poniedziałek, 21 stycznia 2008

Wyprawa do Mediolanu - cz.2

Jak wiadomo, katedra Duomo nie jest jedynym zabytkiem Mediolanu. Jest ich wiele, podobnie jak wszelkiego rodzaju muzeów. Nie sposób jednak zwiedzić je wszystkie, szczególnie wtedy, kiedy człowiek dysponuje bardzo okrojonym czasem. W takiej sytuacji nie pozostaje nic innego, jak eliminacja: trzeba zrezygnować z jednego zabytku na rzecz innego- w naszych oczach bardziej godnego uwagi. Tak właśnie postąpiliśmy.

Po zapoznaniu się z cudem architektury gotyckiej we Włoszech, jakim jest Duomo,  udaliśmy się na spacer do słynnej galerii Vittorio Emanuele II, nazwanej tak na cześć pierwszego króla zjednoczonych Włoch. Galeria zachwyca, myślę, że nie tylko mnie. Nie brakuje w niej turystów z zainteresowaniem przyglądającym się jej fantastycznym zdobieniom.

   

Wszędzie panuje nie lubiany przeze mnie tłok. Tak niestety wygląda życie w wielkim mieście – turystycznym w dodatku. Na nasze szczęście, nie jest to pełnia lata, kiedy miasto nabiera bardziej uciążliwego charakteru, stając się wyjątkowo dusznym i męczącym miejscem. Galeria jest wymarzonym miejscem dla miłośników drogich, firmowych ubrań. Z racji tego, ze naszpikowana jest wieloma ekskluzywnymi butikami, nie każdy może pozwolić sobie na zakupowe szaleństwo w jednym z jej sklepów. Trzeba mieć gruby portfel, by dokonać w niej zakupu. W związku z tym oglądamy tylko wystawy, nie decydujemy się na wejście do środka. Nawet spore wyprzedaże nie robią na mnie wrażenia.

  

 

Szkoda nam czasu na chodzenie po sklepach, mijamy więc kolejne sklepiki beż żadnych wyrzutów sumienia.  Poszukujemy jakiejś przytulnej kawiarenki, by móc napić się kawy, ale niestety większość z nich jest pełna. Ludzie siedzą przy stolikach, wesoło rozmawiają i śmieją się  tworząc przyjemny dla oka widok. Nigdzie się nie spieszą, delektują się spożywanymi posiłkami i ciekawym towarzystwem. Sprawiają wrażenie, iż zapomnieli o bezlitosnym upływie czasu.

  

Mediolan, pomimo tego, że jest ogromnym  miastem, ma bardzo duży plus. Jego najciekawsze zabytki zgromadzone są głównie w centrum, co jest niewątpliwie bardzo dużym udogodnieniem dla przyjezdnych. W dość małej odległości od siebie możemy znaleźć bardzo popularne zabytki typu: Duomo, Palazzo Reale, galerię V.Emanuela II, najsłynniejszy teatr operowy świata  - La Scala, Castello Sforzesco, czy np. Palazzo di Brera.

   

Mimo, że pogoda nie należy do najładniejszych, nie narzekamy. Nie jest zimno, od czasu do czasu pada lekki i dość krótkotrwały deszczyk. Z radością więc przemierzamy kolejne uliczki Milano, ciesząc się tymi niezapomnianymi chwilami. Centrum ma swój niepowtarzalny klimat, do którego przyczyniają się - w moim odczuciu - piękne, stare budowle. Nie są one zrujnowane, miło więc zawiesić na nich oko. Architektura Mediolanu jest kompletnie odmienna od tej, którą do tej pory spotykałam w Irlandii. Na ulicach nie brakuje turystów z Azji, czasem też słychać przyjemną melodię języka francuskiego, czy też mniej przyjemną i nie lubianą przeze mnie – „melodię” niemiecką, choć dźwięk tego twardego języka ciężko nazwać melodią. Ku naszej radości, nie słychać w ogóle języka polskiego, a raczej polskich przekleństw – o, tak! Na pewno nie jesteśmy w Irlandii :)

