piątek, 30 stycznia 2009

W sidłach przemocy

Gdyby rok temu ktoś zapytał mnie, czy czuję siębezpiecznie w moim miejscu zamieszkania, moja odpowiedź byłaby krótka i padłabybez wahania: „Tak, czuję się tu bezpieczna”. Bezpiecznie czułam się nie tylko usiebie w domu, czy na ulicach mojego miasteczka, ale praktycznie w całejIrlandii [no może pomijając Dublin, Limerick i Belfast – miasta, które uczciwiezapracowały sobie na tę najgorszą sławę]. Dziś z przykrością stwierdzam, iż niemogłabym odpowiedź w ten sam sposób. Nie, nie czuję się tutaj aż tak bezpiecznie,jak dawniej, ale też nie popadam w obłęd. Bez przesady! Jaka jest szansa, żewyjdę na ulicę, zostanę rozjechana przez walec, uprowadzona, czy zaatakowanaprzez pozbawionego skrupułów i kodeksu moralnego bandytę? Mała? Duża? Ogromna? Pocieszamsię, że ciągle niewielka, aczkolwiek wyższa niż w poprzednich latach. Niestety.

 

Powiem tak: gdybym nie oglądała tutejszej telewizji, nieczytała lokalnej prasy i nie rozmawiała ze znajomymi Irlandczykami, pewniespokojnie żyłabym sobie we własnym ograniczonym środowisku, święcie przekonana,że otaczający mnie świat jest oazą szczęścia i wszelkiego dobrobytu, amieszkający w nim ludzie klonami Matki Teresy. Nie, życie bajką nie jest, więcnie oczekuję dobrych wróżek, które będą czuwać nade mną 24/24 h, na każdymkroku wybawiając mnie z opresji. Jeśli sama o siebie nie zadbam, nikt tego niezrobi.

 

Obserwuję, czytam, rozmawiam i ze smutkiem stwierdzam, że charakterspołeczności, w której żyję zmienia się w zastraszającym tempie. Dokonywaneobserwacje coraz częściej tworzą nowy wizerunek mojego miasta. Miasta, którepowoli zalewa fala napadów. O ile jeszcze parę lat temu można było opiewaćbezpieczny charakter Zielonej Wyspy, o tyle dziś można jedynie mówić o kraju,który powoli, ale systematycznie trawiony jest przez niewdzięczną chorobę zwanąagresją. Nie podoba mi się, to co widzę, ale nie mam na to żadnego wpływu. Mojeprzekonanie, że żyje w miejscu relatywnie bezpiecznym przez długi czas byłosilne. Potem zaczęło słabnąć, aż w końcu stało się nieuniknione – umarłośmiercią naturalną. Umarło całkiem niedawno, w zasadzie z  nadejściem Nowego Roku i kilku innychwydarzeń… Ale o tym za chwilę.

 

Jakieś dwa tygodnie temu udaliśmy się na stację paliw wwiadomym celu. Mój Mr Right zajął się tankowaniem, po czym udał się do kasy.Siedziałam sobie w aucie, słuchając muzyki, obserwując otoczenie i rozmyślając.Mrok. Mały ruch. Cisza i spokój. Patrząc na to wszystko, pomyślałam, żeabsolutnie nie chciałabym mieć tego typu pracy. Kiedy wrócił Mój Połówek, podzieliłam się z nim swoimi przemyśleniami,co z kolei doprowadziło do dyskusji na temat niebezpieczeństw związanych zpracą na stacji paliw. Uznaliśmy, że panują tam sprzyjające warunki do napadu.Najwyraźniej nie było to tylko i wyłącznie nasze zdanie. Kilka dni późniejpracownik wspomnianej stacji paliw został sterroryzowany przez dwóch bandytów,którym za broń posłużył metalowy pręt. Zabrali niewielką ilość gotówki iuciekli. Pościg nie przyniósł rezultatów. Uciekli przed Gardą i przed wymiaremsprawiedliwości. Przepadli. Przeraża mnie ich bezczelność, napad dokonany pogodzinie 21:00 i bezsilność policji.

