Brugię niesamowicie spopularyzował film „In Bruges” (2008), o którym wspominałam już w poprzednim poście. Ray, jeden z głównych bohaterów, grany przez Collina Farrella, z upodobaniem określa to miasto jako „shithole”, by w pewnym momencie stwierdzić: „I grew up in Dublin. I love Dublin. If I’d grown up on a farm and was retarded, Bruges might impress me. But I didn’t so it doesn’t” [Wychowałem się w Dublinie. Kocham Dublin. Gdybym dorastał na farmie i był opóźniony, być może Brugia wywarłaby na mnie wrażenie. Ale tak ze mną nie było, więc nie wywiera]. Cały paradoks jak dla mnie polega na tym, że Ray nieświadomie zachowuje się dość prymitywnie, a Dublin nie posiada nawet w 1/3 uroku Brugii.
Brugia zauroczyła mnie i kto chce, może doszukiwać się przyczyny tego uwielbienia w moim wiejskim pochodzeniu. Ale jak można nie zakochać się w tak romantycznym mieście, które autentycznie wydaje się być wyjęte z jakiejś bajki: tętent końskich kopyt ciągnących dorożki po wybrukowanych uliczkach wspaniale współgra z licznymi kanałami Brugii, dostojnymi łabędziami i całym mediewistycznym akcentem starówki. Tysiące turystów potwierdzają niezaprzeczalny urok tego miasta. Po kanałach non stop kursują barki po brzegi wypełnione ludźmi, którzy nieraz pokonali ogromne odległości, by znaleźć się nie gdzie indziej tylko właśnie w tym małym, kameralnym miasteczku na północnym zachodzie Belgii.
Brugia jest taką uroczą, prowincjonalną perełką architektoniczną. Bijącym sercem Flandrii, miastem często nazywanym „Wenecją Północy” ze względu na jej arterie wodne. To miasto uroczych mostków, pysznych wyrobów czekoladowych, interesujących muzeów i zabytków. Tu niemalże każda uliczka jest dopracowana, a każdy zakątek wypieszczony, przez co całość prezentuje się niezwykle estetycznie, elegancko i schludnie.
Śmieci nie mają tutaj prawa bytu, bo mogłyby zburzyć idealny wizerunek tego miasta. To po raz kolejny nasuwa skojarzenia o bajce, bo chyba tylko tam można sobie wykreować tak nieskazitelną scenografię w połączeniu z boskimi pejzażami. Tylko w niedzielny poranek spacerowałam po opustoszałych uliczkach, a pod nogami gdzieniegdzie leżały gazety i inne odpadki – pozostałość po weekendowej zabawie nocnej. Szybko się ich pozbywano - tak, by ulice znów były czyste, gdy miasto zupełnie wybudzi się ze snu. Odpadki są elementem, który nie pasuje do tutejszej układanki.
Brugia jest także miastem rowerów. Wielu turystów decyduje się właśnie na nie, my jednak postanowiliśmy zwiedzać miasto na piechotę. Bo po pierwsze miasto jest stosunkowo niewielkie i zwarte, przez co odległości pomiędzy poszczególnymi atrakcjami nie są duże. A po drugie w takim miejscu jak to każdy krok jest przyjemnością. Pod warunkiem, że nie jest się słodką blondynką-elegantką, która zwiedza Brugię w zabójczych szpilach. Wybrukowane uliczki są tutaj normą, a wygodne buty mogą znacznie uprzyjemnić nasz pobyt w tym mieście. Trzeba też patrzeć pod nogi – chwila nieuwagi może zaowocować upadkiem, czego zresztą byłam świadkiem.
Największe skupiska ludzi oczywiście znajdują się w ścisłym centrum. W Brugii wszystkie drogi prowadzą na rynek, Markt, nad którym dumnie wznosi się symbol miasta – wysoka na 83 metry dzwonnica Belfort. Wieżę wraz z przylegającymi do niej sukiennicami wzniesiono w XIII wieku, a później kilkukrotnie modyfikowano. Strażnica służyła dawniej między innymi do wypatrywania pożarów będących prawdziwą plagą w XIII i XIV-wiecznej Brugii. Dziś w Belfort mieści się cenny karylion złożony z 47 dzwonów. Każdy z nich wygrywa inną melodię i każdy dźwięk oznacza co innego. Sporą atrakcję stanowi możliwość wspięcia się na wieżę. Do pokonania jedynie 366 stromych schodków. Panorama okolicy warta jest wysiłku. Romantycznie spowite poranną mgłą dachy Brugii w kolorze sieny palonej na długo zostają w pamięci. Widok wart grzechu, choć niewątpliwym minusem są kraty wstawione w okna dzwonnicy.
