środa, 28 listopada 2007

Nie taki diabeł straszny, jak go malują...

Dzisiejszy post jest w zasadzie kontynuacją poprzedniego. Ten ostatni, w pierwotnej wersji, miał być poszerzony o kilka przykładów, ale kiedy zobaczyłam, jaki jest długi, to odezwało się moje dobre serce i doszłam do wniosku, że nie będę się pastwić nad Wami ;) Wobec powyższego darowałam sobie dalsze rozwijanie tematu ;) Jednakże: „co się odwlecze, to nie uciecze” i zgodnie z tym mądrym porzekadłem, zabieram się do opisywania moich przeżyć i obserwacji :)

Wydarzenia, sytuacje i osoby, które opisuję nie są czymś niezwykłym dla sporej grupy Polaków, która mieszka na Zielonej Wyspie. Są oni bowiem przyzwyczajeni do tego typu zjawisk. Opisuję je dlatego, że zauważyłam pewne, bardzo negatywne zjawisko, które już dobre kilka lat temu narodziło się w Polsce. Nie podoba mi się ono potwornie, a jedyne, co mogę zrobić, to walczyć z propagatorami owego zjawiska. Chodzi o stereotyp Irlandczyka. W mniemaniu wielu Polaków słowo „Irlandczyk” jest synonimem imbecyla, głupka, półgłówka, debila, etc. Wymieniać można długo. Mija się to z prawdą. Strasznie się mija… Taki obraz niezbyt mądrego Irlandczyka rozprzestrzenia się bardzo szybko. Przyczyniają się do tego tłumy znad Wisły, które niejednokrotnie mają o sobie bardzo wygórowane mniemanie  i myślą, że swoim przyjazdem uczynili wielki zaszczyt Zielonej Wyspie.  Uczynili więcej szkody niż pożytku, ale nie o tym miała być mowa… Piszę to dlatego, bo wiem, że wielu moich czytelników pochodzi właśnie z Polski i to oni mogą spotkać się z takim stereotypem.  Ów obraz dotarł też do mnie, gdy byłam jeszcze w ojczyźnie i przygotowywałam się do wyjazdu. Moja mama powiedziała mi kiedyś, że dowiedziała się od pewnej osoby, która ma córkę  na Zielonej Wyspie, iż Irlandki są bardzo zazdrosne o Polki, nie cierpią ich, dokuczają i tak tam bzdety. Zazdrosne są ponoć o urodę Polek. Przebywam tu już półtora roku i przyznam, że jeszcze z czymś takim się nigdy nie spotkałam. Spotkałam się za to z bardzo dobrymi kontaktami między Irlandkami, a Polkami. O czymś to chyba świadczy… Niektórzy jednak są ślepi i głusi na własne życzenie- widzą i słyszą tylko to, co im odpowiada. Niewygodna dla nich obserwacje i słowa są przez nich wymazywane z pamięci. Doczepiają się do jednego, dwóch złych Irlandczyków, których spotkali na swojej drodze i na ich przykładzie wystawiają pejoratywną ocenę całej społeczności Irlandii. A to przecież jest bardziej niż krzywdzące. Chyba każdy z nas nie znosi być wpychany do tego samego worka, co inni. A już szczególnie wtedy, kiedy w tym worku przebywają same elementy marginesu społecznego.

Moi Drodzy, nie wierzcie w tego typu negatywne słowa. Powiem Wam, że przez te kilkanaście miesięcy spędzonych tutaj, spotkało mnie tyle życzliwości ze strony Irlandczyków, że chyba przez całe życie w ojczyźnie nie zaznałam tyle dobra. Tyle chęci niesienia pomocy, tyle serdeczności, pogody ducha… To tutaj z prawdziwym zdziwieniem odkryłam, że pracodawca – szef może mieć świetne kontakty z pracownikiem, może sobie z nim gadać swobodnie i po przyjacielsku, może go nawet podwozić do domu, czy sypnąć dodatkową monetą z okazji wyjazdu do Polski, czy np. świąt Bożego Narodzenia. Zdarzyło się Wam to kiedyś w ojczyźnie? Bo mnie nie.

