poniedziałek, 3 grudnia 2007

Newsy z Zielonej Wyspy :)

Brr! Ale zmarzłam. Maszerowałam tylko kilkanaście minut, a już mam dość. Grudzień zawitał niedawno, ale już wszystkim dał się we znaki.  Przyniósł ze sobą niezłe wichury i zimno. To co działo się ostatnimi dniami przypominało apokalipsę ;) Wiatr osiągał prędkość światła wyginając drzewa do granic wytrzymałości. W dodatku lało niemalże cały czas i to solidnie. A moi znajomi wybrali się w taką pogodę na klify! Nie no, to trzeba być rzeźnikiem, żeby zrobić coś takiego ;) To co działo się na klifach, to już inna historia. Jednej babce wiatr podciął nogi i wylądowała na glebie. Miała szczęście, że tam, a nie w morzu. Fale osiągały przerażającą wysokość i zdarzało się nawet, że wylewały się z zatoki na drogę. Speakerzy radiowi cały czas ostrzegali, by rybacy nie wybierali się na połowy, bo to może się dla nich źle skończyć… Nie wiem, czy wszyscy posłuchali. Spragnionych wrażeń przecież nie brakuje… Ale ja dziękuję za taką adrenalinę. Za bardzo kocham życie, by postępować tak ryzykownie.

Dziś jest już lepiej, aczkolwiek pogoda nadal nie zachęca do wystawiania nosa na dwór.  Szczerze mówiąc nie mam zamiaru tego robić :) Mam inną wizję spędzenia wieczoru – znacznie przyjemniejszą :) Przygotuję sobie gorącą herbatkę, opatulę się ciepłą kołderką i przeniosę się w świat książek. Ostatnio namiętnie czytam (już chyba piątą książkę w ciągu dwóch tygodni) Tak się złożyło, że trafiłam na bardzo interesujące pozycje, od których ciężko się było oderwać (Aguś, pisałam Ci o nich)  Literatura francuska rządzi ;) Książkowy świat pochłonął mnie do tego stopnia, że nawet w pracy czytam ;) Jak jest okazja to trzeba ją wykorzystać ;) Zwłaszcza jeśli szefostwo nie ma nic przeciwko ;) Wolę zabijanie nudy w konstruktywny sposób, jakim jest czytanie niż bezcelowe siedzenie, które do niczego nie prowadzi. No może prowadzi do jeszcze większego znużenia ;) W zasadzie to dzięki czytaniu w pracy udało mi się przeczytać tyle książek. W domu zazwyczaj nie mam na to tyle czasu, a nawet kiedy po umyciu wskakuję do łóżka w towarzystwie ksiązki, to taki romans nie trwa niestety dłużej niż jakieś pół godziny. Potem najzwyczajniej na świecie padam. Co jest oczywiście dla mojego mężczyzny niezłym powodem do nabijania się ze mnie. Już nieraz robił sobie ze mnie żarty, mówiąc, że zasypiam jak dziecko. W sumie, to ma racje, bo sytuacje tego typu są u nas bardzo częste:

 

- (on do mnie leżącej w łóżku) Kochanie, wezmę szybki prysznic i za 2 minuty będę! Nie zaśniesz?

- No bez przesady! Nie zasnę! Tylko się pośpiesz!

-OK!

 

Po dwóch minutach, ukochany zastaje mnie pogrążoną w głębokim śnie ;)

Co mam na swoją obronę? No cóż. Człowiek już nie taki młody ;) To nie te czasy, kiedy siedziało się nad książkami do 2, 3 w nocy, a potem wstawało po 6:00 i leciało na zajęcia. Zresztą zmęczenie robi swoje. Teraz moją ulubioną czynnością, po powrocie do domu, jest właśnie siedzenie / leżenie w łóżku :) A że jest ono cudownie wygodne, to ciężko mi je opuszczać ;) Niestety nie mam takiego daru, jak mój ukochany. On potrafi spędzić całą noc na czytaniu kolejnego opasłego tomiska jego ulubionego autora. Tak właśnie było m.in. wczoraj. Dzięki niemu budziłam się chyba ze trzy razy w ciągu nocy. Wrr! A on tak sobie czytał chyba gdzieś do 4 nad ranem. To nic, że rano musiał wstać do pracy ;) Mężczyźni są dziwni  ;)

