niedziela, 6 lipca 2008

Ciągle pada...

Brrr! Pada i pada. I tak już od jakichś trzech tygodni. W taką pogodę jak dziś najchętniej w ogóle nie opuszczałabym domu. Deszczowa aura nastraja mnie wyjątkowo melancholijnie, więc bez walki poddaję się mojej leniwej naturze. Nawet nie próbuję wznosić się na wyżyny intelektualne – nie chcę robić czegoś, na co nie mam ochoty ani natchnienia. Efekt i tak pewnie byłby marny. Mam kilka tematów do napisania postów, ale od paru dni nie mogę się zabrać za nie. Moja kreatywność opuściła mnie wraz z piękną pogodą…

Moja druga połówka smacznie śpi, ja tymczasem relaksuję się przy kojących dźwiękach mojej ulubionej muzyki, piję kawkę i wdycham rześkie powietrze, przedostające się do mojego pokoju poprzez otwarte okno. Lubię takie poranki. Lubię słuchać miarowego uderzania deszczu o twardą nawierzchnię – to mnie wycisza i relaksuje. Kiedyś uwielbiałam zasypiać przy otwartym oknie i być budzona przez poranne powietrze. Z czasem jednak, w trosce o bezpieczeństwo, zaprzestałam takich praktyk. Niekiedy trzeba dmuchać na zimne i nie wywoływać wilka z lasu. To już nie te czasy, kiedy Irlandczycy nie zamykali samochodów przed swoimi domami…

Lubię też obserwować świat zatopiony w strugach deszczu. Widzę, że na leniwy tryb przeszli też moi sąsiedzi. Mimo że powoli dobiega południe, moje osiedle sprawia wrażenie mocno pogrążonego we śnie. W wielu domach ciągle opuszczone są żaluzje – znak, że domownikom smacznie się śpi. Pewnie też zostałabym w łóżku, gdyby nie fakt, że za dużo snu powoduje u mnie przymulenie i ból głowy. Sześć godzin w zupełności mi wystarcza.

Puste, mokre uliczki i cisza. Błoga cisza. Nie słychać bawiących się dzieci, nawet ptaki nie chcą śpiewać…

Deszczowa pogoda nie sprzyja wycieczkom, więc siłą rzeczy zmuszona jestem zostać w domu. Nie nudzę się jednak, wykorzystuję czas głównie na czytanie książek, bo to mnie doskonale odpręża, choć muszę przyznać, że po wyczerpującym dniu pracy zdarza mi się w pewnym momencie przysnąć ;) Wczoraj w nocy postanowiliśmy urządzić sobie mały seans filmowy. Swego czasu wybieraliśmy się do tutejszego kina na Ghost Ridera, by znów zobaczyć Nicolasa Cage’a w akcji. Ostatecznie jednak nie dotarliśmy tam. Przedwczoraj robiąc zakupy, natrafiliśmy na DVD z tym filmem, więc bez wahania umieściliśmy je w naszym wózku. Obydwoje jesteśmy miłośnikami Cage'a, więc to głównie ze względu na niego postanowiliśmy obejrzeć Ghost Ridera. Film nie należy do najgorszych, powiedziałabym nawet, że jest dobry: łatwy i przyjemny w odbiorze, nasycony efektami specjalnymi i wzbogacony elementami fantastyki. Ja jednak nie przepadam za tego typu filmami, więc nie należy on do moich ulubionych. Bardziej podobał mi się National Treasure, czy chociażby Con Air. Warto go jednak obejrzeć szczególnie w leniwy wieczór  chociażby po to, by popatrzeć sobie na ciągle przystojnego Nicolasa (gosh, ten facet ma tak seksowną barwę głosu!) czy zjawiskową, egzotyczną Evę Mendes. Fani tej dwójki mogą polubić Ghost Ridera, aczkolwiek nie sądzę by przypadł on do gustu koneserom filmowym lubującym się w skomplikowanych produkcjach z górnej półki, z ukrytym przekazem i dającym wiele do myślenia. Jeśli tego szukacie w filmach, to Ghost Rider nie jest dla Was.

Czas ucieka, więc uciekam i ja. Pora zatopić się w wyimaginowanym świecie książek, a potem przystąpić do przygotowania gulaszu, na którego nabrałam ochoty po doświadczeniach kulinarnych jednego z Panów odwiedzających mojego bloga  – Alku, dziękuję :)

22 komentarze:

  1. W Norge też leje. Ale w przeciwieństwie do Ciebie, mnie deszcz za oknem i 12 stopni na termometrze nie nastraja melancholijnie, ale depresyjnie. Najbardziej przeraża mnie, że takie może być całe lato. Brrr... Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. A u nas do zeszłego piątku były upały, w piątek trochę popadało (całe szczęści bo susza okrutna) w sobotę się przejaśniło i wczoraj był pięknie. Dzis trochę pochmurno, ale na popołudnie zapowiadają słonko. A temp. poniżej 20 stopni nie schodzi. Pozdrawiam z ciepłęgo Wrocławia

    OdpowiedzUsuń
  3. Heh w taką pogodę można ponadrabiać zaległości w "domowych hobby"

    OdpowiedzUsuń
  4. Hehe, bo to jest tak, droga Maro: ja lubię sobie popatrzeć na deszcz, lubię słuchać, jak uderza o ziemię, etc. Generalnie lubię opady deszczu, ale tylko wtedy, kiedy znajduję się w domu i kiedy ilość opadów nie przekracza granic przyzwoitości ;) A w przypadku mojego miasteczka pada (z malutkimi przerwami) praktycznie od trzech tygodni. Przesada, nie? Ja chcę zwiedzać, podróżować, a nie siedzieć zamknięta w czterech ścianach! :) A poza tym, nasz urlop się zbliża, a w związku z nim chcieliśmy wyjechać na parę dni, by oddać się błogiemu lenistwu połączonemu ze zwiedzaniem :)Pozdrawiam serdecznie i życzę słonecznej pogody :) Precz z deszczem! (przynajmniej na jakiś czas) :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Hmm, to już wiem, kto ukradł mi słonko! Proszę je oddać w trybie natychmiastowym, bo jak tak dalej pójdzie, to nabawię się ostrej psychozy! ;) Poziom mojej serotoniny dramatycznie się obniżył :) PS. Zazdroszczę! Po prostu zazdroszczę tej słonecznej pogody :)

    OdpowiedzUsuń
  6. To fakt - nie pozostaje nic innego do roboty ;) Może inni są bardziej odporni na złą aurę, ale na mnie działa ona wyjątkowo negatywnie, powodując m.in nieodpartą ochotę zaszycia się w domu z książką w rękach :) Electro, nie wiem, czy słyszałaś najnowsze przewidywania synoptyków, ale jeśli nie, to niestety nie mam dla Ciebie dobrych wiadomości - ponoć nadciągają do nas niezłe wichury i ulewy. Tegoroczne lato ma być najbardziej deszczowe w historii UK, a słonecznych dni praktycznie w ogóle nie będzie...

    OdpowiedzUsuń
  7. martyna216@op.pl8 lipca 2008 16:20

    Siemka :* Fajniuski blogasek :) Wpadnij do mnie na www.w-moim-sercu-tylko-ty-kochanie.blog.onet.pl :)A jeśli spodoba Ci się blog to zapraszam częściej :* Pozdrawiam :) Liczę na chociaż 1 komentarzyk :)

    OdpowiedzUsuń
  8. aga.stankiewicz@onet.eu8 lipca 2008 16:29

    U mnie pogoda w kratkę... Sobota padało, niedziela nie, wczoraj tak, dziś nie... Może to lepsze niż ciągły deszcz, ale taka kratka też nie wpływa zbyt dobrze. A co tak ciekawego czytasz? Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  9. U mnie nareszcie się rozpogodziło i dziś mieliśmy piękną pogodę :) Z momentem ukończenia studiów przerzuciłam się na lżejszą literaturę. Trzeba było odpocząć po tych wszystkich lekturach związanych z moim kierunkiem ;) Teraz czytam głównie moją Agathę Christie, a ostatnio także Cobena. Póki co, troszkę rozczarowana nim jestem. Spodziewałam się po nim czegoś więcej. Owszem, Harlan nie jest zły, dobrze się go czyta, ale wyraźnie mi w nim czegoś brakuje. Zdecydowanie wolę Christie. No, ale nie skreślam go. Muszę przeczytać innego jego pozycje, będę mieć lepsze porównanie, no i może bardziej przypadną mi do gustu :) A Ty, Aguniu, co czytasz? Co mogłabyś mi polecić? Co prawda, mam już zamówione ponad 20 książek, więc będę miała co czytać, ale chętnie zapoznam się z Twoimi preferencjami. Mamy tyle wspólnego, więc być może odkryjemy kolejną łączącą nas rzecz :)Przesyłam Ci gorące pozdrowienia i ściskam Cię mooocno :)Trzymaj się, kochana :) No i częściej dawaj znaki życia :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Postaram się zajrzeć w wolnej chwili. Uprzedzam jednak, że nie bawię się w handel komentarzami...

