niedziela, 25 listopada 2007

Małe rzeczy, które czynią życie w Irlandii przyjemniejszym

Uwielbiam Irlandię – nigdy tego nie ukrywałam. Pokochałam ten kraj w zasadzie od pierwszego spojrzenia, od pierwszego kroku, który wykonałam po opuszczeniu samolotu.  Mimo że Zielona Wyspa przywitała mnie stosunkowo chłodno (lekka mgiełka i zimne powietrze), nie przeszkodziło mi to w podziwianiu jej. Czułam i ciągle czuję się tutaj wyjątkowo dobrze. Zupełnie tak, jakbym odnalazła swoje miejsce na ziemi. Mimo że byłam w kilku krajach, tak naprawdę tylko jeden z nich dał mi możliwość zaznania szczęścia w dogłębnym tego słowa znaczeniu. Nie napiszę, że w tym kraju czuję się, jak w domu, bo tak nie jest – tutaj czuję się lepiej niż w Polsce. Z wielu powodów… Wszystkich wymieniać nie będę. Skupię się na głównej różnicy między ojczyzną, a Zieloną Wyspą. Otóż Irlandia ma coś, czego Polska nie miała, nie ma, i chyba jeszcze długo mieć nie będzie (aczkolwiek mam nadzieję, że nadejdzie taki dzień, kiedy to coś pojawi się w kraju białego orła) O czym mowa? O ogólno pojętej kulturze i szacunku dla drugiego człowieka. Tego właśnie mi brakuje w ojczyźnie i właśnie dlatego nie czuję się tam tak dobrze, jak tutaj…  Gdzie spotkamy się z kulturalnym zachowaniem? Głównie na drogach, gdzie na pierwszy rzut oka widać uprzejmość i wyrozumiałość dla innych kierowców i dla pieszych. Drogi Eire w  żadnym wypadku nie przypominają dantejskich scen, tak często spotykanych np. we Włoszech. Ruch nie jest chaotyczny, prowadzący samochody chętnie przepuszczają innych, za to niezbyt chętnie używają klaksonów. Pieszy może liczyć na wielki respekt i generalnie, to on ma większe prawa niż kierowca ;) Nie trzeba gorączkowo rozglądać się na boki, czy obawiać się, że nasz tyłek może zaraz zamienić się w garaż ;)  Grozi to tylko nielicznym :)

Kolejne miejsce, w którym zaznamy uprzejmego zachowania, to wszelkiego rodzaju sklepy. Jeśli spotkaliście się tam z nieuprzejmością, to podejrzewam, że trafiliście na rodaków ;) To właśnie tutaj usłyszymy po raz setny „sorry”, nawet wtedy, kiedy to my zawiniliśmy. I nawet jeśli  przypadkowo wpadliście na kogoś / przejechaliście go wózkiem / przewróciliście / staranowaliście / potrąciliście to i tak bądźcie pewni, że jak tylko poszkodowany biedak dojdzie do siebie, to usłyszycie od niego  pełne współczucia „I’m really sorry!” ;) Co natomiast miałoby miejsce w Polsce? Otóż, najpierw zmroziłoby Was pełne nienawiści spojrzenie, a następnie z ust poszkodowanego poleciałaby soczysta wiązanka mniej lub bardziej cenzuralnych słówek. To oczywiście wersja optymistyczna. Nie wierzycie? Proponuję zatem przekonać się na własnej skórze i przeprowadzić powyższe doświadczenie przy najbliższej wizycie w sklepie.  A potem koniecznie opiszcie mi Wasze przeżycia ;) Jeśli, rzecz jasna, wyjdziecie z tego starcia cało ;) 

