niedziela, 27 stycznia 2008

Otyła Irlandia?

Wiele mówi się o tym, że Irlandczycy są otyli, że nie dbają o zdrowie godzinami siedząc przed telewizorem zjadając wszystko, co im wpadnie do ręki, lub często uczęszczając do lokali serwujących fast-foody.  Fakt, Burger King i inne  McDonaldsy nie narzekają na brak klientów. Często można tam zobaczyć całe rodzinki, uśmiechnięte twarzyczki dzieci z radością pożerające nuggetsy, czy inne kaloryczne przysmaki. Zapracowane mamy często nie mają ani czasu ani chęci, by przyrządzić pełnowartościowy, zdrowy i smaczny posiłek. Efektem są właśnie pielgrzymki do wyżej wymienionych lokali. Kiedy rodzice z dziećmi rzadko zaglądają do takiego lokalu – nie ma problemu. Gorzej natomiast, kiedy przeradza się to w często praktykowany rytuał. Dzieci szybko przyzwyczają się do tego typu jedzenia i w efekcie mogą odmówić spożywania normalnych, domowych posiłków.

Miałam w rodzinie właśnie taki przypadek. Córki mojej ciotki, dwie kilkuletnie dziewczynki, były częstymi bywalczyniami Burger Kingów. Świetnie operowały nazwami wszystkich zestawów dla dzieci i kiedy pojawiało się pytanie mamy: „co chciałybyście dziś zjeść na obiad?” w odpowiedzi zawsze padała nazwa jakiegoś fast-fooda. Kiedy mama odmawiała spełnienia prośby, rozpoczynało się dobrze wyćwiczone przez dzieci przedstawienie: wykrzywianie ust na znak grymasu, tupanie nogami, wrzeszczenie, fontanna łez, a nawet elementy agresji w postaci prób uderzenia „niedobrego” rodzica.

Ciężko jest zmienić nawyki żywieniowe dziecka przyzwyczajonego do takiego jedzenia. Myślę, że nie ma sensu prowadzić dyskusji na temat wyższości domowych posiłków nad fast-foodami. Jak dla mnie, jest to klarowna sytuacja. Nie czarujmy się, że jedzenie takich bomb kalorycznych jest zdrowe dla organizmu. Żadne hamburgery nie zastąpią witamin zawartych w owocach i warzywach.

Jak więc wygląda sytuacja w Irlandii? Czy na ulicach faktycznie przewijają się same otyłe osoby, a każde dziecko ma znaczną nadwagę? Nie wiem, jak ten problem wygląda w świetle statystyk, nie wiem, jak wypada stopień otyłości w Irlandii w porównaniu do innych krajów europejskich. Nie do końca wierzę statystykom, wg mnie, nie odzwierciedlają one rzeczywistości. Napiszę zatem jak wygląda to z moich obserwacji.

Przed wyjazdem z Polski, spotkałam się z opinią, że Irlandki są grube i brzydkie. Uroda jest kwestią gustu i nie każdemu podoba się ten sam człowiek. Wg mnie, nie są one jakoś szczególnie brzydkie. Spotkałam i te o przeciętnej urodzie, jak i takie, od których ciężko oderwać wzrok. Co do ich figury… Mieszkam w małym mieście i muszę przyznać, że naprawdę rzadko można tu spotkać jakąś otyłą osobę. Idąc ulicą, mija się normalnych ludzi: ani przesadnie otyłych, ani przesadnie grubych. Jedni mają troszkę za dużo ciała, inni z kolei mają za dużo „kości”.  Nazwałabym to przeciętnym tłumem, jaki spotkać można w wielu krajach. Na pewno nie jest to masa snujących się otyłych osób. Owszem, od czasu do czasu, trafić można na osobę naprawdę otyłą, ale myślę, że nie należy z tego powodu robić jakiegoś wielkiego wydarzenia. Nie wiem, jak sprawa wygląda w większych miastach, czy tam procent tęższych osób jest większy. Nie będę się więc wypowiadać na ten temat. Może ktoś  z czytelników może podzielić się swoimi obserwacjami? :)

Wiem natomiast, że wielu mieszkańców mojego miasta dba o zdrowie. Moja znajoma Irlandka jest właścicielką siłowni i jakoś nie narzeka na brak chętnych. Zagląda do niej garstka Polaków, a reszta członków tejże siłowni to mieszkańcy Zielonej Wyspy.  Siłowni jest więcej i jak do tej pory żadna jeszcze nie splajtowała. To o czymś świadczy.