    OdpowiedzUsuń
  11. aga.stankiewicz@onet.eu8 lipca 2008 20:19

    No, ja się przyznaję, zaniedbałam lekturę ostatnio... Tak jakoś... A rzadko się ostatnio odzywałam, bo od piątku Jurek był, pojechał dopiero dziś, więc wiadomo, mnie wtedy przy kompie się nie spotka... ;0) Ale czytałam ostatnio książkę lekką, "Od pierwszego wrażenia" Nicholas'a Sparks'a, dość mi się podobała :) Taka romantyczna książka. Mam jeszcze jego "Anioła stróża", ale nie zaczęłam... A Christie próbowałam czytać, ale niestety nie przypadło mi do gustu, po prostu nie przepadam za kryminałami... Miłego wieczorku :)

    OdpowiedzUsuń
  12. No tak, to wszystko wyjaśnia :) Co do Christie, to może trafiłaś na niezbyt ciekawą książkę ;) Nawet mnie (wielkiej miłośniczce Agathy) niektóre z jej książek wydają się mniej udane, a nawet nudne ;) Inna sprawa, że nie każdy przepada za kryminałami, więc Ty pewnie zaliczasz się do tej grupy ;) Mnie one odpowiadają :)Pozdrawiam Cię gorąco :)

    OdpowiedzUsuń
  13. A u mnie nie pada :( no i wlasnie w tym problem... Za to wilgotnosc powietrza jest niesamowita... wystarczy wejsc do metra, aby w 3 sekundy byc mokrym i poczuc, jak koszulka klei sie do ciala.... tak wiec wszystko ma swoje plusy i minusy...Co do Ghost Ridera... Ogladalem go w kinie, razem z moim przyjacielem z NY... No... Cage jest... lubie go... Ale film, przykro mi to mowic, jest tragiczny. W ogole to nie wiem, jakim cudem on zagral w tym filmie... No ale o gustach sie nie dyskutuje...A co do przepisow.... Mam swoje i wyprobowane... hmmmmm.....Smacznego zycze. I slonce wysylam, w duzych ilosciach.

    OdpowiedzUsuń
  14. Tragiczny? hehe :) Domyślam się, że wiele osób podsumuje go właśnie w ten sposób :) Szczególnie ci, którzy nie lubią fantastyki ;) Ja obejrzałam go głównie dla Cage'a ;) I tak jak już pisałam w poście, zdecydowanie wolę produkcje typu: Twierdza, Lot Skazańców, czy Skarb Narodów. A Ghost Rider? Nie powalił mnie, ale w deszczowy wieczór był wprost idealny dla mojego rozleniwionego i sennego umysłu ;) O tak - wszystko ma swoje plusy i minusy :) Ja nie cierpię upałów, więc z dwojga złego, mając do wyboru hiszpańską spiekotę i kapryśną Zieloną Wyspą i tak wybrałabym Irlandię.Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Widzę, że nie tylko ja nie mogę się przyzwyczaić do uroków wyspiarskiej pogody. A i bym zapomniał .... udanego eksperymentowania z gulaszami.

    OdpowiedzUsuń
  16. Już sobie eksperymentowałam i muszę przyznać, że gulasz pierwsza klasa :) Mniam, mniam! Zrobiłam małe modyfikacje w postaci dodania ziemniaków pokrojonych w kostkę i całość wyszła naprawdę smakowita :) Pamiętaj, że jak coś jeszcze wyczaisz smacznego, to koniecznie musisz mi posłać recepturę ;) Jak tylko znajdę trochę wolnego czasu i chęci, to z przyjemnością pobawię się w nadworną kucharkę ;)

    OdpowiedzUsuń
  17. fiu fiu zaczynam wyrastać na eksperta kulinarnego. A to się porobiło

    OdpowiedzUsuń
  18. Alku, może czas pomyśleć o przekwalifikowanie się na zawodowego kucharza? ;)

    OdpowiedzUsuń
  19. Cóż, nie licząc zawodów związanych z mechaniką, budowlanką i elektroniką to jedna z niewielu rzeczy, której jeszcze w życiu nie robiłem. Jakbym ci przedstawił repertuar sama byś się zdziwiła.

    OdpowiedzUsuń
  20. Teraz to dopiero rozbudziłeś moją ciekawość! Dodatkowa umiejętność nigdy nie zaszkodzi! W końcu nigdy nie wiadomo, co się może przydać. Poza tym, im więcej umiejętności, tym człowiek bardziej zaradny, a zaradność to bardzo ważna zaleta :)

    OdpowiedzUsuń
  21. O ile jeszcze idzie w parze z pieniędzmi to byłoby całkiem fajnie ale... jak na razie te drogi nieco się rozmijają.

    OdpowiedzUsuń
  22. I co gorsza jakoś nie widać by miało się ku lepszemu ale... może w końcu do jasnej cho.... kiedyś się poprawi. Nadzieję trzeba mieć zawsze bo bez tego byłaby lipa całkiem

    OdpowiedzUsuń