środa, 14 maja 2025

May, You've Been Good To Me


Trochę mnie tu nie było. Pewnie nieprędko bym się pojawiła, ale Agnieszka, Anitka, Polly i Rose postanowiły wziąć sprawy w swoje ręce i oto jestem. Dzięki, kochane dziewczyny, za motywację i troskę!

Chcąc nie chcąc, zrobiłam sobie małe wakacje od bloga, ale myli się ten, kto myśli, że spędziłam je za granicą. Tu muszę wspomnieć, że przy obecnych temperaturach nie ma większego sensu udawać się na urlop w poszukiwaniu słońca, bo ‒ uwaga, uwaga! ‒ ponoć ostatnio Irlandia okazała się cieplejsza od Hiszpanii i Grecji! Mamy bowiem rekordowo ciepły i słoneczny maj, i choć astronomiczne lato jeszcze się nie zaczęło, słupki rtęci w termometrach pokazują zupełnie co innego. Przy okazji potwierdziło się, że Celtowie wcale nie byli w ciemię bici i rację mieli, twierdząc, że irlandzkie lato rozpoczyna się pierwszego maja.

Maj rozkochał mnie w sobie, i chyba nam wszystkim był bardzo potrzebny. Zima bowiem do końca nie chciała odpuścić: jeszcze w kwietniu, w którym był tylko jeden naprawdę ładny i słoneczny tydzień, dało się wyczuć swąd dymu z kominów niektórych sąsiadów, sama też skapitulowałam któregoś zimnego dnia i wygrzebałam swój najcieplejszy sweter z szafy. W chwilach zwątpienia zaczęłam się nawet zastanawiać, czy na Zielonej Wyspie zawsze było tak zimno i szaro. Wyglądało to trochę tak, jakby Bóg już całkowicie zapomniał o nas w tym małym kraju na rubieżach Europy.

Mnie samej wydawało się, że zapomniałam już, jak wygląda słońce.

Poniekąd było w tym sporo prawdy. Zimą zabunkrowałam się w domu, jak żołnierz w okopach. Jak pokazały moje wyniki krwi, po tym długim, szarym i zimnym okresie miałam tyle witaminy D w organizmie, co kot napłakał, więc mój młody i przystojny lekarz przepisał mi końską dawkę na kolejne osiem tygodni. A że z lekarzem się nie dyskutuje, to grzecznie łykam piguły, w międzyczasie zaś przestałam być żołnierzem-partyzantem: zamieniłam okopy na ogródek, a noc na dzień. Codziennie siedzę w słońcu, aż do momentu, w którym zaczynam nieznośnie skwierczeć. I codziennie czuję się, jakbym była na wakacjach w jakimś egzotycznym, gorącym kraju.

Ma to swoje plusy, ale też pewne minusy ‒ praca w zaduchu absolutnie nie należy do żadnych przyjemności. Trochę sobie poutyskiwałam na to z przesympatyczną panią pielęgniarką, która pobierała mi dziś krew. Miałyśmy wątpliwą przyjemność przebywać w takim małym, ciasnym pokoiku z kiepską cyrkulacją powietrza. Generalnie to mogą mnie nakłuwać jak laleczkę voodoo, nie rusza mnie to, wyrosłam już z kąsania tych, którzy wbijają we mnie igły,  mam za to zdecydowanie mniejszą odporność na zaduch. Ze wstydem przyznaję, że przez parę sekund miałam mały kryzys, kiedy poczułam, że opuszczają mnie siły, jednak pani pielęgniarka była na posterunku i uprzejmie nakierowała na mnie swój stojący wentylator chłodzący Dyson (nie, nie jest to żadna kryptoreklama, tak tylko wspominam, gdyby komuś było za gorąco i akurat miał na pozbyciu kilkaset euro). Niesamowita ulga! Niemniej, i tak ją podziwiam za pracę w takich warunkach, zwłaszcza, że jak sama przyznała, nie cierpi upałów (swój człowiek, bo ja też nie).

Póki co żaden z majowych dni nie pobił rekordu z 31/05/1997 z hrabstwa Kerry, kiedy temperatura wyniosła 28.4°, i mam nadzieję, że do tego nie dojdzie. Jest ciepło, nawet bardzo, ale nie uporczywie i męcząco. Kwiaty doniczkowe, które posadziłam pod koniec kwietnia, rosną jak na drożdżach, co mnie oczywiście bardzo cieszy. Udało mi się też przezimować geranium w domu, i choć nie byłam pewna, co z tego wyjdzie, wczoraj z radością odkryłam u nich nowe pąki!