 

To niestety nie jedyny taki przypadek. Kilka dni wcześniejudaremniono podobny napad na sklep na stacji paliw. Choć w tym wypadku bandyciwykazali się większym sprytem i dbałością o szczegóły, nie udało im sięzrealizować swojego chorego planu. Uciekli. Nie odstraszyły ich ani kamery,którymi naszpikowany jest wspomniany obiekt, ani bliskość domostw  i często uczęszczanej drogi. Czarna serianapadów została zapoczątkowana wraz z nadejściem stycznia. To wtedy wsąsiedniej wiosce dwóch młodocianych osobników uzbrojonych w śrubokręt -najwyraźniej zainspirowanych zbrodnią, która w zeszłym roku wstrząsnęłaIrlandią – sterroryzowało pracownika apteki i przebywającego w nim klienta. Odtego momentu docierało do mnie coraz więcej informacji o bezczelnych napadach ikradzieżach. Nadzieja, że był to tylko pojedynczy i niesmaczny wybryktutejszego marginesu społecznego została szybko rozwiana. Lokalna gazetazaczęła regularnie donosić o tego typu incydentach, a moi znajomi opowiadać onieprzyjemnych wydarzeniach, które ich spotkały.

 

Przemoc narodziła się na świecie wraz z człowiekiem. Zawszebyła i będzie. Także w tym moim małym irlandzkim miasteczku. Jest tylko jednomałe „ale”. Ona wcześniej istniała, ale nie na tak wielką skalę. Ciąg tychkilku szokujących wydarzeń, występujących w bardzo krótkim odstępie czasu, niejest normalny dla tego miasta. I nie jest przypadkiem. Może dla innych osóbtak, ale nie dla mnie. Kryzys o którym cały czas się mówi nie przeszedł tu bezecha. Trzeba być albo głuchym albo ślepym, by tak uważać. Wystarczy tylkootworzyć się na świat, rzucić okiem chociażby na artykuły zamieszczane wlokalnej prasie. Grube nagłówki mówią same za siebie –  bezrobocie w tym hrabstwie znacznie sięzwiększyło, agencje pracy przeżywają największe oblężenie od wielu lat, a listaosób ubiegających się o socjalne domy i zasiłki osiągnęła porażającą długość.

 

W obecnych czasach, kiedy praktycznie cały czas dobiegająmnie niepokojące informacje przekazywane nie tylko przez media, lecz głównie przez moich znajomych, ciężkoczuć się bezpiecznie. Owszem, niewielkim pocieszeniem jest dla mnie świadomość,że mieszkam na osiedlu cieszącym się dobrą sławą, z dala od miejsc o podwyższonymryzyku, będących wylęgarnią wszelkiego zła. Nie jest to jednak na tylebudujące, bym mogła czuć się komfortowo. Jeśli dom mojej koleżanki zostałokradziony w ciągu dnia, a komórka kolejnej [nauczycielki, notabene] zostałaskradziona w szkole w godzinach jej pracy, to jaką ja mogę mieć pewność, żejutro nie spotka mnie to samo? Czy w świetle tych wydarzeń można czuć siębezpiecznym? Ja nie potrafię. Chciałabym, ale nie umiem.

 

Jeszcze jakieś dwa lata temu było zupełnie inaczej. Nieuważałam się za potencjalną ofiarę i nie wiedziałam, co to strach o własnemienie. Wychodząc z domu, zdarzało mi się świadomie zostawić otwarte okno wdomu. Nie, nie miałam żadnych obaw. Żyłam w spokojnej okolicy, gdzie aktyprzemocy naprawdę należały do sporadycznych incydentów. Patrząc na tubylców iich praktyki polegające na niezamykaniu samochodów, a także na ich spokojną,idylliczną krainę, ciężko było mi uwierzyć, że w tym miejscu może zdarzyć sięcoś złego. Bo przecież takie rzeczy zawsze przytrafiają się innym, a nie nam. Wtedynie miałam jeszcze „schizów”, nie reagowałam wyostrzonymi zmysłami na każdypodejrzany hałas i nie musiałam upewniać się, czy mój dom NA PEWNO jestzamknięty. Teraz mam, bo już zrozumiałam, że to, co przydarza się innym, możejutro przydarzyć się mi. I tym niezbyt optymistycznym akcentem kończę mojerefleksje.

49 komentarzy:

  1. Chyba nie ma bezpiecznego miejsca na swiecie. Tu we Wloszech ostatnio wzrosla strasznie przestepczosc i gwalty, najczesciej dokonywane przez Rumunow i Cyganow, ktorzy rozmnozyli sie w tepie zastraszajacym (po wejsciu do UE).Poludnie Wloch nigdy nie bylo bezpieczne, ale przynajmniej na polnocy zylo sie dosc dobrze. Spoleczenstwo ma juz tego wszystkiego dosc! zaczynaja wychodzic na ulice. latem, pewna starsza turystka z Niemiec zostala zgwlcona w bestialski sposob, na oczach meza przez trzech Rumunow. Oboje z mezem trafili do szpitala z dosc ciezkimi obrazeniami ciala. Wlosi zorganizowali pomoc dla niemieckie pary. Rzad niewiele robi z tego typu imigrantami, bo chca byc tolerancyjni i nie byc oskarzeni o rasizm. A ja uwazam, ze Wlosi sa az za nadto tolerancyjni i jest to wykorzystywane na maksa przez nieuczciwych imigrantow, a wlasciwie przestepcow-imigrantow.pozdrawiam cieplutko :)

    OdpowiedzUsuń
  2. renatad7@poczta.onet.pl30 stycznia 2009 10:48

    Piszesz,ze Dublin i Belfast sa statystycznie miastami,gdzie przemoc jest wieksza.Bo to sa stolice.A stolice maja to do siebie,ze wiekszy jest tygiel narodowosciowy,wiecej ludzi przyjezdnych,ktorzy stolice traktuja jako miejsce zarobienia pieniedzy i powrotu do miejsca,skad przyjechali.Porownujac Wwe do mojego zapyzialego,polskiego miasta,ktore male nie jest,statystyka bedzie taka sama.Ja w Edynburgu czuje sie bezpiecznie(odpukac,puk,puk),nigdy nic mi sie nie stalo,ale na przyklad w sylwestra Polacy mnie okradli:),nie wspollokatorzy,tylko kolesie na ulicy.Bo mysleli,ze jestem Szkotka:),po akcencie,idioci,i stwierdzili,ze mozna.Tak tlumaczyli sie na policji,przez tlumacza do tego,bo sami nie byli w stanie wystekac zdania po ang.Od Szkotow nigdy nic zlego mnie tutaj nie spotkalo,co nie znaczy,ze zle sie nie dzieje.Kwestia dzielnicy takze.Sa takie,ze nie jest wskazane spacerowac tam nawet w dzien.Nie wiem,ja tam spacerowalam,nie wiedzac i tez nic mi nie bylo,ale to juz szczescie tylko.Nie wiem jak to wyglada statystycznie.A,np.kilka tyg temu na jednej z glownych ulic znaleziono glowe kobiety w torbie podroznej.Straszne,ale takie rzeczy zdazaly sie i beda zdazac zawsze.Tylko w malej miejscowosci,takie rzeczy bylyby bardzo naglasniane,a w duzym istnialy od zawsze.Co nie znaczy,ze mnie to w jakis sposob uspokaja.A moze to tez bezrobocie?Bo ono wzroslo drastycznie,a kolejki do job centera,sa bardzo dlugie.Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Masz racje. Kraje takie jak Wlochy czy Hiszpania staly sie rajem dla imigrantow-przestepcow. W Hiszpanii czuja sie bezkarnie, bo system prawny nie sprawdza sie. Co z tego,ze policjanci zlapia przestepce, jak i tak sad go ulaskawi albo dostanie kilka lat i potem wyjdzie i znowu bedzie kradl. Sama jestem imigrantka, ale wedlug mnie takich ludzi powinni deportowac. Zaczynajac od kieszonkowcow z Maroka, poprzez zlodziejskie bandy z bylej Jugoslawii i gangi latynoamerykanskie, po rosyjskich mafiozow, ktorzy zrobili sobie z Hiszpanii pralnie brudnych pieniedzy. Az strach pomyslec, co sie bedzie dzialo teraz, gdy zaczal sie kryzys i budownictwo padlo. Z czego beda zyc ci wszyscy ludzie? Nie minie duzo czasu i imigranci zaczna krasc, bo czym nakarmia swoje liczne potomstwo?

    OdpowiedzUsuń
  4. Czyżby zmiana koloru Twojego bloga ma wskazywać na ochłodzenie relacji międzyludzkich, o których piszesz?:) Cóż..Irlandia, choć wyspa...nie jest w stanie obronić się przed tym, co dzieje się na świecie. Wszystko natomiast wskazuje, że - jak pisze Ap. Paweł do Tymoteusza - przy końcu miłość wielu oziębnie! Dbaj przeto, tym bardziej, aby tę miłość dawać:) Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Myślę, że trzeba się trochę bać, to znaczy zachować daleko idącą ostrożność, bo być okradzionym to jeszcze nic, w porównaniu z tym, że można zostać pobitym i być inwalidą do końca życia. Wydaje mi się, że będzie coraz gorzej, bo coraz więcej ludzi chce się łatwo i szybko wzbogacić, bez pracy i cudzym kosztem. Zdarza mi się, gdy pobieram większą kwotę z bankomatu, to oglądam się czy ktoś podejrzany za mną nie stoi. Albo nigdy nie wsiądę w moim domu do windy, gdy czeka na nią jakiś nieznajomy mi mężczyzna, chociaż kobiet też należy się bać. Takie czasy nastały, że boimy się nawet własnego cienia, ale mamy ku temu powody, bo co chwilę słyszymy o zuchwałych napadach i kradzieżach.Pozdrawiam. :)))

    OdpowiedzUsuń
  6. Spokojnie, spokojnie... Gdybys obejrzala kolumbijski dziennik, to bys chyba umarla ze strachu (lepiej wiec nie ogladac, zeby nie dostac swira). Kradzieze komorek i mieszkan, to tutaj nic takiego. Wlasciwie to tylko detal w calym morzu tragedii, jakie maja tu miejsce. Wiadomosci sa duzo, duzo powazniejsze ;(

    OdpowiedzUsuń
  7. Świat się zmienia niestety, ludzka mentalność również a przyzwyczajenia i upodobania tym bardziej. Kiedyś czesto bywało, że w mojej rodzinnej miejscowości nikt nie myślał o czymś takim jak zamykanie domów na klucz czy alarmy. Przychodziłem do kolegi do domu, mogłem wejść do środka, obejść wszystkie pokoje i nie było problemu. A teraz- spróbuj zostawić otwarty dom. To samo z mentalnością. Kiedyś półświatek, złodzieje byli piętnowani- "uważaj on kradnie" a teraz "popatrz jaki cwaniak i zaradny". Tylko drobny szczegół- zawsze mnie uczono- że jeśli coś ukradniesz to oddasz dwa razy. ja jest bezsilna albo raczej niezbyt skora do działania to tylko ułatwia życie takim gagatkom.

    OdpowiedzUsuń
  8. Moimi sąsiadami bezpośrednimi są Romowie ze Słowacji. Drugi w kolejności sąsiad Polak powiedział, że to najbezpieczniejsze sąsiedztwo, jakie możemy mieć :) zgadnij czemu ;) Dodam, że ponoć uczciwie zarabiają na życie, małżeństwo z 3 dzieci, jedyną ich przywarą są ciągłe imprezy z przyjaciółmi, okraszone dużą dozą karaoke. Ponoć mogłabym drzwi zostawić otwarte na oścież i nic by mi nie zginęło (ale sprawdzać nie będę, haha!). Pzdr

    OdpowiedzUsuń
  9. Może to dobry moment, żeby o bardziej stanowcze reakcje pokusili się miejscowi mundurowi. Jakiś czas sąsiad mojego fąfla, w napadzie agresji podlanej procentami, zdemolował kijem bejsbolowym stojące na parkingu auto, a następnie zamierzał się na wezwanych na miejsce gardziarzy. Koniec końców nawet na dołek nie trafił. Niezbyt to pouczające...

