wtorek, 18 grudnia 2007

Przychodzi baba do fryzjera...

O ile na co dzień nie odczuwam problemów związanych  z życiem na emigracji, o tyle pojawiają się one raz na jakiś czas, a ściśle rzecz ujmując – raz na 3, 4 miesiące. Jak na prawdziwą kobietę przystało, lubię dobrze wyglądać, mieć ładną fryzurę, bo to wszystko sprawia, że moje samopoczucie jest dobre. No właśnie i tu jest problem… Ciężko mi bowiem trafić na dobrego fryzjera. W Polsce miałam ukochaną fryzjerkę, która świetnie znała się na rzeczy. Kiedy szłam do niej, nie martwiłam się, że mnie oszpeci, utnie za dużo, zrobi nie tak, jak ja chciałam. Miałam ogromny talent do dobierania odpowiedniego uczesania dla swoich klientów, więc wizyta u niej zawsze należała do przyjemności. Miła pogawędka, kawka, gazetka, w dodatku przyjemne pieszczoty w postaci zabaw moimi włosami (mm, jak ja to uwielbiam! ), istne antidotum dla utrapionej duszy. Owszem, przyjemność ta kosztowała  sporo, szczególnie na moich długich i gęstych włosach, ale cóż, za jakość się płaci. Więc zawsze płaciłam i nie narzekałam. Efekty były olśniewające i to było najważniejsze.

Odkąd wyjechałam do Irlandii, rozpoczął się mój koszmar z fryzjerami. Włosy jak na złość rosną szybko, więc równie szybko pojawiają się odrosty… A że nie podoba mi się mój naturalny kolor, to jestem skazana na wszelkiego rodzaju zabiegi fryzjerskie typu pasemka, baleyage, itd.. Zresztą już zapomniałam jak wygląda mój naturalny kolor. Lata korzystania z rozjaśniania, przyciemniania  i innych wynalazków, sprawiły, że mój pierwotny odcień dawno porzucił właścicielkę. Jestem więc skazana na fryzjera.

Właśnie jakiś tydzień temu nadeszła ta chwila, kiedy popatrzyłam w lustro i powiedziałam „dość!”. Nie tyle sobie, co tych paskudnym odrostom i wyblakłemu kolorowi. Umówiłam się na wizytę i dziś poszłam. Nawet specjalnie z pracy musiałam się urwać odpowiednio wcześnie, bo jak ostatnio pani fryzjerka zobaczyła moje włosy, to stwierdziła stanowczo, że ona nie będzie robić nadgodzin i muszę przyjść następnym razem – wcześniej. Przyszłam dziś i wysiedziałam się jakieś 3,5 godziny.  Trzy i pół godziny nudzenia się, przysypiania i robienia wszystkiego, co tylko w mojej mocy, by nie walnąć głową w blat mojego stanowiska (gosh, jak mnie to wszystko usypiało…) ewentualnie pani fryzjerce za szarpanie moimi włosami. Nie było żadnej miłej pogawędki, nawet pani nie spytała, czy nie zechciałabym napić się czegoś, lub poczytać gazetę…I tak siedząc w tym średnio wygodnym fotelu zatęskniłam za moją kochaną fryzjerką i jej przytulnym salonem. W czasie mycia włosów, zastanawiałam się, czy pani uda się urwać mi głowę, czy tez zlituje się i pozwoli mi żyć. Zlitowała się, ale przeszła do innych tortur, tym razem polegających na namiętnym wbijaniu paznokci w skórę mojej głowy…Cały rytuał wzbogacała przy tym soczystymi wiązankami, w których dominowało głównie „fuck it!”. No, jak na mój gust wypadałoby zachować trochę kultury w obecności klienta. Nie bronię jej rozmawiać z koleżanką, ale niech się trochę hamuje. Nie każdy jest spragniony takich wyznań…Potem przejęła mnie inna pani, i ta, mimo że dużo sympatyczniejsza i grzeczna, skutecznie przyprawiła mnie o palpitacje serca, kiedy przystąpiła do robienia mi grzywki. W życiu nikt mi nigdy nie obcinał grzywki tak manipulując nożyczkami tuż przed moimi oczami. W pewnym momencie bałam się, że stracę moje oczęta - mój największy skarb. Po 210 minutach wyszłam z salonu. Średnio zadowolona (za jasne te włosy mi zrobiła), uboższa o 150 euro, drapiąca się po całym ciele, jako że wszędzie miałam ścięte włosy, które zaplatały się w moje ubranie…

I tak się teraz zastanawiam: jak długo utrzyma mi się ten kolor? Bo muszę dodać, że jak ostatnio wybrałam się do fryzjera, to po dwóch dniach, z pierwszym myciem, mój piękny kolor ulotnił się… Ale to już inna bajka…  

21 komentarzy:

  1. ja tez zamierzam niedlugo wybrac sie do fryzjera.. chce sobie pofarbowac wlosy. na czarno :)) wprawdzie troche sie tego obawiam.. zwlaszcza, ze lubie swoj naturalny kolor wlosow, no aleeee.. w zyciu trzeba wszystkiego probowac./150 euro? sporo, w porownaniu z cenami, jakie sa w Polsce../pozdrawiam :))

    OdpowiedzUsuń
  2. 'Na Robala'! Suonko, fryzurę na 'Robala polecam'!!!! Zero problemów z grzywką, kolorem czy f*** fryzjerem :) Generalnie zero! :D Poza tym, moja 'automatyczna fryzjerka' mruczy jednostajnie i miarowo... prawie jak kot :) W tym miejscu przypomina mi się jedno wydarzenie z mojej 'robaczywej' młodości...Strasznie dawno temu, jeśli dobrze pamiętam, to w roku 1987 byłem słuchaczem szkoły policealnej w T. Ja i moje ówczesne 3 przyjaciółki wybieralismy się na imprezę. Ale kobiety w tym dniu postanowiły akurat nawiedzić salon fryzjerski... Baleyage... Tjaaaa... Wszystkie 3 zasiadły na fotelach, a ja pogrążyłem się w lekturze 'czegośtam'... W tamtych czasach nie używano tych świecidełek od świstaka, tylko normalne, powiedziałbym chamskie, gumowe, czepki kąpielowe z otworkami... No, ale Robal był nieświadomy takiego oprzyrządowania... Tak wiec pogrążony w lekturze zapomniałem o Bożym świecie... Po jakichś 15 minutach uniosłem głowę i... ZAMARŁEM... Moim oczom ukazały sie 3 [w tym momencie wątpliwe] kosmiczne gracje, którym z głowy wyrastały czułki w niezliczonej ilości... Kiedy odzyskałem kontrolę nad własnym ciałem... RYKNĄŁEM gromkim śmiechem, poturlałem się po podłodze i pogryzłem dywanik leżący tuż obok... Kiedy wreszcie otarłem łzy 'wzruszenia', powiedziałem grzecznie, PRZEPRASZAM i odmeldowałem się... Poszedłem wtedy na piwo. Należało ochłonąć po takiej dawce emocji... Impreza była bardzo udana :) a temat kosmitów był motywem przewodnim :) Ale też powiedziałem sobie, że nigdy więcej nie narażę się na taki widok :), muszę oszczędzać serce... i słowa dotrzymuję.PS: a tak swoją drogą, to Ci serdecznie współczuję. Niestety, mam wrażenie, że i wkrótce u nas zabraknie dobrych fachowców w wielu dziedzinach... A może metodą prób i błędów uda Ci się znaleźć innego fryzjera? I jedno podziwiam... 210 minut na elektrycznym krzesle... ja... po 5 minutach już by mnie nie było w tym przybytku... Rozumiem, ze kobiety są skłonne do poświęceń, ALE TAKICH?!?!?!

    OdpowiedzUsuń
  3. aga.stankiewicz@onet.eu19 grudnia 2007 10:40

    Ale masz pecha... Ale jak piszesz włosy szybko Ci rosną więc pod tym względem nie jest źle :) Szkoda tylko że kolor tak szybko znika. Ja zawsze miałam pecha jeśli chodzi o fryzjera, nigdy nie jestem do końca zadowolona, zawsze coś mi się nie podoba... Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. promyczek83@op.pl19 grudnia 2007 11:17

    O matko Taitko, ale przeboje w tym fryzjerem. Powiem Tobie, ze ja nie cierpię fryzjerów tak samo jak fotografów:) Kiedyś chadzałam do fryzjerów....ale brrrr zawsze tak mnie obcięli i ufryzurowali jak nie chciałam i na nic zdały sie moje prośby i groźby:) Potem moja bratowa fryzjerka się mną zajeła...też rozjaśniałam włosy , i raz mi je spaliła!!! Obcięłam się na jeżyka i od tej pory nie chodzę nigdzie heheWłosy odrosły dłuuugie:) I mamuśka mi je podcina tylko. A farbuje sama szamponem koloryzującym . Nie chcę już fryzjerów:)A ten kolor to czym oni robią, ze się zmywa?

    OdpowiedzUsuń
  5. Jejku, mam nadzieję, że trafisz na swoją fryzjerkę w Irlandii. Ja mam ulubioną swoją Polkę w UK. Chodzę do niej z wielką przyjemnością. Na fotelu również spędzam ponad 3 godziny, ale tak się wygadam i pożartuję przez ten czas jak nigdy. Niestety fryzjerka sama żałuje moich włosów i nie chce mnie zapisywać częściej niż raz na dwa miesiące

    OdpowiedzUsuń
  6. OJ jak ja cie rozumiem!! tez sie nachodzilam tu do przeroznych fryzjerow, za kazdym razem rezultat byl gorszy od poprzedniego i bylam bliska zalamania!! ale ostatnio trafilam na dobry salon i nawet jestem zadowolona!! wiec... nie trac nadziei:) dobrze bedzie:) pozdrawiam cieplutko:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Oj, za glowe sie zlapalam jak to przeczytalam...to skad Ci fryzjerzy sie tam biora? z ksiezyca? fachowcy w kazdym calu, nie powiem, ale ile zaplacilas? czy ja dobrze przeczytalam te cyfre? to moja droga Taitko chyba bardzije oplacalo ci sie wziac samolot do polski i poleciec tam do fryzjera..chyba taniej by Cie to wynioslo:)

    OdpowiedzUsuń
  8. ja od bardzo dawna nie chodzę do fryzjera - pewnie dlatego że jestem łysy. czeszę się jedynie żyletką hihi. Ostatnio zafundowałem jednak fryzjera mojej kuzynce - pięknej i młodej osóbce. Nie wiedziałem ile będzie kosztował. Jak przyszło płacic to przez chwilę zapomniałem oddychac.... pozdrowionka

    OdpowiedzUsuń
  9. ~beateczka@op.pl19 grudnia 2007 17:05

    Łoojjj... Ja się wybieram do fryzjera od kilku miesięcy, ale chyba jednak przełożę ta wizytę o następne tyle :D

    OdpowiedzUsuń
  10. A ja na szczescie znalazlam swietna fryzjerke, a w zasadzie dwie, ktore potrafia robic cuda z wlosami, zawsze wychodze zadowolona.Zreszata obserwujac Wloszki, wiele z nich ma po prostu rewelacyjnie sciete wlosy, najczesciej dlugie, modnie przycieniowane. Grunt to dobry fryzjer :)Pozdrawiam cieplutko :)

    OdpowiedzUsuń
  11. kaskasek@poczta.onet.pl19 grudnia 2007 20:13

    Gratuluje odwagi. Ja, mimo dlugiego emigracyjnego stazu, nigdy nie wybralam sie do fryzjera we Francji. Zawsze czekam na powrot do domu i do pani Malgosi. A wlosy rosna...

    OdpowiedzUsuń
  12. ja jeszcze nigdy nie trafiłam na fryzjera który by mi sie spierdzielił włosów. http://mlode-malzenstwo.blog.onet.pl/

    OdpowiedzUsuń
  13. Uuu..., wizyty u niezbyt przyjemnych i niezbyt fachowych fryzjerów nie należą do przyjemności :( Przez ostatnich kilka lat miałąm swoja ulubioną fryzjerkę. Ścięła mnie z długich włosów nabardzo króciutkie i od tamtej pory tylko do niej chadzałam. Teraz dałam włosom trochę odpocząć i urosnąć (no tak dobre pół roku, albo i więcej) Wchodzę, a tu zupełnie inny wystrój. Pytam o moja fryzjerkę, a pani mi mói, ze sie wyprowadziła do innego miasta - jakieś 100 km. I szukaj wiatru w polu :) No i do fryzjera nie poszłam, bo się boję. Moze po nowym roku się odważę :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Wow...i mnie czeka ta męczarnia. Bo ja nie cierpię fryzjera. Teraz muszę zmienić fryzjerkę, ponieważ moja długoletnia pani Zuzia zachorowała i już nie wróci do zawodu. Jestem nie na żarty przerażona, bo ....no bo wiesz jak to jest z włosami, fryzjerami, kolorami itp.Dziękuję za kartkę, jest cudowna i sprawiła mi ogromną radość.Buziaki i jeszcze raz wszystkiego najlepszego :)))

    OdpowiedzUsuń
  15. ~Ciekawa Świata20 grudnia 2007 22:50

    Nawet mi nie mów, bo ja właśnie dzisiaj (jak wstanę) wybieram się na spotkanie z fryzjerem :/. Ostatnio trafiłam na starego Libańczyka, któremu pomagały trzy Filipinki !!! Na samą myśl o jutrzejszych polowaniach dostaję zawrotu głowy ;).

    OdpowiedzUsuń
  16. Ella_Jeremy_Pawel21 grudnia 2007 09:57

    A Ja z innej beczki dzisiaj..hehhehe...Spokoju i miłości, wielu tylko miłych gości!Smacznej wigilii i całusów moc -w tę najpiękniejszą w roku noc!Szczęścia kilogramów, ze śniegu bałwanów!Życzliwych ludzi wokół, żadnej łezki w oku,przyjaciół jakich mało, przez życie byś szedł śmiało!Serca bogatego i ciepłego!No i oczywiście życzę Ci marzeń spełnienia,i każdego małego czy dużego pragnienia!WESOŁYCH ŚWIĄT!!!

    OdpowiedzUsuń
  17. Ojejku.... jak ja nie lubię takich przygód u fryzjera. Dlatego sama maluję sobie włoski a fryzurkę zmieniam po uprzednim wynalezieniu jakiegoś zdjęcia, żeby dokładnie pokazać, o co mi chodzi- bo w sumie jak nie zobaczysz, to i tak sie nie dowiesz, bo każdy ma inną wyobraźnię :/. Ale nie ma tego złego... plusy na pewno są, choć może nie w portfelu... Pozdrawiam i podziwiam twoją odwagę, Taitko.

    OdpowiedzUsuń
  18. principles@vp.pl22 grudnia 2007 13:16

    no szkoda ze cie nie mozemy zobaczyc przed i po metamorfozie :)) a tymczasem Gdy pierwszą gwiazdkę ujrzysz na niebie, wspomnij tych, co kochają Ciebie. Gdy pierwsza zgaśnie a druga zabłyśnie, niech Cię aniołek ode mnie uściśnie.buziaki****Scarlet

    OdpowiedzUsuń
  19. Oby tym razem efekt dłużej się utrzymał :)wesolutkich Świąt :)

    OdpowiedzUsuń
  20. ~Gregor nic-nowego :)23 grudnia 2007 13:33

    To ja powiem cos o fryzjerach z meskiego punktu widzenia :)w Polszy chadzalem do fryzjera mezczyzny (nie geja!)Zawsze doradzil,mial swietny gust i czasem po prostu mowilem" Panie Pawle prosze zrobic tak aby bylo dobrze"I robil,nigdy nie mialem powodow do narzekan...Do fryzjerki kobiety,mozesz mowic co chcesz,ze chcesz tak i tak,ona przytaknie,po czym wytnie Ci na glowie co bedzie chciala bo uzna ze tak jest lepiej :DPozdrawiam i wesolych!

    OdpowiedzUsuń
  21. Witaj.150€,aj,aj.za ta kwote mozna u mnie (Niemcy) telewizor kupic.Ile kosztuja takie,"wygibasy" jak Ty robisz?Nie wiem.Farbowanie z obcieciem 60€.Ja,najczesciej farbuje sobie sama (8€ farba) - kolor intensywnie czerwony.Z natury mam ciemny braz.Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń