niedziela, 19 lipca 2009

Kilclooney: tajemniczy grobowiec w szczerym polu

Wyprawydo dolmenu Kilclooney nie zapomnę chyba nigdy. Bynajmniej nie zpowodu samego obiektu, lecz za sprawą przebiegu wycieczki.


Azaczęło się całkiem normalnie… Nic nie wskazywało na to, iżtym razem będzie inaczej. Kolejny dzień urlopu, kolejne przejechanekilometry i kolejne obiekty czekające, aż je odkryjemy. Wspomnianydolmen był ostatnim punktem naszej wycieczki. Punktem, któryzamykał bardzo intensywny dzień.


  


Wskazówkizamieszczone w przewodniku doprowadzają nas do centrum, nieopodalktórego ma się znajdować poszukiwany przez nasz obiekt.Zostawiamy auto na opustoszałym parkingu, rozciągamy wciśnięte wsamochodowe fotele ciała i rozglądamy się po okolicy. Za trzyminuty dziewiętnasta. Pustka wokół. Ani dolmenu, anitubylców, ani dzieci, które bawiłyby się na tutejszymplacu zabaw. Nic. Centrum owszem jest, ale zamknięte. Ruszamy zatemprzed siebie. Ścieżką wiodącą koło nagrobków i zgrabnejbryły miejscowego kościoła, docieramy do furtki broniącej wstępuna pole. Cholernie zarośnięte pole.


  


Iznów pustka. Ogromne połacie trawy rozciągające się wzasięgu naszego wzroku i On. Malutki punkt, gdzieś daleko przednami. Schowany w trawie, niepozorny, zlewający się z widnokręgiem.Megalit, który ma być jednym z największych w Irlandii, jestz tej perspektywy średniej wielkości głazem. Głazem, któregoszara sylwetka kusi nas i każe przymknąć oko na przeszkody wpostaci trawy i ogrodzenia z drutu kolczastego.


  


Atrawa jest długa i gęsta. Miejscami sięga mi do ud. Plącze się,wdziera pomiędzy podeszwę butów a moje stopy, utrudniaruchy. Brnę gdzieś kilka metrów za Połówkiem,usiłując stawiać stopy w wydeptanych miejscach. Na niewiele sięto zdaje. Ścieżka wiodąca do głazu jest tylko ledwo widocznymszlakiem, ewidentnie świadczącym, iż niewielu turystówzapuszcza się w tę swoistą dżunglę.


  


Pokilkunastu minutach zmagania się z niepokorną trawą, docieram dokońcowej przeszkody – kolczastego ogrodzenia. Dolmen jest jużprawie na wyciagnięcie ręki. Duży, wręcz ogromny, dostojny ichyba najładniejszy z wszystkich wcześniej widzianych przeze mniekamiennych zabytków. Przedzieram się przez druty, w dziwnejkałuży brudzę sandały i spodnie. Łudzę się, że nieciekawiewyglądająca i pachnąca kałuża to tylko niegroźna brązowa maź,a nie to, co myślę.


  


Odsuwamna bok problem ubrudzonego odzienia. Siadam gdzieś na pobliskimkamieniu. Chcę odsapnąć i spokojnie przyjrzeć się dolmenowi, dlaktórego wykrzesałam resztki sił z mojego dość mocnoumęczonego już organizmu. „To tak wygląda Kilclooney dolmen”,myślę sobie. Kto wzniósł te ogromne i ciężkie głazy? Jakbardzo musiał być zdeterminowany, by to zrobić? Pracowite ręcewzniosły go 5500 lat temu, a on wciąż tu jest. Praktycznienienaruszony. Obojętnie przyglądający się przemijającym wiekom.Cieszący oczy miłośników megalitycznej Irlandii.


