czwartek, 6 marca 2014

Z szaleńcem na tym samym pokładzie: pseudorecenzja "Non-Stop"

Ściągając pajęczyny z chwilowo zapomnianego konta na portalu filmowym, zdałam sobie sprawę, że w tym roku nie obejrzałam nawet dziesięciu filmów. Weekend miał zatem upłynąć pod znakiem szklanego ekranu. Taki był plan, takie było nowo narodzone postanowienie. Otworzyłam więc repertuar miejscowego kina, by przejrzeć menu i wybrać coś, co by mnie usatysfakcjonowało, i po czym z dużym prawdopodobieństwem nie miałabym nieprzyjemnej zgagi.



Jakie było moje zdziwienie, kiedy dostrzegłam, że do kin wszedł właśnie francusko-amerykański thriller „Non-Stop” z Liamem Neesonem w roli głównej. Proszę Państwa, gdyby ktoś – tak jak ja – chwilowo zapomniał o tym sympatycznym wielkoludzie z Irlandii Północnej, z radością obwieszczam Wam dobrą nowinę: Liam żyje, wierzga i ma się dobrze. I podejrzanie dobrze wygląda, mimo że na karku ma już sześć dekad życia.


W świetle tego odkrycia film, który pierwotnie wytypowałam do obejrzenia – „Dallas Buyers Club” - poszedł chwilowo w odstawkę. Menu zostało rzucone w kąt, bo nie było już sensu dywagować. Kiedy mam w karcie taki kąsek jak Neeson, biorę go w ciemno.  Obejrzę dla niego prawie każdy film. Jeśli tylko nie będzie grał w wybitnie głupim horrorze, albo hardcorowym science-fiction, w którym ludziom z głów wyrastać będą kończyny.


W „Non-Stop” Neeson robi to, co mu dobrze wychodzi. Odgrywa charyzmatycznego twardziela obeznanego ze sztukami walki. Wciela się w rolę człowieka z przeszłością, Billa Marksa, agenta rządowego odpowiedzialnego za bezpieczeństwo pasażerów w samolotach. Wsiadając na pokład jednego z nich, nawet nie domyśla się, że dyskomfort związany ze startowaniem będzie akurat jego najmniejszym zmartwieniem. Bill zostanie wkrótce mimo woli wciągnięty do zabawy w kotka i myszkę. Do niebezpiecznej gry, w której stawką jest życie nie tylko pasażerów i załogi, lecz także jego samego. Przebywanie z szaleńcem w jednym pomieszczeniu nigdy nie jest frajdą. A już szczególnie wtedy, gdy sytuacja ma miejsce ponad 12 000 metrów nad ziemią.


„Non-Stop” jest dobrym i solidnym thrillerem, który trzyma w napięciu praktycznie przez cały czas. Ponad półtorej godziny minęło mi w bardzo przyjemnej atmosferze, w większości na gorączkowych rozmyślaniach: kto, u diabła, jest tym złym? A wierzcie mi, twórcy filmu skutecznie wodzą widzów za nos, raz po raz podsyłając im nowych podejrzanych i budząc w nich szereg wątpliwości. Kiedy zaczniecie już poddawać w wątpliwość Waszą własną intuicję, wiedzcie, że w tym momencie jest już 1:0 dla twórców „Non-Stop”.


Film ma naprawdę niewiele dłużyzn i przestojów. O ile oglądanie pierwszej połowy przypominało w rzadkich momentach poruszanie się pod górkę trabantem z niedzielnym kierowcą za kółkiem, o tyle druga połowa – a już zwłaszcza końcówka – była jazdą bez trzymanki z Hołowczycem jako kierowcą.


Im dłużej trwał film, tym bardziej zaczęła udzielać mi się jego klaustrofobiczna otoczka. Niemalże wyczuwałam zapach strachu pasażerów, prawie dałam się ogarnąć paranoi – komu ufać, a komu nie? Kto u licha jest wilkiem w owczej skórze? Z każdą upływającą minutą napięcie wzrastało i osiągało monstrualne rozmiary niebezpiecznie nadmuchanego balonu. Śledzenie akcji przypominało zaś oglądanie wyczynów ekwilibrystycznych podchmielonego linoskoczka: nieszczęście było coraz bliżej. Wyczuwało się wiszący miecz Damoklesa.


