środa, 19 marca 2008

Tullamore

Korzystając zpięknej pogody i długiego weekendu, postanowiliśmy bliżej zapoznać się zatrakcjami Tullamore. A ponieważ piękna pogoda i długi weekend to ostatniorzadkość w naszym życiu, to nie można było przegapić takiej okazji.


Samo Tullamorenie zachwyca. To typowe małe, irlandzkie miasteczko, liczące (w wakacyjnymprzypływie Polaków ;) około 13 tyś mieszkańców.  Jest jednak stosunkowoczyste, bezpieczne i fajne. Jest gdzie wyskoczyć na film, na piwo, zakupy ikręgle. Jest gdzie popływać i nie mam tu na myśli tamtejszego kanału.


Tullamore niema złej sławy Dublina czy Limericku, spokojnie więc można w nim egzystować bezzbędnego obawiania się o swoje życie. Co najważniejsze – miasto się rozwija ito cieszy. Jeszcze jakieś 400 lat temu było małą zapyziałą dziurą z kilkomadomami na krzyż. Nabrało znaczenia w momencie, kiedy na jegoterenie powstały koszary wojskowe, a miasteczko stało się garnizonem dlaangielskich żołnierzy.


Spokojne życiew tej małej osadzie zostało niespodziewanie zakłócone, kiedy to pewnego dniarozegrała się tutaj tragedia. Wszystko natomiast za sprawą niewinnego z pozorubalonu powietrznego, który runął na ziemię, doprowadzając tym samym dowielkiego pożaru. Pożarł pochłonął około sto domów, a tym samym zmusiłmieszkańców do odbudowy spalonej części osady. Dziś Tullamore nie jest jużmaleńką osadą z garstką wieśniaków. Do naszych czasów przetrwała rezydencjaCharleville Castle, a także destylarnia whiskey, która do dzisiejszegodnia rozsławia miasteczko na całym świecie.


  

zdjęcie znalezione w sieci


Naszym głównymcelem tej małej, krajoznawczej wycieczki był Charleville Castle. Zamek znajdujesię na południowym krańcu miasta i choć bez przeszkód można dojechać do niegosamochodem, my wybraliśmy inne rozwiązanie. Zaparkowaliśmy auto zaraz przyzjeździe z głównej drogi i ruszyliśmy w głąb lasu. Zamek schowany jest wśróddrzew. Spacer, mimo że krótki, był bardzo przyjemny. Umilało go świeże, leśnepowietrze, śpiew ptaków i ciepłe promienie słoneczne. Drzewa jeszcze niezdążyły przyodziać wiosennej szaty i pewnie stanowiłyby ponury widok, gdyby niepromyki słońca, które nadawały światu pogodny wyraz.


  


Po 15 minutachspaceru wolnym krokiem docieramy do naszego celu. Cieszy brak tłumów ineogotycka sylwetka zamku. Z reguły jest on otwarty dla zwiedzających, ale wobecnym czasie trwają w nim prace restauratorskie, co czyni go niedostępnym dlaturystów.


  


Niektórzytwierdzą, że Charleville Castle przypomina ponurą średniowieczną rezydencję. Poczęści mają rację. Pałac ten nie może pochwalić się taką urodą, jak chociażbyzamki w Kilkenny czy Birr, jednak ma swój urok. Jest atrakcyjny na swójsposób. 


  


Do jegomrocznego charakteru z pewnością przyczyniają się smukłe wieżyczki – miejsceprzesiadywania kruków i innego ptactwa, a także mury zwieńczone blankami orazrosnące nieopodal drzewa grubo oplecione bluszczem.


  


Kiedy podchodzębliżej zamkowych murów, widzę, że wyraźnie odmalowuje się na nich upływ czasu.To już nie ten nowiuteńki pałac z 1798 roku, który jeszcze do 1912 rokuprzeżywał swój okres świetności. Potem nadszedł jednak czas zapomnienia. Zamekzostał opuszczony i popadł w ruinę. W ostatnich latach Charleville Castle znówzyskał na znaczeniu. Na okalających go terenach odbywa się coroczny TullamoreShow. Zamek przyciągnął też uwagę filmowców, kilkakrotnie służąc jako planzdjęciowy.


  


Zawiedzenibrakiem możliwości dokładniejszego przyjrzenia się rezydencji z kilku stron,powoli kierujemy się w stronę powrotną. Przyglądamy się jeszcze licznemu stadkuowiec, które pasie się nieopodal zamku. Może jest to lekko nietypowy widokjeśli chodzi o scenerię zamku, ale jakże typowy dla Zielonej Wyspy. Zdążyłamsię już do niego przyzwyczaić. Widok beztrosko pasących się owieczek już zawszebędzie ożywiał we mnie wspomnienia o Irlandii.


  


Kiedy docieramydo samochodu, decydujemy się na zwiedzenie ruin Srah Castle, znajdujących sięstosunkowo niedaleko rezydencji Charleville Castle. Ten uroczy mini-zamekzostał zbudowany w 1588 roku  przez oficera armii królowej Elżbiety –Johna Briscoe.


  


Pod koniec XVIwieku tereny hrabstwa Laois i Offaly (w którym znajduje się Tullamore) byłyzamieszkiwane przez tzw. elżbietańskich osadników. Na nowo nabytych terenachbrytyjskie rodziny wznosiły ufortyfikowane rezydencje w architektonicznym styluówczesnej epoki. Wkrótce także irlandzcy lordowie zaczęli budować podobnewieże - były one odzwierciedleniem ichstatusu społecznego i ich wpływów.  


  


Do naszychczasów Srah Castle przetrwał jedynie w szczątkowej postaci. Wnętrze wieżyczkijest zrujnowane. Ślady na ścianach ewidentnie wskazują, że kiedyś były tam dwapietra. Kręte schody zarwały się dawno temu i dziś jedyną pozostałością po nichjest kilka stopni na dole i kilka na samej górze. Wnętrze Srah Castle jestniestety zaśmiecone puszkami po piwie, co wskazuje na to, że „zwiedzają” gotakże miejscowi menele.


  


Słońce jużpowoli zachodzi, więc korzystając z jego ostatnich promieni, udaję się na małyspacer wzdłuż Grand Canal. Zachłannie czerpię ciepło ze słonecznych promieni icieszę się chwilą. Nie wiadomo, kiedy znów będę miała okazję pospacerowaćwzdłuż brzegów rzeki.

34 komentarze:

  1. Cudne miejsce... i ta zielen traw.. tego neistety brakuje na poludniu Hiszpanii - gdzie mieszkam. Przepraszam kochana Taitko, ze mnie dlugo nei bylo, ale lezalam sobie w szpitalu... buzka

    OdpowiedzUsuń
  2. O Jezu, nie wiedziałam... Aniu, mam nadzieje, że to nic poważnego. Trzymam kciuki za Ciebie. Za nic nie musisz mnie przepraszać :) Pozdrawiam Cię cieplutko i życzę zdrówka :)

    OdpowiedzUsuń
  3. No widze koleżanko, ze wróciłaś na dobre - i chyba Ci brakowało tych wycieczek :) Myslę, że powinnaś wydać przewodnik po Irlandii, Twoje relacje są świetne, piszesz w sposób przystępny i bardzo radosny. Byle tak dalej. Buziaki

    OdpowiedzUsuń
  4. Jesooo..jakie fajne niebieskie niebo....ja tez tak chce!!!Gatto

    OdpowiedzUsuń
  5. Taitko, ale mieliscie sliczna pogode...cudowna wycieczka i rzezywiscie szkoda ze zamek Charleville Castle byl zamkniety dla zwiedzajacych, ja jestem bardzo ciekawa wnetrz takich zamkow. A za zdjecia bardzo Ci dziekuje, ale najbardziej to oczywiscie mezus, ktory ogladal je zlakniony wrazen, Twoj narzeczony mial swietne miejsce do ogladania meczu, ale zdjecia zrobione sa naparwde dobrze:)

    OdpowiedzUsuń
  6. aga.stankiewicz@onet.eu20 marca 2008 14:35

    Ciekawe miejsce, wcale nie taki ponury ten zamek... Widać to była następna ciekawa wycieczka :) Pozdrawiam i jeszcze raz Wesołych Świąt :)))

    OdpowiedzUsuń
  7. A mi sie zamek podoba..z checia bym zamieszkala tam-mam jakies powolanie do tego by zostac Pania na wlosciach buhahahha.Chodzic w pieknych dlugich sukniach i organizowac bale hehhe.Ktora by nie chciala cooo?Ludzie to sobie kiedys zyli cooo?Fajna wycieczka! Caluski Ella i Jeremy

    OdpowiedzUsuń
  8. promyczek83@op.pl20 marca 2008 16:29

    Ale tam cudownie:) I ten zamek...ja uwielbiam zwiedzać zamki:)I to słoneczko....a u nas śniegiem sypie.... i wieje jak nie wiem...Buziaki:*

    OdpowiedzUsuń
  9. ~kawaiinka.blog.onet.pl20 marca 2008 17:05

    A mnie się bardzo podoba..... Może to zasługa tych promieni słonecznych, które nawet ze zdjęć mnie ogrzewają... :) Bo u nas pierwszy dzień wiosny powitał nas dziś śniegiem :/

    OdpowiedzUsuń
  10. Dobrze widzisz, koleżanko Elso :D Ostatnio jakoś tak więcej energii mam, a to m.in przekłada się na mojego bloga. Co do wycieczek, to owszem, brakowało mi ich - uwielbiam zwiedzanie. Jednak ze względu na naprawdę brzydką pogodę musiałam je ostatnio bardzo ograniczyć. Nadrobię zaległości jak tylko ładna pogoda zagości na dłużej. Dziękuję za miłe słowa, ale aż tak zdolna nie jestem, by wydawać przewodnik po Irlandii ;) Byłabyś pewnie jedyną moją miłośniczką ;) Pozdrawiam Cię cieplutko i życzę wesołych i pogodnych świąt :)

    OdpowiedzUsuń
  11. O, tak :) Niebo było faktycznie piękne. Zal było siedzieć w domu w taką pogodę. Stąd właśnie pomysł na wycieczkę :) Pozdrawiam cieplutko :)

    OdpowiedzUsuń
  12. bardzo ciekawe zdjecia ;-) nie sadzilam, ze Irlandia ma cos wspolnego ze Szkocja!!!

    OdpowiedzUsuń
  13. Zgadza się, pogoda była cudowna. Taka typowo letnia. Co do wnętrza zamku, to znalazłam parę fotek w internecie i muszę przyznać, że jestem pod wrażeniem. Kiedy patrzy się na ten zamek, odnosi się wrażenie, że wnętrze nie jest piękne. Jak widać - pozory mylą.Super, że mail z fotkami dotarł :) Vito nie musi się obawiać, spokojnie może liczyć na więcej fotek, jeśli tylko znów będziemy mieć okazję wybrać się gdzieś :) Pozdrawiam cieplutko :) Ciebie, Ciastka i mężusia :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Zamek może wydawać się ponury o zmroku. Otaczające go drzewa i liczne ptactwo z pewnością potęgują to wrażenie :) Cieszę się, że już powróciłaś do blogowego światka :) Pozdrawiam cieplutko :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Hehe, no jasne, że tak ;) Ale Elu, nic straconego ;) Zawsze możesz zakupić jakiś holenderski zameczek i tam prowadzić swoje rządy ;) Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Właśnie widziałam, że Polskę nawiedziła śnieżyca. No to ładnie zaczęła się polska wiosna :) U nas pogoda zmienna: raz pięknie, jak w czasie tej wycieczki, a innym razem szaro i deszczowo. najgorsze jest to, że świąteczny weekend ma być brzydki. Czyli wszelkie wycieczki odpadają :(

    OdpowiedzUsuń
  17. Mnie też się bardzo podobało :) A słoneczko faktycznie odegrało kluczową rolę :) Bez niego wycieczka nie byłaby taka udana. Pozdrawiam cieplutko :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Witaj Paulinko :) A jednak mają dużo wspólnego :) Jak chociażby piękne krajobrazy :) Kiedyś tam wpadnę, choćby po to, by zobaczyć facetów w spódniczkach :) Tobie udało się uwiecznić kilku przystojniaków, to może i mnie się uda ;) Zawsze warto spróbować ;) Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  19. W Edinburghu jest masa turystow!! Slyszysz tam kazdy jezyk( czesto Polski) milo mi sie zrobilo jak poszlam do informacji turystycznej i mnie obslugiwala pani z ...Polski!!! Jesli chcesz na dluzej sie wybrac do Edynburga to radze duzo wczesniej cos zabukowac bo z hotelami, hostelami bardzo ciezko!!! Sezon tam trwa caly rok!!! ale naprawde warto zwiedzic!!!

    OdpowiedzUsuń
  20. Bardzo intresujace zdjecia i reportaz. Nie bylam nigdy w Irlandii. Twoj blog mi ja przybliza :-) Wesolego zajaca zycze!

    OdpowiedzUsuń
  21. Pogoda jednak bardzo wpływa na samopoczucie :) ja już potrzebuję wygrzać kości na słońcu!!!! A tu jak na złość :/

    OdpowiedzUsuń
  22. kocurek85@onet.eu21 marca 2008 21:19

    Samych radości,Kolorowych jajeczek,Białych owieczek,Uśmiechu bez likuI bakalii w sernikuKiełbaski tłuściutkiejI atmosfery milutkiejŻyczą Kama i Piotrek

    OdpowiedzUsuń
  23. Taitko droga, Szczęśliwych, zdrowych i pełnych miłości świąt Ci życzę i przesyłam buziaki...

    OdpowiedzUsuń
  24. Wesołego Alleluja :) !!!

    OdpowiedzUsuń
  25. To tak jak w Dublinie. To, co najbardziej rzuca sie w oczy, to kosmopolityczny tłum. Zresztą, czasem jest to widoczne w nawet w małych irlandzkich miastach, np. moim. Oczywiście łatwo się domyślić, że wsród tej mieszanki przeróżnych języków dominuje polski.Wyjazd do Szkocji, to kwestia czasu. Mam nadzieję, że jeszcze w tym roku uda mi się ją zwiedzić :)Pozdrawiam cieplutko :)

    OdpowiedzUsuń
  26. Jeśli chodzi o mnie, to niestety za bardzo. Nie lubię szarych, zimnych dnia, a już w szczególności nie cierpię arktycznego powietrza, które niestety ostatnio często u nas wystepuje. Jak po świetach, Kawaiinko? :)

    OdpowiedzUsuń
  27. Skoro nigdy nie byłaś w Irlandii, to.. czas to zmienić ;) Jest tu co zwiedzać - zarówno jeśli chodzi o cuda natury typu klify, Giant's Causeway, jak i cuda człowieczej ręki ;) Pozdrawiam cieplutko :)

    OdpowiedzUsuń
  28. Dzięki, Kama :) Mam nadzieję, że ten okres świąteczny był dla Was miłym przeżyciem :) Pozdrawiam ciepło i zaraz lecę sprawdzić, co u Was :)

    OdpowiedzUsuń
  29. Dziękuję za pamięć, Aniu. I choć świąteczny okres dobiega już końca, to mam nadzieję, że te ostatnie chwile upłuną Wam w miłej atmosferze. Pozdrawiam gorąco :)

    OdpowiedzUsuń
  30. Wzajemnie, Melissko :) Dziękuję za życzenia :)

    OdpowiedzUsuń
  31. Tullamore jest ok mieszkalem tam 1.5 roku fajne miasteczko i okolice

    OdpowiedzUsuń
  32. fajnie opisalas o Tullamore ja czasem tez tam bywam i rowniez mi sie tam podoba

    OdpowiedzUsuń
  33. Troszkę opóźniony jestem ale skomentuje. W Tullamore byłem parokrotnie ale niestety tylko i wyłącznie w celach, że tak powiem zarobkowych. Znajdował się tam do niedawna Texas, do którego jeździłem do pracy. Nie poznałem miasta od strony turystycznej ani okolic tej miejscowości. Generalnie nie różni się ono zbytnio od mojego Longford aczkolwiek ma w sobie coś co powinno czynić go sławnym ---> TULLAMORE DEW! :-)

    OdpowiedzUsuń
  34. To fakt - to takie typowe irlandzkie miasteczko, niczym szczególnym się nie wyróżnia. Lubię je jednak. A Tullamore Dew miałam okazję skosztować, ale nie chciałbyś widzieć mojej miny po wypiciu jednego łyka ;) Whiskey to nie jest mój ulubiony typ alkoholu. Dla takiego "abstynenta" jak ja [pije naprawdę rzadko i w niewielkich ilościach] to zbyt mocny alkohol. Zdecydowanie preferuję Irish Mista, Baileysa, czy chociażby Guinnessa i Smithwicks'a ;) Serdeczne pozdrowienia :)

    OdpowiedzUsuń