W bardzo bliskiej odległości od Markt leży Burg – drugi plac rynkowy Brugii, gdzie znajduje się między innymi bogato zdobiony, gotycki ratusz z XIV wieku i słynna Bazylika Świętej Krwi. Świątynia złożona jest z dwóch części: niższej romańskiej i wyższej gotyckiej. To w tej drugiej części znajduje się relikwiarz przywieziony w XII wieku przez hrabiego Diederika van den Elzas [Thierry’ego Alzackiego] z krucjaty do Ziemi Świętej. Hrabia otrzymał tajemniczą ampułkę w uznaniu swoich zasług w walce z niewiernymi. Mówi się, że relikwiarz zawiera zaschniętą krew Chrystusa. Nigdy nie brakuje chętnych, by go obejrzeć. Podobnie jak zainteresowanych udziałem w corocznej, bardzo ważnej dla miasta, procesji Świętej Krwi mającej miejsce w Święto Wniebowstąpienia.
Wstęp do świątyni jest bezpłatny, opłatę uiszcza się tylko wtedy, gdy chce się wejść do Muzeum Świętej Krwi, które niespecjalnie mnie urzekło. Ma niewielkie rozmiary, niewiele eksponatów, spokojnie można je pominąć. Dużo tu turystów, ale nie ma zatoru i przepychania. Każdy, kto chce podejść i dotknąć relikwiarza z krwią, musi ustawić się w kolejce. Wierni kładą rękę na fiolce i w ciszy odmawiają krótką modlitwę. Nad całością procesu czuwa kapłan. Po każdym dotyku turystów przeciera szmatką relikwiarz. Słychać dźwięk monet wpadających do pojemnika na datki ulokowanego w bezpośrednim sąsiedztwie naczynia z krwią Chrystusa i szmery, jakie tworzą turyści. Ruch odbywa się płynnie, więc wizyta w bazylice jest dość krótka.
Taito :-) Udanych Mikołajek - to po pierwsze, a po drugie: mam wrażenie, że świetnie bym się czuła w opisywanym przez Ciebie mieście. Rowery i czystość to właśnie to na co zwracam uwagę. Bardzo przykro patrzeć gdy piękne tereny są bezmyślnie zaśmiecone. Niestety tak sie zdarzało na Krymie. Wynika to pewnie z bezmyślności. Ale to temat na długą dyskusję. My już planujemy następną wyprawę, myślimy właśnie i o Niemczech i Belgii i krajach z "tamtych okolic" tylko trochę martwię się cenami. Ty pewnie jeździsz autkiem więc nie bardzo wiesz jak ceny pociągów (nasze autko zostanie w Polsce). A jak żywność? Pozdrawiam i wracam do projektu. Ściskam
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia Taito :) (najpiękniejsze to okno ;) i wiatrak)I mnie się to miasto bardzo podoba. Jest taką perełką, którą warto zobaczyć.Pozdrawiam.O.
OdpowiedzUsuńWszystko to, co tygrysy lubią najbardziej. I mi jak pamiętasz zapewne marzy się wizyta w Brugii. Uwielbiam takie klimaty. Co do śmieci to skojarzyło mi się, że i na Bornholmie nie widziałam żadnych. Jest gdzieś napisane jakiej grupy jest ta "Święta Krew"? Drażnią mnie szczerze mówiąc takie ofiary jak i opłata za wstęp do Kościoła.
OdpowiedzUsuńA byłaś w Christ Church Cathedral w Dublinie? To się nazywa ździerstwo. Krypta nawet ciekawa, ale i tak nie warta opłaty za bilet. Nie jestem skąpa, ale drażni mnie płatny wstęp do kościołów.Prawdę powiedziawszy byłam zdziwiona, że do Bazyliki Świętej Krwi - zawierającej ten słynny relikwiarz - można wejść za darmo, a do wspomnianej dublińskiej katedry już nie. Ampułkę z krwią może zobaczyć każdy, kto wejdzie do świątyni. Ofiara nie jest obowiązkowa. Płaci się tylko za wejście do muzeum, w którym - jak dla mnie - nie było nic ciekawego. Nie wiem, jakiej grupy ta krew :)
OdpowiedzUsuńA widziałaś, jakie fajne buty są koło okna? :) Szczerze mówiąc, gdyby komuś Brugia nie przypadła do gustu, to uznałabym go za dziwaka ;)
OdpowiedzUsuńJak widzę, że ktoś rzuca śmieci na ulicę / trawę, to od razu zaczynam miotać piorunami. Strasznie mnie to irytuje. Co za bezmyślność.Zaraz Ci podam przykładowe ceny - muszę odszukać odpowiednie kwitki :) Generalnie drogo tam było, a najdrożej chyba właśnie w Brugii. Jeśli chodzi o posiłki, to widzę, że jednego dnia wydaliśmy 100 euro w czasie dwóch wizyt w restauracjach Brugii. Przykładowe ceny: moja "salade taverne" - 14 euro, połówkowy filet z kurczaka - 16 euro. Piwo półlitrowe Hoegaerden - 6 euro, ale już na przykład Kwak był o trzy euro droższy. Cappuccino - 3.30E. Łosoś - 18 euro do tego surówka za 4.50E. Gofr Mikado - 7 euro. Ice tea - 3E. Co tam jeszcze: półgodzinny rejs w Brugii - 6.90E. Wejście na Belfort, tę wieżyczkę, którą możesz podziwiać na przedostatniej fotce po lewej stronie, 8 euro. W Belgii podróżowaliśmy głównie pociągami, nasze auto zostało na parkingu w Dublinie. Przejazd z dworca na lotnisku w Brukseli do Gandawy 11.40E. Z Gandawy do Brugii - 5.90 euro. Z Brugii do Brukseli - 13.10E. Podsumowując: droga impreza, ale i tak stwierdzam, że warto było i absolutnie niczego nie żałuję.