Nigdy też nie zdarzyło mi się, by ktoś w Polsce zaczepił mnie bezinteresownie i proponował swoją pomoc. Dawno temu, zaraz po moim przyjeździe umówiłam się w sprawie pracy z pewnym facetem- Irlandczykiem. A że on mieszkał poza miastem, a my nie mieliśmy wtedy samochodu, nie pozostało mi nic innego, jak autobus. No i w dniu spotkania, odpowiednio wcześnie wybrałam się do centrum, by tam znaleźć przystanek autobusowy. Okazało się to dużo trudniejsze, bo u mnie nie ma przystanków typowych dla Polski. Kiedy znalazłam jeden, okazało się, że autobusy do miejscowości B. nie kursują z tego miejsca. I tutaj zonk. A bo czasu już mało, z przerażeniem patrzę na zegarek, który wskazuje, że za kilka minut odjedzie mój autobus. Biegam gorączkowo po mieście, zatrzymuję się przy każdym słupku z wiszącym rozkładem jazdy i szukam tego mojego - właściwego. Moje podminowanie musiało być bardzo widoczne, bo gdy pośpiesznie czytałam rozkład jazdy na niewłaściwym słupku, zaczepił mnie pewien starszy mężczyzna. Zapytał, czy nie potrzebuję pomocy. O, tak! Potrzebowałam jej i to pilnie. Kiedy mu wytłumaczyłam, gdzie chcę jechać wskazał mi odpowiednie miejsce (żaden przystanek autobusowy, nic! Nawet słupka z rozkładem jazdy nie było!). Na szczęście było ono w pobliżu, więc z językiem na brodzie, z turbodoładowaniem,  w ostatniej sekundzie dotarłam do busa. Zdążyłam. Ale gdyby nie ten człowiek, sprawa zapewne potoczyłaby się inaczej.

Bardzo podobny przykład: udałam się na pocztę, do jej głównego budynku, ponieważ musiałam odebrać przesyłkę od mamy. Skierowałam się do drzwi frontowych – normalka. A tam wiadomość, że tutaj nie ma wejścia, bo zostało ono przeniesione gdzie indziej. I ku mojej uciesze: mapka! (damn it!) Ci, którzy pamiętają posta „Lost” wiedzą, o co chodzi ;) Zanim wydedukowałam co i jak, słyszę trąbienie samochodu  (poczta znajduje się przy skrzyżowaniu i akurat był tam korek). Odwracam się, a tam jakaś osoba z auta krzyczy do mnie, że wchodzi się z od drugiej strony budynku i wskazuje drogę. Miłe prawda? W obydwu przypadkach nie prosiłam o pomoc. Udzielono mi jej tak po prostu, z dobroci serca, z serdeczności…

 

 I jak tu nie lubić tych Irlandczyków? :)

49 komentarzy:

  1. Tak to już bywa z nami i z ocenami innych. W Polsce zawsze słyszałam, pogardliwe powiedzenie ...angole..., że mrukliwi, że niezbyt uprzejmi, że nie zbyt uczynni, naburmuszeni i że tak ogólnie niemili. A podczas pobytu w Angli stwierdziłam, że uśmiechnięci, niezwykle uprzejmi, chętni do pomocy i ogólnie wspaniali. Oczywiście w każdym, kraju zdarzają się Ci gorsi, ale nie należy uogólniać. Mamy więc podobne zdania, że nie taki diabeł straszny...Buziaki Taitko i ciepłe myśli przesyłam :)))

    OdpowiedzUsuń
  2. Hmmm... zaczynam zastanawiac sie nad przeprowadzka w twoje strony :)

    OdpowiedzUsuń
  3. "W mniemaniu wielu Polaków słowo „Irlandczyk” jest synonimem imbecyla, głupka, półgłówka, debila, etc. Wymieniać można długo" słowo daję pierwsze słyszę takie stwierdzenie!!!! Jestem zszokowana. Ale Taitko piszesz o dobroci i serdeczności Irlandczyków, o złu wyrządzonym przez Polaków. Zgoda- wielu naszych rodaków postępuje za granicą niewłaściwie, wręcz nagannie i psuje wizerunek Polski i innych krajan. Podpisuję się pod tym stwierdzeniem obiema rękami, bo sama spotkałam się z czymś takim. Mam jednak małe "ale" do całej tej historii- Polacy też są życzliwi i serdeczni to tak. Na co dzień spotykam się z taką bezinteresownością- ktoś sam zapyta czy mi nie pomóc, sam wskaże drogę, zaproponuje podwiezienie do jakiegoś miejsca, zażartuje (mimo, że jest przełożonym). Ok muszę kończyć. Napiszę coś jeszcze później. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. to takie typowe podejscie polakow, ktorzy wyjezdzaja do innego kraju i czuja wyzszosc, zupelnie niezrozumiala dla mnie. nie wiem, skad sie to bierze.... z zazdrosci... moze chca sie dowartosciowac, gdyz wykonuja prace fizyczna, ponizej swoich kwalifikacji. sama nie wiem. ciesze sie, ze jestes taka otwarta osoba i masz tyle zyczliwosci do irlandczykow!! oby bylo wiecej takic osob!pozdrawienia