Trochę nam się "inwentarz" powiększył, wczoraj bowiem dostrzegłam w ogródku pierwszego pisklaka szpaków. Przez całą zimę dokarmialiśmy szpaki i inne ptaki, wiedziałam, że mają potomstwo, bo od jakiegoś czasu zbierały pokarm do dziobów i odlatywały w siną dal, nie sądziłam jednak, że tak szybko zobaczę pierwszego potomka. Jest trochę niegramotny (ale słodki) i już drżę z obawy o jego życie. Wczoraj wylądował na trawie jak napruty pilot w czasie sztormu stulecia ‒ spektakularnie go zarzuciło w prawo, utrzymał się jednak w pionie. Dziś, wydawać by się mogło, opanował już lądowanie na trawie. Jednak musi jeszcze popracować nad śliskimi powierzchniami, bo nogi mu się rozjechały na boki, kiedy osiadł na szklanym stole ogrodowym. To jednak nie było w tym wszystkim najgorsze. Najgorsze nastąpiło parę minut później, kiedy poderwał się z tego stołu i genialnie postanowił wlecieć... prosto w szybę od kuchennych drzwi! Na szczęście nie rozwinął zastraszającej prędkości, odległość od stołu do drzwi też była niewielka, więc uderzenie go nie zabiło (choć mnie akurat serce zatrzymało się na parę sekund). I tak sobie myślę, że bycie rodzicem, każdym, nie tylko ptasim!, jest cholernie trudne: napracujesz się, wysiedzisz te jajka, wykarmisz pisklaka, a taka pierdoła wyfrunie z gniazda i o mało co nie skręci sobie karku za pierwszym zakrętem...

W minioną niedzielę zainaugurowaliśmy sezon grillowy, w tę nadchodzącą zaś wybieramy się na wybory prezydenckie ‒ paszporty już przygotowane, czekają w szufladzie na ten sądny dzień. Oby tylko rodacy mądrze wybrali!

A co u Was?

40 komentarzy:

  1. Kurde... ale się ucieszyłam, kiedy zobaczyłam Twój post. Kochana no cieszę się, że jesteś, bo wchodziłaś mi w myśli i zaczęły one przybierać te formy bardziej przerażające. hehe Tak miło się czyta o tym, co u ciebie, że maj Twój jest fajny i niech taki fajny pozostanie. Ja też nie znoszę upałów, zwyczajnie opadam z sił. Kiedyś było w autobusie 47 stopni, bo był tak straszny dzień. Ja płakałam Mamie na jej kolanach, bo tak się fatalnie czułam, nie szło mnie uspokoić, ale potem, jakoś Mama dała radę, pamiętam, że zatrzymano autobus, bo nie tylko ja osłabłam...tam poznałam siłę ciepłoty. Ja już przy 28 padam. hahaha Mam nadzieję, że ptaszyna urośnie zdrowo i nauczy się latać, no kocham zwierzęta, dobrze też mi się o nich czyta. U Ciebie to mają się, jak w domu, to pewne. Wiesz, tak się cieszę, że jesteś, że chcę coś napisać, a nie wiem, co... hahah Muszę teraz lecieć, ale będę myśleć o Tobie. :D Proszę, nie znikaj na za długo, bo my tu tęsknimy. Maj mi leci tak szybko, nie mogę uwierzyć, że już połowa maja. Kochana, witaj, pamiętaj, że tu Aga zawsze czeka na Ciebie. hehe Mocne przytulasy do Ciebie już lecą. :*****

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niesamowicie miło mi to czytać :) Dziękuję bardzo za tak ciepłe powitanie i tyle dobrych słów :) Przy okazji przepraszam, że przyprawiłam Cię o zgryzoty - mam nadzieję, że z mojego powodu nie zarywałaś nocek i nie rwałaś sobie włosów z głowy ;) Gdyby tak jednak było, to nie krępuj się - ślij rachunek na mój adres mailowy, a ja bez szemrania opłacę Ci wszystkie wydatki, na jakie Cię naraziłam ;)

      Jak najbardziej rozumiem Twoją niechęć do upałów, bo choć lubię słońce i przyjemne temperatury, to jednak za nic na świecie nie chciałabym żyć w gorącym kraju, w którym żar nieustannie lałby się z nieba. Czasami przy 25 stopniach wyłącza mi się mózg, a co dopiero przy 47! Nie wiem, jak Wy przeżyłyście ten piekarnik! Jesteś superbohaterką i do końca życia powinnaś dumnie nosić taką właśnie odznakę: "byłam w piekle i wyszłam z niego cało" ;)

      Dziś już miałam w ogródku całą szkółkę maluchów :) Mam "zaprzyjaźnione" stado kilkudziesięciu szpaków (i mniejsze grupkę innych ptaków), a one teraz mają młode, więc dzieje się, oj dzieje :) Bardzo jednak lubię te spotkania z lokalną fauną, czy to z kotami sąsiadów, jeżykami czy właśnie ptakami. Mam w sobie coś z ornitologa, bo obserwacja ich życia sprawia mi przyjemność. Wiesz, że szpaki są inteligentne i do swoich gniazd znoszą zioła antyseptyczne, co pozytywnie wpływa na przeżywalność piskląt? W zeszłym roku miałam ciekawą przygodę z jednym z nich (co potwierdziłoby jego inteligencję), może kiedyś to opiszę na blogu, choć nie wiem, czy ktokolwiek by w to uwierzył ;) Dzięki nim nie jest nudno w ogródku :)