  


Obokdolmenu jest lekko pogruchotany stos kamieni, którym nie udałosię przetrwać do naszych czasów w nienaruszonej formie. Jestteż… ścieżka. Normalna, cywilizowana ścieżka dla turystów!Kilkanaście minut przedzierania się przez zarośnięte pola, przezdruty kolczaste, potykania się w trawie, tylko po to, by dotrzeć docelu i ujrzeć NORMALNĄ, elegancką dróżkę. Suchą,równiutką, skracającą drogę do dolmenu o kilka dobrychminut. Z jednej strony jest ulga – nie trzeba wracać tą samąupierdliwą drogą, z drugiej strony swego rodzaju złość, że sięnie wiedziało o tej drugiej możliwości dotarcia. Mam ochotęzacząć walić głową w stojący obok mnie dolmen.


  


Pozakończonej sesji zdjęciowej, zwijamy się w kierunku auta. Tymrazem już inną drogą. Chwila, moment i już znajdujemy się przywyjściowej furtce, przy której stoi pewien obiekt. Co prawdanie należy on do zbioru dziedzictwa narodowego, jednakże zasługujena uwagę. Ot, motoryzacyjny relikt, na którym wozili tyłkiirlandzcy farmerzy.


  


Docieramyna parking, a stamtąd dostrzegamy… otwarte drzwi do centrum. Tak,los postanowił nas dobić. Ruszamy do środka, by uchwycić klamkęi przekonać się, że to nie swoista fatamorgana. Tak, centrum jestotwarte. A Sympatyczna Pani w środku z przerażeniem na twarzy mówi:„Nie, proszę, tylko nie mówcie, że szliście TAMTĄ drogą”i wyjaśnia wszystkie zawiłości związane z brakiem odpowiedniegodrogowskazu do dolmenu. Na koniec złośliwy chochlik wymierza namkolejny cios. Okazuje się, że Sympatyczna Pani pojawiła się wcentrum zaledwie 3 minuty po naszym odejściu. Ślina podsuwa nam najęzyk soczystego fucka, domagając się, by dać ujście złymemocjom, jednak robimy dobrą minę to złej gry, żegnamy się iruszamy dalej…


  


Alena tym nie kończy się nasza dzisiejsza przygoda. To w zasadzie jejpoczątek. Najbardziej hardcorowa część dnia dopiero przed nami.Ale my o tym jeszcze nie wiemy… Dowiemy się całkiem przypadkiem,ale o tym już w następnym poście :)


[PS.Czy są na sali jacyś prorocy, ewentualnie osoby mające ochotęwytężyć mózg i zgadnąć, co też takiego wydarzy się, cozszokuje Taitę i wywoła u niej niebezpieczne palpitacje serca? ;)Jacyś śmiałkowie?]


41 komentarzy:

  1. ~una invitada19 lipca 2009 13:08

    omineliscie cos,co warte bylo zobaczenia i bylo na wyciagniecie reki,czy zepsul sie samochod;)?bladego pojecia nie mam szczerze mowiac.kurcze nie moge doczekac sie wyjazdu na Orkady,ktory jakos zaczyna mi majaczyc na horyzoncie niesmialo.maila wyslalam;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Pierwsza odważna się znalazła :) Na rozwiązanie zagadki musisz jeszcze trochę poczekać :) Dajmy innym szansę wykazania się ;)Dzięki za podpowiedź, właśnie zajrzałam do skrzynki i przeczytałam wiadomość. Postaram się wkrótce coś tam napisać do Ciebie :)A na Orkady jedź i się nie wahaj :) Załatw urlop, ładną pogodę i w drogę ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ładne kamienie ;) Kurde, czas na wycieczkę po Eire, mam spore zaległości!

