Pamiętacie Liama? Jakżebyinaczej! Liama ciężko zapomnieć. Tak, to ten pomysłowy irlandzki hydraulik -niepozorny facet na którego patrząc, ma się raczej ochotę przytulić go ipogłaskać, niż odesłać z kwitkiem. Tak, to on! Dobrze ucharakteryzowany aniołek,a w rzeczywistości diabeł wcielony o tysiącu szatańskich pomysłach.
Myśleliśmy, że atrakcje „made by Liam” mamy już za sobą. Pochłonięcibiegiem codziennych wydarzeń, zapomnieliśmy o tym, co było. Jedynie od czasu doczasu wspominaliśmy Liama Złotą Rączkę.Śmialiśmy się wówczas z jego pomysłowości, choć w momencie rozgrywania siętamtych wydarzeń daleko było mi do śmiechu. Był to dla nas dość nerwowy okres,kiedy przygotowywaliśmy się do wyjazdu za granicę i mieliśmy stos brudnychrzeczy do uprania. Stos zwiększał się codziennie, pralka nie działała, wyjazdsię zbliżał, serwisanci się nie pojawiali, a ja coraz bardziej przypominałamwielką chmurę gradową niż bezkonfliktową, słodką istotkę. Kiedy mój gniewosiągnął apogeum i postanowiłam wziąć sprawy w swoje ręce, czyt. porządniezjechać przedstawiciela naszego landlorda, ten się wreszcie przebudził zmarazmu i zesłał nam Liama…. A resztę historii już znacie.
Otóż, Drodzy Państwo, Liam powrócił!
Tym razem nie we wspomnieniach, lecz we własnej postaci.
A było to pewnego pięknego dnia. Akurat wróciłam z pracy iudałam się do kuchni. Kroiłam warzywa na pizzę, pogrążając się przy tym wrefleksjach, aż tu nagle brutalnie wyrwało mnie z nich znajome „ding dong!”. Byłamświęcie przekonana, że to kolejny dzieciak proszący o sponsoring, więc rzuciłamsię na poszukiwanie dwóch euro, co byczym prędzej pozbyć się intruza. Jakież było moje zdziwienie, kiedy uchylającdrzwi, zobaczyłam Liama - ostatnią osobę, którą miałam ochotę zobaczyć. Zamarłam.Kiedy już powróciłam do świata żywych, wydobyłam z siebie jakiś bliżejnieokreślony dźwięk, który w swobodnym przekładzie można by było przetłumaczyćjako „gadaj i spadaj!”, po czym zawiesiłam wzrok na Liamie.
Biedak wydawał się jeszcze mniejszy niż zwykle. Stał przedmoimi drzwiami, wyraźnie zakłopotany, tłumacząc, że został przysłany przezagencję w celu zajęcia się zgłoszonymi przez nas problemami. Parę dni wcześniejwykryliśmy w naszej łazience pierwsze objawy grzyba na suficie. Co więcej, nasuficie jednej z sypialni raz na jakiś czas pojawia się mokra plama. Plama jestbardzo tajemnicza: pojawia się i znika, kiedy się jej podoba. Sprawa zostałazgłoszona pełnomocnikowi landlorda, a ten w odpowiedzi… znów przysłał namLiama.
Oczywiście nie będę Wam tu wciskać kitu, że jego widokwprawił mnie w tak doskonały humor, w jaki wpadają świnie na widok błotnistejkałuży. Mimo to zaprosiłam go do środka i zawołałam na pięterko ;) A tamobjaśniłam mu co i jak, po czym pokazałam miejsca występowania wspomnianychproblemów.
Liam podumał, westchnął i uznał, że będzie mu potrzebnadrabina, tyle że musi ją najpierw skombinować. Już wesoło rzucił się dowyjścia, ale musiał zawrócić, bo równie wesoło oznajmiłam mu, że tak sięskłada, iż całkiem niedawno staliśmy się szczęśliwymi właścicielami drabiny iże zaraz mu ją dostarczę. Zdziwił się bardzo, po czym zaoferował, że mniewyręczy i sam ją przyniesie. Chyba najwyraźniej starał się zrekompensować miswój poprzedni uczynek, bo był bardzo grzeczny i ułożony. Za pomocpodziękowałam i na znak własnej zaradności, wyczarowałam przed nim wspomnianądrabinę. Wskazałam mu wejście na strych, po czym zostawiłam go na górze ipowróciłam do kuchni, do mojej niedokończonej pizzy.