      Masz rację - czas pędzi jak szalony! Też nie mogę uwierzyć, że niedługo będziemy na półmetku! A jak minie czerwiec, to wiadomo... zaraz zima i Boże Narodzenie! ;)

      Usuń
    2. Ok zaraz się posikam, początek mnie rozwalił. Zaraz poślę rachunek na maila. hahahahahahaha No, ale szczerze muszę przyznać, że zaczynałam mieć głupie myśli, to tez powoli dawałam znać, że się martwię. Potem dostałabyś dłuższe wiadomości. :D
      Tez lubię słońce, choć jestem fanką mrocznej pogody. hahaha No, ale mózg mój przy upałach staje się mikroskopijny, za to nerwica staje się potęgą, nie warto do mnie podchodzić, nawet mówić do mnie. buahahaha 
      Teraz też czuje się, jak bohaterka, ale drugi raz takiej temperatury nie chcę, jestem starsza, starszych ludzi się tak nie gnębi ! :D 
      Kurdę my mamy sporo wspólnego. ;) Nie wiedziałam o szpakach tego, ale to ciekawe. Ja to ja wierzę w mądrość zwierząt, zresztą ja za nimi murem. Patrz, jakie mądre, wiedzę, co dobre dla ich dzieci. Czasami zastanawiam się, jak widzą nas zwierzęta. Napisz o tej przygodzie, ja tam uwierzę, skoro piszesz, że tak było, to było. Teraz, żeś mnie zaciekawiła. 
      Hahaha No, zaraz Wigilia, może powinnam już myśleć nad prezentami. hahaha Choć ja to chyba ostatnio bardziej skupiona na tym jednym dniu, czyli dziś, bom zmęczona myśleniem, co będzie, jak będzie... Ciężko nie myśleć, ale się staram. 
      Senna być, a tu dopiero po dziesiątej, no kuźwa starość...choć późno chodzę spać i juz sama nie wiem, czemu o tym pisze. buahahahaha
      Dobrego poniedziałku. :D

      Usuń
    3. Zawsze miło wiedzieć, że ktoś czeka i liczy na więcej wpisów, bo kiedy nikt się nie odzywa, to wydaje mi się, że nie ma sensu pisać, bo nikt tu nie zagląda ;) Na mailu nie mam żadnych rachunków, wnioskuję więc, że nie będę musiała jednak rozbijać świnki-skarbonki, uff :D

      A żebyś wiedziała, że im człowiek starszy, tym gorzej znosi uporczywe upały :) Ale jednocześnie też zwiększa mu się zapotrzebowanie na ciepło :) Tak, pamiętam o Twoich preferencjach pogodowych, jako że należymy do tego samego plemienia dziwaków, na które wszyscy dziwnie patrzą, bo przecież jak można nie lubić żaru tropików? ;)

      Śmiej się, śmiej, ale ja bardzo często kompletuję prezenty bożonarodzeniowe już od połowy roku :) A czasami nawet jeszcze wcześniej - przezorny zawsze ubezpieczony, a co? :D

      Wspaniałego tygodnia życzę :)

      Usuń
    4. Hahahaha no właśnie, jak można lubić żar tropików...wole być dziwakiem. :D U mnie zwiększa sie zapotrzebowanie na zimno, bo mi wiecznie ciepło... czyli chyba jestem dziwak juz na calego..suuper. :D
      Oczywiście, że czekam na post. hihi Mam nadzieję, że masz miły tydzień. :)
      Ja żem ospała, bo gołebie mnie budzą, nie daję im jeść od miesięcy, ale one wytrwałe... skubane. Muszę teraz chronić me kwiaty, bo one szacunku nie mają. ;D

      Usuń
    5. Pamiętaj, że jak za bardzo będą Ci dokuczać, to zawsze możesz na obiad zjeść... gołąbki ;))

      Usuń
  2. No raczej długo Cie nie było, ale widocznie tak było dobrze dla Ciebie. Wiedziałam że któregoś dnia wrócisz, no i jesteś. Jesteś na blogu, piszesz kiedy Ci pasuje, kiedy masz ochotę podzielić się czymś. Miło że masz piękna wiosnę, u mnie jesień i do dzisiaj była piękna z temperaturami wokół 22 stopnie, dopiero dzisiaj jest zmiana, chłodniej i deszcz, ale mnie cieszy ten deszcz, bo długo było bezdeszczowo i sucho. Wiem że farmerzy czekali na ten deszcz. Też bywało że obserwowałam takie ptasie pierwsze loty i też tłukły się po moich oknach, ale zaskakiwało mnie jak szybko uczyły się i stawały samodzielne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj, Tereso, bardzo miło znów Cię tutaj widzieć :) Muszę przyznać, że jesteś niepoprawną optymistką :) Nie straciłaś we mnie wiary, mimo że ja sama nie wiedziałam, czy jeszcze tu wrócę :)

      U nas lato w pełni - praktycznie każdego dnia od samego rana do późnego wieczoru świeci intensywne słońce - jak do tej pory cały maj taki był, no ale ponoć dużymi krokami zbliża się "załamanie pogody". Za tydzień mają wrócić przelotne opady i szare niebo.

      Tak! Małe szpaki robią szybkie postępy :) Obserwuję je codziennie (teraz mam całą szkółkę maluchów, a nie tylko jednego) i już nawet same zaczynają zjadać ziarenka. A tak w ogóle to bardzo lubią taplać się w wodzie, w poidełku, które im wystawiłam. Pocieszne są, tylko muszę pilnować swoich i nieswoich kotów, bo z instynktem nie wygrasz - próbują na nie polować, niestety.

      Deszcz to życie, cieszę się więc, że do Ciebie zawitał. Farmerzy pewnie jeszcze bardziej są uszczęśliwieni z tego powodu :) Oby było jak najmniej dzikich pożarów!
      Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie, mam nadzieję, że zdrowie Ci dopisuje, samopoczucie zresztą też :)

      Usuń
  3. Witaj Taito, cos mnie dzisiaj tknelo, zeby zajrzec do Ciebie ( najpierw musialam cie odnalezc, bo link ciagle gdzies znika). I u nas trwa przepiekny cudny sloneczny maj juz trzeci tydzien i raduje moje serce ( i kosci). Codziennie lapie chociaz pol godziny na sloneczku i nic mi tak nie robi na noge po dawnym zlamaniu jak prawdziwe slonce☀️☀️☀️Zima daje mi sie czasem we znaki ( ale D3 uzupelniam ) , latem noga jest jak nowa :)) Maja racje Irlandczycy, a wlasciwie Celtowie - tak, w ich kalendarzu 1 maja to pierwszy dzien lata - Bealtaine . I wlasnie chcialam ci polecic kanal , ktory moze cie bardzo zainteresowac. Kanal nazywa sie Bealtaine Cottage i prowadzi go irlandzka pisarka Colette O' Neil / z poludniowo-zachodniej Irlandii. Ogladam ja juz chyba czwarty rok , ma cudownie kojacy glos , ogromny " common sense" i niezlomny charakter. Ona zyje wg kalendarza celtyckiego i cyklow przyrody. Goraco ci ja polecam . 😍I pozdrawiam z cudownie cieplego anielskiego North-West . Kitty

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kitty :) Jak miło, że nadal tutaj zaglądasz :) Dziękuję bardzo za polecenie, nie znałam Colette O'Neill, ale już ją sobie wyszukałam na YT, i jeszcze dziś obejrzę filmik albo dwa, żeby przekonać się, czy do mnie przemówi.
      Tak, ten maj jest wyjątkowy - niesamowicie ciepły, słoneczny, a do tego te długaśne wieczory! Codziennie czuję się jak na wakacjach :) Tym bardziej, że mam bardzo słoneczny ogródek, więc korzystam z niego, ile wlezie ;) Uwielbiam suszyć pranie na świeżym powietrzu, czytać na ogródkowej ławeczce, albo po prostu podziwiać rozkosznie wylegujące się koty (też im się podoba taka pogoda). No i kilka razy dziennie zmieniam ptakom wodę, bo w tak ciepłe dni ma wyjątkowe branie - piją ją i kąpią się w niej :)
      Niestety, wszystko co dobre, szybko się kończy, więc pod koniec następnego tygodnia ma już nastąpić ochłodzenie, miejmy jednak nadzieję, że wakacyjne miesiące też będą ładne.
      Ja miałam akurat spory niedobór, ale biorąc pod uwagę, że nie brałam suplementów i nie badałam się regularnie, nie bardzo mnie to dziwi.
      Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie i życzę dużo ciepła na nadchodzące dni i miesiące :)

      Usuń
    2. Taito, Colette robi filmy glownie o przyrodzie i o celtyckich zwyczajach, o swoich trzech akrach, ktore wlasna reka przez 20 lat i przemienila w pol-dziki raj dla roslin i zwierzat , ale czasem zdarza sie jej ulac na internecie , ostatnio zatytulowala swoj vlog " rant":) Obejrzyj te , ktore sa z jej ogrodu i lasu - bardziej opowiadaja o niej samej ... Kitty . Miejmy nadzieje, ze lato tez bedzie tak piekne 🤞😎🤞Ja tez robie dokladnie to co Ty, z tym ze nie mam wlasnych zwierzat. Ptakow w ogrodzie za to mamy wiele , te poranne i wieczorne trele kosow sa przepiekne 🐦‍⬛🐦‍⬛🐦‍⬛

      Usuń
    3. Ależ "ranty" są najciekawsze, bo autentyczne ;) Przyznam, że to właśnie od nich zaczęłam, bo kiedy ją wyszukałam, to najpierw w oczy rzuciły mi się dwa filmiki - w jednym zachęcała do anulowania subskrypcji wszystkich tych, którym nie odpowiada jej osoba, a w drugim narzekała na to, co się dzieje na świecie :)
      Ja również liczę na przyjemne i ciepłe lato, aby udało nam się wygrzać stare kości :) Każdego dnia podziwiam moje rosnące kwiaty i już mi przykro na myśl, że za parę miesięcy będą usychać!
      My mamy swoje zwierzaki, ale nasz ogródek to miejsce schadzek wielu kotów sąsiadów - lubię je i nie mam nic przeciwko nim, fajne są - ale też jeżyków. Kiedyś trafiła do nas nawet... tchórzofretka! Uciekła komuś z domu ;)

      Usuń
    4. Hi hi my tez mamy zwierzaka, kota sasiadow, ktory traktuje moj trawniczek jako kuwete :)) Zostawia swoje pamiatki podstepnie i w miejscach takich, na ktore natykam sie jedzac kosiarka. Zadne obsikiwanie przez psa sasiadow nie pomoglo , az gdzies w koncu trafilam na swietny sposob, aby kot przestal nas odwiedzac. Skraplam ogrodek Olbas oil , pachnie bardzo mocno eukaliptusem , kotu sie wyraznie nie spodobalo :)) Naprawde zbieranie tych kup bylo dosc wkurzajace, kot ma swoj ogrod domowy doslownie przytykajacy do naszego , ale tam oczywiscie nie zanieczyszcza:)) Pozdrawiam Kitty

      Usuń
    5. My oboje jestesmy tzw. " dog people" :)) Kitty

      Usuń
    6. Wcale Ci się nie dziwię, bo też przez to przechodziłam. Jeden z kotów mojego sąsiada - wredny rudzielec ;) - uczynił z mojego klombu swoją kuwetę. Oczywiście zawsze go stamtąd goniłam, ale niewiele to dawało. Koty to cwane bestie i - jak widać - doskonale zapoznane z powiedzeniem "zły to ptak, co własne gniazdo kala", dlatego uwielbiają podrzucać miny sąsiadom! ;)
      Dzięki za podzielenie się swoim niezawodnym sposobem na kocich intruzów, a nuż komuś przyda się ta porada? :) Sama bym z niej chętnie skorzystała, obawiam się jednak, że moje własne koty mogłyby zechcieć wyprowadzić się z domu ;)
      Nie jestem jakąś wielką fanką psów (mimo że w dzieciństwie miałam swojego ukochanego psa), dwa psie głupki kiedyś mnie zaatakowały znienacka, tu w Irlandii, i po tych wydarzeniach moja sympatia do tych zwierząt znacznie spadła. Zdecydowanie wolę koty albo konie :)

      Usuń
    7. Aaaa, tak mi jeszcze przyszło do głowy teraz a propos tego Twojego ostatniego zdania... :) Cóż za wyrafinowany kamuflaż albo "plot twist" z Twojej strony, Kitty, kiedy ja już prawie uwierzyłam, że Twoja ksywka wzięła się z miłości do tych zwierząt ;)
      U mnie dziś pierwszy majowy deszczyk (a w zasadzie miniaturowa burza) zmoczył mi pranie w ogródku! Nawet grad się pojawił!

      Usuń
    8. Wiesz, ja sie tak samo nabralam na ksywke " Pies w swetrze", myslac ze D. jest zapalona psiara;)) a ona okazala sie byc ponad wszystko oddana kotom :)) U mnie jest dokladnie odwrotnie😬Zadnemu zwierzeciu krzywdy nie zrobie, ale milosc w sercu nosze do psow 🦮P.S. A moja ksywka wziela sie z przypadku. Gugel meczyl mnie o login , oko moje padlo na lezacy obok batonik ... i tak wyszla Kitty Katty 😉 konie tez kocham, i nawet czasem mam stycznosc poprzez kolezanke, ktora ma farme i wlasne stajnie ...Przepiekne to i madre zwierzeta, ale troche ciezko trzymac je w domu :))

      Usuń
    9. Haha, dzięki za przybliżenie mi genezy Twojej ksywki - w życiu bym na to nie wpadła! Miałam dwie teorie, teraz już wiem, że bardzo błędne :) Myślałam, że "Kitty" wzięła się od miłośniczki kotów, bądź jest angielskim zdrobnieniem Twojego imienia :)

      Nasz kochany "pies w swetrze" ma ogromne i dobre serce, a jego znaczną część na pewno zajmują psy :) Problem polega jednak na tym, że ludzie zdecydowanie gorzej traktują koty, dla wielu z nich są to szkodniki, więc wcale nie dziwi mnie fakt, że to najczęściej one wymagają jej pomocy.

