niedziela, 10 stycznia 2021

Powrót na walijską ziemię: Tenby

 

Co George Clooney ma wspólnego z Tenby? Przekornie odpowiem, że... wszystko i nic. Wszystko - dlatego, że przez cały swój krótki pobyt w tym walijskim miasteczku kojarzyło mi się ono właśnie z tym holywoodzkim aktorem. Nic - bo zaryzykowałabym stwierdzenie, że słynny George nawet nie wie, gdzie szukać Tenby na mapie. 

 

"Jedź do Tenby" - mówili. "Będziesz zachwycona!" - mówili. 



A zatem pojechaliśmy. Byliśmy w nim przejazdem już pierwszego dnia naszych walijskich wakacji, ale jako że dzień chylił się ku końcowi, a my nie mieliśmy jeszcze zarezerwowanego noclegu, mieliśmy inne priorytety i nie zabawiliśmy tam długo. Właściwa wizyta miała miejsce drugiego dnia, w słoneczny i ciepły lipcowy czwartek. Sprzyjających warunków atmosferycznych nam zatem nie zabrakło - w przeciwieństwie do czynnika "wow!". 


 

Tenby przyjęło nas łaskawie i bardzo gościnnie. Choć ma stosunkowo niewielkie rozmiary, które latem nabrzmiewają do granic wytrzymałości, problem parkingu dla przyjezdnych został tu efektywnie rozwiązany. Kilkupoziomowy parking nie należy do najładniejszych dzieł architektonicznych, miejscami wydziela nieprzyjemną woń, ale jednego nie można mu odmówić - dobrze spisuje się w swojej roli. A co więcej - jest nadzwyczaj tani, co mnie niesamowicie zaskoczyło! Nauczona doświadczeniem z innych zagranicznych i bardzo turystycznych miejsc, spodziewałam się cen przyprawiających o zawrót głowy. Tymczasem zaś musiałam przecierać oczy, bo nie dowierzałam, że w miejscu takim jak to może być tak tanio. Godzina kosztowała tylko £0.50, dwie - £0.60, cztery - £2, a cała doba £4.


 

Tenby przywitało nas aurą nadmorskiego kurortu, który doskonale mógłby służyć do zrealizowania kampanii o tematyce sielanki pod włoskim hasłem "la dolce vita". Spisu powszechnego nie robiłam, ale mam wrażenie, że na jego ulicach przeważali emeryci i grupy wiekowe, które swoją młodość miały już dawno za sobą. Nadawało mu to trochę sanatoryjnego klimatu. Czy mi to przeszkadzało? Absolutnie nie. 


 

Bardziej dokuczał mi fakt, że nie potrafiłam się w tym klimacie Tenby odnaleźć i nie potrafiłam powiedzieć, czy to moja wina czy też miasteczka. Było przecież tak, jak lubię: urokliwie, czysto, kolorowe fasady kamieniczek zdobiły imponujące mieszanki kwiatów, był złoty piasek pod stopami, było turkusowe morze, był zamek na wzgórzu, a mimo to ani razu nie wydałam z siebie odgłosów zachwytu, co było zupełnie do mnie niepodobne. 


 

Mało tego - jeśli mam być całkowicie szczera - były takie momenty, kiedy czułam, że ten pobyt tutaj jest nie tyle przyjemnością, co po prostu obowiązkiem. Bo tak wypada, bo to coś, co po prostu trzeba w swoim życiu zobaczyć i koniecznie odhaczyć będąc w Walii. 




Nie udało nam się za to dotrzeć ani na St. Catherine's Island, małą pływową wyspę leżącą tuż koło Castle Beach, na której znajdują się ruiny fortu, bo przeszkodził nam w tym przypływ, ani też na Caldey Island, bo nasz grafik był zbyt napięty, by upchnąć w nim pobyt na tej nietuzinkowej wyspie.  


 

Żeby dotrzeć na Caldey Island sam odpływ już nie wystarczy. Wyspa leży około 4 km na południe od Tenby, i w normalnych warunkach można się na nią z łatwością dostać jedną z wielu łódek, kursujących co 20 minut (tyle też trwa przeprawa) i wypływających z portu, jeśli akurat jest przypływ, bądź z Castle Beach jeśli jest odpływ. 