Przygotowywałam obiad z ironicznym uśmieszkiem na twarzy,zastanawiając się, co tym razem wymyśli Pan Złota Rączka. Ku mojemu zdziwieniu - po około 10 minutach - do kuchni niepewnym krokiem wszedł obiekt moichrozmyślań. Rzuciłam mu pełne zaskoczenia „So, what’s the story??”, po czymutkwiłam w nim pełne oczekiwania spojrzenie.
Liam przypominał przyłapanego na gorącym uczynku wychowanka,który nie potrafi spojrzeć swojej nauczycielce prosto w oczy. Podczas gdy ja twardo spoglądałam mu w oczy[co zresztą zawsze robię, prowadząc rozmowę] on zdążył już z dziesięć razomieść wzrokiem całą kuchnię. Mówił niezbyt składnie, a jego maniera wypowiedziprzywodziła na myśl chód pijanego: miotał się niemożliwie we wszystkichkierunkach, zamiast podążać prosto do celu. Dowiedziałam się, że udaje się dodomu, bo zrobił to, co miał zrobić. Liam raczej nie wygląda na MacGyvera, więcjakoś nie chciało mi się wierzyć, że w przeciągu 10 minut załatwił całą sprawę.No, ale OK…
- Rozumiem, że sprawa została ostatecznie zakończona, tak?[zapytałam, cały czas mając wrażenie, że to zbyt piękne, by mogło byćprawdziwe]
- Ach, tak, tak! Wszystko już będzie w porządku![odpowiedział Liam, a ja zaczęłam się zastanawiać, kogo bardziej usiłujeprzekonać: mnie czy siebie?]
- Noo, ja na to liczę… [pozwoliłam słowom znaczącozawisnąć]
Liam Złota Rączka z ulgą opuścił ten mój nieszczęsnyprzybytek, pewnie przeklinając mnie w myślach. Ja zaś nie mogłam doczekać siępowrotu Mojego Połówka, by podzielić się z nim wesołą nowiną ;) Po poobiednichoględzinach domu, stwierdziliśmy, że Liam najwyraźniej się poprawił. W rogu,gdzie przedtem beztrosko wyrastał sobie grzybek, nie było nic. Tylko czysty,biały kawałek ściany. Woow!
Pewnie i tym razem wszystko byłoby w porządku, gdyby niejeden mały szczegół. Podczas wieczornego mycia, zauważyłam, że jedna z dwóchgąbek znajdujących się pod prysznicem, leży na zlewie. Zdziwiłam się, jako żejej nie używałam wcześniej, a jej miejsce było gdzie indziej. Żeby wyjaśnićsprawę, zapytałam o nią Połówka. Gdy ten wyznał, że nie miał z nią doczynienia, wszystko stało się jasne. Pomysłowy hydraulik i tym razem wpadł nagenialny pomysł. Zamiast pofatygować się po jakąś szmatę, sięgnął po gąbkę i zajej pomocą zwalczył grzyba. Proste? Proste! Szybko, tanio i skutecznie! Noludzie, przecież to do Huna nie podobne!
Śmierdząca gąbka wylądowała w koszu i aż strach pomyśleć,co się stanie przy następnej wizycie Liama. A ona kiedyś nastąpi. W końcu kilkadobrych miesięcy temu obiecał nam, że dowiezie sól do zmiękczacza.
Ręce normalnie opadają. A kij mu w oko. I kawałek szkła!
