wtorek, 24 marca 2009

Rock of Dunamase

Irlandzka zima to zdecydowanie najmniejlubiana przez mnie pora roku. Z tą polską, do której ciągle jeszcze jestemprzyzwyczajona, ma tak naprawdę niewiele wspólnego. To, co w kraju nad Wisłąokreśla się mianem zimowej pory, tutaj jest zaledwie namiastką zimy zprawdziwego polskiego zdarzenia. Zimy z moich polskich okolic.

 

Irlandzka Pani Zima, bo o niej mowa, jestprzede wszystkim kapryśna. Chłodna, o paraliżująco zimnym morskim powietrzu,jest wyjątkowo niewdzięczna. A do tego skąpa [prawdziwego śniegu przecież tutajnie uświadczysz], humorzasta, zaborcza [słońce ma na wyłączność] i depresyjna.Niczym wampir energetyczny wysysa z miejscowej ludności ostatnie pokładyenergii, pozostawiając w zamian chandrę. Irlandzka zima składa się głównie z deszczu,porywistego wiatru, szarego nieba i cholernie krótkich dni. Nie lubię jej.


  


Lubię za to Panią Wiosnę, bo ta jest dużosympatyczniejsza. Zawsze z niecierpliwością oczekuję jej nadejścia idetronizacji Pani Zimy. Jej pojawienie się wnosi zazwyczaj większą ilośćświatła i zieleni. A zieleń to przecież kolor optymizmu. I świata na nowobudzącego się do życia. To właśnie na nadejście Wiosny przypada moje wybudzeniesię z wycieczkowego marazmu i ponowne przystąpienie do eksploracjidobrodziejstw Zielonej Wyspy.


  


W tym roku nasza skromna inauguracja sezonuturystycznego nastąpiła wraz z nadejściem pewnej słonecznej niedzieli. To właśnie wtedy postanowiliśmy wybrać siędo pobliskiego hrabstwa na małe rozpoznanie terenu. Nadszedł czas naskonfrontowanie rzeczywistości z pięknymi i kolorowymi kartkami mojej osobistejbiblii, w szerszych kręgach zwanej zwyczajnie przewodnikiem.


  


Wybór pada na Dunamase. Niby zwyczajneruiny, jakich mnóstwo wokół, a jednak nie do końca takie przeciętne. W czymobjawia się ich nietypowy charakter? Otóż w ich położeniu. FortyfikacjeDunamase znajdują się bowiem na okazałej wapiennej skale, która umiejętnieprzykuwa spragniony atrakcji wzrok turystów.


  


Kiedy znajdziemy się we wschodniej częścihrabstwa Laois, wielce prawdopodobne jest, że w pewnym momencie uderzy naspewna konkluzja. A jak szybko nas uderzy i czy w ogóle, to już inna sprawa. Jatylko dodam, że jej szybkość jest wprost proporcjonalna do spostrzegawczościobserwatora. Bardziej zawiła już być nie mogę, więc napiszę wprost. Otóżwspomniana konkluzja ma polegać na uświadomieniu sobie, iż oto znajdujemy sięna terenie raczej płaskim, miejscami delikatnie pofałdowanym. Dlaczego o tympiszę? A chociażby dlatego, że ruiny Dunamase prezentują się wyjątkowomalowniczo na tym lekko pofalowanym terenie. Nie można ich w zasadzieprzeoczyć. To znaczy można - jeśli ktoś bardzo tego chce.


  


Co mogę powiedzieć o tych ruinach? Trochębym mogła, jednak daruję sobie długie i nudne tyrady naszpikowane datami, gdyżhistoria tego zabytku jest nie do końca klarowna. Owszem, niby jest garśćsuchych faktów, ale im więcej różnych źródeł czytam, tym bardziej utwierdzamsię w przekonaniu, że sami Irlandczycy nie wiedzą, co jest prawdą, a co tylkosprytnie zawoalowaną fikcją.


