piątek, 2 stycznia 2009

Garstka świątecznych wspomnień...

Święta po raz kolejny z rzędu spędziłam na irlandzkiejziemi. Czy żałuję? Hmm, może odrobinkę. Gdzieś tam w głębi mojego serca ciąglekryje się żal i wciąż jeszcze czai się sentyment. Tradycyjnie już, jak co roku,powróciły do mnie wspomnienia świąt Bożego Narodzenia spędzonego w rodzinnymdomu, w Polsce. Przed oczami ciągle przewijały mi się doskonale znane scenki zmojego dzieciństwa. Wśród nich dominował obraz mamy spędzającej godziny wkuchni wypełnionej mieszanką zapachów, które przy pierwszym kontakcie z drogamioddechowymi zawsze wzmacniają apetyt i chęć skosztowania któregoś zprzygotowywanych właśnie smakołyków. Często też powracała do mnie scena łamaniasię opłatkiem, a następnie spożywania wigilijnej kolacji. Dziwne jest to, iżpomimo upływu wielu lat, ciągle pamiętam klimat tamtych wieczerzy. Ciągle czujętowarzyszące im emocje i słyszę nasze wesołe pogawędki. Pamiętam niezapomnianąatmosferę pasterek i smak domowych potraw. Pamiętam, jak w mroźny wieczór,otulona ciepłym płaszczem, podążałam za mamą w kierunku kościoła. Ziemia byłaporządnie zmrożona, a śnieg przy każdym stąpnięciu wydawał charakterystyczny,miły dla ucha, dźwięk. Dźwięk, który pamiętają tylko te osoby, które jakodziecko tarzały się w zaspach, rozgrzewały zmarznięte kończyny i zaznawałyuroków zimy. Bo przecież dla dziecka zima ma swój urok. I to wielki. Pamiętamteż dreszczyki emocji, które miałam zawsze, kiedy w kulminacyjnym momenciepasterki, kroczyłam do komunii i słyszałam magiczną melodię i słowa „Nie byłomiejsca dla Ciebie” – kolędy, którą bezmiennie od wielu już lat  uważam za najpiękniejszą z wszystkich, któresłyszałam. To niesamowita kolęda, która pokazuje, że ten dawny świat wcale takbardzo nie różni się od tego naszego. Na tym świecie nie było i ciągle nie mamiejsca dla Jezusa w niejednej człowieczej duszy…

Wiem, że te magiczne chwile związane z Bożym Narodzeniem zmoich dziecięcych lat nigdy już nie powrócą. Całkowicie zdaję sobie z tegosprawę. Cieszę się, że zostałam wychowana w katolickim duchu i że święta w moimdomu nie sprowadzały się do wymiany prezentów. Tylko dzięki temu wiem, czym taknaprawdę jest Boże Narodzenie.  I tylkodlatego ma ono dla mnie tak duże znaczenie.

Czuję, że jako dziecko wierzącej, praktykującej matki, żyjącejw zgodzie z nauką Jezusa Chrystusa, spoczywa na mnie obowiązek kultywowanianaszej polskiej - pięknej zresztą - tradycji świątecznej. Zrobiłam wszystko, byte święta nie były straconym czasem i by nie zatraciły klimatu, który po częścii tak został im odebrany przez brak śniegu. Święta były zielone – tak zielone,jak Irlandia. I choć nie było mrozu, ani warstwy śnieżnego puchu, a ja idąc napasterkę, nie musiałam okrywać się ciepłym płaszczem i tak było magicznie. Takmagicznie, jak tylko jest to możliwe, kiedy przysiadając w kościelnej ławce, wwypełnionym po brzegi kościele, czuje się tę niepowtarzalną łączność z tymlicznie zgromadzonym tłumem. Tłumem, który notabene był swoistym koktajlemludzkim – zbiorowiskiem ludzi z różnych zakątków świata, których w tę wyjątkowągrudniową noc, kiedy ponoć zwierzęta przemawiają ludzkim głosem, zgromadziła wtym jednym miejscu potrzeba duchowego kontaktu z Bogiem.

To nieważne, że msza była po angielsku.

Nieważne, że nie było polskich kolęd, ani tym bardziej„Nie było miejsca dla Ciebie”.

Nieważne, że nie było do końca tak, jakbym tego chciała.

Nieważne, że nie było śniegu. Że to Irlandia, a niePolska.

I tak było P I Ę K N I E!