Podobają mi się te zmiany, zielony pasuje idealnie do Irlandii ;))) A co do tego hm... hydraulika to szkoda słów. Uśmiałam się czytając tego posta, facet nie wiem jakim cudem jeszcze pracuje, że go nie wywalili... Mam nadzieję, że mimo wszystko się już nie pojawi :) Pozdrawiam :))
OdpowiedzUsuńVivat nowy designe! Jak wiesz, zielony to mój ulubiony kolor :-) A Liam prosi się o porządną awanturę :-) Nasi tubylczy hydraulicy byli i zrobili co trzeba, ale do końca nie jestem pewna czy rzeczywiście wszystko jest "jak trzeba" :-)Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńJakie zmiany! podoba mi sie nowa szata bloga :)Mowia, ze to Polacy sa partacza, Wlosi lenie i nic nie potrafia, ale i Irlandczykom nic nie brakuje :) wszedzie sie znajdza ci , ktorzy nie maja ochoty nic robic i do niczego sie nie nadaja. Obawiam sie, ze ten grzyb znowu sie pojawi, bo umycie sciany gabka na niewiele sie zda w walce z grzybem.Pozdrawiam cieplo :)
OdpowiedzUsuńJak przeczytałam tytuł,to az sie usmiechnęlam. Widziałam - prędzej czy później wróci ;)) Co do zmiany wystroju rewelacja, bardzo mi sie podoba i bardzo pasuje to Twoich opowieści :) Buziaki
OdpowiedzUsuńNieee no :P I Ty takiego Liama na pięterko zaciągnęłaś ??? hihihi Ale ładnie tu teraz , tak wiosennie ...a u mnie nadal biało .
OdpowiedzUsuńNieprzewidywalny jest ten facet, a Ty masz nieprzeciętną cierpliwość. Bardzo pozytywne zmiany w wyglądzie bloga Taitko :)
OdpowiedzUsuńTak jak wszyscy, ja również pochwalę wygląd bloga, szczególnie obrazek na górze bardzo mi się podoba. Ten zielony kolor też jest świetny.Dlaczego nie wzięłaś udziału w konkursie na bloga toku ? Miałabyś duże szanse.A ten Liam to bystry człowiek, jego metodę usuwania grzyba jest rewelacyjna, można by ją opatentować. Pozdrawiam serdecznie. :)))
OdpowiedzUsuńA ja wiem, jakim cudem on tam jeszcze pracuje :) Jak to powiedział nam pełnomocnik landlorda [uwaga! uwaga!]: "Liam jest najlepszym hydraulikiem w mieście". Coś mi się wydaje, że zapomniał tylko dodać w czym jest najlepszy ;) W psuciu na pewno! ;)
OdpowiedzUsuńJak nie będzie tak jak trzeba, to... wyślę Ci Liama! ;) Pamiętaj, że jest najlepszy w swoim fachu ;) Drugiego takiego nie znajdziesz!
OdpowiedzUsuńI mnie się podoba nowa szata graficzna bloga - choć częściowo oddaje klimat Irlandii ;) Co do Liama - ten człowiek zachowuje się czasami tak naiwnie, że aż mnie to śmieszy ;) Grzyb oczywiście powróci, bo jakżeby inaczej! Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńI nie myliłaś się! :) Liam jest niczym nocna zmora - lubi powracać w najmniej oczekiwanym momencie ;) Strach się bać, co przyjdzie mu do głowy następnym razem ;)
OdpowiedzUsuńHaha, takiego Liama to ja nie zaciągnęłabym na pięterko nawet gdyby był ostatnim facetem na ziemi ;) Strach dać się takiemu dotknąć ;)
OdpowiedzUsuńOj, nieprzewidywalny z niego osobnik - nie da się ukryć. A zmiany w szacie graficznej to głównie zasługa Mojego Połówka ;) Dobrze się spisał, co? :)
OdpowiedzUsuńLubię taką ciepłą zieleń. Wypróbowałam kilka odcieni tego koloru i ten zdecydowanie najbardziej przypadł mi do gustu.Blok Roku 2008? Hmm, nie do końca jestem przekonana do tego typu konkursów. Uważam, że nie są miarodajne i że rzadko kiedy wyłaniają zwycięzcę, który faktycznie zasłużył na pierwsze miejsce. Przeglądałam kilka blogów osób biorących w tym konkursie i uczciwie przyznaję, że część z nich spokojnie wyeliminowałabym. Nie są zbyt warte uwagi, niektóre wręcz mają żenujący poziom. A poza tym - z tego co słyszałam, to osoby przebywające za granicą nie mogą oddawać swoich głosów. Tak więc nie do końca jest to fair wobec emigrantów...Zresztą, nie założyłam tego bloga po to, by zgarniać nagrody. Piszę go głównie dla moich wiernych czytelników i dla siebie samej. Chcę za jego pomocą przechować cenne dla mnie wspomnienia. Pozdrawiam Cię serdecznie, Rozyno :)
OdpowiedzUsuńOOooo myślłam, że pomyliłam adresy, a to jednak Ty.Wracając do Liama, to nie wiesz czy on wie, że go zdemaskowaliście poprzednim razem ?