   

Spore trudności przysporzyło nam wysłanie widokówek. Z ich kupnem nie było żadnego problemu, wszędzie pełno było stoisk oferujących piękne kartki z najładniejszymi widokami i zabytkami. Nie ciężko więc było skusić mnie na ich zakup. Problem pojawił się w momencie, kiedy udaliśmy się na pocztę. Jak na mój gust, jakaś dziwna ona była, a kiedy zapytaliśmy pracująca tam panią, gdzie możemy nabyć znaczki, odpowiedziała nam, że nie tutaj, tylko gdzieś niedaleko za rogiem. Cóż. Rogów było pełno, natomiast zero śladu jakiegokolwiek budynku, który mógłby robić za pocztę. Plątaliśmy się tak, po pobliskich uliczkach, ale na niewiele się to zdało. Przy okazji trzeba było zwracać uwagę na wszelkie pojazdy, bo to niestety nie Irlandia, gdzie kierowca już z daleka zatrzymuje się przed przejściem. W końcu zaczepił nas pewien przystojny Włoch, który był w tym samym czasie na poczcie i słyszał naszą rozmowę. Bardzo miły gest, który wywołał uśmiech na naszych twarzach. Jak widać i we Włoszech są bardzo przyjaźni ludzie ;) Po pewnym czasie dotarliśmy do naszego celu i z ulgą wrzuciliśmy kartki do skrzynki. Udało się :) Misja zakończona :)

   

Niestety, jest już za późno, by zrealizować resztę naszego planu. Po chwili zastanowienia, decydujemy, że odpuszczamy sobie resztę zabytków i udajemy  się na zwiedzenie jednego z największych stadionów na świecie, wspaniałego San Siro -  stadionu, na którym swe mecze rozgrywa najlepsza drużyna świata – AC Milan.

   

Nie udaje się nam zwiedzić Castello Sforzesco, ani też dotrzeć do świątyni Santa Maria delle Grazie, gdzie znajduje się owiany sławą fresk „Ostatnia Wieczerza” mistrza Leonarda. Cóż, niech będzie to pretekst do ponownej wizyty w Mediolanie :) 

Tak więc, Mediolanie, arrivederci! I… a presto! :)

22 komentarze:

  1. Jejku fajne to miasto. Stadion na pewno robi wrażenie. A z wysyłaniem pocztówek to już zauważyłam, co kraj to obyczaj :D Jednym słowem udała się Wam wycieczka, a że pozostaje niedosyt... to tylko zachęta na następne Wasze wojaże

    OdpowiedzUsuń
  2. A już się miałam pytać o świątynie Santa Maria della Grazie :) Co do poczty to i tak mieliście duże szczęście, bo jak byliśmy na Sycylii to tam poczta tylko do 13-stej w dni powszednie i do 12-stej w soboty, a potem to sobie możesz wysłać ... ;) Co do Włochów to musze przyznać, że naprawdę są bardzo pomocni i przyjaźnie nastawieni - doświadczyłąm na własnej skórze :) Na Sycylii z każdym razem usiłowali nam pomóc, nawet jak nie mogliśmy sie dogadać w żadnym języku:) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Bylas tak blisko mojego miejsca zamieszkania! Mieszkam jakas godzinke drogi, no moze troche wiecej, od Mediolanu :)Musze Ci powiedziec, ze mnie Mediolan specjalnie sie nie podoba i dosc rzadko tam jezdze.pozdrawiam cieplutko :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Znaczki we Wloszech kupuje sie w kioskach "tabaccheria", na zadnej poczcie nie znajdziesz znaczka :) Smieszne, co ? :))

    OdpowiedzUsuń
  5. promyczek83@op.pl22 stycznia 2008 12:18

    Ten stadion.....ech:) Z chęcią bym go zobaczyła choć nie jestem zapalonym kibicem:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Szkoda, ze padal deszcz, bo byloby zopelnie przyjemniej z odrobina sloneczka:). Masz racje, w lat jest tam nie do wytrzymania i wszyscy uciekaja z teog miasta, a na miesiac czasuw sierpniu zamykaja wszystkie fabryki i wyjezdzaja na wakacje nad morze glownie (do nas:)). Taitko, we Wloszech znaczki pocztowe kupuje sie w Tabaccaio, czyli cos w rodzaju kiosku, gdzie kupic mozna papierosy i inne takie tam. Na pocztach nie ma znaczkow, tez na poczatku nie wiedzialam:). Ale cale sczzescie, ze znalazl sie ktos sympatyczny i wskazal Wam droge. Te butiki firmowe jakos nnigdy mnie nie przyciagaly. Nawet tutaj rzadko je odwiedzam, choc raz kolezanka zaprowadzila mnie do nich, bo ona ma taki zwyczaj zachodzenia wlasnie do tych najdrozszych. nie wiem czemu, ale gdybym miala nawet pieniadze to zal by mi bylo wydac ponad 200 euro na jedna zwykal bluzke.. jakos nei przywiazuje do tego wagi..moze jestem bardzije praktyczna:)

    OdpowiedzUsuń
  7. To ja mam podobnie, Joasiu. Nie tracę kasy na firmowe ubrania, wolę mieć pięć bluzek za "normalną" cenę niż jedną firmową. Raz w życiu w Polsce kupiłam sobie firmowe spodnie za prawie 200 zł i doszłam do wniosku, że niczym nie różnią się od tych normalnych, które wcześniej kupowałam. Od tego momentu już nie kupuję firmowych ubrań. Generalnie nie przywiązuję wago do tego, czy noszę ubranie od Gucciego, Armaniego, z Big Stara czy też z nieznanego sklepu. Co do znaczków, to kupilismy je na poczcie właśnie, tyle tylko, że nie w tej pierwszej do której trafiliśmy. Po tym jak pani nas odesłała z kwitkiem, przypomniałam sobie, że znaczki sprzedawane są właśnie w tych specjalnych kioskach, ale niestety żadnego nie znaleźliśmy. We Francji jest podobnie z tymi kioskami ;) Masz rację, gdyby nie deszcz byłoby jeszcze lepiej, ale co zrobić. Pogody nie można sobie zamówić. I tak nie było aż tak źle. Jestem przyzwyczajona do gorszej aury ;) Lata życia w mroźnej Polsce (nawet -25 st.mrozu) i chłodnej Irlandii robią swoje ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Dokładnie tak, Melisso. Nie ukrywam, że w przyszłości zamierzamy tam powrócić, być może nawet w tym roku jeszcze. Zobaczymy :) Stadion w istocie robi wrażenie, szczególnie wtedy, kiedy jest się kibicem i uczestniczy się w tym wspaniałym widowisku, jakim jest futbol :)) Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  9. No niestety, nie udało się zwiedzić świątyni Santa Maria delle Grazie, choć mi na tym zależało. W poniedziałki bodajże nie jest ona czynna, a poza tym trzeba robić rezerwację wcześniej. Przy okazji następnej wizyty pewnie nadrobimy straty :) Co do Włochów, ja akurat nie spotkałam wielu miłych (o tym w następnym poście), ale wierzę, że to sympatyczny i przyjazny naród :) Lubię ich :))Pozdrowienia :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Stadion jest faktycznie godny zwiedzenia. Imponująca i potężna konstrukcja, która może zmieścić ponad 80 tysięcy ludzi. Warto też zwiedzić znajdujące się tam muzeum, odwiedzić szatnie piłkarzy, czy np. sklepik klubowy ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. No właśnie szukalismy tego typu kiosków, ale nic nie znaleźliśmy ;) Widocznie w niezbyt odpowiedniej części miasta byliśmy ;) A znaczki w końcu udało się nam kupić, ale na innej poczcie, dużo mniejszej, były też tam specjalne znaczki dla kolekcjonerów ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Ooo, a to niespodzianka :) Nie wiedziałam, że tam mieszkasz :) Nie dziwię się, że Mediolan Cię nie zachwyca, pomijając centrum nie jest to jakoś wyjątkowo piękne miasto. Domyślam się, że we Włoszech jest dużo ładniejszych miast i miasteczek :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Pięknie to wszystko opisałaś :) Super ta posadzka w galerii..nie napisałaś jak smakowała wam pizza, wszak Włochy to ojczyzna tego przysmaku, za którym ja nie przepadam no i kawy oczywiście. Nie zobaczyłem też na żadnym zdjęciu Ciebie, ale to chyba dla zasady :) Piękna wycieczka :) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  14. A ja niedawno kupilam sobie torebke...z Sisley:). niby firmowa, ale zaplacilam za nia grosze, bo byla super przecena...teraz to bede szpanowala hihihi. co do reszty to chyba bardziej liczy sie wyglad i jak co jest dobrane, niz marka..Niektore dziewczyny to normalnie maja wszystko markowe, ale dobrane sa ubrania tragicznie, wiec czym tu szpanowac:). Mowisz, ze juz sie przyzwyczailas do takiej pogody? ja w Poslce nigdy sie nei przyzwyczailam, dlatego stamtad zwialam:)

    OdpowiedzUsuń
  15. Wiesz, znaczna przecena markowej rzeczy to inna sprawa :) Jeśli podoba mi się - dajmy na to- torebka, która po przecenie jest taniutka, to ją biorę i nie zastanawiam się ;) Generalnie sens mojej wypowiedzi był taki, że zamiast wydać 200 euro na bluzkę firmową wolę kupić np. trzy "normalne" :) Dla mnie najważniejsze jest to, bym dobrze się czuła w moich ciuchach :) Nie śledzę najnowszych krzyków mody, bo nie lubię ekstrwagancji, a obecna moda niezbyt mi sie podoba :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Dziękuję za miłe Słowa, Jurku :) Jako jedyny zwróciłeś uwagę na posadzkę, która faktycznie jest piękna! Też przypadła mi do gustu :) Pizzę jedliśmy w dwóch lokałach, w jednym była lepsza, ale i dużo droższa :) W drugim tania, ale smaczna :) Generalnie posiłki i kawa włoska bardzo nam smakowały :) Pozdrawiam serdecznie :))

    OdpowiedzUsuń
  17. boski Mediolan che sorpresa!

    OdpowiedzUsuń
  18. Najbardziej mi zawsze smutno, że czas ogranicza zwiedzanie, że nie można zobaczyć wszystkiego, choćby nie wiem jak się chciało. Że trzeba wybierać to, albo tamto. I wiesz Taitko ja zawsze sobie wtedy powtarzam, że to nic, że znowu tu kiedyś wrócę i chociaż z reguły nie wracam, to jest mi jakoś lżej, mam nadzieję, że może kiedyś...Buziaki Słoneczko :)))

    OdpowiedzUsuń
  19. A widzialas te szerokie cos tam co wyglada jak bluzka czy plaszcz? normalnie jak wejde do takiego H&M to jakos sie gubie..nie znajduje kompletnie nic dla siebie. Osobiscie postawilam teraz na legins i dlugi swetr..alla lata 90-te, pamietasz?:).

    OdpowiedzUsuń
  20. Pamiętam, pamietam ;) Jeszcze niech wróci moda na uczesanie z tych lat i będziemy mieć powtórkę z rozrywki ;) Mnie osobiście nie podoba mi się ta obecna moda na leginsy, tuniki, wąskie jeansy, ale każdy ma swój gust i ubiera się tak, jak lubi. Ja nie mam zamiaru go za to napiętnować ;)

    OdpowiedzUsuń
  21. Mimo że to miasto przemysłowe ma w sobie coś :) Choćby te piękne zabytki :)Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  22. To prawda, Miledo :) Też nie lubię tego rozwiązania, najchętniej zwiedziłabym wszystko, ale często tak się nie da ;) Szczególnie wtedy, kiedy jest się zmęczonym i zasypia się na stojąco ;)Pozdrawiam serdecznie i ściskam :)

    OdpowiedzUsuń