środa, 5 marca 2008

Kryzys.

Ostatnio przechodzę chyba jakiś kryzys. Blogowy, żeby było jasne ;) Na innych płaszczyznach mojego życia wszystko gra tak, jak należy. Tylko ten blogowy światek jest ostatnio trochę zaniedbywany przeze mnie. Po części wynika to ze złośliwości rzeczy martwych (częsty brak Internetu), a po części ze zmęczenia i nawału innych zajęć.  Po części pewno spowodowany jest „znudzeniem” się. Jak wiadomo - to co nowe i nie poznane przyciąga i intryguje. Jednak w momencie, kiedy doświadczymy tego, to traci ono na swojej atrakcyjności. I tak chyba jest w tym przypadku.

Istnieją kryzysy w związku,kryzysy wiary, więc czemu miałby nie istnieć kryzys blogowy? ;) Mądre głowy mówią, że w związku taki kryzys pojawia się na ogół po trzech latach. I ponoć to prawda. Fakt, w moim przypadku, po upływie trzech lat tkwienia w tym samym związku (szczęśliwym nota bene), pojawiły się u mnie małe wątpliwości i głupie myśli, ale żeby to od razu kryzysem nazywać? Chyba daleka jestem od takiego stwierdzenia. Ważne, że wątpliwości te szybko zniknęły – tak szybko, jak się pojawiły i znów nastała błoga harmonia :) Blogowy kryzys pojawia się chyba szybciej ;) Spodziewałam się, że kiedyś może nastąpić taka chwila, ale nie sądziłam, że stanie się to w ósmym miesiącu mojego blogowania. A ponoć to trzynastka jest pechowa! Nie wiem, kto taką bzdurę wymyślił ;) Nie wiem doprawdy, czym się leczy objawy tego kryzysu ani jak się im zapobiega, ale jestem dobrej myśli! A pozytywne nastawienie u pacjenta to ponoć połowa sukcesu!  

 

PS. A może Wy macie jakieś wskazówki? Też przez to przechodziłyście/liście? :)

16 komentarzy:

  1. Kryzysy są dla ludzi ;) jak zresztą wszystko. Czasem jest cięższy, czasem lżejszy, kto przechodził ten wie najlepiej. Kryzysu blogowego jeszcze nie miałam, a piszę mniej więcej od wtedy co Ty - od sierpnia. Jak zdarza mi się nie mieć weny przez kilka dni - to po prostu nie pisze, ale chyba troszkę uzależniłam się od blogowych znajomych :) jak tak ze dwa - trzy dni mnie nie ma w necie, to łapie się na tym, że zastanawiam się co słychać, np. u Ciebie :) Tak, że nie martw sie kryzysem - na pewno przejdzie, ale nie zapominaj o znajomych :) Będzie dobrze ! Buziaki :)

    OdpowiedzUsuń
  2. A może za mało podróżujesz ostatnio ? Podróże chyba dodawały Ci weny :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ah, to normalne :-) Pisz wtedy kiedy masz ochote, nie po to mamy blogi by sie zmuszac do pisania ale by pisac z przyjemnoscia. I ja zaniedbuje ostatnio bloga, bo blogowanie pochlania zbyt duzo czasu. Nagle zaczelam cenic swoj czas bardziej niz dotad i postanowilam lepiej go wykorzystywac. Ale cos tam co jakis czas bede pisywac :-) Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Miewam takie okresy znudzenia Internetem w ogóle. A pisanie bloga to nie obowiązek, powinno sprawiać przyjemność. Ale... mam nadzieję, że ten kryzys będzie u Ciebie wyjątkowo krótki :)

    OdpowiedzUsuń
  5. ~Zgryzliwy ;)7 marca 2008 09:21

    Większym problemem byłoby, gdybyś się skupiała tylko na blogu. Wtedy byłby to rzeczywiście problem. póki życie w realu ma dla Ciebie większą wartość, a blog traktujesz jako możliwość (w miarę chęci i wolnego czasu) do podzielenia się się z innymi , swoimi spostrzeżeniami i/lub przemyśleniami - wszystko jest w najlepszym porządku.pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. promyczek83@op.pl7 marca 2008 18:06

    A ja raz się nudzę, mam kryzys a potem znowu hopla w bloga hihi

    OdpowiedzUsuń
  7. Owszem...bo to albo brak czasu, albo koncepcji. dobrze, jeżeli ma się potrzebę wypowiedzi, potrzebę kontaktów, lub widzi sie w tym pewna misje. Inaczej mówiąc - musi byc jakis bodzie, ale nie koniecznie będzie on trwał wiecznie. Myślę, że nie warto niczego robić na siłę, choć odrobina wytrwałości w ważnych sprawach jest konieczna. Możesz po prostu pisać mniej intensywnie, możesz zrobić sobie pauzę, lub (auuuuuuuuuu) przerwać blogowanie. ale kto nam będzie donosił o tym co dzieje sie w Irlandii? Pozdrawiam serdecznie i życzę jasnej koncepcji na przyszłość (oczywiście w temacie) :)))

    OdpowiedzUsuń
  8. No cóż, jeszcze nie przechodziłam kryzysu blogowego, takiego, o jakim się pisze i mówi w naszym wirtualnym światku, ale często miewam poważne ochoty na zmiany, stąd ciągłe "przemeblowania" na blogu, hihihi

    OdpowiedzUsuń
  9. Witaj Taitko.To chyba zupełnie normalne. Prawie u wszystkich pojawia się ten kryzys. U jednych wcześniej, u innych później... U mnie też teraz trwa. Myślę nawet o zamknięciu bloga...ale zobaczymy.Buziaki i pozdrawiam wiosennie :)))

    OdpowiedzUsuń
  10. aga.stankiewicz@onet.eu9 marca 2008 19:09

    Jak każdy kryzys - ten też na pewno szybko minie. Zresztą każdemu może się zdarzyć :) Pozdrawiam :))

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie jestes sama, tez to przechodze, nie martw sie, na jesien znowu Ci wroci chec pisania, poki co ciesz sie Taitka ciepelkiem i nadhcodzaca wiosenka!

    OdpowiedzUsuń
  12. ~www.paulinep.blog.onet.pl10 marca 2008 22:22

    Glowa do gory trzymam kciuki aby kryzys szybko minal. Czasem tak bywa bo w sumie jestesmy daleko od domu... jakos tak czesto przychodzi a potem szybko odchodzi... Nie daj sie!!!!

    OdpowiedzUsuń
  13. Teraz przechodzi połowa moich blogowych znajomych... Ja mam taką teorię że może to wina wiosny? Tak pięknie na dworze że komu by się chciało przy komputerze siedzieć????

    OdpowiedzUsuń
  14. oby sie wszytsko unormowało :) http://mlode-malzenstwo.blog.onet.pl/

    OdpowiedzUsuń
  15. ~Ella i Jeremy11 marca 2008 14:15

    Tez tak mam czasem, gdy obowiazki zwala sie na leb i szyje i banderowiec wiecej niz zwykle sie domaga....Czasem poprostu gdy sie siedzi calymi dniami nie ma o czym pisac hehhe. Calsuki Ella

    OdpowiedzUsuń
  16. Taki kryzys to błachostka, pewnie przejdzie. Ja też to miałam. Znudziło mi się poprotu pisanie prawie codziennie. Normalka. Jeżeli chodzi o związki, to u nas akurat po trze3ch latach postanowiliś,my się pobrać. Kryzys był wcześniej, po pół roku, ale bardzo szybko minął. Oby wsztystkie tak mijały. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń