poniedziałek, 12 grudnia 2011

Na granicy piekła i raju - Connemara



Connemara znajduje się w północno-zachodniej części hrabstwa Galway w prowincji Connaught. To kraina nie tylko prezentująca nieprzeciętną urodę, ale przede wszystkim niewdzięczna. Surowa i odludna. Około 80% terenu Connemary to ziemie wyjątkowo ciężkie do uprawy. Gleba jest tu jałowa, kamienista i nieurodzajna.




 




O nieatrakcyjności tutejszych terenów doskonale świadczą słowa Cromwella: "To hell or to Connaught". Do piekła albo do Connaught - takie ultimatum postawił w XVII wieku Cromwell irlandzkim katolikom, dokonując procesu przesiedlania tutejszej ludności. Nawet ten bezlitosny morderca nie był zainteresowany tymi ubogimi ziemiami. Trzy pozostałe prowincje Irlandii były dla niego dużo bardziej atrakcyjne. To w nich dokonywano konfiskaty gruntu i przekazywania go angielskim żołnierzom. Czwarta nie była godna uwagi.


 


Odstąpienie Connaught Irlandczykom nie było łaskawym gestem ze strony Cromwella. Bo tak naprawdę granica rozdzielająca piekło a Connemarę nie jest wcale taka gruba. Choć region ten pozornie wydaje się być ziemskim rajem, dla niejednego irlandzkiego farmera okazał się być piekłem na ziemi. Za katorżniczą pracę rolników Connemara oferowała często tylko marną zapłatę: nędzę i ubóstwo.


 


Przez pewien czas region ten był wyjątkowo gęsto zaludniony. Stan ten dość mocno uległ zmianie z nadejściem dziewiętnastowiecznego Wielkiego Głodu, który znacznie zmniejszył liczbę ludności wyspy. Śmierć zaczęła zaglądać w oczy dzieciom i dorosłym. Kto mógł, ten wyjeżdżał za granicę. Pozostanie na ojczystej ziemi było niebezpieczną grą w rosyjską ruletkę. Wejściem w paszczę lwa. A mimo to sporo osób zostało. Nie wiem, czy pokierowało nimi poczucie solidarności z ziemią przodków, brak środków i możliwości na wyjazd, czy też może wolterowskie "il faut cultiver notre jardin" - przekonanie, że trzeba uprawiać nasz ogródek.




 




Connemara jest na pewno rajem dla turystów. Dla wszystkich tych, którzy cenią kontakt z dziewiczą przyrodą. Do Connemary nie jedzie się na zwiedzanie zabytków, ale dla dzieł matki natury. To czarujący region przeplatany jeziorami, wrzosowiskami i moczarami.




 




Dwa łańcuchy górskie - Twelve Bens i Maumturks Mountains - dodają Connemarze majestatu. Kwarcytowe szczyty gór połyskują w słońcu, a tafle polodowcowych jezior rzadko kiedy są nieruchome. Deszcz przeplata się tu z iskrzącym słońcem i porywistym wiatrem. Connemara to region wyjątkowo narażony na gniew oceanu.


 


Utrudzony wędrowiec nie znajdzie tu charakterystycznych wyznaczników naszych czasów: wieżowców i blokowisk. Nie miałby ich tutaj kto zamieszkiwać. Dzika sceneria oferuje za to mnóstwo odludnych terenów. Śmiem twierdzić, że każdy znajdzie tu ustronny kawałek ziemi idealny do kontemplacji. Każdy może usiąść na tym ostatnim brzegu Europy i zatopić wzrok w bezmiarze Atlantyku.


 


"Tír gan teanga, tír gan anam" - kraj bez języka, to kraj bez duszy, rzekł kiedyś tutejszy poeta Padraig Pearse. Mało jest w Irlandii tak zwanych stref Gealtacht, gdzie mówi się rodzimymj ęzykiem. Connemara to jeden z nich i ciężko byłoby tego nie zauważyć. Znaki drogowe mogą nieraz namieszać w głowach turystów, bo rzadko kiedy zawierają zanglicyzowaną wersję nazw miejscowości. W Connemarze mówi się po irlandzku i robi wszystko, by ocalić rodzimą kulturę. Rodzice dzieci zamieszkałych w głębi lądu często wysyłają swoje pociechy na wakacje do Connaught, by podszkolić ich znajomość ojczystej mowy.




 




W czasie mojej wyprawy do Connemary towarzyszył mi lekki niepokój. Bałam się, że wrócę stamtąd rozczarowana. Że Connemara nie będzie mnie w stanie zauroczyć, bo na jej nieszczęście widziałam już tyle malowniczych części wybrzeża irlandzkiego, że region ten po prostu nie zrobi na mnie wrażenia. Myliłam się. Tak jak mylą się wszyscy ci, którzy twierdzą, że krajobraz wyspy jest wszędzie taki sam. Jest w nim spora doza monotonności, są liczne cechy wspólne, ale ta identyczność to tylko taka igraszka irlandzkiego pejzażu z niewprawionym okiem podróżnika. Każdy region Irlandii jest inny. Nie można powiedzieć, że wybrzeża Cork, Clare, Galway, Kerry, Donegal, Mayo, Waterford, czy Dublina są takie same. Bzdura. Powiedzcie koneserowi piwa, że Guinness, Smithwick's i Murphy's smakują identycznie. Narazicie się na wyśmianie. Podobne - tak, ale nie identyczne.


 


Polubiłam Connemarę w całej jej surowości: z jej torfowiskami, łysymi górami i rzadko zalesionymi terenami. Polubiłam tamtejsze skromne domostwa, gdzie wymuskane posesje ciągle należą do rzadkości, podobnie zresztą jak samochody o najnowszym roczniku. W Connemarze żyje się inaczej. Skromniej i bliżej natury. A co najważniejsze tu ciągle wyczuć można ducha starej, poczciwej, ubogiej Irlandii. Takiej Irlandii, którą coraz rzadziej ma się okazję oglądać.


 



37 komentarzy:

  1. Niby piekło a wygląda jak raj. Widoczki - istna bajka.

    OdpowiedzUsuń
  2. niektóre zdjęcia są niezłe:)))a tak serio, to surowością, o której wspominasz, to tę część Irlandii porównałabym do Glen Coe. tam były prowadzone czystki, podczas których rolników wysiedlono z głebi Szkocji na obrzeża, zabierając im ziemie, które uprawiali. uprawianie tejże ziemi łatwe nie było, bo ziemia mocno nieurodzajna i ta pieska pogoda. 90% roku, pada i wieje, o wiele częściej niż w pozostałych rejonach kraju. i ten Cromwell, którego tutaj też nienawidzą. i ci Anglicy, których i w Irlandii i tutaj niezbyt się lubi:)))

    OdpowiedzUsuń
  3. Taito-wiedziałaś o czym masz napisać. Od kilku tygodni mam Connemarę jako moje marzenie na pulpicie komputera. Pamiętasz jak Ci pisałam, że przy następnej wizycie wybrałabym Galway? Galway jest niedaleko Connemary właśnie, a tą koniecznie muszę zobaczyć, zbadać swoimi stopami przez dłuższy okres czasu. Może i lepiej dla Irlandii, że te ziemie nie zostały ruszone, rzadko można oglądać tak dziewicze piękno przyrody. Udanego tygodnia Ci życzę. P.S. Mogłabym prosić fotki z posta na e-mail?

    OdpowiedzUsuń
  4. To miejsce tkwiło w mojej głowie od kiedy je zwiedziłem. To jedno z takich miejsc, gdzie mógłbym sobie pędzić leniwy żywot Polaka wiecznie zachwyconego krajobrazem Irlandii. Trzeba jednak pamiętać o jednym: To się sprawdzić może w przypadku takiej osoby jak ja, ostrożnie dobieram przyjaciół, nie przepadam za tłumem i nowymi znajomościami, które ze względów kurtuazyjnych i żadnych innych wypada pogłębiać. Od czegoś takiego mógłbym uciec do Connemary (Galway), mógłbym uciec na półwysep Beara (West Cork) lub Iveragh (Kerry), mógłbym zamieszkać na farmie po północnej stronie Ben Bulben (Sligo) albo na południowym stoku Errigalu (Donegal).Czy to raj dla turystów??? Zwłaszcza Connemara??? Różnie to różni turyści by mogli ocenić. Znam takich, którzy twierdzą że uwielbiają podróże, a po wyjściu z samolotu, kursują między plażą a barem i podróż bez tych dwóch elementów uznają za niepodróż, nieporozumienie, nieszczęście, wszystko co na "nie". Miejsc noclegowych przesadnie wielu tam nie ma, chyba że wrócisz do Galway, a ja chciałbym oglądać zachód słońca nad Atlantykiem przed snem :-)dr Woland.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ach, dziekuje Ci Taito za ten wpis!! Connemara to moj ukochany region :) przejalam caly ten region wzdluz i wszerz kilka razy, nigdy sie nie znudze tymi miejscami :) ciagle mnie tam jakas sila ciagnie :) co do jezyka to jakos nigdy nie zwrocilam uwagi, ze to moze byc dla kogos zaskakujace, ze np znaki sa po ilrnadzku ;) moze mieszkanie w mayo i czeste podroze po mayo i connemarze sprawili, ze to dla mnie normalne ;) wikeszosc nazw znalam rowniez w jezyku irlandzkim :)Kiedys na trasie do Belmullet byly znaki po ang, ale ktos zabazgral ang nazwy, zostawiajac jedynie tez w gaelic ;) to tez jeden z regionow gdzie uzywa sie jezyka gaelic na co dzien :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Elso, bo "wrota niebios i piekieł sąsiadują z sobą i są identyczne". A poza tym "Bóg ukrył piekło w samym sercu raju". Te słowa idealnie tu pasują. Pozdrawiam ciepło :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Dobrze, że chociaż niektóre :) Faktycznie dużo tych punktów wspólnych. Poprzeglądałam sobie różne fotki z tego miejsca i co mogę powiedzieć - przepiękna ta "dolina łez". I wcale nie dziwię się, że uważa się to miejsce za jedno z piękniejszych w całej Szkocji.