Jako typowa baba, odwiedziłam już wiele irlandzkich sklepów i w zasadzie w każdym czułam się dobrze. Nie lubię tylko tych typu Lidl, Aldi, gdzie można spotkać mnóstwo rodaków. Wtedy żadna z wyżej opisanych sytuacji nie ma miejsca. Bo Lidl to taka mała Polska – z wszystkimi jej negatywnymi cechami. Tutaj jeśli ośmielisz się i powiesz coś po polsku, a ktoś to usłyszy, to od razu odwróci głowę w Twoją stronę, a Ty wtedy zobaczysz, jak wygląda bazyliszek ;) Tym właśnie zdradzają się Polacy ;) Irlandczycy z reguły nie zwracają uwagi na obcy język.  Polska sklepowa z kolei często zdradza się tym, że nie jest tak uprzejma, jak ta irlandzka (na szczęście są jednak wyjątki). Cóż, pewnych negatywnych  polskich zwyczajów nie można tak łatwo wykorzenić…

Jakiś tydzień temu robiłam zakupy w Dunnes Stores. Zatrzymałam się koło działu z owocami, oglądałam je, a kiedy się odwróciłam, spostrzegłam, że tuż obok mnie stoi wózek, a w nim cięte kwiaty  i jakieś inne produkty z naklejka „Reduced”. Przyzwyczajona do tego, że przecenione produkty znajdują się często właśnie w takich wózkach, podeszłam, by przyjrzeć się bliżej. Jak można się domyślić, na oglądaniu się nie skończyło. Jako że mam słabość do kwiatów, sięgnęłam po nie i już pakowałam do mojego wózka, kiedy  dobiegło do mnie: „Podobają Ci się? Jak chcesz to mogę Ci je dać, nie ma problemu” -  i nie był to bynajmniej głos i śmiech mojego narzeczonego ;) Wtedy właśnie dotarło do mnie, że  zabrałam rzecz z cudzego wózka. Podniosłam głowę i dostrzegłam sympatyczną parkę starszych Irlandczyków, właścicieli wózka :) Zrobiło mi się strasznie głupio i zaczęłam się tłumaczyć, jak dziecko przyłapane na gorącym uczynku: „Ja… Ja naprawdę przepraszam… Ja nie wiedziałam, że to Pani wózek”  Pani skwitowała to wszystko miłym uśmiechem i obróciła wszystko w żart :) Uff, jak dobrze, że nie trafiłam na Polaków. Zapewne nie miałabym tyle szczęścia ;)

Ponadto w irlandzkich sklepach nigdy nie spotkałam się z chamskim zachowaniem, typu wyrywanie sobie z rąk rzeczy z wyprzedaży. W Polsce to normalka. Jeśli uda Ci się trafić na jakiś super tani nabytek, to pakuj to szybko do wózka, koszyka - gdziekolwiek i pędź do kasy…zanim dopadną Cię inni. Bo jeśli im się to uda, to nie gwarantuję, że wyjdziesz ze sklepu w jednym kawałku ;)

Kolejne miejsce, gdzie w Irlandii gości kultura, a  w Polsce hołota, to stadiony. W ojczyźnie bandytyzm szerzy się na ogromną skalę, coraz to częściej mrożąc krew w żyłach wybrykami chuliganów. Fakt, w Irlandii piłka nożna nie jest tak popularna, jak w Polsce, ale nie jest to moim zdaniem żadne wytłumaczenie dla tego, co dzieje się na stadionach. Tutaj na mecze rugby, futbolu gaelickiego, czy hurlingu chodzą często całe rodziny i jest to wspaniały widok. Tak przecież powinno być. Taka przecież była idea piłki nożnej. Tak przecież było zanim na stadiony wkroczyły stada troglodytów spragnionych krwi, a nie rozrywki. Tutaj kibic idąc na mecz nie martwi się tym, czy wróci z niego w jednym kawałku, lecz co najwyżej tym, czy jego drużyna wygra i czy wystarczy Guinnessa, by odpowiednio to uczcić ;)

 

40 komentarzy:

  1. aga.stankiewicz@onet.eu25 listopada 2007 09:43

    Oj, marzenie... Chciałabym by ludzie choć trochę się nauczyli od Irladczyków tej kultury na drodze. Tu często trzeba zchodzić na pobocze, by ktoś nie zrobił z nas garaż. No i ta uprzejmość sprzedawców w sklepach... Powiem Ci tak, dopóki mieszkałam w mieście, było tak jak napisałaś - chamstwo, nieuprzejmość i ten wzrok... A teraz tu na wsi jest inaczej - taka mała Irlandia ;) Uprzejme panie, większość się zna, bo mieszkają niedaleko. Wdają się często w rozmowę, zażartują. I jak coś się np strąci, to nie krzyczy, śmieje się... :) Miłej niedzieli :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Na szczęście są też i w Polsce wyjątki :). Pozdrawiam serdecznie i życzę udanej niedzieli :)

    OdpowiedzUsuń
  3. aaa.. ja chce wrocic do Irlandii! adoptuj mnie ; ] odliczam dni, kiedy skoncze obowiazkowa edukacje w Polsce i bede mogla zaczac studia. kto wie.. moze wlasnie w Irlandii?

    OdpowiedzUsuń
  4. promyczek83@op.pl25 listopada 2007 13:17

    Polacy mogliby sie nauczyć od Irlandczyków tego i owego, bo czasami większości z nas brakuje kultury :) Choć są jakieś małe wyjąteczki, które giną w tłumie:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Yyyyyyyyyyy... yyyyyyyyyyyyy... Ja też tak chcę... Tęsknię za normalnością...

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja też miałam okazję mieszkać w mieście i na wsi i jednak wybrałabym miasto. Z wygodnictwa. Na wsi miałam duży, piękny dom, mnóstwo zieleni wokół i mały lasek, ale najbardziej przeszkadzało mi wścibstwo sąsiadów. Ciągle interesowali się tym, czym nie powinni, obserwowali, komentowali, narzucali swe zdanie...Uciążliwe to było. Aczkolwiek życie na wsi też ma bardzo dużo plusów :)Pozdrawiam cieplutko :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Całe szczęście, że są, bo w przeciwnym razie nie dałoby się żyć w tym kraju ;) Dziękuję za życzenia i również mam nadzieję, że Twoja niedziela upłynie Ci milutko, bo moja niestety, póki co, nie jest najfajniejsza ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Obiecuję rozważyć propozycję o adopcję ;) Widzę, że spodobało Ci się w Irlandii :) Pozdrawiam cieplutko :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Oj, mogliby się nauczyć - zresztą, już kiedyś o tym pisałam :) Tutaj żyje się przyjemniej, bo ludzie są bardziej sympatyczni :) Wiesz, jakie to fajne uczucie, kiedy idziesz sobie uliczką, a tu jakiś nieznajomy przystojniak przejeżdżający autem, macha Ci, uśmiecha się, albo trąbi ;) Dla takich chwil warto żyć ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. A właśnie, gdzie Ty mieszkasz kolego? ;) W Polsce, czy w Irlandii? Masz może bloga? :) Pozdrawiam cieplutko i miłej niedzieli życzę :) Ps. Przyznaj się, to ile godzin dziś spałeś? ;) Bo ja "tylko" tak gdzieś do 10:30 ;) Ale poszłam spać koło 2 w nocy ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Nawet nie wiesz jak ja sie ciesze, ze tu gdzie mieszkam prawie nie ma Polakow. A jesli chodzi o kulture na drodze, to tu na polnocy Wloch wcale nie jest tak zle, pieszych sie przepuszcza zawsze, zreszta piesi nawet sie nie zatrzymuja, po prostu przechodza bez rozgladania sie. Natomiast jak w Polsce zatrzymalam sie przed pasami dajac pierwszenstwo pieszym, to bardzo dziwnie na mnie patrzyli i nie wiedzieli czy na pewno maja przechodzic, az musialam reka wskazac, zeby przeszli :))Pozdrawiam cieplutko :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Nawet nie wiesz Kochana, ile ja bym dała, by mieszkać gdzieś, gdzie nie ma AŻ tylu Polaków. Czasem to nawet nie czuję, że jestem w obcym państwie. Co najgorsze pełno tu właśnie takich buraków, już naoglądałam się pełno scen z ich udziałem... Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Na razie mieszkam w Polsce, ale za 123 dni wyjeżdżam. Do Barcelony. I nie wracam. Planuje i realizuje to przedsięwzięcie ponad 2 lata.Spałem niecałe 10 godzin [poszedłem o 3-ciej, bo mi sie Argentyna zaplątała na pogaduchach]. Blog jest w stanie przedwstępnym i będzie raczej 'kroniką wypadków', żeby nie pisać kilkudziesięciu maili do moich znajomych i przyjaciół.Byle do 27 marca.... :)PS: a Wasze blogi podczytuję z ciekawości. Myślę, że wiele sytuacji można będzie spokojnie przenieść na terytorium Katalonii... niestety... zwłaszcza, jesli chodzi o rodaków :(

