piątek, 18 lipca 2008

Samotność w czterech ścianach

Dziwnie tak samej siedzieć w domu. Bardzo dziwnie i równienie fajnie. Ale co zrobić, taki oto los zgotował mi mój mężczyzna. Facet totakie dziwne stworzenie na pozór pozbawione uczuć, ale tylko na pozór ;) Takiosobnik  też ma od czasu do czasu ludzkieodruchy i napady tęsknoty. Zapragnęło się chłopakowi jechać na łono ojczyzny,więc wybył. Oczywiście, że nie spotkało się to z moją aprobatą, przystąpiłamwięc do negocjacji, licząc, że a nuż wybiję mu ten pomysł z główki. Niestety.Po żmudnych pertraktacjach mój pomysłowy Dobromir oświadczył, że to jegoostateczna decyzja. Nie pomogły moje słodkie uśmieszki, nawet rozbrajające minyzawiodły. Wyświechtane groźby i  zaklinaniateż nie odniosły skutku. Albo ja się starzeję, albo on zrobił się już odporny namoje triki. Jeśli to wina jego uodpornienia – koniecznie muszę dokopać się dobardziej skutecznych sposobów podporządkowania sobie własnego faceta ;) Takprzecież być nie może! Samotnemu nocnemu siedzeniu w domu stanowczo mówię nie!Dobrze chociaż że lodówka okazała się wyposażona w zbawienne napoje procentowe.W desperackim akcie sięgnęłam po butelkę, by czym prędzej utopić w niej mojesmutki ;) Pomogło. Po kilku lampkach likieru już nie straszna mi tymczasowasamotność i perspektywa nocy w pustym domu. Bardziej straszy ta 700 ml butelka –do połowy pełna lub pusta, jak kto woli :) Muszę tylko trzymać rękę na pulsie,by nie przeholować i nie pójść do pracy na lekkim rauszu ;) Byłoby to wysoceniewskazane :)

 

24 komentarze:

  1. Takczasem w życiu bywa, jak się chłop uprze to nawet minki w stylu Kota ze Shreka nie pomogą. Ale za to jak wróci to dopiero bedzie grzczny ;) A na długo Cię Twój Luby zostawił ?

    OdpowiedzUsuń
  2. etam..czasem dobrze potesknic :)Ladny ten poprzedni post o emigracji!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Samotność w czterech ścianach. Skąd to znam. Ale ... tą butelkę lepiej odstaw bo to kiepski lekarz na samotność. Proponuję czymś się zająć będzie przyjemniej i zdrowiej dla twojej główki. Bo kaczorek po butelce likieru bywa ciężki.

    OdpowiedzUsuń
  4. Wiesz co ci dziś powiem, Taitko? To dobrze, że wyjechał na jakiś czas, pewnie niedługo, ale mimo wszystko. Dobrze, bo rozstanie takie bywa zbawienne w skutkach i ja coś na ten temat wiem. Teraz wydaje mi się, że P* nie było przy mnie chwilkę, a właściwie już wymazałam z pamięci cały poprzedni rok. Nie umiem sobie teraz przypomnieć tamtego bólu i tęsknoty. Wiem tylko jedno- boję się kolejnego rozstania, które, mam nadzieję, nie nastąpi. Ale to tylko strach. Tak naprawdę nie pamiętam już tamtych złych chwil. Dziś wydaje mi się, że tamten rok po prostu zniknął, a my z każdą chwilą teraz zakochujemy się w sobie od nowa, jeszcze mocniej...

    OdpowiedzUsuń
  5. Porażka jest ciężka do przełknięcia, bo rozbrajające miny zawsze skutkowały i dostawałam to, co chciałam ;) Chyba za bardzo rozpieszczona jestem ;) Swoją drogą, bycie samej w domu też ma swoje plusy i to właśnie na nich się koncentruję :) Zresztą, czas leci szybko i za parę dni znów będziemy razem (pojechał na tydzień).Przesyłam pozdrowienia i ciepłe uściski :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Racja, Gatto. Takie rozstania są też dobrą okazją do refleksji i do docenienia wspólnych, codziennych chwil. Co do poprzedniego posta - dzięki za słowa uznania, chyba za bardzo się wczułam i stąd taki, a nie inny post ;) Pozdrowienia z Zielonej Wyspy :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Spokojnie, Alku, wszystko pod kontrolą :) Spotkania AA mi nie grożą ;) Butelka już odstawiona - wykończyłam ją wczoraj i dziś leży sobie gdzieś na dnie kosza ;) W nową się nie zaopatrzę, bo sama sobie tymczasowo nałożyłam embargo na ten produkt ;) Poza tym mam też szlaban i nie mogę chodzić do sklepów - jak ostatnio zaglądnęłam do jednego, to wydałam 3/4 mojej tygodniówki (wyprzedaże)! Muszę Ci jednak powiedzieć, że pomimo wszystkich minusów, jakie ma alkohol, znalazłam jeden wielki plus - po wypiciu pewnej ilości mojego likieru pozbyłam się głupich myśli i strachu ;) Nie ma co, podoba mi się ten eliksir na moje zmory ;) Teraz nie straszne mi już samotne noce ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Zgadza się :) Rozstania mają też zbawienne skutki, ale nie mogą być za długie, bo mogą się skończyć bardzo źle. Czas szybko płynie, więc już niedługo znów będę mieć domowego towarzysza i... wszystkie inne obowiązki, których teraz nie mam (przygotowanie obiadów, prasowanie jego rzeczy, etc) Teraz mam więcej czasu dla siebie, więc korzystam :)Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Te te tylko się nie przyzwyczajaj do tego lekarstwa bo biedne chłopisko pomyśli, że to przez niego i będzie miał zgryza. A nie dziwię się że ci się ten lek podoba i i ja miałem taki moment będąc w Anglii gdy problemy próbowałem zalać piwem. Ale szybko doszedłem do wniosku, że to kiepski pomysł. A działanie leku znam. Jest miło, fajnie, myśli się o smaku a później zaczyna szumieć w główce i szybko chce się do łóżeczka. Co zaś do szlabanu na zakupy to popieram Twojego faceta. Jak wpuścić kobietę do sklepu to wszystko by kupiła a że połowa rzeczy niepotrzebne... I dobra rada faceta nie próbuj wychowywać bo jak siebie znam to albo się wścieknie źe próbujesz go zmieniać na siłę i awantury gotowe albo ustąpi i będzie pantoflarzem a nie ma gorszego niż chłop bez własnego zdania bojący się do tego swojej kobiety.

    OdpowiedzUsuń
  10. Hehe :) Obiecuję, nie będę się przyzwyczajać :) Nie myśl sobie, że ze mnie alkoholik - zdziwiłbyś się, jak mało i rzadko piję ;) I nigdy się nie upijam! ;) Pijana kobieta to niezbyt fajny widok. Doszedłeś do słusznych wniosków - alkohol to tylko taki złudny przyjaciel. Można się pocieszyć w jego ramionach raz czy dwa, ale nigdy na dłuższą metę! Szlaban sama sobie dałam, bo się wystraszyłam, jak zobaczyłam rachunek ;) Alku, powiedz, czy to akurat moja wina, że wszystko, co wzięłam do przymierzalni musiało na mnie dobrze leżeć?! ;) Rzadko mi się to zdarza, zazwyczaj założę coś, poprzeglądam się w lustrze, pomarudzę i niezadowolona odwieszam ubrania. Tym razem jednak było inaczej - podobałam się sobie we wszystkich rzeczach!A co do mojego "połówka", to ten termin "wychowywanie" jest lekko przesadzony. Mój towarzysz życia na pewno nie jest pantoflarzem, więc na pewno nie będę dążyć do tego, by go nim uczynić :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Normalne zakupy i ciucholandy to jakby najbliższa siostra kobiety. A na twoje gg przysłałem ci kilka przepisów nie wiem czy doszły

    OdpowiedzUsuń
  12. Właśnie moja sytuacja była niby jakby odmienna ale podobna. Tzn siedziałem w domu przez kilka dni bo nie było pracy i co. Nerwy i nuda bo człowiek siedzi i nic nie robi a nie po to tu przyjechał a inni współlokatorzy pracują. Zatem siedziałem sobie i tak dumałem a to skoczę po browarki. a czwórkę wypić to dużo nie trzeba i tak przez kilka dni codziennie po takiej zgrzewce. Aż w końcu sobie pomyślałem zaraz zaraz co ja robię. I piwko poszło w odstawkę i tak do dziś. Tak samo z likierkami. Wszystko dobrze jak jest pod kontrolą ale ... jak zacznie za bardzo smakować i za bardzo się będzie podobało to lekarstwo to może być niebezpiecznie bliska droga. Nie mówię że do alkoholizmu. Mam po prostu takie uprzedzenie, gdyż mam takiego kolegę, który na weekendzie mało kiedy jest trzeźwy więc mam uraz po prostu