 

Jej niewielkie rozmiary (2,4 x 1,6) nie przekładają się jednak na brak atrakcyjności: oprócz widokowych tras wzdłuż klifów znajdziemy tu też piękną latarnię, muzeum poświęcone dziedzictwu i historii wyspy, dominujący nad krajobrazem klasztor cystersów, a nawet wytwórnię czekolady i perfum, które produkują mnisi i które to można nabyć w sklepiku z pamiątkami. Miejsce zdecydowanie warte odwiedzenia! 


 

Tenby jest bez wątpienia pięknym przykładem odnowy. Feniksa, który odrodził się z popiołów. Silniejszy i jeszcze piękniejszy. Po turbulentnej przeszłości: siedemnastowiecznej zarazie, która wybiła połowę mieszkańców, po zrujnowanym miasteczku i opuszczonych domach "plądrowanych" przez trzodę chlewną pozostało już tylko wspomnienie. Teraz jedyną "plagą" Tenby, i to w dodatku sezonową, jest turystyczna stonka ;) 


 

I choć doskonale zdaję sobie sprawę, że bardziej odpowiednie byłoby porównanie tego kurortu do feniksa niż do George'a, to jednak z tym drugim kojarzy mi się ono bardziej. Dziś, po ponad roku od mojego pobytu w tym miejscu, nadal w pełni zgadzam się z tym, co napisałam tamtego dnia w moim podróżniczym dzienniku:  "Tenby jest jak George Clooney - niby przystojne, niby zadbane, ale jednak nie ma tego czegoś, co by wywoływało u mnie motylki w brzuchu..." 


 

Choć nie powaliło mnie na kolana i nie sprawiło, że zapałałam do niego płomienną miłością, mimo wszystko dałabym mu drugą szansę. Wierzę bowiem, że znalazłam się tam w złym czasie i o złej porze, by docenić wszystkie jego walory.



A jeśli Ty jesteś jak wspomniany George i też nie wiesz, gdzie szukać Tenby, to uczynnie podpowiadam, że w południowo-zachodniej części Walii, do której z kolei bardzo łatwo dostać się promem z irlandzkiego Rosslare do Pembroke. 





 




26 komentarzy:

  1. Dzień dobry!

    Cóż tutaj tak pusto? Pozazdrościłam Ci Twojego wolnego i sama sobie wzięłam dodatkowe wolne po weekendzie.

    Może rzeczywiście nie trafiłaś tam w dobrym moemencie. Mi się miasteczko skojarzyło z Dalkey i wiem, że byłabym zachwycona, o ile nie trafiłabym na deszcz i miałabym dobry nastrój ;) Piękny kolor wody, malownicze skały i ładne kolory. A co do Pana Clooney'a to mogę jedynie stwierdzić, żę to nie mój typ urody. Jego typ urody jest stricte holywoodzki, ale brak mu 'tego czegoś'.

    Miłej reszty tygodnia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znalazła się pierwsza odważna, która nie bała się skomentować, hurra! :)

      A wiesz, że nigdy nie nasunęło mi się takie skojarzenie (ani wtedy, ani później), ale jak tak teraz piszesz, to jestem skłonna przyznać Ci rację - na niektórych fotkach faktycznie widzę Dalkey! :) Masz siłę perswazji, to trzeba Ci przyznać ;)

      Miasteczko zdecydowanie jest urocze i wyróżnia się na tle innych walijskich miejscowości tego typu, rozumiem więc zachwyt, jaki powoduje u innych. Jeśli jeszcze kiedyś wrócę na południe Walii (a chciałabym), to pewnie ponownie je odwiedzę.

      Ech, George. Jak to mawiają: "Na każdy garnek znajdzie się pokrywka" :) Najważniejsze jednak, że nie zatracił się w tym hollywódzkim blichtrze. Razem z Amal robią kawał dobrej charytatywnej roboty.

      Nie ma to jak dobry początek tygodnia - fajnie, że będziesz mogła wreszcie złapać oddech :)

      Usuń
    2. Ciebie się bać? Nigdy ;)

      Tak mi się skojarzyło na pierwszy rzut oka. Walia mi się kojarzy z ostatnio oglądanym serialem The Crown.