    OdpowiedzUsuń
  14. Ton Twojej wypowiedzi wskazuje na to, że już nie możesz się doczekać wyjazdu :) A czemu akurat Hiszpania? To Twoja pasja, czy jak?

    OdpowiedzUsuń
  15. Tak jakbym czytala o Holandii- identycznie. Caluski EllaPs. tylko na temat boisk i meczow sie nie wypowiem bo nie bywam na takowych

    OdpowiedzUsuń
  16. Bo w Anglii i Irlandii są już wszyscy :) Poza tym ja chcę mieć ciepło na emeryturze :D To prawda, nie mogę się doczekać, choć z drugiej strony [co normalne] jestem przerażony. Miałem lecieć we wrześniu, ale z przyczyn rodzinnych musiałem przesunąć wyjazd o pół roku. Poza tym brak swiatła powoduje u mnie obniżenie nastroju, więc musze jechać tam, gdzie uda mi sie doswietlić :D

    OdpowiedzUsuń
  17. mysle, ze moglabys porownac brytyjczykow i irlandczykow z innymi i pod wzgledem kultury i uprzejmosci wygraja z jakimkolwiek innym narodem europejskim. pracuje w turystyce i z ludzmi z uk i irlandii pracuje sie najlepiej. sa najsympatyczniejsi, kulturalniejsi, sluchaja sie ciebie, sa otwarci, zartuja itd. niby wlosi i hiszpanie sa tacy weseli, ale lubia sie skarzyc i wtedy wychodzi ich druga natura. skandynawowie sa rowniez uprzejmi, ale bardziej oschli i na dystans niz wyspiarze. natomiast niemcy, polacy, rosjanie, ukraincy itd. maja juz taka gburowatosc w naturze. wydaja sie bardzo powazni i niesympatyczni, i przede wszystkim bardzo nieufni... naprawde nie wiem, z czego wynikaja te roznice, co wplynelo na nature poszczegolnych narodowosci. historia? polozenie geograficzne? bogactwo? szczerze mowiac, nawet mnie to zainytrygowalo. dlaczego np. ci irlandczycy i brytyjczycy sa tak kulturalni i uprzejmi, chociazby w porownaniu z hiszpanami, ktorzy jako narod z poludnia europy powinien byc bardziej otwarty i mily. osobiscie nie mialam problemow z polakami w hiszpanii, ale niemcow szczerze niecierpie i o ich braku wychowania, chamstwie, skapstwie, nieuczciwosci i megalomanii moglabym cala ksiazke napisac!!! nie wiem, co sie stalo z ta slynna uczciwoscia i porzadkiem niemieckim? az sie boje napisac post o moich doswiadczeniach, bo onet by mnie zamknal za szowinizm :)))))))pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  18. Właśnie o tym piszę. Mieszkałem uprzednio w miasteczku ( choć to wg irlandzkich standardów : miasto) :)i tam mieli stadion hurlinga i rugby. Na mecze przyjeżdżało kilkadziesiąt tysięcy kibiców . Całymi rodzinami. Przejazd przez miasto w godzinach przedmeczowych i pomeczowych, był praktycznie niemożliwy. Rynek (duży, naprawdę) zapełniony fanami obydwu drużyn , pijących razem piwo na ławkach i na ziemi. Mnóstwo śmiechu, okrzyków, pełno zabawy. Wszystkiego pilnowało 2 ch starszych Gardzistów...I co tu więcej dodać? Po co?pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  19. Wiesz Taitko, kiedy byłam w Tajlandii, spośród kilku rzeczy jakich zazdrościłam Tajom najważniejszy był uśmiech. Zresztą Tajlandię nazywają Krainą Uśmiechu. I jakoś nie mogę pojąć dlaczego w innych krajach króluje uprzejmość, grzeczność, i właśnie uśmiech, tylko my jesteśmy jacyś dziwni. Smutne :(Buziaki Kochana i miłego dnia jutro :)))