    OdpowiedzUsuń
  10. Ludzie gdzie wy żyjecie?? mieszkam w Dublinie juz sporo czasu i nie zauwazylam zadnych zmian! Czuje sie bezpiecznie w okolicy w ktorej mieszkam jak i rowniez gdy jestem na miescie!!! ogladam duzo irlandzkiej tv i mam przyjaciol Irlandczykow i nie mowcie mi ze jest tu jakis terror!!!!

    OdpowiedzUsuń
  11. dabslaw54@op.pl2 lutego 2009 14:38

    Niuniu! Jestes rozpieszczona, masz bujna fantazje i nie wiesz co piszesz-koloryzujesz

    OdpowiedzUsuń
  12. Moje, dotąd spokojne miasteczko, też stało się niezbyt bezpieczne... Też myślałam, tak jak Ty, że jestem poza zasięgiem tych zdarzeń, a jednak... Wniosek - trzeba mieć uszy i oczy szeroko otwarte i nie ufać ludziom, co mnie akurat przychodzi baaardzo trudno... Pozdrawiam i zapraszam do siebie :)http://mam-siedem-lat.blog.onet.pl/

    OdpowiedzUsuń
  13. na cabrze mojej znajomej w bialy dzien wyrwali torebke z reki w bialy dzien. Zdazyla wyjsc tylko z przekazow wester union. mi w bialy dzien wybito szybe w samochodze. ukradziono zepsuty telefon ze schowka oraz drobne 2euro ktore lezaly przypadko na fotelu.taki jest Dublin . to ja sie pytam gdzie Ty zyjesz?:) w Dublinie czy w na peryferiach takich jak Sandyford , Leopordstown gdzie sie zostawia otwarte samochody przed domem na noc i nic sie nie dzieje

    OdpowiedzUsuń
  14. promyczek83@op.pl2 lutego 2009 15:52

    przestępczość wzrasta w zaskaującym tempie...u mnie w takim miasteczku jakiś czas temu zaginął chłopczyk....po jakimś czasie sprawa ucichła , zeby nie roznosić paniki dla ludzi, znaleziono tego chłopczyka ale bez narządów w środku masakra totalna , ktoś go porwał , żeby zabrać narządy do przeszczepu , ale zobacz jaka to musiała byc zgrana szajka razem z lekarzami przecież.a jakiś czas temu matka z córeczką około 5 letnią była na zakupach w centrum handlowym, i zrobiło się zamieszanie i córeczka zniknęła, matka krzyku narobiła i zamknięto wszystkie wyjścia . Odnaleziono dziewczynkę w WC, z włosamu ściętymi już na króciutko w czapeczce , zrobiono ją na chłopaka i zamroczoną narkotykami ! I to wszystko w naszym małym miasteczku!