    OdpowiedzUsuń
  13. O ja, przez jakis czas mnie nie bylo, a Taitka mi tu w alkoholizm popada.. no ladnie:). A raczej nieladnie:). Pamietam, ja rowneiz bardzo chcialam jecac do polki, a moj tz nie mogl, bo pracowal... wydawalo mi sie, ze on nie rozumie mojej tesknoty za domem, poza tym mialam niezla depreche wtedy i dlugo ustawalam przy swoim, ale wiedzialam, ze on chcial jechac ze mna i przykro mu bylo. Pojechalam sama, z ciezkim sercem, ale pamieta, z tego mi bylo trzeba. Wiec moze nie zlosc sie tak bardzo na tego swojego kochanego:)., Buziaczyska!

    OdpowiedzUsuń
  14. Hehe, no nie będę ukrywać, że pod tym względem jestem typową kobietą ;) Jak już wpadnę w trans zakupowy, to ciężko mnie z niego wytrącić ;) Nawet gdyby włączyć alarm przeciwpożarowy, to ja i tak byłabym ostatnią osobą, która wyczołgałaby się z tego sklepu ;) Przepisy dotarły - Bóg zapłać :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Wiem, Alku, doskonale Cię rozumiem. Za dużo się napatrzyłam na osoby, które pod wpływem alkoholu stoczyły się na dno. Na pewno nie pójdę w ich ślady. O, nie.

    OdpowiedzUsuń
  16. Witam, witam Marticię moją kochaną :) Ja się na niego nie złoszczę, ale jak wróci to przez tydzień będzie zmywał naczynia, przez miesiąc odkurzał i sprzątał wszystkie pokoje ;) Aaa! No i jeszcze prasował! Musi odpokutować swoje grzechy ;) A ja muszę mieć jakieś zadośćuczynienie za poniesione straty ;)

    OdpowiedzUsuń
  17. Jak pracuję na różne zmiany z moją połówką to tak, jakbyśmy oboje wyjechali. Taka samotność daje czas do nadrobienia jakiś zaległości, czy do spotkania i rozmowy z dawno nie widzianym znajomymi. Oby Ci ten czas jednak szybko zleciał:) Dziękuję za pozytywne fluidy - pomogło :D

    OdpowiedzUsuń
  18. hiihihiih....no dobra jestes, zeby tak go karac:). no ale przyznam ze samotnosc ne jest ciekawa sprawa szczegolnie dla takich jak my co to lubia miec kogos w domu:). No ale nie pij juz kochana, bo naprawde mi tu w alkoholizm popadniesz i bedziemy miec Taitke alkoholicznke z zielonych wysp..hihihi... zart oczywiscie:). A ja wlasnie czekam na mojego az wroci z pracy, wczoraj dostal reprymende, bo zaczal cos narzeac na jedzenie, powiedzialam, zeby sam sobie gotowal, powinien i tak byc zadowolony ze cokolwiek zrobie dla niego:)

    OdpowiedzUsuń
  19. zawsze można zastosować system awaryjny tzn blokada karty albo jej konfiskata

    OdpowiedzUsuń
  20. www.wschodzaceslonce.blog.onet.pl wejdź, przeczytaj i skomentuj ;) liczy się dla mnie każda opina ;)

    OdpowiedzUsuń
  21. Ależ nie ma za co :) Do usług :)A czas zleciał. I to jeszcze jak ;) Ale o tym w najnowszym poście :)Pozdrowienia i uściski :)

    OdpowiedzUsuń
  22. Takie brutalne rozwiązanie to tylko w ostateczności ;)

    OdpowiedzUsuń
  23. Powodzenia na nowej blogowej drodze życia :) Dużo natchnienia i fajnej publiczki :)Z pozdrowieniami z pięknej Irlandii :)

    OdpowiedzUsuń
  24. hehe, chyba powinnam zmienić tytuł bloga na "Irlandia widziana oczami przepijaczonej Taity" ;) Samotność, generalnie nic przyjemnego, ale pozwoliła mi na pokonanie moich lęków ;) Zostałam zmuszona stawić im czoło i wygrałam :) Yipee! Już nie boję się spać sama w domu ;)A to nieładnie mężunio postępuje - może miał gorszy dzień? Zawsze przecież był taki słodki i dobry i nie uskarżał się na nic ;) Z mężczyznami tak już jest ;) Przymknij na to oko ;) Pozdrowienia i uściski :)

    OdpowiedzUsuń