Sobotni wieczór uważam za zdecydowanie przyjemny. Po męczącym tygodniu pracy dostałam to, co chciałam: relaks i rozrywkę, przyzwoite kino akcji, a w bonusie Liama Neesona, moje eye-candy. Mimo wszystko nie polecam oglądania trailera [ponoć za dużo zdradza], ani nie wypycham Was do kina. Szczególnie tych, którzy czerpią niemalże seksualną przyjemność z doszukiwania się błędów, wpadek i braku logiki w każdej oglądanej produkcji. Jest ryzyko, że Wasze serducha tego nie wytrzymają. „Non-Stop” nie jest bowiem dokumentem, lecz zwykłym thrillerem, na którego fabułę należałoby przymknąć czasami oko. Nie wymagajmy kurczowego trzymania się prawdy.


Film zdecydowanie dla fanów Neesona i action-packed movies. I dla ludzi z dystansem do siebie i otaczającego ich świata. Chapeau bas dla twórców za skuteczne wodzenie mnie za nos. Dałam wywieźć się w pole i nie wytypowałam poprawnie tego złego. Ale czego wymagać od blondynki? Przecież każdy wie, że gdybym przez przypadek oberwała w głowę, to by mi ją echo rozerwało.


Jak dorwę tego, kto na stronie kina ocenił ten film na półtorej gwiazdki [na pięć możliwych], to mu własnoręcznie zrobię depilację klatki piersiowej woskiem. Za wprowadzanie ludzi w błąd. A tym, którzy jednak chcieliby zobaczyć „Non-Stop” w kinie nieśmiało sugeruję, by przed seansem nie oglądali żadnych zwiastunów i nie zagłębiali się w fabułę. Nie psujcie sobie zabawy. To nie sprawdzian. Do tego filmu nie powinno się przygotowywać.

22 komentarze:

  1. ~Przypadkowy Turysta6 marca 2014 17:17

    No NIE... Co z Tobą zrobić?
    Czytałem Twoją recenzję i z każdą nową linijką narastała we mnie obawa, że zaraz konspiracyjnym szeptem, tak na ucho powiesz: "...zabił kamerdyner..."
    Co w Ciebie wstąpiło żeby tak dręczyć czytelnika ?
    Powiem jedno- udało Ci się zmontować niezłe zamieszanie tym stopniowaniem napięcia! I chwała Ci za to że nie zdradziłaś do samego końca tego artykułu kto jest tym rzeczywistym świrem. To mnie zachęciło do oglądnięcia filmu. Nie wiem kiedy pojawi się u nas, ale chcę go zobaczyć!
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. No co Ty, jak mogłabym być tak okrutna i popsuć Wam całą zabawę? Przecież nigdy nie zdradzam zakończenia filmu, a pisząc swoje pseudorecenzje staram się zawrzeć w nich tylko takie informacje, które nie obnażają za bardzo fabuły.

    Wczoraj siedząc w kinie i czekając na seans "Dallas Buyers Club", żartowaliśmy sobie, że powinnam była napisać w poście [tak dla jaj], abyście nie oglądali trailera "Non-Stop", bo zdradza, że to stewardessa zabija ;)

    Dręczenie czytelnika absolutnie nie było moim celem :) Pisząc tego posta, w ogóle nie miałam nic na celu. Chciałam tylko spisać swoje wrażenia, a przy okazji zasygnalizować Czytelnikom pojawienie się takiego filmu. Nie chciałam nikogo namawiać, bo wiem, że znajdzie się mnóstwo osób, którym ten film nie przypadnie do gustu. Nam się podobał. Absolutnie nie uważam, by były to pieniądze wyrzucone w błoto. Nie radzę jednak sugerować się moją opinią: uwielbiam Liama i przeważnie nie jestem obiektywna w stosunku do filmów, w których gra. Choć czasami zdarzają się takie, które nie bardzo mi się podobają. Jeśli przy okazji moja recenzja zachęci kogoś do obejrzenia filmu, a "Non-Stop" przypadnie mu do gustu, to będzie to dla mnie tylko powód do radości :)

    Irlandzka i polska premiera filmu miała miejsce tego samego dnia. Zdaje się, że ten thriller jest już w kinie w Twoim mieście :)

    OdpowiedzUsuń
  3. I love it. Film z samolotem w tle to coś zdecydowanie dla mnie. Obejrzałam więcej filmów katastroficznych niż stewardessy muszą zobaczyć na szkoleniu.

