niedziela, 4 listopada 2007

Niedziela o smaku szarlotki :)

Znów niedziela umknęła mi w zastraszająco szybkim tempie. Nim się obejrzałam było już ciemno. Owszem, przyznaję, że dużo w tym mojej  winy, bo tak dobrze mi się spało, że wstałam dopiero o godzinie 10:00 :)  Żal było się zwlec  z tak wygodnego i ciepluteńkiego łóżeczka :) W końcu jednak udało się :) Nie był to jednak dla mnie dzień błogiego lenistwa – a tak w sumie powinno być.  Upłynął pod znakiem sprzątania, prania, pichcenia i innych męczących czynności ;)

Miniony tydzień był dla mnie dość pracowitym tygodniem, co sprawiło, że wracałam późno. Nie dość że późno, to w dodatku zmęczona. To wszystko sprawiło, że zaniedbałam troszkę dom. Dziś zatem koniecznie musiałam doprowadzić go do błysku – do stanu, który uwielbiam :) Jak już namachałam się tymi wszystkimi szmatami za wszystkie czasy, odkurzyłam i wypolerowałam, co się dało, postanowiłam, że upiekę szarlotkę. Jabłek ci u nas dostatek ;) Ostatnio dostałam ich bardzo dużo od moich znajomych Irlandczyków, nie chciałam więc, by się zmarnowały. Stąd też pomysł zrobienia ciasta :) Tak na marginesie, to muszę Wam się przyznać ze wstydem, że to była moja pierwsza szarlotka w życiu :) Kiedy byłam mała, zawsze pomagałam mamie w jej przygotowaniu, ale nigdy nie przygotowałam jej samodzielnie. Tak od a do z.  Dziś więc stanęłam przed tym wyzwaniem i mimo ze nie było łatwo, bo ciasto okazało się strasznie oporne, to jednak ostatecznie udało mi się zakończyć proces przygotowania :) Piękna szarlotka powędrowała do piekarnika, a ja z niecierpliwością oczekiwałam na efekty. To nic, że mąka okazała się przeterminowana ;) Dowiedziałam się o tym zupełnie przypadkiem, w czasie pochłaniającej czynności, jaką jest wałkowanie ciasta ;) Wałkuję, wałkuję… Rozciągam, to ciasto, zlepiam… Robię 1628 manewrów, by je jakoś cudem prznieść do tortownicy (nie chciało się trzymać kupy, że tak brzydko powiem) i każda próba podniesienia go, kończyła się rozpadem  ciasta na kilkanaście kawałków.  „Głupia tescowa mąka!” – powiedziałam głośno z oburzeniem ;) I spojrzałam nienawistnie na sprawcę całego mojego nieszczęścia - a tam: „Best before: 05/10/07”. – „A-h-a. To tak jakby cały miesiąc po terminie. No już trudno. Nie wyrzucę teraz tego, zobaczymy co z tego wyjdzie”- pomyślałam.  

No i okazało się, że dobrze zrobiłam. Przed chwilką skosztowaliśmy po kawałku mojego dzieła i muszę nieskromnie przyznać, że jest pyszna :) Nawet ciasto :) A jednak ma się trochę tych talentów ;)  W związku z tym udanym wypiekiem odkryłam w sobie nową pasję, jaką jest pichcenie :) Szkoda tylko, że tak mało czasu mam na to. I pomyśleć, że taka mała rzecz potrafi dać człowiekowi tyle radości :) Panie domu, które przygotowują mnóstwo pysznych potraw dla domowników, na pewno doskonale wiedzą, co mam na myśli :) Nie ma to, jak usłyszeć komplementy pod swoim adresem :) Któż z nas tego nie lubi?

A tak poza tym:

Jacyś chętni na szarlotkę? :) Mniam, mniam!

 

(Wiem, wiem… narobiłam Wam ochoty :)

11 komentarzy:

  1. Ja nie przepadam, ale M tak, więc jeśli można...:)

    OdpowiedzUsuń
  2. alez bardzo chetnie:) uwielbiam szarlotke... brakuje mi tutaj polskich ciast z owocami, szczegolnie tych sezonowych ktore sie wypieka, gdy pojawiaja sie truskawki, wisnie, sliwki. od kilku tygodni 'chodzi za mna' ciasto z rabarbarem- tutaj nikt nie slyszal o rabarbarze!pamietam, ze w polsce nigdy nie sprzatalam w niedziele, byl to dzien na odpoczynek, obiad i podwieczorek z rodzina itd. dzien swiety:)))od kiedy jestem w hiszpanii to nie jestem juz taka swieta... zdarza mi sie bardzo czesto sprzatac w niedziele :) przez brak czasupozdrawiam i zycze smacznego

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj narobiłaś ochoty ogromnej. Uwielbiam szarlotkę. Mniam...i co mam teraz zrobić , przecież się odchudzam...hihihi.Miłego dnia Taito :)))

    OdpowiedzUsuń
  4. aga.stankiewicz@onet.eu5 listopada 2007 09:13

    Ja poproszę kawałek :) Uwielbiam szarlotkę :) I też jakiś czas temu piekłam sama całą pierwszy raz. I też ciasto mi się rozchodziło, ale w przepisie pisało że tak będzie. Ale ciasto wyszło pyszne :) Doskonale rozumiem Twoją dumę z tego, że Ci się udało - miałam to samo :))) Pozdrawiam i miłego dnia :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja chętnie się skuszę :) Za bardzo nie lubię piec i tego nie robię, ale czasami sie zdarza... Ja lubie wszystko co słodkiem, mniam! :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Aczkolwiek wpadlam tu w porze sniadaniowej to i ja sie skusze, kawe juz mam :)) lasuch to moje drugie imie :)) Taito, udanego dnia!

    OdpowiedzUsuń
  7. promyczek83@op.pl5 listopada 2007 10:54

    Uwielbiam szarlotkę, a słodkości najbardziej lubię jeść rano:):)Ja uwielbiam piec ciacha:) Gotowanie nie idzie mi za dobrze:) Ale słodkości.....no będę skromnym Promyczkiem hahaha To mąka też może się przeterminować ??? :D

    OdpowiedzUsuń
  8. O nie, to ja mialam robic szarlotke:)..a skonczylo sie na rogalikach...wyszly pyszniutkie:). Ale na szarlotke dalej mam wielka ochote i moze w nastepnym tygodniu cos wymodze..jedyny sek w tym, ze piekarnik ma kolezanka, wiec pewnie znowu u niej sie wsyzskto skonczy:).A ja Cie przebilam taita..spalam do 14.30:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Gratuluje i przyznaje sie bez bicia,ze w zyciu szarlotki nie upieklam-ehhehhe. Ja dziekuje za poczestunek ale chetnie dla dzieci wezme jak oczywiscie zostalo, bo widze,ze kazdy byl chetny-heheh. Caluski Ella

    OdpowiedzUsuń
  10. kamila.oleszczuk@onet.eu5 listopada 2007 20:43

    Podziel się :)

    OdpowiedzUsuń
  11. ja uwielbiam szarlotke zwłaszcza własnej roboty albo w Kawce w Poznaniu albo w schronisku nad Morskim Okiem...tam smakuje najlepiej.pozdrawiam i zyczę udanego dalczego pichcenia....

    OdpowiedzUsuń