Nie dziwi mnie widok osób uprawiających jogging, czy szybki chód. Jest ich tu pełno. Często można ich spotkać późnym popołudniem, bądź też o zmroku. Zdarzają się samotni biegacze, ale także tacy, którzy chodzą/biegają razem. Przyznam, że miło na nich patrzeć. Ilekroć to robię, zawsze jestem pełna podziwu dla nich. Muszę przyznać, że ja należę do tych osób, które nie zawsze mają wystarczająco dużo determinacji i chęci, by regularnie uprawiać sport. Irlandzcy amatorzy sportu są natomiast nieugięci. Zła aura nie jest dla nich przeszkodą, zarzucają na plecy przeciwdeszczową kurtkę i wyruszają na miasto. Właśnie tych podziwiam. Bo kiedy, ja wygodnie siedzę sobie w ciepłym, miłym autku, oni biegają w deszczu i chłodzie. Nie zniechęcają się złymi warunkami atmosferycznymi. Wiedzą, że to, co robią ma sens i trwają przy swoich postanowieniach… Oby grupa takich osób stale rosła…

54 komentarze:

  1. Ja też nie zauważyłem w tym kraju jakiejś nadmiernej ilości otyłych. W porównaniu z Anglią np. dysonans jest ogromny. Nie widzę większych różnic między otyłymi , a anorektykami niż w Polsce nppozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Wszędzie są ludzie i grubi i chudzi. W Polsce też.Wszystkie te burgery, nuggetsy, frytki są rzeczywiście kaloryczne, ale takie smaczne :))) Niech żyje więc sport :)))Buziaki Taitko i miłego poniedziałku :)))

    OdpowiedzUsuń
  3. Hehe, mnie tego Kochana nie musisz tłumaczyć ;) Smaczne są to fakt, ale staram się je jeść baaardzo rzadko. Zwłaszcza, że nie mam zbyt dużo czasu na sport. W Irlandii dzisiaj lato ;) Jak miło ;) A jak pogoda w Polsce, Miledko? :)Pozdrawiam serdecznie i ściskam Cię mocno :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dokładnie tak :) Nie uważam, by Irlandia była krajem otyłych - jak to twierdzą niektórzy. Zdecydowanie więcej ofiar fast-foodów jest w Ameryce.Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. We Francji co chwila leca reklamy sponsorowane przez ministerstwo zdrowia : "Dla swojego zdrowia jedz 5 owocow lub warzyw dziennie", "Dla swojego zdrowia unikaj jedzenia miedzy posilkami", "Dla swojego zdrowia uprawiaj regularnie sport". Zupelnie jak u Orwela.

    OdpowiedzUsuń
  6. Znam ja te komentarze, ale z moich obserwacji wynika, że w przeważającej większości są one tworem ludzi zakompleksionych, niepewnych siebie i o bardzo niskiej samoocenie, ew. mamuś zapatrzonych w swoje nieziemskie pociechy. Wg mnie mija się to z prawdą. Sama widzę, że zarówno w Szkocji jak i w Polsce można spotkać osoby typu chudzielec i typu pączuszek, bywają też pośrednie. Jaka jest różnica? Otóż zakompleksione Polki często zapatrzone w europejskie wzory tyczek na wybiegach, zresztą już niemodnych (joke), lansowanych przez najlepszych kreatorów mody, pragną wyjść z zaścianka i stać sie światowe za wszelką cenę. Tylko nikt nie myśli, ze figura to jeszcze nie wszystko. Trzeba mieć jeszcze troszkę oleju w głowie. Poza tym u nas nadal patrzy się na kogoś okrąglejszego jak na tego gorszego, głupszego kiedy czasami bywa zupełnie odwrotnie! Daleko nam jeszcze do Europy, skoro nie potrafimy zaakceptować drugiego człowieka, kiedy na całą osobę patrzymy przez pryzmat wagi!!! Ehhh podziwiam zachód właśnie za to, że nie krytykują "grubasów", są tolerancyjni i starają się ew. pomóc. Brawo za taką postawę. Tego my musimy sie jeszcze nauczyć, sarmaci....