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja się pokuszę. Brązowa mać okazała się tym co Taita myślała. Ponieważ to już drugi raz w ciągu kilku ostatnich notek, jasnym stało się, że będzie bogata i to bardzo niedługo. Natychmiast pojawiła się tęcza, a na jej końcu skrzat i garniec złota. O wszystkie trzy w Irlandii wyjątkowo łatwo, Taita i Połówek nie mrugnęli więc nawet okiem ze zdziwienia. Wyciągnęli zgodnie ręce w kierunku garnca, ale skrzat cofnął się dwa kroki. Ten sagan złota może być wasz - przemówił - ja wam jednak proponuje w zamian zawartość bramki nr 2. W grząskim polu znikąd pojawia się bramka nr 2, a Taita i Połówek naradzają się. Tymczasem Sympatyczna Pani z centrum podpowiada cicho: idź na całość. Wybieramy bramkę - krzyczy po chwili podekscytowana Taita klaszcząc w dłonie, na co Połówek z niedowierzaniem klapie się w czoło. Nie to widać ustalili drogą burzliwej dyskusji.A co kryła bramka nr 2 przekonamy się w kolejnym, przerażającym i przyprawiającym o palpitację serca poście "Zemsta Połówka, czyli dlaczego trzeba słuchać faceta i konsekwencje nieposłuszeństwa"

    OdpowiedzUsuń
  5. ~pełnoletnia20 lipca 2009 13:07

    Jeżeli szokowało Cię coś, musiało to być coś co zrobili Irlandczycy ;) Oni naprawdę potrafią! Czekam na kolejną notkę! Dolmen jest piękny, szkoda że do niego tak daleko z Co. Kildare!!!

    OdpowiedzUsuń
  6. ~pełnoletnia20 lipca 2009 13:21

    Ale fajny link znalazłam do spisu wielu kamiennych kręgów, menhirów i dolmenów w Irlandii. Z pięknymi zdjeciami! Może już go znasz, ale muszę się tym z Toba podzielić :)http://www.shadowsandstone.com/gallery/874000_RPGC9/4/51285018_fa8ip/Large

    OdpowiedzUsuń
  7. Głazy i płazy :) Fajna ta żaba, zgaduję - urosła i zaczęła was gonić?

    OdpowiedzUsuń
  8. Super przygody, choć dopiero po czasie będzie/jest Wam do smiechu, na gorąco rzeczywiście można sie nieźle wkurzyć :))) A z tym dalszym ciągiem to miałam kilka pomysłów, ale te palpitacje serca zbijają mnie z tropu - domniemam, że coś Cię musiało nieźle wystraszyc :) Buziaczki

    OdpowiedzUsuń
  9. renatad7@poczta.onet.pl20 lipca 2009 14:42

    wiem,w drzwiach spotkalas przystojnego blond Irlandczyka i stwierdzilas,a moze by tak maly skok w bok;) ? i z tego to podwyzszone tetno i palpitacje...:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Hie, hie, no nie całkiem ;) Ja już jestem na takim etapie, na którym faceci nie wzbudzają we mnie chęci na skok w bok :) Chyba musiałabym trafić na chodzącą kopię młodego Liama Neesona, Roberta Redforda albo Daniela Day-Lewisa, żeby moje serce zaczęło szybciej bić ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Korzystaj z lata i zwiedzaj :) A tak na marginesie, wszędzie już byłaś, czy są jeszcze regiony do których nie dotarłaś?

    OdpowiedzUsuń
  12. Hie, hie, hie! Człowieku Ty naprawdę się marnujesz! Z takim talentem, poczuciem humoru, stylem pisania i wyobraźnią powinieneś pisać książki! Muszę Cię niestety rozczarować: nie zgadłeś ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Bo widzisz, koleżanko, to jest właśnie wielki minus Donegalu: jest zdecydowanie za daleko od nas ;) No nie do końca masz rację ;) Irlandczycy potrafią doprowadzić do załamania nerwowego, ale tym razem nic nie zbroili ;) Pamiętasz, jak pisałam Ci o zepsutej kosiarce? Pewnie nie uwierzysz, ale doczekałam się nowej ;) Po ponad MIESIĄCU błagania, dzwonienia i gróźb ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Ciepło, ciepło :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Niestety to było coś gorszego ;)