    Ostatnio jednak mam tyle napięcia, że filmy z dodatkowym napięciem nie są moją mocną stroną. Coś wrażliwa się zrobiłam. Jak zaczęłam oglądać Kapitana Phillipsa wydawało mi się, że nie przebrnę dalej.

    Ostatnio oglądałam za to raz jeszcze Czas na miłość. Eh ten nieporadny Domhnall.....

    Ile to sześć dekad życia? Nie jestem co prawda blondynką, ale i tak nie wiem.

    Depilacja klatki piersiowej woskiem. Jestem za. Każdemu facetowi, któremu jest co depilować;)

    OdpowiedzUsuń
  4. O proszę, to mamy coś wspólnego, bo ja również lubię oglądać filmy, których akcja dzieje się na pokładzie samolotu :) No może z wyjątkiem takich gniotów jak "Węże w samolocie" (2006). Aż ciężko uwierzyć, że Samuel L. Jackson zagrał w czymś takim...

    Dobra komedia by Ci się przydała! "Kapitana Philipsa" nie widziałam, ale muszę to kiedyś nadrobić. Słyszałam dużo dobrego o nim. W Tesco zaś widziałam książkę.

    Sześć dekad to sześćdziesiąt lat :) Człowiek uczy się przez całe życie! :)

    To ma być tortura, nie zapominaj ;) Czyżbyś była zwolenniczką gładkich klat? ;)

    Dobra, uciekam pod prysznic, bo czas też ucieka. A potem czas wrócić do czytania Nesbo! Rozochocił mnie ;) Poczytałam trochę w pracy, a teraz koniecznie muszę się dowiedzieć, jaki jest ciąg dalszy historii.

    Miłego wieczoru :) Ty masz już wolne, szczęściaro! Jakieś szczególne plany na weekend?

    OdpowiedzUsuń
  5. Popatrz, akurat też tego filmu nie oglądałam, ale widziałam sporo innych, a cykl Katastrofy w przestworzach jak tylko miałam dostęp do NG był moim ulubionym.

    Nie mam czasu nawet na komedię. Jakie znasz dobre komedie?

    Wiem, że tortura, może by użyć ją dla większej ilości populacji?;) Zdecydowanie jestem zwolenniczką gołych klat;) Tylko nie mów, że Połówek nie ma gołej klaty bo moja utopijna wizja przystojnego Połówka Taity legnie w gruzach:D

    Jakiego Nesbo? Miałaś zakaz kupowania Nesbo przecież. Ej! Musisz się wykazać znowu cierpliwością, aż jakiś elf podrzuci Ci co nieco;)

    Yyy...Jakie wolne? Kobieto, wróciłam z pracy i jutro idę do pracy! Siódmy dzień pod rząd...Jestem totalnie wyrąbana, jeszcze chwila a nie będę wiedzieć jak się nazywam. O ile odsyłanie piesków z kwitkiem mi wychodzi to dzieci już nie bardzo. Jak mi się pieski skończyły (ba nawet nie zaczęły, bo za każdym razem mówiłam, że nie przeżyją) to dzieci zaczęły....

    Dobrego wieczoru! Nic szczególnego. Zaciskamy pasa.

    OdpowiedzUsuń
  6. Wcale się nie dziwię - bardzo interesujący temat :)

    Polecam "Father Teda". Uwielbiam też Matta Lucasa i Davida Walliamsa - są fantastyczni w "Little Britain", "Little Britain USA" i "Come Fly With Me". Zawsze w czasie oglądania tych seriali zaśmiewamy się niemalże do łez. Z filmów przychodzi mi do głowy tylko "Głupi i głupszy" z Jimem Carreyem. Rowan Atkinson i Leslie Nielsen też mnie rozbawiają, choć akurat dawno nie oglądałam nic z ich udziałem.