    OdpowiedzUsuń
  20. Fajny post, i zgadzam się z nim, ale założę się, że Onet go poleci, i nie wszyscy ludzie się z Tobą zgodzą ;) Co do meczy, podoba mi się zwyczaj wychodzenia kibiców po grze na boisko :) W Polsce chyba musieliby się siłą przez kordon policyjny przedzierać... Pzdr

    OdpowiedzUsuń
  21. Potwierdzasz w dużym stopniu to, co już wcześniej słyszałam. We Francji czuję się trochę podobnie jak Ty. Czasem mam nadzieję, że w Polsce też tak będzie, może nie jutro, ale staram się wierzyć, że wkrótce. Jest przecież tylu ludzi, którzy są po prostu uprzejmi, choć często mam wrażenie, że są w mniejszości. Trzeba wierzyć, że będzie fajniej, bo to chyba nie możliwe, że taka codzienna zazdrość, zawiść i walka to nasze cechy wrodzone. Walczę z tym, a już szczególnie z tym, żeby się temu nie poddawać, bo marazm niestety udziela się innym.Trzeba jeszcze silniej starać się być przeciw.

    OdpowiedzUsuń
  22. ~blondynka w krainie deszczowcow26 listopada 2007 14:03

    Witam Ms T. Jak zwykle trafne spostrzezenia i oby onet ich nie polecil bo bedzie bitwa... na slowa. Musze przyznac, ze u mnie w Donegalu zycie wyglada nieco inaczej niz opisujesz. to taka troche inna Irlandia... zarowno w sklepach jak i na drogach. Nie znosze tutejszego customer service... sa opryskliwi, leniwi i wiecznie zli ze musza taka wlasnie prace wykonywac. A o tutejszych umiejetnosciach rajdowych to juz nawet nie wspomne... bo ostatnio jednej pani nie chcialo sie stac w korku wiec zjezdzajac z ronda wjechala na przeciwlegly pas i ruszyla prosto na nas... i to MY musielismy jej zjechac z drogi.Brakuje to rowniez meskiej kultury... pierdniecia, bekniecia i 'nieprzepuszczenie' w drzwiach to norma (z malutkimi wyjatkami u mnie w pracy). zreszta jak odwiedzisz Donegal to sie przekonasz... i wykup dodatkowe ubezpieczenie na samochod i translator (z donegalskiego na angielski)... ;-)

    OdpowiedzUsuń
  23. Tak..to teraz te moje Wlochy do twojej Irlandii kompletnie sie nie umywaja:). Wszystko piekne i uporzadkowane, a u mnie...no sama wiesz, choas nie z tej ziemi, tlumy na ulicach, wrzaski...ale wiesz co Taita, najwazniejsze dobrze czuc sie w miejscu, gdzie jestes. Bo ja np. za nic nie oddalalabym porannej kawy serwowanej w pobliskim barze z cornetti i usmiechnieta barmanke, ktora zagaduje Cie od rano jakie masz plany na dzien. Cala ta otwartosc ludzi, ktorzy z wielka prostota i bez barier nawiazuja kontakt, saruszkow na rynku z owocami, ktorzy tancza i spiewaja, bo uwielbiaja pomarancze..slonce, morze..nie zamienilabym tego miejsca na zadno inne..I ciesze sie niezmiernie, ze rowneiz i Ty znalazlas sie w takim punkcie Twojego zycia, ze jestes pewna na 100%, ze miejsce w kotrym jestes to jest wlasnie to, czego szukalas przez cale zycie:).

    OdpowiedzUsuń
  24. Słuszne spostrzeżenie :) Polaków tutaj dostatek :( To ja mam tak samo, szara pogoda działa na mnie bardzo przygnębiająco. Chyba zły kraj do życia wybrałam ;)

    OdpowiedzUsuń
  25. Podoba mi się ta kultura panująca na stadionach w Irlandii :) Wiesz, jak miło patrzeć na całe rodziny zmierzające na stadion? Bo stadion w Irlandii to miejsce rozrywki, dobrej zabawy, a nie arena śmierci. Pozdrawiam cieplutko :)

    OdpowiedzUsuń
  26. Cieszę się Forastero, że mamy podobne spostrzeżenia i że zapamiętałaś Irlandczyków jako sympatyczny naród :) Tak właśnie jest :) A co do Niemców, to też za nimi nie przepadam. Serdeczne pozdrowienia i uściski :)

    OdpowiedzUsuń
  27. Dokładnie tak. Opisałeś sceny, które mają miejsce w moim miasteczku. Jak jest mecz, to ciężko się przecisnąć przez miasto. A najlepsze jest to, że po takim napływie kibiców, nie ma później żadnych informacji o chuligaństwie :)

    OdpowiedzUsuń
  28. Oj, jesteśmy dziwni. Na polskich ulicach królują ponure, smutne twarze. Na wielu wymalowana jest złość, pesymizm, zmęczenie. Przykra sprawa... Mam nadzieję, że Polska stanie się kiedyś taką Krainą Uśmiechu...Pozdrawiam ciepluteńko :)

    OdpowiedzUsuń
  29. W Polsce takie sceny są nie do pomyślenia. I nie wiem, czy nadejdzie taki dzień, kiedy będziemy mogli je oglądać w naszej ojczyźnie..Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  30. Zmianę świata należy rozpocząć najpierw od samego siebie :) Będąc we Francji udało mi się poznać wielu wspaniałych ludzi. Zostałam bardzo miło przyjęta przez pewne osoby i do dziś wspominam je z sentymentem :) Serdecznie pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  31. No to faktycznie wygląda to inaczej. Ja jeszcze nie spotkałam się z opryskliwością - wręcz przeciwnie :) Zawsze znajdzie się ktoś gotowy do pomocy i to mnie cieszy :) A co do buraków z Polski, to nie przejmuję się ich dokuczliwymi komentarzami. Nigdy wszystkim nie dogodzisz ;)Pozdrawiam cieplutko :)

    OdpowiedzUsuń
  32. Dokładnie tak :) Jednemu odpowiadają Włochy, a ktoś inny nienawidzi tego państwa ;) Co do 100% pewności, to nie twierdzę, że Irlandia to kraj, w którym spędzę resztę życia. Często myślę o Francji, Włoszech... Ale nie wiem, czy czułabym się tam tak dobrze jak tu. Może to rasistowskie podejście, ale we Francji przeszkadza mi ogrom muzułmanów, Arabów. Nie lubię tego narodu, nie ukrywam. Nie mam zaufania do wszelkiego rodzaju Marokańczyków, Turków, Albańczyków itd...

