zdarzalo sie to w Polsce, skad moglam pojechac na noc do domu po prostu;)"moje" lotnisko w Polsce obsluguje tylko pewien irlandzki przewoznik i jestem na niego skazana, jesli nie chce podrozowac przez pol Polski zanim trafie do domku;)zwlaszcza, ze musze podrozowac przez znaczna czesc Irlandii zeby w ogole dotrzec do samolotu;)poza tym mimo wszystko nie narzekam, bo ceny maja super, a jedyna zlozona przeze mnie reklamacje (w pozostalych przypadkach wiedzialam ze nie ma sensu, zreszta nic poza czasem nie tracilam) rozpatrzyli pozotywnie, zwracajac mi roznice w cenie miedzy starym biletem, a nowym, ktory zakupilam chcac sie szybciej wydostac z PL:)

    OdpowiedzUsuń