    OdpowiedzUsuń
  5. Wydaje mi się, że Polacy to taki dziwny naród i czepiają sie wszystkich tylko nie siebie. Słyszy sie równie bezsensowne opinie o Włochach, Francuzach, Niemcach itd. A co najśmieszniejsze, ze jak u Włochów przeszkadza lenistwo, to u Niemów porzadek i pracowitość. Niekomu nie dogodzisz :) Niestety przypinanie łatek przychodzi ludziom łatwo. Ale muszę się z Tobą niezgodzić w kwestii uprzejmosci w Polsce. Wiele razy mi sie zdarzyło otrzymac bezinteresowną pomoc od obcych osób, mimo, ze sama o nią nie prosiłam. I też należę do osób, które widząc "zagubioną duszyczkę" chętnie zapytaja czy nie pomóc. W sumie nie ma co generalizować. W każdym kraju znajdziemy ludzi dobrych i bezinteresownych, ale też chamskich i nieuprzejmych. To raczej kwestia charakteru. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. aga.stankiewicz@onet.eu29 listopada 2007 09:14

    To było bardzo sympatyczne ze strony tych ludzi, że bez pytania Ci pomogli :))) Żeby coś takiego w Polsce się zdarzało... Ja tam prawdę mówiąc mam kontakt z kilkoma osobami co są lub były w Irlandii, i chwalą Irlandczyków. Tylko jedna kuzynka mówiła mi że są okropni, ale ona ma o sobie takie mniemanie, że szkoda gadać, dla niej każdy jest okropny :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. Polacy, o których piszesz, są strasznie polscy... niech to cholera....W roku 1990 byłem [jako młody student.... he he he] w Szwecji. Idąc do banku po swoja wypłate zobaczyłem, ze przy okienku jest jedna osoba, a reszta porozsiadała sie w najlepsze... Zgłupiałem wtedy oczywiście i chyba to było widać :D bo podeszła do mnie staruszka [!!!], wzięła mnie za rękę i poprowadziła do 'automatu numerkowego', jakie teraz spotykamy i u nas :) Też miłe :)Co do szefów... Z szefem poprzedniej kadencji miałem tak, że przez ostatni rok mojej pracy, kiedy miałem wejść do firmy, to pojawiały sie u mnie [delikatnie mówiąc] dolegliwości żołądkowe... Oszczędzę sobie i Wam szczegóły... Szef aktualny, którego cechuje brak kompetencji i zmienność poglądów, jest w tzw. d*** uprzejmy, aż się rzygać chce...Na początku czerwca, kiedy planowałem mój wrzesniowy wyjazd, zaproponował mi roczny urlop bezpłatny... nic z tego nie wyszło... ale.... 2 miesiące temu, kiedy wezwał mnie na dywanik, w trakcie rozmowy, nie omieszkał mi wypomnieć, jaki to on był dla mnie dobry... bo zaproponował ten urlop, a ja tu taki niewdzięcznik... Osz ty **** sobie pomyślałem...Jutro składam wymówienie. Żadnego porozumienia stron. Czyste rozwiązanie umowy o pracę. I ostatnie 3 miesiące... 119 dni do początku :) bo to przecież nie bedzie koniec :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Bo to jest tak.... ;) swoim zachowaniem przyciągamy określone sytuacje :) Jeśli ty pomagasz, to prędzej, czy później, ta pomoc do ciebie wróci :) w najmniej oczekiwanym momencie. Moze naiwna ta moja mała filozofia, ale mnie pomaga. I działa.Pozdrawiam ciepło

    OdpowiedzUsuń
  9. Jakbym widziała swojego szefa :) Miły słodki, do rany przyłóż, wszystko załatwi, a za dwa dni wypomni, jaki to on dobry nie jest. A do tego kłamca ! Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  10. zanzarina@buziaczek.pl29 listopada 2007 11:29