OdpowiedzUsuńHmmm...czyli można powiedzieć, że stary, poczciwy Liam świetnie się spisał w... Twojej sypialni. Co na to Połówek? A ponieważ - jak widzę - jest to już dozwolone, chciałem powiedzieć, że supcio blogasek, zapraszam do mnie, jak również zachęcam do zostawiania komci i brania udziału w konkursikach...:)
OdpowiedzUsuńWie, wie, ale jak widać - ciągle świadczy swoje usługi ;) Myślisz, że przy następnej wizycie powinnam mu wręczyć tę nakrętkę, którą pozostawił w naszej rurze odpływowej? ;)
OdpowiedzUsuńHa ha ha! Ty to mnie normalnie rozwalasz, człowieku! ;) PS. To że zniknęły ostrzeżenia nie oznacza, że można mi tu dowolnie spamować i rzucać mięsem ;)
OdpowiedzUsuńO matko, jaki piekny szablon!!! Jestem zachwycona!!! Cos wspanialego! Jak to zrobilas? Photoshop?A Liam... Niech Was Bog przed nim broni. Czemu on sie nie zapytal, czy moze uzyc tej gabki? Powinien... Mam nadzieje, ze przy nastepnym praniu nie dowiecie sie, ze uzyl do osuszania sciany Waszego przescieradla... Czego Wam zycze serdecznie... PS: Dzekei za slowa pociechy, u mnie juz dobrze :)
OdpowiedzUsuńU mnie też był "Liam"-spłuczkę "naprawił" kawałkiem zadzerwiałego drutu,nastepnęgo dnia drut pękł.Sklonowali go czy co? :)
OdpowiedzUsuńHahaha nigdy nie mów nigdy ... :):P
OdpowiedzUsuńHa, ha to musiał się nieźle poczuć kiedy spotkaliście sie oko w oko.No tak w zasadzie to moglibyście mu ja wręczyć i powiedzieć, że chyba coś ostatnio zgubił przypadkiem w odpływie :-))))))))
OdpowiedzUsuńJak tu teraz ładnie, Taitko. Bardzo mnie zdziwiła ta nowa szata, ale oczywiście na plus. Co do "Pana Złotej Rączki" to nie mam pytań. Śmiech bierze. Strach pomyśleć, co jeszcze tam robił... brrr
OdpowiedzUsuńCoś mi się zdaje, że możesz wpisać na swą listę jednego Irlandczyka który nie będzie cię lubił. Miało pecha biedactwo
OdpowiedzUsuńJa tam photoshopem posługiwać się nie umiem, więc to Mój Połówek zajął się bannerem. Ja tylko zmieniłam szablon - podoba mi się ta ciemna zieleń, jakoś bardziej pasuje do bloga o Irlandii ;) Cieszę się, że u Ciebie wszystko już gra. Oby tak dalej!
OdpowiedzUsuńHahaha, jak widać, to chyba jakaś plaga Liamów ;)
OdpowiedzUsuńNo ja mam nadzieję, że nie zrobił więcej takich chamskich rzeczy ;) A Liam? Cóż... ma tupet. I głowę pełną pomysłów.
OdpowiedzUsuńA wiesz, że chyba masz rację, Alku? Jak tam życie w Polsce? Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńHehehehe nie no takim sposobem i Ja moglabym sie pozbyc tego cudu na suficie heheh. Kurza stopa uwazajcie na drugi raz jak sie ow pan pojawi. No Ja bym Mu na rece patrzyla hehhe. Caluski Ella
OdpowiedzUsuńFakt :) I tym razem Liam nie zabłysnął ;) Ps. Grzyb oczywiście pojawił się na nowo!
OdpowiedzUsuńTaitko jak zwykle rewelacja Liam od dzis zostaje moja ulubiona postacia z Twojego bloga.pozdrawiamy z Bristolu.
OdpowiedzUsuń