    OdpowiedzUsuń
  16. Proleek Dolmen miałam okazję zobaczyć już jakiś czas temu, może wkrótce wrzucę parę zdjęć z tej wyprawy. A link jest bardzo fajny, zdjęcia są naprawdę piękne, widać profesjonalne oko. Fajnie, że go wyszperałaś. Wielkie dzięki! :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Napisałam komentarz i wysłałam kilka godzin temu, weszłam, żeby sprawdzić czy jest odp, a tu... nie ma komentarza!!! Ja się wścieknę na ten mój pracowy komp albo net albo onet albo pogodę albo szczekające psy pod oknem. Wszystko jedno na co, byle móc się wściec! A tak na serio to Połówek Cię czymś nastraszył albo w ciąży jesteś :D Ewentualnie chciałaś zrobić jakiemuś żyjątku fotkę, a to żyjątko bardziej było zaintersowane zrobieniem Ci "kuku" :p

    OdpowiedzUsuń
  18. Ja nic nie usuwałam! [jak babcie w kapcie] :)Fajnie tak poczytać Wasze propozycje, co jedna osoba, to ciekawsze pomysły ;) A co do Połówka, to owszem wystraszył mnie, jest to prawdą, ale sam biedak miał prawo się wystraszyć. Zagadka nadal pozostaje bez rozwiązania ;) No i nie jestem w ciąży, kombinatorko ;) Ps. Odpisałam na maila. Chciałam też skomentować Twój wpis, ale zabrakło mi czasu. Pewnie później coś dopiszę :) A tymczasem całusy i uściski.

    OdpowiedzUsuń
  19. Mumia jakiegoś druida wyszła z grobowca i zaczęła Was straszyć ;) A Połówek nie wierzył, że jest prawdziwa i chciał ją "tyknąć" ;)No wiesz, ludzka wyobraźnia jest przeogromna :)Mail widziałam, czytałam, ale odpiszę przy okazji bo uciekam z neta. Aaa i usunęłam Twój komentarz mówiący więcej o Tobie i Twojej rodzinie. Nie widziałaś?????

    OdpowiedzUsuń
  20. Oo, to miła niespodzianka. Nie wiedziałam. Wczoraj jeszcze tam był. Wielkie dzięki Veritko, choć pewnie i tak więcej osób go widziało niż powinno.

    OdpowiedzUsuń
  21. renatad7@poczta.onet.pl20 lipca 2009 22:43

    ja widzialam,ale w plotkowanie nie bawie sie,bom za stara. moje komentarze tez w pierdut poszly. a moze i lepiej, bo ten caly folklor tam sie wypowiadal caly dzien.

    OdpowiedzUsuń
  22. Witam Taitko ponownie! a Ty dalej wycieczkujesz:) ten grobowiec wyglada jak grzyb...ale najbardzije zachwycaja mnei zdjecia.. czyjego sa autorstwa? sa po prostu cudowne! buzka wielka!

    OdpowiedzUsuń
  23. Ty, Verita i ja to jedna "rodzina", więc ok :) Chodziło mi o tych przypadkowych ludzi. A ja nie lubię się dzielić moimi odczuciami z obcymi. Boże, zachowaj nas od taaaakiego najazdu internetowych frustratów ;)

    OdpowiedzUsuń
  24. Marticia :) Witaj, Słonko :) Jak się cieszę, że Cię widzę! Mam nadzieję, że u Was wszystko w porządku - szczególnie z Twoją kostką :) Jestem pod wrażeniem Mario, nieźle urósł :) Zdjęcia są oczywiście naszego autorstwa: część Połówka, cześć moja :)A co do grobowca, to różnie się on ludziom kojarzy: jedni widzą w nim ptaka, inni grzyba, a jeszcze inni [w tym ja] rekina... z "Rybek z Ferajny" ;) Nie mam dobrego ujęcia, które by oddawało ten jego nietypowy wygląd, bo światło źle padało...Ps. Myślałam ostatnio o Tobie, postaram się wkrótce napisać do Ciebie maila! :) Serdeczne pozdrowienia i uściski dla Was! :)