      Jakoś mnie nie zachwyca. Wolę Hugh Laurie, Deepa czy Matthew Goode, wszyscy z nich pięknie się starzeją ;)

      Usuń
    3. Nie daj się zwieść pozorom - mam więcej z diablicy niż z aniołka ;) Na Twoim miejscu nie opuszczałabym gardy i nie chowałabym wody święconej - nigdy nie wiesz, kiedy będziesz musiała mnie nią polać! ;) Ach, i numer telefonu do dobrego egzorcysty też by Ci nie zaszkodził ;)

      Nie oglądałam "The Crown", choć słyszałam o nim sporo dobrego. Rzadko cokolwiek oglądam. Walia w ogóle jest w dużej mierze podobna do Irlandii - pewnie dlatego tak bardzo lubię do niej wracać. Zaspokaja moją potrzebę "nowości", a jednocześnie sprawia, że nie tęsknię za Irlandią (co mi się zdarzało na innych zagranicznych wyjazdach, czy choćby za każdym razem, kiedy jestem w Polsce).

      Prr! Trochę się zagalopowałaś z tym zestawieniem :) Co tam robi biedny Matthew Goode? Przecież on mógłby być ich synem! ;) Fanką Deppa nigdy nie byłam, i raczej nie zostanę, tym bardziej teraz, kiedy przypięto mu łatkę damskiego boksera. Prawdy pewnie nigdy się nie dowiemy.

      Usuń
    4. Zawsze to podkreślasz, a mi się wydaje, że nie ma w tym ani odrobiny prawdy ;)Mówisz, że aż tak?

      My jesteśmy już w sumie na końcówce trzeciego sezonu i nas bardzo wciągnęło, poza tym w końcu też znaleźliśmy serial, który ma wiele sezonów, bo po każdym innym, który się kończył robiło się smutno, zwłaszcza jeśli wyczytywałam, że przez covid nie powstaną kolejne sezony.

      Jaki on biedny?;)Ja go w pewien sposób lubię, jest ekscentrykiem i draniem, ale ma przy tym dużo uroku. Co do łatki to jakoś nie do końca w to wierzę, od początku trochę bardziej mi to wygląda na próbę ustawienia się jego kosztem przez Amber. Mam mieszane uczucia do całej afery, ale zdaję sobie sprawę, że ma on sporo problemów ze sobą, z alkoholem itp.

      Usuń
    5. Po prostu urabiam grunt i przygotowuję Cię na najgorsze, żebyś potem nie składała żadnych reklamacji ;) No i żebym później ze spokojnym sumieniem mogła powiedzieć: "Ostrzegałam!" i "a nie mówiłam?" (kto z nas nie lubi tego robić?) ;)

      Dobry serial zawsze pozostawia niedosyt. Nieobce jest mi to odczucie.

      Biedny, bo go zgrupowałaś z seniorami, kiedy on jeszcze w lidze juniorów gra ;)

      A Johnny i Amber to najgorszy przykład tego, co może się stać ze związkiem dwojga kiedyś zakochanych w sobie ludzi. Doskonały odstraszacz małżeński ;)
      Nie, żebym mówiła z własnego doświadczenia, ale ludzie po alkoholu (i innych używkach) robią naprawdę głupie rzeczy, dlatego nie zdziwiłabym się, gdyby w tych oskarżeniach było coś więcej niż tylko ziarenko prawdy. Jak było w rzeczywistości - to wiedzą tylko oni, ale jako że stawka jest wysoka, obydwoje będą obrzucać się gnojem i uparcie brnąć w swoją wersję wydarzeń.

      Usuń
    6. Jakie reklamacje? O czym Ty mi tu piszesz kobieto?

      To prawda.

      I jest najbardziej w moim typie, także nie powinnaś się tak nad nim użalać ;)

      Wszystko jest dla ludzi, ale trzeba korzystać z umiarem. Ich sytuacja jest trudna dodatkowo, bo są sławni. Jednak nie rozumiem jak można było nie podpisać intercyzy. Miłość zaślepiła?

      Usuń
    7. No nie można było, bo według Johnny'ego wpadła w szał, kiedy jej to zaproponował i zaczęła rzucać w niego butelkami! Kto by myślał w takiej chwili o jakiejś głupiej intercyzie, kiedy stawką jest ludzkie życie ;)

      Usuń
    8. Nie miałam o tym zielonego pojęcia! :D No to już wszystko jasne ;)A tak poważnie mówiąc szkoda, że chłopak z takim talentem i dorobkiem filmowym spartaczył sobie życie.

      Usuń
    9. Nie on pierwszy i nie ostatni. Sława i pieniądze nie gwarantują szczęścia.