    OdpowiedzUsuń
  7. A mnie się ostatnio koleżanka w pracy zapytała, jak wyglądają przeciętni Polacy, po spotkaniu grupy Polek. Stwierdziła, że wszystkie były jakieś takie chude... Odpowiedziałam, że moim zdaniem przeciętny rozmiar młodej Polki to 8-10 (podczas gdy w Irlandii na moje oko jest to 10-12, w porywach do 14). Sporo Irlandek jest szczupłych, ale jeszcze więcej jest krągłych. Nie mówię o grubasach, tylko takich bardzo kobiecych kształtach. Na ich tle Polki i Czeszki na kantynie wyglądaja na wychudzone ;) Co do diety: wszystkie znajome gotują w domu obiady. Tylko co z tego, że obiad pełnowartościowy i zdrowy, jeśli jedzą go po powrocie z pracy, koło 19-20?? Nie dziwne, że pójdzie w biodra... Ja jem obiad (solidny) o 13 i wieczorem lekką kolację, a one lekki lanczyk o 13 i ciężki obiad wieczorem. Za to, co dziwne, Irlandczycy są szczupli, a jedzą bardziej niezdrowo od kobiet! Tylko że oni uprawiają sporty, typu football 2 razy w tygodniu, a kobietki..? Może siłka od wielkiego dzwonu... No ale biustów to im zazdroszczę... Mogłyby się z Polkami podzielić ;-P Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. promyczek83@op.pl28 stycznia 2008 13:37

    O widać , że nie można szufladkować tak jak to zwykle robią ludzie.A ja słyszałam od kuzynki mieszkającej w Irlandii, że właśnie Irlandki są puszyste, nie grube ale takie bardziej okrągłe od Polek.

    OdpowiedzUsuń
  9. Och jak to latwo krytykowac jest innych, mysle, ze w Polsce ejst znacznie wiecej otylych ludzi niz w Irlandii...a widzialam niedawno taki film o Irlandii i oderwac sie od niego nie moglam..pokazywali przecudne miejsca i ludzi cieplych i przyjaznych dla innych...

    OdpowiedzUsuń
  10. Zbadaj swój poźom Iq. Wejdź i sprawdź http://www.iq-test.pl/?d=1601

    OdpowiedzUsuń
  11. Co się tyczy Francuzów, to wydaje mi się, że nie mają zbyt wielkich problemów z otyłością. Będąc we Francji nie spotkałam nikogo otyłego, zresztą zauważyłam, że oni z reguły odżywiają się bardzo zdrowo. Pozdrawiam Kasiu.

    OdpowiedzUsuń
  12. Zgadza się, Kamilko. Moda na size zero rozprzestrzenia się w zastraszającym tempie powodzując przy tym wiele szkód, bo przecież takiej ważącej 60 kg (przy 170 cm) nastolatce nie wytłumaczysz, że jej waga jest jak najbardziej prawidłowa - ona musi wyglądać jak Vicki Beckam. Kiedy się głodzi, jest szczęśliwa, bo ma poczucie, że to ona panuje nad swoim życiem. Leczy w ten sposób swoje kompleksy, ale jednocześnie wyrządza ogromne szkody w organiźmie...Temat rzeka...

    OdpowiedzUsuń
  13. Wydaje mi się, że Polki bardziej uległy modzie na lansowane przez media kościotrupy. Co do posiłków zjadanych późno, to przyznaję, że robię identycznie, jak Twoje koleżanki Irlandki. Irlandzki system pracy jest beznadziejny moim zdaniem i to po części, w moim przypadku, narzuca tak późne pory posiłków. Mój facet i ja nie mamy stołówki w pracy, więc przygotowuję mu lunch, a po powrocie z pracy, czyli gdzieś w okolicach 18:30-19:00 (pod warunkiem, że nie mamy nadgodzin) jemy obiad, choć ciężko to nazwać obiadem - raczej kolację ;) Co do mnie to zazwyczaj nie jem śniadania, zabieram jakiegoś owoca/kanapkę do pracy i to z reguły jest mój lunch. Nie każdy niestety ma tę komfortową sytuację, że może zjeść posiłek w stołówce swojego zakładu pracy. A tak na marginesie: moje znajome Irlandki postępują tak, jak ja....

    OdpowiedzUsuń
  14. No widzisz, Promyczku. Niektórzy lubią szufladkować. Moje zdanie na temat wagi Irlandek jest takie, iż są to normalne kobiety o normalnej wadze. Poza tym, jest jeszcze jedno chore zjawisko, które obserwuję coraz częściej. Spotkałam się parę razy z opiniami, że kobieta o rozmiarze 40-42 jest gruba... No litości... Era wieszaków i kościotrupów w pełni...

    OdpowiedzUsuń
  15. Cieszę się bardzo, że podobał Ci się ten film :) Myślę, że przedastawił Irlandię w prawdziwym świetle :) Tak właśnie tutaj jest :) Ściskam cieplutko :)

    OdpowiedzUsuń
  16. O ja..teraz to normalnie mam taka chec na odwiedzenie tego kraju..widzialam cudne domeczki, zrodelka i piekne zielone lasy..i nawet kiedy nie ma slonca, to jakos to ci nie przeszkadza, bo wokol panuje taka podniosla radosc zycia..ech...:). Czyzbym pragnela odpoczac na chwile od tych moichj drzewek oliwnych? kiedys brdzo spodobal mi sie film z Cameron Diaz, kiedy to ona zamienila sie na domki na okres wakacji z taka jedna z Irlandii wlasnie:). A moze to byla Angia? nie pameitam...w kazdym badz razie bardzo mis ie to podobalo:)

    OdpowiedzUsuń
  17. Ja nie uważam, że to moda na wieszaki w Polsce, tylko że mamy po prostu inną budowę ciała. Ja jem wszystko bez ograniczeń, polskie koleżanki też i wszystkie mamy rozmiar 8. Irlandki SĄ pulchniejsze, co nie znaczy, że brzydsze! Uważam wręcz, że są przez to bardziej kobiece. Tylko że gdybym ja przytyła, to efekt byłby wręcz odwrotny do zamierzonego, taka już moja uroda. Znam dziewczyny szczupłe, znam i takie w rozmiarze 42-44, tylko że %% udział tych puszystszych jest w Irlandii większy niż w Polsce, moim zdaniem niezaprzeczalnie. Pzdr

    OdpowiedzUsuń
  18. Myślę, że podobnie jest w Skandynawii. Norweżki wydawały mi się przeciętnej urody, ale otyłych nie spotkałem. Poza tym jakoś mało tych ludzi na mieście....Bardziej niż uroda, moja uwagę zwracała uprzejmość pań, które spotykałem w slepach. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Bo są. Polki przy nich wyglądają na wychudzone i w dodatku płaskie :-/ Kiedyś uderzyło mnie, że koleżanka Polka, młodziutka, szczuplutka i śliczna, na boisku wśród Irlandek wyglądała tak krucho jakby miała się zaraz złamać... A w domu tego wrażenia nie miałam ;) Irlandki mają bardziej kobiece kształty, ale niektóre z nich są... bardzo krągłe nazwijmy to. Przy czym one się tym kompletnie nie przejmują, jedzą chipsy i frytki, nie są na żadnych dietach. No dobra, niektóre się odchudzają, jedząc odtłuszczone dania. ..Dla równowagi mężczyźni są zazwyczaj szczupli i wysportowani, nawet ci po 40-tce (niektórzy sa naprawdę apetyczni)... Bo uprawiają sporty, nie od wielkiego dzwonu, tylko na co dzień. Pzdr

    OdpowiedzUsuń
  20. Ella_Jeremy_Pawel28 stycznia 2008 22:52

    Nie mialam do czynienia z Irlandkami ale Holenderki do szczuplych kobiet nie nalzea. Zreszta nie wiem czy to otylosc czy moze taka budowa ciala bo sa One w wiekszosci wysokie ale miesite. Mi sie nie podobaja Holenderki wcale. Nie sa smaczne- jak to mowi moj Jarecki i cos w tym jest. Choc szczerze mowiac maja swietny gust jezeli chodzi o ubieranie sie i nie wstydza sie gdy im cos tam wylewa sie spad bluzki czy spodnicy- i to mi sie podoba. Caluski Ella

    OdpowiedzUsuń
  21. Zazdroszczę Irlandczykom samozaparcia! Mi tak ciężko się zmobilizować, a druga sprawa... bardzo mi na sport brakuje czasu!

    OdpowiedzUsuń
  22. Wiem o czym mowisz... ja codziennie widze rodziny z dziecmi w McDonaldsie i smutne, ale dzieci znaja lepiej od rodzicow wszystkie kanapki i zestawy... i niestety, takie jedzenie uzaleznia i nie wnosi niczego odzywczego... Smutne, ze w tych czasach wolimy pojsc do fast foodu niz zrobic wlasny obiad w milym rodzinnym gronie... pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
  23. A ja z kolei myślę, że to w głównej mierze moda na size zero. Większość moich polskich koleżanek wiecznie była na dietach, mimo że miały wagę odpowiednią do wzrostu, przy czym zaznaczam, że waga powyżej 60kg uchodziła już za pokaźną! Bez przesady. Poza tym nie każdy ma tak dobrą i szybką przemianę materii, by jeść co chce i ile chce. Ja na przykład muszę na to uważać.

    OdpowiedzUsuń
  24. Ja niestety nie oglądałam tego filmu, więc nie mam zielonego pojęcia o jaki kraj chodziło. Asiu, nic straconego. Jeszcze możesz się wybrać do Irlandii :) Co prawda nie w ciągu najbliższych miesięcy, ale może za parę lat? :)

    OdpowiedzUsuń
  25. Uprzejmość i miły sposób bycia to często większy dar niż uroda ;) Zwłaszcza, że uroda bywa ulotna ;) Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  26. Ja z kolei nie miałam nigdy do czynienia z Holenderkami, więc nie mogę się na ten temat wypowiedzieć :) Skoro tak twierdzisz Ella, to pewnie tak jest :) Przynajmniej masz problem z głowy - Jarek nie będzie się oglądał za tamtejszymi kobietami ;)

    OdpowiedzUsuń
  27. Hehe, widzę, że jesteśmy do siebie podobne pod tym względem :) Ja też nie mam czasu na sport: raz, że wracam późno i padnieta, a dwa, że czasem brak mi samozaparcia jeśli chodzi o gimnastykę. Nie chodzę na siłownię, ale jeżdzę na rowerku stacjonarnym w domu ;) Zawsze to coś ;)

    OdpowiedzUsuń
  28. Witaj Claudio :) Zgadzam się z Tobą, na ten temat mam identyczne zdanie. Koncerny typu McDo czy Burger King mają starannie obmyślaną strategię ukierunkowaną m.in na dzieci. Te wszystkie zestawy z zabawkami mają swoje zadanie...Pozdrawiam serdecznie i mam nadzieję, że życie w Albertville płynie szczęśliwie :)

    OdpowiedzUsuń
  29. promyczek83@op.pl29 stycznia 2008 13:46

    Masz rację, takie głupie wyobrażenie, że kobieta nosząca rozmiar od 38 w górę jest grubaską , ale na całe szczęście era wieszaków odchodzi w niezapomniane oby na zawsze:) A szufladkowanie? To tak jak o nas mówią, że mu naród pijacki hehe:)

    OdpowiedzUsuń
  30. O, tak! Fakt, w każdym stereotypie jest coś z prawdy, ale często bywają one krzywdzące dla narodu. Stereotypy mają to do siebie, że są jak plaga i strasznie szybko się rozprzestrzeniają... A potem w nowym kraju walcz człowieku z kimś, kto ma w głowie zakodowane, że każdy Polak to złodziej i pijak. Kiedy mnie o to pytali Francuzi i Irlandczycy, a ja zawsze odpowiadałam, że nie lubię wódki, to zawsze robili wielkie oczy i nie mogli w to uwierzyć...

    OdpowiedzUsuń
  31. promyczek83@op.pl29 stycznia 2008 18:29

    Hahaha Taitko ja miałam te same doświadczenia z tymi wielkimi oczami :):)

    OdpowiedzUsuń
  32. No tak...tylko ja juz nie wiem co jest lepsze...Byc jak polskie dziewczyny-szkielety :)?W Holandii babki sa potezniejsze nize w Polsce..to prawda...ale bez przesady...rzadko widzi sie otylych ludzi...

    OdpowiedzUsuń
  33. To penwie juz zaczne sobie robic plan zwiedzania, bo chyba sporo mi sie tego uzbieralo co chcialabym zobaczyc jesczez:). A w ogole to marzy mi sie Nowa Zelandia..poki co palcem po mapie albo w google earth:)

    OdpowiedzUsuń
  34. ~www.dreamka-w-ameryce.blog.onet.pl30 stycznia 2008 18:41

    Kazdej odchudzajacej sie Polce radze przyjechac do USA - tutaj pozbywasz sie szybko kompleksow. Czasami patrze na dzieci powracajace ze szkoly, niektore z nich juz wygladaja jak Big Mac'i z McDonalda...Jakie beda za lat kilka?