    Ja tam nie mam nic do Irlandczyków, bardzo ich lubię, szanuję...Nawet byłam na irlandzkich 21-szych urodzinach : ) sa tacy sami... nie, są mniej zawistni, a bardziej przyjaźni : )Pozdrawiam : *Cathy

    OdpowiedzUsuń
  11. No, mój też manipuluje na całego. A już jego 'ludzie mówią, że...' doprowadza mnie do pasji. Na moje pytanie - "Kto mówi, konkretnie?! Inaczej nie bede rozmawiał o plotkach!" zamyka gębę. I słusznie. Już nie pisze dalej, bo same niecenzuralne słowa mi sie cisną.

    OdpowiedzUsuń
  12. Czesto bywa tak, że ludzie chętnie krytykują innych za rzeczy, które sami robią. Bo przecież tak jest łatwiej... Krytykanctwo i narzekanie to chyba nasze narodowe cechy :( Pozdrawiam Cię cieplutko Miledo :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Oj, jakos nie wierzę ;) Coś mi się wydaje, że zbyt mocno kochasz Francję, by zamienić ją na Irlandię ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Ale to przecież nie jest post krytykujący Polaków. Ja nie twierdzę, że wszyscy Polacy są be! Opisuję tych, którzy przechodzą samych siebie, którzy niszczą dobry wizerunek, jaki wypracowaliśmy u Irlandczyków. Co do cytowanego przez Ciebie zdania, to tak właśnie jest - zbyt często się z tym spotykam. Podejrzewam, że i Ty też się z tym spotkasz, jak tylko wyjedziesz do Szkocji...

    OdpowiedzUsuń
  15. Naprawdę spotkało mnie wiele dobra od tego narodu, stąd też moja postawa. Jestem im wdzięczna za serdeczne przyjęcie, za pomoc, którą mi nieśli nieustannie. Nigdy nie dali mi odczuć, że jestem kimś gorszym...Pozdrawiam Cię serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Słuszne spostrzeżenia :) Nie da się wszystkim dogodzić, zawsze znajdzie się ktoś, kto będzie miał jakieś "ale". Trzeba skupiać się na tych dobrych ludziach :) I oby ich przybywało :)

    OdpowiedzUsuń
  17. A tam naiwna :) Bardzo prosta :) I co najważniejsze: działa :) Serdeczne pozdrowienia :) PS. I nie zmieniaj poglądów ;)

    OdpowiedzUsuń
  18. Masz rację Aguniu, to było bardzo miłe :) Szczęka mi opadła ze zdziwienia :) Po pewnym czasie przyzwyczaiłam się, że oni tak po prostu mają ;) A co do tej Twojej znajomej- ludzie często zdradzają swój charakter właśnie przez opinie, które wyrażają.Serdeczne uściski i pozdrowienia :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Długi komentarz :) Taki, jakie uwielbiam najbardziej :) Oj, bardzo polscy są opisani przeze mnie Polacy. Zawsze najmądrzejsi, idealni - bez wad, nie można im nic zarzucić... Oczywiście, że to nie będzie koniec :) To będzie początek czegoś fascynującego :) Nowego, lepszego życia :) Z niecierpliwością będę śledzić Twoje losy na hiszpańskiej ziemi :) Tylko koniecznie podrzuć mi adres bloga :) Ciepłe uściski i pozdrowienia :)

    OdpowiedzUsuń
  20. Bardzo mi się podoba to przedostatnie zdanie! Tak właśnie jest :) Cieszę się bardzo, że nie jestem odosobniona w swoich poglądach :)Serdeczne pozdrowienia i moc uścisków :)

    OdpowiedzUsuń
  21. He he he... własnie wróciłem ze spotkania z Marie i Juanem :) Marie jest francuska wolontariuszką, Juan inżynierem elektronikiem z Ekwadoru :) Hiszpański idzie mi coraz lepiej :) przynajmniej już się nie boję, albo mniej sie boję, żeby mówić :) Prę do przodu jak nosorożec :)Podam, podam ci ten adres :) ale w marcu ;) Ale ci się robactwo zalęgło na blogu, no.... ;)

    OdpowiedzUsuń
  22. principles@vp.pl29 listopada 2007 22:40

    Juz dawno przestalam sie przejmowac kto co mysli i o kim, trzeba spojrzec kim ta osoba jest, ze wyglasza takie a takie opinie i juz wszystko wiadomo. Normalny czlowiek wie, ze ludzie sa rozni w kazdym kraju, na tym blogowisku widze czesto ze osoby ktore w jakims kraju nigdy nie byly maja wlasnie najwiecej do powiedzenia "prawd" o mieszkancach czy warunkach zycia tam, jakies chore to zjawisko, rzadko juz czytam i nie zabieram glosu, bo takiego madrali sie nie przekona. pozdrawiam * Scarlet

    OdpowiedzUsuń
  23. No właśnie, a ja nie cierpię wszelkiego rodzaju robactwa ;) Dla Ciebie zrobię jednak wyjątek ;) A właśnie, skąd taki nick? Od jak dawna uczysz się tego języka? Ja myślałam o jego nauce, ponoć nie jest taki straszny, zwłaszcza jeśli zna się inne języki romańskie :) Powodzenia i dalszych postępów :)

    OdpowiedzUsuń
  24. Wiem, przepraszam, może trochę za ostro napisałam, choć nie miałam takiego zamiaru. Przepraszam. Chodzi mi tylko o to, że zachowanie durnych Polaków, którzy sobie wyjechali, bo tak i nie zamierzają dać z siebie nic, bo im się po prostu należy, a których tu opisujesz, nobilitując przy tym Irlandczyków, rzutuje na obraz całego naszego społeczeństwa, a przecież wiadomo, że nieprawdą jest, że jesteśmy niemili czy brak nam bezinteresowności- sama jesteś dowodem na to, że wyjątki się ujawniają. Mnie nauczono szanować człowieka, a nie Irlandczyka, Polaka, Niemca, Szkota czy Duńczyka czy jeszcze kogoś tam. Narodowość jest mniej ważna dla mnie niż samo człowieczeństwo. Dlatego tym bardziej mi przykro, ze moje słowa zabrzmiały tak ostro, jak zarzut, w dodatku mało związany z tematem :D. Jeszcze raz przepraszam.

    OdpowiedzUsuń
  25. hmmm ja jeszcze ni slyszalam niczego zlego na temat Irlandczykow od Polakow, ktorzy w Irlandii przebywaja. Osobiscie znam tylko jednego chlopaka z ktorym studiowalam we wloszech i musze powiedziec, ze to bardzo sympatyczny i uczynny czlowiek:-)Swoja droga tak pomyslalam sobie o tej bezinteresownej pomocy i mysle, ze przydaloby sie to tutaj w Polsce, tylko wydaje mi się, że Polacy raczej wychodza z zalozenia jak nie pyta to nie bede mowic, moze nie chce, czesto jest tak, ze chcesz komus pomoc i spotykasz sie ze stwierdzeniem - a prosilem o pomoc? spotkalas sie z czyms takim w Polsce bo ja niestety tak:-(pozdrawiam....

    OdpowiedzUsuń
  26. rzeczywiscie mamy tendencje do oceniania ludzi w zaleznosci od tego, jaka byla nasza pierwsza stycznosc. jesli negatywna, rowneiz i nasze zdanie o danej narodowosci zwykle jest taka. Dobrze jednak,ze nie wszyscy tak robia i ze ktos taki jak Ty dostrzega zalety osob, z ktorymi sie mieszka. Bo gdyby tak nei bylo to czy podobaloby Ci sie byc w miejscu, z ktorym masz same negatywne odczucia? moje pytanie brzmi" co robia tam ci, ktorym ludzie w Irlandii sa wrogiem?

    OdpowiedzUsuń
  27. promyczek83@op.pl30 listopada 2007 15:43

    Może i racja, że oceniamy ludzi po pierwszym wrażeniu, ale u nas kto Ci pomoże? Wszyscy są zamknięci w sobie, pomocnej ręki nie wyciągną.Choć nie można też uogólniać. Ale u nas każdy jest zapatrzony w siebie i w swoje sprawy.

    OdpowiedzUsuń
  28. Masz racje, Polacy przyjezdzaja do obcego kraju, czesto z marna znajomoscia jezyka i oczekuja Bog wie czego, majac przy tym niesamowite mniemanie o sobie. Tu we Wloszech takze spotkalam sie z bezinteresowna zyczliwoscia, mnostwo ludzi (Wlochow, nie Polakow) pomoglo mnie i moim kolezankom. A wielu Polakow narzeka na Wlochow, krytykuje ich, wyzywa od glupkow, nieukow, a przeciez to sa naprawde mili i zyczliwi ludzie. Ja sie dobrze czuje w ich towarzystwie i ciesze sie, ze nie musze znosic tutaj zarozumialych Polakow.Pozdrawiam cieplutko :)

    OdpowiedzUsuń
  29. hmmmm.... wyłączając ten rok, kiedy nie zrobiłem nic..... to jakieś 1,5 - 2 lata.... no dobra.... ten rok to raczej konwersacje pisemne a teraz ustne :)Czy jest trudny? nie ma łatwego jezyka. Hiszpanie odmieniają czasowniki.... kiedys myslałem, ze tego nie opanuje :) No i ciagle brakuje mi słowek.... chociaz Marie twierdzi, że mój hiszpanski jest lepszy niz jej :) A Juan nie miał problemu ze zrozumieniem :)A 'robal'....? cóż po prostu ksywa przylepiona przez Smoczycę ;)

    OdpowiedzUsuń
  30. Lubię irlandzką muzykę i nie myślę oczywiście, że Irlandczycy siedzą wyłącznie w pubach i piją piwo. Ja również spotkałem się z życzliwością co prawda nie Irladczyków (nie byłem w Irlandii) lecz Norwegów. Wydaje mi się, że ludzie na zachodzie (sens ogólny) są bardziej uprzejmi niż Polacy, więc mamy co nadrabiać. Mam na to taki osobisty pogląd, że jest to wpływ reformacji i ruchów przebudzeniowych które miały miejsce w tych krajach i na nic tu nasze obecne statystyki przynależności kościelnej, bo rzecz nie w liczbach, ale w autentycznym doświadczaniu przemiany życia przez łaskę Bożą. Pozdrawiam :))

    OdpowiedzUsuń
  31. No, już dobrze, nic się nie stało ;) Pamiętaj jednak, że ja nie piszę o całym polskim społeczeństwie, nie wrzucam wszystkich do jednego worka. Kiedy piszę o Polakach, to z reguły opisuję tych, którzy przynoszą wstyd całej ojczyźnie. Nie odbieraj więc tego zbyt osobiście :) A tak poza tym, to pewne rzeczy wyglądają inaczej z punktu osoby przebywającej w kraju, a tej, która przebywa na emigracji.

    OdpowiedzUsuń
  32. Może faktycznie nie ma łatwego języka, ale już na pewno są języki łatwiejsze i trudniejsze. Do tych w miarę łatwych zaliczyłabym angielski i włoski, a do trudnych francuski, rosyjski i łacinę (wypowiadam się tylko o tych, które znam / których się uczyłam). Co do koniugacji to ja już się do tego przyzwyczaiłam: zarówno we francuskim, włoskim, jak i łacinie każda osoba ma swoją końcówkę ;) Pomyśl ile jest czasów, a potem wyobraź sobie te wszystkie końcóweczki ;) Hehe. Idzie to opanować. Wszystko jest kwestią praktyki. Tak więc bez obaw: Twój hiszpański na pewno będzie się polepszał, a życie w Hiszpanii bardzo przyspieszy jego znajomość. Taki "żywy" język, to absolutnie nie jest to samo, co ten książkowy. Sama doskonale się o tym przekonałam, kiedy przyjechałam do Irlandii. Poza tym jak na 2 lata nauki języka to i tak bardzo dobrze musisz się nim posługiwać skoro native speaker nie miał problemu ze zrozumieniem Cię - to najważniejsze :) PS. Obstawiam, że będziesz spał jakieś 10 h :P

    OdpowiedzUsuń
  33. Oj, tak, tak! Ja mam taką znajomą Polkę, której już nie mogę słuchać, bo zawsze z przekąsem opowiada, jacy ci irole są głupi, jacy tępi. Ja, obserwując całą sytuację, powiedziałabym, że to ona powinna się nauczyć bardzo wielu rzeczy właśnie od tych tępych iroli.

    OdpowiedzUsuń
  34. Tak jak piszesz - wielu nie chce pomocy, a jeszcze wielu innych nie chce jej udzielić. Ja spotkałam się z czymś takim: "po co będę mu pomagał?! Niech się sam męczy!"...Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  35. Bardzo dobre pytanie, Kasiu :) Też się nad tym nieraz zastanawiam :) Skoro im tak źle, wszystko przeszkadza, łącznie z pogodą, to powinni czym prędzej opuścić ten kraj ;)

    OdpowiedzUsuń
  36. No może nie każdy Promyczku, troszkę się zagalopwałaś ;) Ale jednak spora część społeczeństwa taka właśnie jest :( To widać.

    OdpowiedzUsuń
  37. W Irlandii jest bardzo podobnie :) Tutaj możesz bardziej liczyć na pomoc obcego człowieka niż własnego rodaka. Bo ten drugi zazwyczaj wykazuje się złowrogim nastawieniem, zawiścią i konkurencją. Wciąż takich spotykam.

    OdpowiedzUsuń
  38. Też odnoszę wrażenie, że ludzie na zachodzie są bardziej życzliwi i otwarci niż my, Polacy. To cecha, która bardzo rzuca się w oczy. Cieszę się, że podoba Ci się irlandzka muzyka :) Jest taka niepowtarzalna :) A już w połączeniu z irlandzkim tańcem... :)

    OdpowiedzUsuń
  39. ~Zgryźliwy :)2 grudnia 2007 09:25

    Bo nikt z przemądrzałych rodaków nie chce uwierzyć, że to my przyjeżdżamy z kraju stojącego niżej w cywilizacyjnej hierarchii. Że tych zachowań i zwyczajów powinniśmy się uczyć od nich, zamiast wprowadzać swoje. Dzikie i wschodnioeuropejskie....pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  40. I tu masz przykład, że tytuł z onetu nie odzwierciedla tego co napisano. Jak wspomniałaś u mnie, że się czepiam - też mógłbym to napisać. Przykłady pomocnych Polaków w niczym nie ustępują pomocnym Irlandczykom. Kilka wspomnianych przez Ciebie sytuacji nie oznacza, że wszyscy Irlandczycy są skorzy do pomocy. Tak samo, jak opisane przeze mnie sytuacje nie oznaczają, że wszyscy młodzi Irlandczycy są niewykształceni. Pozdrawiam. pendragon

    OdpowiedzUsuń
  41. Witaj Taito! Twoja radośc życia jest piękna. Oby zawsze Ci towarzyszyła. Przyjemnie jest Ciebie czytać.Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  42. Dobrevo, dziękuję Ci za milutkie słowa :) Zawsze miło je słyszeć :) (choć w tym wypadku czytać :) Pozdrawiam Cię serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  43. ~justynaibartek12 grudnia 2007 20:13

    Wiesz to prawda, ja tez nie spotkałam się z negatywnym nastawieniem do nas, nie jednokrotnie bezinteresownie pytają czy w czyms nie pomóc... Swietny blog, na pewno bede go odwiedzać.... Moje kochanie jest teraz w dulinie tzn juz 4 lata tam jest...http://justynia-bartek.blog.onet.pl/

    OdpowiedzUsuń
  44. TY chyba bylas bardzo krotko na wyspach , dlatego nie masz tak naprawde pojecia o czym mowisz . Angole to narod w ich mniemaniu naj... , a cala reszta to imbecyle . Tez uwazalem ich za wspanialy narod , spokojni i mili ludzie ,zasady ktorych wszyscy przestrzegaja itd. Ale gdy nauczylem sie dobrze angielskiego i ich slangu to wtedy zrozumialem kim oni naprawde sa i za kogo uwazaja reszte swiata. Nie daj sie oczarowac milej gadce i usmiechom, oni Cie NIE nawidza!!!

    OdpowiedzUsuń
  45. ~sy...........13 grudnia 2007 13:49

    tak zgadzam się z tobą ja też mieszkam w irlandii od roku i mam przyjaciól irlandczyków i również mi bez interesownie pomogli iwcale ich nie prosilam taki ludzki odruch.pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  46. Cieszę się, że i Ty spotkałaś się z pozytywnym odbiorem ze strony Irlandczyków :) Pozdrawiam Cię cieplutko :)

    OdpowiedzUsuń
  47. Piszesz o Polakach? ;) Irlandczycy niby są zarozumiali? No, doprawdy cięzko mi w to uwierzyć. Nie spotkałam się z czymś takim, dlatego mam zupełnie inne zdanie niż Ty.

    OdpowiedzUsuń
  48. Dokładnie tak :) Nie wiem, jak to wyjaśnić, ale na Zielonej Wyspie spotykam się z serdecznością dużo częściej niż to miało miejsce w Polsce.Pozdrawiam Cię ciepło :)

    OdpowiedzUsuń