    OdpowiedzUsuń
  33. Taita to tak jak ja, to nie jest rasistowskie podejscie, to kwestia bezpieczenstwa, wybierasz miejsc,e w ktorym czujesz sie bezpiecznie..nie tyle dla siebie co dla wlasnej rodziny...to taki podswiadomy wybor:). Ja rowniez mam takie same podejscie do sparwy i tu gdzie mieszkam, moze ejst i chaotycznie i czesto mnie to meczy, ale wierz mi, ze jest juz bardzo malo Albanczykow i Marokanczykow, ktorzy sa chetni do rozbojow, bo mieszkancy Bari zwyczajnie ich przegonili. Natomiast na polnocy ludzie sa dosyc naiwni, zostawiaja otwarte mieszkania, samochody, stad ci przemiescili sie wlasnie tam na polnoc i znalezli raj. Sama tam bylam i szczerze mowiac nie czulam sie bezpiecznie (drzwi do naszego domu mozna bylo otworzyc karta telefoniczna, wyobraz sobie).

    OdpowiedzUsuń
  34. ;) znowu wojnę na onecie chcieć rozpętać :)? .. a mi ostatnio właśnie tak trochę tęskno za tą Irlandią. Właśnie przyleciał w odwiedziny mój kumpel (irlandczyk) i tak mnie na wspomnienia wzięło ;).Pozdrawiam cieplutko.Ciekawa Świata

    OdpowiedzUsuń
  35. zanzarina@buziaczek.pl28 listopada 2007 11:58

    Mi tez się tu podoba, bardzo szybko się zaaklimatyzowałam, pod wszystkim co opisałaś się podpisuję rzecz jasna.A wczoraj przez pasy na czerwonym przepuściła mnie Garda ; P Ale do pełni szczęścia brakuje mi jeszcze czegoś... a może kogoś : / Pozdrawiampapacathy

    OdpowiedzUsuń
  36. Bardzo ciekawe obserwacje. Mysle, ze uprzejmosc i kultura osobista to cos, co charakteryzuje ludy angielskojezyczne (i Irlandczykow). Mieszkam w Kanadzie juz dosc dlugo, przywyczailam sie do takiego zycia ale pamietam, ze mialam podobne spostrzezenia po przyjezdzie tutaj. Szokowala mnie kanadyjska uprzejmosc. Teraz szokuje mnie polska nieuprzejmosc... Pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń
  37. Ja jakoś nie mam zaufania do Arabów, czy Rumunów. Zresztą jeszcze jakiś czas temu, nie było problemu z nimi. Jednakże wejście Rumunii do UE zaowocowało bardzo szybko i niezbyt dobrze. Skutki są widoczne. W moim, spokojnym miasteczku, zaroiło się od osób trudniących się żebraniem...Nie szukaniem pracy, tylko właśnie żebarniem...

    OdpowiedzUsuń
  38. Czyżby Cię Eugene nawiedził?? Jeśli tak, to z niecierpliwością czekam na jego kolejny kultowy tekst ;) Pozdrowienia i dobrej zabawy :) Ciężko nie tęsknić za tą krainą ;)

    OdpowiedzUsuń
  39. Nawet nie wiesz Kasiu, jak się cieszę, że także Ty trafiłaś na przyjaznych, sympatycznych Irlandczyków, czyli na tych stuprocentowych wyspiarzy :) A co do tej osoby, to spokojnie - wszystko w swoim czasie. Z Twoich relacji wynika, że wkrótce kogoś takiego znajdziesz :) Pozdrowienia i uściski :)

    OdpowiedzUsuń
  40. Dokładnie tak :) Kiedy człowiek mieszkał w Polsce to nie miał porównania z innymi krajami. To chamstwo nie rzucało się tak w oczy. Jednak w momencie, kiedy opuszcza się ojczyznę i zaczyna podróżować po świecie, pierwsze co uderza, to właśnie ogromne różnice między Polską, a "światem".Hmm, nie wiedziałam, że mieszkasz w Kanadzie. Źle Cię przyporządkowałam, muszę więc zmienić Polskę na Kanadę. Zaczęłam czytać Twoje archiwum, ale z braku czasu, nie przeczytałam jeszcze wszystkiego. Mam nadzieję, że wkrótce uda mi się to zrobić :)

    OdpowiedzUsuń