A skoro już jestem w temacie facetów, to poznałam dziś świetnego Irlandczyka. Jejku, jaki kochany :) Gdybym nie była zajęta, to bym się zakręciła koło niego ;)  Podwiózł mnie do domu, a droga upłynęła mi bardzo szybko. Za szybko :( Gadaliśmy jak starzy znajomi. Opowiedział mi o swojej firmie, o Polakach dla niego pracujących, o swoich podróżach do kraju nad Wisłą, o burakach z Litwy i Estonii, którzy zdemolowali mu dom, który im wynajmował (mieszkali w dwunastu! Jeździli pijani po osiedlu…)  (Skąd ja to znam? Hmm?) I ku wielkiemu bólowi zagorzałych przeciwników Irlandczyków, mój nowo poznany znajomy nie jest pijusem! Okazało się, że mamy coś wspólnego: nie pijemy wódki (skosztował w Polsce, ale nie smakuje mu) i nie przepadamy za alkoholem. Za to ucięliśmy sobie pogawędkę na temat piw irlandzkich i innych trunków. Namawiał mnie na brandy :) Trzeba skosztować przy najbliższej okazji :)

Uwielbiam takich otwartych i sympatycznych ludzi, jak właśnie on. Dzięki nim świat jest piękny :)  

34 komentarze:

  1. Spojrzałam na drogę i na morze w dole i zgroza mnie tutaj ogarnąła. Straszliwa jest siła żywiołu.A książki też kocham i też się ostatnio zaczytuję nimi :)))Pozdrawiam serdecznie i miłego dnia jutro :)))

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj ty śpioszku jeden :) mnie też jakaś senność ogarnia straszliwa. Tylko spojrzę na poduszkę, a już zasypiam, mam nadzieję, że mi to przejdzie przez najbliższe dwa tygodnie :D. Pozdrawiam serdecznie. Mówiłam, że są "cudowni" Irlandczycy, to mi nie wierzyłaś :D, "nasz" David też jest słodki :D :D :D

    OdpowiedzUsuń
  3. ja tez jestem potwornym spiochem :) codziennie wstaje o 5 rano, zajecia koncze przewaznie kolo 14, 15. potem ucze sie do wieczora, a o 21 juz po prostu padam.. i tak w kolko.. ach, wakacje. czekam na nie z ustesknieniem ;P

    OdpowiedzUsuń
  4. Pełznę, już pełznę...Co do opisu grudnia, to odczuwam to na własnej skórze... Robal normalnie, w pełni swojego jestestwa wygląda tak: ~~**, niestety okres jesienno - zimowej depresji czyni z niego okaz mniej atrakcyjny czyli: __--. Po prostu tragedia. Na dodatek kłopoty ze snem.... W nocy kręci się jak w betoniarce, a w dzień nic tylko by podsypiał... Dzisiaj wrócę z pracy po 18-tej... Priorytetem będzie poduszeczka... Już się nie mogę doczekać...Co do miłych ludzi... Czy macie tam jakichś Irlandczyków na eksport? Potrzebuję dostawy optymizmu. Dużej, OGROMNEJ! Proszę nalepić PRIORYTET! Tylko codzienne odliczanie jakoś podtrzymuje moje funkcje życiowe. 'Bakterie' mam na wykończeniu, a ładowarka do komóry nie pasuje... A nawet gdyby pasowała... To gdzie... Może ja już się zamknę... Chyba mam dzisiaj niż intelektualny... :DZa 14 dni moja 'studniówka' :D LOL!!!Pozdrawiam nieco sennie... resztą energii...

    OdpowiedzUsuń
  5. Na studnia dojeżdżałam godzinę miejskim autobusem i to był najlepiej wykorzystany czas na czytanie

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja tez zasypiam jak dziecko..w pare chwil, a ostatnio to w ogole nie mam z tym problemow...biore tylko do reki gazete i nawet nie przeczytam pierwszego zdania:).

    OdpowiedzUsuń
  7. To prawda Kochana. Na tym brzegu rybacy zwykli łowić rybki, a przy takiej pogodzie jest to wyczyn iście ekstremalny. Stąd też te komunikaty radiowe, by trzymać się jak najdalej od morza. Na zdjęciu może tego nie widać, ale wodę od drogi i tamtejszego wzgórza dzieli dość duża odległość. Od znajomych, ktorzy tam byli, wiem, że fale uderzały o wzgórze i wpadały do zatoki. Brr! A ostatnio, bodajże przedwczoraj, dwóch mężczyzn zginęło w wypadku samochodowych, który wpadł do wody. Trzeci uratował się, pozostali zginęli. Okropna smierć...

    OdpowiedzUsuń
  8. Mnie senność ogarnia szczególnie na myśl, że rano muszę wcześnie wstać. Kiedy następny dzień mam wolny, lubię sobie zarwać noc. Często tak robię, głównie w sobotę. Ostatnio poszłam spać o 4tej nad ranem ;) Swiadomość posiadania niedzieli i możliwości odespanai jest wprost piekna! :)Ja Ci nie wierzyłam, ja?! ;) Największa miłośniczka przystojnych i zabawnych Irlandczyków? ;) Tylko czemu oni tak rzadko się pojawiają na mojej drodze? :( Buu...

    OdpowiedzUsuń
  9. Zwyczajny ludzik znów się pojawił :) Yipee :) Współczuję Ci, wiesz? Wstawanie o 5:00 to chyba chyba jakaś przymusowa forma umartwiania się ;) Za to dla równowagi zazdroszczę Ci zajęć, które kończą się w tak wczesnych godzinach popołudniowych. Ja nie miałam takiego szczęścia. Miałam tak załadowany harmonogram -w dodatku zero dni wolnych w tygodniu, jak to często bywa na innych uczelniach -, że wychodziłam rano, a wracałam wieczorem. I nawet jak chciałam robić drugi kierunek, to po prostu nie miałam takiej możliwości....Pozdrowienia i uściski :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Hihihihi. Ale mnie rozbawiłeś tym komentarzem :) Nieźle się uśmiałam :) Dostarłeś do mety! :) Coś w zwolnionym tempie odbywało się to pełzanie, ale najważniejsze, że dotarłeś :) Trzeba było poszukać jakiejś drogi na skróty ;) Więcej energii byś zaoszczędził, bo z tą łądowarką to zonk - skoro nie ma gdzie podłączyć, hehe ;) Wiesz, pół biedy z taką polską, ale z irlandzką? ;) To dopiero kłopot ;) Gdzie te trzy bolce wepchnąć? ;) Oto jest pytanie ;) Co do Irlandczyków na eksport, to niestety muszę Cię rozczarować Kochany :( Wiekszość już chyba padła ofiarą spragnionych energii cudzoziemców ;) Jak jakiegoś dopadnę, to na pewno wyślę :) Tylko dobrze się nim opiekuj, niech wróci w idealnym stanie ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. A ja pomimo szczerych chęci nie potrafię czytać w środkach komunikacji miejskiej. Próbowałam, ale to najwidopczniej nie dla mnie ;) Zdecydowanie preferuję czytanie w wygodnym łóżku - taka wygodnicka jestem ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Hihi, znam ten ból ;) Ciało by chciało, ale umysł strajkuje :) Ja albo padam, albo czytam i przysypiam, a po chwili wybudzenia, dochodzę do wniosku, że tak naprawdę to czytam bezmyślnie, bo nie wiem, o co chodzi ;) Kiedy jestem wypoczęta, zupełnie inaczej to wygląda :) Dziś odespałam wszystkie zarwane noce :) I korzystam z wolnego dnia :D

    OdpowiedzUsuń
  13. W koncu dzien wolny!" tak tez myslalam, widze po to czestotliwosci pisania:). Wykorzystaj go dobrze:). A mi przydaloby sie cos do czytania ciekawego, ale jakas fajna lektura, bo z tego co mam to tylko ksiazki ekonomiczne..blee..patrzec na razie na nie nie moge. Ciekawe skad ten kryzys. Zamiast tego siedze na stronach posweconych..mamom. Sama sobie nie wierze. Cos, co mnie w ogole nie intreresowalo, a teraz zaczytuje sie tym z lapczywoscia. Chyba sobie tez jakas ksiiazke kupie..no al epierwsze to do ginki, zeby sie upewnic. Choc i tak czuje to po prsotu. Kurde Taita, po rpsotu padne z wrazenia:)