      Bardzo cieszy mnie fakt, że podzielasz moją miłość do koni :) Kiedyś zdecydowanie częściej miałam z nimi do czynienia, teraz niestety już nie mam, nad czym ubolewam, bo uwielbiałam je obwąchiwać i głaskać po ich mięciutkich chrapach :) Za to jak jadę w podróż po Irlandii, to często przemycam w bagażniku worek marchewek albo jabłek, tak na wszelki wypadek, gdybym na jakiegoś natrafiła na swojej drodze :) Zazdroszczę koleżanki z takim uroczym inwentarzem! ;)

      Usuń
  4. Kochana, jeśli dołożyłam choć malutką cegiełkę do tego, że jesteś już z nami, to tym większa moja radość!
    Proszę, nie porzucaj blogowych przyjaciół na tak długo - z dnia na dzień - ludzie się martwią ;-))
    Chcę czytać Twoje opowieści - z żartem, dystansem, ironią - jak o tym pisklaku, pierdole :-))
    I odkryłaś prawdę o tym, gdzie podziała się wiosna! Otóż porzuciła dotychczasowe regiony Europy, w których lubiła się w tym czasie rozgościć i zamieszkała na stałe w Irlandii. No cóż, musimy się z tą stratą, tu w Polsce jakoś pogodzić, choć szalenie dojmująca jest świadomość tego, że to najzimniejszy maj od ponad 30 lat... i końca tego zimna nie widać! Siedząc zatem w grubym polarze, dresach i ciepłych kapciach cieszę się Twoim szczęściem! Niestety na podróż do Irlandii nie mogę sobie pozwolić, bo w czerwcu ruszamy na dwa tygodnie w Karkonosze. Może wówczas aura okaże swe łagodniejsze oblicze i wzniesie się ponad 12 stopni Celsjusza, czyli szczyty majowych osiągnięć!
    Ślę uściski, pozdrowienia i do usłyszenia :-))
    Anita

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uprzejmie informuję, droga Anitko, że pierdółka przechodzi właśnie skok rozwojowy i błyskawicznie adaptuje się do życia w nowym, dorosłym świecie :) Zresztą, teraz zamiast jednego podrostka mamy już całe stadko. Jak na dzieci przystało, uwielbiają taplać się w kałużach - codziennie muszę kilka razy zmieniać im wodę w miseczkach, bo po ich radosnych kąpielach zostaje jedynie pusta i brudna "wanna" ;) Po tym, jak jeden z nich wleciał prosto w szybę, została po nim tylko mokra plama ;) Na szczęście nie zginął, ale chwilę wcześniej namiętnie się pluskał, stąd więc ta plama :)

      Ale się porobiło z tą pogodą! Byłam święcie przekonana, że w Polsce też już macie lato w pełni, ale moja mama potwierdziła Twoje słowa: jest zimno, brzydko i źle, a w górach nawet śnieg spadł! Jestem jednak pewna, że piękna pogoda odwiedzi także Was, musicie tylko uzbroić się w odrobinę cierpliwości (a także w cieplutkie dresy, koce, herbatki i inne "umilacze") :)

      Z całego serca dziękuję Ci za tyle dobrych i przemiłych słów - jest mi niezmiernie miło, że mój blog stanowi dla Ciebie ciekawe miejsce w sieci i że nieustannie tutaj wracasz. To niesamowicie mobilizuje do pracy nad nim :)

      Usuń
  5. No proszę Ty wróciłaś to teraz ja mam przerwę 🫣🤭

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wymieniamy się, bo ktoś ten wózek musi ciągnąć ;) Jak jedna ma dość, to druga przejmuje stery ;) Niemniej, czekam, aż wrócisz. Nie żebym się już zmęczyła tym ciągnięciem, miło byłoby mieć jednak towarzystwo, choćby do pogadania :)

      Usuń
  6. A ja u Ciebie jeszcze nie byłam, choć Nick blogowy mi znajomy:-)
    Klimat płata nam figle, nie ma recepty na udany urlop, ba, nawet na wypad za miasto, trzeba śledzić prognozy, a i samopoczucie nie zawsze daje motywację:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja, przyznam szczerze, byłam u Ciebie parę razy, bo często natrafiałam na Twoją obecność w sieci, jako że odwiedzamy sporo tych samych blogów :) Co zatem sprawiło, że postanowiłaś dziś do mnie zajrzeć, jeśli można wiedzieć?
      Klimat nieprzewidywalny, jak i czasy, w których żyjemy! Piękny był ten maj, z pewnością na długo pozostanie w pamięci. Teraz mamy już ochłodzenie i bardzo, bardzo kapryśną pogodę, ale to akurat typowe w Irlandii - w jednej minucie intensywne słońce, w następnej zaś ulewa ;) Tak to właśnie dziś wygląda.
      Dziękuję za wizytę i komentarze :) Cieszę się, że postanowiłaś się odezwać, a nie opuścić moją stronę ukradkiem ;)

      Usuń
    2. Odwiedziła mnie Magda i na jej profilu jest adres twojego bloga, zainteresował mnie wpis, więc odezwałam się i od razu skucha, bo coś pokręciłam. Jeszcze raz przepraszam.
      A co sprawiło, że nie odezwałaś się u mnie, nie Twój klimat?