    OdpowiedzUsuń
  25. ~pełnoletnia21 lipca 2009 12:16

    Hmmm, jeśli nie Irlandczycy, to nie wiem co to musiałoby być... Może duchy w B&B? ;) Albo jeszcze większy dolmen na który natknęliście się po drodze? Nie mogę się doczekać rozwiązania zagadki :)

    OdpowiedzUsuń
  26. ~pełnoletnia21 lipca 2009 12:24

    Dotarłam, dotarłam :) Na blogach interii praktycznie nie istnieje tradycja odpowiadania na komentarze. Większość komentujących po prostu wchodzi, zostawia swój ślad i już do tej samej notki nie wraca - komentują dopiero następną. Może to przez to, że nie istnieje żadna graficzna forma odpowiadania - tak jak na Onecie w postaci drzewka, gdzie jest wyraźnie widoczne, że komentarz jest odpowiedzią na inny komentarz. U nas trzeba pisać: pełnoletnia do...., i jest to prawdę mówiąc upierdliwe. pisaliśmy nawet w tej sprawie do adminów, ale admini na Interii leniwi bardzo są... ;) Stronka rzeczywiście jest wyborna i jak się po niej dłużej pochodzi, to można znaleźć fascynujące rzeczy1 Chciałabym odwiedzić wszystkie te miejsca! Zauważyłaś, że wiele zdjęć jest robiona o zupełnie wyjątkowych porach roku? Np jesienne przesilenie, zrównanie dnia i nocy, Bożonarodzeniowy poranek... Mistyczne, nie?Z kim się podzielić czymś takim, jak nie z Tobą??? :)))

    OdpowiedzUsuń
  27. aga.stankiewicz@onet.eu21 lipca 2009 15:13

    Hihi, spoko mieliście przygodę, trochę drogi naciągnęliście ;))) Ale zawsze to jakieś zróżnicowanie ?? ;))) A ze mnie wróżka nijaka więc raczej poczekam na cd :))) Pozdrawiamy :)))P.S. A tak z innej beczki... Jak tam Twoje magiczne skarpetki??? Nadaje się do użytku ta zaginiona, czy musiałaś kupić nowe ??

    OdpowiedzUsuń
  28. To fakt, jednak ich piękno to głównie zasługa photoshopa lub innego programu do obróbki zdjęć. Niektóre są mocno podrasowane, aczkolwiek umiejętnie. A co do komentarzy, to szkoda, że nie macie takiej opcji. Ja osobiście lubię wdawać się w dyskusje z moimi ulubionymi blogowiczami :) Zostawiając komentarz, liczę na odpowiedź na niego :) Fajnie jest powymieniać się myślami. Dzięki temu bliżej poznaje się tę drugą osobę. Pozdrawiam Cię serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  29. Nie było tak źle, jak myślałam :) Zaginiona sztuka została porządnie wyprana i obecnie nadal mi służy ;)

    OdpowiedzUsuń
  30. Ale fajnie, zostałam uznana za "rodzinę: i to nie internetowych frustratów :) Czekam na kolejną relację z fascynujących przygód Taity i Połówka :)

    OdpowiedzUsuń
  31. To ładnie, że oglądacie coraz to nowe miejsca w Irlandii (sam to robię od przeszło pięciu lat). Ale jedno psuje dobre wrażenie - jesteście bardzo nerwowi. Te nerwy, że była inna droga i że centrum jest otwarte - przykre. Ja w takiej sytuacji skwitowałbym to śmiechem. Poza tym są mapy, internet, Można wcześniej "rozpoznać" teren. Życzę ciekawych przygód w Waszych odkrywczych wyprawach. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  32. jaka słoda żaba, podobna do mnie :D

    OdpowiedzUsuń
  33. W Cornwallii na Bodmin Moor jest praktycznie to samo.

    OdpowiedzUsuń
  34. Powiem, że to wszystko jest bardzo ciekawe i może ja bym się odważyła mam takie siły prorocze;)

    OdpowiedzUsuń
  35. Dzięki za zdjęcia. Ciekawy kraj, ten brak drzew przypomina wysokie Alpy.

    OdpowiedzUsuń
  36. LeonieMP, obawiam się, że sobie wyrobiłeś złe zdanie na nasz temat. Zapewniam Cię, że mój Połówek to ostoja spokoju - zrównoważony, spokojny, kulturalny i opanowany facet - a i ja nie należę do choleryków.Po Twoim komentarzu przeczytałam mojego posta jeszcze raz i owszem, przyznaję, można odnieść takie wrażenie, ale wierz mi, jest ono mylne. Niektóre teksty trzeba traktować z przymrużeniem oka, np. ten o waleniu głową w dolmen, czy o fucku, który bardzo chciał się wyrwać z naszych ust, ale jednak NIE wyrwał :) Trasa do dolmenu nie należała do najprzyjemniejszych, bo po pierwsze poszliśmy nie tą drogą co trzeba [przewodnik wprowadził nas w błąd], po drugie trzeba było przeskakiwać przez drut kolczasty i brnąć przez wysoką trawę, co wbrew pozorom wcale nie jest takie łatwe, kiedy ma się na stopach sandały. No i po trzecie: z tą wyprawą wiąże się pewne bardzo nieprzyjemne doświadczenie, ale o tym w następnym poście. W końcu to nadal pozostaje zagadką. Chciałam też zaznaczyć, że niemalże zawsze najpierw zbieram informacje o danym miejscu, a dopiero potem do niego docieram. Są jednak takie przypadki, kiedy jest to niemożliwe, bo np. jadąc drogą natrafiasz na znak prowadzący do jakiegoś zabytku i decydujesz się tam jechać. W Irlandii mnóstwo jest właśnie takich mniej popularnych zabytków, które są często pomijane w przewodnikach, i które wyłaniają się niespodziewanie gdzieś tam na horyzoncie. Inna sprawa, że my przed dotarciem do tego grobowca szukaliśmy informacji na jego temat w naszym przewodniku. Niestety, opis w nim zawarty wskazywał właśnie na tę niewłaściwą drogę. Mam nadzieję, że co nieco Ci wyjaśniłam.Pozdrawiam serdecznie i życzę pięknej pogody podczas przyszłych wycieczek po irlandzkiej ziemi.

    OdpowiedzUsuń
  37. Ty miałaś to szczęście, że polubiłam Cię od samego początku [a trzeba uczciwie przyznać, że nie każdemu mojemu czytelnikowi się to udało]. Pewnie dlatego, że mamy mnóstwo wspólnego, a ja lubię osoby, które podzielają moje pasje ;)

    OdpowiedzUsuń
  38. Tak, Electro, wiem, że uwielbiasz jeże i inne żyjątka, niekoniecznie miłe w dotyku ;) A żaby nie widziałam. Połówek ją gdzieś upolował [aparatem, rzecz jasna] koło dolmenu ;)

    OdpowiedzUsuń
  39. Zatem proszę mi to udowodnić ;)

    OdpowiedzUsuń
  40. Kraj bardzo ciekawy, a drzewa były tylko troszkę dalej :) Dolmen znajduje się na swego rodzaju pustkowiu. Pozdrowienia ze słonecznej Irlandii :)

    OdpowiedzUsuń
  41. Nigdy tam nie byłam, ale z tego, co zdążyłam się zorientować, przeglądając fotki w Internecie, to faktycznie są pewne podobieństwa. Pozdrowienia z Irlandii :)

    OdpowiedzUsuń