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia! Brugia kojarzy mi się trochę z toskańskimi miastami (tymi wysprzątanymi dla turystów:)) - czysta i zachwycająca, ale jednak chłodna i połnocna. Piękna.Muzeum Swiętej krwi - sam pomysł przerażający... nie dziwię się, ze Cię nie zachwyciło;)
OdpowiedzUsuńByłam i nie odczułam tego tak bardzo, ponieważ miły pan od razu wziął mnie za "student". Najdroższy bilet wstępu jaki opłaciłam był w browarze Guinessa:)Mnie też to drażni, dlatego nigdy nie zwiedziłam krakowskich synagog. Wszędzie płaci się za wstęp...Co do grup krwi pytałam z ciekawości, ponieważ grupa krwi z Całunu i z cudu we włoskim miasteczku Lanciano jest taka sama.
OdpowiedzUsuńTaito, tak, buty piękne :) Podobne do tych drewniaczków na moim duńskim zdjęciu :)Dobrego wieczoru!O.
OdpowiedzUsuńNic ciekawego tam nie było. Dobrze, że chociaż bilet był tani, to nie miałam czego żałować. Toskania ciągle jest w moich podróżniczych planach, jednak nie jest to mój priorytet. A Twoją książkę być może dostanę pod choinkę, Oliwko. Znalazła się na mojej liście życzeń :)
OdpowiedzUsuńDokładnie tak mi się skojarzyły. Chciałam gdzieś kiedyś na nie trafić, no i udało mi się tego dokonać właśnie w Brugii :)
OdpowiedzUsuńTam jeszcze nie dotarłam. Byłam za to w destylarni Kilbeggan i Old Bushmills w Irlandii Północnej. I jak wspominasz wizytę w tym miejscu? Poleciłabyś ją? Warta ceny? Mniej więcej tyle samo kosztuje wstęp do Bunratty Castle & Folk Park [kiedyś zamieszczę relację].
OdpowiedzUsuńJakkolwiek Brugia wydaje mi sie piekna i mam ochote tam zawitac, i mimo ze widzialam wiele pieknych miejsc i miast w swoim zyciu, to rozumiem bohatera filmu - Dublin sie kocha jesli sie w nim urodzilo i w nim zyje. Ja to rozumiem bo choc sie tu nie urodzilam to pokochalam to miasto i jest to MOJE miasto, moj dom. Dlatego gdziekolwiek jestem i jakiekolwiek cuda architektury ogladam i podziwiam, to zawsze mysle o tym paskudnym Dublinie jak o najpiekniejszym miejscu na ziemi.
OdpowiedzUsuńWiesz, mi się bardzo podobało ale mogło mi się podobać też dlatego, że u nas takich rzeczy nie ma poza tym nie ukrywam-jestem wielbicielką tego trunku. Sam browar ma kształt szklanki Guinessa, po kolei się zwiedza kondygnacje, na drugiej czy trzeciej dają troszkę do posmakowania, a gdzieś na samym końcu możesz się nauczyć sama nalać pintę i dostać taki tam certyfikat (który ja mam z błędami napisany przez równie miłego pana jak ten od katedry;)). Z ostatniej kondygnacji jest widok na miasto i góry, ale nie jest zbyt imponujący:) Sama musisz ocenić. Ja żałuję z perspektywy czasu destylarni Jamesona.
OdpowiedzUsuńAa na Bunratty Castle rzuciłam tylko okiem w drodze na klify. Zatrzymaliśmy się tam na chwilę, ale zdecydowanie za krótką żeby wejść i zwiedzić zamek, a szkoda.
OdpowiedzUsuńChoć Dublina nigdy nie pokocham, to jednak doskonale rozumiem Twoje odczucia. Wiem o czym mowa. Są takie miejsca - niekoniecznie ładne - które się kocha i do których rwie się serce. Zawsze i wszędzie. A co do Brugii, to nie mogę mieć pewności, ale wydaje mi się, że przypadłaby Ci do gustu.
OdpowiedzUsuńNo nie - wizyta w zamku i skansenie to jak dla mnie minimum trzy godziny. Całkiem ciekawe miejsce pomimo wybitnie komercyjnego charakteru. I równie interesująca okolica - ciągle nie udało mi się tam wszystkiego zobaczyć.
OdpowiedzUsuńPytam, bo pamiętam, że ktoś kiedyś narzekał na wizytę w tym miejscu i chciałam poznać opinię innej osoby. Może kiedyś tam zawitam, ale prawdę powiedziawszy nie spieszy mi się. W destylarni Jamesona też nie byłam. I co, jakie to uczucie, zwiedzić coś, czego ja jeszcze nie widziałam? ;)
OdpowiedzUsuńtroche mi to miasto przypomina Seville. to znaczy sposob, w jaki je opisalas. te brukowane uliczki, stukot kopyt konskich, tlumy turystow. kiedys moze i pojade, bo sa loty z Edynburga do Brukseli. a skanseny jakies tam sa? bo jesli miasto mi sie nie spodoba, to przynajmniej nadrobi skansenem tak jak Sztokholm.
OdpowiedzUsuńno ja akurat tez to rozumiem. bo dla mnie moja ulica z wkopana choinka i otaczajacymi je barierkami z robot drogowych i moj Edynburg tez jest najpiekniejszy. bo to moj dom wlasnie.
OdpowiedzUsuńKomercyjny? My mieliśmy 15 minut, ale tak to jest jak się wybiera jednodniową wycieczkę na drugą stronę wybrzeża:)
OdpowiedzUsuńTyle jest pięknych miejsc na świecie, prawda? Nie da się zobaczyc wszystkiego, co by się chciało. Dobrze, że są blogi ;) i można się udac w szybką podróż jak ta do Brugii.Mam nadzieję, że książka Ci się spodoba:)
OdpowiedzUsuńInteresujące, Twój blog jest dla mnie przydatny, zapraszamy do nas na nocuje.net
OdpowiedzUsuńJeśli pytasz o Brukselę, to zaryzykowałabym stwierdzenie, że nie przypadnie Ci do gustu. Bo jeśli nie podobało Ci się w Lizbonie, ani na Maderze, to nie sądzę, by dość brudna i chaotyczna architektonicznie Bruksela powaliła Cię na kolana. Nie słyszałam o żadnych skansenach ani w Brugii ani w stolicy Belgii. Sewilla dopiero przede mną. Aż boję się zapytać, czy warta jest Twojego polecenia ;)
OdpowiedzUsuńJak na jedną wizytę, to i tak dużo zobaczyłaś w Irlandii. Znam takich, którzy mieszkają tu kilka lat i widzieli tylko Cliffs of Moher. Bunratty Castle & FP to twór typowo komercyjny - stworzony na potrzeby turystów. Możesz się tam dobrze bawić i spędzić miło parę godzin, ale więcej klimatu mają czasami zwykłe, przydrożne ruiny.
OdpowiedzUsuńSevilla jak najbardziej.polecam. to serce Andaluzji i bardzo klimatyczne miasto. chociaz muzeow to tam sie nie naogladasz, bo jest z jedno na krzyz:)Lizbona nie podobala mi sie, bo jest rozlazla i bieda ludzka kluje w oczy.i niestety to cale nabozne traktowanie smetnego fado, nie dla mnie. a Madeira, no coz. czarne, zasyfiale plaze i wybetonowane zbocza gor i koryta rzek, nie przypadly mi do gustu:) jesli ktos lubi beton i smrod oczyszczalni sciekow oraz skupiska hoteli, na pewno tego mu w Funchal nie zabraknie:)inna sprawa, ze ja bylam tam z osoba, ktorej zupelnie nic w Portugalii sie nie spodobalo. a mi owszem. sporo.i jesli ktos mekoli przez dwa tygodnie, ze jest brzydko, to i tej drugiej osobie wydaje sie, ze naprawde jest brzydko. a sporo tam ladnych miejsc widzialam.ja polecam Prage. piekne, swojskie, czarujace miasto. w tym roku sporo miejsc widzialam, ale Praga jako calosc, byla najpiekniejsza.natomiast Sevilla, tak. nie wroce, ale polecam.
OdpowiedzUsuńWidzisz, tak to u mnie jest. Na Bornholmie byłam tylko jedną noc a i tak sporo mi się udało zobaczyć (choć nie wszystko co chciałam). W Irlandii byłam 8 dni i zdecydowanie za dużo czasu spędziłam w Dublinie, w którym nie czułam prawdziwej atmosfery wyspy. Kiedy ruszyłam już tyłek poza Dublin było za mało czasu, aby poznać dokładnie lepsze okolice. Nie lubię takiej komercji to i może dobrze, że nie miałam okazji złożyć tam wizyty.
OdpowiedzUsuńJakoś mnie to nie dziwi. Tam nie znajdziesz niezapomnianej atmosfery wyspy. Jak chcesz prawdziwej Irlandii, to szukaj jej na płn-zach i płd-zach wybrzeżu: boskie Kerry, uroczy Cork, odludny Donegal, nastrojowe Mayo, Galway, Clare - to jest prawdziwa Zielona Wyspa.Nie zrozum mnie źle - to nie jest złe miejsce. Podobało mi się tam, ale jednak czuć tę komercję. Są tu bardziej nastrojowe atrakcje.