    OdpowiedzUsuń
  35. hmm ja będąc na Wyspie nie zauważyłam jakichś wielkich różnic między Polską a Irlandią (Szczecinem i Dublinem ;)) są grubsi i chudsi, jak wszędzie. Np. ja przepadam za McDonaldem i KFC, ale w Burger Kingu nic mi nie smakowało... za to KFC może być ;) Wydaje mi się że Irlandia jest pod tym względem krajem jak każdy inny, nie licząc Amerykanów którzy naprawdę pobijają rekordy w dziedzinie otyłości.... zapraszam do mnie http://olciaa92.blog.onet.pl :) pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  36. kamila.oleszczuk@onet.eu30 stycznia 2008 20:02

    Otóż to, niestety.... ale powiem ci, że ja też to przechodziłam, choć może nie wzorując się na POSH SPICE. Kiedy byłam nastolatką (13-17 lat), miałam troszkę okrąglejsze kształty i nie było mi z tym dobrze, zwłaszcza, ze osoby, które mieniły się moimi przyjaciółmi stale przypominały mi , jaki to ze mnie pączek. Bolało... kolejne diety zawodziły. Postanowiłam zabrać sie do walki o swoje "ja" w nieco iny sposób- co dziennie brzuszki, poranne bieganie (w domu pojawił się pies), rowerek i kolacja nie później niż o 19! Do tego doszła słodka miłość. Jakoś sie sama unormowałam, bez specjalnych głodówek i wyrzeczeń. Nie sądzę, bym była specjalnie chuda w tej chwili. Powiem więcej, może z chęcią nawet bym troszkę przytyła...

    OdpowiedzUsuń
  37. tak, dokładnie - nie każdy potrafi Irlandię docenić, a szkoda. Bo wyjątkowo piękny kraj i tak inny od innych na swój sposób ;) Na Klifach byłam, wrażenie ogromne i na pewno będę chciała tam wrócić. Piękne miejsce, ale jest jeszcze jedno które szczególnie mi utkwiło w pamięci - Wodospad w Wicklow (nazywa się to miejsce Powerscourt, i wodospad chyba też tak, ale nie wiem dokładnie) to jest niedaleko Dublina. Jeśli miałaby pani możliwość to naprawdę gorąco polecam żeby pojechać bo też jest pięknie. Mam w albumie 2 zdjęcia z Wicklow, ale żadne zdjęcie nie odda tego właściwego piękna, poza tym nie trafiliśmy w pogodę, ale za to podczas pobytu w Galway pogoda była znakomita ;) pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  38. P.S. zapomniałam dodać - http://olciaa92.blog.onet.pl - a pani blog tak mi się spodobał że dodaję do linków :)

    OdpowiedzUsuń
  39. Wiadomo, że każdy ma inny gust, ale ja osobiście nie uważam, by chodzące wieszaki były piękne. Zdecydowanie bardziej podobają mi się kobiety, które nie są wychudzone i mają kobiecie kształty...Pozdrawiam serdecznie Gatto :)

    OdpowiedzUsuń
  40. A tam "pani " od razu ;) Jestem tylko parę lat starsza od Ciebie ;) PS. nie zapomniałaś dodać ;) zostawiłaś adres przy komentarzu odnoszącym się do fotek ;) Pozdrawiam ciepło.

    OdpowiedzUsuń
  41. Czyli stereotypy ciągle sobie egzystują w ludzkich umysłach i mają się całkiem dobrze ;) Ciepłe uściski Promyczku :) U mnie okropna pogoda ;) W zaledwie kilka godzin było wszystko: śnieg, wichura, ulewa, intensywne słońca... Normalka ;)

    OdpowiedzUsuń
  42. Przegladałam wczoraj Twoje fotki z wakacji i widzę, że zwiedziłyśmy te same miejsca. Co do Powerscourt, to oczywiście znam to miejsce (z przewodnika ;) i od dawna planuję się tam wybrać ;) Pięknie tam, jak w bajce :) Myślę, że za jakiś czas tam pojadę. Nie teraz, bo nienawidzę taak mocnego i mroźnego wiatru. Poczekam więc na ładniejszą pogodę ;)

    OdpowiedzUsuń
  43. To są właśnie kolejne ofiary fast-foodow, Dreamko. Strach pomyśleć, jak te dzieci będą wyglądać za kilka(naście) lat, zakładając oczywiście, że nie zmienią nawyków żywieniowych. Nie byłam w Ameryce, ale mój narzeczony był i mówił, że tam jest naprawdę sporo otyłych osób. A sporo z nich przesiaduje właśnie w McD, Burger Kingu i KFC...

    OdpowiedzUsuń
  44. Zgadzam się z Twoją opinią. Amerykanie są zdecydowanie bardziej otyli niż Irlandczycy. A w Burger Kingu zdarzyło mi się być parę razy i jedzenie było smaczne. Nie jestem jednak jego stałą bywalczynią. Już dawno przestałam zaglądać do fast-foodów ;)

    OdpowiedzUsuń
  45. Ja generalnie bardzo lubię podróżować i odwiedzać nowe miejsca, ale nie przepadam za długimi, męczącymi podróżami, kiedy np trzeba siedzieć w samolocie kilkanaście godz. Dlatego też podejrzewam, że nie zwiedzę baaardzo odległych państw i miast ;) Wolę się ograniczyć do państw "sąsiednich" lub do danego kraju, w tym wypadku Irlandii :) Pozdrowienia Kochana :))

    OdpowiedzUsuń
  46. Ooo, a to zaskakująca nowina ;) Zawsze, kiedy patrzyłam na Ciebie miałam wrażenie, że należysz do tego typu osób, które są kruche i drobne z natury, a do tego nie mają skłonności do tycia ;) Nie wiedziałam, że tak ciężko pracowałaś na obecną figurę ;) Gratuluję! Udało Ci się :)

    OdpowiedzUsuń
  47. Jesli sie spala te fast-foody w postaci biegania lub silowni to jeszcze pol biedy... Gorzej jak sie prowadzi biurowo-siedzaco-kanapowy tryb zycia i nie odmawia takich kalorycznych bomb... Na efekty nie trzeba dlugo czekac. Pozdrawiam z 'kraju grubasow' :))))

    OdpowiedzUsuń
  48. Witaj Bello :) Zgadzam się z Tobą. Owszem, nie jest to super zdrowa żywność, ale jeśli ktoś nie potrafi sobie jej odmówić, to niech chociaż robi wszystko, by spalić zjedzone kalorie. Kiedyś jakaś polska gazeta przeprowadziła eksperyment polegający na tym, że ochotnik (młody chłopak) przez bodajże tydzień miał zjadać tylko i wyłącznie fast-foody. Tak też zrobił. Prowadził normalny tryb życia, może nawet trochę siedzący. Po tygodniu, kiedy eksperyment dobiegł końca i zamieścili jego zdjęcia "przed" i "po" widać było efekty - wzbogacił się o spory brzuch i kilka kilogramów. Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  49. Dziękuję. Duża w tym zasługa P*, który zawsze mnie do wszystkiego dopingował i dawał siłę :)

    OdpowiedzUsuń
  50. kotqa@onet.eu1 lutego 2008 22:37

    hehe no fakt faktem, ale niektórzy strasznie się bulwersują jeśli się nie mówi do nich per. "pan"/"pani" więc wolałam nie ryzykować ;D no i to takie bardziej "grzeczne" hehe ;) a do Powerscourt sama bym się jeszcze raz przejechała :D idealne miejsce na grilla :D albo jakiś piknik ;D

    OdpowiedzUsuń
  51. Nie ma za co, Kamilko :) Trzeba przyznać, że i Ty i Piotre wykonaliście świetną robotę ;) Pozdrawiam cieplutko :)

    OdpowiedzUsuń
  52. Masz rację, nie da się ukryć ;) Ja jednak nie należę do osób, które lubią, kiedy do nich się mówi "Pani" ;) Pewnie za kilkanaście lat zmienię zdanie ;) A tymczasem pozdrawiam cieplutko :)

    OdpowiedzUsuń
  53. justynabartek@op.pl3 lutego 2008 23:47

    Ja też nie zauważyłam tam przesadnie otyłych ludzi i żeby było ich tam nie wiadomo ilu... ale jedno te rozczochrane włosy..... ja bym każdej dała w prezencie grzebień!!!pozdrowionka!http://justynia-bartek.blog.onet.pl/

    OdpowiedzUsuń
  54. Heheh, rozabwiłaś mnie tym komentarzem :) Aż zwrócę większą uwagę na te ich fryzury, bo póki co nic takiego nie zauważyłam ;) Może nie przyglądałam się dobrze ;)Pozdrowienia Justynko :)

    OdpowiedzUsuń