      Usuń
  2. Sokole Oko

    zdecydowanie musiałaś mieć okres albo PMS-a, że tak piękne miejsce Cię nie zauroczyło. Najpierw przejrzałam na szybko zdjęcia a potem zasiadłam do czytania i szczęka mi opadła, że nie ma ochów i achów. Ja takie miejsca lubię od razu bym to dziurowo zaznaczyła na mojej mapie. Że sami emeryci to mnie nie przeszkadza bywamy w tak różnych miasteczkach że takie też się zdarzają i nawet lepiej bo nie ma tam krzyczących dzieci. A Clunej to może Ci sie skojarzył z tym sanatorium bo on już wiekowo tam by pasował :D
    Ciekawe te sprzedażowe artykuły tak patrzę wydaje mi sie, że emeryci tego nie kupują więc chyba mało im schodzą te koszulki bluzy i podróbki Crocsów :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, i Ty, Brutusie, przeciwko mnie? PMS-em w twarz mi tutaj rzucasz? A gdzie stara dobra solidarność jajników? Myślę, że winy należałoby szukać trochę w moim zmęczeniu (trzeci dzień intensywnego zwiedzania z rzędu, a drugi w Walii), a trochę w rozczarowaniu. Uświadomiłam sobie wtedy, że nici z moich planów - że przez przypływ nie dotrzemy do fortu na wyspie św. Katarzyny (pierwsze i piąte zdjęcie, na czwartym od dołu widać zamknięte przejście) ani na wyspę Caldey, na którą się napaliłam jak szczerbaty na suchary. Ale jeszcze wszystko przede mną. Może uda mi się to naprawić w tegoroczne wakacje?

      Ależ ja nie mam nic przeciwko emerytom - to moja ulubiona grupa wiekowa ;) Zaryzykowałabym nawet stwierdzenie, że najsympatyczniejsza w całej Irlandii :)

      Haha, myślę, że Clooney miałby odmienne zdanie od Twojego :) Nie jestem jego fanką, ale muszę tutaj stanąć w jego obronie :) Nie rób z niego stetryczałego ramola, przecież on nawet 60 lat jeszcze nie ma! ;)

      Zdziwiłabyś się - gdyby nie było popytu na te artykuły, nie byłoby podaży :)


      PS. Nie miałam! Sprawdziłam z ciekawości ;)

      Usuń
    2. Sokole Oko

      Ja bywam wtedy rozdrażniona sama to widzę więc myślałam, że też tak masz. Nie ma się czego wstydzić :D

      Ja mam coś takiego w połowie urlopu. Nie jestem zmęczona ale chyba jakoś sobie uświadamiam, że to już połowa i za niedługo powrót do domu i wtedy mam tak jeden dzień tzw. wkurwday i wtedy wszystko mnie wnerwia i pyskuję i z reguły się z chłopem też pokłócę. Ale potem mi przechodzi i dalej jest jak było. Dziwaczne ale już to zaobserwowałam ze 3-4 razy. To takie moje przesilenie urlopowe :D może masz to samo.

      Serio Clunej nie ma jeszcze 60-tki ??? o kurczaczki a myślałam, że ma :)

      Usuń
    3. Haha, kiedy ja się nie wstydzę, bo naprawdę nie miałam :)

      A tak w ogóle, to niesamowicie rozbawił mnie Twój komentarz - so true, so true!!! :) U mnie oprócz rozdrażnienia dochodzi też płaczliwość, co chyba jeszcze bardziej mnie drażni niż rozdrażnienie, bo wzruszam się nawet podczas głupiej reklamy czopków ;)
      Ja akurat nie pyskuję i się nie kłócę, ale potrafię być złośliwą zołzą ;) Na szczęście tych dni, kiedy nią nie jestem, jest zdecydowanie więcej :)

      Oj tak, znam doskonale to Twoje "przesilenie urlopowe". Najlepszy humor mam na początku urlopu, a im bliżej powrotu do pracy, tym moje samopoczucie leci w dół na łeb na szyję ;)

      Mój osobisty asystent w postaci Google'a podpowiada, że George urodził się 6 V 1961 roku. Możesz mu zatem już teraz wysłać kartkę urodzinową ;) Może dotrze na czas, biorąc pod uwagę te wszystkie opóźnienia, jakie ma teraz poczta... ;)

      Usuń
    4. Sokole Oko

      A czyli masz podobnie no to fajnie. Nie jestem tak pomylona jak myślałam. Szkoda mi zawsze tego miejsca na którym mi ta połowa urlopu wypadnie bo właśnie potem tak to jest że jest potraktowane po macoszemu albo że nie zrobiło takiego wrażenia jakby zarobiło innego dnia.