    OdpowiedzUsuń
  14. Hihi, teraz juz tak bedziesz miała :) Z pasja bedziesz czytać książki na ten temat, odwiedzać strony internetowe, wymieniać się wrażeniami z mamusiami, bedziesz kupować śliczne ciuszki, etc... Co do mnie, to słuszne spostrzeżenia Pani Detektyw :) Kiedy odpisuje na komentarze o takiej porze, to moze oznaczać to tylko jedno :) Jutro też mam więcej luzu. Za to czwartek zapowiada się bardzo pracowicie.

    OdpowiedzUsuń
  15. No co do ciuszkow to jzu sie nei moge doczekac, a wczoraj palenlam Vitkowi, ze w koncu mozemy kupic wozek, ktory jzu sobie upatrzylam..on oniemial..hahaha. Wiesz co Taita, ja po prostu mysle, ze tego zaskoczenia to byc nie powinno, bo podswiadomie chcielismy tego dzieca, nawet jesli mowilismy wszystkim, ze jesczez nie czas. Bo to i siamto. A teraz tak jakos wszystko zaczyna byc podporzadkowane temu..i wiesz co, a jak nie jestem, to i tak bedziemy juz robic wszystko, zeby bylo. To takie fajne uczucie:). A u mnie dzis same nudy. Nie ma nikogo, bo nie ma zajec i moze nawet zmyje sie wczesniej z pracy. A jakie ksiazki zczytasz teraz? kryminalne? romanse? ja tam nadal uwielbiam romense i jakos mi ich brakuej, chyba zloze zamowienie u mikolaja:)

    OdpowiedzUsuń
  16. Hehe, no w wózek niewątpliwie trzeba będzie się zaopatrzyć i to wkrótce. Czy u Was takie dziecięce rzeczy też są drogie? W Irlandii ciuszki nie należą do jakichś super drogich (nie piszę tu o markowych sklepach, tylko o normalnych supermarketach). Kupuję ich mnóstwo dla mojego chrześniaka, i już mam całą szafę slicznych ubranek, które często kupiłam z wyprzedaży za np. 1, 2 euro! W Polsce natomiast dziecięce ciuchy są potwornie drogie. Jak kiedyś kupiłam mu na pierwsze urodziny komplet składający się ze spodni, koszulki i bezrękawnika, to zapłaciłam za to ponad 120 zł. Co do książek, to ja jestem taka nawiedzona, że często czytam kilka równocześnie. Romanse lubię, ale już nie pamiętam, kiedy ostatnio jakiś czytałam. Ostatnio przerabiam literaturę francuską typu Albert Camus. A wczoraj dotarła do mnie przesyłka, zamówiłam sobie 5 nowych książek, w tym 3 Coelho, jedna Kinga i jedna Dumas ;) I obecnie czytam "Opowieści o duchach" A.Dumas :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Tu cale szczescie, ze rowniez sa wyprzedaze i mozna zakupic bardzo niedrogo ubranka. Generalnie to nie bede sie nimi marwila, bo pewnie nas nimi obrzuca wszyscy znajomi i rodzina. Tak jak na slub, do dzis odbieramy prezenty ze slubu, bo co sie okazalo,z e kazyd chcial nam cos podarowac. bardzo sympatyczne i bardzo niespodziewane. Jesli chodzi o sprzet, to na to juz trzeba wydac naprawde niezla kase. Ale pewnie tez poczekamy na przeceny i zakupimy cos obnizone o jakies 50%. Bo szkoda kasy wydawac generalnie i kupowac pochopnie. A co do ksiazek to po francusku je czytasz? musisz wiec niezle nim wladac:). ja do dzis po wlosku to jakos tak wolno mi idzie.