    OdpowiedzUsuń
  15. heh wyrozniilas Limerick chodz to nie jest bandyckie miasto , nie wiem dlaczego ludzie tak uwazaja , Limerick to jest miasto stworzone z tych ludzi ktorym sie nie udalo w zyciu podobno , a prawie kazdy mowi ze to jest straszne miasto heh pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  16. Przeczytalam powyzszy artykul i widze siebie tak samo myslalam,ze jestem bezpieczna do momentu sporu z sasiadami, ktorzy zaczeliwycinac krzewy z mojego ogrodu, ktore rosly wzdluz Ich linii plotu.Oponowalam to wzieli mnie do sadu za to, ze upominalam Ich abytego nie robili wiecej i nie wtracali sie do mnie. Potafili podburzyccala ulice jak rowniez swoje dzieci (dorosle) z poprzednich mazenstw,aby mnie szykanowac na kazdym kroku. Zaznaczam, ze mieszkamw dobrej dzielnicy a jednak to nie ma wiele do rzeczy. Nadfal sprawa sie ciagnie w Sadzie od 2004 roku. Nasylali na mnie Policje srednio2 razy w tygodniu, poniewaz sasiadki syn jest special policeman,a Jej brat tez jest w Policji. Pewnego dnia w 2006 roku w sierpniusprowadzili na nas 4 Policjantow. Przyjechali malym busem, a ja podlewalam kwiatki w ogrodzie od strony ulicy. W pewnym momencie jak zobaczylam tyle Policji to pomyslalam sobie co sie stalo na naszej ulicy? Ale Oni zaczynaja kierowac sie na nasz dom.Stanelam jak wryta w ziemie, przezylam wielki stress i moj maz tez.Dowiedzialam sie pozniej, ze Polcja nawet nie miala zamiaru nasbronic przed napadami sasiadow i w ogole. Sprawa oparla sie opomoc prawna, ale nadal jest w toku.Czuje sie codziennie jak rowniez moj maz bardzo niebezpieczniezwlaszcza, ze podsycila sasiadow i czesc jest bardzo wrogo do mnie nastawiona. Nawet jeden Irlandczyk salutowal mojemu mezowijak Hitler.Co mam dalej robic? Nie wiem! Naprawde czuje sie w sidlach przemocy.W ubieglym roku pokazywali w TV protesty w Dublinie przeciwkoPolakom a w Belfascie podpalono domy kilku Polskim rodzinomkilka osob spalili na smierc i byly ciezko ranni jak rowniez dziecioczywiscie nasze Polskie.Pozdrawiam i zycze bezpieczniejszego jutraSabina

    OdpowiedzUsuń
  17. Witam serdecznie Jezeli Pani moze napisac domnie podaje moj e-mail:sabinah@poczta.onet.plPS zapomnialam umiescic moj e-mail pod moim komentarzem. Pozdrawiam Sabina

    OdpowiedzUsuń
  18. ~terrorrrrrrrr3 lutego 2009 07:42

    I've just come....

    OdpowiedzUsuń
  19. Muszę się nie zgodzić. Limerick JEST bandyckim miastem. Wspomne tylko nagłosnioną sprawę podpalenia chłopaka (Polaka nota bene) na Dock Road, czy też zadźgania śrubokrętem na tej samej ulicy innej osoby. Sam mieszkałem w Limerick kilka miesięcy i wróciłem na moją wioskę w której zacząłem przygodę z Irlandią. A co do bezpieczeństwa w Irlandii... widać ogromną różnicę. Pięc lat temu w lecie samochody przez zakładami pracy miały uchylone szyby, często nie były zamknięte. Teraz nie widzę takich sytuacji. Każdy jednak zaczął zwracać uwagę na bezpieczeństwo swoje i swojego mienia.

    OdpowiedzUsuń
  20. Nigdy sie nie bałam.. nigdy! Wczoraj doświadczyłam jednak po raz pierwszy w życiu przemocy psychicznej (i to ze strony gliniarza - szowinisty, nacjonalisty) nigdy nie przypuszczałam, ze coś takiego mnie spotka w mojej ukochanej Hiszpanii.. Jak sie okazuje nie tylko przestępców musimy sie obawiać...