    OdpowiedzUsuń
  8. Jasne, że lepiej - co do tego nie mam żadnych wątpliwości. Myślę, że już przy pierwszym kontakcie Connemara Cię oczaruje i wybaczysz jej nawet wyjątkowo kapryśną pogodę. Prosić zawsze możesz, może nawet je dostaniesz ;) Daj mi tylko znać, które chcesz i w jakim formacie. Kiedy ostatnim razem prosiłaś mnie o fotki, pisałam o Donegalu. Mam rozumieć, że Connemara i Donegal to Twoje ulubione zakątki wyspy?

    OdpowiedzUsuń
  9. I mnie nie jest obca ta siła przyciągania Connemary. Ty, Szczęściaro, masz ten region na wyciągnięcie ręki. Dojazd ode mnie do Galway to żaden problem. Ale żeby dotrzeć do tych odludnych zakątków Connemary potrzebuję jakichś trzech godzin. Gdyby nie to, bywałabym tam zdecydowanie częściej. Wiesz, dla mnie nazwy po irlandzku nie są zbyt dużym problemem. Wręcz przeciwnie - fajnie wjechać w taki region, gdzie kultura irlandzka jest praktycznie namacalna.

    OdpowiedzUsuń
  10. Bo Connemara to idealne miejsce dla samotników i wszystkich tych, którzy wysoko cenią sobie kontakt z nieskażoną przyrodą. I dla tych osób to zawsze będzie raj. Bez dwóch zdań :) Haha. Wiem coś o tym. To było podczas naszej drugiej wizyty w Connemarze: pod koniec dnia zastanawialiśmy się jadąc samochodem, czy zostajemy tam na noc. Analizowaliśmy za i przeciw przez długi czas nie mogąc się zdecydować. Po drodze minęliśmy tylko jedno B&B. Potem długo, długo nic. A potem... dojechaliśmy do autostrady, a wtedy już nie było sensu szukać noclegu, bo od domu dzieliło już nas maksymalnie półtorej godziny drogi. Gdybyś kiedyś zdecydował się na taki 'pustelniczy" tryb życia i szukał współlokatorki, to ja się na to piszę :) Znam wszystkie te zakątki, o których wspominałeś i bardzo je lubię. A do półwyspu "bara bara" mam wyjątkowy sentyment, bo tam spędziłam mój pierwszy kilkudniowy urlop w Irlandii.

    OdpowiedzUsuń
  11. Co tu dodać? :-) Jak dla wielu osób powyżej tak i dla mnie Connemara zlokalizowana jest chyba na samym szczycie moich podróżniczych upodobań na Zielonej Wyspie. Pierwszy raz odwiedziłem to magiczne miejsce we wrześniu 2007 roku. Zakochałem się, autentycznie się zakochałem. Później wracałem tam parokrotnie i za każdym razem byłem zachwycony, za każdym razem mnie porywała i za każdym razem byłem smutny kiedy trzeba było wracać do domu :-)Taito nie wierzę, że Connemara była przez Ciebie odwiedzona dopiero niedawno (tj. wiosną/latem tego roku)? I że byłaś tam tylko raz? :-)pozdrowionka!

    OdpowiedzUsuń
  12. Tak, pamiętam Twoje relacje z wyjazdu do Connemary - dało się wyczuć Twój zachwyt. Connemara niewątpliwie plasuje się w czołówce najpiękniejszych krajobrazów wyspy, jednak u mnie nie zajmuje pierwszego miejsca. Jest piękna, urocza, ale moje serce zostało już wcześniej zdobyte przez płd-zach Cork i Kerry. A że jestem wierna w miłości, to tak to wygląda :) Poza tym czasami przytłacza mnie ten odludny, nieco księżycowy krajobraz Connemary - chyba wolę bardziej "ludzkie" i cywilizowane Kerry. Ćwirku, zdecydowana większość moich relacji publikowana jest ze sporym opóźnieniem. Niektóre z kilkutygodniowym, inne z... rocznym. W Connemarze byłam tylko dwa razy, bo to spory kawałek drogi ode mnie (3h), a poza tym jakoś tak wolałam najpierw odwiedzić inne zakątki wyspy. Prawdą jest jednak to, że dość późno tam dotarłam. Pozdrawiam serdecznie :)P.S. A u mnie dziś po raz pierwszy pojawił się śnieg.

    OdpowiedzUsuń
  13. ja bym z ta pieknoscia polemizowala:) to jest na pewno jedno z najbardziej popularnych i znanych miejsc w Szkocji i wyludnionych ze wzgledu na glebe, a raczej wilgoc i powietrza i ziemi.jest ladnie, ale jednoczesnie deszczowo, wietrznie, niezbyt przyjaznie. bylam tam z 7 razy i za kazdym razem padalo jak diabli. rozumiem, ze ludzie twierdza, ze piekne miejsce. tylko z drugiej strony ilu turystow odwiedza Glen Afric lub Glen Etive? lubie Glen Coe, tylko kiedy tam jade, to i tak wiem, ze prawdopodobnie bez szansy na wyjscie z samochodu:)

    OdpowiedzUsuń
  14. A u mnie dziś wreszcie pojawiło się ogrzewanie w domu. Tydzień temu zepsuł się piec a jak wiesz, tutejsze majstry maja rozmaite problemy (zaczynając od punktualności, poprzez diagnozy a kończąc na robociźnie) aby coś naprawić. Niemniej jednak udało się i ciepło wróciło. Szczęście w nieszczęściu, że moje kobiety akurat są teraz w Polsce.Tak więc patrząc na tę całą sytuację bardzo dobrze, że śniegu nie ma :-)Piszesz, że jesteś wierna w miłości. A co by było gdybyś do Connemary trafiła znacznie wcześniej aniżeli do Dingle i Kerry? ;-) Może to właśnie ona zdobyłaby Twoje podróżnicze serce jako pierwsza i tym samym usadowiła się na czele? :-) Ja z opisywaniem Półwyspu Iveragh stanąłem na wrześniu 2010.... Wtedy po nim podróżowaliśmy. Ehhh.... A jest jeszcze parę wycieczek po Irlandii Północnej, po Republice, po Krymie - koniec świata! Tak wygląda blogowe zakopanie się :-)

    OdpowiedzUsuń
  15. Tell me about it... mogłabym o tym napisać książkę. Przez mój dom przewinęło się już kilku tutejszych fachowców. Pierwszy prawie podpisał na siebie wyrok, kiedy zalał mi kuchnię. Ostatni wpadł niedawno bez zapowiedzi gdzieś koło 22:00. Adres znał, zgubił numer telefonu. Dobrze, że nie zastał nas w jakiejś nieciekawej sytuacji ;) Domyślam się, że w takiej sytuacji to Connemarę darzyłabym największym uczuciem i sentymentem. To piękny region i bardzo go lubię, ale tak, jak już pisałam - zakochałam się w innych stronach wyspy. Jest jedno miejsce w Connemarze, do którego mam zamiar wrócić - to B&B tuż nad Atlantykiem. Obok ruiny zamku, a koło ruin piękne konie na pastwiskach, czyli ideał dla mnie :) Mam wielką nadzieję, że kiedyś nadrobisz wszystkie zaległości, bo naprawdę z ciekawością poczytałabym o Twoich podróżach. U mnie dzisiaj też padał śnieg. Droga główna była ok, ale te wiejskie były dość śliskie. Byłam na spacerze z córką znajomych - mała upadła dwa razy, a ja o mało co nie wylądowałam na tyłku. Hardcore. Powiem szczerze, że nie czuję się zbyt pewnie w naszym aucie. Trzymaj się ciepło :)

    OdpowiedzUsuń
  16. To mi przypomina właśnie Connemarę. Za pierwszym razem mieliśmy idealną pogodę, za drugim już nie mieliśmy tyle szczęścia. Pogoda niespodziewanie się zmienia i to akurat w najgorszym z możliwych momentów - mieliśmy wspiąć się na pewną górę. Ale i tak nie było tak źle. Największego pecha miałam parę lat temu w Irlandii Północnej - wtedy nie przesadzając nie było na mnie ani jednego suchego cm ubrania. Oberwanie chmury dopadło mnie na otwartym terenie: zero drzew do schronienia, centrum turystyczne oddalone o kilka kilometrów, nie było ratunku. Mogłam wtedy robić za miss mokrego podkoszulka. Dzięki Bogu to było na urlopie - w aucie miałam rzeczy na przebranie. Ot, uroki irlandzkiej nieprzewidywalnej aury.

    OdpowiedzUsuń
  17. ..w tym regionie powstaje WSPANIALA Whisky...!!!..dla mnie jest najlepsza jaka pilem....

    OdpowiedzUsuń
  18. Irlandia - jak zwykle cudowna. Wciąż zachwyca :))Faaaantastyczne zdjęcia :))

    OdpowiedzUsuń
  19. I ja nie mam co do tego wątpliwości. Dużo tych zdjęć;) Pierwsze, drugie, trzecie, ósme, dziesiąte, dwunaste, trzynaste, czternaste, to z owieczkami i to wielkie poniżej i ostatnie. Ufff...W takim normalnym żeby na 10x15 się dało wywołać na przykład. Jak już w końcu się stąd wyniosę i będę chciała jedno z Twoich zdjęć w wielkim formacie na ścianie to zapytam o zgodę:)

    OdpowiedzUsuń
  20. Donegal? Pamiętam prosiłam o zdjęcia jesieni, ale nie kojarzę czy to był Donegal. Dingle też chciałam:) Trudno powiedzieć Taito czy ulubione zakątki, jeśli uda mi się kiedyś przemierzyć "boso" Irlandię i poznać jej różne krańce wtedy będę mogła określić, które są ulubione. Connemarę, Dingle czy wyspy Aran chciałabym bardzo zobaczyć.

    OdpowiedzUsuń
  21. może i nieurodzajna ta ziemia ale jakie piękne widoki. Te "wysepki" ehhh, że o zamku na granicy jeziora i wzgórza nie wspomnę ... :)

    OdpowiedzUsuń
  22. Ja piłam Bushmills Black Busha i Tullamore Dew, ale nie śmiem się wypowiadać na temat walorów smakowych, bo kiepski ze mnie koneser tego typu trunków. Wolę Irish Mista albo Baileysa :)

    OdpowiedzUsuń
  23. Ogromnie mi miło czytać takie opinie. To piękny kraj. Dzięki za miłe słowa.

    OdpowiedzUsuń
  24. Większość z nich pochodziła z Dingle, ale Donegal też był - a przynajmniej jedna fotka tamtejszej plaży. Jesienne zdjęcia były robione w Wicklow Mountains :) Zdjęcia powinnam wysłać w ciągu kilku dni. Na maila też postaram się wkrótce opisać :)

    OdpowiedzUsuń
  25. Zamek Clifden opiszę za jakiś czas - wart uwagi, niestety przykro na niego patrzeć, bo stoi i niszczeje. Cudowną klacz i uroczego źrebaka spotkałam po drodze do ruin, a przez to droga do zamku wydłużyła mi się o dobre 20 minut. Trzeba było konie popieścić i nakarmić :))

    OdpowiedzUsuń
  26. Ups, Ty nie o tym zamku pisałaś. Całkiem zapomniałam, że tam był jeszcze Kylemore Castle - to właśnie ten nad jeziorem. Ten też opiszę za niedługo.

    OdpowiedzUsuń
  27. Nie spiesz się:)

    OdpowiedzUsuń
  28. Tą ostatnią fotkę też gdzieś mam. Bardzo malownicze nie na to tamto.Do Jezusa a'la de Janeiro się, widzę, nie doczłapaliśmy... :)

    OdpowiedzUsuń
  29. Pewnie nie uwierzysz, ale zaczęło padać dokładnie w tym momencie, w którym mieliśmy tam iść. A ponieważ miałam na sobie cienką bluzkę - a w aucie nie było rzeczy na przebranie - to 'wspinaczka' w deszczu zdecydowanie odpadała. Połówek zbytnio się tym nie zmartwił, bo i tak generalnie był rozczarowany całym Kylemore, ale ja żałuję, że nie dotarłam do tej figury. Koniecznie chciałam zobaczyć góry właśnie z tamtego punktu. Twoje zdjęcie było boskie. Jakoś nie jest mi to pisane. Kiedy podczas pierwszej wizyty w Connemarze dotarliśmy do opactwa, zamknęli je nam przed nosem. Dosłownie. Przed nami weszła ostatnia grupka osób. A za drugim razem byłoby ok, gdyby nie ten deszcz pod koniec wizyty - najpierw zwiedziliśmy zamek, potem kościół, ogrody, a na koniec miał być pomnik.

    OdpowiedzUsuń
  30. Dobry tytuł :) Teraz wygodnie jest się przemieszczać samochodem po Connemarze i dobrze jest gdzie się schować przed deszczem ale nie zmienia to faktu, że to surowa kraina. Kiedyś wieczorem w dość mokrym ubraniu jechałem na nocleg ale pomyliłem drogę i zamiast za chwilę być w ciepłym domku to krążyłem prawie godzinę po bezdrożach, które pewnie trudno byłoby teraz namierzyć. To były piękne bezdroża.

    OdpowiedzUsuń
  31. Ja schroniłam się między innymi w Gaynor's Pub i w Cultural Centre w Leenane - matko buzka, ale piękna wioska! Zakochałam się w niej od pierwszego wejrzenia :)

    OdpowiedzUsuń
  32. Uff, po przeczytaniu kilku pierwszych zdan myslalam ze juz nic dobrego Taitko od Ciebie nie uslysze na temat Connemary, a mnie sie tam strasznie podobalo- zwlaszcza Park Narodowy- zeszlismy go wzdluz i wszech (nie byl az taki duzy:)) Duzo gorsze wrazenie wywarlo na mnie Donegal- strasznie monotonnie wedlug mnie i gdyby nie cudne plaze to doszlibysmy do wniosku ze nie warto bylo jechac tak daleko, ale teraz w sumie bardzo sie cieszymy ze pojechalismy bo plaze naprawde zapieraja dech w piersiach. Jak tam ogrzewanie? Dziala?

    OdpowiedzUsuń
  33. Vi, mnie też się tam bardzo podobało i z chęcią tam kiedyś wrócę.Donegal nie wydał mi się monotonny. Kilka dni poświęciliśmy na jego dokładną eksplorację: zwiedzaliśmy ciekawe twierdze [są tam trzy moje ulubione zamki], forty wojskowe, dolmeny, skanseny, jak również kamienne forty. Dotarliśmy do najodleglejszych jego części - Malin Head i Półwyspu Inishowen. Pięknie tam było. Plaże niczym na Karaibach - parę razy miałam ochotę zrzucić odzienie i zanurzyć się w tej krystalicznej wodzie. Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  34. Super fotki, oraz gratuluje kolejnej gwiazdki!

    OdpowiedzUsuń
  35. Dzięki, Ski :) Doceniam słowa uznania :)

    OdpowiedzUsuń
  36. Przepiękne widoki. Chyba jeszcze za wcześnie na wyjazd z naszą trójką dzieci, bo one tego nie docenia. moze "za chwilę".nie wiem dlaczego, ale przez jakiś czas nie wyświetlał mi się Twój blog; tzn wyświetlał się, ale nie było wcale wpisów, nie było archiwum...moze to tylko mój problem, ale przyznam się, ze byłam w szoku: jak to Taita zlikwidowała wpisy, usuneła!???? Całe szczęście wszystko jest:)pozdrawiam serdecznie!Anka

    OdpowiedzUsuń
  37. Aniu, czy to oznacza, że przez te kilka ostatnich miesięcy nie czytałaś moich wpisów, bo myślałaś, że przestałam publikować? Z winy Onetu mój blog wariuje: czasami pokazują się komunikaty, że nie ma takiej strony, że wystąpił błąd, lub po prostu nie wyświetla się archiwum, ale najczęściej wystarczy odświeżyć stronę, by wszystko sprawnie działało. Myślałam, że czytelnicy to wiedzą. Szkoda, że wcześniej nie dałaś mi znać, wszystko bym Ci wyjaśniła. Ale i tak dzięki, że się odezwałaś. Lepiej późno niż wcale. Miłego długiego weekendu :)

    OdpowiedzUsuń