    OdpowiedzUsuń
  18. promyczek83@op.pl4 grudnia 2007 15:29

    Właśnie nie te czasy:) gdy się cielęciem było nie?:) Nie spało sie, imprezowało, uczyło do rana....a energii i tak wystarczało na wszystko i jeszcze więcej hehe A teraz??? Ciepłe bamboszki...:P

    OdpowiedzUsuń
  19. O jejku, jakbym siebie widziała. Mąż mói, ze przyjdzie za pięć minut, a ja przykąłdam głowę do poduszki to od azu potrafię zasnąć! Tym bardziej z książką. Czytać w fotelu moge wiele godzin, nawet do 5 rano. Tylko położę się z książką do łóżka, 15 minut i ... budzi mnie mąż :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  20. Co do trzech bolców.... maaaaatko, zabrzmiało jak hit dresiarzy :) W ostateczności sa 2 dziurki w nosie i otwór gębowy, ale nie wiem, czy rozstaw się zgadza... u mnie by się nie zgadzał...Odnośnie irlandzkich DÓBR eksportowych... to mam obawy, że po robaczywej eksploatacji miałyby wygląd wyciśniętych tubek po paście... Wiec może wstrzymajmy tę działalność, dla dobra ludzkości, czy też 'irlandzkości' :)A na skróty nie umiem. Chociaż wczoraj powiedziałem sobie DOŚĆ. Koniec z deprechą i fundowaniem sobie ruchomych piasków. Ale dzisiaj, po 10 godzinach wola osłabła... nic to, dobry sen powinien to poprawić :D Jutro tylko 4 godzinki :DNa razie wyglądam tak: __**, a to juz dużo :D

    OdpowiedzUsuń
  21. Hehe, no to nie jest tak źle z Tobą ;) W połowie już masz normalny wygląd ;) Szczerze Ci współczuję tych deprech związanych z pogodą, bo ja mam niestety to samo :( Dziś mamy powtórkę z rozrywki, bo za oknem sceny, jak z koszmaru. Wiatr strasznie szaleje. Ups, a ja przed domem zostawiłam kubeł na śmieci! Teraz pewnie będę musiała go szukać po całym osiedlu ;) Hehe, z przykrością stwierdzam, że rozstaw się nie zgadza, więc nici z podładowania moich baterii ;) Jacyś nietypowi jesteśmy (żeby nie powiedzieć, że starymi modelami ;) skoro te ładowarki nie pasują do nas ;)

    OdpowiedzUsuń
  22. Cóż, jak to mówią: starość nie radość ;) Oj ciężko byłoby mi powrócić teraz na studia dzienne ;) Człowiek zbyt szybko przyzwyczaja się do wygód ;)

    OdpowiedzUsuń
  23. Hihi, cierpimy na tę samą dolegliwość ;) Ja mam o tyle gorzej, że nie mam foteli w domu, same sofy i łóżka. A sofa to już nie to samo co fotel :( Pozdrawiam cieplutko :)

    OdpowiedzUsuń
  24. Po francusku :) Nie mam żadnych problemów ze zrozumieniem treści :) Ale ja tego języka uczyłam się 7 lat. I to nie była nauka wmuszona, ale z własnej woli, a wtedy właśnie efekty są najlepsze. Teraz zastanawiam się nad nauką hiszpańskiego :) W ogóle dużo książek czytam po angielsku, włosku czy francusku - to najlepszy sposób na pogłębienie wiedzy i powtórkę słownictwa :) Co nie zmienia faktu, że uwielbiam książki w języku polskim :) To mój rodzimy język i czytanie utworów w tym właśnie języku sprawia mi ogromną frajdę. Jak przeczytam obecne książki, to zabiorę się za "I promessi sposi" :) Ponoć świetna książka :)Co do przecen, to masz zupełną rację :) Też na nie czekam, bo można wtedy kupić świetne rzeczy za grosiki. Uwielbiam tutejsze wyprzedaże :) A ciuszkami dziecięcymi na pewno zostaniesz obładowana :)

    OdpowiedzUsuń
  25. promyczek83@op.pl4 grudnia 2007 20:29

    A wiesz, masz rację, a może każdy etap w życiu mija...i nadchodzi inny, wszystko w swoim czasie:)

    OdpowiedzUsuń
  26. Udam, że oślepłem na wzmiankę o starych modelach.... A co do [w połowie] normalnego wyglądu... CZEMU TYLKO W POŁOWIE????? Co do wieku.... to ja mam 20 lat + VAT.... tylko, że ten VAT ciągle mi podnoszą... no... uparli się... ale ja się nie daję :) A właściwie, to kto powiedział, że ja normalnie wyglądam?????? I ja Cie bardzo proszę, nie szalej tak z tą produkcją postów.... bo tu jeszcze nie skończyłem, a Ty następny.... Chcesz mnie wykończyć??????Już _______________~~** pełznę, zostawiając długi ślad.... Jak sie okaże, że się ślimaczę, to padnę... Takiej ewolucji to nawet dziadek Darwin by się nie spodziewał....

    OdpowiedzUsuń
  27. Mężczyźni dziwni??? Tzn tak, ale...u Was jakoś na odwrót. Mój mąż potrafi zasnąć w połowie konwersacji, o każdje porze dnia czy nocy, kiedy tylko zechce! A ja chyba jeszcze niegdy nie usnęłam nagle w dwie minuty. Ech...A co do wiatr.ów, to u nas to samo. Okropność. A śniegu jak nie było tak nie ma. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  28. I promessi sposi:)...Taita, zaskakujesz mnie na calej dlugosci...to z Ciebei taka poliglotka, ze nie wiem. Dlaczego tego nie wykorzystujesz w praktyce? powinnas zaczac starac sie o lepsza prace..np. o zawod tlumacza..zazdroszcze ci tego samozaparcia, bo ja niby mam ku temu zdolnosci, ale checi nie ma i szybko zostawiam to co zaczynam robic. Powinnas naprawde robic wszystko aby Cie odkryto:). A, moja bratowa w anglii dostala podobno swietna prace managera, bo swietnie znala jezyki. Polecam:)

    OdpowiedzUsuń
  29. Hehe, nie mam zamiaru Cię wykańczać :) I tak jesteś już wystarczająco zdołowany ;) Poczekam, aż nabierzesz sił i wtedy coś wymyślę :) Może jakieś jabłuszko Ci podrzucić, byś mógł się posilić? :)A tam stary model :) Nawet jeśli stary datą, to młody umysłem :) Najważniejsze, by umysłem nie pozostać w dawnych czasach :)

    OdpowiedzUsuń
  30. Kochana, tłumacz symultaniczny to coś okropnego, dziękuję za taką pracę, to nie na moje słabe nerwy ;) Już to przerabiałam na studiach i odkryłam, że to tak jakby nie dla mnie ;) Co do starań, to niestety jest kilka przeszkód ku temu, ale o tym nie na blogu, ewentualnie na maila ;) Jedna z największych to to, że moja mieścina jest naprawdę mała i nie ma tu takiego wyboru ofert, jak w Dublinie. Z drugiej zaś strony nie chcę się wyprowadzać do stolicy, a prawka nie mam, by tam dojeżdzać :( Poza tym, ja tam zawsze skromna byłam i nie lubiłam się wywyższać. Co niestety nie zawsze jest plusem, bo w dzisiejszych czasach trzeba pokazywać wszystkie atuty, by wspinać się po szczeblach kariery.

    OdpowiedzUsuń
  31. Zgadza się. Właśnie czytam "Piątą Górę" Paulo Coelho i tam właśnie jest wiele refleksji na temat tego, co nas spotyka. Uwielbiam książki Coelho, nigdy nie mogę się od nich oderwać i zawsze znajduję w nich mnóstwo mądrych myśli :) I nie zgadzam się z tymi, którzy twierdzą, że pisze banały...

    OdpowiedzUsuń
  32. Heheh, zabawny jest ten Twój mężulek Niko :) To musi być fajny obrazek :) Pozdrawiam cieplutko i ściskam :)

    OdpowiedzUsuń
  33. Ale czy to zaawsze chodzi o kariere? no to zrobimy tak, ze ja bede doceniala Twoje zdolnosci jezykowe:)

    OdpowiedzUsuń
  34. Hihi. Zgoda, może być :) Odpowiada mi takie rozwiązanie :) Ja mam niestety to do siebie, że nie potrafię się rozpychać łokciami, biec po trupach do wyznaczonego celu. Często też nie doceniam swoich umiejętności :(

    OdpowiedzUsuń