    OdpowiedzUsuń
  21. Totalne bzdury

    OdpowiedzUsuń
  22. Ja tez mieszkam w Limerick od 4 lat i to na Dock Road i pierwsze slysze zeby to wlasnie na tej ulicy podpalili Polaka ok fakt faktem podpalili, ale nie na Dock Road. Limerick napewno nie nalezy do bezpiecznych miast,ale przepraszam czy w ogole jest tu takie miasto czy miejsce bo ja uwazam, ze nie ma go ani tu ani w Polsce - wszedzie znajdzie sie ktos - kto uzna, ze wlasnie teraz moze zakonczyc Twoje zycie albo zechce Cie napasc itp. Nie ma sensu rozpisywac sie o tym gdzie jest bezpiecznie a gdzie nie-bo wszedzie gdzie jest czlowiek jest niebezpieczenstwo. pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  23. EwleinaDlaczego tak komentujesz, ze ludzie pisza totalne bzdury?Ja tez takmyslalam do pewnego momentu, az pewnego dnia spotkalo mniecos bardzo szokujacego. Nie mow dziecinko hop hop dokad nieprzskoczysz rowu... uwazaj i korzystaj z wypowiedzi innych, a niebadz, az tak cyniczna bo spotka Cie wielkie nieszczescie wspomniszmoje slowa, a to bedzie odplata za brak wspolczucia dla innych, a takichjak Ty nie nalezy zalowac ani okazywac serca. Ja milam taka samakolezanke, stala Jej sie krzywda, wcale tego typa nie zalowalismy i Ciebie nikt nie bedzie zalowal jak sie bedziesz tak odnosic do ludzisamolubnie!!!!!!!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  24. Kochanie byłaś kiedykolwiek w Belfaście? Ja tak, to bardzo bezpieczne miasto mimo tego co działo się tam wcześniej. Żadnych zamieszek, obelg, niebezpiecznych sytuacji. Chodziłyśmy z siostra na spacery o 2 nad ranem bo noce były tak cieple i przyjemne. a mijający nas ludzie mówili tylko żebyśmy wracały do domu bo możemy się przeziębić. spędziłam tam tylko 5 dni ale było ekstra. wiec nie mów ze to niebezpieczne miasto. Bez przesady. Warszawa jest z pewnością groźniejsza z całą swoją bandą dresiarzy i ćpunów z Centralnego.

    OdpowiedzUsuń
  25. Hej tatitkoJa mieszkam na spokojnym malym soiedlu. spokojne jest tylko na pierwszy rzut oka niestety. 13-latki rozrabiający i napaający na starszyki z siekierami. napaday na kierowców mzk . gwałty i handel narkotyki.kiedys tu bylo spokojniej ale bo ja zylam z zamkniętymi oczami.jak patrze n 10 latki wymalowane w sukienkach mini to mi wstyd bo z tego okresu mam zdjica z lalka barbie. http://mlode-malzenstwo.blog.onet.pl/

    OdpowiedzUsuń
  26. KRAV MAGA-jesli chcecie sie poczuc bezpieczniej zapraszamy na zajecia Krav Maga Group w Dublinie.Trenujemy obrone tylko przed realnymi, ulicznymi zagrozeniami.Polski instruktor z uprawnieniami panstwowymi:086 219 98 71Robertwww.kravmagagroup.ie

    OdpowiedzUsuń
  27. Chyba dzisiaj juz nie ma takiego miejsca gdzie możemy sie czuć bezpieczni!! Pozdrawiam Cieplutko ;)

    OdpowiedzUsuń
  28. Sabino, odezwę się wkrótce. Przez ostatnie dni nie było mnie w kraju i nie miałam dostępu do komputera, stąd moje milczenie. Trzymaj się ciepło!

    OdpowiedzUsuń
  29. Tak, kochanie, byłam.

    OdpowiedzUsuń
  30. Niestety, Michałku. Problem w tym, że Garda nie budzi zbyt wielkiego szacunku i postrachu zarówno wśród miejscowych jak i przyjezdnych... Trzymaj cię cieplutko :)

    OdpowiedzUsuń
  31. Ja to zawsze dmuchałam na zimne. Po zmroku to jedynie do sklepu mogę się wybrać i to autem. Jak widać ciągłe trąbienie o kryzysie daje znać o sobie i wzbudza agresję

    OdpowiedzUsuń
  32. Haddock, masz całkowitą rację. Oczywiście, że to jest niebezpieczne miasto. Ci którzy twierdzą, że to oaza spokoju, niech dalej żyją w słodkiej iluzji i myślą, że Limerick ciągle jest tym bogobojnym Limerickiem z "Prochów Angeli"...

    OdpowiedzUsuń
  33. W żadnym wypadku, Jurku :) Małe modyfikacje na blogu wskazują przede wszystkim na potrzebę zmiany, to wszystko :)

    OdpowiedzUsuń
  34. Tak, tylko, że Kolumbia i Irlandia to dwie różne bajki. Kolumbia od dawna króluje w czołówce najniebezpieczniejszych państw, Zielona Wyspa natomiast uchodziła za kraj stosunkowo bezpieczny.

    OdpowiedzUsuń
  35. Oczywiście, że to wina bezrobocia. Poziom życia wielu ludzi znacząco się obniżył i nie mam tu na myśli tylko i wyłącznie emigrantów. Skutki kryzysu ponoszą także Irlandczycy. Ci, którzy nagle znaleźli się na lodzie, często nie potrafią sobie poradzić z zaistniałą sytuacją, więc szukają łatwego zarobku, napadając i rabując. Niestety nie tędy droga.

    OdpowiedzUsuń
  36. Całkowicie podzielam Twoją opinię, Rozyno. Nic więcej nie muszę dodawać. Pozdrawiam Cie serdecznie i cieszę się, że zrozumiałaś sens mojego posta. Niestety nie wszystkim się to udało.

    OdpowiedzUsuń
  37. Zgadza się, Alku. Mam identyczne obserwacje. Zauważyłam, że moi irlandzcy znajomi - mieszkający w maleńkiej wsi - zaczęli jakiś czas temu zamykać dom, wychodząc z niego. Wcześniej nie mieli takiego zwyczaju - czuli się bezpiecznie w swojej małej społeczności, gdzie każdy każdego doskonale zna. Wg mnie to o czymś świadczy. Pozdrawiam Cię serdecznie.Ps. Wybacz brak wiadomości ode mnie. Czasem nie wyrabiam!

    OdpowiedzUsuń
  38. Ja też nie mogę narzekać na moich sąsiadów - no może poza "ekshibicjonistą" ;) Nie dość, że mieszkam na wyjątkowo spokojnym osiedlu, to jeszcze mam cichych i kulturalnych sąsiadów Irlandczyków :) Nie wchodzą nam w drogę, ani my im. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  39. Dobrze, dobrze, tyle tylko, że to, co opisujesz mnie nie dotyczy. Ani troszeczkę. Więc nie musisz mi sugerować, bym nie napawała się chwilowym dobrobytem i nie dawała się mu ogłupić, bo po prostu tego nie robię. Nie jest mi straszny kryzys, a przynajmniej nie pod względem utraty zarobków. Mam pewną pracę, jestem w niej lubiana, regularnie doceniana poprzez premię i słowa uznania. To mi wystarcza.I nie piszę o czymś, co jest nowością na tym świecie, a o czymś, co jest nowością w moim małym irlandzkim miasteczku, które jeszcze do niedawna było bardzo spokojne i bezpieczne. Jeśli spojrzysz na to pod tym kątem, zauważysz różnicę. A przynajmniej powinieneś...Pozdrawiam. Również z Ziemi.

    OdpowiedzUsuń
  40. Ja pierdziu, Kaja... To raczej ja powinnam zapytać, gdzie Ty żyjesz? Ps. Nic dziwnego, że nie zaobserwowałaś żadnych zmian w Dublinie. Przecież tam od dawna tego typu praktyki są normalką.

    OdpowiedzUsuń
  41. Ble2u, pozdrawiam osobę dostrzegającą prawdziwe oblicze Dublina :)

    OdpowiedzUsuń
  42. "Rozpieszczona niunia" - dobre! :)

    OdpowiedzUsuń
  43. Ja akurat nie mam z tym problemu, jako że moja sceptyczna natura pozwala mi ufać tylko wybranym osobom ;)

    OdpowiedzUsuń
  44. Przerażające! Po prostu przerażające!

    OdpowiedzUsuń
  45. Hrabianko, pozdrawiam serdecznie. Obawiam się, że tacy, jak adresatka Twojej wypowiedzi, nigdy tego nie pojmą.

    OdpowiedzUsuń
  46. Ha! Dobre podsumowanie, Paulinko. Współczesna młodzież to w ogóle osobny temat rzeka.Pozdrawiam cieplutko całą Waszą trójkę!

    OdpowiedzUsuń
  47. Aż tak źle to chyba nie jest. Albo to ja jestem przesadną optymistką ;)

    OdpowiedzUsuń
  48. Daje, oj daje. I to właśnie najlepiej widać w ostatnim czasie w moim miejscu zamieszkania.

    OdpowiedzUsuń
  49. Współczuję Ci Taitko, ale mam nadzieję, że w Irlandię nie zwątpisz pomimo tych incydentów

    OdpowiedzUsuń