    Eee, gołe klaty ;) Mężczyzna powinien być owłosiony tu i ówdzie :) A Połówek - a raczej jego klatka piersiowa - moja koleżanko, ma się podobać mnie a nie Tobie ;) Zresztą, prawda jest taka, że jak spotkasz swojego wymarzonego Mr Right, to stan owłosienia jego klaty nie będzie miał dla Ciebie żadnego znaczenia :)

    Łamanie zakazów to moja specjalność ;) Nie powiem, jakiego Nesbo, bo odmówiłaś odpowiedzi na pytanie o Bogu ducha winnego Twiningsa ;) [FOCH!]

    A bo wprowadzasz ludzi w błąd ;) Dopiero co pisałaś na blogu "i dopiero w piątek wolne" :)

    Prrr, whoa! O jakich pieskach i dzieciach Ty "do mnie rozmawiasz?" ;) Albo ja coś przegapiłam, albo Ty faktycznie musisz odpocząć ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Tak szczerze to nie przepadam ani za jednym aktorem, ani za drugim. Rowan już lepiej.

    Tu i ówdzie może tak, ale nie na klacie;) Słusznie, ale chyba mogę mieć utopijną wizję Was i Waszego związku, prawda?:D Obawiam się, że nie spotkam takiego. Zbyt często w życiu kieruję się zdrowym rozsądkiem.

    Już pisałam, że wiem jakiego Nesbo, na pewno któregoś z kolei. Twiningsa lubię, nie obwiniaj go o nic;)

    No bo w piątek po pracy będę mieć wolne;)

    O tych, którzy chcą się wznieść w niebo w samolotach;)

    OdpowiedzUsuń
  8. To tak jakby niewiele wiesz :) Nie schlebiaj sobie ;) Nesbo ma dość pokaźny dorobek literacki, a Ty, moja droga, błądzisz po omacku, ale udajesz kozaka ;) Ale szacun za pokerową twarz ;)

    To, że lubisz, to wiem od dawna. Pytanie było inne :) Domyślam się jednak, że zamiast odpowiedzi dostanę tylko prztyczka w nos :)

    To przybij piątkę :) Ja też mam już wolne :) Niech żyją weekendy! ;)

    Aaaa, teraz rozumiem! :)

    Ach te nasze dyskusje nie na temat :) Uwielbiam je :) Od filmu akcji do męskich klat ;) Dobrze, że nie doszłyśmy do obmawiania innych członków ciała ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Tak szczerze to nie wiem, który jest kolejny. Bo ja to na kryminałach się średnio znam o ile pamiętasz. Wszystko trzeba znosić z godnością;)

    Prztyczek w nos Cię nie zadowoli?;)

    Siedem dni pracy pod rząd to muszę Ci powiedzieć masakra jakaś. Dziś to już ledwie widzę, chodzę i w ogóle;)

    Nie martw się. Wszystko jeszcze przed nami;) Osobiście bardziej interesują mnie inne męskie części ciała;)

    OdpowiedzUsuń
  10. A co to ja jestem, masochistka? :) Prztyczki w nos miałyby mi sprawiać przyjemność? :)

    Wyobrażam sobie i współczuję Ci! Mam nadzieję, że ten siedmiodniowy dzień pracy to była jakaś jednorazowa sytuacja, a nie coś, co na stałe wejdzie w Twoje życie.

    Tak, wiem nawet jakie :) Inne od tych, które interesują mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Ostrożnie z tą depilacją klatki piersiowej, bo to kobieta mogła być i całe to babranie się w lepkiej mazi na nic. Dwa dni temu oglądałem zwiastun Non-stop i natychmiast wpisałem go sobie na moją mast-si listę. Początkowo myślałem, że to kolejna część uprowadzonej, ale szczęśliwie wątpliwe talenty Maggie Grace (doskonałej mimo wszystko w Californication) się z tą projekcją nie wiążą. Jutro jadę do Corku, więc może może...

    OdpowiedzUsuń
  12. Wspomnianą recenzję naskrobał niejaki Rory, więc wosk jak najbardziej się przyda. Jeśli Rory okaże się nadmiernie łysawy, to się wymyśli inną torturę.

    Nie wiem, czy masz w planach oglądanie trzeciej części "Taken" [ja tak], ale tam Maggie znów się pojawi. Famke zresztą też.

    A ja jutro pójdę najprawdopodobniej na "The Stag". Albo "300: Rise of an Empire", bo mnie trailer zaintrygował.

    OdpowiedzUsuń
  13. Planuję się wybrać na ten film.
    Uwielbiam tego aktora...

    OdpowiedzUsuń
  14. Ja Neesona uwielbiam i uwazam za jednego z najprzystojniejszych aktorow EVER :) Bylam na filmie w sobote w kinie choc normalnie nie przepadam za kinem akcji, ale wlasnie z powodu Neesona poszlam. I od poczatku przeczulam kto jest tym "zlym" :) Fajna byla chemia miedzy Neesonem a Julianne Moore.

    OdpowiedzUsuń
  15. Widzę, że Liam ma pokaźny krąg miłośników :) Mam nadzieję, że film przypadnie Ci do gustu. Miłego oglądania :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Potwierdzam, strrrasznie seksowny jest! Sama nie wiem, co on w sobie takiego ma. Niby nie ma klasycznej urody, ale podoba mi się zdecydowanie bardziej niż np. wymuskany Cristiano Ronaldo albo Enrique Iglesias [nie lubię takiego typu urody]. Wiadomo, że kilkanaście lat temu Liam był bardziej apetyczny, ale i teraz nie wygląda źle. A do tego ten jego głos.... Mmmmmm!

    Ja niestety nic nie przeczułam. Dałam się zwieść pozorom. Pewnie za bardzo byłam wpatrzona w Neesona.

    Filmy akcji nie są złe, jeśli jest na kim oko zawiesić :) Liam pasuje do tego typu ról.

    Julianne Moore też nie jest klasyczną pięknością, ale podoba mi się jej uroda. Ma ładne rysy twarzy i intrygującą twarz.

    OdpowiedzUsuń
  17. A nie?;) Powiadasz, że hedonistka?;)

    Nie, nie jednorazowa niestety. Często tak mam po wolnym lub urlopie.

    Yyy, jakie? Bo ja chyba nie wiem. Czy myślmy już o tym kiedyś rozmawiały? Stara jestem, nie pamiętam;)

    OdpowiedzUsuń
  18. Stuprocentowa hedonistka i częściowa sadystka ;)

    Przykre. To musi być strasznie męczące.

    Parę razy wspominałaś, która część męskiego ciała najbardziej rozpala Twoje zmysły, więc znam Twój "sekret" ;) Na mnie ona nie działa ;)

    OdpowiedzUsuń
  19. Ronaldo & iglesias....BRZYDALE :) Tez nie lubie wymuskanych panow i glos jest owszem wazny, a Liam Neeson ma bardzo meski, niski glos. No i chlop jak dab :) Ladnie sie starzeje.

    OdpowiedzUsuń
  20. 100% racji!

    A co do starzenia się - kiedyś gdzieś czytałam, że ponoć miał operację plastyczną, ale ile w tym prawdy...?

    OdpowiedzUsuń
  21. Tu cos jest: http://www.dailymail.co.uk/tvshowbiz/article-1328354/Liam-Neeson-looks-bright-eyed-years-younger-red-carpet-new-movie-Next-Three-Days.html

    Osobiscie nie wierze zeby sobie cos robil.

    OdpowiedzUsuń
  22. Co do poprawiania urody, to widać, że farbuje włosy, ale wcale mi to nie przeszkadza. Też nie bardzo wierzę w te interwencje chirurgiczne.
    Jeszcze nie widziałam filmu, o którym mowa w linku. A chciałabym...

    OdpowiedzUsuń