OdpowiedzUsuńTo Ci się trafiła kula u nogi. Dobre towarzystwo jest niemalże równoznaczne z udanym urlopem. Kiedyś pojechaliśmy ze znajomymi na wycieczkę - po jednym dniu miałam dość narzekania i złego humoru znajomej. Wtedy powiedziałam nigdy więcej podróżowania z tą osobą. Przewodnik po Hiszpanii już od dawna leży na moim regale. Z chęcią zwiedziłabym Sewillę, Segowię [ach ten cudny zamek!], czy chociażby Walencję, ale jakoś tak podświadomie odkładam to na później. W Pradze był Połówek, wolałabym pojechać w miejsce zupełnie nam nieznane. Jakoś bardziej ciągnie mnie Dubrovnik, choć i tam są pewnie takie tłumy jak w Pradze.
OdpowiedzUsuńBlogi bywają prawdziwą skarbnicą wiedzy. Czasami są bardziej pożyteczne niż niejeden przewodnik. P.S. Też mam taką nadzieję :)
OdpowiedzUsuńDzięki. Byłam, widziałam: przyjemna wizualnie strona i z pewnością pożyteczna.
OdpowiedzUsuńWidzisz, tylko dolecieć jest najłatwiej do Dublina. Jeśli chodzi o następną wizytę myślałam o Galway. Pewnie nocka w Dublinie po przylocie i przejazd na drugie wybrzeże, ale na razie to tylko marzenia:)Zrozumiałam jak trzeba.
OdpowiedzUsuńBuhaha, Droga Taito, nawet o tym nie pomyślałam. Uwierzysz?;)
OdpowiedzUsuńNie myśl sobie, że dam się nabrać ;)
OdpowiedzUsuńNawet nie wiedziałam, że Aer Lingus i Ryanair nie latają do Polski z Cork i Shannon. Ja na szczęście nigdy nie mam problemów z lotami - do Krakowa zawsze jest łatwo się dostać. Połówek ma jednak większy problem, bo on lata na dużo mniejsze lotnisko w innym mieście.
OdpowiedzUsuńMusisz się dać, nie mam we krwi ani zazdrości ani rywalizacji:) Jak zazdroszczę to z dobrego serca jedynie:)
OdpowiedzUsuńKiedyś Ryanair chyba latał, ale przestał. To Wy tak osobno latacie?
OdpowiedzUsuńDubrovnik jest ladny, ale tlumy jakie byly tam w maju, to tlumy liczniejsze niz te, ktore widzialam w czerwcu w Pradze.i w Dubrovniku jest baaaaardzo drogo.tak jak i na calych Balkanach.milego dnia.
OdpowiedzUsuńWitam,Brugia jest piękna, that`s obvious, ale nawet jej mieszkancy wybierają inne miejsce zamieszkania. Takie to są rózne koleje losu. Ja mam sąsiadkę z Brugii, wczesniej mieszkała w Hiszpanii, a teraz we Francji. Z Brugii mam na pamiątkę porcelanowe domki z twojego zdjecia, uwielbiam na nie patrzec, takie miniaturki piękna.A jak czytam nieraz komentarze do twoich opisów, to się zastanawiam, że wielu ludzi nadal tylko marzy o podrózach, ale ich nie realizuje.I to nie tylko z powodu braku pieniedzy, to są jakieś inne przyczyny takiego emocjonalnego zasiedzenia. To chyba strach przed nowym i innym.Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńMhm. Razem to tylko na zagraniczne wycieczki.
OdpowiedzUsuńNo to daję się :)
OdpowiedzUsuńObawiam się, że nawet jesienią nie ma co liczyć na pustki. Tłumy i upały to to, czego nie cierpię. Brugia też była bardzo droga. Tak to już jest w wielu popularnych miejscach.
OdpowiedzUsuńTakie domki to ja mam na magnesie na lodówce :) Oprócz tego przywiozłam sobie piękny obrus do salonu - rzecz jasna, nie taki tkany oryginalnymi metodami, bo to zbyt kosztowne cacka. Na obrus polowałam jednak od dawna, a skoro natrafiłam na niego w Brugii, to nie potrafiłam mu się oprzeć. Ludzie emigrują z wielu powodów - nawet jeśli mieszkają w uroczych miejscach. Moja znajoma Belgijka mieszka w Irlandii chyba już z dziesięć lat. Przyjechała tu do pracy - jest lekarzem w dublińskim szpitalu. Wcześniej mieszkała w Leuven. Ciężko powiedzieć, co powstrzymuje ludzi przed podróżami. Czasami brak funduszy, odwagi, wiary we własne możliwości, zaradności, a jeszcze innym razem brak znajomości chociażby jednego języka obcego, lub zła orientacja w terenie. A niekiedy lenistwo ;)
OdpowiedzUsuńTak bez dowodów?:)
OdpowiedzUsuńPiękne miasto. Takie zadbane i czyste.Aż chce się przebywać tam.Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńJak wyjeżdżaliśmy, to powiedziałam Połówkowi, że jeszcze kiedyś musimy tam wrócić. Teraz nie jestem tego taka pewna. Miasto faktycznie urocze, ale trochę żal mi "tracić" czas na oglądanie czegoś, co już widziałam. Rzadko wracam w dobrze mi znane miejsca. Przebywając w danym miejscu zazwyczaj staram się chłonąć je całą sobą - tak jakby to była moja pierwsza i ostatnia wizyta. Często tak właśnie jest. Głód podróżowania pcha mnie nieustannie w nowe i nieodkryte strony. Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńA mam jakieś wyjście? Mam nadzieję, że ta twarz aniołka nie jest maską dla wcielonego diabła :)
OdpowiedzUsuńWcielenie diabła może nie, ale pozory mylą, pamiętaj! I się strzeż;) Tak na całkiem serio ludzie czasami myślą, że jestem mała, słodziutka i w ogóle, ale ja mam charakterek, oj mam.
OdpowiedzUsuńTaita, jak ogarniasz te wszystkie komentarze? Podziwiam, ze mialas czas do mnie nawet zajrzec. Na blogspocie to latwiej ludzi zapamietac,bo sie od razu wyswietlaja. A jak kiedys przyjedziesz do mnie, to przynajmniej rozslawisz moje piekne miejsce:) Ja sie tez staram mowic, ze Francja to nie tylko Paryz i Lazurowe Wybrzeze. Mam nadzieje, ze jeszcze tu nie bylas, skoro nie wracasz w te same miejsca. Mamy lotnisko w Carcassonne i sa loty do Kirk chyba. A takie powroty sa bardzo mile, odkrywanie,czy sie cos nie zmienilo, porownywanie wrazen. Ja lubie wracac, byleby nie po dlugim czasie, bo to smutne.A skad ten tytul , to dlaczego tak obrazliwy dla siebie, jesli mozna spytac? Bo niby siebie masz na mysli? Bo nie rozumiem:( Chyba, ze inne znaczenie retarded uzylas, takie cool. A z Francji tylko o Paryzu pisalas? Looking forward to hearing from you.
OdpowiedzUsuńTo nic trudnego, wierz mi. Dziś mam wystarczająco dużo czasu, bo wczoraj ubrałam choinkę i posprzątałam dom na błysk. Byłam w Paryżu, Rouen, Neufchatel-en-Bray, Dieppe, Cabourg... Nie znajdziesz tu relacji z tamtych podróży, bo wtedy nie prowadziłam bloga. Francja jest dla mnie bardzo atrakcyjna turystycznie - chciałabym kiedyś dotrzeć na przykład do Mont Sant-Michel, zamków nad Loarą, pojawić się w intrygującej Bretanii, czy sielskiej Owernii. Na moim regale od dawna stoi przewodnik po Prowansji. Kiedyś się tam pojawię. Carcasonne już od dawna mnie przyciąga - nieraz sprawdzałam ceny biletów. Tytuł nawiązuje do wypowiedzi Raya, bohatera filmu "In Bruges", a ja traktuję go z przymrużeniem oka :)
OdpowiedzUsuńNo właśnie, to są pozory. Na taką wyglądasz i ciężko uwierzyć, że możesz pokazać pazury :)
OdpowiedzUsuńMój problem polega na małej ilości asertywności. Jestem miła dopóki ktoś nie nadepnie na odcisk albo nie przesadzi. Gdzieś jest jakaś granica, którą już raz dałam mocno nagiąć w pracy. Nigdy więcej, wolę być zołzą, ale zdrową zołzą;) Dobrze wiedzieć co dla nas ważne i być zdrowym egoistą. Bez powodu się nie złoszczę i nie jestem jędzą;)
OdpowiedzUsuńMam szczescie mieszkac w Belgii wiec Brugie znam dosc dobrze. Zawsze mowie ze po Pradze to najpiekniejsze miasto jakie widzialam. Jesli chodzi o Swiatynie Krwi Chrystusa, to dla mnie jest przecudowna!Nie ma jakiegos stylu, wchodzic trzeba do niej po schodach... jast inna i ma niesamowita moc. Raz do roku z rodzina jedziemy tam "doladowac akumulatory". Wszystkim serdecznie polecam nie tylko Brugie ale cala Belgie, bo to urocze panstwo! Pozdrowienia z Turnhout!
OdpowiedzUsuńa ja polecam mój ukochany Kraków zamiast Dublina czy Brugii. Piękne,stare kościoły do zwiedzania za darmo, rowerowe przejażdżki po starym mieście, kazimierzu i podgórzu, piękny rynek główny, coraz przyjaźniejsza rzeka wisła, nad którą spędzimy plenerowe imprezy. Mamy w kraju pięknych miejsc do zwiedzania a zachwycamy się innymi miastami.Ech.. szkoda
OdpowiedzUsuńKrew Chrystusa to jak Lenin - wiecznie żywa - nawet może służyć do transfuzji. Po wymieszaniu z krwią JP2 (dystrybutor Dziwisz) jest smacznym i pożywnym koktajlem dla wampirów i moherów.
OdpowiedzUsuńBrugia nie jest brzydka ale nic nie wyniosłam z pobytu w tym mieście ze względu na tłumy, autobusy przeciskające się w ścisłym centrum.Na centralnym placu olbrzymia scena przykryta niebieskimi plandekami, która zasłania ratusz. Do łódeczek spacerowych dwugodzinne kolejki. Zero romantyzmu.