 

12 komentarzy:

  1. I to jest najważniejsze! :-)Uściski!

    OdpowiedzUsuń
  2. Święta mają to do siebie, że wzmagają w nas liczne emocje, wywołują nostalgiczne wspomnienia - czasem może nawet troszkę wyidealizowane. Najważniejsze jest w nich jednak to, by uczynić nas szczęśliwymi, choć na krótką chwilkę. Wierzę, że tak to właśnie u Ciebie było, że choć nie do końca tak, jak marzyłaś, ale przyniosło mnóstwo szczęścia i wiary. Buźka.

    OdpowiedzUsuń
  3. To rzeczywiście miałaś wspaniałe święta. Ja w UK nigdy nie przeżyłam tak podniosłej atmosfery jak Polsce. Gratuluję Ci, że umiałaś ją stworzyć :)

    OdpowiedzUsuń
  4. promyczek83@op.pl3 stycznia 2009 14:15

    Bo jesteśmy tacy jak nas wychowano i jaką dana nam tradycję i wartości w duszy:) Zawsze to w środku nas pozostanie....ale te wartości są bezcenne i cudowne nieprawdaż ?:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Wiesz, im jesteśmy starsi, tym więcej mamy tych wspomnień z dzieciństwa, a w okresie świątecznym wszystko się nasila i wszystkie wspomnienia są jak żywe. Niektóre wspomnienia urastają w nas do rangi świętości, nigdy ich nie zapomnimy, nigdy. Opowiadamy o tym naszym dzieciom, może trochę przejaskrawiając, może dodając lub ujmując to co nie bardzo piękne się wydawało, bo chcemy aby nasze wspomnienia były najpiękniejsze na świecie.Jeżeli chodzi o pasterkę, to nie mam takich wczesnych dziecięcych wspomnień. Zawsze tak się składało, że na święta byłam przeziębiona i Mama kazała mi zostać w domu. Dopiero gdy podrosłam, to było tak jak opisałaś. Pamiętam to skrzypienie śniegu, ten tłum ludzi w kościele i ten huk rozpoczynającej się kolędy "Bóg się rodzi", bo ta kolęda była najpierw śpiewana. Cieszę się, że Ty również odczułaś tę magię, chociaż inaczej, ale czułaś po polsku, po naszemu, chociaż śniegu zabrakło ...Pozdrawiam serdecznie. :)))

    OdpowiedzUsuń
  6. Jedne tylko Święta (z czterech) spędziłem na wyspie. Ciekawie było, bo inaczej, ale nie chciałbym tego powtarzać. Fajnie, że Ty się w Wigilii ma obczyźnie odnalazłaś.

    OdpowiedzUsuń
  7. Zawsze trzeba jakoś sobie radzić :) Mnie się udało: był opłatek, uszka z czerwona barszczem, kluski z makiem, karp, zupa grzybowa, sernik, makowiec, bigos... czyli nasze polskie przysmaki :) Mniam! Dla chcącego nic trudnego ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. No i nie zapominajmy o jednym - to przede wszystkim święto, które powinno zachować religijny charakter. Nie można tylko i wyłącznie sprowadzić go do wymiany podarunków. Bo przecież nie o to tutaj chodzi...Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  9. Uważam, że były bardzo udane, choć nie były takie, do jakich zostałam przyzwyczajona w Polsce. To już nie to samo. Mimo wszystko, jestem z siebie zadowolona. To mój mały sukces - cieszę się, że dołożyłam swoją cegiełkę do podtrzymania naszej polskiej tradycji i do uświadomienia Irlandczyków, którym konsekwentnie tłumaczyłam co i jak :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Zdecydowanie coś w tym jest. Postawa rodziców, wartości jakie nam zaszczepili - to wszystko ma pewien wpływ na nasze życie. Cieszę się, że miałam szczęście doświadczyć pięknych, rodzinnych świąt. Dzięki temu będę robić wszystko, by nasza polska tradycja nie umarła.

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja dzięki Bogu nie chorowałam zbyt często w dzieciństwie, więc mogłam w pełni korzystać z dobrodziejstw świąt Bożego Narodzenia. Te wszystkie dziecięce i nastoletnie wspomnienia mają dla mnie duże znaczenie. Niesamowita jest wybiórczość naszej ludzkiej pamięci - przechowujemy w niej to, co ma dla nas jakieś znaczenie, a wydarzenia nieistotne z czasem zostają całkowicie zamazane.Pozdrawiam Cię serdecznie i ściskam ciepło :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Odnalazłam się, bo zrobiłam wszystko, by te niezwykle ważne dla mnie święta były choćby częściowo rekonstrukcją tych, które zapisane są w mojej pamięci. Co nie zmienia jednak faktu, że Boże Narodzenie w Irlandii nie jest takie samo jak w Polsce...Przesyłam Ci serdeczne pozdrowienia i uściski :)

    OdpowiedzUsuń