poniedziałek, 27 sierpnia 2007

Looking back...

Kiedy sięgam pamięcią wstecz,  widzę niczym nie wyróżniający się dom. Może trochę bardziej zaniedbany niż sąsiednie. Widzę mnóstwo zieleni, ogromny ogród potwornie skrzywdzony przez człowieka, który zamiast go sumiennie pielęgnować i dbać o jego piękno, pozwolił, by cały jego czar uleciał. Słyszę dobrze mi znane przerywniki, widzę brud… Czuję potworny, tak znienawidzony przez mnie, dym tytoniowy, który skutecznie wdziera się do moich nozdrzy, wypełniając sobą moje drogi oddechowe…


Widzę też  ogrom dorosłych ludzi, dostrzegam nawet kilka bawiących się dzieci w wieku szkolnym. Znajdzie się też kilku nastolatków ostentacyjnie manifestujących swoją „dojrzałość” poprzez picie na umór, wypalanie wielu papierosów, nocne i głośne imprezowanie, lekceważenie dorosłych i ich przykazań. To Polacy. A to ich dom. Dom, w którym przyszło mi żyć po przybyciu na Zieloną Wyspę. Ten skromny dom połączył kilka rodzin tak przecież odmiennych, przybyłych z różnych zakątków Polski… Ten [o wiele za mały dla nich] dom był świadkiem nocnych imprez, balang, niejednokrotnie ostrych wymian zdań. Był świadkiem żywotu Polaków na emigracji. Ich trosk i radości…


Co sprawiło, że aż tak wielu obcych ludzi postanowiło zamieszkać pod jednym dachem? Czy była to potrzeba towarzystwa innych osób? Potrzeba stadnego życia? Nie sądzę… Nie przywiodła ich w to miejsce tęsknota za rodakami, ani sympatia do nich. Przywiodła ich tutaj wizja kilkuset zaoszczędzonych euro. Rzadziej natomiast brak środków do wynajmu własnego domu. Codziennie spożywali najtańsze produkty kupione w pobliskim Tesco, używali najbardziej tandetnych produktów i środków czystości… Nie, nie byli biedni. Zarabiali wystarczająco, by pozwolić sobie na godne życie. Ci, którzy byli tutaj mniejszością [zmuszeni żyć w takich warunkach jako że np. nie posiadali jeszcze pracy] szybko opuścili to miejsce po tym jak udało im się odłożyć wystarczającą kwotę na własne cztery kąty. Inni zaś, ci których głównym celem było szybkie wzbogacenie się, ciągle egzystowali w tym domu, oddając się tak dobrze im znanym praktykom oszczędzania balansującym czasem na granicy skąpstwa… Tak wygląda często rzeczywistość Polaków. Nie, nie wkładam wszystkich do jednego worka, nie generalizuję. Opowiadam tylko moje doświadczenia. Weźmy więc pod uwagę, że każdy z nas ma je inne…


Cieszę się tylko niezmiernie, że są tu, na Zielonej Wyspie, rozsądni Polacy, którym woda sodowa nie uderzyła do głowy.

Tacy, którym pieniądze nie przesłoniły całego świata.

Tacy, którzy nie zachłysnęli się nagłym przypływem gotówki.

Tacy, którzy nie manifestują (negatywnie, rzecz jasna) swojej polskości.

Tacy, którzy nie klną na irlandzkich ulicach.

Tacy, którzy nie leżą pijani w parkach.

Tacy, którzy nie nazywają tubylców owcami, debilami, głupkami, matołami… Tacy, którzy pragną integracji i pogłębienia znajomości tutejszej kultury.

Tacy normalni.

Za to Wam, drodzy rodacy, dziękuję!

18 komentarzy:

  1. Są są :))) Pzdr :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj malo nas, malo....pzdr

    OdpowiedzUsuń
  3. promyczek83@op.pl27 sierpnia 2007 21:03

    Ja choć nieemigrantka ( być może jeszcze) to zgadzam się z poprzednimi komentarzami heheheMało takich ludzi, mało...az wstyd czasami.

    OdpowiedzUsuń
  4. Alez nie ma sprawy... ;))

    OdpowiedzUsuń
  5. I to mnie cieszy :) Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Mało, mało, ale... nie ilość, a jakość się liczy! :)Pozdrawiam gorąco :)

    OdpowiedzUsuń
  7. To prawda. Niestety... Przykro jest z tego powodu, bo są tutaj ludzie, którym zalezy na dobrej opinii Irlandczyków i wstyd nam za tych, którzy ja psuja...

    OdpowiedzUsuń
  8. Mniej więcej mogę się podpisać pod Twoim postem. Trafnie ujęłaś. Życie jest jedno, a jednak ludzie potrafią "kisić" pieniądze kosztem nawet jedzenia i zdrowia

    OdpowiedzUsuń
  9. promyczek83@op.pl28 sierpnia 2007 19:08

    Własnie...my Polacy poniekąd sami wyrabiamy o sobie taką opinię w świecie i ją umacniamy, zamiast obalać mity.

    OdpowiedzUsuń
  10. Dokładnie. Wiem, że są tacy ludzie, którym nie zależy na opinii tubylców, ale ja nie zaliczam się do nich. Martwią mnie wybryki rodaków, bo nie jesteśmy w swoim kraju.. Jesteśmy tutaj tylko gośćmi dlatego też powinnismy okazać gospodarzom szacunek i kulturę. Nie chcę, by stracili o nas dobre zdanie (co niektórzy już to zrobili, niestety..)

    OdpowiedzUsuń
  11. Ależ jest :) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Nigdy nie będę w stanie pojąć skąpstwa ludzi... Nie warto tak dusić te centy... Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  13. promyczek83@op.pl28 sierpnia 2007 20:32

    Taita zgadzam się z Tobą nie w 100 a w 200% heheheAle gdyby tak wszyscy myśleli jak my nie???To może i Polska byłaby choć trochę inaczej postrzegana w świecie.

    OdpowiedzUsuń
  14. Minęło sporo czasu od opublikowania tego wpisu i wielu, wielu rodaków opisanych przez Ciebie opuściło już Irlandię. I mimo, że ich nie pochwalam za takie zachowanie, to za oszczędność graniczącą ze skąpstwem ich nie potępię. Nie potępię bo częściowo ich rozumiem. Ja przyjechałem tu, żeby na Zielonej Wyspie żyć i pracować ale wielu Polaków przybyło tu w celu zgromadzenia jak największego majątku i powrotu do kraju. Oni mieli inny cel. Kiedyś, dawno temu, i ja opuściłem ojczyznę w celach wyłącznie zarobkowych. Jednak okazało się, że tęsknota, o której także pisałaś, była silniejsza niż chęć zdobycia funduszy na zakup mieszkania. Mieszkanie choć BAAARDZO ważne, nie znaczy wiele gdy człowiek jest sam na świecie (patrz bezdomni - przecież nie całe rodziny), a z rodziną zawsze jakiś kąt się znajdzie gdy nie stroni się od pracy.Smutne jest tylko to, że rodzice swoimi wyborami zmuszają dzieci do poświęcenia przyjaciół, szkół, kontaktów z rodziną w imię bliżej nieokreślonego CZEGOŚ.Tak jest Taito, pieniądze nie powinny być celem samym w sobie bo przecież "...życie po to jest żeby pożyć, nim w kołowrotku pęknie nić".

    OdpowiedzUsuń
  15. O nie, Zielaku, widzę, że jednak zdecydowałeś się przeczytać te moje marne zapiski sprzed paru lat. Po tak długim czasie zmieniły się niektóre moje poglądy, ale jednego nadal nie jestem w stanie zrozumieć - skrajnego skąpstwa. I nie mówię tu o Polakach, którzy przyjechali do Irlandii na ściśle określonych warunkach, czyli maksymalnie zaoszczędzić pieniądze [np. na dom w Polsce] i wrócić do ojczyzny, by tam spełnić swoje marzenia. Rozumiem takich ludzi, a nawet pochwalam. Wtedy ta ich - przesadna czasami - oszczędność jest usprawiedliwiona i zrozumiała. Nie rozumiem jednak tych, którzy postanowili zostać na wyspie już "na zawsze", a ciągle żałują pieniędzy na przykład na porządne jakościowo jedzenie. Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  16. I tu masz rację. Osobiście takich Scrooge'ów nie znam i nie żałuję.I tak. Zdecydowałem się. A teraz pochłaniam. I wybacz, że nie będę komentował wszystkiego. Mam jakiś koszmarnie złośliwy klawisz Ctrl obok Alt Gr i niektóre teksty wpisuję po kilka razy (bo mi się palec omsknie i kasuje mi wszystko co napisałem) a czasu szkoda.:)

    OdpowiedzUsuń
  17. Jasne, nie ma problemu, szkoda czasu :) Zresztą tych archiwalnych zapisków jest całkiem sporo, komentowanie każdego z nich byłoby jakąś dziwną formą pokuty ;)

    OdpowiedzUsuń
  18. Swietny blog oczekuje dalszej aktywnosci i jeżeli chcesz znaleźć olej arganowy oryginalny
    odsylam na okazika :-)

    OdpowiedzUsuń