  


Zarzucę więc zasłonę tajemniczości imilczenia na historię tego obiektu, a Wy, dzielni „czytacze” skupcie się w tymczasie na oglądaniu fotek. Normalnie podpowiedziałabym Wam, abyście zwróciliuwagę na to, co w Irlandii kocham najbardziej, czyli urocze pejzaże, jednak niedo końca mogę to zrobić, jako że fotki są zimowe, a co za tym idzie uchwyconana nich zieleń jeszcze nie jest soczysta, a raczej wypłowiała. Jest niezbytciekawa. Wyprana i mało irlandzka.


  



Co się zaś tyczy historii fortyfikacji, towystarczy Wam wiedzieć, że Dunamase było niegdyś potężną irlandzką fortecą.Bardzo rozwiniętą jak na ówczesne czasy i dość dobrze prosperującą. W obrębiezamkowych włości wytwarzano wyroby garncarskie, a także produkowano wszelkieakcesoria niezbędne do prowadzenia działań zbrojnych. Krótko mówiąc –samowystarczalność w pełnym tego słowa znaczeniu.


  


Dunamase było też szalenie atrakcyjnątwierdzą. Tak bardzo atrakcyjną, że normą stały się walki o jej podbicie. Nicdziwnego. Z umocnień znajdujących się na szczycie rozciąga się wspaniały widokna daaaaleeeekieeee okolice. Możemy więc podziwiać stąd nie tylko lokalne górySlieve Bloom, oddalone o jakieś 24 km na zachód, lecz także wyniosłe wierzchołki górWicklow, od których dzieli nas odległość 56 km.


  


Tak na zakończenie dzisiejszego posta –mała i smutna refleksja. Kiedyś Dunamase musiało się bronić przed wrogimilokalnymi najeźdźcami. Obecnie lokalne władze muszą zmagać się z najeźdźcami znadWisły.


  

 

***

Posta dedykuję Szanownej KoleżanceInvitadzie :) Cieszę się, że zaglądają tu ludzie spragnieni irlandzkichwidoków.  To po-krze-pia-ją-ce. Naprawdę.

 

I to tyle na dzisiaj. Idźcie z Bogiem! :)

12 komentarzy:

  1. ~una invitada24 marca 2009 22:49

    Dziekuje dobra kobieto za posta:)Gdyby teren byl bardziej pagorkowaty,napisalabym,ze jest jak w Szkocji:),ostatnio kosciol odkrylam praktycznie na srodku pola,a wokol zadnej wsi.Zaden przewodnik o nim nie pisze i tez jestem ciekawa coz to i skad.Ja bym danymi historycznymi nie pogardzila.Bez zbednego wglebiania sie w szczegoly.Dane historyczne dla mnie rozswietlaja zawsze obiekt opisywany i jakos wpisuja w czasoprzestrzen.Czekam na nowe posty.I zgadzam sie,dobrze ze juz wiosna,to i ja sie rusze.Pozdrawiam i dziekuje;)Na maila odpisalam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Właśnie przed chwilą go przeczytałam. Wielkie dzięki. Naprawdę. Muszę przyznać, że mnie podbudowałaś i po raz pierwszy w tym dniu spowodowałaś, że się uśmiechnęłam...Ps. Kocham Irlandię. Kocham Szkocję. Nie mogę się doczekać jakiejś dłuższej wizyty w tym kraju. Coś czuję, że polubię też Walię :) Ściskam ciepło. I przesyłam serdeczne podziękowania i pozdrowienia.Aaa, na maila odpiszę w wolnej chwili. Teraz idę do łóżka, czytać moją obszeeerną książkę.

    OdpowiedzUsuń
  3. ~Ola - Mama Adasia25 marca 2009 03:24

    Ja tez czekam na Pania Wiosne :) Chociaz odklad mieszkam w Waszyngtonie to zima mi juz tak nie przeszkadza bo mimo, ze jest mroznie to jednak wiekszosc dni slonecznie. Widoki jak zawsze sielskie. A wlasnie nie brakuje Ci czasami zycia miejskiego?

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie znoszę wielkich miast, Olu. Nie czuję się w nich dobrze. Mogę je zwiedzać, ale nie mieszkać w nich. Moja odpowiedź brzmi więc NIE. Absolutnie nie. Lubię moje małe irlandzkie miasteczko. Tu życie toczy się w inny sposób.

    OdpowiedzUsuń
  5. Sama sobie idz z Bogiem (hehhe),Ja tu zostaje bo jak zwykle rozpieszczasz Nas pieknymi zdjeciami jak z bajki....Co Ty tam masz za widoki, ludzie az sie robie zazdrosna.Zimna u Was nie rozni sie od tej co mam tutaj,Jest bez sniegu ale mrozny wiatr od morza do ktorego mam tuz tuz nie daje normalnie funkcjonowac...Poza tym deszcze..cos okropnego, czasem mam wrazenie ,ze nigdy sie nie koncza i ,ze zaleje Nas tutaj we snie....Tydzien temu bylo wiosennie, prawie lato...teraz mamy deszcz deszcz i jeszcze raz deszcz...szlaban by trafil. Caluski cieplusie Ella

    OdpowiedzUsuń
  6. ~Ella i Jeremy26 marca 2009 11:32

    Witaj w klubie Taitko. Nie wyobrazam sobie zycia w miescie, jako matka nie wyobrazam sobie bym mogla tam spokojnie wychowywac swoje dzieci bez strachu o nie..Mieszkalam miesiac w Rotterdamie i dziekuje-postoje-Ja tam nie wroce nawet gdyby mi ktos za darmo dom tam podarowal-tyle stresu nie najadlam sie przez te ponad 5 lat w Holandii co przez ten miesiac. Wioski holenderskie sa urocze-takie rodzinne i bezpieczne, sa kochane i przyjazne dla Nas rodzicow i Naszych dzieci...Caluski Ella

    OdpowiedzUsuń
  7. ~una invitada26 marca 2009 12:12

    Nie ma sprawy,takze przezywam zastoj pisarsko-tworczy:)i jakos mi mozg slabo funkcjonuje,wiec nawet z mailami mam opoznienia.I chce z blogowa kolezanka spotkac sie w Sztokholmie niedlugo,a jakos nawet biletu bukowac sie nie chce,masakra.I do Dublina byl pojechala na dwie noce,ale nie uwierzysz,ciezko mi sie ruszyc,a do tego pada co pol godziny:(Nie nastraja to optymistycznie.

    OdpowiedzUsuń
  8. Taito, ale wiosna irlandzka tez moze dac popalic! Wieje, leje i brak slonca! Dobrze, ze lece do Polski na weekend majowy, pouzyje troche slonca, zanim na dobre zamkne sobie droge powrotu do Polski (przynajmniej przez pare miesiecy). A w Rock na Dunamase bylismy poczatkiem zimy. Tygrys wypatrzyl to zjawisko przejezdzajac nieopodal i zabral mnie ktoregos weekendu. Bardzo ciekawe miejsce! Ale wialo!

    OdpowiedzUsuń
  9. aga.stankiewicz@onet.eu27 marca 2009 09:49

    Co za widoki.... Cudowne... Ach, sama z chęcią bym to wszystko na własne oczy zobaczyła (oczywiście oprócz tego ostatniego zdjęcia...) Pozdrawiam :)))

    OdpowiedzUsuń
  10. JA zahacze o tą zime .... najgorsza zima w nadmorskich miejscowościach br br br ... gdy wychodze w Kołobrzegu z pociągu na początku maja to uderza mnie takie arktyczne powietrze w twarz, że u nas na południu kraju tak zimno nie jest w lutym :-)Bużka :*

    OdpowiedzUsuń
  11. bardzofajnakasia@autograf.pl27 marca 2009 19:11

    No nie to wysypisko smieci rujnuje caly image ruin :( Zostancie z Bogiem

    OdpowiedzUsuń
  12. Czy te smieci sa naprawde pozostawione przez Polakow??? Ale wstyd! I dziwic sie potem, ze nie jestesmy mile widziani. Pozdrawiam cieplutko :)

    OdpowiedzUsuń