OdpowiedzUsuńKiedyś Kalisz, najstarsze miasto w Polsce bylo nazywane Wenecja Polnocy
OdpowiedzUsuńBrugia jest piękna, ale nie mówi się na to : "Wenecja Północy". Myślałam, że mówisz o Amsterdamie lub Sztokholmie, bo to najbardziej znane miasta, które noszą nazwę "Wenecja Północy". http://pl.wikipedia.org/wiki/Wenecja_P%C3%B3%C5%82nocy
OdpowiedzUsuńtez tak myslalam ale........ to nie tak Brugia ma w sobie i Krakow i Wenecje i wiele wiele miast .Dla mnie tylko o pare punktow Paryz jest na 1 miejscu
OdpowiedzUsuń"Vera Crux" - jak was ciekawią relikwie, to sobie poszukajcie o tym...
OdpowiedzUsuńPiekna ta brugiamariusz patrowicz
OdpowiedzUsuńPiramidy kościoły zamki=symbole obłędu niewolnictwa/wyzysku faraonów zastąpiła demokracja polityków zastąpią internetowe referenda na zachodzie Europy księża mają żony dzieci wzorowe rodziny a kościoły nie stoją puste po mszach jak w polsce są jak domy kultury świetlice kluby sportowe szkoły przedszkola żłobki przytułki dla biednych chorych starych samotnych matek potrzebujących pełnią istotną rolę społeczną= miejsca spotkań i centrów życia lokalnej społeczności
OdpowiedzUsuńpewno sprzedają tam cappucino północy - kawę z mlekiem.
OdpowiedzUsuńod wiekow wenecja Polnocy nazywany jest St.Petersburg,o ktorym w Polsce stara sie zapomniec-wiadomo czemu
OdpowiedzUsuńCudze chwalicie, swego nie znacieSami nie wiecie co posiadacie-taka jest prawda.
OdpowiedzUsuńOk ale gdzie woda i te no łódeczki !!!!!!!!!!????
OdpowiedzUsuńrzeczywiscie Brugia potrafi urzec; natomiast nie mozna o niej mowic "male miasteczko". To miasto rozpostarte jest na 138 kilometrach kwadratowych i zasiedlone przez prawie 120 tysiecy ludzi. Pani opiera sie na starym miescie, a Brugia to nie tylko to, choc - jak juz wspomnialem - czesc, o ktorej Pani pisze pozostawia niezatary slad w pamieci.
OdpowiedzUsuńnie masz racji - Brugia tez jest okreslana Wenecja Polnocy.
OdpowiedzUsuńByłem,widziałem to piękne miasto.Piękne widoki kiedy się płynie po kanałach Brugge stateczkiem.Według mnie drugie po Paryżu.
OdpowiedzUsuńSłuszne spostrzeżenie, na pewno nie jest to malutkie miasteczko. Tutaj jednak to słowo miało bardziej "pieszczotliwy" wydźwięk. Pozdrawiam serdecznie z deszczowej wyspy.
OdpowiedzUsuńTo nie jest tak, że zachwycamy się tylko tym, co obce, a swego nie doceniamy. Znam Kraków, byłam tam wiele razy, podobało mi się stare miasto.
OdpowiedzUsuńU nas jest - np. browar Ciechanów
OdpowiedzUsuńByłem, widziałem, polecam. Szczególnie wiosną czyli kwiecień-maj
OdpowiedzUsuńTurysta zawsze sie cieszy z tego co dla mieszkanca jest normalnoscia - ale to sztuka wyszukac cos z czego mozna wyciagnac ladne zdjecie . Ja akurat uwielbiam inne tereny a nie anglojezyczne tereny.. taki mam typ .. zdjecia sa ladne .. gratukuje smaczku ..
OdpowiedzUsuńa ja z deszczowej .... Belgii. Podam ciekawostke: w Belgii bardzo czesto slyszy sie powiedzonko: "pewne, jak deszcz w Belgii". Jeszcze raz pozdrawiam - ben;
OdpowiedzUsuńGdybym miał okazje chętnie bym się zaopiekował ta relikwią. W takim mieście można żyć. Wspaniała arhitektura specyficzna mentalność mieszkańców pachnąca spokojem i konserwatyzmem.
OdpowiedzUsuńTak, ale wystarczy odejść trochę dalej od ścisłego centrum i już jest brzydko.
OdpowiedzUsuńHalo Taita,która to już następna Wenecja Północy?Już, był Poznań, St.Petersburg, wspaniałe kanały Amsterdamu itd.Nie, zaprzeczę urzekające miasteczko.Najlepszego, jeżeli tam mieszkasz.
OdpowiedzUsuńByłam tam, naprawdę bajeczne miejsce, inny świat. Wchodzi się jak do jakiejś bajkowej krainy która nie istnieje realnie. Wspaniałe więc polecam gorąco.