      Aaaa czyli Clunej jednak ma 60 lat !! na pewno zatem w jakichś krajach właśnie zostałby emerytem :D u nas nie bo teraz faceci muszą mieć 65 lat ale to się ciągle zmienia.

      Usuń
    5. Haha, tego mi trzeba było - właśnie się dowiedziałam, że jestem "pomylona" ;) Wiesz, na wyjazdach mam zawsze dobry humor, a to, o czym wspominałam, zdarza mi się bardziej po powrocie do domu i uświadomieniu sobie, że to już koniec urlopu, a przede mną ileś tam kolejnych tygodni w pracy.

      Technicznie rzecz biorąc, jeszcze nie ma! ;) Ma PRAWIE 60 lat :) Jak już ma się te kilkadziesiąt lat na koncie, to wierz mi, "prawie" naprawdę robi różnicę! :) Ja też jeszcze twardo upieram się przy tym, że mam mniej, niż wskazywałby na to obecny rok :) Tak, wiem - żałosne :)

      Usuń
  3. Witam Taito!


    Wszystkiego najlepszego na Nowy Rok! Późno troche z tymi zyczeniami, ale styczen nadal gości w kalendarzu, zatem jeszcze się mieszczę z życzeniami ;)

    Miasteczko piękne i z tego, co piszesz, miło byłoby tam pobyć. Ciekawi mnie dlaczego tak właśnie odebrałas to miejsce? Rozśmieszyło mnie to porównanie do G.C. choć na początku zastanawiałam się, co ono taiego ma wspólnego z tym aktorem(do którego - by the way - czuję niechęć, delikatnie rzecz ujmując).

    Jak bardzo zatęskniłam za plażami, za wyjazdami!!!! tak bardzo chciałabym zeby ten rok był lepszy pod kątem wycieczek. Teraz nawet nie mogę jechać do Emo, do parku, bo policja haltuje wszystkich. nonsens i dramat!
    Dobrze, że Ty masz wspomnienia z ostatniego roku:) Milo jest pooglądać takie zdjęcia.


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lepiej późno niż wcale - dziękuję za pamięć i dobre słowo, Hrabino. Zmieściłabyś się jeszcze przez kolejnych kilka miesięcy :)

      Nie mam mądrej odpowiedzi na to pytanie - czasami zachowuję się niezrozumiale i na próżno szukać w moim zachowaniu logiki :) Konia z rzędem temu, kto potrafi mnie zrozumieć ;)

      To doprawdy niesamowite, że żadna z nas nie wzdycha do George'a! :) Zaczynam podejrzewać, że te wszystkie plotki o jego nieodpartym seksapilu rozpuszcza sam Clooney! ;)

      Znam ten ból :( Pocieszam się jednak, że to tylko kwestia kilku miesięcy, potem znów będę mogła zwiedzać wyspę. A żeby łatwiej było mi przetrwać ten okres, przeglądam albumy z zeszłorocznych wycieczek i planuję kolejne wyjazdy. Damy radę, uszy do góry :)



      Usuń
    2. Ja również wertuję albumy ze zdjeciami, wspominam, przeglądam... i naprwdę chciałabym, żeby w tym roku było można jeździć.

      Usuń
  4. Bryczór!
    Koleżanki dały się zwieść tematem aktorskim a ja tu widzę mnóstwo ludzi nie zachowujących dystansu "społecznego". Żadnych masek na twarzach i strachu w oczach. Zwróciłem na to uwagę bo po pierwsze tęsknię za normalnością przedpandemiczną a po drugie zauważam, coraz częściej niestety, że ludzie zaczęli bać się siebie nawzajem. Klienci, którzy jeszcze kilka miesięcy temu normalnie rozmawiali z nami w czasie napraw, teraz dość gwałtownie osuwają się na "bezpieczną" odległość. Niemalże odskakują. Aż mnie czasem korci żeby za takim klientem huknąć "Buuuu" jak to w jakimś filmie duchy straszyły. Albo zamaskowane osoby samotnie prowadzące samochody czy spacerujące w maskach nad rzeką. Od września, mniej więcej, nie włączamy radia w pracy, gdyż nieliczne piosenki przerywające hiobowe wieści nie są w stanie zatrzeć wrażenia, że komuś bardzo zależy na trzymaniu społeczeństwa w strachu i permanentnym stresie.
    Ale kolorowość Tenby i tchnąca spokojem atmosfera miasteczka, wyzierająca z Twoich fotografii nastraja optymistycznie. I nic to, że nie było efektu WOW!. A motylki w brzuchu, to można sobie z pomocą kiszonych ogórków i zsiadłego mleka zaserwować. Gdziekolwiek. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zielaku, ale to zdjęcia z lipca 2019 roku, kiedy o wirusie i dystansie społecznym nie śniło się nawet największym filozofom :) W zeszłym roku nie byłam na żadnym zagranicznym wyjeździe, nawet za miedzę, do Irlandii Północnej, nie udało mi się ostatecznie pojechać.

      To wszystko, co piszesz, to święta prawda. Z jednej strony rozumiem takie zachowanie - liczba zgonów w ostatnim czasie jest dość wymowna - z drugiej zaś niekiedy faktycznie trudno powstrzymać się od chęci zrobienia czegoś takiego :) Raz tylko przytrafiła mi się taka sytuacja, ale czułam się wtedy niesamowicie niezręcznie, jakbym była co najmniej trędowata. Byłam przed świętami w Bootsie, szukałam na półkach jakiegoś fajnego balsamu do ciała, a obok mnie, przy ladzie, była pewna staruszka. Żebyś tylko widział, jak usilnie mnie unikała i jak szerokim łukiem mnie później omijała! (Obydwie miałyśmy maseczki) Jestem zatem w stanie wyobrazić sobie, co czujesz w takich sytuacjach. A samotnych kierowców w maskach też parę razy widziałam...

      Ja również mocno ograniczyłam napływ hiobowych wieści. Co za dużo, to niezdrowo :) Za to niemal codziennie włączam sobie jakąś ulubioną muzykę do gotowania, sprzątania albo robienia innych rzeczy. Polecam :)

      Coś mi się wydaje, że potrzeba Ci teraz takich kolorowych widoków, zatem w trosce o Twoje zdrowie psychiczne opublikuję więcej fotek z Tenby :)

      Usuń
    2. Och! Wiedziałem, że to zdjęcia sprzed. Tak tylko swoje "żale" wylałem. :)

      O! A ja włączam sobie muzykę do relaksu. Muszę poszukać jakiejś do gotowania. :D

      I dziękuję Ci za troskę o moje zdrowie. Poczekam zatem na więcej fotek z czasów, gdy normalność nie oznaczała siedzenia w domu, w masce i wsłuchiwania się w uprzejme donoszenie mediów odnośnie nowych przypadków. :)

      Usuń
    3. Lubisz folkowe kawałki? Ostatnio przypomniało mi się coś takiego
      https://www.youtube.com/watch?v=7yh9i0PAjck
      czego remix dziesięciogodzinny znalazłem kilka lat temu. Mnie się podoba. :)

      Usuń
    4. Czasami lubię, ale dzisiaj akurat miałam ochotę na klasyczną - słuchałam suity wiolonczelowej Bacha (numer 1), arii nas strunie G, nokturnów Chopina, a także Now We Are Free i Gabriel's Oboe w wykonaniu niesamowitego Hausera. Znasz go? Jak nie, to posłuchaj - cudo!
      https://www.youtube.com/watch?v=z_7MGy6SaMM
      https://www.youtube.com/watch?v=RnMHrVN99b4
      Jak ten człowiek potrafi się wczuwać w to, co robi! Kiedy na niego patrzę, to żałuję, że potrafię grać tylko na nerwach!

      Dopiero wróciłam ze spaceru, daj mi chwilę - odsłucham Twojej muzyki i wrzucę fotki z Tenby :)

      Usuń
    5. Poważnie poszło. Hausera nie znałem dotąd, ale już zapisałem i będę nadrabiał zaległości. Choć przyznam, że obój na wiolonczeli mnie zaskoczył. Pozytywnie. :)

      Usuń
    6. Zapomniałam napisać, że wczesnym popołudniem słuchałam z kolei Linkin Park, więc to nie tak, że dzisiaj tylko i wyłącznie muzyka klasyczna u mnie leciała :) Lubię różnorodność :)

      A mnie zaskoczył link od Ciebie - no nie da się tego oglądać z pokerową twarzą, haha :)) Skoczne i pozytywne, dzięki :)

      Gdybyś miał okazję posłuchać jak Hauser poradził sobie z Twoim Morricone:
      https://www.youtube.com/watch?v=KYlHiACHGiU
      Leci właśnie z moich głośników :)

      Usuń