      Usuń
    3. Ach, i wszystko jasne :) Dziękuję za zaspokojenie mojej ciekawości :)
      A co do Twojego pytania, to już spieszę z odpowiedzią - jak zaczynam czytać nowe blogi, to lubię się najpierw na spokojnie zapoznać z autorem, poczytać go trochę, zobaczyć, czy mamy coś wspólnego (zainteresowania, światopogląd, etc), zanim się ujawnię. U Ciebie byłam parę razy, ale nie były to systematyczne wizyty (bo zwyczajnie zapominałam o tym, nie miałam wyrobionego nawyku, by czytać każdy wpis), tylko np. raz na pół roku/rok.
      Czasami też nie odzywam się, bo w sekcji komentarzy jest bardzo duży ruch i dochodzę do wniosku, że nie ma już co wtrącać trzech moich groszy :)

      Usuń
    4. Każdy grosz ma cenę złota, gdy lubi się pogadać:-)

      Usuń
    5. Podoba mi się to filozoficzne stwierdzenie :) Zapamiętam je sobie i odezwę się w swoim czasie :) Możesz być tego pewna :) A właśnie, czasami też tematyka posta nie zachęca do zabierania głosu (nie wiadomo np. co powiedzieć, "wszystko" zostało już dobrze ujęte przez innych komentatorów) albo po prostu okoliczności nie sprzyjają komentowania, choć ja osobiście staram się zaglądać na zaprzyjaźnione blogi tylko wtedy, kiedy MAM czas i mogę na spokojnie poczytać wpis i podumać nad nim lub nad tym, co chcę napisać. Traktuję te internetowe odwiedziny jako odpowiednik wpadania na kawę i pogaduchy :)

      Usuń
    6. Dla mnie to okno na świat i motywator, nawet w najgorszym nastroju blogi poprawiają humor:-)

      Usuń
    7. To super, że blogowanie ma na Ciebie tak pozytywny wpływ :) U mnie różnie z tym bywa, zdarzało się, że trafiałam na taki blog i tak toksycznego/negatywnego autora, że udzielał mi się ten jego zgniły nastrój - no ale nie jestem masochistką, nie odwiedzam takich stron i blogerów, którzy źle na mnie wpływają. Najczęściej jest tak, że czytam wpisy z uśmiechem na twarzy, bo moi ulubieni autorzy mają fajną i pozytywną energię :)

      Usuń
    8. Cześć Taita. Jak dobrze , że cię zobaczyłam u jotki❤️ zmieniałam u siebie ustawienia jakiś czas temu i wszystko zlikwidowałam, potem wpisywałam. Myliłam się. Muszę znowu.Doesnt matter.
      Ja teraz jestem chwilowo w Islandii, tutaj też ciepło, nawet raz na Grenlandii było cieplej niż w Polsce 😭😭🤣 tyle lat do ciebie zaglądam ❤️ może nieregularnie, Ale pamiętam i widzę wiele znajomych "twarzy". Fajnie, że się trzymamy.

      Usuń
    9. Witam, witam, cóż za niespodzianka! :) Nie sądziłam, że jeszcze do mnie zaglądasz! Wydaje mi się, że kiedyś pisałaś na Onecie (bardzo stare dzieje) i wtedy do Ciebie zaglądałam, a potem gdzieś mi uciekłaś. Cóż za spotkanie po latach - dzięki, że się odezwałaś :)
      Och, Islandia - jak fajnie! :) Ten kraj jest wysoko na mojej liście podróżniczej!

      Usuń
  7. Jak to się stało, że popełniłaś dwa wpisy, których nie zauważyłam to ja nie wiem ;)

    Ja nie mogę o maju powiedzieć ani trochę tego co Ty. Nie dość, że zimny to cholernie ciężki. Ja niemal cały maj chodziłam w czapce i szaliku (moja druga połowa też), a przez część miesiąca nawet w zimowych butach. Drżałam o moje pelargonie i zioła na balkonie czy mi ich nie przymrozi zanadto. Od dziś zaczęły się u nas wysokie temperatury i wróciliśmy wszyscy ze spaceru umęczeni. Zaczęłam marudzić o przeprowadzce do zimniejszego kraju, ponieważ temperatury powyżej 25 stopni są zdecydowanie nie dla mnie.

    Jutro również idziemy na wybory i liczymy na mądrą wygraną bo inaczej to już chyba faktycznie trzeba będzie spakować walizki i pomyśleć o zimniejszym kraju.

    Łykaj tam grzecznie te witaminki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie nie wiem, Ty mi to powiedz ;)

      Niesamowite - świat stanął na głowie! Do czego to doszło, żeby maj w Irlandii był znacznie cieplejszy od tego w Polsce? Myślałam, że macie takie same temperatury, albo nawet wyższe, a potem ktoś mnie uświadomił, że u Was epoka lodowcowa ;) No ale "właściwe lato" to już będziecie mieć cieplejsze, nie może być inaczej!

      O tak, to, co powyżej 25 stopni to już ZŁO! Lubię ciepło, ale musi być umiarkowane, broń Boże - żadne upały!

      Najlepsze jest to, że każda ze stron liczy na "mądry wybór" - zarówno zwolennicy jednego kandydata jak i drugiego. Boję się, że przeciwnik wygra!

      Usuń
    2. Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie, no dobra, może coś by się znalazło, ale o tym napiszę u siebie ;-)

      No właśnie! Gdzie tam! Nie pamiętam tak brzydkiego maja od lat...No właśnie w tym problem, że "właściwe lato" mogłoby dla mnie nie istnieć. To najgorsza pora roku, ot co!

      Dokładnie! Amen!

      Myślę, że może lepiej nie zaczynać tych tematów, zwłaszcza w trakcie ciszy wyborczej :D

      Usuń
    3. Usprawiedliwiona!
      Lato ma swoje plusy. Przede wszystkim te wszystkie barwy - ilekroć wchodzę do ogródka i zatrzymuję wzrok na moich bujnych kwiatach, od razu lepiej robi mi się na duszy. A jak kręcą się wokół nich pszczoły, to już w ogóle :) No i te długie jasne wieczory, u nas jeszcze po 22:00 jest widno, a w najdłuższy dzień roku zmrok zapada dopiero przed 23:00.

      Lepiej nie zaczynać, bo polityka i religia to strasznie drażliwe tematy, ludzie skłonni są wydłubać przeciwnikowi oczy z niechęci ;)

      Usuń
    4. Dziękuję Łaskawa Pani 😉

      Wystarczyłyby mi barwy wiosny 😉 Z pszczołami zaś muszę uważać bo pewna czterołapna dama jest uczulona.

      U nas nastały już długie, jasne wieczory i gdy kończymy pracę o 22 i idziemy na ostatni spacer wciąż nie mogę uwierzyć, że jest tak jasno.

      Oczu nikomu nie wydłubię (chyba). Jestem za to przerażona i mam ochotę uciekać z kraju. To nie jest kraj dla wrażliwych, wykształconych i inteligentnych ludzi. Czujemy to już od bardzo dawna i zupełnie nie potrafimy się tu odnaleźć.

      Usuń
    5. Cieszmy się tymi długimi i jasnymi wieczorami, bo tak szybko odchodzą - jeszcze trochę i dni znów zaczną się skracać! Uświadomiłam sobie, że mamy już połowę roku i to mnie... mocno zestresowało!

      Ty może nie, ale nie brakuje takich, co to skłonni są przegryźć bliźniemu aortę, tylko dlatego, że opowiada się za innym kandydatem czy partią polityczną. Zobacz, jak fani Trzaskowskiego zaczęli wyśmiewać córkę Nawrockiego. To już jest chwyt poniżej pasa, żeby publicznie szydzić z dziecka. Dorośli ludzie. A później wielkie zdziwienie - jak to możliwe, że dzieci w szkole są tak okrutne i prześladują innych? A może są właśnie takie, dlatego że ich rodzice nie są lepsi?

      Usuń
    6. Wiesz, że to jeszcze jeden z objawów starości? Dni tak szybko mijają, że jest to aż przerażające ;)

      Straszna stała się ta polaryzacja i nienawiść w naszym kraju. Szczucie i hejt są na porządku dziennym.
      Nie jestem pewna czy to fani Trzaskowskiego. Sporo "siedzę" w internetach i niejednokrotnie dzielę się z K. przemyśleniami na temat wszechobecnego hejtu. Praktycznie w każdym komentarzu i na każdy temat znajdą się ludzie, którzy hejtują i obrażają. Wiele osób już się wypowiedziało w temacie tego dziecka, to tylko dziecko i zdecydowanie nie powinno się tak robić. Całkiem niedawno moja koleżanka z czasów studiów zamieściła wpis o tym jak okrutne są dzieci w szkole. Ona sama ma jedno z dzieci ze spektrum i powiem Ci nie potrafię w to uwierzyć jak okrutne i straszne stało się społeczeństwo. Każdy powód jest dobry do obrażania, kpin i szyderstwa. Nie wiem co się stało z ludźmi, doprawdy nie wiem.

      Usuń
    7. Tak, zauważyłam - im człowiek starszy, tym szybciej życie ucieka. Jakie to smutne! Mam wrażenie, że teraz dni mijają prawie dwa razy szybciej.

      Bo dla wielu frustratów Internet to takie fajne i bezpieczne miejsce, gdzie można bez konsekwencji wylać szambo i sobie poużywać na innych. Ja już od dawna powtarzam, że żyjemy w świecie, w którym towarem deficytowym jest empatia. Lubię sobie poczytać komentarze pod różnymi reportażami, podcastami, bo to fajne zwierciadło społeczeństwa. Tam ludzie mogą być sobą, czego na przykład nie mogą zrobić w swoim miejscu pracy. Jak na dłoni widać, ile w ludziach jadu, zawiści, radości z cudzego nieszczęścia, wiktymizacji i stygmatyzacji ofiar...

      Usuń