OdpowiedzUsuńTo prawda, też to zauważyłam. Z drugiej strony rzadko które miasto jest w całości czyste i ładne.
OdpowiedzUsuńNigdy tam nie byłam. Poczytałam nieco na jego temat i odkryłam, że to całkiem utytułowane i chyba ciekawe miejsce. Pozdrawiam z deszczowej wyspy.
OdpowiedzUsuńBędą następnym razem, kiedy opublikuję ostatni odcinek z cyklu brugijskiego.
OdpowiedzUsuńJa byłam we wrześniu i nadal można było trafić na kolejki ustawione do kupna biletów na rejs. Nie były jednak takie długie. Najdłuższe to te składające się z chętnych na przejażdżkę dorożką - horror. Współczuję tłumu, to coś czego nie znoszę i coś co potrafi odebrać przyjemność ze zwiedzania. Pozdrawiam z deszczowej wyspy.
OdpowiedzUsuńZgadzam się. Mnie udało się zwiedzić tylko Brugię, Brukselę i Gandawę. Kiedyś chciałabym zobaczyć inne miasta Belgii. Ciekawy i przyjemny kraj.
OdpowiedzUsuńMam w Irlandii znajomą Belgijkę - z jej opowiadań wynika, że w Belgii często pada, a tegoroczne lato wcale nie było takie rewelacyjne. Mnie się pogoda udała - cały czas świeciło słońce (byłam we wrześniu), a w Brugii było nawet 26 stopni.
OdpowiedzUsuńO tak. Nie wypada być w Brugii i nie skorzystać z rejsu. Szkoda tylko, że są one takie krótkie, a na łódkach mało miejsca.
OdpowiedzUsuńJa byłam tam początkiem września i miasto prezentowało się naprawdę uroczo - kilka lekko jesiennych drzew rosnących nad kanałami sprawiało, że widok naprawdę hipnotyzował.
OdpowiedzUsuńBo to już tak jest, że kiedy mieszka się w ładnym miejscu, to po pewnym czasie jego uroda powszednieje i przestaje się ją dostrzegać. Dzięki za komentarz i miłe słowa.
OdpowiedzUsuńZa krótko tam byłam, by poznać mentalność mieszkańców miasta, ale architektura faktycznie cudna. Bardzo klimatyczne miasto.
OdpowiedzUsuńKtoś tutaj jeszcze wspominał o Kaliszu i Sztokholmie :) Nie mieszkam w Belgii tylko w Irlandii. Przesyłam pozdrowienia z ojczyzny Guinnessa.
OdpowiedzUsuńSprawdziłam, zgadza się. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńMam identyczne zdanie o niej. Pozdrawiam ciepło z deszczowej krainy.
OdpowiedzUsuńŁadnie napisane, dokładnie tak się czułam :)
OdpowiedzUsuńChwalę to, co mi się podoba - bez względu na to, gdzie znajduje się dana atrakcja. Gdybym zwiedziła coś fajnego w Polsce, też bym o tym tutaj napisała.
OdpowiedzUsuńZ tego, co piszą komentujący, wynika, że to wspólne określenie także dla Poznania, Kalisza, Amsterdamu i Sztokholmu.
OdpowiedzUsuńŚwietne fotki, piękne miejsca. Uwielbiam Irlandię! Jak zobaczyłam "zajawkę" fotek na głównej Onetu z Twoim nickiem - od razu odwiedziłam bloga bo znam go skądinąd ;-). Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńDroga Taito ;-) To rzeczywiście dość droga impreza (na ten moment bo planuję być bogatym inżynierem a co? :-))Dziękuję za informacje, pozdrawiam cieplutko
OdpowiedzUsuńDzięki Tobie już po raz któryś znalazłem się w ciekawym miejscu nie ruszając się de facto z domu. Dziękuję za Twoje reportaże, no i przepiękne zdjęcia. Czekam na więcej...
OdpowiedzUsuńNo niestety - szczególnie dla tych, którzy mieszkają w Polsce i przeliczają złotówki na euro. Pozdrawiam ciepło.
OdpowiedzUsuńAmisho, witaj w moich skromnych, blogowych progach :) Cieszę się, że zasiliłaś grupę zwolenników Irlandii. Dziękuję za miłe słowa i pozdrawiam serdecznie z zimowej wyspy.
OdpowiedzUsuńZdzisławie, a ja po raz kolejny dziękuję za wszystko. Za kredyt zaufania, za Twoje dobre słowa, za to, że od czasu do czasu zostawiasz po sobie ślad. Naprawdę to doceniam. Nadal będę pisać i mam nadzieję, że nie zawiodę Twoich oczekiwań :) Pozdrawiam z zimowej wyspy.
OdpowiedzUsuńTo dobrze, że chcesz odkrywać świat. Może kiedyś przywędrujesz do Hiszpanii ?:) Są jednak miejsca do których się chce wracać.Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńZgadza się - i do takich miejsc czasami wracam. Jednak w większości przypadków jest tak, że moja pierwsza wizyta jest też ostatnią. Hiszpanię mam w planach, ale nie w tych najbliższych. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń