poniedziałek, 20 sierpnia 2007

Sunday, bloody Sunday...

Niedziela mi uciekła. Skończyła się zdecydowanie za szybko! Nawet nie zdążyłam odpocząć, a jutro znów do pracy. Nieprędko trafi się okazja do odpoczynku.


Zaplanowaliśmy sobie zwiedzanie naszej pięknej Irlandii. Była ku temu wyjątkowa okazja jako że mieliśmy dzień wolny od pracy i nawet pogoda się udała  [a to ostatnio nie zdarza się tu zbyt często - zwłaszcza w niedzielę]. Zjedliśmy więc śniadanie [normalni ludzie o tej porze zabierają się za obiad], zapakowaliśmy się do samochodu i wyruszyliśmy na stację paliw do Tesco. Bak pełny, należność uregulowana, my radośni i pełni entuzjazmu. Ale żeby nie było zbyt pięknie i tak pospolicie, to musiało się przecież coś wydarzyć. Ledwo wyjechaliśmy z miasta, a tu samochód zaczął wariować. Ze 120 km/h zrobiło się nagle o połowę mniej, zaczął dziwnie wyć [nie zdarzało mu się wcześniej] i nie chciał za nic na świecie wejść na wyższe obroty. Ale nic to! „Pędzimy” na złamanie karku [całe 40 km/h!] z nadzieją, że to tylko chwilowy kaprys naszego wozu. Poprawy jednak nie zanotowaliśmy. Pomimo moich protestów i próby wymuszenia kontynuacji podróży, moja brzydsza połówka stwierdziła stanowczo: "W takich warunkach to ja pracować nie będę!". Zawróciliśmy więc i udaliśmy się do naszego przyjaciela - specjalisty samochodowego. Rozmowa była krótka:


- Dławi się?

- Tak.

- Tankowałeś dziś?

- Tak.

- A potem zaczął zdychać?

- Tak.

- To masz g****, a nie paliwo!


Następne kilka godzin upłynęło więc na spuszczaniu tego syfu. Okazało się, że to była mooocno rozcieńczona benzyna, zupełnie bez charakterystycznej dla niej woni i barwy... Zatankowaliśmy więc raz jeszcze - tym razem przeprowadzając szybki test jakości paliwa. Problem rozwiązany! Można jechać dalej? Nie bardzo! Los szykował dla nas już kolejną niespodziankę. Bo oto zepsuło się sprzęgło! Na to już nie mogliśmy nic poradzić...


Niedziela była stracona. No może nie do końca. Podczas gdy nasi faceci zajmowali się samochodem, razem z żoną przyjaciela udałam się na zakupowe szaleństwo. Jako że trwają wyprzedaże, obskoczyłyśmy 3 sklepy i wróciłyśmy obładowane siatami. A jakie szczęśliwe!


Nim się obejrzeliśmy był już późny wieczór i nasza przyzwoitość oraz litość dla gospodarzy kazały nam się udać do domu.


A wycieczka? No cóż. Może za tydzień? Jak pogoda pozwoli...

8 komentarzy:

  1. promyczek83@op.pl20 sierpnia 2007 16:55

    Hahaha Taita, ale zobacz jakie korzyści z tej nieudanej wycieczki.....ZAKUPY hihihihihi a co kobiety lubia najbardziej????? hihihiWyprzedaże się skończą , a wycieczka nie ucieknie:)

    OdpowiedzUsuń
  2. To prawda, że nie ucieknie :) Korzyści, owszem są. I wszystko byloby ok, gdyby nie jedna rzecz: zdenerwował mnie ten proceder rozcieńczania benzyny! Niestety jest to coraz częściej praktykowane. Jeszcze będąc w Polsce czytałam kiedyś artykuły o stacjach paliw, które robiły dokladnie to samo co ta irlandzka. Najgorsze jest to, że skutkiem jazdy na takim kiepskim "paliwie" (jesli można to w ogóle tak nazwać) może być poważna awaria auta. Bardzo prawdopodobne, że do zepsucia naszego sprzęgła przyczyniła się własnie ta benzyna. Jadąc nie sposób było zapanować nad samochodem, w ogóle nie reagował na próby przyspieszenia, prędkość gwałtownie spadała, zaczął strasznie hałasować, szarpało nim... A dziś musieliśmy kupić nowe części i zapłacić 150 euro! PS. Nie tylko my padliśmy ofiarą trefnego paliwa, kilka dni wcześniej teść naszego przyjaciela miał taki sam przypadek (tankował na innej stacji): pełen bak, paliwo na kórym NIE DA się jechać i portfel odchudzony o dobre 50 euro!Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. promyczek83@op.pl20 sierpnia 2007 18:50

    Masz racje, na takim paliwie można pozbyc się auta. U nas w Polsce jest to samo, rzeba uważać , najlepiej na dobrych stacjach tankować. Nieraz u nas tez samochód lewdo jedzie na takim paliwie. W głowie się nie mieści jak można oszukiwać !!!!Kurczę, mam nadzieję ,że juz wiecej takich przygód nie bedziecie mieli.Ale jak sprawdzic czy paliwo jest dobre???? Można sie przed tym ustrzec???

    OdpowiedzUsuń
  4. Też mam taką nadzieję Promyczku :) Liczę że to był pierwszy i ostatni raz :) Jakoś nie tęsknię za tego typu atrakcjami ;)Hmm, jak sprawdzić czy paliwo jest dobre? Po tym co się nam przytrafiło postanowiliśmy nie ryzykować i tym razem zatankowaliśmy niewielką ilość do kanistra oraz sprawdziliśmy zapach i barwę :) Wszystko się zgadzało więc wlaliśmy do samochodu :) I działał bez zarzutów :)Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak pech to pech. Ale jak widać nie do końca. Nie ma tego złego... W Anglii cały weekend lało, dzisiaj nie lepiej. No nic, trzeba się przyzwyczaić. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Takie rzeczy się zdarzają niestety. Powiem Ci, że jak "napalę się" na jakąś wyprawę i nic z tego nie wyjdzie, to i zakupy mnie nie pocieszą

    OdpowiedzUsuń
  7. Też byłam rozczarowana i mocno niepocieszona, ale musieliśmy zawrócić, gdyż nie chcieliśmy ryzykować jakiejś poważnej awarii z dala od domu. Mam nadzieję, że to się już więcej nie powtórzy.Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Wyspy nie rozpieszczają niestety pod względem pogody :( Ale w zamian oferują mnóstwo pięknych widoków i zakątków. Wszystko ma swoje plusy i minusy :)Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń